:)

:)

sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 14

(Od autorki) Kiedy czytam komentarze od Was, czuje, że sama zmieniam się w Hinate ;) czerwienie się jak burak, serio. Dziękuję, super jesteście :D Mam nadzieję, że mieliście wspaniałe święta. Choć śniegu zabrakło, przynajmniej u mnie. Zapraszam do czytania.

***



- Witaj Sasuke-kun.
Uśmieszek tego gościa był denerwujący. Wyglądał na niezwykle zadowolonego, zupełnie jakby… świetnie się teraz bawił. Strasznie go to wkurzało.
- Witam – odpowiedział mu najzimniejszym tonem, na jaki było go stać. Nie lubił tego okularnika.
- Cieszę się, że jednak się nie rozmyśliłeś – postawa chłopaka nie zrobiła na nim żadnego wrażenia – Mój szef także będzie zadowolony. Zapraszam – gestem nakazał mu by poszedł za nim. Kawałek dalej stało czarne BMW.
- Skoro i tak gdzieś jedziemy to po jaką cholerę tu przyłaziłem ?! – spytał podniesionym tonem.
- Więcej kultury młody – mężczyzna wysłał mu ostrzegawcze spojrzenie i otworzył sobie drzwi od strony kierowcy – To proste, ze względów bezpieczeństwa. Taka procedura. Nie podoba się to do widzenia.
Sasuke starał się trzymać gniew na wodzy. Nic nie może poradzić, ten facet jest mu potrzebny. Otworzył sobie tylne drzwi. Nie zamierza siedzieć koło tej gnidy.
- Dobrze więc. Widzę, że się rozumiemy. Wydaje mi się, że wypada mi się w końcu przedstawić. Mów mi… - poprawił sobie okulary, które lekko zjechały mu z nosa - …Kabuto.
Chwilę później samochód opuścił uliczkę i zniknął gdzieś w ciemności.

*** 


- Tata i mama ?
Rzeczywiście, państwo Hyuga siedzieli przy stoliku nieopodal. Pani Hanako na widok córki wstała z krzesła i z uśmiechem ruszyła w jej stronę.
- Cześć skarbie – przytuliła ją mocno na powitanie - Jak ty ślicznie wyglądasz – odsunęła się odrobinę by móc się lepiej przyjrzeć Hinacie.
- Dziękuję, mamo. Nie wiedziałam, że tutaj będziecie – trudno jej było ukryć zakłopotanie widząc swojego ojca, który przywitał się z nią tylko skinieniem. W głowie zaczęły jej dźwięczeć te okropne słowa, które podsłuchała.
- Tak się jakoś złożyło.
Według wizytówek wszyscy byli usadzeni przy tym samym stole. Tsunade i Jiraiya usiedli obok siebie. Chyba nikt oprócz Naruto nie wiedział, czemu ta dwójka musi trzymać się blisko siebie. Otóż oboje znali swoje małe słabości, które cóż… gdyby wyszły niechcący na jaw i to publicznie, zszargali by sobie opinie. To też można powiedzieć, że musieli pilnować siebie nawzajem. Jiraiya uważał by jego szefowa nie wypiła zbyt dużo (i trzymała się z dala od hazardu przy specjalnych okazjach), a ona by trzymał się z dala od płci żeńskiej (przez co sama obrywała, ale on też, więc wychodziło na remis). Niezły z nich zespół.
Pani Hyuga tryskała energią i entuzjazmem. Była prawdziwą duszą towarzystwa, jeśli chodzi o takie okazje, ale ostatnimi czasy rzadko mogła to pokazać. Jej mąż był zawsze zapracowany i zajęty, a ona nie chciała go zostawiać samego. Właśnie dlatego tak się cieszyła, że w końcu udało się go gdzieś wyciągnąć.
- Chyba wypada nam podziękować ci chłopcze – pierwszy raz Hiashi zabrał głos – Za zaproszenie oczywiście – udawał jakby ostatnia rozmowa miedzy nimi w ogóle się nie wydarzyła. No, ale nie byli sami, więc pewnie musiał odgrywać uprzejmość.
Hinata wyglądała na zdziwioną. Przenosiła wzrok, raz na chłopaka, to znów na ojca.
- Nie ma za co. Tak naprawdę to podziękowania należą się ba…pani Tsunade – o mały włos – Ja tak naprawdę nic…
- O nie było żadnego problemu – odezwała się blondynka tonem jakim posługiwała się przy oficjalnych spotkaniach. Był tak często używany, że mało kto dałby się nabrać, że to tylko gra, a nie prawdziwa życzliwość – Państwo są zawsze mile widziani.
- Ale to nie był chyba problem by… - zaczęła pani Hyuga, ale nie dano jej dokończyć.
- Ależ skąd. Naruto jest dla mnie jak syn, więc jego prośba nie była ani trochę kłopotliwa. Zwłaszcza jeśli dotyczyła… - dalej dało się słyszeć zwykłą oficjalną wymianę uprzejmości miedzy dorosłymi.
„Ale się wczuła w rolę” pomyślał blondyn „Jak babunia gra to na całego”.
Odważył się zerknąć w stronę swojej dziewczyny, która siedziała po jego lewej. Jeden kącik jej ust był podniesiony, a wzrok mówił „co ja mam z tobą zrobić”.
„Mam kłopoty ?” pomyślał.
Pochyliła się w jego stronę i szepnęła mu do ucha:
- Musimy się rozmówić – na szczęście ton w jakim wypowiedziała te słowa oraz uśmiech, którym go później obdarzyła nie zapowiadał nic złego. Chyba mu się upiekło.
Tym czasem Ero-wujek informował naszych gości honorowych o tym, że to on jest prawnym opiekunem chłopaka. Wytłumaczył dzięki temu skąd Uzumaki ma takie kontakty.
Naruto uważnie obserwował twarz pana Hyugi. Szukał jakichś oznak irytacji. Ale nie było nic, tylko spokój. Tacy ludzie jak on nie lubią się mylić, a przecież właśnie zaserwował mu lekcję iż jednak nie jest taki wszystkowiedzący. Misja nie spełniła celu ?
- Proszę mi teraz wybaczyć – Tsunade wstała z krzesła. Trochę się ociągała. Nie śpieszyło jej się za bardzo do swoich obowiązków – Myślę, że wszyscy goście już przybyli, więc powinnam teraz przemówić. Przepraszam – skierowała się w stronę podestu.
- Chciałam o coś spytać – Hinata zwróciła się do Ero-wujka, który siedział naprzeciw niej – Zaproszenia na przyjęcie nie było płatne, prawda ? Skoro tak to jak będą zbierane pieniądze ?
- Tsunade uznała, że gdyby trzeba było płacić za wstęp to wtedy przyszłoby mniej osób. Wymyśliła więc coś innego. W zeszłym roku była loteria, ale w tym razem będą aukcje. Wbrew pozorom cieszy się to dużym zainteresowaniem. Dużo osób zgłasza siebie i swoje oferty do sprzedaży.
- Jak to siebie ? – spytała znów zdezorientowana.
- Spróbuję dokładniej wyjaśnić. Będą 2 aukcje. Pierwsza sprzedaje rzeczy materialne, druga zaś ludzi. Nie zrozum źle, po prostu płaci się za spędzenie 24h z osobą, która się zgłosiła. Sama Tsunade bierze udział i zdaje się jakiś znany aktor. Kto jeszcze nie wiem dokładnie. Aha i jeszcze gdzieś tu powinien krążyć fotograf. Potem goście mogą sobie kupić zdjęcia na pamiątkę.
Głowa Naruto omal nie opadła na blat. Ledwie uciekł od jednego aparatu, a tu jest jeszcze jeden ? Co jest ? Nagle wszyscy chcą mu zdjęcia robić czy co ?!
Gdy wszyscy zaczęli słuchać przemówienia powitalnego pani prezydent, Jiraiya jakby sobie o czymś przypomniał.
- Eee Naruto – syknął w stronę chłopaka – Zapomniałem o czymś powiedzieć – mówił cicho by reszta nie mogła podsłuchać – Trochę ostatnio wkurzyłem Tsune. Sprawa z flaszką, nieważna w każdym razie... No i oczywiście odegrała się, ale na nas obu.
- Co to znaczy ? – nagle dostał złych przeczuć. Mina jego opiekuna nie wróżyła dobrych wieści.
- Wystawiła nas obu na aukcji.
- Że co ?! – to już powiedziane było odrobine głośniej.

*** 


- Sakura ? Idziesz ?
Pokój już praktycznie opustoszał. Została tylko różowowłosa, która siedziała przy oknie oraz Ino i Temari, które właśnie zamierzały iść spać.
- Nie. Zostanę jeszcze – starała się utrzymać maskę spokoju, dopóki jej przyjaciółki nie wyszły. Może i jej przeczucie było irracjonalne, ale chociażby dla własnego dobra postanowiła poczekać. Nigdzie się nie ruszy dopóki on nie wróci. Gdyby tylko jeszcze nie była taka zmęczona.

***


- A nie możemy wykupić siebie nawzajem ? – Uzumaki próbował znaleźć wyjście z tej rozpaczliwej sytuacji. Stali już oboje z Jiraiyą za kulisami. W głowie wciąż słyszał śmiechy pań Hyuga, gdy byli tu wręcz zaciągani siłą.
- Moglibyśmy, gdybym miał kasę.
- Nie wziąłeś kasy na imprezę dobroczynną ?! Zwariowałeś ?!
- Jestem współorganizatorem, ja nie muszę ! A ty, co ?! Też nie wziąłeś !
- Tyle, że ja nie miałem czego brać ! Halo, jestem spłukany !
W tym momencie wezwano Ero-wujka na scenę.
- Dramatyzujesz. Nie będzie tak źle. Może kupi mnie jakaś laska – mężczyzna wszedł na scenę, ale zdążył jeszcze usłyszeć:
- Aha, już to widzę. Żyj marzeniami.
Uważnie słuchał, ciekawy przebiegu aukcji. Gdy doszło do finału omal nie zawył ze śmiechu. Ero-wujek został sprzedany za 10000 jenów (292,64 zł)… babuni Tsunade. To na tym polegała ta zemsta. Musi być jej niewolnikiem przez 24h. Znając życie wymyśliła coś okrutnego. Chyba po raz pierwszy mu współczuł.
I z czego się tak śmieję ? Teraz jego kolej.
„To na szczytny cel. To na szczytny cel. To na szczytny cel.” - powtarzał sobie w myślach w kółko.
*
- Skarbie – zwróciła się pani Hyuga do córki – Trzymaj – Podsunęła jej kilka banknotów, korzystając z okazji, że jej mąż wyszedł do toalety.
- Mamo, ale… nie mogę …
- Będzie mi wstyd, jeśli stąd wyjdę nic nie ofiarując. Dalej, weź.
Hinata przyjęła pieniądze i ruszyła szybko w stronę sceny. To i tak nie będzie wydane na nią.
*
Prowadzący zastukał młotkiem po raz drugi. Jeśli ktoś go zaraz nie uratuje zostanie sprzedany za 15000 jenów (439 zł) jakiejś starej, grubej babie w futrze.
„Jak nic będę musiał cały dzień karmić jej koty. Gorzej być nie może” lamentował nad swoim losem, gdy nagle…
- 17000 jenów (497,50 zł) – rozbrzmiał wśród tłumu dziewczęcy głos.
Naruto jednocześnie oniemiał i poczuł ulgę widząc ukochaną pod sceną.
- Po raz pierwszy…drugi…i trzeci. Sprzedany młodej damie w fioletowej sukni. Proszę go sobie zabierać.
- Co ty robisz ? – spytał z zawadiackim uśmiechem gdy zszedł z podestu.
- Nic. Załatwiłam sobie niewolnika na cały dzień – odpowiedziała mu tym samym, łapiąc go za rękę. Powoli przeciskali się pomiędzy gośćmi.
- Słuchaj – skorzystał z okazji, że mieli chwilę dla siebie – nie jesteś zła, że przeze mnie twoi rodzice tu są ? – choć słowo „rodzic” bardziej by tu pasowało.
- Nie. Mama jest szczęśliwa, a tata oderwał się od pracy. Same pozytywy.
- Chodziło mi o to czemu ja to…
- Wiem dlaczego – zatrzymała się na chwilę – Niby chciałeś przekonać go do siebie, a tak naprawdę podrażnić, co ? – w jej głosie nie było złości. Wyglądała na dziwnie zadowoloną.
Szybko go rozgryzła.
- No…w sumie… - I jak tu wybrnąć skoro trafiła tak celnie.
- Następnym razem ja też w tym biorę udział – dodała z niezachwianą pewnością siebie.
Niesamowite. Nawet konspiracje rozpracowała. Ostatnio ona nie przestaje go zadziwiać.
Tymczasem
- Tsuna, wystarczy ! Umowa była na jeden kieliszek na godzinę !
- Oj tam. To było wcześniej, przed aukcją. Teraz masz robić co ja ci każę.
- Wiesz... to, że mnie kupiłaś możemy inaczej wykorzystać – dorzucił sugestywnym tonem.
- Zgoda – Jiraiya z szoku omal nie dostał krwotoku z nosa na myśl o…tym - Ale musisz mi dolać.
- Taa, jasne. Nie dam się nabrać. Serio, mówisz ?!
- Nie.
„Ona go do grobu wpędzi”

***


Klub nocny „Krypta” o tej porze tętnił życiem. Sasuke podążał za Kabuto, starając się omijać tańczącą młodzież. Chociaż w jego mniemaniu to było raczej gówniarstwo. W dodatku mocno napite. Kilka dziewczyn starało się go odciągnąć gdzieś na bok, ale łatwo się było ich pozbyć. Ledwo stały prosto.
Dotarli na tyły klubu, gdzie weszli do windy. Pojechali na górę. W końcu na piętrze, okularnik raczył się odezwać.
- No to jesteś na miejscu. Pierwsze drzwi na lewo. I z szacunkiem, proszę – rzekł krótko i zwięźle po czym zniknął za drzwiami windy. Sasuke został sam.
Wedle poleceń podszedł do drzwi i bez pukania wszedł do środka.
W centrum pomieszczenia stało duże biurko z ciemnego drewna. Na nim stała lampka, która stanowiła jedyne źródło światła. Przeciwległą ścianę stanowiła szyba, przez którą można była obserwować co się dzieje w klubie. Nie słychać było tu żadnej muzyki, czyli pokój był dźwiękoszczelny.
Lecz zamiast na wystroju, Uchiha skupił swoją uwagę na osobie stojącej do niego tyłem i obserwującej ludzi na dole. Na dźwięk jego kroków odwrócił się do niego przodem i Sasuke mógł mu się przyjrzeć.
W przeciwieństwie do Kabuto jego wygląd nie wzbudzał zaufania. Trudno było określić jego wiek. Mężczyzna miał długie, czarne włosy, opadające na twarz. Jego skóra miała nienaturalny biały kolor, zupełnie jakby całe życie spędził nie wychodząc na zewnątrz. W dodatku, w świetle lampki dziwnie lśniła, zupełnie jak…łuski. Ale nie tylko to upodobniało go do węża. Jeszcze te oczy, choć bardziej pasowałoby określenie zwężone szparki. Był ubrany w czarny garnitur.
- Uchiha Sasuke jak mniemam – dopiero jego zachrypnięty głos, zdradził iż mężczyzna jest w średnim wieku.
- Tak, to ja – zamknął za sobą drzwi i podszedł bliżej. Od razu dostrzegł niewielkie wybrzuszenie pod marynarką. Facet był uzbrojony.
- Usiądź, proszę – wskazał mu fotel, a sam usadowił się za biurkiem.
- A ty jak sądzę jesteś…
- Proszę, mów mi Orochimaru – złośliwy uśmieszek gada nie schodził mu z twarzy – No to Sasuke-kun, słucham cię. Z jakiego powodu mam zaszczyt cię gościć ?
- Nie wiesz ? – jego głos był zimny jak lód.
Orochimaru nie odpowiedział, za to uważnie go obserwował. No dobrze, skoro chce wszystko usłyszeć od niego.
- 14 lat temu w moim domu było włamanie - przeszedł do rzeczy - Nie wiele rzeczy zginęło, ale moi rodzice zostali zamordowani we własnych łóżkach. Mnie i mojemu bratu nic nie zrobiono. Mordercy nigdy nie schwytano, a sprawa została umorzona – ton jego głosu był wyprany z wszelkich emocji. Zupełnie jakby mówił o pogodzie – Z biegiem lat nie zapomniałem ani minuty z tamtego okresu, ale zacząłem więcej rozumieć – uciął w tym miejscu.
- Co mianowicie ? - ten mężczyzna doskonale znał sprawę. W końcu przecież dokładnie go sprawdził. Ale mimo to chciał usłyszeć całą historię oraz wnioski z jego ust.
-To włamanie musiało być upozorowane. Nie ukradziono najbardziej cennych rzeczy. Od początku chodziło o zamordowanie moich rodziców. A jeśli wziąć pod uwagę to iż sprawca nie zostawił po sobie żadnych śladów i sposób w jaki wszystko zostało wykonane nasuwa się jeszcze jeden wniosek. Gość musiał być zawodowcem, to nie był jego pierwszy raz.
Przerwał w tym momencie, zastanawiając się jak dalej ubrać swoje myśli w słowa.
- I co w związku z tym ? – mężczyzna próbował pociągnąć go za język.
- Chcę…chcę go znaleźć – po raz pierwszy dało się słyszeć emocje w jego głosie, a mianowicie czystą nienawiść – Wiem, że nie dam rady sam. Ale z tobą już owszem. Nie znam dokładnego zakresu twoich „interesów”, ale wiem, że do TEGO środowiska dosięgasz.
Orochimaru odczekał minutę z odpowiedzią.
- Czy jak go znajdę… - Sasuke zwrócił uwagę na to, że powiedział „jak”, a nie „jeśli” - …mam się nim zająć ?
- Nie – w świetle lampy oczy chłopaka zalśniły czerwienią – To tylko i wyłącznie moja rola.
Uśmiech węża stał się szerszy.
- No, no. Ciekawie. Już w tak młodym wieku chcesz mieć krew na rękach ? – nie doczekawszy się odzewu, kontynuował – Mogę to zrobić dla ciebie oczywiście, ale…  - podniósł wzrok tak by spojrzeć mu w oczy – …moje usługi nie są za darmo.
- Ile ?
Mężczyzna zaniósł się śmiechem, na dźwięk którego Uchiha poczuł mdłości.
- Oczywiście, od razu do konkretów. Zainteresowałeś mnie nie powiem. Jednakże nie chcę od ciebie pieniężnej formy zapłaty.
- Czyli czego chcesz ? – zniecierpliwił się.
- Sasuke-kun, może nie wiesz, ale jesteś niezwykle naiwny. Naprawdę myślisz, że masz szansę w starciu, z jak go nazwałeś, zawodowcem ? Może w walce wręcz tak, ale realnie twoje doświadczenie jest nic nie warte. Pozwól więc, że twoja forma zapłaty, będzie jednocześnie prezentem dla ciebie ode mnie.
- Czyli jak mam zapłacić ?
- Pracując dla mnie.
Sasuke przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Pracować ? Dla tego gada ?
- Zdobędziesz w ten sposób doświadczenie, które jak sądzę przyda ci się w przyszłości. Śmiem nawet rzec, że tą ofertą ratuje ci życie.
- Podaj konkrety. Co mam dla ciebie robić ? I jak długo ?!
- Tak długo jak będzie trzeba. A jeśli chodzi o zakres obowiązków to… po prostu rób co ci każę. Miej ze sobą zawsze swoją komórkę, a będziesz informowany na bieżąco. Ja tym czasem zajmę się resztą i w odpowiednim czasie dopełnię swojej części umowy.
Orochimaru wstał i wyciągnął w jego stronę dłoń.
Chłopakowi nie bardzo się to uśmiechało, ale czuł, że nie ma wyboru. Również wstał, podniósł powoli swoją rękę i wymienił z mężczyzną uścisk dłoni, pieczętujący ich umowę.

***


Naruto, ziewając już chyba po raz setny na tej imprezie, postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza. Na sali panował taki zaduch, że ledwo to wytrzymywał. W dodatku Hinata mu gdzieś zniknęła, więc nie miał czym się zająć. Z westchnieniem ulgi wyszedł na taras. Miał trochę spokoju.
Ale to trwało tylko chwilkę.
- Nieźle to sobie obmyśliłeś – rzekł pan Hyuga, który właśnie wchodził na taras. Zaczął grzebać w kieszeni w poszukiwaniu zapalniczki. Zamierzał zapalić.
- Dziękuję – nie ma sensu udawać, że nie wie o co mu chodzi.
- Zaskoczyłeś mnie. Kto by pomyślał, że masz taką pozycję ? Nieźle, przyznaję – zaciągnął się papierosem i wydmuchał kłębek dymu – Moje zdanie na temat twojego charakteru się nie zmieniło. Ale jeśli chcesz chodzić z moją córką nie mam nic przeciwko.
- Nie do wiary – w tym krótkim stwierdzeniu było tyle mocy, że mężczyzna w końcu skupił swój wzrok na blondynie – Najpierw nie mogę z nią być, bo jestem adoptowany i prawdopodobnie biedny. A teraz mogę, bo nagle się okazało, że pani prezydent traktuje mnie jak syna ! A to jaki jestem już nie jest ważne ! – podniósł wzrok wyżej - Jaki rodzic tak postępuje ?!
Nie mógł się powstrzymać. Niby osiągnął swój cel, ale to ostatnie zdanie tak go wkurzyło, że musiał to wykrzyczeć.
Hiashi zwęził gniewnie brwi.
- A co ty możesz o tym wiedzieć ?! – wybuchnął - Nic, a nic. Nie jesteś rodzicem! Nie wiesz jak to jest gdy dziecko, w którym pokładałeś nadzieję, niszczy ją doszczętnie. Marzenia, nadzieja, przyszłość znikają przez samolubność własnych dzieci ! Jeśli chce być z takim zerem jak ty, który żeruje na innych, to jej sprawa !
W środku panował taki hałas, że podniesione głosy obu mężczyzn nie zwróciły niczyjej uwagi. Jedynie ptaki, na pobliskich drzewach, odfrunęły jak najdalej od tych wrzasków.
W głowie Naruto pojawiło się wspomnienie, jak żywe.
- Jeśli właśnie to jest twoim marzeniem to wiedz, że zrobię wszystko by ci w tym pomóc. Taka już rola rodzica.
Zacisnął dłonie w pięści i rzekł:
- Dzieci nie są narzędziami swoich rodziców !
Wtedy mężczyznę przeszedł taki wstrząs, jakby trzasnął w niego piorun. W tym jednym zdaniu coś go uderzyło.
- Czy Hinata była samolubna, gdy starała się z całych sił zwrócić na siebie uwagę ojca ? Czy była samolubna, gdy nie zastanawiając się nad swoimi marzeniami, poszła w pańskie ślady by był pan z niej dumny ? Powinien pan zajrzeć do słownika by sprawdzić co to słowo znaczy ! – zaczerpnął gwałtownie powietrza – Nikt nie jest idealny, do cholery ! Nie miała pan prawa tak ją…
- On był.
- Huh ? – wydukał zdezorientowany blondyn. Nie tylko tym stwierdzeniem, ale też postawą mężczyzny, który patrzył teraz uparcie na ziemię, tak, że nie mógł widzieć jego wyrazu oczu.
- I jego syn też – dodał.
Naruto nie wiedział co ma powiedzieć. Właśnie miał spytać, gdy na taras weszły kolejne osoby. A mianowicie Hinata i jej mama.
- A, tu jesteś kochanie – kobieta podeszła do męża, który właśnie gasił niedopałek – Chodźmy zatańczyć. Tak pięknie grają.
- No, niech będzie – był jeszcze lekko skołowany. Oboje opuścili taras.
- Czy … - zmartwiona dziewczyna podeszła bliżej, do niego. Nie wiedziała jak sprecyzować swoje pytanie.
- Wszystko w porządku, serio – odrzekł spokojnie, a na dowód swoich słów, ścisnął jej dłoń.
Pociągnął ją delikatnie do środka. Oficjalna zbiórka pieniędzy już się zakończyła, więc można było się skupić na zabawie. Wszędzie dookoła było pełno tańczących par.
Chłopak zaczął je obserwować i Hinata szybko wychwyciła jego zamiary.
- Naruto, nie – mówiła lekko przestraszona – Ja nie umiem tańczyć.
- Ja też nie – objął ją prawą ręką w pasie, a lewą chwycił jej dłoń – Ale dzisiaj tak już się wygłupiłem, że więcej i tak nie zrobi różnicy. Raz się żyje – po czym pociągnął ją na parkiet.
Chwilę musiało potrwać zanim przestali wyglądać jak dwie kaleki. Po kilku minutach to co robili zaczęło wyglądać jak taniec. Mogli się wtedy trochę rozluźnić.
Dziewczyna oczarowana muzyką, zapomniała, że nie są sami na sali. Czuła jakby byli tu tylko oni, sami. Przysunęli się do siebie bliżej, tak, że praktycznie nie było miedzy nimi wolnej przestrzeni. Powoli wirowali na parkiecie, będąc w swoim prywatnym, odrębnym świecie.
Gdy piosenka dobiegła końca, zaczęli klaskać.
- Teraz już możemy zejść – rzekł, ale ona nie pozwoliła mu się ruszyć.
- O nie. Kupiłam cię dzisiaj, więc robisz to co mówię. A ja chce zatańczyć jeszcze raz.
Uzumaki uniósł jedną brew.
- A wcześniej trzeba było cię tu zaciągać.
- Zdjęcie pamiątkowe dla państwa ? – jakiś koleś nie pozwolił jej się odgryźć.
Świetnie, fotograf przed którym uciekał cały wieczór raczył się pojawić.
- A co mi tam.
Po wszystkim zauważył nad głową Hinaty, stojącego pod ścianą Ero-wujka, uśmiechającego się złośliwie. Przewrócił oczami, zirytowany i znów porwał dziewczynę w objęcia.

***


Sasuke wszedł do domu. Nie sądził, że będzie się czuł tak wykończony.
Zmierzał już w stronę schodów, gdy usłyszał jakiś pomruk w pokoju obok. Zajrzał do niego i zobaczył śpiącą Sakure. Siedziała na podłodze, podparta o fotel, z którego prawdopodobnie się zsunęła.
„Czemu ona to robi ?” - pytanie zaświtało mu w głowie.
Nie jest wart jej uczuć, a ona mimo to…
Powinien ją tu zostawić, albo zanieść do pokoju jej i Ino, ale był samolubny. Wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju.
Czuł, że wkracza do innego świata i, że dla takiej dziewczyny jak Sakura jest on zbyt niebezpieczny. Jeśli chce jej dobra powinien ją odtrącić. Tyle, że nie mógł tego zrobić. Czuł, że w niedalekiej przyszłości, będzie potrzebował jakiejś przystani. Miejsca gdzie wszystko będzie jak dawniej, gdzie poczuje spokój. I jeśli tym miejscem mają być jej ramiona nie miał nic przeciwko.
Przynajmniej na razie.
Póki ona jest bezpieczna.

***


- Czy już możemy odpocząć ? – spytał jej, gdy skończył się kolejny utwór.
- Tak – zaśmiała się. Nogi już ją bolały od tych butów.
- A może znajdziesz jeszcze dla mnie chwilę – Pan Hyuga wyrósł jakby spod ziemi.
- Oo – zdziwiła się lekko – Dobrze tato.
Blondyn puścił ją i nawet nie patrząc na mężczyznę zszedł z parkietu. Nie chciał kolejnej sceny. Zwłaszcza przy Hinacie.
Przez moment córka z ojcem tańczyli w milczeniu. Nie wiedzieli co właściwie powiedzieć.
- Dobrze się bawisz ? – zapytał beznamiętnie.
- Tak – odpowiedziała krótko.
- Ten twój chłopak… - postanowił od razu przejść do rzeczy.
Granatowowłosa spięła się duchu, spodziewając się czegoś złego.
- Dziwny typ. Pierwszy raz zdarzyło mi się zmienić opinię o człowieku aż tyle razy. Zwykle pierwsza zawsze była trafna.
Dziewczyna podniosła wyżej głowę by widzieć twarz ojca.
- Nie zrywaj z nim.
- Hę ? – pomyślała, że się przesłyszała.
- On jest… bardzo interesujący.
A teraz chyba źle widzi.
Czy to był… cień uśmiechu ?

***


Rozległo się ciche pukanie, po czym do pomieszczenia wszedł Kabuto.
- Sasuke-kun już poszedł, jak widzę.
- Tak, już dawno – mężczyzna znów obserwował bawiących się ludzi wśród neonów – Ciekawy chłopak. Zupełnie nie pomyślał o istnieniu drugiej opcji. Nie mogę się doczekać jego wybuchu, gdy się dowie.
Okularnik podszedł kawałek i stanął obok swojego szefa.
- Orochimaru-sama, mogę o coś spytać ?
- Pytaj.
- Dlaczego potraktował go pan specjalnie ? Przecież mamy informacje, których on chce. Mógł pan jak zwykle wziąć pieniądze i nie patrzeć na jego los.
Orochimaru z iście szatańskim uśmiechem, odwrócił się w stronę podwładnego.
- Całkiem dobrze potrafisz mnie przejrzeć Kabuto. Mam kilka powodów, dla których chce by ten chłopak dla mnie pracował.
- Mogę spytać jakich ?
- Sądzę, że tak, czemu nie – usiadł w fotelu i patrząc gdzieś w dal mówił – Po pierwsze, myślę, że właśnie dzięki temu, że znamy prawdę możemy mieć z niego trochę rozrywki. Ostatnio mi się trochę nudzi. Po drugie, może okazać się niezwykle użyteczny. Będzie wykonywał każdy mój rozkaz byle tylko stać się silniejszym i dostać to czego tak bardzo chce. A po trzecie… - tu przerwał na moment.
- Czytałeś informacje, jakie o nim mamy, prawda ?
- Tak.
- Zauważyłeś, że w jego życiorysie często powtarza się pewne nazwisko ?
- Nazwisko ? – Kabuto pierwszy raz wyglądał na zaskoczonego.
- Tak – teraz Orochimaru zignorował podwładnego i zaczął mówić jakby do siebie – To nazwisko hmm…Bardzo słabo go ukryli, ale jednocześnie… może to i pomysłowe.
W jego głowie przewijały się wspomnienia sprzed 20 lat.
- Jeśli się nie mylę, takie samo nazwisko nosiła Kushina.

***
(Od autorki) Tadam ! No to macie o czym myśleć, co ? 
Czy tylko ja myślę, że jen to porąbana waluta ?
PS: Jak kogoś to interesuję to gdy wyobrażałam sobie taniec N i H w głowie słyszałam piosenkę FFH - Undone