:)

:)

niedziela, 27 września 2015

Matura to jednak nie bzdura

Teraz może zdarzać się, że nie wyrobię się z rozdziałem, jak dziś. Jestem w klasie maturalnej i nie mam tyle czasu co wcześniej. W dodatku w zeszłym tygodniu złapałam wirusa i cały tydzień mnie w szkole nie było (szybko co) i cały ten tydzień nadrabiałam zaległości. A było tego dużo i nie wszystko wyszło tak jak chciałam (dwie 3 to dla mnie porażka na całej linii, tak jestem kujon, nie czepiać się) Ale czuje się usprawiedliwiona bo naprawdę miałam mało czasu i nie dałabym rady za Chiny Ludowe zrobić wszystko na 100%.
Od teraz się może tak zdarzać, ale i tak będę się starać. I tak już teraz mogę zapowiedzieć że pod koniec kwietnia zniknę gdzieś tak do połowy maja. Matura te sprawy (brrr nie chcę o tym myśleć) ale potem mam tyle wolnego czasu jak jeszcze nigdy. O Boże jak ja bym chciała aby było już po wszystkim.

PS: Zrobiłam nowy film, ale nie wiem czy kogoś zainteresuje, bo nie jest o Naruto, tylko o mojej drugiej miłości ;) można wydedukować po mojej profilówce. Kuroshitsuji, więc dam link jeśli ktoś chce zobaczyć
https://www.youtube.com/watch?v=vNs3HJ9iGkQ

niedziela, 20 września 2015

S2 Rozdział 3

(Od autorki) Nie wiem, czuję, że przez to że zmuszam się do pisania na czas rozdziały wychodzą gorzej, ale co tam. O Oneshocie pamiętam, spokojnie.

***



- Kurwa mać, zaczęło się.
Przeczytał wiadomość jeszcze raz. Literka po literce.
Minęła 1 sekunda.
Potem druga.
I jeszcze jedna.
W końcu Sasuke zerwał się z podłogi jak oparzony. Popędził ile sił w nogach do salonu i dopadł stojący na stoliku telefon. Wykręcił szybko numer, który na szczęście znał na pamięć. Z każdym usłyszanym w słuchawce sygnałem, jego nerwowe postukiwanie palcami o blat, stawało się coraz bardziej niecierpliwe.
- Odbierz, głupku! No odbierz szybciej!

***

Naruto potarł oczy wierzchem dłoni. Był mocno zaspany. Piosenka „This Means War”, czyli jego dzwonek w telefonie, dość słabo docierał do jego świadomości. Stoczył się z łóżka z głośnym jękiem. Zerknął w stronę Hinaty, leżącej po drugiej stronie łóżka. Spała jak zabita. Jakże jej teraz zazdrościł.
Wyszedł z sypialni i zaczął macać rękami blat w kuchni, by znaleźć swój telefon. Był tak zmęczony, że aż nie miał siły podnieść powiek.
W końcu znalazł komórkę, ale ponieważ był półprzytomny to najpierw zapomniał wcisnąć zieloną słuchawkę i gdy przyłożył aparat do ucha to omal nie wyskoczył ze spodni. Potem naprawił błąd i odebrał połączenie, ale nie usłyszał głosu rozmówcy.
- Halo? Halo! – powtórzył kilka razy, zanim zorientował się, że trzyma komórkę do góry nogami.
- Tak, słucham. – powiedział słabym głosem, powstrzymując ziewnięcie, tym razem trzymając telefon właściwie – Kto mówi i czy wie która jest godzina?! – jęknął pełen boleści.
- Po drugiej w nocy. Naruto, sprawdź mieszkanie! – głos Sasuke sprawił, że Uzumaki momentalnie się rozbudził. Jego przyjaciel mówił tonem, pełnym napięcia i niepokoju. Od razu można się było domyślić, że coś się stało. I na pewno nie było to nic dobrego.
Blondyn powoli odsunął telefon od ucha i przyłożył go do piersi. Czujność i w ogóle wszystkie zmysły zaczęły pracować na zwiększonych obrotach. Nasłuchiwał uważnie, lecz oprócz miarowego oddechu Kuramy, leżącego na kanapie nie dochodził do niego żaden, podejrzany dźwięk. Zastanawiał się, czy powinien cofnąć się do sypialni, po broń, ale stwierdził, że gdyby do mieszkania włamał się ktoś ze złymi zamiarami, dostałby już po głowie, w chwili, gdy wychylił się z sypialni.
Mimo to zachował szczególną ostrożność. Sprawdził jeszcze dokładnie salon i łazienkę, ale nikogo tam nie było.
- Sprawdziłem, nikogo nie ma – wznowił rozmowę.
- Na korytarzu, także? – upewnił się Sasuke.
- Nie. Daj mi chwilę – odparł po czym schował komórkę do kieszeni.
Postanowił nie ryzykować i wrócił do sypialni. Otworzył cicho szafę i wpisał kod na sejfie, który był ulokowany głęboko, na najniższej półce. Wyjął z niego swój „domowy” pistolecik. Hinata jedynie przewróciła się na drugi bok, ale chyba się nie obudziła.
Naruto upewnił się, że broń jest naładowana, ale zabezpieczona, po czym wyszedł z pokoju na przedpokój. Jak najciszej potrafił, otworzył drzwi i wyszedł na korytarz. Przemierzył go wzdłuż, ale jedyne co słyszał to echo swoich kroków. Był pusto i bardzo cicho. Co dziwne, właśnie ta cisza była najbardziej złowroga. Taka cisza przed burzą.
Mała część umysłu blondyna myślała o tym co zrobi, jeśli jakiś sąsiad wyjdzie z mieszkania i zobaczy jego, w spodniach od dresu, podkoszulku i z pistoletem. To by było ciekawe.
- Na korytarz też czysto – rzekł Naruto, wróciwszy do siebie.
- A balkon?
- Sasuke, możesz mi powiedzieć o co chodzi? Budzisz mnie o drugiej nad ranem i każesz mi sprawdzać każdy kąt w budynku. Odwaliło ci, kurwa, czy co?
- Zamknij się i rób co ci mówię!
Uzumaki westchnął z irytacją, ale poszedł na balkon. Choć bardzo niechętnie.
- Sprawdziłem górę, dół, prawo i lewo. Nikogo tu nie ma! A teraz gadaj!
- Dostałem ostrzeżenie.
- Jakie ostrzeżenie, do cholery? – cierpliwość u blondyna już sięgała zenitu.
- No ktoś mi podrzucił list, czy tam anonim, nie wiem. I tu pisze, że mój znajomy jest w niebezpieczeństwie, więc o kim pomyślałem?
- O mnie – odpowiedział za niego – Ale jak to podrzucili ci? Opowiedz dokładnie.
Uchiha szybko i zwięźle wyjaśnij okoliczności znalezienia wiadomości.
- Nie podoba mi się to – powiedział Naruto, ale bardziej do siebie niż do przyjaciela – Serio, czy ty choć raz nie mógłbyś się pomylić?
- Uwierz mi tym razem, chciałbym – Uchiha wiedział, że jego rozmówca nawiązuje do ich krótkiej wymiany zdań na dyskotece 2 dni wcześniej.
- Trudno i tak zbyt długo panował spokój – jeśli spokojem można nazwać ataki z nożami raz na dwa miesiące.
- Jutro po zajęciach pogadamy z Kakashim na treningu i zobaczymy co powie, ale nie sądzę żeby wniósł cos nowego. Bo prawda jest taka…
- …że mamy przerąbane – dokończył za niego Uzumaki i rozłączył się.
Westchnął przeciągle, pozbywając się większości swojego stresu. Takie westchnięcie dla ciała, jest jak przycisk reset dla komputera.
Wszedł do środka i dokładnie zamknął drzwi balkonowe. Później upewnił się, czy dobrze zatrzasnął drzwi wejściowe. Ostrożności, zwłaszcza w takich sytuacjach, nigdy nie za wiele.
Wrócił do sypialni na palcach i włożył broń z powrotem do sejfu. Zamknął szafę, odwrócił się i zamarł. Hinata już nie spała. Siedziała na łóżku i patrzyła na niego z lękiem w oczach.
- Ja…Jak długo nie śpisz? – spytał, kompletnie otępiały z emocji.
- Krótko – przyznała i spuściła wzrok – Słyszałam jak kręcisz się po domu, a potem z kimś rozmawiałeś, ale nie wiem o czym – jej oczy przez chwilę skupiły się na szafie, w miejscu, gdzie powinien znajdować się sejf.
- Sasuke dzwonił – wyjaśnił.
Przez chwilę panowała pełna napięcia cisza.
- I dlatego musiałeś wyjąć … to? – widać było, że powstrzymywała się przed podniesieniem głosu. Udawała spokojną, ale trzęsła się na całym ciele.
Dłoń Naruto automatycznie powędrowała na bliznę na ramieniu. Czując pod palcami tą czerwoną szramę, zawsze nachodziły go te okropne wspomnienia. Las. Broń wycelowana w Hinate. Strach przed tym, że nie zdąży jej osłonić na czas.
Przeżywając to wszystko od nowa, postanowienie, aby nigdy więcej nie dopuścić do takiej sytuacji wzrastało niesamowicie mocno. A teraz tym bardziej potrzebował takiego dopalacza. Teraz, gdy ponad dwuletnia cisza została nagle zmącona przez tajemniczą wiadomość. Kto ją wysłał i czemu? Co się z nimi stanie? Trzeba poznać tyle odpowiedzi.
Uzumaki w końcu się ruszył i wszedł na łóżko. Najmocniej, ale jednocześnie najdelikatniej jak tylko potrafił, wziął dziewczynę w ramiona i przytulił. Wiedział, że jego bliskość ukoi jej nerwy. Zresztą to działało w obie strony. Sam był w środku roztrzęsiony.
To prawda. Bał się. Bał się tego co może nadejść i tego co ta banda szykuje na niego i jego bliskich. Uważał, że tylko głupcy nie odczuwają strachu i kuszą los. Natomiast prawdziwa odwaga polega na pokonaniu tego oto strachu.           
- Wziąłem ją na wszelki wypadek. Naprawdę. Nic się teraz nie dzieję. Jesteśmy bezpieczni. Przysięgam.
- TERAZ nie dzieje ? – powtórzyła, kładąc nacisk na pierwsze słowo – Co się stało? Czemu on dzwoni w środku nocy?
Nie dała sobie zamydlić oczu.
- Dostał jakąś wiadomość. Jutro się więcej dowiemy – odrzekł krótko, chcąc nie zagłębiać się w szczegóły. Nie teraz, gdy Hinata jest taka roztrzęsiona.
Dziewczyna zrozumiała niemy przekaz. To nie był czas, ani miejsce na takie rozmowy. Jutro wszystkiego się dowie. To nie jest coś co musi wiedzieć akurat w tej chwili. Koniec, kropka.
Położyli się razem, a ona wtuliła się w jego ramie. Jego ciepło, jego zapach i bicie jego serca zabrały ją w powrotem do krainy snów. Naruto natomiast, pomimo że wcześniej był niesamowicie zmęczony, wiedział że nie zmruży już oka dziś w nocy. Następne kilka godzin spędził na głaskaniu pleców Hinaty i gapieniu się w ścianę.

***

Właśnie zakończył się ostatni dzisiejszy wykład, który prowadził Otsutsuki. Hinata cały dzień zachowywała się strasznie nerwowo i nie potrafiła się skupić przez dłuższy czas na jednej, konkretnej czynności. Nawet posoliła herbatę i zrobiła kanapki z podwójną warstwą masła.
Dziewczyna właśniet zmierzała szybko w stronę wyjścia, zostawiając nawet kuzyna w tyle, gdy nagle, jak z podziemi wyrósł przed nią Toneri-sensei.
- Mogę zamienić z tobą słówko, Hinato?
- No dobrze – nie udało jej się ukryć niechętnego tonu. Bardzo się śpieszyła.
- Wiem, że chcesz już biec do swojego chłoptasia, ale mogłabyś chociaż posłuchać, gdy nauczyciel ma ci coś do powiedzenia! – ostry ton mężczyzny przywołał ją do porządku i trochę przestraszył.
- Przepraszam, nie chciałam pana urazić – przyznała ze skruchą.
- Nie zajmę zbyt dużo twojego cennego czasu. Chciałem ci tylko dać to – wyciągnął w jej stronę jakąś karteczkę.
Hinata niepewnie ją przyjęła i ze zdziwieniem zauważyła, że jest tam napisany jakiś numer telefonu. Albo w zasadzie nie jakiś.
- Gdybyś jednak przed piątkiem miała wolny czas zadzwoń do mnie – wyjaśnił Toneri – Jestem do dyspozycji przez większość czasu.
- Cóż…dziękuję ale…
- Wiem – przerwał jej w pół zdania – Po szkole jesteś zajęta, ale powiedzmy, że to tak na wszelki wypadek – jego ton był już łagodniejszy, przyjaźniejszy – To się tyczy wszystkiego. Jeśli będziesz miała jakiś problem lub pytanie, jestem pod tym numerem – dotknął jej dłoni, na której leżała owa karteczka i delikatnie ją zamknął – Przyjmij to, proszę.
- Dobrze, dziękuję – odwróciła wzrok. Inni powiedzieliby, że ze wstydu, ale ona po prostu nie chciała patrzeć mężczyźnie w oczy. Już zastanawiała się, co zrobić aby jakoś stamtąd uciec, kiedy jak na zawołanie pojawił się przy niej Neji.
- Proszę wybaczyć, Otsutsuki-sensei – Hyuga położył nacisk na to, że nie mówi mężczyźnie po imieniu – Ale Hinata-sama się śpieszy. Chodź, bo się spóźnisz.
- Ach no tak. Do widzenia, Toneri-sensei – rzekła i już ich nie było.
Strażnik Neji zawsze czujny i gotowy do pracy.
Toneri chrząknął, jakby czymś rozbawiony, po czym wolnym krokiem przemierzył całą salę. Podszedł do dużego, panoramicznego okna i zaczął obserwować studentów spacerujących po błoniach. Gdy wśród nich dostrzegł Hinatę, uśmiechnął się, czymś rozczulony.
- Naprawdę, chciałbym cię lepiej poznać, Hinata – powiedział cicho do siebie.
Jednak mina mu zrzedła, kiedy dziewczyna oddzieliła się od kuzyna pobiegła w stronę studenta, którego poznał poprzedniego dnia. Tego cholernego blondasia.
- Dlaczego on?!

***

Sześć osób stała jak zahipnotyzowana i gapiła się na kartkę położoną przed nimi na stole. Wielkie, wycięte z gazet litery, aż raziły im w oczy.
Pilnuj swojego znajomego. Jest w wielkim niebezpieczeństwie. Wy też niedługo się w nim znajdziecie. Bądźcie ostrożni.
Każdy z nich chyba już ze sto razy przeczytało wiadomość, lecz przez długi czas nikt się nie odzywał, aż wreszcie Sasuke (który mógł tą notatkę wyrecytować z pamięci już dawno temu) zabrał głos.
- I? – ponaglił wszystkich – Co o tym myślicie?
- Może to po prostu żart? – podsunęła Sakura, ale chyba sama nie był co do tego pewna. Głos ją zdradzał, że wątpi w swoje słowa.
- To raczej wykluczone – powiedział Kakashi – Po pierwsze co w tym śmiesznego? A po drugie, kto mógłby wiedzieć o waszym położeniu, poza nami i poważnymi kręgami przestępczymi? Ta wiadomość zbyt mocno podkreśla waszą sytuację, aby to mogła być pomyłka, czy żart.
- Ale czy to w takim razie nie oznacza, że mamy gdzieś tam cichego sojusznika? – spytała Hinata, rozbudzona płomykiem nadziei.
- Tak to możliwe. Ale równie dobrze może to być pułapka – odparł Hatake, studząc entuzjazm wszystkich.
- Taka podpucha – odezwał się Naruto – Udaje naszego przyjaciela, zdobywa nasze zaufanie, a potem trach! – walnął pięścią w otwartą dłoń.
- No … coś w ten deseń – powiedział Uchiha, lekko zażenowany, iście intelektualnym słowotokiem kolegi – A ty, Shikamaru co myślisz?
Nara stał spokojnie, wciąż pochylając się nad stołem i przyglądając się kartce.
- Coś mi w tym liście nie daje spokoju – podzielił się w końcu swoimi obawami, lecz długo nie dodawał nic więcej.
- To może nam powiesz, co?! – u Sakury poziom złości zaczął niebezpiecznie rosnąć – Czy może mamy zgadywać?!
- Podsumujmy fakty – Shikamaru wyprostował się i zwęził oczy, intensywnie się zastanawiając – Gdzieś tam jest osoba, lub osoby, które znajdują się na tyle blisko Akatsuki, że znają ich najbliższe zamiary. Z jakiegoś niewiadomego powodu, postanawiają nas ostrzec i wysyłają tą wiadomość do Sasuke. Czemu akurat do niego, a nie do Naruto lub Kakashiego? Czemu w ogóle nam to wysłał? Pomimo stosunków z Akatsuki, chce nam pomóc? A może, jak wcześniej zasugerowano, jest to zwykła pułapka? Na te pytania nie znajdę na razie odpowiedzi, ale… - wskazał palcem na treść notatki – …według mnie źle interpretujemy wiadomość.
- Hę, co masz na myśli? – zapytał Naruto, w imieniu grupy.
- Po pierwsze jestem absolutnie pewien, że przynajmniej jedno z nas, bardzo dobrze zna autora anonimu.
- Z czego to wnosisz, Shikamaru-kun? – odezwała się Hinata.
- Ponieważ powycinał literki z gazet. Bał się, że któreś z nas rozpozna charakter pisma. Gdyby był nam obcy, napisanie wiadomości odręcznie nic by mu nie zaszkodziło, a wręcz ułatwiło robotę. Wyklejenie takiej długości notatki jest kłopotliwe, nie sądzicie?
- Nie wszyscy są tacy leniwi jak ty, Shikamaru – powiedział lekceważąco Uzumaki, krzyżując ręce na piersi.
- Ale ma to jakiś sens – przyznał Sasuke – A ta druga sprawa?
- Znaczenie wyrazów – rzekł krótko Nara, po czym widząc niezrozumienie w oczach reszty kontynuował – Pierwsze dwa zdania mówią konkretnie, że ktoś kogo Sasuke zna jest w niebezpieczeństwie. Mówi o tym kimś w 3 osobie. Natomiast później zwraca się do ciebie w 2 osobie liczby mnogiej. Używa słowa „wy”. Nadążasz Naruto?
- Czemu akurat mnie pytasz?! – blondyn dziecinnie udał, że strzela focha – Oczywiście, że rozumiem! Osoby 2, 3, liczba mnoga, wszystko kapuje!
- Czyli nie rozumiesz – westchnął ciężko – Chodzi o to, że Sasuke się pomylił sądząc, że to ciebie dotyczy treść notatki – powiedział Nara, wprawiając wszystkich w osłupienie. Po chwili wznowił swoją mowę:
- Zdania „Pilnuj swojego znajomego. Jest w wielkim niebezpieczeństwie” mówią o osobie z naszego otoczenia, która jest w tej chwili pierwsza do odstrzelenia na liście Akatsuki. Natomiast następne kwestie „Wy też niedługo się w nim znajdziecie. Bądźcie ostrożni.” Są bezpośrednim ostrzeżeniem dla waszej dwójki, czyli dla Naruto i Sasuke. Mówi nam, że oni są następni. Tylko tym mogę wytłumaczyć użytą liczbę mnogą.
No to teraz Shikamaru dał popis. Każdy był pod wrażeniem, oprócz samego zainteresowanego, który nie sądził, że zrobił coś szczególnie niesamowitego.
- Dobrze wybrałem asystenta – powiedział Hatake niby do siebie, ale w jego tonie dało się słyszeć cichą pochwałę.
- Ale skoro na razie Naruto i Sasuke są bezpieczni… - przy słowach „na razie” Haruno zatrząsnął się głos - … To kto jest zagrożony?
- To musi być proste – rzekł Sasuke, skupiając myśli na konkretnym celu – Jakiś nasz znajomy jest ważniejszy niż nasza dwójka – wskazał na siebie i blondyna – Ważniejszy dla Akatsuki rzecz jasna, tylko kto?
W tym momencie Shikamaru odwrócił się gwałtownie plecami do reszty. Nie chciał im pokazać wyrazu swojej twarzy.
- Wbrew pozorom to może być sporo osób – Kakashi wypowiedział na głos swoje myśli – Pani Tsunade, Jiraiya lub…lub najprawdopodobniej ja sam.
- Sensei?! – Hinata podniosła głos wyżej niż zamierzała.
- Ale jeśli to chodzi o mnie, to nie ma się czym martwić – mężczyzna chyba się wówczas uśmiechnął pokrzepiająco, ale przez maskę gówno widać.
- Czyli nie podejmujemy żadnych działań? – upewnił się Uchiha, nie bardzo z tego zadowolony.
- Owszem podejmujemy – powiedział Kakashi odchodząc od stołu – Robimy to co każe nam nasz dobroczyńca. Zachowujemy ostrożność!
Naruto nie bardzo był skupiony na słowach senseia. Bardziej interesowała go postawa Nary. Wciąż stał odwrócony do wszystkich tyłem. Blondyn podrapał się po głowie, jak zawsze w chwilach, gdy czegoś nie rozumiał.
Pomyślał, że może Shikamaru martwi się o los swojego szefa i dlatego chowa przed wszystkimi swoją twarz, ale szybko odrzucił tą myśl. To nie w jego stylu, aby przejmować się, aż do tego stopnia.
I miał całkowitą racje. Myśli Nary był bardzo daleko od Hatake Kakashiego, ale za to bardzo blisko „grożącego niebezpieczeństwa”. Jednak jakaś tajemnicza siła kazała mu trzymać gębę na kłódkę. Choć było to dość kłopotliwe.

***

Jak tylko minęły zwyczajowe 2 godziny, Shikamaru ulotnił się, z niezwykłą jak na niego, szybkością. Pstryk i już go nie było. To był już drugi raz dzisiejszego wieczory, gdy zachował się…dziwnie, nawet bardzo. Lecz wszyscy zrzucili to na emocje związane z otrzymaniem anonimu. Zresztą wszyscy mieli z tego powodu swój własny mętlik w głowie.
Po przekazaniu Kakashiemu wielu próśb o zachowanie ostrożności i uważaniu na siebie Sasuke i Sakura poszli do domu, a Naruto i Hinata  zaszli jeszcze do baru ramen (zgadnijcie za czyją prośbą).
- Nadal uważam, że to głupie, że nic nie robimy. Tak po prostu zostawiamy całą sprawę?
- A fo mamy frobic? – oczywiście Naruto odpowiedział z pełnymi ustami. Ramen jest święte, nie wolno przerywać posiłku nawet na ważną rozmowę.
- Cokolwiek – zaoponowała – Sensei powinien iść na policję, ale załatwić sobie ochronę, czy coś w ten deseń. Jeśli ktoś chce go zabić to nie powinniśmy być tacy spokojni – mówiła tak cicho, aby tylko blondyn mógł ją słyszeć. No bo rozmowa o porachunkach mafijnych w barze jest trochę…nieodpowiednia.
- Tho pforosll – przełknął – Znaczy to dorosły facet, w dodatku wyszkolony w tych sprawach. Sam wie co robić, na pewno 100 razy lepiej od nas. Zresztą jak możemy mu pomóc, skoro sami ledwo byśmy dali radę siebie… - przerwał, orientując się, że źle dobrał słowa.
Dalej jedli już milczeniu. Bardzo niezręcznym milczeniu.
Trudno jest prowadzić podwójne życie. Z jednej strony musisz żyć w swojej normalnej rzeczywistości i udawać szczęśliwego i radosnego, a tak naprawdę otaczają cię demony o których nie możesz nikomu powiedzieć, a które mogą cię zniszczyć. I jak tu z nimi walczyć?
Hinata skończyła pierwsza swoją porcję (swoją pierwszą porcję, bo jej facet wcinał już trzecią) i zaczęła szperać w kieszeniach w poszukiwaniu drobnych. Aby było łatwiej wyjęła z nich klucze, telefon, jakąś karteczkę i położyła je na blat.
Uzumaki, pomimo oddawaniu się jednej ze swoich ulubionych czynności, skupił część swojej uwagi na tych czynnościach i omal nie spadł ze stołka, gdy zobaczył, że na karteczce jest napisany czyjś numer telefonu. Nieznany mu numer.
- Co…Co to jest?
- Ach to? – znalazła pieniądze, więc zaczęła właśnie chować swoje rzeczy – Numer do Toneriego-sensei.
- A…a…po co…ci go dał? – jakoś dziwnie głos mu się załamywał.
- Na wypadek, gdybym miała pytania związane z pisaniem. W końcu jest moim promotorem.
- Aha…No tak… - jego normalne ruchy stały się nagle nieskoordynowane, jakby panikował – Rozumiem…Wszystko jasne…hahaha.
- Naruto, czy wszystko w porządku? – Hinata mocno zaniepokoiła się jego stanem.
- Oczywiście! Czemu miałoby być inaczej?! – nie musiał się, aż tak drzeć, aby zapewnić o swoich racjach, a jednak to zrobił.
- Bo złamałeś swoje pałeczki.
Naruto powoli obrócił swoją głowę. Rzeczywiście, pałeczki, którymi przed chwilą jadł, były złamane na pół. W ogóle nie zauważył kiedy to zrobił.
- A tak…I to jedną ręką – „Jak ja to wyjaśnię?! Z niedorzecznych powodów jestem zazdrosny o twojego nauczyciela, dlatego nie kontrolowałem swojej siły? Nawet w moim myślach kretyńsko to brzmi!!!”
- Może wciąż się przejmujesz dzisiejszym dniem? – na szczęście Hinata sama podała mu wymówkę jak na tacy.
- Tak, wciąż o tym myślę – w gruncie rzeczy, nie kłamał. Wiadomość mówiąca, że jemu i jego przyjacielowi i senseiowi grozi niebezpieczeństwo nie jest czymś, o czym można łatwo zapomnieć. Nawet przy misce ramen.
- Ja też – przyznała cicho.
Zapłacili za jedzenie i wyszli na zewnątrz. Pogoda nie zapowiadała się najlepiej na ten wieczór. Wyglądało na to, że niedługo miało zacząć padać.
- Ponad 2 lata mieliśmy święty spokój, co? – ciężko było poruszać ten temat, ale niestety wisiał on między nimi jak niewidzialna bariera.
- Nie mogę znieść myśli, że coś się komuś stanie. Jak możemy być tacy spokojni w takiej sytuacji? Nie wiemy z kim mamy do czynienia, poza nazwą i wiedzą, że są niebezpieczni. No i pewnie jest ich wielu i…
- Ale nas też jest dużo – Naruto przerwał tą mowę, wiedząc do czego ona zmierza – Hinata zapominasz, że my też nie jesteśmy sami. Jest nas sporo i każdy chce ochronić pozostałych.
- No to prawda, ale…
- I oczywiście co najważniejsze… - przystanął na moment i spojrzał w górę. Pierwsze krople ulewy zaczęły rozbijać się o jego bluzę, twarz i włosy - …My przez ostatni czas, również staliśmy się niebezpieczni.
Hinata otworzyła usta ze zdumienia. Nigdy nie patrzyła na to z tej perspektywy, ale rzeczywiście jej narzeczony miał racje. Nauka walki wręcz…posługiwanie się bronią…wyprawy w teren na które zabierał ich Ero-wujek. Naprawdę jej przyjaciele i może nawet ona sama byli…niebezpieczni.
- W końcu wiedzieliśmy, że kiedyś nadejdą takie ciężkie chwile – kontynuował Uzumaki – Od dawna się na nie przygotowywaliśmy. Ale musimy pamiętać, że nie stajemy do walki sami i bezbronni. To będzie równy pojedynek. No i… - wreszcie odwrócił się w jej strony i mrugnął porozumiewawczo - …nie możemy się poddać już na starcie, co nie?
Dziewczyna przytaknęła, mocno podniesiona na duchu.
Drogę do domu pokonali szybkim truchtem, bo w końcu zaczęło lać jak z cebra. Myśli o Tonerim-sensei na chwilę uleciały Naruto z głowy. Uważał, że cholerny wykładowca i Akatsuki to dwie zupełnie różne kategorie i powinien najpierw skupić się na priorytetach.
Szkoda, że się mylił. Ponieważ Otsutsuki także należał do kategorii pod nazwą „niebezpieczeństwo”. Tyle, że nie dla niego.


niedziela, 13 września 2015

S2 Rozdział 2

(Od autorki) Przepraszam

***



- To wasz nowy wykładowca. Pan Otsutsuki Toneri.
Nowoprzybyły mężczyzna w mgnieniu oka zmienił panującą na sali atmosferę. Stała się bardziej naelektryzowana, bardziej tajemnicza. Jednym słowem niezwykła. Nowy profesor miał w sobie coś, co przykuwało uwagę i nie był to tylko jego wygląd.
Mężczyzna miał krótkie, śnieżnobiałe włosy i bardzo bladą skórę. Jego oczy miały jasnoniebieską barwę, taką jaką ma bezchmurne niebo o poranku. Jego postawa była pełna pewności siebie oraz wewnętrznego spokoju. Emanował od niego taki blask, że paru studentów pomyślało o nałożeniu okularów przeciwsłonecznych.
W czasie krótkiej wędrówki Otsutsukiego od drzwi w stronę biurka wykładowcy, w pomieszczeniu rozległy się ciche szepty. Niecodzienny wygląd profesora nie budził konsternacji, ale za to bardzo dużo ciekawości i fascynacji. Wszyscy zaczęli się zastanawiać skąd pochodzi nowy profesor, ile ma lat, a kilka przedstawicielek płci pięknej zastanawiało się, czy ma kogoś. Zamarzył im się romans z nauczycielem. Nic dziwnego, mężczyzna nie wyglądał byle jak.
Gdy Toneri był w połowie drogi, jego głowa jakby sama z siebie odwróciła się w bok, w stronę drugiego rzędu ław. A wówczas spojrzenie jego i Hyugi Hinaty skrzyżowały się. Dziewczynie wydawało się, że oczy mężczyzny rozwarły się nieco szerzej na jej widok. Ale mogło to być jej wyobrażenie. Tak samo jak to, że profesor patrzył na nią trochę dłużej niż by wypadało.
Toneri wreszcie doszedł do celu i zamieniał właśnie kilka słów z dyrektorem.
- Ciekawe, jaki będzie? Jak myślisz Neji…eee nii-san?
Wyraz twarzy kuzyna ją zaskoczył. Było jasne jak na dłoni, że Neji nie polubił nowego wykładowcy. Jego brwi zwęziły się, aż na jego czole pojawiła się duża literka V, a oczy świeciły wrogością. Był chyba jedynym studentem na sali, który nie poczuł do Otsuksukiego sympatii.
- Tak…ciekawe – odparł, po czym podrapał się po podbródku.
- Coś nie tak? – spytała Hinata, nie będąc pewna o co kuzynowi chodzi. Nie wierzyła, że Neji tak po prostu znienawidził kogoś od pierwszego wejrzenia. Mogło chodzić o uprzedzenia, ale to też nie mieściło jej się w głowie.
- Nie, wszystko ok. Tylko, że… - zmrużył oczy, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał – Sam nie wiem. Nie lubię go.
To było coś nowego. Neji nie należał do ludzi, którzy oceniają innych po pozorach, a tu taka niespodzianka.
- Dlaczego? Wydaje się w porządku – dziewczyna drążyła temat.
- Mówiłem, że nie wiem. Coś w nim mnie irytuje.
Teraz to Hinata zwęziła brwi. Nie podobała jej się postawa kuzyna, ale nie odezwała się już więcej ani słowem. Nie chciała się kłócić o coś tak trywialnego.
Dyrektor opuścił salę wykładową i nowy profesor postanowił jeszcze raz, sam się przedstawić.
- Witajcie. Nazywam się Otsutsuki Toneri, ale możecie mi mówić Toneri-sensei. Nie dbam tak bardzo o formalności. Nie spędzimy razem dużo czasu, bo tylko niecały rok, ale i tak liczę na owocną współpracę – mężczyzna posłał swoim studentom uśmiech pełen serdeczności i dobrej woli. Kilku studentkom zabrakło tchu.
Wykład nie był nudny. Nowy sensei, mimo młodego wieku nie był nowicjuszem i wiedział jak mówić, aby zainteresować młodych ludzi swoim monologiem. Miał wiedzę i charyzmę, czyli wszystko czego potrzebuje idealny nauczyciel.
Hinata jednak nie skupiała się zbytnio na zajęciach. Przez cały czas obserwowała Toneriego, choć z innych powodów niż reszta kobiet w pomieszczeniu. Niechęć kuzyna, tak ją zastanowiła, że sama postanowiła poszukać w nim czegoś, co wzbudza wrogość.
Jego wygląd…nie, trochę dziwny ale nie aż tak… ubiór też nie…zachowanie, postawa nie…stosunek do innych także nie. No to w takim razie co?

***

Po skończonym wykładzie Hinata zebrała swoje rzeczy do torby. Była zła na siebie, że nie wyniosła nic nowego z zajęć, a zamiast tego gapiła się jak kretynka na nowego wykładowcę, bo jej kuzynowi coś się uroiło. Co za absurd.
Właśnie zmierzała w stronę wyjścia, gdy głos wykładowcy ją zatrzymał.
- Przepraszam, pani nazywa się Hyuga Hinata? – zapytał Otsutsuki.
- Tak, to ja.
- Możemy chwilkę porozmawiać? – zadał kolejne pytanie, wskazując ręką w stronę biurka.
- Do…dobrze – dała znak Nejiemu, żeby na następny wykład poszedł bez niej, a sama podeszła bliżej Toneriego.
Przez chwilę bała się, że mężczyzna zauważył jej wgapianie się i źle je zinterpretował.
- Chciałem z tobą porozmawiać w związku z twoją pracą magisterską – dziewczyna odetchnęła z ulgą, ale tylko na chwilę – Twoim promotorem była Kurenai-sensei, prawda?
- Tak, zgadza się.
- W związku z jej urlopem ten zaszczyt przechodzi na mnie – posłał jej przyjacielski uśmiech – Zauważyłem, że jako jedyna nie podałaś jeszcze tematu swojej pracy.
Ulga Hyugi prysła jak bańka mydlana i powróciła panika. No tak, zapomniała o tym. Faktycznie nie miała pomysłu na to, o czym ma napisać. A co gorsze teraz był czas, aby pisać plan pracy, a nie zastanawiać się nad tematem, który powinna mieć już gotowy pod koniec poprzedniego semestru.
- Spokojnie – Toneri spróbował ją uspokoić, poklepaniem w ramię – Nie jesteś pierwszą studentką, która ma z tym problem. To nie jest proste, wiem z własnego doświadczenia – jego ton naprawdę dodawał otuchy – Dlatego chcę ci zaproponować pomoc.
- Naprawdę?! – na błysk nadziei w jej białych oczach, uśmiech mężczyzny na chwilę stał się triumfujący, ale zaraz szybko wrócił do normy.
- Oczywiście – odparł uprzejmie – Jako nauczyciel mam obowiązek ci pomóc. Co powiesz na to, byś po zajęciach posiedziała ze mną godzinkę? Omówimy twoje mocne strony i znajdziemy dla ciebie idealny temat. Moglibyśmy nawet od razu przejść do planu.
- Byłoby super, ale dopiero w piątek mogę zostać dłużej.
Czy Hinacie się wydawało, czy naprawdę przez twarz Toneriego przeszedł grymas niezadowolenia? Chyba jednak tak, bo jego głos stał się ostrzejszy.
- Jesteś już opóźniona z pracą! Jest pani pewna, że może w kółko odkładać rzeczy na później. To nie leży w pani interesie.
Hinata spotulniała i zwiesiła głowę z poczuciem winy.
- Tak, wiem, że to nieodpowiedzialne. Ale naprawdę od poniedziałku do czwartku, po wykładach jestem zajęta. Są to sprawy, które…także są bardzo ważne. Ale będę w piątek, naprawdę! – dodała szybko – Przyjdę, proszę dać mi szansę.
Mężczyźnie znów wrócił dobry humor.
- Dobrze, rozumiem. Wierzę, że jesteś rozsądną osobą – Toneri podszedł bliżej swojej studentki i uścisnął lekko jej dłoń. Dopiero wtedy Hinata zrozumiała o co mogło chodzić Nejiemu, gdy mówił o swojej niechęci.
To nie zachowanie, czy postawa obudziła w nim niechęć. To były te oczy. Niby miały zwykłą niebieską barwę, lecz była ona zbyt…jaskra. Przyprawiała o niepokój. Ten kolor był nienaturalny i krótko mówiąc po prostu ohydny. Hyuga poczuła chęć, aby się cofnąć, ale uznała, że byłoby to bardzo niegrzeczne.
- Będzie nam się dobrze współpracować. Z całych sił będę się starał ci pomóc, Hinato.
- Dziękuję – odrzekła krótko, starając się nie patrzeć mężczyźnie w oczy.

***

- Ech, mam dość tego!
- Po jednym dniu?
- Jeden dzień? Myślałem, że jestem tu już tydzień.
Nareszcie wszystkie wykłady na dziś już się skończyły. Naruto i Sasuke przemierzali spacerowym krokiem teren miasteczka uniwersyteckiego. Uchiha ze znużeniem wysłuchiwał narzekań przyjaciela jednym uchem, a drugim wyrzucał zbędne dane.
- Kilka godzin to nie tydzień – w tym momencie minęli profesora Yamato, który zmierzył Sasuke wrogim (przynajmniej tak mu się wydawało) spojrzeniem. Na Naruto nawet nie zwrócił uwagi.
- Jeszcze mu to nie przeszło? – spytał Uchiha, lekko zirytowany.
- Dziwisz mu się? Mogę się założyć, że mu to nie przejdzie do końca kariery zawodowej.
2 lata temu Sasuke musiał bardzo, ale to BARDZO postarać się, aby zostać na uczelni. Nie dość, że jego wyniki były potworne, to do tego dochodził jeszcze wandalizm. Chłopcy nie mogli powiedzieć dyrekcji, że wybicie krzesłem okna można jak najbardziej usprawiedliwić. Uchiha uważał, że miał prawo wybić to okno, Naruto zresztą zaznajamiając się z sytuacją również tak sądził. Ale dyrektor i profesor uważali inaczej. Po godzinach nauki i wydaniu wielu jenów na naprawę okna i łapówkę dla dyra, Sasuke mógł (łaskawie) pozostać w gronie studentów. Ale od tamtego czasu nie spotykał się z przychylnymi spojrzeniami ze strony nauczycieli.
- Szkoda, że nie widziałem jego miny, gdy zobaczył, że uciekłem przez okno – powiedział Uchiha ze złośliwą satysfakcją.
- Ja się tam dziwię, że nie dostał zawału jak usłyszał alarm…
Ostatnie słowo w tym zdaniu, bardzo przeciągało się w ustach blondyna. Uzumaki stanął jak wryty, aż Sasuke musiał pójść za jego wzrokiem, aby sprawdzić co nim tak wstrząsnęło.
Z przeciwległego budynku właśnie wyszła Hinata i to nie sama. I nie, nie była z Nejim jak by się można było spodziewać.
Obok niej stał wysoki, białowłosy mężczyzna. Przystojny mężczyzna. Niedobrze. Byli pochłonięci rozmową, nie wiadomo o czym.
- Co to za kutasina? – Sasuke niemal podskoczył słysząc te słowa z ust przyjaciela. To zdanie było tak bardzo nie w jego stylu. I tym tonem! Musiał się uśmiechnąć, jak zwykle złośliwie. Teraz będzie miał wreszcie rozrywkę.
- A bo ja wiem – Naruto nie zwrócił uwagi na zadowolenie w głosie Uchihy – Nowy znajomy, albo bliski przyjaciel…
Uzumaki nie tracąc ani chwili dłużej, ruszył przed siebie z zamiarem przerwania tej pogawędki. Nie wiedział co się z nim dzieję. Jak tylko zobaczył tą dwójkę, poczuł jak złość ogarnia całe jego ciało. I nie mógł się jej pozbyć, była zbyt silna. Nie podobało mu się to.
Był już prawie u celu, gdy zobaczył, jak białowłosy dotyka ramienia Hinaty. No to teraz dopiero poczuł furie.
„Zabieraj łapy ty skurwysynu!!!”
- Hej, Hinata! – zawołał głośno, żeby Hyuga go usłyszała, zanim do nich dotrze. Poczuł się lepiej, gdy zobaczył uśmiech swojej narzeczonej na jego widok.
„Ha, do mnie się uśmiecha, a nie do ciebie, palancie”
- To twój przyjaciel, Hinato? – mężczyzna ani myślał zabrać rękę z ramienia dziewczyny.
Naruto wpadło coś do głowy. Już drugi raz w ciągu minuty sam siebie zaskoczył. Najpierw dziwna nienawiść od pierwszego wejrzenia (bardzo nie w jego stylu), a teraz ta myśl…Cóż to była nowość.
Blondyn podszedł do dziewczyny i zamiast powitania objął ją w pasie, kładąc rękę na jej biodrze. Potem pociągnął ja delikatnie do tyłu, aby znalazła się poza zasięgiem ręki białowłosego, a na koniec pocałował ją w policzek.
- Jak ci minął dzień, kochanie?
Ostatni raz Hinata dostała tak dorodnego rumieńca wiele miesięcy temu, na początku ich związku. W sumie nic dziwnego. Byli ze sobą ładnych parę latek, ale nigdy nie zwracali się do siebie per „kochanie”; „skarbie” czy „kotku”. Teraz był pierwszy raz
- Do…dobrze – wymamrotała cicho, ale się nie odsunęła. Naruto udając, że nie zauważył grymasu niezadowolenia na twarzy „przeciwnika” rzekł niby to przyjaźnie.
- Dzień dobry. Pan to…
- Otsutsuki Toneri. Nowy wykładowca panny Hyugi.
„Hmm, wykładowca…bardzo źle, będą się codziennie widywać. Kuźwa, co mi odbija?!”
- Uzumaki Naruto, miło mi.
Mężczyźni wymienili uściski dłoni, lecz blondyn nie wypuścił Hinaty z uścisku.
„Jak ja jestem w pobliżu to wówczas strażnik Neji czuwa” – pomyślał z irytacją blondyn – „A gdy pojawia się to białe coś, to jego nie ma.”
Sasuke obserwował to wszystko z boku i miał w cholerę dużo uciechy. Jego przyjaciółka prawdopodobnie tego nie zauważyła, bo ma zbyt niewinny umysł, ale on widział wszystko doskonale. Ta ciemna aura wokół Naruto i Toneriego była niemal namacalna. Ta dwójka się nienawidzi jak diabli.
- Porozmawiałbym dłużej, ale mamy plany. Proszę wybaczyć – Naruto chciał jak najszybciej odejść, odseparować dziewczynę od nauczyciela.
- Oczywiście, rozumiem. Do zobaczenia Hinato – Toneri pożegnał się z przesadnym żalem.
- Do widzenia, sensei – dziewczyna ledwo zdążyła to powiedzieć, gdy jej narzeczony wręcz ją wyprowadził na ulicę – Naruto, co…
- Co? Co, co? – przerwał jej szybko wiedząc, że chciała zapytać o jego dziwne zachowanie – Nic. Nic się nie dzieje.
Sam nie wiedział co się właściwie dzieje. Nigdy nie należał do zaborczych i zazdrosnych facetów. A teraz nagle się to pojawiło. Czemu? Dlatego, że pierwszą rzeczą jaką dostrzegł u tego faceta były te obrzydliwe gały wlepione w jego dziewczynę? Bo niewątpliwie wlepiał gały. Znów się zirytował. Jak go kręcą studentki, to nie powinien robić w tym zawodzie.
Nie zwrócił uwagi, że przez swoje ponure myśli, jeszcze mocniej przycisnął Hinate do siebie. Biedna, była kompletnie skołowana.
W oddali, przy krawędzi jezdni stali Sakura, Gaara i Shikamaru i o czymś dyskutowali. Widząc zbliżające się sylwetki kątem oka, odwrócili się i…zdębieli.
Czerwoniutka Hinata przyciśnięta do ciała Naruto, niczym przywiązana łańcuchem to jeszcze było pół biedy. To miny chłopaków ich zszokowały. Uzumaki był naburmuszony i zirytowany. Natomiast Sasuke był strasznie czymś rozbawiony.
- Co to? Zamienili się minami, czy co? – odezwał się Shikamaru w imieniu grupy.
Nadęty Naruto i uśmiechnięty Sasuke… Coś tu było na opak.
- Hej – powiedziała Sakura, zbyt długo przeciągając samogłoskę – Naruto, wiesz, że Hinata zaraz nie będzie miała czym oddychać?
- Co? Ach tak – odburknął i zwolnił uścisk. Dziewczyna była wolna. Teraz mógł to zrobić. „Kutasina” była daleko. Mając wolne ręce, zagwizdną najgłośniej jak tylko potrafił. To był znak, na który po najwyżej 10 sekundach przy jego boku pojawiał się Kurama i tak było i w tym przypadku.
- Psst! Co się dzieje? – Haruno pomyślała, że może od swojego chłopaka się czegoś dowie.
- Później ci powiem – odparł, tłumiąc kolejną falę rozbawienia – Lepiej już chodźmy bo się spóźnimy.
- Racja – przyznał Uzumaki i wziął Hyugę za rękę, byleby mieć z nią jakiś kontakt fizyczny – Na razie Gaara.
Subaku przez dobrą chwilę stał i przyglądał się odchodzącym przyjaciołom. Po raz setny myślał o tym. O tym miejscu gdzie teraz idą. Naruto, Hinata, Sasuke i Sakura idą oficjalnie na trening taijutsu, a Shikamaru razem z nimi, ponieważ tam pracuje.
W pracę Nary to Gaara mógł jeszcze uwierzyć, ale w trening już nie. Dlaczego?
Ponieważ niecałe 7 miesięcy temu, przechodził obok tej sali treningowej i przeczytał na tablicy ogłoszeń informację o trzech grupach wiekowych, które mogą uczestniczyć w zajęciach.
Jego przyjaciele przekroczyli najstarszy dopuszczalny wiek dobry rok temu. A mimo to dalej tam chodzą, a przecież można powiedzieć, że już są na to za starzy. Dosłownie.
Gaara nie powiedział o tym nikomu, ani też nie spytał o to wprost. Czuł przez skórę, że i tak nie dostałby szczerej odpowiedzi. Zbyliby go, każdy z tej piątki.
Dawno temu w jego umyśle kilka faktów się połączyło, z całej grupy jedynie jemu udało się to zrobić. Wiedział, że mają ze sobą związek, tylko nie wiedział jaki. 2 lata temu…zachowanie Sasuke…zniknięcie Naruto…jego blizna na ramieniu, skąd się wzięła?...treningi…zmiana zachowania.
- Co się tu dzieję? – ostatni raz zerknął w ich stronę po czym skierował swoje kroki do domu.

***

Gaara dobrze dedukował. Nasza czwórka już od dawno nie uczęszczała na zajęcia taijutsu. Teraz trenowała coś o wiele trudniejszego.
Kiedy nasi bohaterowie doszli do siebie, po wyczerpujących przeżyciach w lesie grozy, Kakashi postanowił im coś zaprezentować. Budynek w którym ćwiczyli miał 3 poziomy. Na parterze znajdowały się 4 sale treningowe, a na piętrze znajdował się duża sala, która z reguły służyła do oficjalnych sparingów na zawodach.
Jednakże była tam także piwnica, do której tylko Hatake miał klucze. Okazało się, że urządził sobie tam (dzięki szczodrobliwości pani Tsunade za jego osiągnięcia) całkiem przytulne zacisze. Pojedyncze akcesoria do ćwiczenia taijutsu oraz mini strzelnica. To raj dla trenującego, tajnego agenta, takiego jak Kakashi. Tyle, że on postanowił podzielić się swoim tajnym miejscem z młodzieżą.
Początkowo przy ćwiczeniach pomagał Jiraiya. Naruto zaczynał naukę strzelania od zera, więc potrzebował, jakby to ująć, więcej uwagi niż Sasuke, który miał już w tym wprawę.
Jak jego ojciec chrzestny obiecał, zajął się treningiem wychowanka. Okazało się, że zna się na broni równie dobrze jak Kakashi, a może i lepiej. Dzięki niemu Uzumaki szybko dogonił przyjaciela i znów stał z nim na równi.
Od 3 miesięcy ich trening nadzorował sam Hatake (Jiraiya uznał, że nie może nic więcej chłopaków nauczyć). Nadzorował, gdyż zarówno Naruto jak i Sasuke dojrzali na tyle, by wiedzieć co powinni w swoich umiejętnościach podszlifować, a co potrafią już zrobić idealnie, więc sami się sobą zajmowali. Uzumaki na przykład miał problemy z strzeleniem z lewej ręki. Uchiha za to, od jakiegoś czasu fascynował się mieczami. W Japonii wciąż się ich używało. Lecz na razie nie mógł o sobie mówić, jako o zawodowcu w tej dziedzinie.
Dziewczęta natomiast zostały poinformowane, że jak nie chcą, to nie muszę przychodzić na te specjalne treningi. Ale one były w 100% zdecydowane, że nie pozwolą swoim drugim połówkom wkroczyć w ten mroczny świat zupełnie sami. Chciały stać przy ich boku.
Dziś blondyn wszedł do piwniczki, z większym zapałem niż zwykle. Hmm, ciekawe czemu?
Wszyscy rozeszli się na swoje stanowiska. Kurama znalazł sobie ciepły kącik i zwinął się w kłębek. Shikamaru i Kakashi zasiedli przed komputerem i zaczęli „pracować” choć tylko licho wie co oni tam robili. Hinata i Sakura zajęły się ćwiczenia fizycznymi, a Naruto i Sasuke ładowali swoją broń (jedną z dwóch egzemplarzy, które tu trzymali).
- Co powiesz na pojedynek? – zaproponował Sasuke, wiedząc, że przyjaciel się do tego pali.
- Jestem za – odpowiedział z ogniem w oczach – Ale wiedz, że skopię ci tyłek.
Uchiha tylko prychnął po czym dodał.
- Nigdy nie sądziłem, że jesteś typem zazdrośnika – Naruto wyprostował się jak struna.
- Wcale nie jestem zazdrosny! – krzyknął z oburzeniem.
- Jesteś i to jak cholera. Nikogo nie oszukasz.
- Nie jestem zazdrosny – powiedział jeszcze raz z pełną mocą, lecz doskonale wiedział, że kłamie w żywe oczy, po czym założył słuchawki i wycelował załadowaną bronią w tarczę przed sobą – Po prostu nie podobało mi się to jego spojrzenie.
Wraz z pierwszym strzałem Hinata odwróciła się i przez moment przyglądała się blondynowi z niepokojem.
- Hinata, halo! – Sakura sprowadziła ją na ziemię – Chcesz walczyć czy nie?
- Tak, chce – skupiła całą uwagę na sparingu jaki miała zaraz stoczyć.

***

2 godziny później Naruto wolnym krokiem zmierzał w stronę domu. Trzymał Hinate za rękę, a Kurama dreptał przy jego nodze. Wciąż miał kwaśny humor i nie ukrywał tego.
Hyuga była przygaszona. Kilka razy otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale słowa nie wychodziły na zewnątrz. Aż w końcu odważyła się odezwać.
- Jesteś na mnie zły?
Choć zadane pytanie było powiedziane bardzo cicho, Uzumaki je usłyszał i bardzo się nim zdziwił. Spojrzał na nią.
- Zły na ciebie? W życiu. Czemu pytasz?
- Bo od kilku godzin masz taki podły nastrój. Myślałam, że może coś zrobiłam lub… jeśli tak to przepraszam - nie dokończyła zdania. Zamilkła i spuściła wzrok.
- Nie, to nie tak – Naruto od razu ogarnęły wyrzuty sumienia. Przez jego wymysły, zrobił dziewczynie przykrość – Tu nie chodzi o ciebie. Po prostu – zdobył się na szczerość – Myślałem o twoim profesorze.
Co za debilizm. Widział tego gościa tylko jeden jedyny raz. I od razu go znienawidził, bo ten robił do Hinaty maślane oczka (to mu się na pewno nie przewidziało). Ale potem aż nazbyt dosadnie pokazał mu, że dziewczyna ma kogoś. Zresztą jest nauczycielem, nie wolno mu się spotykać ze studentką. Teraz na pewno sobie odpuści. Prawda? Niby tak, ale niepewność jest. Kurde, chyba za bardzo wyolbrzymia całą sprawę.
- O Tonerim - sensei? – odezwała się niepewnie.
„Hoho już mówią sobie po imieniu. Naruto, weź się ogarnij człowieku!”
- Tak, nie lubię go – sam nie wiedział co go tak w tym człowieku denerwuje. Ale w głębi duszy znał odpowiedź. W tamtej chwili stanął jak wryty i ogarną go straszny gniew, przez wzrok mężczyzny skierowany na jego narzeczoną. Jego oczy były paskudne nawet z daleka. Były jak rdza na rurze ściekowej. A Hinata musiała się w nich odbijać i to mu się nie podobało.
Hinata była mocno zaskoczona. Już druga osoba czuła niechęć do jej wykładowcy. Użyła nawet tych samych słów. Teraz nie mogło chyba chodzić o zwykłe uprzedzenia. Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć.
- Nie martw się – przejechał kciukiem po wnętrzu jej dłoni – To nic takiego. Przejdzie mi. O patrz już mi przeszło – rzekł i uśmiechnął się jak najbardziej szczerze, odsłaniając przy okazji wszystkie zęby.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i przytuliła się do jego boku.
Naruto postanowił wziąć się w garść. Jego głupie myśli odbiły się na niej, a nie powinny. Przecież jak na razie nie ma się czym przejmować. Wszystko jest dobrze, dopóki ona jest obok…dopóki Hinata stoi przy jego boku…WSZYSTKO będzie w porządku.

***

Sasuke wybudził się gwałtownie ze snu. Zerwał się do pozycji siedzącej i zaczął nasłuchiwać. Coś go obudziło, tylko co?
Wtedy to usłyszał. Coś na parterze. Albo nie coś tylko ktoś? Ktoś na dole majstrował przy drzwiach.
Uchiha szybko zerwał się z łóżka i wyjął spod niego swój drugi pistolet. Zerknął jeszcze na chwilę w stronę posłania, gdzie leżała Sakura, pogrążona w głębokim śnie. Nie obudziła się, ale to dobrze. Nie może pozwolić, aby ktoś tu się dostał. Musi chronić Sakure.
Wyszedł z sypialni i ostrożnie zaczął schodzić po schodach. Broń trzymał w pełnej gotowości. Na parterze nikogo nie dostrzegł. Poszedł w stronę korytarza.
Dawno przeszedł mu zwyczaj spoglądania w stronę dawnej sypialni rodziców, lecz za to pojawił się nowy. Zerkał w stronę kuchni, miejsca, gdzie po raz ostatni widział swojego starszego brata. Teraz także tam spojrzał.
Nienawidź mnie. Nienawidź rodziców. Zdobądź siłę, a kiedy będziesz już mi równy, sam po ciebie przyjdę.
- Czyżbyś wpadł z wizytą nii-san? – odezwał się cicho, ale nic mu nie odpowiedziało.
W przedpokoju rzuciła mu się w oczy koperta leżąca na podłodze. Tajemniczy dźwięk wyjaśnił się. Nikt nie próbował się włamać, po prostu ktoś wrzucał kopertę przez szparę, tyle że…listonosz nie wpada z wizytą o drugiej w nocy.
Sasuke wypadł na zewnątrz, ale nikogo nie dostrzegł. Jedynie gdzieś w dali znikały właśnie tylne światła jakiegoś auta, ale było za ciemno, by cokolwiek więcej dostrzec.
Uchiha cofnął się do środka i skupił swą uwagę na kopercie. Zbadał ją palcami, po czym ostrożnie ją otworzył. W środku była tylko kartka papieru, nic więcej. Sasuke wstał i zaczął szukać włącznika światło. Gdy w korytarzu zrobiło jasno, mógł się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć.
Koperta była czysta, nie była adresu odbiorcy, ani nadawcy. Jej zawartość natomiast, czyli wspomniana kartka miała na sobie przyklejone pojedyncze literki, wycięte najpewniej z różnych gazet. Układały się w zdanie, które zmroziło Sasuke krew w żyłach.
- Kurwa mać, zaczęło się.
Po raz drugi odczytał treść kartki.

Pilnuj swojego znajomego. Jest w wielkim niebezpieczeństwie. Wy też niedługo się w nim znajdziecie. Bądźcie ostrożni.

Kto mu przyniósł tą kopertę? Skąd ma tą całą informację? I na Boga, dlaczego przekazała je akurat JEMU?



***

(Od autorki) Jakoś się udało to napisać. W ratach, ale jakoś. Najwidoczniej Clarissa się jeszcze nie spaliła. Dobrze być w siodle
https://www.youtube.com/watch?v=0O2ZaQbPUto