:)

:)

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 29

(Od autorki) Przepraszam! I'm sorry! Entschuldigung! Gomen'nasai! (to wszystkie przeprosiny jakie znam). Zeszło mi dłużej niż sądziłam, ale no nie wiem...Strasznie się zacięłam i nie mogłam pisać, ale w końcu się udało Uff :) Ale jestem z siebie dumna. Możecie linczować ile chcecie. Zapraszam na wyczekiwany rozdział.
Agnieszka Kuszaj ;) Sorki, twoje urodziny już pewnie dawno minęły, więc to jest mój spóźniony prezent. Tak więc wszystkiego najlepszego. Ten rozdział ci dedykuje i wiedz, że wylałam przy nim  siódme poty ;)

***



- Zaczynam myśleć, że jesteśmy w kompletnej dupie.
- Jak nie masz nic mądrzejszego do powiedzenia, to lepiej się zamknij – powiedział Sasuke, powstrzymując się od krzyku.
- A mam – rzekł Naruto – Masz zero orientacji w terenie.
Uchiha tylko prychnął. Nie chciał przyznać blondynowi racji, że się zgubili.
Od kilkunastu minut Sasuke próbował prowadzić pochód złożony z Uzumakiego, podtrzymującego kulejącą Hinatę i Kuramy, drepczącego za swoim panem. Niestety nie szło mu to za dobrze. Nie ważne, jak długo szli, nie mogli znaleźć wyjścia z lasu. Powoli zaczynało to przypominać film „Droga bez powrotu”.
- Masz w ogóle pojęcie, w którą stronę nas prowadzisz? – spytał Naruto, z nutą irytacji.
- A skąd mam wiedzieć?! Widzisz tu coś poza lasem?! Tam drzewo, drzewo, krzak i znowu drzewo! Idziemy do przodu!
- Tyle, że w złą stronę tępa pało! Idziemy tylko głębiej w las!
- Już lepiej żebym ja prowadził niż ty! Przypominam, że gdybyś nie pozwolił się tak łatwo porwać, nie byłoby  nas tu!
- Nie byłoby nas tu, gdybyś nie zadawał się Yakuzą!
- Że co, słucham? – Hinata po raz pierwszy wcięła się do kłótni.
- Niech to szlag – Sasuke złapał się za głowę – W takim tempie to nigdy stąd nie wyjdziemy. Dobra – westchnął – Nie będziemy krążyć w kółko. Zostańcie tu przez chwilę, a ja się rozejrzę. Z wami na głowie nigdy się nie skupię – powiedział i zniknął gdzieś w ciemności.
Naruto, Hinata i Kurama zostali sami.
- Ciekawe, jak znajdzie drogę, skoro nic nie widzi w tych ciemnościach. I to niby ja jestem głupi?! – rzekł blondyn.
- Ma latarkę w telefonie – zauważyła Hyuga.
- A…rzeczywiście, zapomniałem – przyznał, zażenowany.
Uzumaki posadził Hinate na mchu i podwinął jej nogawkę, aby przyjrzeć się jej ranie.
- Ojć – jęknął widząc stan jej nogi – Jakim cudem w ogóle mogłaś iść? Jak ty to zrobiłaś?
- Przechodziłam przez płot, żeby się tu dostać i spadłam. Było tam dużo żwiru, więc…
- Żwiru i szkła – rzekł wyjmując mały okruszek szkiełka, pochodzącego prawdopodobnie od jakieś butelki po piwie. Kiedy dotknął rany, dziewczyna syknęła z bólu – Och, przepraszam.
- Nie, nic nie szkodzi. Nie jest tak źle. Skoro wcześniej mogłam chodzić to teraz też… Eh, co ty robisz?
Naruto rozpiął swoją bluzę i chwycił za dół swojej koszulki pod spodem.
- Nie mamy nic innego pod ręką. Patrz – wskazał na jej kolana – wciąż krwawi. Strużka popłynęła ci już na stopę – mówiąc to rozdarł swoją koszulkę. Został mu w rękach długi pasek materiału.
- Co ty… Czemu… - Hinata była tak zaskoczona, że nie mogła porządnie sklecić zdania.
- To tylko koszulka – uśmiechnął się szeroko – Kupię sobie nową – otarł delikatnie łydkę Hinaty z krwi, a potem zaczął owijać materiałem ranne kolano dziewczyny. Hyuga skrzywiła się, kiedy to robił. Bolało ją.
- Nie powinniście się z Sasuke-kun, kłócić – powiedziała dziewczyna – Bo to moja wina. Przepraszam – dodała ze skruchą. Opuściła głowę, aż grzywka opadła jej na oczy
- Co ty opowiadasz? Nie masz nic wspólnego z tym bagnem – obruszył się blondyn.
- Ale to prawda. Gdybym cię wtedy wpuściła do domu to… - nie dokończyła.
- Nie musimy o tym mówić – rzekł, widząc że jest jej głupio – Moja wina – „Choć nie wiem co zrobiłem” dodał w myślach.
- Właśnie nie twoja. No bo… - przełknęła głośno ślinę Zbierała się w sobie, aby powiedzieć to na głos – Myślałam, że pocałowałeś Sakurę! – wyrzuciła z siebie i poczuła niejaką ulgę.
- Eh ?!!! – zszokowana mina Naruto była bezcenna, choć po ciemku niewiele było widać. Hinata opowiedziała mu, więc jak doszło do tego całego ciągu nieporozumień.
Uzumaki najpierw szybko zamrugał, potem nabrał powietrza w usta, a na koniec zaczął się niekontrolowanie śmiać.
- Śmie…Śmiejesz się ze mnie ?!
- Nie..sorki ale…cholera nie mogę… - udawało mu się wykrztusić między atakami śmiechu – Ja i … Sakura-chan… o rany – śmiech powoli przechodził – Co ja mam z tobą zrobić? Zostawiam cię samą na chwilę i już takie bzdury ci do głowy przychodzą.
Dotknął policzka Hinaty i uśmiechnął się, tym razem z triumfem.
- Czyli, dobrze rozumiem, że szalałaś z zazdrości o mnie, taa?
Dziewczyna spiekła raka. Na szczęście po ciemku nie było widać, ale chłopak i tak się swego domyślił.
- Tego nie…znaczy się… o czym to ja… - zamilkła, gdy poczuła oddech blondyna swoim policzku, a później na ustach.
- Nie powiedziałem, że mi się to nie podoba – szepnął, a potem jego usta miały już lepsze rzeczy do roboty.
- Wyjdziemy z tego, zobaczysz. Obiecuję – przysiągł Uzumaki, kiedy oderwali się od siebie, bo zabrakło im tchu.
- Tak, wiem – nie wiedziała czemu, ale w tym momencie była pewna, że to prawda. Naruto znów się pochylił by ją pocałować.
 Wtedy coś zaświeciło im po oczach.
- What the fuck? – Sasuke stał kilka metrów przed nimi, z telefonem dłoni. Na widok całującej się pary (jedna z tych osób miała podartą koszulkę) na twarzy wymalowało mu się zdziwienie zmieszane z niedowierzaniem – Co tu się u diabła dzieje?! Teraz wam się na amory zebrało, kuźwa?!
- Ale ty masz wyczucie! Dwóch minut nie mogłeś zaczekać debilu?! – Uzumaki wstał z ziemi i pomógł Hinacie się podnieść.
- Dwie minuty? Tylko tyle dajesz radę ? – dorzucił Uchiha z kpiną.
Żyłka na czole blondyna zaczęła niebezpiecznie drgać.
- Coś sugerujesz, draniu?! – wyrzucił, przez zaciśnięte zęby.
- Nawet nie sugeruje – Uchiha potrząsną przecząco głową – Nie martw się, na pewno są na to jakieś leki.
- Ja ci dam leki! Już nie żyjesz!!! – tym razem to Hinata musiała przytrzymać Naruto – Puść mnie! Rozwalę cholernika na miejscu!
- To naprawdę nie czas na awantury – Hyuga spróbowała ich uspokoić – Sasuke-kun, znalazłeś jakąś drogę?
- Niestety nie – odparł z rezygnacją – Ale sądzę, że powinniśmy iść w tamtym kierunku – wskazał na ich prawą stronę.
- No to cho… - chciał powiedzieć blondyn, ale wówczas Kurama zaczął szczekać i wskazywać pyskiem na ich lewą stronę.
- Pies mówi, że w powinniśmy iść w lewo – powiedział Naruto.
- Oszalałeś?! – teraz to Sasuke wyszedł z równowagi – Skąd on miałby do licha…
- W sumie to on mnie do was przyprowadził – zauważyła Hinata.
Nastąpiła krótka chwila milczenia.
- Ok – odezwał się Uzumaki  - Kto głosuję by iść za Kuramą, ręka do góry – dłonie Hinaty i Naruto wystrzeliły w górę – Przykro mi Sasuke, głos większości wygrywa – odparł złośliwie i zwrócił się do psa – Prowadź stary – grupka podążyła za Kuramą.
- Kto wymyślił tą całą demokrację?! – Uchiha dał upust frustracji.

***

Sakura już w ogóle nie wiedziała co się wokół niej dzieje. Najpierw samochód zabrał ją z ulicy. Później pojechali w nieznanym kierunku, na jakieś odludzie. Myślała, że oprócz nich nie będzie tam żywego ducha, dlatego zdziwiła się, gdy na leśnej drodze minęło ich jakieś czarne BMW. Próbowała nawet dostrzec kierowcę tego auta, ale zobaczyła jedynie, w świetle reflektorów, że ten ktoś miał okulary i kitek, nic więcej.
Dojechali pod jakiś domek, gdzie zastali ciężko rannego mężczyznę. Był ledwo przytomny. Na szczęście zachowała zimną krew i zdołała go opatrzyć, dzięki narzędziom jakie były w terenówce, która ją tu przywiozła. Tymczasem jej przewodnicy, a wcześniej kierowcy poszli na piętro.
Kiedy mężczyźnie nie groziło już niebezpieczeństwo utraty życia (przynajmniej na razie, potrzebował jechać do szpitala), bez szemrania, poszła za dwoma mężczyznami, którzy ruszyli w głębie lasu. Próbowała im powiedzieć, by zadzwonili po karetkę, ale odparli zwykłe:
- Później.
Powodem dla którego Sakura wsiadła do ich samochodu oraz szła za nimi bez żadnych pytań typu „Gdzie jesteśmy?” ani „Po co tu jesteśmy?”, było nie tylko to, że ich znała. Wystarczyło, aby kierowca wypowiedział jedno zdanie i już była gotowa za nimi podążyć.
- Wiemy gdzie są Naruto i Sasuke. Właśnie jedziemy po nich.
Bez wahania wsiadła do terenówki i teraz podążała za nimi w ciemnym lesie. Miała bardzo złe przeczucia. I z pewnością rana postrzałowa, tamtego mężczyzny miała w tym największy udział. Kto go postrzelił? Dlaczego? Gdzie teraz idą?
Młodszy z mężczyzna co chwilę zerkał na duży wyświetlacz swojego telefonu i bez żadnych wątpliwości, prowadził grupę w jednym kierunku.
Jakby sama atmosfera grozy, plus do tego postrzelony mężczyzna w domku na odludziu mogły przerazić człowieka, do tego jeszcze musiało dojść coś nowego. A mianowicie, strach dziewczyny doszedł do limitu, kiedy ujrzała dwójkę nieprzytomnych ludzi, skutych kajdankami. Co dziwne, jej dwaj towarzysze nie byli zaskoczeni tym widokiem. Zachowali kamienny wyraz twarzy, jakby ich to w ogóle nie ruszało.
- Co się tu u diabła dzieje?! – Sakura nie wytrzymała i krzyknęła – Czemu mnie wzięliście?! I gdzie do cholery są Naruto i Sasuke-kun?!
- Powinni być już niedaleko – odparł starszy facet i zamyślił się przez chwilę – Wzięliśmy cię, bo mogłaś się przydać, aby opatrzyć rany.
- Czyje rany?! Bo chyba nie chodziło tylko o tamtego faceta?!
- Nie, o nim nie wiedziałem. Chodziło o rany chłopaków i … może też nasze – widząc przerażenie w oczach Sakury, powiedział – Pośpieszmy się już. Mogą mieć o wiele większe kłopoty niż ta dwójka – wskazał na skutych ludzi na ziemi i ruszyli dalej.

***

Kilka następnych minut drogi, obyło się chłopakom bez kłótni. Szli w ciszy, prowadzeni przez psa, co nie było takie łatwe. Kurama, jako że był mniejszych rozmiarów, mógł z łatwością przeciskać się pod kłodami drzew i przechodzić przez krzaki. Dla Sasuke, Naruto i Hinaty nie było to już takie proste, zwłaszcza, że każdy z nich był ranny.
Na twarzy Uchihy była zaschnięta strużka krwi po ciosie Naruto, do tego jeszcze guz, który został po starciu z Itachim wciąż się nie zagoił i dawał o sobie znać. Uzumaki miał urazy po obu stronach głowy, i z przodu i z tyłu, ale przynajmniej przestały krwawić. Hinata miała tylko ranne kolano, ale zaczęła podejrzewać, że przez atak, jaki przeprowadziła na tamtą kobietę, znacznie pogorszyła jego stan i ledwo mogła iść.
Jeszcze do tego dochodziła szybka prędkość psa oraz trudność wypatrzenia go w ciemności, jedynie przy pomocy małej latarki w telefonie. Gdyby to był film, bateria w komórce Sasuke, byłaby już prawie rozładowana. Na szczęście zostało jakieś 50% mocy. To na pewno była rzeczywistość.
- Czy on musi tak zasuwać? – spytał blondyn, odsuwając gałąź, która omal nie strzeliła mu w twarz.
- To wasz pies! Skąd mam wiedzieć?
Niepokój związany z tym, że ktoś podąża za nimi, mijał z upływem czasu. Zaczęli nawet podejrzewać, że tamten gość dał sobie spokój i zwiał zwyczajnie. Niestety ta iluzja została zniszczona i zostały po niej ledwie strzępy.
Mianowicie, w pewnym momencie, Naruto zatrzymał się, kierowany jakimś przeczuciem. Hinata wsparta jego ramieniem zerknęła na niego pytająco. Jednak ten zasłuchiwał. Dźwięk, który zwrócił jego uwagę powtórzył się parę razy Nie wydawało mu się.
- Kurwa, ktoś za nami idzie – powiedział to bardzo cicho, ale i tak wszyscy usłyszeli jego słowa. Uchiha wytężył słuch i również usłyszał szeleszczenie liści, gdzieś za nimi. Hyuga spięła się i mocniej ścisnęła ramię Uzumakiego.
W sekundę wymienili porozumiewawcze spojrzenia i pobiegli przed siebie, byle szybciej.
- Zgaś tą latarkę kretynie – blondyn wydał przyjacielowi polecenie i ten pierwszy raz bez sprzeciwów i dogryzania, wykonał je. W ciemności trudniej będzie ich dostrzec. Lecz oni też wiele nie będą widzieć.
Dla dziewczyny, bieg okazał się niemożliwy, więc Naruto, ignorując jej sprzeciwy wziął ją na barana. W tym miał już doświadczenie, a poza tym ona była bardzo lekka.
Ich bieg niestety robił dużo hałasu.
- Słyszę was! – rozległ się czyjś krzyk, gdzieś za nimi – Daleko nie uciekniecie dzieciaki!
- Cholera – zaklął Sasuke – W ten sposób to on nas dopadnie w ciągu kilku minut.
Naruto przyznał mu w duchu rację. W końcu tamten facet był cały i pełen energii, a oni zmęczeni i ranni. Przynajmniej byli uzbrojeni, więc w tej kwestii są na równi…Wówczas tak sądzili, ale byli w błędzie.
- Sasuke, wiem o czym myślisz, ale wstrzymaj się – rzucił blondyn w stronę przyjaciela, widząc, że ten nieświadomie robi gesty, aby wyciągnąć swoją broń zza paska – Jeśli możemy uniknąć rozlewu krwi, to zróbmy wszystko by tak było.
- Za miękki jesteś – zadrwił Uchiha. Jego głos był twardy jak stal.
- Nie miękki tylko myślę rozsądnie. Póki biegniemy, on może nas łatwo namierzyć – ciężko się było skoncentrować, słysząc dźwięki pogoni i jeszcze rozmawiać po cichu podczas biegu – Znajdźmy miejsce, gdzie będziemy mogli się schować. Może nas minie.
Hinata tymczasem, starała się opanować narastający strach. Nic już nie rozumiała. Co się tu dzieje? Czemu w ogóle do tego doszło? Co takiego zrobili, że znaleźli w tej sytuacji?
- Schowajmy się, łatwo powiedzieć – wyrzucił Sasuke, lekko dysząc – pokaż mi miejsce, a bardzo chętnie.
Nie trzeba było długo czekać. Uchiha biegł trochę szybciej, jako, że nie miał dodatkowego ciężaru. Mijając kolejny krzew, chłopak omal nie potknął się o psa, który stał w miejscu i gapił się w coś co było przed nim.
Grupka miała przed sobą przepaść. Albo nie przepaść, to raczej był rów. Dość głęboki, aby zmieściła się spora liczba osób, ale nie aż tak by wydostanie się z niego było jakąś wielką przeszkodą. Jego ściany wyścielał piasek.
- No to masz swoje miejsce – skwitował Naruto i bez chwili zwłoki, skoczył na dół, a pies poszedł w jego ślady. Sasuke zawahał się, ale i tak skoczył za nimi.
Zsunęli się na sam dół. W świetle księżyca, prześwitującego, przez korony drzew, mogli się widzieć jako tako, lecz tego co jest na górze, już nie. Rów był zbyt głęboki. Aby dojrzeć swojego napastnika, musiałby on stanąć na krawędzi przepaści.
Blondyn delikatnie posadził Hinate na piasku. Kurama podbiegł do swojej pani i trącał jej ramię, jakby się o nią martwił.
- Wszystko ok? – spytał Naruto, a ona jedynie skinęła głową. Pogłaskał ją po policzku – Nie martw się, będzie dobrze – zdobył się na uśmiech, ale kącik ust mu zadrżał.
- Mhm – dziewczyna mruknęła tylko i patrzyła na niego z nadzieją. Wierzyła w jego słowa, lecz strach i tak nie chciał zniknąć. Okruszki suchej ziemi, z wystającego z ziemi korzenia nad nimi, spadł jej na włosy.
Uzumaki wstał z klęczek i podszedł do Uchihy, który wcześniej przywołał go gestem. Chłopak właśnie wkładał naboje, które zabrał Kidomaro, do swojej broni.
- Naruto – zaczął spokojniej niż zazwyczaj – Dobra schowaliśmy się, aby uniknąć konfrontacji, ale jeśli on nas znajdzie… - krótka pauza – Jeśli nas znajdzie nie będzie wyboru rozumiesz?
- Wiem, nie musisz mi mówić. Swoje dziś przeżyłem – żachnął się blondyn.
- Chodzi mi o to, że chcę wiedzieć, czy nie zawahasz się tego użyć, jeśli zajdzie potrzeba – wskazał na pistolet Orochimaru za paskiem Uzumakiego.
Chłopak wziął broń do ręki. Przyjrzał się jej niepewnie, a potem spojrzał za siebie. Hinata siedziała skulona, przytulając się mocno do rudej sierści psiaka. Patrzył na nią przez około 3 sekundy, aż w końcu odwrócił się do przyjaciela i rzekł:
- W tamtym domku, zawahałem się, ale i tak strzeliłem by się bronić. Teraz nie chodzi tylko o mnie – spojrzał na niego ze zdecydowaniem w oczach – Spokojnie, strzelę.
- Dobrze – Sasuke klepnął go w ramię – Jeśli z tego wyjdziemy już nigdy więcej nie nazwę cię ciotą – rzekł i go minął.
- Jak z tego wyjdziemy to strzelę, ale w twój popierdolony łeb.
Uchiha ułożył się na ścianie, po jednej stronie rowu, a Naruto po drugiej. W ten sposób każdy z nich miał widok na jedną ze ścianek i mógł obserwować, czy ktoś się nie pojawi na górze. Uzumaki wybrał to miejsce, aby mieć widok, jednocześnie na Sasuke naprzeciwko, po swojej prawej i na Hinatę po swojej lewej stronie.
Czekali w ciszy. Było słychać jedynie ich przyśpieszone oddechy i bicie ich serc. Wydawało im się, że przez to zachowują się niesamowicie głośno.
Z początku nic nie było słychać, prócz zwykłych dźwięków lasu. Szum drzew w słabym wietrze, a nawet pohukiwanie sowy.
Lecz potem usłyszeli głośny trzask gałęzi.
Później dźwięk poruszanych gałązek i liści, jakby ktoś przechodził przez krzaki.
Kolejny trzask, tym razem głośniejszy.
Chłopcy mocniej ścisnęli swoją broń, a dziewczyna przytuliła się do psa. Wiedzieli podświadomie, że zaraz zostaną znalezieni. Nie widzieli tylko, z której strony nadejdzie niebezpieczeństwo.
Minęło kilka sekund, które wydawały się długimi godzinami. Aż wreszcie Naruto dojrzał jak Sasuke podnosi głowę do góry, zaalarmowany tym co widzi. Uzumaki oderwał się szybko od ścianki i spojrzał za siebie, w górę.
Na szczycie pojawił się ciemny kształt mężczyzny. Było widać wyraźnie jedynie jego białe zęby wyszczerzone w uśmiechu oraz błyszczące szaleństwem ciemne oko. Drugie oko było przykryte grzywką.
Chłopcy wstrzymali przez chwilę oddech, a potem adrenalina wystrzeliła w ich żyłach i kazała im się ruszyć. Naruto i Sasuke jednocześnie wymierzyli w mężczyznę swoimi pistoletami.
Sakon zaśmiał się cicho.
- Kto by pomyślał? Bardzo ułatwiliście mi zadanie. Znaleźliście dla siebie własny grób, gratulacje.
Chłopcom teraz wyraźnie ten rów kojarzył się już bardziej z grobem niż z bezpiecznym miejscem. Blondyn przełknął głośno ślinę.
- W tej chwili to ty stoisz nad grobem – rzekł Naruto – My mamy cię na muszce.
- Oj dzieciaki, dzieciaki – mężczyzna nie przestawał chichotać, aż zakrył dłonią usta.
- Świetnie, to jakiś psychol – coś szczęknęło w pistolecie Uchihy – Rozwalę go i będzie po problemie.
- Sasuke, czekaj! – blondyn chciał go zatrzymać, ale chłopak zdążył nacisnąć na spust. Jednak nie nastąpił żaden wystrzał – Co…Co się stało?!
- Nie wiem – wykrztusił naprawdę zszokowany Sasuke – Chyba się zacięła – W tym momencie chłopak pojął swoją głupotę. Kiedy po użyciu, nie czyści się broni, to że pistolet się zatnie jest niemal 100% pewne. Po strzelaninie z Itachim nie wyczyścił pistoletu, co właśnie było kompletnym kretynizmem. Kiedy strzelił do Orochimaru już wtedy czuł, że broń się buntuje, ale zapomniał o tym i teraz są skutki. Najprawdopodobniej jakaś łuska została we wlocie i teraz…
Wówczas rozległ się strzał z góry. Sakon wystrzelił i broń wręcz wyskoczyła Sasuke z rąk. Pistolet, trafiony przez kulę mężczyzny, już nigdy nie będzie się nadawał do użytku.
- Naruto, zabij go, do cholery! – krzyknął Uchiha, czując jak pierwszy raz od dawna, zalewa go strach.
Uzumaki znów potrzebował adrenaliny, aby się ruszyć. Podniósł broń do góry, wycelował w czarny kształt i nacisnął na spust i …znowu nic.
- A to czemu nie strzela do kurwy nędzy?!!! – spanikował blondyn.
- Odbezpiecz go – rozkazał Uchiha.
- Ale jak to się robi?!
Sakon wyciągnął spod kurtki swoją zabaweczkę.
- To bardzo późna pora. Dzieciaki powinny już kłaść się spać – wówczas mężczyzna dostrzegł skuloną i wystraszoną Hinate – A ty skąd się tu wzięłaś? To nie jest zabawa dla małych dziewczynek – rzekł i wycelował w nią, jakby odruchowo.
Naruto poczuł jak jego świat zwalnia. Sekundy, które przed chwilą były godzinami, teraz były latami. Myśli uciekły mu z głowy. Istniał tylko jeden cel. Nie zastanawiając się, po prostu czując co musi zrobić, pobiegł w stronę dziewczyny. Tylko czemu musi biec tak wolno?
Hinata zacisnęła mocno powieki i wtedy usłyszała kolejny wystrzał. Coś świsnęło jej koło ucha. Nic jej jednak nie bolało. Otworzyła powoli oczy i to co zobaczyła sprawiło, że jej przerażenie wzrosło 100-krotnie.
Naruto stał przed nią, odwrócony plecami. Ręce miał szeroko rozciągnięte. Z chwilą kiedy dostrzegła jego sylwetkę, blondyn zawył z bólu, złapał się za prawe ramię i upadł na kolana. Dla Hyugi działo się to wszystko, jakby w zwolnionym tempie.
- Naruto!!! – krzyknęła spanikowana i rzuciła się w jego stronę. Ignorując piekący ból w nodze, udało się jej znaleźć przy chłopaku. Mimo paniki zauważyła dwie rzeczy. Po pierwsze z prawego rękawa jego bluzy spływała krew na jego dłoń. A po drugie chłopak się uśmiechał, niesamowicie szeroko.
- Zdążyłem – wycharczał z triumfem, jakby to było jego największe zwycięstwo w życiu.
Sasuke stał i patrzył z niedowierzaniem na to co się stało. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, ale tak było. Naruto naprawdę rzucił się, żeby przyjąć kulę wymierzoną w Hinate na siebie. Widząc rannego przyjaciela oraz przyjmując do wiadomości fakt, że nic nie zrobił i jest teraz bezbronny poczuł ogarniający go gniew. Spojrzał z furią na Sakona, który tym razem wymierzał właśnie w niego.
- Ups, mój błąd – skwitował ze uśmiechem mężczyzna – Wiesz Uchiha, że jeśli przestrzeli się czyjąś głowę, idealnie po środku, ofiara przeżyje, ponieważ kula przejdzie między półkulami mózgu – rzekł i podniósł wyżej pistolet wymierzając w sam środek czoła chłopaka – Może sprawdzimy to w praktyce, co? A jeżeli przeżyjesz, przeprowadzimy inne eksperymenty.
Ostatnie zdanie, nie dotarło do uszu, żadnego z trójki przyjaciół. Swoją uwagę przenieśli na cienie, pojawiające się za Sakonem.
Mężczyzna właśnie o przymierzał się do strzału, gdy poczuł czyjąś lufę na potylicy.
- Nie radzę, kolego. Strzelisz, a sam zostaniesz podziurawiony.
Sakon wypuścił broń z ręki, bojąc się o własne życie i mgnieniu oka, jego ręce zostały skute.
- Sorry za spóźnienie – powiedział jeden z mężczyzn na górze
Sasuke szybko wyjął z kieszeni telefon, włączył latarkę i oświetlił cienie na szczycie. Wtedy on, Hinata i Naruto mogli dostrzec twarze ludzi, którzy ich uratowali. Byli tam dwaj mężczyźni i dziewczyna, która jako jedyna z grupy stała struchlała i przestraszona, z powodu tego, że nie wiedziała co się tak właściwie dzieje wokół niej.
Naszej dzielnej drużynie, jak na komendę, kopary opadły i każdy z nich dał upust szokowi.
- Sakura?! – krzyknął Sasuke.
- Kakashi-sensei?! – wrzasnął Naruto.
- Shikamaru-kun?! – krzyknęła Hinata, a potem cała trójka wydarła się na cały głos:
- CO TU SIĘ DZIEJE, DO CHOLERY JASNEJ?!!!

***

Od tamtego momentu minęły jakieś dwie godziny.
Zarówno Sakon, jak i reszta jego bandy zostali rozbrojeni i skuci. Zostawiono ich w leśnym domku. Mieli tam czekać, aż przyjedzie po nich policja, wezwana przez Hatake, aby ich aresztować i sprzątnąć ciało Orochimaru.
Była już 2 w nocy. Cały ratusz świecił pustkami, z wyjątkiem gabinetu pani prezydent. Tsunade siedziała tam, za biurkiem z kamiennym wyrazem twarzy. Obok niej stał, oparty o blat biurka Jiraiya. Wyglądał starzej niż zazwyczaj. Na co dzień, emanował energią życia, a dziś postarzał się o dobre 10 lat. Ostatnie kilkanaście godzin były dla niego bardzo wyczerpujące.
Po ich lewej stronie stali Kakashi i Shikamaru. Przez maskę, nie było widać wyrazu twarzy Hatake, ale czuć było, że jest zdenerwowany i trochę zaniepokojony. Nara natomiast był spokojny i opanowany. Obaj opierali się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami.
Naprzeciwko tej dwójki, na dużej, narożnej kanapie siedzieli Naruto, Hinata, Sasuke i Sakura. Haruno wyróżniała się w tej grupce, ponieważ jako jedyna była czysta, wyglądała schludnie i nie miała żadnych bandaży.
Hyuga zamiast koszuli blondyna, miała teraz na nodze profesjonalny opatrunek. Natomiast zarówno Uzumaki, jak i Uchiha mieli bandaże owinięte wokół głowy. Najwięcej zachodu jednak Sakura i Tsunade (która miała wykształcenie medyczne) miały z prawym ramieniem Naruto. Kula nie przeszła na wylot, tylko przecięła skórę. Najwidoczniej Sakon, przez swój śmiech, źle wycelował. Trzeba było założyć szwy. Kurama leżał na podłodze, przy nogach swojego pana.
W pokoju panowała napięta atmosfera, a w głowie niemal każdej osoby wirowały setki pytań. Nie zawsze były takie same. Wszyscy jednak milczeli.
Naruto pierwszy raz od dawna, czuł się całkowicie bezpiecznie i wreszcie mógł pozbierać myśli i przeanalizować wszystko co się działo z nim od momentu jego paniki przy palącym się budynku.
Właśnie…tamten pożar…słowa tego gościa Orochimaru, kiedy w niego celował…słowa Sasuke, gdy się kłócili, które zostały przerwane, przez nadchodzącą pogoń…
Uzumaki poczuł złość. Złościły go ostatnie 30 godzin i wiedział czemu. Ponieważ nadal nic praktycznie nie wiedział. A chciał się dowiedzieć. Poznać prawdę, czemu to wszystko musiał się wydarzyć.
Jego wzrok przetoczył się po kolei, najpierw po zamyślonym Sasuke, później po jego senseiu i Shikamaru, a na koniec spoczął na Ero-wujku, który jakby unikał jego spojrzenia.
- Dobra – rzekł głośno Naruto, zwracając na siebie uwagę reszty – Myślę, że każdy tutaj, ma coś ciekawego do powiedzenia. Kto zacznie?

***

(Od autorki)  Rozdział za tydzień może być trochę nudny, bo będzie dużo wyjaśnień (nawet jedna retrospekcja) ale zrobię wszystko co w mojej mocy, aby was zaciekawić. Zaznaczam, że to nie jest koniec ich przygód, jeszcze nie!
Odnośnie Oneshota...Najpierw opublikuje ten, który mówiłam, że będzie do kitu (już nie jest, wpadłam na genialny pomysł jakieś 2 tygodnie temu i odrobinę poprawiłam historyjkę), a potem dam to co będzie po The Last. Wszystko po kolei ;) Właściwie to oczywiście ten Oneshot "do kitu" już jest zaczęty, ale okazało się, że poprawiona historia jest w cholerę długa i będzie to raczej opowiadanie. Dałam już tytuł "Została minuta" ale zastanawiam się czy nie zmienić na "Wyciągnięta dłoń". Nie mam głowy do tytułów :P W każdym razie pisze go w każdej wolnej chwili. Jak go wstawię zacznę pracę nad "The Last or not" ;) tytuł też może się zmienić, jak mi coś wpadnie do głowy. A zawsze jest to nieoczekiwane.

6 komentarzy:

  1. :-o. Tylko tyle mi przychodzi do głowy. Tylko ta minka. Zajebiście, kurde świetny rozdział!!! Jak ja cie kocham za to. Warto było czekać. Świetnie po prostu świetnie napisane. Ale jak za tydzień nie pojawi się rozdział to obiecuje ze wejdę w ekran swojego łapka, odnajde cie i udostępnianie za trzymanie w napięciu ;-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest udany :D dziękuje i warto było czekać ;) niemoge się doczekać one shot'a :) pamietaj ja zawsze będę czytać twojego bloga :D pisz dalej rozdziały :) :D :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba starczy tych opowiadań zamiast komentarzy ;)
    Rozdział super, bardzo cieszę się, że zakończyłaś ten wątek z lasem, trochę mnie przytłaczał. Myślę, że następne rozdziały będą szczególnie dobre, jakieś dobre wyjaśnienia to najlepsze co może być :D Oczywiście nie mówię, że rozdział mi się nie podoba, jest na prawdę dobry i pełny świetnych gagów przy których można się zaśmiać.
    Jak zwykle powodzenia i nie rób mi już takiego stracha z rozdziałami, już się bałem, że Ci się powoli nudzi. :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę się naczekałem ale było warto . Rozdział wręcz fenomenalny tego się nie spodziewałem

    OdpowiedzUsuń
  5. No to teraz zaczną się wszystkie wyjaśnienia. Ciekawe czy Naruto wszystko zrozumie hehe xp rozdział fajny i ciekawy. Dużo weny na kolejne. Czekam na one shota :) powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zwykle fantastyczny :) Nie powiem rozpierdoliłaś mnie XD "W dwie minuty się wyrobisz?" XDD Emocje były, dużo wątków, jednocześnie nic się nie mieszało, daję 5+, bo jak dla mnie krótko :)) Czekam na nexta z niecierpliwością i jeszcze więcej weny ci życzę ;>>

    OdpowiedzUsuń