:)

:)

niedziela, 22 lutego 2015

Nie mogę

Przepraszam, ale jestem kompletnie roztrojona. Wciąż chce mi się płakać. Wczorajszy dzień był koszmarem i nie udało mi się napisać ani linijki. Nie pytajcie o co chodzi, bo po pierwsze czemu miałby was obchodzić los osoby, której nie znacie, a po drugie i tak nie powiem. Nie mogę. Może to nie fair, że tak mówię, ale to szczere. Rozdział dostaniecie w sobotę. Ale najpierw muszę...przestać ryczeć w poduszkę.
Nie mówcie mi, że obiecywałam regularność, bo mam i tak zbyt wielkie wyrzuty sumienia. Nie chciałam nawet nic tu pisać, ale musiałam jakoś wytłumaczyć, ale chyba bardziej zagmatwałam...

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 19

(Od autorki) Cieszę się, że poprzedni rozdział się podobał. Faktycznie miałam dużo czasu by go przemyśleć. Przemek muszę powiedzieć, że twój tekst "Sasuke zniszczył system" mnie rozwalił. Tak o tym nie myślałam, dzięki ;)
Jeśli chodzi o pytanie Rafaela o Karin to odpowiem szczerze, że jeszcze nie wiem. Mam w głowie jedynie ogólny zarys całej fabuły, a szczegóły przychodzą mi do głowy same, prawie codziennie. Właściwie jakieś 40% tego co już napisałam wymyśliłam siedząc przy kompie i pisząc ;) I spokojnie, fanfic tak szybko się nie skończy (dopóki mam tak wspaniałych czytelników).

***



Naruto wyszedł z apteki, trzymając małą siateczkę z lekami. Były w niej tabletki przeciwgorączkowe, syrop na kaszel, krople do nosa i opakowanie chusteczek. Czemu ? Otóż okazało się, że tarzanie się w śniegu naprawdę może sprzyjać przeziębieniom. Co za niespodzianka !
Kiedy szok po oglądaniu mieszkania już minął, odprowadził Hinate na przystanek. Miała zostać w domu jeszcze przez parę dni by spędzić z rodziną drugi dzień świąt i wybrać rzeczy w swoim pokoju, które chce zabrać do nowego lokum. Gdy tylko odjechała Uzumaki począł, że coś zaczyna go rozbierać. Dostał bólu głowy i zaczął intensywnie kichać. Ponieważ ostatnie czego chciał to bycie chorym na 27, pobiegł do apteki i zaopatrzył się we wszystko co niezbędne. W końcu musi wyzdrowieć jak najszybciej, wiele czasu nie ma.
Wszedł do akademika i właśnie odwieszał swoją kurtkę, gdy zobaczył Sakurę, wychodzącą z pokoju wspólnego.
- O cześć, Sakura-chan – przywitał się słabym głosem, ale i tak z uśmiechem.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę. Miała zamglony wzrok i rozmarzony uśmiech na twarzy. Wymamrotała coś co brzmiało jak „hej” i poszła w stronę swojego pokoju. Miała nieco chwiejny krok.
Blondyn patrzył za nią i miał kompletną pustkę w głowie.
„Co to do diabła było ?”
- Wyglądasz jakbyś UFO zobaczył. Dobrze się czujesz ?
Naruto zobaczył Sasuke, opartego o framugę drzwi.
- Tak…to znaczy nie – podrapał się po głowie i spytał – Co jej jest ? – wskazał palcem na miejsce, gdzie zniknęła Haruno – Wygląda jakby była na haju. Zrobiłeś jej coś, czy co ?
- Zrobiłem i to dużo.
- Huh ? – mruknął chłopak, nadal nic nie rozumiejąc.
- Sprawy dorosłych. Zrozumiesz jak będziesz duży – powiedział, minął przyjaciela i poszedł do kuchni.
Blondyn zmrużył oczy i zaczął łączyć fakty. Dopiero po chwili go olśniło. W mgnieniu oka stał się cały czerwony i to bynajmniej nie z gorączki.
- ŻE CO ?! – pobiegł sprintem za Uchihą.
- Związek z Hinatą chyba ci służy – rzekł Sasuke, kpiącym tonem – Szybciej myślisz. Sądziłem, że skapujesz za jakieś dziesięć minut.
- Bomba komplement ci wyszedł. A teraz do rzeczy. NIE MOŻECIE TEGO ROBIĆ WE WŁASNYCH WYRACH ?! Przez was nie będę mógł przekroczyć progu tego pokoju !
- A coś ty taki zbulwersowany ? – Uchiha wyjął z lodówki karton mleka i wziął łyk – Mam uwierzyć, że ty to robisz zawsze po ciemku i grzecznie w łóżeczku ?
- Yyyyyyyyyyyyyyy... – na to chłopak nie miał gotowej odpowiedzi. Próbował coś wymyślić, ale bez skutku.
Sasuke widząc reakcje przyjaciela, uśmiechnął się złośliwie.
- Rozumiem. Wciąż na dziewiczej ścieżce. Nie było pytania.
- A CHUJ CI DO TEGO ! Pilnuj swojego nosa ! – wybiegł z pomieszczenia, ale trzy sekundy później znów pojawiła się w drzwiach – I zdezynfekuj kanapę !
- Już się rwę – odpowiedział lekceważąco, ale tego blondyn już raczej nie usłyszał.
Naruto zamknął się w swoim pokoju i złapał się za głowę. Czuł jak ból rozsadza mu czaszkę. Rzucił siatkę na podłogę, walnął się jak długi na łóżku i wtedy usłyszał jakiś pisk. Wychylił i zobaczył Kuramę, leżącego pod łóżkiem.
- A tobie co ?
Pies zamiast wyjść z kryjówki, po prostu ją zmienił. Schował się pod kołdrą obok swojego pana i zwinął się w kłębek.
- Kurama, serio co ci jest ?
Nie było odzewu.
- Boże, słyszałeś ich tak ?
Kolejny pisk.
- Kuźwa no pięknie ! Jeszcze mi psa zepsuli ! – pogłaskał zwierzaka po głowie – Niby żyłeś na ulicy, a tak mało wiesz o życiu.
Kurama warknął, pokazując kły.
- Jednak jesteś sobą.

***

Neji siedział na kanapie z książką w ręką. Nie mógł się jednak na niej skupić przez włączony telewizor.
- Mogłabyś to ściszyć ? – zwrócił się do Hanabi.
- Niisan, ale z ciebie sztywniak ! Są święta, odczep się na chwilę od tej nauki.
- Czy ja proszę o tak… - rozbrzmiał dzwonek telefonu stacjonarnego. Brunet z westchnieniem wstał i podniósł słuchawkę – Halo ?...Hyuga Hiashi…Tak jest w domu…Zaraz podejdzie.
Neji poszedł do gabinetu wujka, czyli najbardziej prawdopodobnego miejsca gdzie mógłby być. Zdziwił się, bo drzwi były lekko uchylone. Zajrzał do środka i … oniemiał.
To co ujrzał było bardzo wzruszającym obrazkiem. Czymś co nie dane było widywać w tym domu. Ojciec i córka stali razem, przytuleni do siebie. Chłopak nie mógł widzieć twarzy wuja, ale za to doskonale widział twarz Hinaty. Dziewczyna była załzawiona, ale mimo to wydawała się szczęśliwa.
Brunet ostrożnie odsunął się od drzwi i szybko wrócił do salonu. Miał nadzieje, że nie został zauważony. Z powrotem wziął do ręki słuchawkę.
- Niestety, Hiashi-sama wyszedł jakieś pięć minut temu. Mam coś przekazać ?...Aha…Dobrze, powiem mu…Dziękuję. Do widzenia.
- Co ty gadasz ? – Hanabi oderwała się na chwilę od telewizora – Przecież tata jest w domu.
- Owszem jest, ale teraz lepiej mu nie przeszkadzać.
- Czyli, co robi ?
- Przytula Hinate-sama. Prawdopodobnie odbyli przed chwilą jakąś szczerą rozmowę.
- Co ?! – mina dziewczyny wyrażała czysty szok. Już mniejszym zaskoczeniem zareagowałaby na zdanie „Hinata trafiła do aresztu za pobicie przechodnia, więc twój ojciec musiał pojechać by wpłacić za nią kaucję.”
Brunetka zerwała się z podłogi i pobiegła przekonać się na własne oczy, czy to prawda. Neji znów próbował skupić się na treści książki, lecz po chwili z uśmiechem ją odłożył.
„Czemu mam wrażenie, że to by się nie wydarzyło, gdyby Naruto tu wczoraj nie było?”
Podszedł do okna. Patrzył na las przez kilka minut. W którymś momencie jego uwagę przykuł mały ptak, który stał na śniegu i próbował pofrunąć. Dopiero za którymś podejściem wreszcie mu się udało i wzbił się wysoko w niebo.
„Naruto nie raz udowodnił mi i innym, że ciężką pracą i wytrwałością można zmienić swoje przeznaczenie. Ale czasem mam wrażenie, że ta determinacja nie jest jego najważniejszą cechą. Myślę, że on… - przed oczami stanął mu widok przytulonych do siebie Hinaty i wuja - …potrafi zmieniać ludzi i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Jakby się tak zastanowić to mnie także zmienił. Czy my wszyscy bylibyśmy tacy jacy jesteśmy teraz, gdybyśmy go nie poznali ? Nie sądzę.”

***

Dwa następne dni minęły Naruto na kichaniu i smarkaniu w chusteczkę. Na szczęście nuda mu nie groziła. Leżenie spokojnie w łóżku, bez ruchu nawet w chorobie było wyzwaniem. Dodatkowo w grę wchodziło wyprowadzanie Kuramy, co nie było proste. Wszyscy mieszkańcy akademika wrócili, toteż wciąż musiał się skradać i przemykać. Czuł się jak szpieg na misji.
Raz omal się nie wydało, gdy Gaara przyszedł do niego by zobaczyć, jak się czuje. Dziwne, że nie zauważył, że kołdra mu się sama ruszała.
W końcu nadszedł wyczekiwany dzień 27 grudnia. Uzumaki czuł się już nieco lepiej, choć kaszel i katar mu wciąż trochę dokuczał. I tak nie miał czasu na „kurowanie się”, ponieważ czekała go robota.
Otóż dowiedział się, że wszystkie dziewczyny postanowiły, na ostatnią chwilę zorganizować imprezę. Miała być połączeniem przyjęcia urodzinowego i pożegnalnego. W końcu jego dziewczyna Hinata się wyprowadzała. Ponieważ dziewczyna dziś wróciła, a impreza miała być niespodzianką, dziewczyny miały za zdanie trzymanie jej z daleka od akademika, a chłopcom „rozkazano” zająć się resztą, czyli… praktycznie wszystkim.
Jedynie dwóch z nich udało się wymigać od roboty. Sai zadzwonił i powiedział, że nie może pomóc, bo musi załatwić jakąś sprawę rodzinną. Wszyscy wiedzieli, że to nie wymówka. Danzo był krótko mówiąc trudnym człowiekiem i cała grupa podejrzewała, że musiała wybuchnąć jakaś grubsza awantura. Sasuke natomiast zachował się jak cham i zniknął gdzieś, nie mówiąc ani słowa.
Po podzieleniu obowiązków wyszło na to, że Gaara, Kankarou, Shino i Neji zajmą się sprzątaniem i dekorowaniem, a reszta przygotuje jedzenie.
Tak, więc jesteśmy w momencie, gdy Naruto, Lee i Kiba patrzyli z przerażeniem na składniki tortu, leżące na blacie.
- Gdzie, do diabła są Shikamaru i Choji ? – spytał Kiba, zgrzytając zębami ze złości.
- Powiedzieli, że się spóźnią – wyjaśnił Naruto.
- Taa, jasne. Ale co my zrobimy bez Chojiego ? Tylko on tu umie gotować. Jak my zrobimy ten tort ?
- Kiba-kun, nie martw się. Przyjmij wyzwanie jak mężczyzna i po prostu piecz ! Jak to mówi Gai-sensei, „Poczuj siłę młodości !” – powiedział Lee i zamachnął energicznie ręką, przy okazji zrzucając opakowanie jajek na podłogę.
- Dobrze Lee, w takim razie poczuj tę swoją młodzieńczą siłę I ZAPIERDALAJ PO JAJKA ! – krzyknął Naruto na cały głos.
- Tak, jest Naruto-kun – powiedział brewka z podniesionym do góry kciukiem i wybiegł z kuchni.
Wrócił po dziesięciu minutach. Wtedy chłopaki ubrali ich „mundury wojenne”, czyli fartuchy i zabrali się do roboty. Inuzuka znalazł w Internecie jakiś przepis i dyktował go pozostałej dwójce. Zaczęli od przygotowania biszkoptu.
Na początku szło nieźle. Ubili białka na sztywną pianę, a potem zmiksowali ją z cukrem. Ale, gdy nadeszła pora na dodanie mąki nastąpił mały wypadek. Naruto bowiem nie wyłączył miksera dodając ją i cała chmura białego pyłu poleciała mu na twarz. Zaskoczony wypuścił z ręki opakowanie. Mąka była praktycznie wszędzie…i na wszystkich.
- No brawo, głąbie – skwitował krótko Kiba.
- Lee…skoczyłbyś jeszcze po mąkę – spytał blondyn ze skruszoną miną.
- Żaden problem.
Kolejne dziesięć minut później, obsługą miksera zajął się tym razem Inuzuka. Gotowe ciasto przełożyli do tortownicy i włożyli do piekarnika.
Po 30 minutach, w końcu pojawiła się spóźnialska para.
- Te sorry za spóźnienie – odezwał się Nara, zły, że przyszedł przed końcem pracy.
- Co was tak długo zatrzymało ? – spytał Naruto, który wciąż miał we włosach pełno białego proszku.
- Byłem głodny – rzekł Akimichi. To wszystko wyjaśniło – Kiedy włożyliście masę do piekarnika ? – spytał, spoglądając na stan ciasta.
- Jakieś pół godziny temu. Już czas je wyjąć – powiedział Kiba.
- Ale ono w ogóle nie urosło – rzekł Choji.
- Jak to ?! – wykrzyknęła cała trójka.
Chłopak wyjął tortownicę i spojrzał na jej zawartość.
- A dodaliście proszek do pieczenia ?
- A co to jest ? – znów zapytali chórem. Tym razem Shikamaru się przyłączył.
- Nieważne – Choji załamał ręce – Ja się teraz tym zajmę.
Rock po raz trzeci pobiegł do sklepu po nowe składniki i tym razem Akimichi sam zajął się robotą. Trzeba było przyznać, że robił to o wiele szybciej niż reszta i bardziej fachowo.
Potem nadeszła pora na ciasto kruche i masę kremową. Ponieważ Choji nie dawał rady wszystkiego robić sam, rozdzielił dla wszystkich obowiązki. Tylko Shikamaru nic robił i siedział na krześle, opierając nogi o blat stołu.
- Nie prościej po prostu kupić jakieś ciasto w cukierni ? – spytał Nara.
- Nie, ponieważ dziewczyny by nas zabiły – wyjaśnił Kiba.
- A poza tym to dla Hinaty, więc powinniśmy włożyć w to serce – dodał Uzumaki.
Pozostała czwórka wymieniła porozumiewawcze spojrzenia. Wszyscy pomyśleli to samo, czyli „zakochany głupek”.
- Dobra, wszystko gotowe – powiedział Choji – Została już tylko górna warstwa. Naruto podasz krem ?
- Już, już daję – wziął do rąk miskę i w tym momencie rozległo się głośne kichnięcie, wymierzone prosto w jej zawartość. Blondyn spojrzał z niesmakiem na coś co było wcześniej kremem.
- Ja tego nie zjem – nikt, nigdy nie spodziewałby się, że Akimichi Chouji wypowie takie zdanie kiedykolwiek w swoim życiu.
- Lee…- blondyn zwrócił w stronę brewki błagalne spojrzenie..
- Ok, biegnę do sklepu. Im więcej joggingu, w taki piękny dzień tym lepiej – odparł z uśmiechem.
- Czekaj, mógłbyś przy okazji dokupić bezy ? – odezwał się główny kucharz.
- Hę, czemu ?
- Bo je zjadłem – wyjaśnił lekko zakłopotany Choji.
- Kiedyś ty to kurwa zrobił ?! – wrzasnęli wszyscy chórem.
Po kilkunastu minutach, cała piątka patrzyła ze zwycięskimi uśmiechami na gotowy tort. Zmęczeni i brudni usiedli na ziemi. Czuli ogromną ulgę i nie oszukujmy się również dumę.
Wtedy do kuchni wszedł Gaara.
- Jak tam wam idzie ? – nikt mu nie odpowiedział. Zerknął na blat – Eee, chłopaki, ale wiecie, że będzie nas szesnaście osób, prawda ?
- I co z tego ? – spytał Shikamaru.
- No, że tego tortu starczy najwyżej dla ośmiu.
Wszyscy jak na komendę pobledli. Gaara zmył się czując w powietrzu atmosferę grozy. Chłopcy spojrzeli wpierw na siebie, a potem na brewkę.
- Leć po kolejny tort, chłopie ! – odezwał się w imieniu grupy Naruto.
- A co z tym robieniem rzeczy dla Hinaty ?
- Ona dostanie ten, który zrobiliśmy, a my zjemy gotowy i wszyscy będą zadowoleni. Tylko błagam cię, leć !
- Czekaj, ja też idę – powiedział Shikamaru, wstając od stołu.
- Ty ? A po co ? – spytał Kiba.
- Jak już idziemy na łatwiznę, to skoczę po pizzę. Będzie tego dużo, ale przynajmniej zaoszczędzimy na dostawie. Jakieś sprzeciwy ?
Wszyscy przecząco pokręcili głowami.

***

Sasuke nacisnął przycisk. Papierowa tarcza przyjechała do niego i wtedy mógł ocenić swoją celność. Nie było tak źle. Dwa strzały spartolił, ale reszta było w porządku. Nie sądził, że strzelanie może być takie trudne. Pistolet był dość ciężki, a w dodatku podczas strzału, wręcz wyrywał się z dłoni. I weź tu traf do celu.
Zdjął z głowy słuchawki ochronne i znów załadował broń ślepakami.
- Całkiem nieźle – pochwalił Suigetsu – Aż nie mogę uwierzyć, że pierwszy raz masz pistolet w rękach.
- To uwierz.
- Dostrzegam tu naturalny talent – powiedział biało-włosy i poklepał Uchihe po ramieniu. Sasuke nie bardzo podobało się to spoufalanie się, jakby byli już dobrymi kumplami, ale zignorował to.
- A właśnie, szykuj się – dodał Suigetsu po krótkiej chwili – Mamy robotę w sylwestra.
Chłopak nie pokazał, że ta wiadomość ruszyła go w jakimś stopniu.
- Co tym razem ?
- Żadnych poważnych rzeczy, bardziej takie nudy. Będziemy robić za ochroniarzy na takiej bibie. Orochimaru jest zdaje się organizatorem.
- Na jakiej znowu bibie ? – jakoś nie widział związku między przyjęciami, a japońską mafią.
- Sam zobaczysz. Ja, gdy zaczynałem też na początku nie zajarzałem.
- Czemu to robisz ? – Sasuke dał upust swojej ciekawości.
- Robię, co ? – zdziwił się chłopak.
- Czemu w tym siedzisz ?
- Bez powodu. Dla czystej rozrywki – odparł lekceważąco.
Więc skopywanie ludzi w lesie to czysta zabawa, tak ? Uchiha począł jak ogarnia go obrzydzenie.
Znów nałożył słuchawki i wycelował bronią do nowej tarczy.

***

- Powiedziałem nie !
- No weź Neji, co szkodzi jeden łyk ?
- A właśnie, że szkodzi Lee. Nie pamiętasz co było ostatnio ? Musiałem sam pokryć wszystkie szkody, które zrobiłeś. Zrozum wreszcie, że nie tolerujesz alkoholu.
- Trening czyni mistrza, nie ?
- Ale możemy nie przeżyć tego treningu. A właściwie kto, do cholery tyle tego kupił ? – spytał brunet patrząc na cały stos butelek. Chyba było ich więcej niż jedzenia.
- Przepraszamy mamo – Kiba i Kankarou przyznali się do winy.
Akademik studencki od bardzo dawna tak nie tętnił życiem. Śmiech, zabawa, wszyscy przyjaciele dookoła. Czego chcieć więcej ? Sai nawet powiedział, że znów cała Wielka Szesnastka Konohy zgromadziła się w jednym miejscu.
Pomimo drobnych kłopotów, chłopcom wszystko udało się zorganizować na czas. Można wręcz rzec, że spisali się na medal. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, gdy Ino, Sakura, Tenten i Temari wprowadziły zakłopotaną Hinate, która w skrytości ducha czuła, co się święci.
Wszyscy odśpiewali jej „Sto lat”, a potem Kiba i Shino uroczyście wprowadzili tort (Naruto wolał się trzymać z dala po ostatnim incydencie z kichnięciem). Granatowo-włosa pomimo wzruszenia, czuła się lekko zawstydzona z powodu bycia w centrum uwagi. Uzumaki zauważył, że czasami powstrzymywała odruch schowania się za jego plecami, co przyjął z rozczuleniem.
Stał właśnie oparty o parapet i wycierał nos w chusteczkę. Ta była ostatnia. Trzeba kupić nowe pudełko.
- Jak się czujesz ? – podeszła do niego Hinata i dotknęła jego czoła – Przynajmniej nie masz gorączki.
- Nie martw się. Czuję się doskonale – głos jednak zdradził, że wciąż jest osłabiony.
- Powinieneś leżeć w łóżku.
- Nie mogę. To twoje święto i chcę być z tobą.
- To może chociaż usiądź – ze zmartwioną miną, pociągnęła go za rękę w stronę kanapy. Kiedy chciała usiąść, Naruto nagle zrobił oczy jak spodki, przypominając sobie coś i złapał ją w pasie. Przyjęli zabawną pozycję. Zupełnie jak w tańcu, gdy tancerz przerzuca swoją partnerkę przez ramię.
- Co się stało ? – spytała zaskoczona.
„Wymyśl coś. Cokolwiek. Gdyby wiedziała, nie chciałaby tu siedzieć. A może ty nie chcesz, bo wyobrazisz sobie jak ty i Hinata…Nie, nie, nie, nie, nie teraz !”
- No, bo…na górze mam prezent dla ciebie  i … - „Całkiem nieźle. Zwłaszcza, że naszyjnik mam w kieszeni, geniuszu”.
- Aha – mruknęła, oszołomiona tą sytuacją.
Wciąż się nie ruszyli. Stali jak zamroczeni, patrząc sobie w oczy. Naruto zaczęła boleć ręka, ale i tak jej nie puścił. Dziewczyna odruchowo uniosła prawą dłoń i objęła go za kark. Uśmiechnęli się do siebie.
- Mogę się wyprostować ? – tak naprawdę mogłaby tak jeszcze trwać, ale bała się, że w końcu serce wyskoczy jej z piersi.
- Ach, jasne – „Ale ze mnie kretyn.”
Stanęli prosto, ale i tak trzymali się za ręce. Oboje, w jednym momencie pomyśleli to samo.
„Co się przed chwilą stało ?”
Poszli w stronę wyjścia, gdy Hinata się nagle zawahała.
- Na pewno możemy tak wyjść ? To nie będzie nieuprzejme ?
Para odwróciła się i oceniła sytuację. Nejiemu omal żyłka nie pękała podczas rozmowy z Kibą i Kankarou, którzy mieli już lekko w czubie. Lee próbował ich uspokoić. Na wolnej przestrzeni, w rytm muzyki tańczyli Ino z Saiem, Sakura z Sasuke i co ciekawe Shikamaru z Temari. Bardzo niecodzienny widok. Choji oczywiście zajmował się jedzeniem, a czym innym ? A za to biedni Gaara i Shino byli zmuszani do słuchania paplaniny Tenten. Można im tylko współczuć, byli uwięzieni.
- Nie, spoko. Możemy iść.
Weszli po schodach na górę i skierowali się do pokoju blondyna. Naruto podszedł do biurka i zręcznym ruchem wyjął coś z kieszeni bluzy tak, że wyglądało to jakby wyjął to z szuflady.
- Wszystkiego najlepszego, Hinatka – wyciągnął w jej stronę małe, turkusowe pudełko ze wstążeczką.
Dziewczyna niepewnie je od niego wzięła i zajrzała do środka. Gdy zobaczyła naszyjnik, zakryła usta dłonią z zachwytu.
- Ja…nie wiem co powiedzieć. Naruto, nie mogę tego przyjąć. To zbyt drogi prezent.
- Coś czułem, że tak powiesz – wyjął z pudełka wisiorek i stanął za plecami dziewczyny z zamiarem założenia go na jej szyi – Dlatego mogę cię uspokoić. Nie kupiłem go – Hinata odchyliła głowę by móc na niego spojrzeć – To stara pamiątka rodzinna Ero-wujka. Jak go zobaczyłem, pomyślałem, że został stworzony dla ciebie.
- Czemu ?
Uzumaki zapiął naszyjnik i odwrócił Hinate przodem do siebie.
- Jest tak samo piękny jak ty – ton jego głosu mówił „Czyż to nie oczywiste ?”
- Ale… - dziewczyna zaczerwieniła się pod wpływem komplementu - …skoro to pamiątka, to teraz tym bardziej nie mogę…
- Hej, hej. Egoizm, pamiętasz ?
Hinata zagryzła wargę i dotknęła delikatnie kryształka, zawieszonego na swojej szyi.
- Jest śliczny. Dziękuję – pocałowała chłopaka, z wdzięcznością w policzek.
- Bardzo dobrze – pochwalił ją. W końcu to jakiś krok naprzód.
Wtedy zauważył małą kopertę, wystającą z kieszeni dziewczyny. Czemu wcześniej jej nie widział ?
- Co to jest ? – wskazał na kopertę.
W pierwszej chwili dziewczyna zrobiła minę winowajcy, ale później uśmiechnęła się z lekką nutą złośliwości. Naruto po raz pierwszy widział by się tak uśmiechała. Zaintrygował się, ale i trochę zaniepokoił.
- To jest moja odrobina egoizmu – powiedziała podając mu kopertę. Chłopak zajrzał do niej i… się załamał.
W środku były dwie fotografie. Obie przedstawiły jego i Hinate na przyjęciu mikołajkowym. Cholera jasna ! Kiedy ona je kupiła ?
- Za co ? – zrobił zbolałą minę.
- Za nic. Chciałam mieć nasze zdjęcie, a na tym wyglądasz bardzo elegancko.
- Chciałaś powiedzieć jak elegancki, fircykowaty kretyn – jeszcze raz zerknął na zdjęcie – Czemu mi to robisz ?
Jego niezadowolony ton, niczym u małego chłopca, któremu kazano iść odrabiać lekcje, bardzo ją rozbawił. Zachichotała i podniosła się na palcach by go pocałować.
- Czekaj – zatrzymał ją – Mogę cię zarazić.
- Będę się tym martwić jutro.
- Ej to mój tekst – zaśmiał się razem z nią i połączył ich wargi.
Przerwali pocałunek dopiero, gdy usłyszeli jak na dole zmieniła się piosenka. Tym razem leciał jakiś wolny, romantyczny kawałek.
- Mogę Panią prosić ? – Uzumaki skłonił się teatralnie przed dziewczyną.
- Z przyjemnością.
Naruto objął Hinate w pasie, a ona zarzuciła mu ręce na szyję. Wolny taniec przypadł im do gustu. Mogli spokojnie cieszyć się sobą, a półmrok wokół tworzył bardzo intymną atmosferę.
Po kilku minutach piosenka zmieniła się na bardziej żywiołową, ale oni i tak nie przestali tańczyć.
- Co chcesz dostać za rok ? – spytał jej niby żartem, ale z nadzieją, że dostanie jakąś wskazówkę.
- Nic. Wystarczy, że będziesz – rzekła nieśmiało.
- Ach – westchnął – Za bardzo mnie przeceniasz.
- A może to ty nie doceniasz siebie ? – powiedziała, podnosząc głowę aby spojrzeć mu w oczy.
Chłopaka zatkało.
Pochylił się by zetknąć ich czoła razem.
- Nieważne ile razy to powiem, i tak to powtórzę. Kocham cię, mała.
- A ja ciebie – cieszyła się z przytłumionego światła, ponieważ nie mógł zobaczyć wzruszenia na jej twarzy, wywołanego tymi słowami.
Para pomyślała sobie, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
Tymczasem, na dole.
- Ej, Shikamaru – zaczepił przyjaciela Choji – Nie widziałeś gdzieś mojej pizzy ? Położyłem ją tutaj.
Gdzie się podziała pizza ?
Była pod stołem, w zębach pewnej rudej bestii, która z rozbawieniem obserwowała „grubasa”. No co ? Był głodny.



***
 (Od autorki) To co, za tydzień sylwester ? Mam takie opóźnienie jak nasze PKP :P
Tak na zakończenie, mała propozycja. Pamiętacie jak mówiłam o pomysłach na 2 jednopartówki ? Otóż pierwsza jest dopracowana i wystarczy ją tylko spisać (nawet tytuł już jest), ale ta druga po zastanowieniu wydała mi się...banalna i głupia. Nie mogę jej napisać, bo wyjdę na idiotkę.  Wpadłam na pewien pomysł. Jeśli wy macie jakieś pomysły, własne fantazje (bez podtekstów) napiszcie je w komentarzach w zakładce "One shot's". Pomyślałam, że byłoby to ciekawe wyzwanie, takie opowiadanko na zamówienie. Mogłoby mnie coś olśnić. Co, zły pomysł ?



niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 18

(Od autorki) Przepraszam jeszcze raz, że tak długo musieliście czekać. Już nic nie powinno mnie wytrącić z rytmu pisania ;) remont skończony, laptop wrócił z naprawy, a ja mam nowe witaminy, które (podobno) mają mi podnieść odporność.
Strasznie się denerwuje, bo jest tu mój pierwszy hentai. Jest sasusaku, więc się nie ekscytujcie :P Zaczęłam od tej pary, bo chciałam zobaczyć najpierw jak mi to wychodzi (taka próba generalna). Chyba umrę ze wstydu, pierwszy raz pisałam coś takiego - Iza nie czytaj ! Reszta może XD 18+ oczywiście (ale kto się tam tym przejmuje).
***



- To co, przejedziesz się z nami ?
Sasuke nie pokazał po sobie, że to zdanie wypowiedziane kpiącym tonem, ruszyło go w jakiś sposób. Ze stoickim spokojem na twarzy podszedł do auta, lekceważąc nowego kolegę i wsiadł do środka.
- Czyli jednak – Suigetsu sam sobie odpowiedział.
Uchiha musiał drugi raz stłumić irytację, ponieważ razem z nim na tylnym siedzeniu siedziała ta czerwono-włosa okularnica. Dziewczyna na jego widok uśmiechnęła się głupkowato i przysunęła się do niego jak najbliżej mogła.
- Cześć, Sasuke-kun. Cieszę się, że jednak przyszedłeś.
Sasuke odburknął tylko coś na powitanie. Tymczasem Suigetsu zajął swoje miejsce na przednim miejscu pasażera. Za kierowcę robił ten przerośnięty Jugo. Odpalił silnik i odjechali.
Jako, że był środek nocy, na ulicach było praktycznie pusto. Tylko co jakiś czas pojawiało się jakieś pojedyncze auto, ale to sporadycznie. W oknach wszystkich mijanych domów panowała ciemność. W świetle latarni ulicznych wirowały maleńkie płatki śniegu.
- Jaki to miał być adres, Karin ? – zapytał Jugo.
- Zielona 36
- Jeszcze chwila, a będziesz na nim siedzieć dziewczyno. Kiedy zrozumiesz, że jesteś tak odpychająca, że faceci na twój widok dostają impotencji – rzekł biało-włosy tak, jakby to była oczywistość.
- Prosisz się o wieczne cierpienie !
- Nie proszę. Już cierpię, bo muszę cię znosić.
Sasuke po raz pierwszy był tak komuś wdzięczny. Dzięki tej sprzeczce odzyskał swoją przestrzeń osobistą. Dziwne, że ta dwójka razem pracuje, skoro tak się nie znoszą.
Starał się zignorować krzyki wewnątrz auta i skupić się na własnych problemach. Zdawał sobie sprawę jaką, póki co ma tu rolę. Jest czymś między piątym kołem u wozu, a maskotką. Wciąż nie traktują go tu poważnie i nawet nie fatygują się powiedzieć mu co właściwie mają zrobić. Ale nie zamierza się długo tak traktować.
Po krótkim czasie dojechali na małe osiedle domków jednorodzinnych. Zatrzymali się niedaleko numeru 36. Gdy wyłączyli światła samochodu spowiła ich ciemność, ponieważ najbliższa latarnia nie działała. Ktoś się wcześniej o to postarał. Musiał mieć dobre oko by strzelić idealnie w żarówkę. Broń zapewne miała tłumik.
Nikt nie wysiadał, wszyscy siedzieli w ciszy. Uchiha już się domyślał o co tu mniej więcej chodzi, ale nic mówił. Jedyne czego nie był pewien to jakie ma być zakończenie całej akcji. Jest to „likwidacja” czy „upomnienie”?
Po około 20 minutach pod dom podjechał inny samochód. Prowadził go jakiś facet. Gdy zatrzymał się na podjeździe, Suigetsu błyskawicznie wyjął ze schowka latarkę, szmatkę i jakąś butelkę. Chloroform albo jakieś inne paskudztwo. Wylał trochę płynu na materiał, podał go koledze obok i wtedy wszyscy jak na komendę wyszli z auta.
Przez ten mrok mężczyzna nie mógł nic dojrzeć. Usłyszał tylko kilka cichych kroków, ale i tak nie miał żadnych szans. Jugo szybkim ruchem zakrył twarz swojej ofiary szmatką i trzymał ją w żelaznym uścisku. 
Ofiara szarpała się i próbowała krzyczeć, ale było to na nic w starciu z tym wielkim osiłkiem. Ruchy faceta stawały się coraz słabsze, aż w końcu stracił przytomność. Karin trzymała latarkę i oświetlała kolegom drogę, uważając przy tym by nie było widać ich twarzy.
Sasuke stał oparty o bok wozu i patrzył na to wszystko ze spokojem. Gdy chłopaki wkładali mężczyznę do bagażnika analizował cały spryt tej akcji. Może i dziewczyna nie oświetlała twarzy kolegów, ale twarz ofiary już owszem. Od razu rozpoznał ten typ, w końcu właśnie takich jak on szukał i zastraszał by wyjawili mu lokalizacje Orochimaru. To był zmęczony życiem człowiek. Stary biznesman, który pracuje do późna w nocy by ratować swoją upadającą firmę. Bez wątpienia jakiś dłużnik. Gdy spadasz na dno, złapiesz się każdej deski ratunku, na przykład pożyczki u mafii.
Uszkodzenie latarni miało wiele pozytywów. Ofiara niczego się nie spodziewała i prawdopodobnie nie widziała swoich oprawców. Jeśli znajdzie się jakiś świadek, nie będzie potrafił nawet zeznać ile osób widział, a co dopiero ich wygląd czy płeć. Pozostaje jeszcze szansa, że przez światła auta ktoś zobaczy tablicę rejestracyjną pojazdu, ale co by to była za gangsterka gdyby nie jechała na fałszywych blachach. Jednak zdaje się, że wszystko zostało załatwione po cichu i bez świadków.
- Nie musisz się bać, mały – Suigetsu zwrócił się do niego, przerywając jego rozmyślenia – Nikt nas nie widział. A gdyby nawet pojawiła się jakaś nieprzewidziana okoliczność, to jakieś siedem osób zezna pod przysięgą, że całą noc bawiliśmy się w klubie.
Wszystko przewidzieli.
- Mamy się go pozbyć, czy to na razie tylko „dawanie ostrzeżenia” ? – zapytał Uchiha, pokazując, że scena przed chwilą nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.
- Znaczy… - biało-włosy był lekko zdezorientowany chłodnym podejściem chłopaka. Myślał, że o tej porze „nowy” będzie już srał w gacie ze strachu – Mówiłem, że to prosta robota. Postraszymy go i …
- Rozumiem – przerwał mu Sasuke – W takim razie zmywajmy się – rzucił władczym tonem i wsiadł do samochodu. Grupa poszła w jego ślady i wyjechali z osiedla. 
- Co ty w zasadzie robisz ? – pytanie Uchihy było skierowane do Karin.
- Nie rozumiem pytania.
- Jaką funkcję tu pełnisz ? Raczej nie jesteś stojakiem na latarkę.
- Jestem hackerką. Technologia, komputery i takie tam. Głównie dzięki temu zdobywam potrzebne nam informacje.
„Więc ona jest tu mózgiem, który zdobywa dane i opracowuje plan, a oni odpowiadają za wykonanie i kierowanie.”
W końcu wyjechali poza granice miasta. Wykorzystali zjazd i zatrzymali się na skraju lasu. Byli z dala od drogi głównej, więc byli całkowicie niewidoczni. Suigetsu i Karin oświetlali latarkami drogę, a Jugo i Sasuke dźwigali mężczyznę, który powoli zaczął odzyskiwać przytomność.
Po chwili zatrzymali się i z całej siły rzucili gościem o ziemię. Wtedy mężczyzna otworzył oczy. Wracała mu świadomość. W tych egipskich ciemnościach mógł dostrzec słabe sylwetki czterech osób w słabym świetle latarek. Przerażony swoją sytuacją i całą scenerią wstał gwałtownie i oparł się o najbliższe drzewo.
- Czego wy chcecie ?! Nie zabijajcie mnie, błagam ! Zostawcie mnie…! – głos miał pełen paniki i przerażenia.
- Wiesz czego chcemy. Zdajesz sobie sprawę, że długi należy spłacić w terminie czy wyleciało ci to z główki ?
Biało-włosy wyjął broń schowaną pod kurtką i wycelował w mężczyznę. Celowanie spluwą jest wygodniejsze niż krępowanie ofiary. Sasuke nie wziął ze sobą swojej zabawki. Nie nauczył się jeszcze nią odpowiednio posługiwać. W odróżnieniu od jego nowego kolegi.
Człowiek na ziemi nie był jednak dobry w zachowywaniu zimnej krwi. Na widok pistoletu złapał się za głowę, zaczął krzyczeć i rzucił się w swoją prawą stronę by gdziekolwiek uciec. Natrafił jednak na przeszkodę. Ktoś stanął mu na drodze po czym złapał za gardło i  mocno przycisnął do pnia drzewa. Mężczyzna nie sądził, że może się bardziej bać dopóki nie zerknął w dół i nie zobaczył pary oczu, które w ciemności świeciły na czerwono i emanowały nieludzkim spokojem.
„Potwór” – pomyślał.
- To my cię zabieramy na miłą przejażdżkę w teren, a ty chcesz uciekać ? – rękę na szyi w mgnieniu oka zastąpiło ostrze małego noża – To niegrzeczne.
Sasuke był w swoim żywiole. W zastraszaniu tego typu ludzi zdobył doświadczenie sam. Teraz tylko nie potrzebował żadnych informacji. Chodziło o czysty strach.
- Jeśli chcesz wyjść z tego ze wszystkimi kończynami to siedź grzecznie i słuchaj – najbardziej przerażające w jego postawie nie był ostry nóż w dłoni tylko ten wyprany z emocji, mocny, męski głos – Z tego co wiem, okazałeś mojemu szefowi niemałą bezczelność.
- Błagam was…nie mam jak zapłacić. Mam żonę, dzieci. Litości…
- Litość ? Nie rozśmieszaj mnie. Nie obchodzi mnie skąd weźmiesz forsę. Możesz nawet sprzedać duszę jeśli chcesz. Ale pamiętaj… - odsunął nóż i mocno przycisnął swoje przedramię do szyi mężczyzny - …drugiego ostrzeżenie nie będzie – cofnął się o krok i wtedy mężczyzna zwalił się na ziemię, złapał się za gardło i zakaszlał – Nieporadny, pełzający robak. Żałosne.
Odwrócił się i patrząc przed siebie odszedł kilka kroków. Nie mógł widzieć min reszty grupy, które wyrażały kompletny szok. Żaden z nich nie spodziewał się, że ten laluś (tak na początku o nim myśleli) okaże się tak „kompetentny”. Oni sami trochę się przestraszyli jego zimnej postawy.
Uchiha zatrzymał się dopiero przy ramieniu pomarańczowo-włosego.
- Jeśli się nie mylę, miałeś zaprezentować naszemu gościowi, nasze argumenty.
Wtenczas wyraz twarzy Jugo kompletnie się zmienił. Stała się… jak to by ujęli jego towarzysze, bardziej psychopatyczna. Ze zwycięskim uśmiechem, wolnym krokiem podszedł do swojej ofiary i wtedy się zaczęło…
„Więc Jugo ma drugą stronę natury” pomyślał Sasuke i przypatrywał się scenie przed sobą. Latarki doskonale wszystko oświetliły. Widział każdy cios, każde kopnięcie i każdą kroplę czerwonej cieczy wypływającej z ust tego człowieka. Pierwszy raz widział coś takiego i nie był do końca pewny jakie to robi na nim wrażenie. W zasadzie nie czuł nic.
Nie on jeden nie przejmował się aktem przemocy popełnianym przed ich nosem. Karin, która uznała po tym popisie, że jest już absolutnie zakochana w tym chłopaku (przystojny, silny i taki władczy), przysunęła się bliżej niego i przytuliła się do jego ramienia, udając, że się boi.
Uhh… A on myślał, że Sakura jest irytująca.
Sakura…
Znów zwrócił uwagę na to co się dzieje obok. Tym razem widział wszystko jakby w zwolnionym tempie. Kolejne kopnięcie Jugo, tym razem w brzuch. Głośny jęk bólu. Wypluta krew na śniegu.
Niczym w kalejdoskopie, przed jego oczami zaczęły wyświetlać się obrazy. Jego brat, Itachi stukający go w czoło. Ten cholerny, głupkowaty uśmiech Naruto. Czułe spojrzenie zielonych oczu Sakury…
- Dosyć !!!
Na jego krzyk Jugo zaprzestał swoich ciosów i na jego twarz powróciła maska spokoju.
- Chcemy by zapłacił, czy żeby nam tu zdechł ?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Sasuke wyswobodził się z uścisku okularnicy i poszedł w kierunku auta. Pozostała trójka, jak w jakimś transie ruszyła za nim, zostawiając pobitego na pastwę losu. Nie był bardzo mocno ranny. Powinien dać sobie radę i dojść chociaż do drogi.
Uchiha był w tej chwili zadowolony. Jakąś godzinę temu był tu popychadłem, a teraz kroczy przed nimi. Może w końcu dostrzegli z kim mają do czynienia ?
Swoją drogą skład grupy jest dobrze przemyślany. Karin zdobywa informacje o zabezpieczeniach i o ludziach. Jugo posiada dużą siłę fizyczną. Suigetsu jest specjalistą od broni palnej. Ciekawe, czy od broni białej też ?
Brakuje tu tylko jednej pozycji, którą miał zamiar zdobyć w tej drużynie.
Pozycję lidera.
Pół godziny później był z powrotem w akademiku. Tym razem grupka była na tyle miła, że się pożegnała. Mało im trzeba, skoro po czymś takim poczuli do niego trochę szacunku.
Na progu czekał na niego ten rudy kundel, ale nie był już taki agresywny. Raczej smutny. Zwieszał nisko pysk i cicho skamlał. Może teraz był zły na siebie, ponieważ nie udało mu się powstrzymać chłopaka ?
Sasuke jakby odruchowo pogłaskał psa po głowie.
- Nie twoja wina mały.
Zamiast do swojego pokoju poszedł do pokoju wspólnego i położył się na kanapie. Dotknął swojego czoła i gapił się w sufit. Jeśli to była łatwa robota, to co będzie później ?
Nie mógł długo nad tym dumać, bo komórka, którą wcześniej tutaj zostawił zaczęła dawać o sobie znać. Bateria się wyczerpywała. Podniósł ją ze stolika i spojrzał na wyświetlacz.
Trzy nieodebrane połączenia i jeden SMS od Sakury.
Mimowolnie się uśmiechnął.
- Nie poddajesz się mała.

***

Czerwień.
Czerwony…wszędzie ten cholerny kolor czerwony.
Ktoś krzyczy…dym…dym dookoła…nie może oddychać…płacze…
Zerwał się z krzykiem do pozycji siedzącej. Był zlany potem, a serce biło mu szybkim tempem. Ciężko oddychał, próbując się uspokoić.
„Co za koszmar ! Co to było ?”
- Wszystko w porządku ?
Dotyk Hinaty na policzku i jej zatroskany głos przywrócił go do rzeczywistości. Jednak jeszcze nie był w stanie jej odpowiedzieć.
- Spokojnie ciii… - pocałowała go delikatnie w usta – To był zły sen. Już jest dobrze – dźwięk jej głosu działał uspokajająco.
- Tak, wiem – odzyskał zdolność mówienia – Jest ok – oddech już mu wrócił do normy.
Dziewczyna włączyła nocną lampkę, a potem starła mu z czoła kilka kropel potu.
- Dziękuję. Naprawdę nie wiem co mi… - przerwał na chwilę – Moment…Co ty tu robisz ?
Ponieważ wizyta troszkę się przeciągnęła, Naruto i Jiraiya zostali na noc w domu państwa Hyuga. Nie było z tym problemu, ten dom miał co najmniej pięć pokoi gościnnych. Jednakże z tego co pamiętał blondyn to Hinata spała u siebie w pokoju, a on sam tutaj. Musiała się, więc tu wkraść.
Nawet w słabym świetle lampki, było widać, że pytanie chłopaka wprowadziło Hyuge w niemałe zakłopotanie. Jak zwykle zaczęła patrzeć gdzieś w bok, bawić się swoim palcami, a zamiast normalnie mówić, cicho mamrotać.
- No, bo…jakby to powiedzieć….ja… to znaczy my…od jakiegoś czasu, zawsze spałeś przy mnie i ja…przyzwyczaiłam się do tego i… teraz mam problemy z uśnięciem samej – westchnęła jakby zrzuciła z siebie duży ciężar.
„Kurde”- myślał Uzumaki – „Jest taka urocza ! I co ja mam teraz powiedzieć ? Dlaczego jest taka dobra w zapędzaniu mnie w kozi róg ? Najwidoczniej to problemy dorosłych.”
Położył swoją dłoń na jej głowie i delikatnie pogłaskał.
- Cieszę się – szczerość zawsze jest najlepsza – Ale jeśli chcesz się jeszcze ze mną trochę pomęczyć to módl się by Neji albo „tatuś” cię tu nie znaleźli, bo zamiast chłopaka będziesz mieć jeża – dziewczyna nie zrozumiała, więc dodał wyjaśniając – W moich plecach będą tkwić wszystkie noże jakie macie w tym domu.
- Nie musisz się bać. Na pewno cię ochronię – zakłopotanie zniknęło, za to pojawiło się więcej pewności siebie.
- Ej, ej kto ma tu kogo chronić ? Gdybym chciał to pokonałbym pięciu takich jak Neji, jeśli chcieliby mi cię zabrać !
- Nie ma co do tego wątpliwości, mój jeżyku – zaśmiała się cicho.
„Ach, mówiłem. Taka słodka”
Uśmiech Hinaty, gdzieś zniknął, gdy zobaczyła co robi jej chłopak. Mianowicie ściągnął swój podkoszulek, pokazując całą klatę w pełnej okazałości. Lata ćwiczeń zrobiły swoje, nie ma co. Dziewczyna przez moment patrzyła jak urzeczona i poczuła chęć dotknięcia go, ale niestety wstyd wygrał. Szybko schowała twarz w poduszkę.
- W porządku ? – spytał Naruto, lekko zdezorientowany jej zachowaniem – Zdjąłem ją, bo jest cała mokra i …
- Nie, nie ! Rozumiem, wszystko ok ! – ledwo było słychać, ponieważ przyciśnięta poduszka wszystko zagłuszyła.
Gdy zgasło światło Hinata na powrót przypomniało sobie o koszmarze swojego ukochanego. Odwróciła się do niego przodem i zapytała:
- Co ci się śniło ? Zrozumiem, jeśli nie chcesz powiedzieć.
- No co ty, nie jestem taki delikatny ! Nie pamiętam dokładnie. Może śniło mi się jak całujesz się z Sasuke ? – zażartował, próbując zbagatelizować sprawę.
- Fuj – pokazała zniesmaczenie.
Jej krótka odpowiedź prawie rozbawiła go prawie do łez.
- A tak naprawdę ? – nie dała się nabrać na zmianę tematu.
- Szczerze to nie wiem – rzekł poważnym już tonem - To było tylko krótkie obrazy i nic z nich nie kapuje, ale…
- Tak ? – zachęciła.
- Mam wrażenie, że już kiedyś mi się to śniło.
Na tym rozmowa została urwana, a Hinata skupiła się na poważniejszym problemie. Jak ona ma zasnąć, kiedy ON leży obok nagi od pasa w górę ? Przecież to niemożliwe. Czeka ją bezsenna noc.

***

Hinata i Naruto stali obok siebie jak słupy soli i po prostu się gapili.
Rano, po wymienieniu wszystkich uprzejmości z państwem Hyuga, Uzumaki i Jiraiya opuścili posiadłość, ale zabrali ze sobą Hinatę, która uległa namowom i prośbom swojej mamy by jak najszybciej obejrzała swoje nowe mieszkanie. Ero-wujek podwiózł ich na miejsce, a sam wrócił do domu.
Powodem dla którego nasza para straciła zdolność ruchu, był właśnie cały tutejszy wystrój. Cóż… to na pewno nie wyglądało jak mieszkanie zwykłej studentki.
Apartament (bo tak go się powinno nazywać) mieścił się na najwyższym piętrze wieżowca, skąd rozpościerał się widok na całą Konohę. Było jasne, że jest przeznaczony dla jednej, maksimum dwóch osób, ale i tak robił wrażenie. Składał się z kuchni, dużej łazienki, sypialni z małą garderobą i salonu, największego pokoju w mieszkaniu. Wszystko było urządzone w jasnych i ciepłych barwach, najbardziej widoczny był beż i brąz. Każdy mebel i sprzęt wyglądał na nowy i … drogi.
Pierwszy odzyskał głos Naruto.
- Dobra, a teraz poważnie. Ile twój ojciec zarabia miesięcznie ?
- To zależy od wyników sprzedaży, wydatków firmy i takich tam.
- A tak mniej więcej ?
- No… myślę, że…
- Taaak ? – naciskał dalej.
- Około 3200000 jenów (ok. 100000 zł)  na miesiąc.
Blondyn poczuł, że zaraz będzie miał bliskie spotkanie z podłogą, więc podparł się o ścianę. Dziewczyna widząc jego reakcje, ucieszyła się, że podała sumę, którą jej tata otrzymuje, gdy obroty są bardzo niskie.
Naruto wreszcie wyszedł z szoku i znów skupił uwagę na otoczeniu. Ze zdziwieniem zauważył, że Hinata była smutna. Automatycznie, jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić, głaskała blat w kuchni, a wzrok miała nieobecny
- Uśmiechnij się choć trochę. Ja na twoim miejscu byłbym wniebowzięty. Wiesz co dostałem od Ero-wujka na urodziny ? Jego książki z autografem ! Nie ma tu w ogóle porównania – wszystko to było powiedziane bardziej żartobliwie niż na serio. Ale chyba nie poprawiło jej to humoru.
- Czuję się jak…pasożyt – rzekła cicho, ujawniając co ją trapi.
- Nie mów tak – powiedział z nutką nagany, po czym podszedł do niej – Bzdury gadasz.
- Kiedy to prawda – była przekonana o swoich racjach – Pasożytuje na swoich rodzicach. Nic sama nie… - przerwała zaskoczona dotykiem chłopaka na swojej dłoni.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Co byś chciała robić w przyszłości ?
Pytanie zbiło dziewczynę z pantałyku. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- A widzisz – kontynuował – Ty nigdy nawet nie zastanawiałaś się nad swoimi marzeniami. Zawsze robiłaś to, co od ciebie oczekiwano. Nie znam osoby, która by bardziej myślała o innych niż ty. Tak, więc… - zrobił pauzę, czekając aż ona oderwie wzrok od ich dłoni i spojrzy na niego - …nie staraj się być cały czas „poprawną” czy „grzeczną” i pozwól sobie na trochę egoizmu. Zasługujesz na to.
Głos uwiązł jej w gardle. Patrzyła jedynie w jego oczy. Biel przeciw błękitowi. W końcu udało jej się ruszyć i najmocniej jak tylko potrafiła, przytuliła się do ukochanego.
- Kocham cię, wiesz ? – szepnęła.
- Wiem - „Żałuję tylko, że nie od początku”- Ja ciebie też.

***

Sasuke otworzył oczy. Zdał sobie sprawę, że musiał wczoraj zasnąć na kanapie. Wciąż nawet miał swój telefon w dłoni. Był już rozładowany, toteż odłożył go na bok.
Usiadł i się przeciągnął. Strasznie zesztywniał od niewygodnej pozycji.
- Wreszcie się obudziłeś – podniósł wzrok i zobaczył w progu Sakurę. Stała z założonymi rękami i z miną oznaczającą „foch”. Tak by on to określił.
- Co ty tu robisz ? Nie powinnaś była wrócić jutro jak reszta ?          
- Powinnam, ale wróciłam wcześniej – nie dodała, że nie mogła już wytrzymać w domu i wręcz stamtąd uciekła – Wiesz, że dzwoniłam do ciebie trzy razy ? – powiedziała z wyrzutem.
„Aha, o to się boczy”
- Nie – ta krótka odpowiedź, zdziwiła dziewczynę – Telefon mi się rozładował, więc nie mogłem sprawdzić połączeń – wskazał palcem na komórkę na stoliku – Poza tym zostawiłem go tu wczoraj, a wróciłem dosyć późno – cóż w większości powiedział prawdę.
- Aha – jej spojrzenie nieco złagodniało. Podeszła i usiadła obok niego na kanapie – Miło spędziłeś święta ?
- Wiesz… - „błaganie o litość” - …nie były… - „krew na śniegu” - …za miłe.
- A co się stało ?
- Pokłóciłem się z bratem, a potem…poszedłem do klubu z paroma NOWYMI znajomymi – takie było jego oficjalne alibi – Było do kitu. Nie brzmi jak tradycyjna wigilia, co ?
- Niestety – złość na Uchihę zastąpiło współczucie. On też miał ciężki dzień, jak ona. Nie wiedziała tylko jak bardzo.
Sasuke starając się odgonić wspomnienia z wczorajszego dnia, zaczął się przypatrywać Haruno. I wtedy coś w nim pękło.
- Nie dałem ci żadnego prezentu – powiedział to obojętnie, bardziej do siebie.
- Mówiłam, że nie oczekiwałam… - nie dał jej dokończyć. Wbił się agresywnie w jej wargi. Tak na nią naparł, że zsunęła się z kanapy i upadła na podłogę, przygnieciona przez jego ciało. Zaskoczona próbowała się odsunąć, ale wtedy on mocno złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ziemi.
- Co ty wyprawiasz ?! Puszczaj, to boli… - podniosła głos prawie do krzyku, gdy Uchiha dał spokój jej ustom i przeniósł pocałunki na szyję.
- To twój prezent. Przyjmij go jak grzeczna dziewczynka.
- Przestań żartować i natychmiast ze mnie złaź ! Bo zaraz …
- Proszę – zesztywniała, zdziwiona tym jednym słowem – Potrzebuje cię – czy jej się wydawało, czy rzeczywiście usłyszała desperację w jego głosie ? To chyba niemożliwe.

Hentai (18+)



Wciąż był skupiony na jej szyi. Całował, lizał i pogryzał. Sakura mimowolnie zaczęła cicho pojękiwać, to była takie przyjemne. Sasuke puścił jej nadgarstki i chwycił za brzeg jej sweterka.

- Cze…czekaj… - próbowała się jeszcze oprzeć póki zostały, jej jeszcze jakieś strzępki siły.

- Nie mam zamiaru – ściągnął z niej górną część odzienia – Mówiłem ci… - sunął wolno opuszkami palców po jej ciele, od szyi, przez środek klatki piersiowej, do brzucha, potęgując napięcie - …bądź grzeczna.

Zanurzył język w jej pępku i zaczął kręcić nim kółka. Raz w prawo, a raz w lewo. Sakura czuła to aż tam, na dole. Jakby ruchy jego języka potęgowały pulsowanie w jej kroczu. W pokoju nie było słychać nic innego poza jej ciężkim oddechem i westchnieniami.

- Proszę… nie na podłodze…

- Może i masz rację – Uchiha odpiął guzik w jej spodniach i rozpiął zamek – Jest tu mały dyskomfort – szybkim ruchem ściągnął z niej jeansy  - Zmienimy lokalizację.

Wziął ją na ręce bez wysiłku, zupełnie jakby nic nie ważyła i ułożył na sofie. Widok różowo-włosej w samej bieliźnie, patrzącej na niego zamglonym, niemal błagalnym wzrokiem sprawił, że zrobiło mu się ciasno w spodniach. Zdjął przez głowę koszulkę, prezentując swoją wyrzeźbioną klatę. Sakura musiała powstrzymać jęk zachwytu.

Sasuke pochylił się i usiadł okrakiem na dziewczynie. Znów połączył ich usta. Ssał jej dolną wargę, gdy dłońmi poszukiwał zapięcia od stanika. Znalazł go, rozpiął i odrzucił na podłogę. Podniósł się do góry by móc się lepiej przyjrzeć. Chyba pierwszy raz widział tak zarumienioną Haruno, choć tak naprawdę jego wzrok przyciągały głównie jej odkryte piersi i im poświęcił teraz całkowitą uwagę. Wziął do ust lewy sutek i mocno pociągnął. Drugą pierś natomiast ugniatał ręką. Sakura nie mogła się dłużej powstrzymywać. Wsunęła palce w jego ciemne włosy i lekko je ciągnęła. Zaczęła jęczeć, kwilić, wić się pod nim z rozkoszy.

- Tak, chce cię słyszeć – wymruczał, przesuwając się z zamiarem possania drugiego sutka.

Bawił się brodawką, lizał ją i ciągnął doprowadzając siebie i różowo-włosą do szaleństwa. W końcu oderwał się od jej walorów i chwycił za gumkę jej majtek. Nie śpieszył się, ściągając je przyprawiając tym samym Haruno o dodatkowe dreszcze. Rzucił bieliznę gdzieś w kąt. Nareszcie miał ją nagą, leżącą pod nim, spragnioną jego dotyku. Musnął palcami jej łono. Sakura z sykiem wypuściła powietrze. Pierwszy raz się tak czuła. Próbowała zwalczyć pragnienie przyciśnięcia krocza do jego dłoni.

- Jesteś mokra, podoba mi się to.

Rozpiął rozporek i wydobył na wierzch swoją nabrzmiałą męskość. Miał już pełną erekcję. Nie chcąc czekać dłużej jednym, zdecydowanym ruchem wszedł w dziewczynę. Była ciasna. Natknął się na przeszkodę. Sakura krzyknęła głośno, ale tym razem z bólu. Sasuke miał ochotę przekląć swoją głupotę. Powinien się spodziewać, że jest dziewicą. Chcąc naprawić swój błąd odczekał chwilę by się przyzwyczaiła do nowego odczucia.

- Już… - powiedziała cicho, powstrzymując łzy - …już jest dobrze.

Ośmielony jej słowami zaczął się poruszać. Wpierw powoli, a gdy jęki bólu Sakury zmieniły się w jęki rozkoszy przyśpieszył. Nieustępliwie wsuwał się i wysuwał, na zmianę. Widząc jak Haruno mocno zaciska pięści, odruchowo nosi biodra by wyjść mu na spotkanie i słysząc jej krzyki, uśmiechnął się triumfująco.

- Zapamiętaj jak się teraz czujesz – znowu się  w niej zanurzył – Tylko przy mnie masz prawo się tak czuć – trzymał jej biodra w uścisku i przeprowadził kolejny atak – Rozumiesz ?

- Taaak !

Sasuke czując, że nie potrwa to już długo, czym prędzej wyszedł z dziewczyny i włożył głowę pomiędzy jej nogi. Jego usta odnalazły jej kobiecość. Całował, ciągnął lekko zębami za włosy łonowe, wirował językiem wokół jej pulsującej łechtaczki. Sakura czuła jak wszystko się w niej zaciska. Od ściskania palców zbielały jej knykcie. Wygięła plecy w łuk, poznając nowe odczucia. I wtedy to się stało. Odnalazła spełnienie. Szczytowała głośno, wołając imię ukochanego.

Gdy powoli odzyskiwała świadomość Uchiha podniósł jej dłoń i zacisną ją na swoim członku. Dziewczyna zaskoczona podniosła wzrok, wracając całkowicie do rzeczywistości.

- No chyba mnie tak nie zostawisz ?

Uśmiechnęła się z wyższością, ciesząc się władzą jaką nad nim teraz ma. Trzymała jego męskość i sunęła palcami w górę i w dół. Nie trwało to jednak długo. Chłopak doszedł z głośnym jękiem, opryskując ciało różowo-włosej spermą, co w tamtym momencie w ogóle jej nie przeszkadzało. Sasuke opadł na nią i przytulił do piersi, głośno dysząc. Sakura będąc w całkowitym oszołomieniu tym co się stało, szepnęła w przestrzeń:

- Kocham cię.

Chłopak poczuł jak przechodzi mu dreszcz po kręgosłupie i to bynajmniej nie z zimna. Podniósł się i przyglądał się twarzy swojej „dziewczyny”. Zmęczona powoli zasypiała w jego ramionach.

- Wiem to od zawsze. I dziękuję ci za to.


***
(Od autorki) Ten rozdział w dużej mierze należał do Sasuke. Mam małą słabość do tej postaci ;) W poprzednim rozdziale była wiara w piękny świat, a teraz było na odwrót. Ale za tydzień zajmijmy się znów pozytywami. I będzie więcej NaruHina, obiecuje.
rip LunarBird CLH -  "W końcu to ci wielcy powinni mieć wyższe standardy" Raju dzięki :D Ale ja siebie za taką nie uważam. Dużo mi brakuje.