:)

:)

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 32 Special

(Od autorki) Ten rozdzialik wiele nie wnosi :/ jest napisany bardziej dla rozluźnienia. I żeby była parzysta liczba rozdziałów XD Zbiór kilku "wizji" czy tam wyobrażeń, które miałam, gdy pisałam, ale nie miałam jak ich wpisać. No to teraz są. Tak na wpół o początkach przyjaźni i wpół o początkach NH. Nie wiem może się komuś spodoba.

***



- Ale proszę pani, jemu może coś być, on mi pomógł…
- Nic mu nie będzie panienko. Nie przejmuj się kimś takim. I najlepiej trzymaj się jak najdalej od tego osobnika. Nie jest warty uwagi panienki.
- Tylko dlatego, że nie ma rodziców to od razu…
- Tak, to na pewno dziecko jakiś narkomanów albo gorzej. Proszę panienki, skończmy ten temat. Proszę się trzymać z równymi sobie.
„Czy ta kobieta myśli, że jestem głuchy?”
Naruto spróbował się podnieść, ale tylko jęknął z bólu i znów się położył plackiem na ziemię. Tamci trzej obili go całkiem mocno, ale co z tego? Następnym razem da im nauczkę. Najważniejsze, że tej dziewczynce nic nie jest. Szkoda, że nie pamięta jak ona wygląda. Ledwo co dostrzegł jej postać. Zauważył po prostu, że kogoś gnębią i chciał pomóc, ale sam nie najlepiej na tym skończył.
„Chyba się zdrzemnę”
Przyłożył policzek do trawy i już zaczynał zasypiać, gdy usłyszał nad sobą czyjś głos.
- Ej, żyjesz? – czyjś but trącił go w żebro.
Blondyn otworzył oczy i zobaczył czarno-włosego chłopaka. Stał nad nim, pochylając się, ale jego wyraz twarzy nie był zmartwiony.
- Żyję, możesz mnie nie kopać!
- Mogę, ale tak jest zabawniej – powiedział chłopak i znów go kopnął.
- Chcesz dostać?! – wrzasnął Naruto, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zachwiał się, ponieważ zakręciło mu się w głowie.
- Widzę, że ty już swoje dostałeś – nieznajomy pochylił się jeszcze bardziej i przerzucił sobie jego rękę przez swoje ramię.
- Co ty robisz?!
- Pomagam ci wstać głąbie, a na co to wygląda?
- Wcale nie potrzebuje… - chłopak podciągnął go do pozycji stojącej i Uzumaki zrozumiał, że jednak potrzebował pomocy.
- Gdzieś tu są twoi rodzice? – spytał chłopak, na co blondyn spuścił wzrok.
- Nie – odparł.
- Trudno. W takim razie pokaż mi gdzie mieszkasz.
Chłopcy przez pół drogi do domu Naruto, darli się na siebie. Głównie chodziło o to, że Uzumaki może iść sam, a ten drugi niepotrzebnie się fatyguje. Choć prawda była zgoła inna. Poza tym wyszło na jaw jak nieznajomy się nazywa.
- Sasuke? Dziwne imię.
- Naruto też, a się nie czepiam – burknął Uchiha – Dobra, może powiesz kto cię tak urządził?
- A co cię to obchodzi?
- W sumie nic. Ale ciekawi mnie za co taki dzieciak tak mocno oberwał.
- Dzieciak? – obruszył się Naruto – Chyba jesteśmy w tym samym wieku. Ile masz lat?
- Niedawno skończyłem 7 – odpowiedział Sasuke – A ty?
- Niedługo skończę 7.
- W ogóle nie widać.
Naruto miał coraz większą ochotę skopać tyłek temu zarozumialcowi.
- Po co ja się pytam? Pewnie zwyczajnie zwiałeś przed jakimś starszakiem w krzaki – Uchiha miał już swoją własną teorię.
- Wcale nie! Dręczyli jakąś dziewczynkę, więc chciałem jej pomóc.
- Taa jasne – Sasuke uśmiechnął się drwiąco – Strachliwy kocie.
To już nie była chęć skopania tyłka tylko żądza mordu.
W końcu doszli pod dom Uzumakiego i ten beznadziejny spacer mógł się w końcu skończyć. Blondyn powoli powlókł się do drzwi.
- Nie podziękujesz mi za pomocą? – spytał Uchiha.
- Nie, sam bym dał radę tu dojść! – Naruto wszedł schodkami na werandę i obejrzał się za siebie. Sasuke wciąż tam był i także oglądał się za siebie. Spojrzeli zaskoczeni na siebie, po czym blondyn wystawił język i zniknął za drzwiami swojego domu.
Ero-wujka oczywiście nie było w domu. Sam opatrzy sobie te zadrapania. Już w domu dziecka sam musiał to robić.

***

- No nie, tylko nie z nim – westchnął chłopak idąc do swojej ławki.
Nie dość, że to był jego pierwszy dzień w szkole, spóźnił się, to do tego jeszcze musiał trafić do tej samej klasy z tym Sasuke. Z tylu szkół i tylu klas ten gość musiał trafić do tej. Dlaczego?!  Jak pech to pech.
Naruto usiadł w ławce. Chłopcy obrzucili się wrogim spojrzeniem i odwrócili się w przeciwne strony by na siebie nie patrzeć.
Blondyn zauważył wówczas dziewczynkę, siedzącą kilka ławek przed nim. Chyba na niego patrzyła, lecz gdy spojrzał się w jej stronę, od razu się odwróciła. Dziwne, widział ją już gdzieś? Wygląda znajomo.

***

Nowe miejsce i nowa sytuacja potrafią przytłoczyć dorosłego człowieka, ale nie małe dzieciaki. Przynajmniej większość z nich. Pierwszoklasiści szybko znaleźli sobie kolegów i razem szaleli po korytarzach nowej szkoły.
Naruto jednak stał nieco z boku. Tak jak się spodziewał nauczycielka patrzyła na niego z litością, a inne dzieci jak na coś w rodzaju ufoludka. Mógł się założyć, że prawie wszystkie dzieciaki otrzymały zakaz zbliżania się do niego.
Obserwując jak inni bawią się w berka na korytarzu, jego wzrok przykuła ta dziewczynka. Stała sama, opierając się o parapet. Chłopak pomyślał, że skorzysta z okazji i podszedł do niej.
- Cześć!
Dziewczynka podskoczyła zaskoczona. Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała.
- Jak się nazywasz? – spytał Uzumaki.
- Ja? … – dziewczynka miała bardzo cichy głos i przez ten krzyk wkoło ledwo mógł ją usłyszeć.
- Możesz powtórzyć? Nie słyszałem.
- Hi…Hi…Hi…
- No powiedz! - Blondyn stał z założonymi rękami i czekał. A dziewczyna próbowała dalej.
- Hin…Hin…
- Może spytam wychowawczyni, tak będzie szybciej – mimo to poczuł ulgę, że choć jedna osoba od niego nie ucieka.

***

Naruto siedział w swoim pokoju, na podłodze. Trzymał w dłoni plastikowego żołnierzyka i poddawał mu głos.
- Jestem Sasuke, jestem taki suuuuper baran! A co to?! Czołg!!!
Przejechał po żołnierzyku plastikowym czołgiem.
- Ha i nie żyjesz! – krzyknął z triumfem, a potem spojrzał na zegar na ścianie. Moment, Ero-wujek miał wrócić, gdy mała wskazówka będzie na 8, a jest już na 9.
Właśnie wtedy usłyszał jak ktoś na dole otwiera drzwi. Zerwał się z podłogi i pobiegł schodami na dół.
- Ero-wujek! Gdzie byłeś?
- Nie biegaj po schodach. A tak w ogóle to miałeś mnie tak nie nazywać. Wiesz jak to brzmi?
Chłopak zerknął w stronę reklamówki, którą trzymał Jiraiya i mina mu zrzedła.
- Znów byłeś w wypożyczalni filmów dla dorosłych, tak?
- Tak się składa, że nie – mężczyzna wyjął z reklamówki pudełko z filmem animowanym – Mówiłeś, że chciałbyś to obejrzeć. 
Niebieskie oczy dziecka zaświeciły szczerą radością.
- Dzięki, dzięki, dzięki – Naruto podbiegł i wyrwał Ero-wujkowi film z ręki – Możemy obejrzeć teraz? – spytał podekscytowany.
- No nie wiem. Jest późno, powinieneś iść spać. Jutro jest szkoła – Jiraiya podrapał się po brodzie. Chyba jednak nie potrafił mu odmówić  – Oj tam. Od jutra będę się zachowywał jak wzorowy rodzic. Teraz walić to. Ty włączaj film, a ja zrobię popcorn.
- Tak jest – chłopiec zasalutował i pognał wprost do salonu, gdzie znajdował się telewizor.
Ero-wujek natomiast cichaczem wyjął z reklamówki jeszcze jedno pudełko. No ten film już się nie nadawał dla siedmiolatków.
- Teraz sobie obejrzymy baję dla dziecka – Jiraiya spojrzał na tytuł filmu i się uśmiechnął – A potem wujek obejrzy coś dla siebie – zachichotał.
- Ej Ero-wujek! – krzyk Naruto sprawił, że mężczyzna omal nie wypuścił pudełka z dłoni – Idziesz czy nie?!
- Już idę no!
Tylko najpierw trzeba schować ten drugi nabytek.

***

Jak na złość, ta podstawówka musiała mieć swoją irytującą tradycję. Co roku, w listopadzie, w tej szkole odbywała się jesień teatralna. Każda klasa musiała wystawić przedstawienie, a więc klasa I c także. Główną role otrzymał oczywiście ulubieniec wszystkich – Uchiha Sasuke. A Naruto zagrał…drzewo.
- To nie fair! – mały Uzumaki wszedł za kurtynę i ze złością rzucił na podłogę coś co było w mniemaniu wychowawczyni koroną drzewa, a dla Naruto głupim kapeluszem z poprzyklejanymi papierkami w kształcie liści.
- Naruto-kun – zaniepokoiła się Hinata. Grała w przedstawieniu służkę królowej, też nie miała głównej roli.
- Nawet nie gram człowieka! Mam ochotę utłuc tego…
- Ciii – dziewczynka próbowała go uciszyć, ponieważ za kurtyną przedstawienie trwało w najlepsze i wszyscy mogli ich usłyszeć.
- Dobra, dobra, już jestem cicho, ale… to nie fair i już.
- Nie martw się Naruto-kun. Ja…jestem pewna, że za rok zagrasz główną rolę. Czyli ksi…księcia – zaczerwieniła się i odwróciła wzrok.
Chłopakowi udało się zawrzeć bliższą znajomość z małą Hinatą, ale i tak nie rozumiał jej niektórych zachowań. Może dlatego, że była dziewczyną? W każdym razie zwykle fajnie się z nią rozmawiało. Hinata jako jedyna w klasie była od niego niższa, co podniosło sympatie dzieciaka do niej.
- A wiesz…masz rację – dziewczynka uśmiechnęła się, widząc, że go pocieszyła – W przyszłym roku zagram księcia i pokaże im wszystkim!
- Tak! – Hinata, aż klasnęła w dłonie
- Ale pod warunkiem – zastrzegł Naruto – Ty zagrasz księżniczkę. Ach, muszę iść, wracamy do lasu – nałożył na głowę tą czapkę z liści i wyszedł na scenę.
- Księ…Księżniczka? – Hinata jeszcze przez chwilkę stała jak słup. Jej wyobraźnia poszybowała własną drogą i zapomniała o otaczającym ją świecie. Co niestety skutkowało tym, że zapomniała swojej kwestii.

***

- Nikt po ciebie nie przyjdzie? – spytała już któryś raz z kolei Hinata. Jej mama wołała ją z oddali.
- Nie – odrzekł smutno Naruto – Mój wujek nie ma czasu, aby mnie odbierać codziennie. Ma pracę, wiesz…
Dziewczynka pożegnała się z nim i poszła ze swoją mamą do domu, a Naruto nie mając nic do roboty, poszedł na plac zabaw. Już to było lepsze miejsce niż świetlica. Tam była taka nuuuda!!!
Zanim wyszedł na zewnątrz, zerknął na zdjęcia wywieszone w gablocie. Zawsze się zastanawiał kogo ono przedstawia. Jakiś pan wręcza duży czek dyrektorowi szkoły. Było jasne, że ta łysa pała to dyrektor, ale kim był tamten pan? Uzumaki jeszcze nie najlepiej umiał czytać. Rozpracował tylko Mina…coś tam Na…ka…coś tam. Przechylił głowę na bok. Nie, nadal nie wie co to za gość. Ale przykuwał wzrok. Wyszedł na podwórko.
Nuda na huśtawce już była mniejsza. I łatwiejsza do zniesienia. Ale i tak musiał patrzeć na rodziców i ich dzieci razem wychodzących ze szkoły.
Ero-wujek do późna pracował w ratuszu i miał dla niego czas tylko wieczorami i w weekendy. Przez resztę dnia musiał sobie sam radzić. Co nie szło najlepiej skoro miał tylko jedną koleżankę oraz jednego wroga z którym wciąż wszczynał bójki. Tyle, że zawsze przegrywał. Eeee tam kiedyś w końcu wygra. A wtedy zaczną się do niego odzywać i zyska szacunek.
Po jakimś czasie zszedł z huśtawki i wolnym krokiem poszedł do domu. Ale tylko dlatego, że zrobił się głodny.

***

Trwał wf na sali gimnastycznej. Dzieciaki otrzymały propozycje zagrania w piłkę nożną i od razu się na to zgodziły. Tylko dziewczynki były nie w sosie.
Sasuke był przy piłce i zmierzał do bramki. Naruto biegł tuż za nim.
„Tym razem nie dam ci zebrać laurów Sasuke!”
Blondyn przyśpieszył i jednym, mocnym szturchnięciem zepchnął Uchihę na bok. Ktoś tam do niego krzyczał, że tak nie wolno, ale nie przejmował się tym. Teraz nadchodziła jego chwila. W bramce stał ten grubas Choji. Może i był duży, lecz wolno się porusza. To jego słaby punkt.
Uzumaki zamachnął się i strzelił spektakularnego gola. Chłopiec zaczął skakać i krzyczeć z radości.
- A nie mówiłem! A nie mówiłem! Jestem lepszy! Udało mi się, udało, a on nawet eee… - przerwał zbity z tropu tym co widzi.
Dziewczynki stłoczyły się wokół Sasuke, pytając w kółko czy nic mu nie jest? Czy się nigdzie nie zranił? Na Naruto w ogóle nie zwracały uwagi.
- Ej co to ma być?! – wydarł się Uzumaki – On nawet nie upadł! Co się nim przejmujecie?!
- To było niesprawiedliwe Naruto – powiedziała Sakura – Mogłeś mu coś zrobić.
- No właśnie, właśnie – przytaknęła Ino – Po co w ogóle zrobiłeś?  Wszystkim zepsułeś grę!
- Że niby ja? – blondyn nie wierzył w to, co widział – To znaczy, że nikt nie zwrócił uwagi na…
- Ja…Ja widziałam Naruto-kun – Hinata stanęła tuż obok niego. Bawiła się swoim palcami i unikała jego wzroku – To było…wspaniałe…naprawdę.
Uzumaki uśmiechnął się z triumfem.
- Ha wiedziałem! – niewiele się zastanawiając przytulił dziewczynę, niemal wieszając się na niej – Wiedziałem, Hinata mi kibicowała. Haha mnie, a nie tobie, Uchiha. Prawda Hinata?! Eee Hinata…? – dziewczynka wyślizgnęła mu się z rąk i upadła na ziemię – Oj Hinata!
- Coś ty jej zrobił?! – krzyknęła Sakura oskarżycielsko.
- Ja nic nie zrobiłem!
Nauczycielka podbiegła do dziewczynki. Hinata coś tam mruczała pod nosem i była cała czerwona.
- Ach na szczęście nic poważnego. Zemdlała – wychowawczyni podniosła Hyuge i wzięła ją na ręce - Zaprowadzę ją do pielęgniarki, a wy bądźcie grzeczni.
- Zemdlała? – Naruto podrapał się po głowie – Może nie zjadła śniadania?
Stojący za nim Sasuke złapał się za głowę i pomyślał:
„Co za kretyn”

***

- Znowu idziesz na plac zabaw?
- Tak i co z tego? – Naruto obruszył się na pytanie Sasuke.
- Nic. Możemy wracać razem. Mieszkam niedaleko ciebie.
- Rodzice nie przyjdą po swojego księciunia?
- Nie. Umarli – powiedział jak gdyby nigdy nic. Uzumaki był trochę wstrząśnięty. Nie miał o tym pojęcia – A twoi?
- Nie wiem. Jestem ado…
- Adoptowany, tak wiem. Słyszałem. To co idziesz?
Blondyn już chciał powiedzieć, że nie, ale wiadomość, że Uchiha nie ma rodziców tak samo jak on, sprawiła, że zaczął myśleć o chłopaku odrobinę cieplej. Tak się dzieję, gdy znajdziesz kogoś, kto jest w podobnej sytuacji, co ty.
W drodze do domów znowu wdali się kłótnie.
- Mogę ci przylać tu i teraz!
- Ciągle tak gadasz i ciągle przegrywasz!
- Dlatego, że … - Naruto przerwał i spojrzał na budynek po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnął się chytrze. Właśnie o tym mówił Ero-wujek kilka dni temu. Nie był pewien czy chce się zapisać, ale teraz był pewien, że tak.
- To może sprawdzimy kto jest lepszy? – spytał Uzumaki, któremu nie wiadomo czemu, bardzo polepszył się humor.
- A niby jak? – zapytał Sasuke i spojrzał w miejsce, które wskazał mu blondyn – Taijutsu?
- Ano. Ero-wujek mi opowiadał. Można się nauczyć walczyć i mają grupę dla najmłodszych!
- Nie chce mi się. To głupie.
- Aha, wiedziałem, że się przestraszysz!
 - Że niby co?! – teraz to mały Sasuke się zdenerwował.
- Boisz się…strachliwy kocie!
- Jeszcze czego! Mogę się zapisać choćby zaraz.
No i chłopcy omal się nie pobili biegnąc do drzwi i walcząc o to, który pierwszy się zapisze na zajęcia. I tylko po to, aby odkryć, że jest zamknięte. Jutro się zapiszą.

Po kilku minutach doszli do domu Naruto. Blondyn patrzył przez chwile na odchodzącego Sasuke . Wyciągnął rękę i zawahał się. A co mu tam!
- Ej Sasuke! – zawołał za nim – Wiesz…Ero-wujek kupił mi konsolę. Może chciałbyś wejść i zagrać, co?
Uchiha zdziwił się zaproszeniem. Także się zawahał, lecz pomyślał, że jedna wizyta nie zaszkodzi i się zgodził.
- Właściwie, czemu mówisz na swojego opiekuna Ero-wujek? – spytał chłopak, gdy byli na schodach werandy.
- A to! – Naruto zaśmiał się z kilku swoich wspomnień – Bo on jest takim kretynem! Wiesz, że kiedyś… - weszli do środka i po raz pierwszy spędzili razem czas bez żadnych kłótni. Najwidoczniej podobna tragedia w rodzinie zbliża do siebie nawet dzieci.

***

- No nie wiem Hinata – Kiba był niezdecydowany.
- Proszę Kiba-kun, Shino-kun – prosiła ich dziewczynka – Rozumiem, że rodzice wam zakazali i że się boicie, ale…
- Ja się boję? – obruszył się mały Inuzuka – Ja się nie boję mojej mamy! Shino idziemy! – zakomenderował chłopiec i razem kolegą podeszli do stojących z boku Naruto i Sasuke.
- Ekhm Naruto… – chrząknął Kiba – Może ty i Sasuke zagracie z nami w piłkę na następnym wfie?
- Ja? – blondyn był zaskoczony, ze ktoś z własnej woli do niego zagadał – Pewnie! – uśmiechnął się, szczęśliwy, że prawdopodobnie znalazł sobie nowych kolegów.
- Teraz razem z Saiem i Shikamaru będziemy grać w berka. Tylko tak, by woźna nas nie nakryła. Dołączycie się?
Naruto i Sasuke spojrzeli na siebie i przytaknęli głowami.
Hinata stała kawałek dalej i przyglądała się całej scenie. Była szczęśliwa, że koledzy spełnili jej prośbę i zaprosili Naruto-kun do zabawy. Teraz może zobaczą, jaki Uzumaki naprawdę jest i zaczną się z nim kolegować, pomimo zakazu rodziców. Znajdzie przyjaciół i już nie będzie taki smutny.
Co prawda ona nie będzie już jego jedyną przyjaciółką, ale jeśli dzięki temu będzie się częściej uśmiechać….
- Cześć Hinata – znikąd pojawił się Naruto i pociągnął ją za rękę – Chodź, gramy w berka.
- Ale…twoi nowi koledzy…
- Nowi to nowi, ale o starych się zapomina. No chodź!
Dziewczynka pozwoliła się poprowadzić do reszty grupy i pomyślała, że teraz wszystko może się zmienić jedynie na lepsze.
Byle by tylko Naruto już nigdy więcej nie był sam.

***

Teraźniejszość

Dźwięk sygnalizujący nadejście SMSa  wybudził go z drzemki. Naruto z pomrukiem niezadowolenia, podniósł się i wziął telefon z szafki nocnej.
Mógł go wyłączyć, ale ostatnie doświadczenia nauczyły go, że trzymanie przy sobie komórki może człowiekowi uratować życie. Dowodami na tą bolesną lekcję były te okropne szwy na ramieniu.
Wiadomość była od Ero-wujka, a brzmiała następująco:
Jutro po zajęciach od razu bierzemy się do roboty. Ja i Kakashi czekamy na was w ośrodku treningowym taijutsu. Nie spóźnij się!
- No chyba sobie żarty robi – westchnął ciężko i z powrotem położył się na łóżku – To ofiara porwania nie ma prawa do jakiegoś urlopu, czy coś? I jeszcze zajęcia…A w życiu, nie chce mi się.
- Czego ci się nie chce? – spytała zaspanym głosem Hinata, leżąca obok.
- A nic, nieważne – odwrócił się na bok i podparł głowę na łokciu. Rozbudził się momentalnie. Hinata leżała na brzuchu i mógł oglądać jej nagie plecy. A do tego pierścionek na jej palcu tak ładnie błyszczał w świetle lampki – A może…
Nie dokończył, gdyż coś zaczęło drapać w drzwi. To Kurama chciał się dostać do sypialni, ale tym razem Uzumaki zadbał o to, aby drzwi były zamknięte.
Przyszli do domu dziewczyny od razu po ich rozmowie na wzgórzu. Łatwo się było domyślić co robili, patrząc na te porozrzucane ciuchy na podłodze. Oj tam, później się posprząta.
- A może by tak… - zaczął znów Naruto, ignorując dźwięki zza drzwi i głaszcząc dziewczynę po plecach – Druga runda?
Hinata zaśmiała się cicho i odpowiedziała:
- Czemu nie – jeszcze zanim skończyła mówić, chłopak zakrył ich kołdrą.
Tak, czasy dzieciństwa można wspominać z nostalgią. Takie beztroskie dni już nigdy nie wrócą. Jednakże dorosłość też ma swoje plusy.



***

(Od autorki) No to seria 1 doszła do końca. Nareszcie :P
No to teraz zła wiadomość. Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu na 2 tygodnie do Turcji. Więc nie będę miała jak pisać. Dostałam oficjalny zakaz zabierania kompa. Jeez moja mama wyglądała jak wściekła osa, gdy ją o to spytałam. "To nasze wakacje!" "Oderwałabyś się od tego komputera" Itd Itd. Toteż będzie przerwa. Z jednej strony dobrze, że będzie mały odstęp czasu między 1 serią, a 2, ale z drugiej strony źle bo nie skończę przed wyjazdem Została minuta II. Trudno mam nadzieję, że zaczekacie. Obiecuje, że jak wrócę od razu się biorę za pisanie. Spokojnie nie zawieszam bloga na wakacje. Zacznę 2 serię, gdy tylko wrócę ;)
No to do widzenia!
Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną przez ten czas i znaleźli chwilkę, aby przedstawić swoją opinią i dawali mi kopa do pisania. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i że druga seria będzie się wam podobać tak samo jak pierwsza. Albo i bardziej :)
Widzimy się jak wrócę ;)

wtorek, 16 czerwca 2015

Została minuta część I



Została minuta.
Jeszcze tylko 58 sekund i zadzwoni dzwonek.
Hinata siedziała, jak zwykle pod ścianą w korytarzu. Koło kosza na śmieci, tak by nikomu nie przeszkadzać. Spędzała tak każdą przerwę. Zawsze w tym samym miejscu i w tej samej pozycji, czyli skulona z kolanami pod brodą. Czasami przynosiła książkę, wtedy nie miała problemów z tym, gdzie podziać wzrok.
Gdy od usłyszenia dzwonka mijało równo 20 sekund, podnosiła się i czekała, aż przyjdzie nauczyciel i wpuści wszystkich do klasy. Wchodziła na końcu, niezauważona niczym duch. Tak samo dziś, weszła i zajęła swoje zwykłe miejsce pod oknem w ostatniej ławce. Siedziała sama, jak zresztą na każdej lekcji.
To była już ostatnia godzina lekcyjna, lekcja japońskiego, a potem do domu i weekend. Dla wszystkich licealistów oznaczało to wolność, coś na co czekają przez cały tydzień, ale nie dla niej. Dla niej było to bez różnicy.
Pod koniec zajęć, nauczycielka przeczytała na głos oceny z ostatniego wypracowania. Hinata dostała 5, co poprawiło nieco jej humor. Szybko jednak zniknął, kiedy podchodząc po swoją pracę potknęła się, niemal upadając na biurko nauczycielki. Wszyscy jak na zawołanie zaczęli się śmiać, a ci nieco grzeczniejsi cicho chichotać. Dziewczyna szybko wróciła na swoje miejsce, wlepiając wzrok w swoje stopy i starając się ignorować szepty typu:
-  Co za niezdara.
Po zajęciach schowała się w szatni i czekała, aż wszyscy wyjdą (zazwyczaj odliczała w głowie 8 minut) i dopiero wtedy opuściła budynek szkoły. Nie miała daleko do domu, tylko kilka przecznic. Mieszkała w bloku, na czwartym piętrze, w małym mieszkaniu z mamą i tatą.
Jej matka nie pracowała, zajmowała się domem. Była dobrą, ale prostoduszną kobietą. Hinata mogła na niej polegać prawie we wszystkim, oprócz…spraw związanych z ojcem. Jej tata był z zawodu elektrykiem i ciężko pracował, aby utrzymać dom, co było trudne z związku z jego…zainteresowaniami.
Otóż ojciec Hinaty – Hiashi Hyuga – zawsze po pracy szedł na „piwo z kolegami”. Kiedy koledzy nie mogli to szedł sam. Wracał do domu po kilku, albo nawet kilkunastu kolejkach, a wtedy mogło zdarzyć się wszystko. Czasami zdarzały się szczęśliwe dni, gdy pan Hyuga po prostu wtoczył się do mieszkania i od razu poszedł do łóżka, ale to zdarzało się rzadko. Częściej w domu wybuchała kłótnia, z której Hinata słyszała każde słowo, a jej mama często obrywała fizycznie.
Tak wyglądała jej rzeczywistość. Przez te wszystkie lata, za każdym razem, gdy dziewczyna usłyszała słowo „alkoholik”, ściskała mimowolnie pięści i przechodziły ją dziwne dreszcze strachu. Nie potrafiła także powstrzymać wielu okropnych wspomnień, które pojawiały się w jej głowie.
Na przykład widok ojca, kiedy nie udało mu się wtoczyć do sypialni i upadł na podłogę w przedpokoju i tam usnął. Albo jak została sama z ojcem na noc w domu i on zaprosił kilku swoich kolegów z pracy. Po paru piwach stał się agresywny i strasznie nakrzyczał na małą, wówczas Hinate. Dziewczynka większość nocy przesiedziała na podłodze łkając i zastanawiając się, czemu tatuś tak przerażająco wyglądał. Nie zrobiła nic złego. Nie rozumiała niestety, wówczas co „takiego” wstępuje w jej ukochanego tatusia. Innym razem, po powrocie z pracy pan domu, był tak wściekły, że do mieszkania przyszli jej dziadkowie, aby go uspokoić. Mała dziewczynka była świadkiem strasznej rodzinnej awantury, a później tego jak tatuś przyciska szyję jej babci do ściany. Chciał ją udusić. Przyjechała policja, ale nic poważnego się nie stało. Co prawda zauważyli siniaki na rękach pani Hyugi, ale udało jej się jakoś je wytłumaczyć.
Tak właśnie wyglądała jej codzienność. Jedno było dobre, że ojciec nigdy nie podniósł ręki na NIĄ. Hinata do dnia dzisiejszego nie wie, dlaczego.
Dziewczyna po kilkuminutowym spacerze weszła do bloku, po schodach i wreszcie do swojego domu. Mama była w kuchni, przygotowywała obiad.
- O już wróciłaś kochanie ? – uśmiechnęła się pokrzepiająco, a córka spróbowała go odwzajemnić – Jak było w szkole ?
- Dobrze. Nic się działo – standardowa odpowiedź. Powtarzana tak często, że stała się niemal odruchowa.
Hinata poszła do siebie, zamknęła za sobą drzwi i rzuciła plecak na podłogę. Jak zwykle zdjęła z siebie mundurek szkolny i od razu przebrała się w dres, w którym sypiała. I tak nigdzie nie wyjdzie, mimo że dziś był piątek.
Zerknęła w lustro, które wisiało naprzeciwko jej łóżka. Nie uważała siebie za ładną, ale też nie za brzydką. Przeciętna, tak by siebie oceniła. Była szczupła, ale nie wysportowana. Włosy bardzo krótkie, koloru granatowego, a oczy duże i niemal białe.
Podeszła do okna i uchyliła je, aby przewietrzyć pokój. Na dworze panował mróz i padał śnieg, więc musiała je szybko zamknąć. Był styczeń i w szkole niedawno zaczął się drugi semestr. Dziewczyna zaledwie 2 tygodnie temu osiągnęła pełnoletność, jako ostatnia w klasie. Była to klasa biologiczno-chemiczna, która w tym roku miała zdawać maturę.
Hinata podziwiała przez moment widok za oknem. W ten sposób chciała oddalić od siebie myśli o przyszłości. Nie miała na siebie pomysłu, a przede wszystkim pieniędzy na studia. Zawsze mówiła sobie, że na pewno istnieją jakieś stypendia, ale nawet nie wiedziała jak je dostać. Może ojciec miał rację, że zamiast do liceum powinna pójść do zawodówki ? Miałaby wtedy pracę. W końcu tylko do tego się nadaje.
Dziewczyna usłyszała wołanie matki. Obiad był gotowy. Jadły same, w ciszy, w pokoju, który służył jako salon i jadalnia naraz.
Spyta ktoś jakim cudem miła i mądra dziewczyna nie ma żadnych kolegów ani przyjaciół, żyje jak odludek i wręcz boi się ludzi ? Tak więc, wszystko zaczęło się dawno temu, gdy dziewczyna była w czwartej klasie podstawówki.
Wtedy była jeszcze normalnym, szczęśliwym dzieckiem, które nie rozumie zła tego świata. Miała kilka oddanych, według niej, przyjaciółek. I wreszcie kiedyś, jej rodzina musiała wyjechać zagranicę na pogrzeb jej wujka. Ponieważ rodzice nie chcieli, aby opuszczała szkołę, zamieszkała w domu swojej przyjaciółki na 5 dni. Dziewczynka mogła wtenczas obserwować normalne, rodzinne życie i była … w szoku.
Nikt się nie kłócił. Nikt nie krzyczał. Nikt nie podnosił ręki na nikogo. Nie rozumiała, dlaczego u niej tak nie jest. I  wtedy Hinata Hyuga popełniła pierwszy błąd. Podzieliła się tym wszystkim ze swoją przyjaciółką. Opowiedziała jej o swojej rodzinie i swoim zaskoczeniu tym, jak jest w tym domu. Nie przewidziała jednak reakcji przyjaciółki, która powtórzyła to wszystkim w klasie.
Od tamtej pory coś się zaczęło zmieniać. Jej koleżanki zaczęły wyłączać ją z rozmów, odwracały się do niej tyłem, szły gdzieś razem roześmiane, ale bez niej. Nie tylko najbliżsi, ale i reszta dziwnie na nią patrzyła i odsuwała się od niej, jakby mogła czymś zarazić. Hinata nie rozumiała co się nagle stało, czemu wszyscy się od niej odsunęli, czemu wszystkich straciła ? Wyjaśniło się pod koniec roku szkolnego, gdy jedna z najbliższych przyjaciółek, na jej pytania czemu nie chcą się już z nią przyjaźnić, odpowiedziała prosto w oczy, że:
-  Jesteś córką pijaka, a ja nie zadaję się z patologią.
Świat dziewczynki rozpadł się wtedy na kawałeczki. Do końca szkoły podstawowej, inne dzieci nie przestały traktować jej jak osoby trędowatej i szydzili z niej na każdym kroku. Dziewczynka wiele razy płakała po nocach, nie mogła znieść psychicznie widoku osób, które kocha, a które tak obrzydliwie ją teraz traktują, choć kiedyś…było inaczej.
Później Hinata Hyuga popełniła drugi błąd. W jej szkole mieściła się podstawówka i gimnazjum, więc tak jak większość uczniów chciała kontynuować naukę w tym samym miejscu. Nawet pomimo, że przybyło kilku nowych uczniów z innych szkół, zła sława wciąż się jej trzymała. Wciąż wszyscy wiedzieli, że to „ta” dziewczyna z menelskiej rodziny.
W liceum znała zaledwie kilka osób, które na szczęście nie były w jej klasie. Mogła zacząć tu od początku, od zera, ale było już dla niej za późno. Ponad 5 lat żyła jak pustelnik, bez nikogo. Wyśmiewanie lub ignorowanie jej przez ludzi dzień w dzień, przez długie lata odcisnęło swoje piętno w jej psychice. Nie wiedziała już co to jest „zaufanie” czy „przyjaźń”. Nie oszukujmy się, nie wiedziała też co to „rodzina”. Bała się ludzi. Nawet kiedy nauczyciel ją o coś pytał, to ona zaczynała panikować i jąkać się, mimo że znała odpowiedź. Już bardzo dawno temu zrozumiała, że jest sama i na zawsze zostanie sama. Nie próbowała z tym walczyć, bo po co ? Nie potrafi już funkcjonować wśród ludzi, jest zniszczona od wewnątrz.
W końcu dziewczyna skończyła jeść, podziękowała grzecznie i uciekła do swojego pokoju i zajęła się nauką, nie mając nic ciekawszego do roboty. Od dawna ucieczka w świat książek stanowiła dla niej ulgę. Mogła choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości.
O właśnie, rzeczywistość. Tata wróci z pracy za kilka godzin, chociaż skończył ją jakieś 15 minut temu. Ciekawe, jaki będzie dzisiaj ? W każdym razie na pewno musi wyjść mu na spotkanie. Jeśli ona będzie obecna, jest większe prawdopodobieństwo, że mamie nic się dzisiaj nie stanie.

***

Został minuta.
Za 58 sekund zadzwoni dzwonek i zacznie się pierwsza, poniedziałkowa lekcja, czyli chemia. Hinata siedziała pod ścianą, obejmując nogi rękami i starając się nie przejmować tym tłumem dookoła. Była niespokojna, jak zwykle zresztą. Czemu tak musi być ? Ona nie zadawała sobie tego pytania, już nie. Tak musiało być i koniec.
Nagle przeżyła największy szok, jakiego nie doświadczyła od bardzo dawna. Rozszerzyła oczy i wciągnęła gwałtownie powietrze. Ujrzała przed sobą wyciągniętą dłoń. Była bardzo blisko. To na pewno o nią chodzi ? Tak, na pewno. Ktoś chce jej pomóc wstać ? Ale…czemu… ?
Niepewnie podniosła, lekko głowę do góry. Nie wiedzieć, czemu zaparło jej dech. Po raz pierwszy widziała tego chłopaka. Miał bardzo charakterystyczne blond włosy, sterczące we wszystkie strony. Na policzkach miał kilka rysek. Może jakieś zadrapania ? Uśmiechał się do niej. Co za uśmiech! Szczery i szeroki, tak że było widać większość jego zębów. Patrzył na nią bardzo…dziwnie, przyjaźnie wręcz. Chyba przyjaźnie, skąd ma wiedzieć?
Nie wiedziała z początku, co zrobić. Widok nieznanego jej chłopaka, robiącego w jej stronę gest, nie przyjazny, ale jakikolwiek, ją onieśmielił. Ale nie tylko to. Jego wygląd, jego uśmiech, on jest taki…żywy, prawdziwy.
- Chodź, już był dzwonek – jego głos był…trudno było jej to ubrać w słowa. Może po prostu miły ? Tyle, że było w nim coś…dziecinnego.
Kompletnie zamroczona i zauroczona nowo poznanym chłopakiem, powoli uniosła swoją małą dłoń i położyła ją na dłoni blondyna. Była ciepła, a uścisk silny. Gdy pomagał jej wstać miała dziwne wrażenie, że to co się w tej chwili dzieje jest niejako symboliczne. On ją podnosi, powoduje że frunie ku górze. Dziwne uczucie.
Kiedy już stanęła prosto, on wciąż nie puszczał jej ręki. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale przerwał mu nauczyciel, popędzający uczniów by szybciej wchodzili do sali.
Hinata weszła i przez całą drogę do swojej ławki gapiła się bezmyślnie na swoją dłoń. Jeszcze czuła to ciepło. Usiadła na swoim miejscu i ze zdziwieniem zauważyła, że ów blondyn także tu jest i stoi teraz na środku klasy. Ale nie sam, obok niego stał inny chłopak. On także był obcy dla dziewczyny. Miał czarne włosy i oczy. Jego wyraz twarzy był wrogi, ale czuło się od niego jakąś aurę tajemniczości. Trzymał niedbale ręce w kieszeniach.
Chłopcy stojąc obok siebie, tworzyli zabawny kontrast, ale była 1 rzecz, która ich łączyła. Obaj byli bardzo atrakcyjni dla płci przeciwnej. Oczy wszystkich były utkwione w tajemniczej dwójce, chłopcy patrzyli z zawiścią, a dziewczyny z zainteresowaniem.
Nauczyciel chemii, a jednocześnie wychowawca klasy Hatake Kakashi zabrał głos:
- Wyobrazicie sobie, że pomimo iż to ostatnia klasa i ostatni wasz semestr w tej szkole to i tak doszło do nas dwóch nowych uczniów ? Dwóch braci, dokładnie rzecz biorąc.
„Braci ?! Jakim cudem ?! Są całkowitymi przeciwieństwami. Nawet wzrost nie jest taki sam.”
- Przedstawcie się, chłopaki – zachęcił Hatake.
- Uzumaki Naruto, siemano! – blondyn niemal wykrzyczał swoje imię.
- Uchiha Sasuke, nic do dodania. – rzekł, a raczej odburknął czarnowłosy.
Dookoła dało się słyszeć szepty. Skoro są braćmi, czemu mają inne nazwiska ? Sasuke szybko wyjaśnił tą sytuację.
- Jesteśmy przyrodnimi braćmi – no i wszystko jasne.
- Ok, czyli teraz wszyscy się znamy tak ? Zajmijcie jakieś miejsce.
Jedyna pusta ławka znajdowała się na końcu. Bracia ruszyli w jej stronę. Hinata ich obserwowała, a dokładnie tego niebieskookiego. Wtedy chłopak jakby wyczuł jej spojrzenie i odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna chciała szybko spojrzeć gdzieś w bok, ale zdążyła dojrzeć jak Uzumaki puszcza jej oko.
Hinata poczuła pieczenie na policzkach. Rumieni się ?

***

Lekcje się już skończyły. Hinata wciąż chowała się w szatni. Kiedy uznała, że wszyscy wyszli, sama zaczęła zmierzać do wyjścia, lecz przy drzwiach zauważyła, że kilku uczniów stoi i rozmawia przy bramie. Postanowiła poczekać w budynku, dopóki sobie nie pójdą.
- A ty co się tak czaisz? – aż podskoczyła na dźwięk głosu, za swoimi plecami. Odwróciła się i zobaczyła Naruto, patrzącego na nią z niejakim zdziwieniem i wyczekiwaniem – Wychodzisz?
- Ni…Znaczy tak, wychodzę…to jest do domu… - zaprzestała tych prób sklecenia zdania i lekko trzęsącą się dłonią, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.
Ze wzrokiem wlepionym w ziemię, jak najszybciej potrafiła, minęła śmiejącą się grupkę uczniów i wyszła przez bramę. Westchnęła z ulgą, kiedy oddaliła się od szkoły. Wtedy usłyszała, że ktoś za nią idzie.
- Czemu tak szybko idziesz? – znów podskoczyła. Tym razem nie z powodu głosu, lecz jego posiadacza – Mam aż tak straszny głos? – zadał jej kolejne pytanie, zrównując się z nią. Teraz szli obok siebie.
- Nie…nie masz – odpowiedziała, spoglądając gdzieś w bok. Nerwowymi gestami zaczęła zaciskać, a potem rozluźniać dłonie. Dawno nie wracała ze szkoły, tak z kimś. Ciekawa jest taka odmiana raz na jakiś czas. Ale też trochę przytłaczająca.
- Hej… - próbował jakoś zwrócić jej uwagę i nawiązać rozmowę, ale było to trudniejsze niż się spodziewał – Jestem Naruto, a ty jak się nazywasz?
- Hi…Hinata – kolejny raz nie obyło się bez jęknięcia. Była zła, że nawet własnego imienia nie potrafi spokojnie powiedzieć, tylko musi być taka nerwowa.
- Ok, Hinata – wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy wymówił jej imię, ale on chyba tego nie zauważył – Tak właściwie, to czemu nie ćwiczysz na wfie? – zadał to pytanie, ponieważ ich klasa kończyła zajęcia dopiero za godzinę, po wychowaniu fizycznym.
- Jestem zwo…zwolniona, bo…bo mam as…astmę - wyjaśniła, wpatrując się w swoje dłonie – A ty, cze...czemu? – odważyła się zerknąć w jego stronę.
- Ja? Nie muszę, skoro ćwiczę gdzieś indziej. Właśnie teraz idę na trening – uśmiechnął się, kiedy Hinata wreszcie na niego spojrzała.
- A…Aha – chciała zapytać, co chłopak trenuje, ale zabrakło jej odwagi. I tak dziś przeszła samą siebie, nawet taką krótką pogawędką. Ale to był jej limit – Przepraszam…ja…muszę i…iść – wyrzuciła z siebie, widząc rozwidlenie dróg. Szybko skręciła w prawo i bez słowa pożegnania, dała nogę. Nie przejęła się tym, że idzie w złym kierunku.
Trudno, jakoś dotrze do domu, tyle, że inną, okrężną drogą. A wszystko przez głupią panikę. Teraz pewnie blondyn uważa ją za dziwaczkę. Wcześniej, czy później i tak by się tak stało.
Uzumaki patrzył jak ona „ucieka”, a na jego twarzy było widać kompletne osłupienie. Zastanawiał się, czy zrobił coś co ją wystraszyło, skoro tak się przed nim nerwowo zachowywała.
- Nic nie rozumiem – podrapał się po głowie – Co jest z nią?

***

Jako, że Naruto był bardzo towarzyską osobą, dość szybko znalazł sobie znajomych. Sasuke natomiast nigdy towarzystwa nie chciał, ale ono samo go znajdowało, co osobiście uważał za pech. Wystarczyło na to kilka dni.
Blondynowi nie udało się zamienić z Hinatą, ani słowa od ich krótkiego, poniedziałkowego spaceru. Nie dlatego, że nie chciał, po prostu postanowił ją trochę poobserwować. Nie wiedział czemu, ale ta dziewczyna zainteresowała go, odkąd tylko zobaczył ją na korytarzu i pomógł jej wstać. Roztaczała wtedy wokół siebie taka aurę smutku, że z miejsca chciał jej pomóc, nie ważne w czym. Odezwał się jego wewnętrzny rycerz. Teraz jego zainteresowanie wzrosło.
Przez cały wtorek, środę i czwartek, przyłapywał się na tym, że na nią zerka. Miał coraz większy mętlik w głowie. Hinata nigdy z nikim nie rozmawiała, ani nie siedziała z nikim w ławce. Zawsze była sama. Przerwy spędzała, siedząc pod ścianą na korytarzu, zawsze w tym samym miejscu. Parę razy miała ze sobą książkę. Kiedy nauczyciel o coś ją zapytał natychmiast zaczynała się jąkać, zupełnie jak podczas ich prywatnej rozmowy.
„Ta dziewczyna jest…dziwna” – pomyślał, znów nieświadomie na nią patrząc – „Ale właśnie takich ludzi lubię”.
- Ej, mogę o coś zapytać? – zagadnął podczas przerwy, jednego ze swoich nowych znajomych, Shikamaru.
- No o co chodzi?
Naruto wskazał na Hyugę, siedzącą kilka metrów przed nimi. Miała nos schowany w książce.
- Czy ona zawsze…To znaczy, czy wiesz czemu ona tak się dziwnie zachowuje?
- O Hinate chodzi, taa ? – chłopak zamyślił się, a później obojętnie odparł – Podejrzewam, że w każdej szkole znajdzie się taki typ człowieka.
- To znaczy jaki? – blondyn dalej drążył temat.
- Typ cichej kujonicy – po chwili przerwy dodał – Tak naprawdę to nikt o niej nic nie wie. Odkąd się tu uczę, w życiu nie widziałem, by zamieniła z kimś parę zdań. Stroni od ludzi jakby mogli ją oparzyć, czy coś. Przez takie zachowanie, ludzie tutaj podzielili się na 2 obozy. Są osoby które z niej drwią, albo zwyczajnie tolerują.
- A ty do której grupy należysz? – spytał ostrożnie Naruto, zwężając oczy.
- Nic do niej nie mam. Jak lubi się bawić w pustelniczkę to jej sprawa – odwrócił się do okna, po czym zmienionym głosem, bardziej pewnym siebie, dodał – Myślę, że ona boi się ludzi.
Uzumaki, aż drgnął, taka była trafność tego zdania.
- Ale czemu?
- A mnie skąd wiedzieć – Nara wzruszył ramionami  – Mówiłem, że nic o niej nie wiadomo. To wkurzające i tyle. Takie izolowanie się bez powodu.
„A może jest powód? Sama nieśmiałość, nie sprawia, że człowiek boi się zwykłej rozmowy, niemal z każdym”
- Po co w ogóle o nią pytasz? – pytanie Shikamaru, przywróciło chłopaka do rzeczywistości.
- Bez powodu, po prostu… – znów na nią zerknął i westchnął ciężko – Tak nie powinno być i koniec.

***

Hinata siedziała w szatni już jakieś 5 minut. Jeszcze ze 3 i będzie mogła bezpiecznie wyjść. Szatnie mieściły się w piwnicy i były podzielone. Każda klasa miała swój własny mały, ogrodzony metraż 3mx3m.
Dziewczyna wstała z ławki, z zamiarem opuszczenia szatni, gdy ktoś zagrodził jej drogę. A mianowicie wysoki blondyn.
- Tak jak myślałem, równo 8 minut – uśmiechnął się, zadowolony z wyników swoich obserwacji – Serio liczysz je w głowie, czy jak?
Hyuga z wrażenia, nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Rozchylała w kółko wargi, po czym je zamykała, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk.
- Nie musisz nic mówić – uspokoił ją tymi słowami – Po prostu przejdź się gdzieś ze mną – wyciągnął w jej stronę dłoń, w zapraszającym geście.
Hinata zamrugała szybko, mocno zaskoczona. Spojrzała niepewnie na swoją dłoń, po czym przygryzła swoją wargę. Zacisnęła pięść, a później rozprostowała ją niczym kotka i wreszcie podała chłopakowi swoją dłoń.
Wygrała wewnętrzną walkę. To już był drugi raz.

***

Szedł kawałek przed nią, ale i tak trzymał ją za rękę. Wymówką było to, że dzięki temu Hinata mogła ściskać jego dłoń, żeby się uspokoić. A uścisk miała całkiem mocny, ale nie powiedział jej tego. Jeśli dzięki temu przestanie się denerwować to dobrze, ale serio zaraz przestanie czuć swoją rękę.
- Da…daleko jesz…jeszcze? – powiedziała, a raczej wyjąkała Hyuga.
- Nie, już niedaleko. Właściwie to… - wyszli zza zakrętu i znaleźli się pod wielkim, białym budynkiem – Jesteśmy na miejscu!
- Ba…basen?! – wykrztusiła zdziwiona.
- Yup – mruknął zadowolony, że jest znowu w swoim ulubionym miejscu – Przecież mówiłem, że po szkole trenuję, co nie? – powiedział i pociągnął ją w stronę wejścia.
- Ale nie…nie mówiłeś, że pły…pływa…nie.
- No to mówię teraz – pociągnął ją w stronę wejścia.
Weszli do środka i wtedy Naruto puścił jej rękę.
- Muszę iść się przebrać – wyjaśnił wskazując na swoją torbę na ramieniu – Idź w tamtą stronę – wskazał palcem kierunek – Na końcu korytarza jest pływalnia. Zaczekaj tam na mnie. Aha i jeszcze jedno – dodał, przypominając sobie coś – Nie musisz się bać, nikogo tu nie ma. Najwyżej sprzątacz, ale wystarczy, że powiesz, że jesteś ze mną, a nie będzie się czepiać – powiedział i zniknął za drzwiami szatni.
„Co ja tu robię?”
Przez chwilkę w jej umyśle pojawił się pomysł, aby uciec, ale odgoniła go. Tak naprawdę to chciała zostać, ale była strasznym tchórzem.
Odliczyła 1 minutę w myślach, a później ruszyła naprzód. Rzeczywiście budynek świecił pustkami. Ciekawe dlaczego oni mogą tu być, skoro wygląda na to, że budynek jest zamknięty? W dodatku to nie był zwykły basen publiczny. Tylko basen przeznaczony do zawodów regionalnych i krajowych.
Szła wolno korytarzem. Czuła się spokojniejsza, wiedząc, że nikogo tu nie ma. Naprawdę Naruto uspokoił ją tamtymi słowami. Ciekawe, czemu to powiedział?
Zanim weszła na pływalnię, postanowiła jeszcze skorzystać z toalety. Znalezienie jej zajęło jej kilka minut. Spędziła w toalecie 2 razy więcej czasu niż zwykle. Opłukiwała tam twarz wodą, co działało bardzo orzeźwiająco.
Gdy skończyła i weszła na pływalnię, zatrzymała się w miejscu i wciągnęła powietrze z wrażenia. Basen był ogromny, a woda w nim błyszczała w świetle lamp i nawet ona poczuła chęć by do niej wskoczyć. Dookoła były długie i puste rzędy trybun. Naprawdę niezwykłe miejsce.
- Już się bałem, że uciekłaś – powiedział Uzumaki z ulgą, wystawiając głowę z wody. Stał tuż przy krawędzi basenu. Miał założony pomarańczowy czepek i okulary do pływania.
- A nie…ja…ja tylko byłam w to…toalecie – wyjaśniła.
- Rozumiem. Sorki, że cię tu ściągnąłem. Działałem impulsywnie. Teraz zdałem sobie sprawę, że będziesz się tu nudzić, tylko patrząc jak pływam.
- Nie, nie będę, a tak wła…właściwie… – podeszła do krawędzi zbiornika i przykucnęła, aby lepiej im się rozmawiało – To czy nam na pewno wolno tu być? – spytała zaniepokojona.
- Tak, nie martw się. Pozwolono mi z niego korzystać, abym mógł trenować w spokoju. Wejście na basen rekreacyjny jest z drugiej strony i tam zwykle są tłumy, a ja potrzebuję swobody, więc udostępniono mi ten specjalny.
- Udostępniono ci go? – spytała unosząc brew.
- Ano. Pewnie nie wiesz, ale w przyszłym tygodniu odbędzie się tu druga część zawodów pływackich. Etap regionalny i biorę w nich udział.
- Naprawdę?! – nie mogła ukryć podziwu, co bardzo podniosło chłopakowi ego.
- Tak jest – uśmiechnął się z dumą – Jakieś 3 miesiące temu udało mi się wygrać etap miastowy w stylu dowolnym na 200m i się zakwalifikowałem dalej. Inni zawodnicy ćwiczą w szkołach, w swoich klubach pływackich, ale nasza szkoła nie ma takiego klubu, więc pozwolono mi korzystać z tego miejsca. Trzeci, krajowy etap zawodów też tu będzie.
- To z powodu zawodów się tu przeprowadziłeś? – spytała z ciekawością.
- To był główny powód. Starszy brat Sasuke…jego prawdziwy brat Itachi, nie taki jak ja – poprawił się – studiuje tutaj prawo i przyjął nas pod swój dach. Sasuke ciągle narzekał, że nie chce, ale rodzice zaczęli mu ględzić o nauce, odpowiedzialności i praktycznie sami wywalili go z chałupy – zaśmiał się na to wspomnienie, a potem spojrzał na nią i znowu zachichotał.
- Czemu się śmiejesz?
- Zauważyłaś, że przestałaś się jąkać?
- Huh? – faktycznie, zdała sobie sprawę, że ostatnie kilka zdań powiedziała normalnie, bez załamywania głosu. Prawie w ogóle jej się to nie zdarzało.
- Ale to dobrze – rzekł Uzumaki, opierając się rękami o podłogę – Przestajesz się mnie bać – uśmiechnął się, bardzo szczęśliwy z tego powodu.
- Chyba tak – odpowiedziała, bardzo przeciągając to zdanie.
- Może następnym razem, popływasz ze mną?
„To on chce jeszcze raz mnie tu przyprowadzić?”
- Lepiej nie – odrzekła nieśmiało, odwracając wzrok – Nie chce ci przeszkadzać, a poza tym to ja… - przełknęła głośno ślinę - …nie umiem pływać.
- To co za problem? Nauczę cię! – wykrzyknął pełen entuzjazmu do nowego zadania.
- Nie, nie trzeba. Powinieneś trenować, ja będę tylko zawadzać. Właśnie lepiej pójdę – wstała z podłogi z zakłopotaną miną.
- Poczekaj chwilę! – zatrzymał ją – Chciałem ci coś dać. Trzymałem to tutaj w szafce, dlatego cię tu przyprowadziłem – podciągnął się i wyszedł z basenu.
Hinata zamarła i zrobiła się czerwona jak burak. Na widok chłopaka dostała niezłych zawrotów głowy. W jednej chwili, zrobiło jej się strasznie gorąco.
„O…mój…Boże”
Blondyn zdjął czepek i kropelki wody z jego włosów zaczęły skapywać. Najpierw po twarzy, a później po odsłoniętej klatce piersiowej. Naprawdę posiadał ciało pływaka. Takiego wytrenowanego i umięśnionego ciała nie widzi się na co dzień. Miał na sobie czarne kąpielówki do kolan.
Chłopak minął ją, podszedł do swojej torby, leżącej pod ścianą, wyjął z niej coś i wrócił do dziewczyny. Ta nie ruszyła się ani o milimetr.
- Proszę, mam nadzieję, że przyjdziesz – rzekł ze szczerością w głosie, podając jej jakiś świstek papieru. Ona jednak jakoś nie mogła po niego sięgnąć. W ogóle nie mogła się ruszyć.
„Woda ciągle…spływa mu po torsie. Aaaa! O czym ja myślę?! Zaraz się spalę ze wstydu!” I wtedy zauważyła, że kolor oczu chłopaka jest identyczny jak kolor wody. Identyczny, morski błękit.
- Halo, Hinata – sprowadził ją na ziemię. Dziewczyna drżącą dłonią, odebrała prezent.
- Dzię…Dziękuję – pisnęła i niemal wybiegła z pomieszczenia. Aż się dymiło za nią.
- Ach i jąkała wróciła – Naruto westchnął ciężko i podrapał się po głowie – A już było tak dobrze. Ale małymi kroczkami idąc, też się w końcu uda – stanął na podeści, założył czepek i okulary, ustawił się i wskoczył do wody. Czas wrócić do treningu.
Tymczasem Hinata wybiegła na zewnątrz i złapała zimnego powietrza w płuca. Zawroty głowy minęły. Już myślała, że tam zemdleje z ekscytacji. Tak, to była ekscytacja.
Spojrzała na kawałek papieru, który trzymała w dłoni. To był bilet na zawody regionalne. Miejsce z przodu, w pierwszym rzędzie na trybunach.
„Mam nadzieję, że przyjdziesz” – tak powiedział.
Zwiesiła głowę i ruszyła w kierunku domu.
Chciała pójść. Naprawdę. Ale chyba nie powinna. Lubiła Naruto. Nawet za bardzo. Był dla niej taki miły. Dawno nikt z nią tak normalnie nie rozmawiał. Ale była pewna, że gdyby znał o niej całą prawdę, nie chciałby się z nią przyjaźnić. Nikt by nie chciał.
„Sprawię mu kłopot. Przecież już dawno pogodziłam się z tym, że jestem sama i mogę liczyć tylko na mamę. Dla Naruto będzie lepiej, jak będę się trzymała z daleka. Nie zasługuję nawet na znajomość z nim. Ale skoro tak, to …”

***

„Ale skoro tak, to co ja tu robię, do diaska?!”
Stała właśnie na samym szczycie trybun. Na pływackie zawody regionalne zebrał się spory tłum. Głównie byli to rodzina i przyjaciele zawodników, ale także i entuzjaści tego sportu, no i oczywiście paru łowców talentów.
Po tym jak Hyuga wybiegła z budynku i wróciła do domu, nie miała kontaktu z Naruto przez cały weekend. Potem przez tydzień, odprowadzała chłopaka pod budynek basenu. Głównie dlatego, że blondyn czaił się na nią w szatni i wyciągał ją na ten spacer, a ona nie mogła odmówić. Rozmawiali wtenczas bardzo dużo, a głównie to Uzumaki gadał, ale Hinacie to odpowiadało. Bardziej lubiła być słuchaczką niż rozmówcą. Podczas tych spacerów, jąkała się najwyżej 2 razy, a poza tym jej  głoś brzmiał czysto jak nigdy. Tylko trochę cicho.
Pomimo obietnicy, jaką dziewczyna złożyła sobie przed tygodniem, Hyuga nie mogła się powstrzymać i nogi same zaniosły ją na zawody. Do tej pory miała w głowie minę swojej mamy, kiedy oznajmiła jej, że wychodzi. Czysty szok. W końcu, nigdy wcześniej nie wychodziła w soboty.
Schodziła na dół po schodach, szukając swojego miejsca. To zbiorowisko ludzi, ten hałas ją peszył. Nie lubiła przebywać wśród tłumu.
Zeszła na sam dół i znalazła swoje miejsce. Ze zdziwieniem zobaczyła, że siedzi obok przyszywanego brata Uzumakiego – Sasuke. Niepewnie podeszła do swojego krzesełka. Chłopak wówczas zwrócił na nią uwagę.
- Cześć – przywitał się, z obojętną miną.
- Cze…cześć Sasu…Sasuke.
Osoba siedząca obok Uchihy z drugiej strony, wychyliła się z zaciekawioną miną.
- A więc to ty jesteś Hinata – rzekł, przyglądając się jej.
- Ta…tak, a..a…pa…
- Uchiha Itachi, miło mi – podał jej dłoń, którą nieśmiało uścisnęła. A więc to był rodzony brat Sasuke. Byli bardzo podobni, tyle że Itachi miał długie, związane w kitek włosy – Od razu wiedziałem, że to ty.
- Czemu?
- Naruto ciągle o tobie gada, to wydaje mi się, że znam cię na wylot – zaskoczył ją tymi słowami.
- Ciągle? Raczej chciałeś powiedzieć bez przerwy – powiedział młodszy Uchiha – Jak nie pływanie to Hinata. Woda i  znowu Hinata. I tak w kółko, aż głowa boli.
- A więc przyszłaś dopingować naszego Naruciaka, tak? – zagadał Itachi, ignorując narzekania brata.
- Ta..tak – odpowiedziała, patrząc przed siebie. Głupio jej było, że tak ciągle się jąka.
- Trochę będziemy musieli poczekać. Ściga się w pierwszej turze, ale wyścigi w stylu dowolnym są trzecie. Najpierw styl motylkowy na 100m, potem styl grzbietowy na 100m, a na koniec styl dowolny na 100m. Każdy po 5 tur zawodników. Dopiero wtedy będzie ten co nas interesuje, czyli dowolny na 200m.
- Wkułeś cały program na pamięć? – spytał Sasuke, ale nie czekał na odpowiedź – Niech on się lepiej postara, bo jeśli przeprowadziliśmy się tu tylko po to, aby znowu zjebał, to mu tak przypieprzę, że żadna kończyna nie będzie się już nadawała do pływania.
- Znowu? – wymsknęło się dziewczynie.
Wówczas rozległ się głos z głośników, nakazujący zawodnikom zajęcie miejsc. Za chwilę miał się zacząć wyścig w stylu motylkowym, ale on nie interesował żadnego z tej trójki, więc mogli dalej rozmawiać tyle, że przez wrzaski tłumu musieli to robić głośniej.
Itachi wstał z miejsca i oparł się o barierkę.
- W zeszłym roku Naruto także brał udział w zawodach, ale nie przeszedł przez pierwszy etap. Ani w wyścigu na 100m, ani na 200m – Hinata rozszerzyła oczy ze zdziwienia – W pierwszym wyścigu zajął 3 miejsce, a w drugim 2, ale i tak się nie zakwalifikował.
- W tym roku… - wyjaśnienia przejął Sasuke - … znowu przegrał na 100m, ale rzutem na taśmę udało mu się wygrać w wyścigu na 200m. To znaczy źle powiedziałem. Nie wygrał, znowu miał 2 miejsce.
- Ale przecież dostał się do drugiego etapu – zauważyła Hinata.
- Tak, bo nie trzeba wygrać wyścigu, aby przejść dalej – wyjaśnił starszy Uchiha – Trzeba się zmieścić w określonym limicie czasu. I tak jak powiedział Sasuke, w tym roku mu się w końcu udało.
- To był fart – stwierdził młodszy z braci – Wystarczyło 0,2 sekundy i już by go tu nie było.
- Oj nie marudź jak baba, durniu – zrugał brata Itachi – Nawet jeśli to był fart, to teraz Naruto ma nareszcie szansę, aby zostać zauważonym.
„Zostać zauważonym”
Nie dalej jak przedwczoraj, podczas powrotu ze szkoły, Naruto powiedział, że…
- Chciałbym zostać pływakiem na poziomie olimpijskim. Zobaczysz, kiedyś obejrzysz mój wyścig w telewizji – jego niebieskie oczy zaczęły świecić blaskiem, pełnym ekscytacji na myśl o przyszłości – Popłynąć na olimpiadzie…To moje marzenie.
Racja, wygrana w regionalnych, może bardzo przybliżyć to marzenie. Pomimo, że do wyścigu blondyna było jeszcze daleko, Hinata już teraz zaczęła trzymać kciuki.
Podczas następnych wyścigów, Hyuga skupiała się, aby nie przestawać ściskać kciuków, Sasuke co chwilę ziewał i tylko Itachi poświęcał jakąkolwiek uwagę zmaganiom zawodników. Aż nareszcie, na hali rozbrzmiał głos zwiastujący rozpoczęcie pierwszej tury wyścigu na 200m stylem dowolnym.
Hinata szybko podniosła głowę i zaczęła się rozglądać, szukając wzrokiem swojego kolegi. Nietrudno było go dojrzeć, w tym pomarańczowym czepku. Dziewczyna zawsze miała doskonały wzrok i nawet z tej odległości zobaczyła na jego twarzy, wyraz podenerwowania. Taki sam jaki u niej występuje praktycznie codziennie. Nie mogła mu się dziwić, w końcu to pierwszy w życiu wyścig, który może coś wnieść w jego sportową karierę.
Naruto skierował wzrok na trybuny i rozglądał się, aż odnalazł swoich przyszywanych braci. Kiedy zobaczył siedzącą obok nich Hinatę, nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu. Poczuł ulgę, bał się już, ze nie przyjdzie. Pomachał wesoło w jej stronę, a ona nieśmiało odwzajemniła ten gest. Sasuke i Itachi wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Zawodnicy, na miejsca!
Uzumaki nałożył swoje gogle i stanął na podeście. Rozpościerająca się przed nim woda, wręcz wołała by do niej wskoczyć. Wziął kilka uspokajających wdechów. Nie ma się czym denerwować. Ma plan, który musi zadziałać. On i woda to jedno, da sobie radę.
Gwizdek kazał zawodnik przyjąć pozycję do startu. Dzisiaj jest dzień jego triumfu, a najlepsze jest to, że ten dupek Sasuke to będzie oglądał, no i…Hinata też. Aż mu się zrobiło cieplej w środku, na tą myśl. Naprawdę się musi postarać, halo dziewczyna patrzy! Może jeszcze nie jego dziewczyna, ale…
Kolejny gwizdek ogłosił start. Zawodnicy wskoczyli do wody.
- Idealny wyskok – ocenił Itachi. Sasuke i Hinata wstali ze swoich miejsc i podeszli do barierki, aby lepiej obserwować wyścig.
- O nie - pisnęła dziewczyna – Jest na samym końcu.
- Rzeczywiście jest ostatni – stwierdził starszy Uchiha – W ogóle wszyscy płyną jakoś tak wolno.
- No jasne, że płyną wolno, debilu – powiedział Sasuke z wyższością – 200m to przepłynięcie czterech długości basenu. Na początku kluczowe jest, aby oszczędzać energię. Dopiero na ostatniej długości zrobi się naprawdę gorąco.
Hinata już nie czuła swoich zdrętwiałych dłoni. Serce biło jej bardzo mocno, zupełnie jakby sama brała udział w tych zawodach, a nie Naruto. Z całego serca chciała żeby wygrał, chciała wiedzieć jego szczęśliwą twarz, bo wtedy…sama będzie szczęśliwa.
Z coraz większym niepokojem oglądała wyścig. Zawodnicy przepłynęli już 2 długości basenu, a Uzumaki wciąż był na samym końcu, oddalając się od reszty coraz bardziej.
Aż nagle coś się zmieniło. Hyuga potrafiła to wyczuć, gdy nagle ramiona chłopaka zaczęły intensywniej pracować. Sama jego postawa zaczęła emanować siłą i zdecydowaniem. Teraz zaczął się ścigać na serio. Dziewczyna patrzyła na niego oczarowana. Nie zdawała sobie sprawy, że można płynąć tak…pięknie.
- No nareszcie wziął się do roboty – westchnął Sasuke, na którego także działały emocje tłumu.
- Teraz cała reszta jest wyczerpana po 100m, a on wciąż ma zapasy energii, bo wlókł się za nimi. Dobra strategia, tak poleniuchować przez pół wyścigu – Itachi mówił to całkowicie poważnie.
- Ale jakie to ryzyko – odezwał się młodszy – Nie ma gwarancji, ze uda mu się teraz nadgonić te straty.
- Musi dać radę – powiedziała Hinata i wciąż nie odrywała wzroku od sylwetki blondyna w wodzie. Tłum przestał się przez moment dla niej liczyć i poddała się emocjom. Zapomniała jaka jest i co ją czeka na zewnątrz. Poddała się i wreszcie zachowała się tak jak chciała. Nic już jej nie hamowało.
- Wyprzedził jednego – krzyknęła podekscytowana. Bracia spojrzeli na siebie, nieco zbici z tropu tą zmianą zachowania dziewczyny, ale szybko o tym zapomnieli, gdy Uzumaki zaczął wysuwać się na prowadzenie.
- Jest w czwórce! – zauważył, zaskoczony Sasuke.
Zawodnicy wykonali odbicie od ściany i zaczęli pokonywać ostatnie 50m
- Minął kolejnego – krzyknął Itachi. Cała trójka nie mogła usiedzieć w miejscu. Emocje brały górę, nawet u młodszego Uchihy.
- Trzeci! – skomentował Sasuke
- Naruto…  – powiedziała cichutko Hinata, a później krzyknęła wraz z tłumem na cały głos – Dalej! Dalej!
Uzumaki w tym momencie dostał wręcz skrzydeł i znowu przyśpieszył.
-  I kolejny! – odezwał się starszy Uchiha, zaciskając dłonie na metalowej barierce.
- Drugi! Jest drugi! – pisnęła Hyuga.
- Zbliżają się – skomentował Uchiha, gdy zawodnikom została już tylko połowa drogi.
- Zrównali się! – zauważyła dziewczyna. Rzeczywiście Naruto i jego przeciwnik, który przed chwilą był pierwszy, płynęli teraz łeb w łeb.
- Naruto, jak teraz nie wygrasz to masz w ryj! - wydarł się młodszy Uchiha, a pozostała dwójka ograniczyła się jedynie do wykrzykiwania imienia zawodnika, któremu dopingowali.
Napięcie było nie do wytrzymania. Wyścig należał do jednych z najbardziej zażartych i kiedy nareszcie dłonie zawodników dotknęły ścianki, głowy wszystkich skierowały się na tablice wyników.
1.       Uzumaki Naruto
- Skubaniutki – westchnął Itachi, był pod głębokim wrażeniem tych zmagań.
- No to mu się upiekło – Sasuke wydawał się niezadowolony z tego faktu, ale kącik jego ust drgał, jakby próbował powstrzymać uśmiech.
- Wy…wygrał? – wyjąkała Hinata. Oczy zaświeciły się jej z radości – Dostał się dalej? – spytała obydwu braci.
- Ten czas, który ma wystarczy – odpowiedział Itachi – Zakwalifikował się krajowych – powiedział to z podziwem w głosie.
Blondyn gapił się na tablicę wyników, by po chwili wyskoczyć z wody, zerwać z głowy czepek i rzucić go w górę z okrzykiem radości.
- Nie wytrzymam tu dłużej – powiedział Sasuke i skierował się do wyjścia – Co? Chcecie coś jeszcze oglądać? – zwrócił się do tamtej dwójki, a oni zaprzeczyli głowami i poszli za nim.
Przez kilkanaście minut czekali przy drzwiach wejściowych. Do Hinaty wróciło jej prawdziwe ja i znów był jej niezręcznie przebywać przy ludziach. Stała nieco z boku, z daleka od braci Uchiha. Chciała już wracać do domu, ale chciała także pogratulować Naruto, więc czekała.
W końcu blondyn wyszedł im na spotkanie, przebrany już w dres i szczęśliwy jak jeszcze nigdy. Szczerzył się pokazując wszystkie swoje zęby.
- No to stary zaszalałeś – rzekł Itachi, podchodząc i klepiąc przyszywanego brata po ramieniu – Gratuluję.
- Dzięki. Wciąż do mnie nie dociera.
- Dobra przyznaje – odezwał się młodszy Uchiha – Jesteś mniejszym patałachem niż przypuszczałem.
- Bardzo miłe słowa jak na ciebie, Sasuke.
- Ale jeśli narobisz wiochy na krajowych to…
- No i wróciłeś – chłopaki przybili żółwika. Rozumieli się bez słów. Jak prawdziwi bracia.
Uzumaki zerknął za plecy swojej rodziny i zobaczył speszoną Hinatę, która za bardzo nie wiedziała co ze sobą zrobić. Minął swoich braci i podszedł do niej. Itachi i Sasuke postanowili się zmyć dyskretnie.
- Cześć – przywitał się chłopak – Cieszę się, że przyszłaś – wyznał szczerze.
- Cze…cześć. Ja też – „No dalej pogratuluj mu, no dalej” Na jej policzkach zakwitły rumieńce i to nie z powodu mrozu na zewnątrz.
- Podobał ci się wyścig?
- Tak i to bardzo. Serce aż mi przyśpieszyło. Właściwie to wciąż bi… - ucięła i spojrzała gdzieś w bok. Może i już rzadko się przy nim jąkała, ale ciągle czuła nieśmiałość – Ja…chciałam ci – miętosiła w dłoniach brzeg swojej kurtki – chciałam szczerze…pogratulować… - Dziewczyna czuła się jakby zaraz dym miał jej polecieć uszami.
- Hinata… - chłopak powoli zaczął unosić swoja dłoń, ale został zatrzymany przez czyjś krzyk z oddali.
- Ej, Naruto! Rusz dupę albo odjedziemy bez ciebie – krzyczał Sasuke.
- No już idę no! – odkrzyknął zirytowany – Przepraszam, że nie odprowadzę cię do domu.
- Och, nie szkodzi. Nic się… - nie skończyła ponieważ blondyn objął ją i przytulił. Rozchyliła usta, zdumiona tym gestem. Rumieniec zmienił się na ciemniejszy odcień. Sparaliżowało ją i kolejny raz myślała, że zemdleje przez tą bliskość. Czuła przyjemny zapach chlorowanej wody.
- Dziękuję – powiedział Uzumaki – Naprawdę chciałem, abyś przyszła. Dlatego dziękuję. No to – rozluźnił uścisk, odsunął się kawałek i spojrzał na jej czerwoniutką twarzyczkę – Do zobaczenia w szkole, moja ty jąkałko. Niezła ksywka co nie? – zaśmiał się i zniknął.
Hinata stała jak posąg. Dotknęła swoich ust, aby uspokoić przyśpieszony oddech. Dobrze zdawała sobie sprawę, że jej reakcje na niego to coś więcej niż jej zwykły strach przed ludźmi.
„Co to…Co to jest?” – zastanawiała się, a po jej głowie zaczęły krążyć wszystkie wspomnienia związane z niebieskookim z całych dwóch tygodni ich znajomości. Tylko dwóch? Dziwne, wydawało jej się, że znają się dłużej. Znaczenie dłużej…
„Czy to…może być…” przeszedł ją dziwny dreszcz, który potwierdził słuszność jej myśli.
„…Miłość”
- O raju – jęknęła – Chyba wpadłam po uszy.

***

Niedziela strasznie jej się dłużyła. Może dlatego, że po raz pierwszy od dawna chciała iść do szkoły. Zupełnie nowe uczucie. Chciała znowu go zobaczyć.
Z jednej strony, jakaś jej część mówiła, że pożałuje swojej decyzji i się mocno sparzy. Kazała jej od niego uciekać. To przyniesie jedynie cierpienie, właśnie do tego prowadzą wszystkie znajomości. Ma być zawsze sama, aby już więcej nie cierpieć z powodu odrzucenia, ale…
Ale…nie mogła tego zrobić. Po raz pierwszy od tak dawna, nawiązała z kimś więź…po raz pierwszy się zakochała…i on ją chyba lubi…nie nazwał jej dziwaczką, czy coś…nie chce tracić tego miłego uczucia, które czuje, gdy z nim jest. Chce spróbować, chociaż ten jeden raz…Jeśli znów się sparzy to trudno, przecież już wie jakie to uczucie, więc będzie przygotowana na zaś i przynajmniej nie będzie niczego żałować.
Przyszła w poniedziałek do szkoły trochę wcześniej niż zwykle. Od razu dostrzegła Naruto w otoczeniu znajomych. Wesoło o czymś rozprawiali. Nawet przez myśl jej nie przeszło żeby tam podejść.
Oparła się o ścianę i już zamierzała przykucnąć, kiedy zatrzymała ją dłoń Uzumakiego na jej ramieniu.
- Nawet o tym nie myśl.
- Na…Naruto? – wykrztusiła zaskoczona i kolejny raz poczuła jak się czerwieni. Chyba pobije w tym rekordy.
- Zapamiętaj sobie, że masz teraz mnie, wiec nie waż się więcej sama siadać pod ścianą, jasne?
Dziewczyna nie wiedząc co powiedzieć, po prostu pokiwała głową.
- Skoro się rozumiemy to chodź – pociągnął ją w stronę grupy swoich kolegów.
Hyuga poczuła, że zaczyna panikować. Nie, to zbyt dużo jak na jej siły! Spróbowała wyrwać rękę, ale blondyn jej na to nie pozwolił.
- Nie Naru… ja nie mogę…nie umiem…
- Spokojnie – zatrzymał się i ścisnął mocniej jej dłoń, aby dodać jej otuchy – Nie masz się czego bać, będę tuż obok – uspokajał ją, niczym przestraszone dziecko – Obiecuję, że jeśli rozmowa nie będzie się kleić odejdziemy i posiedzimy gdzieś we dwójkę, dobrze?
„On nie tylko nie nazywa mnie dziwaczką, ale…on chyba mnie… rozu…”
- Rozumiem co czujesz. I mówię ci, że ludzie nie są tacy straszni jak myślisz.
„I jeszcze czyta mi w myślach?!”
Hinata zerknęła na grupkę osób, które ich obserwowały. Znała ich imiona, bo w końcu chodzili do tej samej klasy. Stali tam przyrodni brat blondyna Sasuke, Sakura obok niego i jeszcze chłopcy o imionach Sai, Gaara, Kiba i Shikamaru.
- Zaufaj mi – w głosie chłopaka zabrzmiała szczera prośba.
Dziewczyna spojrzała na niego i nieśmiało pokiwała głową. Pozwoliła się poprowadzić prosto do grupki roześmianych przyjaciół.

***

Następne kilkanaście dni miały podobny scenariusz. Naruto przysiadał się do jej ławki na każdej lekcji. Wszystkie przerwy spędzali razem. Często chłopak ciągnął ją do swoich znajomych, aby oswoiła się z towarzystwem innych ludzi, a nie tylko jego. Zawsze przy tych rozmowach brano ją za jąkałe, ale Uzumaki wciąż jej mówił, że niedługo się przyzwyczai i przestanie się jąkać. Przede wszystkim ciągle powtarzał jej, aby się nie poddawała. Powoli wyprowadzał ją z lęku przed ludźmi, zaznajamiając ja z innymi osobami. Gdy czuła, że już nie wytrzymuje z paniki, zabierał ją na ubocze i cicho uspokajał. Naprawdę ją rozumiał i robił wszystko, aby „wróciła do społeczeństwa”. Kiedy ani razu nie załamała głosu, chwalił ją, a gdy nie udało jej się zrobić, powiedzieć czegoś lub po prostu uciekała mówił, że następnym razem się uda.
Zawsze po szkole odprowadzała go pod budynek basenu. Blondyn nawet odczekiwał z nią zwyczajowe 8 minut w szatni, aby mogli wyjść niezauważeni. Teraz kiedy zbliżały się zawody krajowe, Naruto trenował więcej niż wcześniej.
W weekendy wciąż nie wychodziła z domu, ale kiedy czuła, że tęskni za swoim „przyjacielem” wchodziła na facebooka, na którym mogli rozmawiać przez kilka godzin, praktycznie o niczym.
Hinata zdała sobie sprawę, że odkąd blondyn wtargnął w jej życie, doświadczyła mnóstwa nowych rzeczy i nowych uczuć. A ponieważ zbliżały się walentynki, to sama z siebie postanowiła spróbować nowego doświadczenia, które w jej mniemaniu równało się poziomem ze wspięciem się na Mont Everest.
Był czwartek, 13 lutego. Hinata weszła do domu i zdjęła buty.
- Wróciłam.
- Witaj skarbie – powiedziała jej mama, wchodząc do przedpokoju.
- Mamo… - dziewczyna postanowiła od razu przejść do sedna - …mogę o coś zapytać – odwiesiła kurtkę na wieszak.
- Oczywiście, o co chodzi?
- Mamo…jak się robi czekoladki walentynkowe?
Pani Hanako zamrugała zaskoczona, pytaniem córki. Po chwili uśmiechnęła się, można wręcz rzec, że się rozpromieniła.
- Czyżby był jakiś chłopak, którego lubisz?
- No cóż… – zaczerwieniła się na wspomnienie blondyna - …tak.
- Hmm… Zawrzyjmy umowę – powiedziała jej mama, cała w skowronkach – Ja pomogę ci zrobić czekoladki, a ty masz mi o nim wszystko opowiedzieć, jasne?
- Dobrze – łatwo się zgodziła. Ona i mama prawie w ogóle nie miały przed sobą tajemnic. Oprócz spraw z związanych z problemami z komunikacją z innymi. Tym Hinata nie chciała jej martwić.
- Poczekaj na mnie, a ja pójdę kupić składniki – rzekła jej mama, zakładając płaszcz – Czy dobrze się domyślam, ze to przez tego młodzieńca, przychodzisz ostatnio później do domu?
- Skąd… - wykrztusiła zaskoczona.
- Jestem taka ja ty córeczko. Odliczam minuty w głowie. Trudno nie zauważyć, że twój powrót ze szkoły wydłużył się o dobre 20 minut – odpowiedziała z uśmiecham i zniknęła za drzwiami z siatką na zakupy.

***

Hinata jeszcze nigdy wcześniej nie spóźniła się do szkoły, ale dziś był jej pierwszy raz. Był środek pierwszej, piątkowej lekcji chemii, kiedy dziewczyna wpadła do sali zdyszana, przepraszając za spóźnienie. Powodem tego było to, że przez zdenerwowanie nie mogła zasnąć w nocy i zwyczajnie zaspała.
Usiadła zwyczajowo obok Naruto. Przywitali się zwykłym „cześć”. Dziewczynę zdziwiła pewna rzecz. Blondyn był uśmiechnięty jak zwykle, ale w jego oczach…było coś dziwnego. Nie błyszczały jak zwykle. Był w nich jakiś głęboko zatajony smutek. Ale mogło jej się wydawać.
Jej ręcznie robione czekoladki czekały bezpiecznie w szatni, w szafce. Zamierzała wręczyć je chłopakowi po lekcjach, gdy będę czekać, aż zrobi się pusto w ich zwyczajowe 8 minut. Wolała nie trzymać ich w plecaku, bo mogły się roztopić. Nie mogła też dać mu ich podczas przerwy, ponieważ byłoby to na oczach wszystkich, a to zdecydowanie był dla niej za wysoki poziom. Nie przewidziała niestety jednego…
Gdy chemia dobiegła końca i wyszli z klasy, Naruto został od razu otoczony przez grupkę dziewczyn z drugiego rocznika. Wszystkie trzymały opakowania czekoladek i próbowały się do niego dopchać, aby wręczyć je mu jako pierwsza.
Hinata patrzyła na ten obrazek z ciężkim sercem. Odsunęła się na bok, nie mogąc na to patrzeć. Uciekła do łazienki i tam mocno objęła się ramionami. Jej pewność siebie, gdzieś wyparowała. Po co on miałby przyjąć czekoladki od niej, skoro tyle dziewczyn ustawiało się w kolejce, aby mu je dać?
Z każdą godziną było coraz gorzej. Co prawda, każdy przystojny chłopak miał swoje własne grono wielbicielek, ale to do Naruto i Sasuke były zdecydowanie najdłuższe kolejki dziewczyn z prezencikami. Zarówno z równoległych klas, jak i roczników niżej. Pewnie w dużej mierze przyczyniło się do tego to, że obaj chłopcy byli swego rodzaju nowością w szkole. A dodając do tego ich wygląd i fakt, że jeden z nich wygrał regionalne zawody pływackie, tylko podsyciło zainteresowanie nimi dwoma.
Hinata cały dzień trzymała się od przyjaciela z daleka. A on nigdy nie mógł do niej podejść, bo był z każdej strony otoczony przez, tak zwane harpie. Dziewczyna ciągle czuła okropne ukłucia w sercu. Jej postanowienie gdzieś zniknęło, a zastąpiła je ogromna chęć ucieczki do domu. Czuła się żałośnie ze swoją postawą, najchętniej to by schowała się pod ławkę.
Wreszcie te tortury się skończyły wraz z ostatnim dzwonkiem. Hinata wręcz zerwała się z miejsca, aby pobiec po swoją kurtkę i uciec do domu. W korytarzu ktoś za nią zawołał:
- Ej Hinata, zaczekaj na mnie – Naruto biegł w jej stronę. Przez chwilę chciała się uśmiechnąć, gdy nagle ktoś zagrodził Uzumakiemu drogę. Blondynka z ich klasy – Shion. To była jedna z tych osób, które lubiły po cichu podśmiewać się z Hyugi i Hinata doskonale o tym wiedziała. Wyczytywała to w jej wrogich spojrzeniach.
- Naruto – powiedziała kokietująco Shion – Zrobiłam to dla ciebie. W pracę włożyłam całe serce, więc proszę…
Hinata więcej nie słyszała ponieważ zbiegła po schodach na dół, nie mogąc dłużej patrzeć na tą sytuację. To bolało.
Wpadła do szatni, wyciągnęła z szafki czekoladki, z zamiarem pozbycia się ich gdzieś po drodze. Zwyczajnie nie da rady mu ich wręczyć. Ośmieszy się i tyle. Co ona sobie w ogóle myślała? Taka walka sama ze sobą…nie to od początku było bezcelowe.
Zakładała szybko kurtkę i szalik. Chciała wyjść z budynku jak najszybciej. Nieważne, że wyjdzie razem ze wszystkimi, raz jakoś to zniesie, byleby już było po wszystkim.
Odwróciła się, aby wyjść z szatni na korytarz, gdy zderzyła się z kimś. Podniosła głowę i zobaczyła Naruto, który patrzył na nią z wyrzutem.
- Czemu na mnie nie czekasz?
- No…No bo ja… - dziewczyna poczuła się nieco winna, że chciała przed nim uciec, ale to jakoś było silniejsze od niej. Zauważyła, że wzrok blondyna, przeniósł się na ładne opakowanie czekoladek w jej dłoniach – Nie…To nie tak jak myślisz! Wiem, niepotrzebnie je robiłam! Nie przejmuj się! Na pewno dostałeś dziś mnóstwo czekolady, wiec tylko się wygłu…
- Czekaj, wstrzymaj się – przerwał jej Uzumaki, kładąc ręce na jej ramionach – Mów wolniej, bo nie rozumiem. Ja nie dostałem dziś żadnej czekolady, więc nie kapuje o czym…
- Co? – teraz to Hyuga mu przerwała – Przecież cały dzień ci jakieś wręczano. Nawet przed chwilą… ty i Shion…
- No to akurat prawda – powiedział Naruto, czym wywołał u Hinaty kolejne przykre ukłucie – Tyle, że ja ich nie przyjąłem, tak się składa.
Dziewczyna zaskoczona, odsunęła się nieco, aby móc go lepiej widzieć.
- Ale…jak to? – Nie mogła uwierzyć, że odrzucił prezenty od tylu dziewczyn. Dlaczego? Przecież to nie ma sensu.
- Normalnie – blondyn wzruszył ramionami, nie przejmując się tym, że prawdopodobnie sprawił dziś przykrość nie jednej dziewczynie. Patrzył przez chwilę na podłogę, po czym podniósł wzrok i spojrzał Hinacie w oczy – Przyjmę czekoladki, jedynie od osoby, którą lubię.
Hyuga wciągnęła gwałtownie powietrze i znów cofnęła się o krok. Ponieważ znajdowali się w małym, ogrodzonym pomieszczeniu, atmosfera wokół nich stała się dziwnie naelektryzowana. Oboje mogli wręcz poczuć ten prąd, który ich do siebie przyciągał, Nie przeszkadzały im nawet kroki i rozmowy w sąsiednich szatniach i korytarzach, które i tak zaczynały powoli cichnąć.
Po chwili milczenia Uzumaki dodał:
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć? – spytał, uśmiechając się nie jak zwykle szeroko, ale delikatnie, a jego niebieskie oczy odzyskały dawny blask. Chyba był nawet lekko czerwony, nie to co ona, która emanowała tym kolorem.
- Ja… - przełknęła głośno ślinę, zacisnęła powieki, pochyliła się i szybkim ruchem wyciągnęła w jego stronę opakowanie czekoladek – Naruto, przyjmij proszę te czekoladki – wyrzuciła na jednym wydechu. Wzrok miała utkwiony w swoje buty, a wyciągnięte ręce wyraźnie drgały.
Chłopak wziął pakunek z jej drżących dłoni.
- Dziękuję – odparł z wdzięcznością – Z radością je przyjmę.
Dziewczyn wypuściła powietrze z ust. Wielki ciężar spadł jej z serca i poczuła się bardzo lekka i…szczęśliwa. Podniosła głowę i odkryła, że blondyn również się pochylił, aby mieli wzrok na tym samym poziomie. W dodatku przybliżył się tak, że ich oczy znajdowały się w odległości jedynie kilkunastu centymetrów.  Hinacie aż się zakręciło w głowie z tej bliskości. Przynajmniej rumieniec się nie pogłębił, ale to dlatego, że po prostu już bardziej nie mógł.
- A gdzie wyznanie? – spytał prosto z mostu.
- C...co? Ja…Jakie wyzna…wyznanie?
- Podarowanie czekoladek w walentynki łączy się zwykle z wyznaniem uczuć, co nie? Nie pomogę ci, więc musisz sama to powiedzieć  – uśmiech z delikatnego, zmienił się w chytry uśmieszek.
- Ja…ja… - znowu zamknęła oczy, aby nie widzieć jego twarzy. Ale jak może się zebrać, aby to powiedzieć, skoro i tak czuje jego obecność? – Naruto…ja…lu…lubię cię…już jakiś…czas. Ja lu… - zamilkła, gdy poczuła jak chłopak bierze jej twarz w dłonie. Rozszerzyła oczy z szoku.
- Wiedziałem, że ci się uda. Hinata… - zaczął się przybliżać w jej stronę – Ja też cię lubię – rzekł i pocałował ją.
Jakby wszystkie myśli wyparowały jej z głowy. Miała szeroko otwarte oczy, stała jak posąg i pozwalała chłopakowi na wszystko. Muskał delikatnie jej wargi, prawą rękę trzymał na jej plecach, a lewą w jej włosach. Po chwili zwykły pocałunek mu się znudził i chłopak naparł językiem na jej zaciśnięte wargi.
Hinata była oszołomiona tą sytuacją. Nie wiedziała co robić, aż w końcu pomyślała sobie:
„A do diabła ze strachem” I wówczas rozchyliła usta, pozwalając Naruto na pełną swobodę działań, a chłopak od razu to wykorzystał.
Ich języki wirowały ze sobą w ich własnym tańcu. Uzumaki zrobił kilka kroków do przodu i przycisnął ciało dziewczyny do ściany. Jej dłonie zaciskały się na materiale jego bluzy. Oboje otworzyli oczy, aby móc się widzieć. Delektowali się powoli swoim pierwszym, namiętnym pocałunkiem, pełnym nienazwanych uczuć. Nic i nikt nie mógł zburzyć im tej chwili.
Kiedy blondyn się od niej oderwał, Hinata straciła równowagę i dosłownie, wpadła mu w ramiona.
- Ej Hinata! – zawołał zaniepokojony chłopak – Tylko mi nie mów, że zemdlałaś!
- Nie, nie. Wszystko jest dobrze – zapewniła go, unosząc głowę do góry. W jej białych oczach było widać rozmarzenie – Tylko jakoś…trudno mi ustać – to prawda. Nogi miała jak z waty, serce biło chyba 3 razy szybciej niż zwykle.
„Samym całowaniem doprowadziłem ją do takiego stanu” – pomyślał Naruto – „Ale jestem zajebisty! Super, znowu mi ego rośnie”
- No już, już – pomógł jej stanąć na nogi. Był gotowy złapać ją w każdej chwili, gdyby znów straciła równowagę.
- Już jest w porządku – zapewniła go, choć ciągle była skołowana.
- W takim razie, chodźmy stąd. Pewnie już minęły te 8 minut – wyprowadził ją z szatni za rękę i zaczął zmierzać ku wyjściu – Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym żebyśmy poszli do mnie. Chce ci coś pokazać.
- To nie trenujesz dzisiaj?
- Nie, raz mogę sobie zrobić wolne – wyszli na zewnątrz.
Dziewczyna nie widziała jego twarzy, ale usłyszała w jego głosie nutkę żalu. Ponieważ myślenie o tym, co się stało w szatni doprowadzało ją wręcz do arytmii, Hinata zastanawiała się praktycznie całą drogę, dlaczego Naruto jest dziś taki smutny?

***

Hinata gapiła się idiotka, z szeroko otwartymi ustami na dom. Naruto zresztą nie miał jej tego za złe, spodziewał się takiej reakcji.
- Ta… - mruknął blondyn – Ta rodzinka Uchihów jest nadziana. Kupili Itachiemu ten dom na czas studiów, a ponieważ miał wolne pokoje to…się wprowadziliśmy.
- Po co jednemu studentowi, taki duży dom? – dziewczyna odzyskała głos.
- Mnie nie pytaj. Ważne, że się przydał, w końcu teraz jest nas trójka – poprowadził ją do drzwi wejściowych.
Dom był dwupiętrowy, pomalowany na beżowy, piaskowy kolor. Był zbudowany na prostym planie kwadratu, ale mimo to robił wrażenie bardzo nowoczesnego. No i na pewno nie kosztował mało. Nawet gdyby chłopcy jedynie wynajmowali pokoje, wydaliby fortunę.
Weszli do środka. Hinate zaskoczył wystrój, który nie pasował do stylu, w jakim został zbudowany dom. Z zewnątrz wydawało się, że musi tu mieszkać jakiś biznesman, człowiek na poziomie. Za to w środku było kompletnie na odwrót. Żaden mebel, ani część wyposażenia nie owiewała luksusem. No może poza dużym plazmowym telewizorem w salonie. Panował lekki nieład, jak to zwykle bywa, gdy domem zajmują się trzej, młodzi chłopcy. Gdy dziewczyna przyglądała się pomieszczeniom pomyślała, że to zupełnie tak, jakby ktoś zawinął zwykły kubek (umeblowanie) w piękny, złoty papier (ściany budynku). Niezła metafora.
- Mój pokój jest na piętrze, pierwszy od prawej – powiedział Naruto – Idź, a ja przyniosę nam coś to picia – Hyuga kiwnęła głową, a chłopak zniknął za drzwiami kuchni.
Hinata weszła na górę po schodach, a potem do pokoju pierwszego od prawej. Była już pewna, że to na pewno jest pokój blondyna, kiedy dostrzegła ściany pomalowane na jego ulubiony pomarańczowy kolor oraz gogle pływackie, leżące na szafce nocnej. Zdziwił ją tylko mały, stary telewizorek. Po co mu taki staroć, skoro na dole jest plazma?
Usiadła na skraju niepościelonego łóżka i zastanowiła się nad kilkoma faktami. Jest w domu chłopaka swoich marzeń. Nikogo oprócz nich prawdopodobnie tu nie ma. Jakieś pół godziny temu, ten sam chłopak zabrał jej pierwszy pocałunek. Chyba zaraz dostanie zawału.
Niedługo potem przyszedł Naruto, z dwoma szklankami coli.
- Nie mamy w domu nic innego – wytłumaczył się – Tylko cola i woda. Mam nadzieję, że może być? – podał jej jedną szklankę.
- Tak, dziękuję – wypiła spory łyk. Nawet nie zauważyła, że tak bardzo chciało jej się pić – Gdzie Sasuke i Itachi?
- Zmyli się gdzieś. Wiedzieli, że dziś będę chciał być sam – odparł i podszedł do telewizorka.
- To czemu mnie tu przyprowadziłeś, skoro…
- Ty jesteś wyjątkiem – rzekł i zaczął coś majstrować przy odtwarzaczu na kasety VHS.
- Będziemy coś oglądać? – Hinata odważyła się zadać kolejne pytanie.
- Tak, choć martwię się, że może ci się to wydać nudne. Ale oglądam to każdego roku, więc dziś też muszę – przewinął kasetę do początku i włączył play.
Uzumaki usiadł na podłodze, naprzeciwko telewizora i oparł się o krawędź łóżka. Hinata niepewnie usiadła obok niego i skupiła się na filmie.
Na ekranie pojawił się obraz kiepskiej jakości. Było widać, że film był nagrany dawno temu, z domowej kamerki. W dolnym rogu ekranu wyświetlała się data 14.12.1996. Kamerzysta filmował niemowlę w kołysce. Dziecko trzymała rączki pod brodą i patrzyło się w obiektyw kamery dużymi, niebieskim oczami. Na każdym policzku miało ledwo widoczne ryski.
- A kto to wstał? – odezwał się męski głos zza kamery – Miałeś małą drzemkę? Nic dziwnego, w nocy dałeś nieźle popalić mnie i mamusi.
- Minato, odłóż tą kamerę – w kadrze pojawiła się czerwono-włosa kobieta. Wzięła niemowlę na ręce – Trzeba go wykąpać. Pomóż mi.
- Tak już, już – mężczyzna odłożył kamerę na szafkę i odwrócił ją tak, aby mogła uchwycić małą wanienkę w stojaku i obu rodziców, kąpiących swoje dziecko. Kamerzystą okazał się młody, blond-włosy mężczyzna. Jego błękitny kolor oczu był taki sam jak u …
- To…To… - wyjąkała Hinata, całkiem zszokowana.
- Tak, to moi rodzice – powiedział Naruto, głosem wypranym z emocji – Dziś jest rocznica ich śmierci.
Dziewczyna zakryła dłonią usta. No tak, teraz jego nastrój jest wytłumaczony.
- Dzi…dziś? – wyjąkała oniemiała. Znowu zerknęła na ekran, na tą rodzinną scenkę i zachciało się jej płakać.
- Gdy miałem 6 lat, rodzice wybrali się na walentynkową kolację i już nie wrócili – Uzumaki zaczął opowiadać. Nie odrywał oczu od telewizora – Jakiś tir uderzył prosto w ich samochód – wzdrygnął się nerwowo – Potem państwo Uchiha, rodzice mojego kolegi z przedszkola adoptowali mnie. Od tamtej pory, w każde walentynki oglądam moje rodzinne filmy, jakie zdążyliśmy nagrać. To taki mój prywatny rytuał.
Hinata pomyślała, że wybrała najgorszy z możliwych dni na wyznanie uczuć. To nie była gafa. To był straszny nietakt. Współczucie całkowicie wyparło z niej zakłopotanie.
- Ja…przepraszam. Nie wiedziałam, że dziś…Gdybym wiedziała nie zachowałabym się tak…W dodatku przeszkadzam teraz…ja lepiej…
- Nie mów tak. Powiedziałem przed chwilą że jesteś wyjątkiem – położył dłoń na jej dłoni – Nie znoszę walentynek odkąd pamiętam, ale w tym roku naprawdę ich oczekiwałem – odwrócił się w jej stronę i posłał lekki uśmiech – W końcu to idealny dzień na wyznanie uczuć. A poza tym…pierwszy raz…ja… - spuścił wzrok, jakby przyznawał się do swojej słabości – Ja nie chciałem być dziś sam.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Była taka… szczęśliwa, że to powiedział. Że chce być dziś z nią.
- I nie jesteś – odpowiedziała, nieśmiało przesuwając się w jego stronę. Spletli razem swoje dłonie i przez następne kilka godzin oglądali, w ciszy, domowe filmiki.
Przedstawiały różne sytuacje. Po każdym następnym filmie, chłopiec na którym skupiała się cała uwaga, rósł jak na drożdżach. Najpierw jako niemowlę było kąpany w wanience, wyprowadzany w wózku na spacery. Był posadzony w bujaczku. Później, gdy nauczył się siadać, był pokazywany na składanej huśtawce i z różnym zabawkami, przede wszystkim z grzechotkami.
Następnie chłopiec uczył się chodzić. Podciągał się w górę, trzymając się szuflady i śmiał się, kiedy udało mu się osiągnąć sukces. Oczywiście dostawał pochwały od swoich rodziców. Na następnym ujęciu brzdąc robił pierwsze, chwiejne kroki w stronę swojej mamy.
Było tego jeszcze wiele. Pierwsze urodziny, wspólne rodzinne wyjścia, wizyty, zwykłe codzienne chwile, drugie urodziny i następne, pójcie do przedszkola oraz nauka pływania.
- Ech, byłem w tym beznadziejny – zaśmiał się Naruto, oglądając na filmie jak jego ojciec pomaga mu utrzymać się na wodzie. Chłopczyk, pomimo starań, nie mógł przepłynąć sam ani kawałeczka. Ciągle szedł na dno – Kupe czasu mi to zajęło, zanim załapałem jak przepłynąć chociaż 1m.
I kto by pomyślał, że ten sam chłopiec stanie się jednym z najlepszych pływaków w regionie?
Filmy skończyły się na scenie, gdy mały Naruto pociesza płaczące dzieci w grupie 6-latków i zachęca je do zabawy. Układał właśnie klocki z jakimś czarno-włosym chłopcem, gdy nagranie dobiegło końca.
- To już wszystko – westchnął Uzumaki i wyłączył telewizor pilotem.
Hinata była poruszona tymi nagraniami. Sama miała wiele takich, ale jej filmy różniły się od tych. Te były pełne rodzinnego szczęścia i miłości, a jej… Przez te kilka godzin, na ani jednym ujęciu nie widziała pana Minato z puszką piwa, czy innego alkoholu.
Mogła niemal sobie wyobrazić scenę, gdy w domu zjawia się policja i mówi małemu chłopcu, że już nigdy nie zobaczy rodziców. Nie raz wyobrażała sobie taką sytuację. Wiele razy marzyła, aby jej ojciec po prostu nie wrócił do domu. Śmierć rodzica, która dla niej byłaby wybawieniem, dla niego była największym koszmarem. Poczuła jak zapiekły ją oczy.
Nie zastanawiając się wiele, rzuciła się chłopakowi na szyję i mocno go objęła.
- Hi…Hinata? – chłopak zdziwił się tak odważnym zachowaniem z jej strony. Ale i tak odwzajemnił uścisk.
- Mogę coś zrobić, aby cię pocieszyć? Cokolwiek – spytała, odsuwając się kawałek. Mówiła całkiem poważnie.
Naruto udał, że się zastanawia.
- Możesz mnie pocałować – odparł, uśmiechając bardziej łobuzersko, niż zwykle.
- Po…Po…Po… - znowu zaczęła się jąkać. W głowie jej się zakręciło.
- Dobrze, rozumiem. To wciąż nie twój poziom – rzekł, uspokajająco, przenosząc rękę z jej pleców na jej kark – Ale powoli do niego dojdziemy. Mamy czas, w końcu teraz jesteśmy parą.
- Pa…parą?! – „To za wiele emocji jak na jeden dzień. Ile ja jeszcze zniosę tych palpitacji serca?”
- A co, nie chcesz? – zapytał, trochę zaniepokojony – Myślałem, że po tym co się stało w szatni ty…
- Nie… to znaczy tak…jesteśmy…tak sądzę…znaczy na pewno…!
- Oj długa droga nas czeka – powiedział blondyn, przerywając jej atak paniki – Ale w końcu się uda – rzekł pewny swego i przytulił ją jeszcze mocniej, tak że mógł czuć zapach jej włosów.
- Chce ci się…zawracać sobie mną głowę? – to nie było planowane pytanie, ale jednak szczere. Przez to skołowanie samo się jej wyrwało.
- Ej, jak to brzmi? Ja nie zawracam sobie niczym głowy. Mówiłem już… - odsunął się i spojrzał jej w oczy – Lubię cię i chce być z tobą i choćbyś się broniła rękami i nogami, sprowadzę cię z powrotem do świata.

***

Było już ciemno, gdy Naruto odprowadził ją pod dom.
- To do zobaczenia jutro – przelotnie musnął ją w usta na pożegnanie.
- Tak, do jutra – odprowadziła go wzrokiem, dopóki nie zniknął za najbliższym budynkiem.
Wspinając się po schodach na klatce schodowej, jeszcze raz prześledziła wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia. Bez skrępowania mogła powiedzieć, że to był najwspanialszy dzień w jej życiu. Dawno nie czuła się tak cudownie i normalnie. Zupełnie jakby jej przeszłość zniknęła i zamiast jąkającym się odludkiem była zwykłą, zakochaną nastolatką.
Niestety bardzo krótka trwała w tej euforii. Jej dobry nastrój zniknął, gdy tylko przekroczyła próg swojego mieszkania.
Pierwszą rzeczą, którą zobaczyła, była postać mamy, skulonej pod ścianą. Miała zadrapania na ręce i siny ślad pod okiem. Trzęsła się, hamując płacz. Hinata szybko do niej podbiegła.
- Mamo! – zawołała przestraszona - Mamo co się stało?
- Nic. Naprawdę nic takiego, skarbie – kobieta dzielnie podniosła się z ziemi – Dobrze, że cię tu nie było – powiedziała cicho, jakby z ulgą, że córka nie była świadkiem kolejnej awantury domowej – Nie martw się. Prześpię się i poczuję się lepiej – zapewniła ją z wymuszonym uśmiechem i poszła do swojej sypialni.
Hinata dawno temu przestała wierzyć w te słowa. Znała bolesną prawdę i nie miała klapek na oczach.
Przeszła do dużego pokoju, a tam na kanapie leżał jej śpiący ojciec. Z jego ust czuć było nieprzyjemną woń alkoholu, a jego twarz była cała czerwona.
Dziewczyna przyniosła koc ze swojego pokoju i przykryła nim tatę. Patrząc na niego nie czuła już nic. To naprawdę nie było nic nowego. Widziała go w gorszym stanie. To już była zwykła codzienność.
Jesteś córką pijaka, a ja nie zadaję się z patologią
Te słowa już kiedyś raz ją zniszczyły, a usłyszała je od zwykłej przyjaciółki. Ale co powie ukochana osoba, gdy dowie się prawdy? Czy usłyszy jeszcze gorsze i straszniejsze słowa? I co się wówczas z nią stanie? Można się stoczyć jeszcze bardziej?
Weszła do swojego pokoju i ułożyła się na łóżku, nie zdejmując ubrań. Zwinęła się kłębek i starała się o niczym nie myśleć. Było to jednak trudne…
„Gdybym tylko mogła sprawić, aby on nigdy nie dowiedział się prawdy. Tak bardzo…tak bardzo pragnę pobyć z nim trochę dłużej…chociaż odrobinę”
Przycisnęła poduszkę do brzucha. Wszystkie pogardliwe i nienawistne spojrzenia, jakimi ją obdarzono przez ostatnie lata, zaczęły przelatywać jej przed oczami.
„Ja nie chcę, aby on mnie znienawidził”

***

(Od autorki)  https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82y_Dzie%C5%84
W następnej części napiszę skąd wzięłam inspirację i w ogóle skąd mi się wziął ten pomysł.
Data publikacji drugiej części jest nieznana.