:)

:)

niedziela, 6 grudnia 2015

Chwilowe zawieszenie, ale nie całkiem...

Dlaczego to się stało? Powodów jest kilka.
Po pierwsze jestem padnięta. Ledwo znajduję czas na to by spać, a co dopiero pisać. Próbowałam, przysięgam ale nie daje rady. Co najwyżej pare zdanek wyskrobie, a zaraz przypominam sobie o 20 zadaniach z chemii albo jutrzejszej klasówce. W dodatku ostatnie próbne matury uświadomiły mi że mam braki. Muszę się skupić na nauce bo jak nie teraz to kiedy? Za rok na poprawie matury? Co to to nie.
Po drugie mam teraz problem bo nie wiem co ma być dalej. Wiem doskonale jak historia ma się zakończyć i kilka ważnych wątków, ale jest w historii kilka luk, które musze zapełnić np. w tym momencie. A jak wspominałam nie mam czasu by nawet nad tym pomyśleć.
Po trzecie zdołował mnie lekko brak komentarzy ostatniego rozdziału, ponieważ oznaczało to, że rozdział albo był do kitu, albo mało osób już to czyta. Ale to raczej nic zaskakującego. Dużo zawalałam ostatnio z terminami i wszyscy się znudzili. Sama mam siebie dosyć :P Więc może taka oficjalna przerwa się przyda. Zatęsknicie za mną czy coś :P taa wiem zbożne życzenia.
Kiedy wrócę? Teraz rozdziały pojawiać się będą podczas dłuższych przerw w roku szkolnym. Czyli następny będzie w przerwie świątecznej, następny w ferie itd. A po maturach wrócę już na stałe i mam nadzieję, że wówczas to skończę. Mówię to takie zawieszenie, ale niecałkowite. Jedno jest pewne. W takich sprawach jestem zawzięta i po prostu nie mogę zostawić tego bloga nieskończonego.
PS: Paweł o co chodzi z tym"hmm". Może i jestem brunetką ale i tak nie kapuje. Aż tak źle było? Mówić bo dalej będę robić błędy.

niedziela, 8 listopada 2015

S2 Rozdział 4

(Od autorki) Tak wiem, daje ciała :P ale robię co mogę. To dziś trochę bliżej zapoznamy się z Akatsuki :) najwyższy czas na to :P (Sorki za błędy, korekte jutro robię)

***



Naruto stał w salonie, oparty o drzwi balkonowe i przyglądał się widokowi za oknem. Ulewa przed którą niedawno musiał uciekać z Hinatą, nie zelżała ani odrobinę. Przez to okropne zachmurzenie, wydawało się, że jest środek nocy. Krople deszczu opadały głośno na ziemię. Ich szum mieszał się blondynowi z szumem dochodzącym z łazienki, gdzie jego dziewczyna brała właśnie prysznic.
Uzumaki po raz pierwszy dzisiejszego dnia (oprócz nocnej pobudki) był sam ze swoimi myślami. Myślał o wielu rzeczach. O anonimie, o jego nadawcy i przyszłości. I jeszcze o tym, że gdzieś tam, w tej ulewie, gdzieś tam daleko jest Itachi. Człowiek, którego jak się okazało w ogóle nie znał i który jest celem jego najlepszego przyjaciela. I który jest w organizacji, która chce go zabić. I to za co? Za czyny ojca. Kompletnie bezsensowne.
Obok niego na półce, stało kilka oprawionych fotografii. Pierwsza przedstawiała całą rodzinę Hyuga w komplecie. Pani Hanako obejmowała dwójkę swoich córek, po jej jednej stronie stał Hiashi z (jak to mówił Naruto) naburmuszoną miną, a po drugiej stronie Neji.
Drugie zdjęcie przedstawiało Naruto i Jirayie. Uzumaki miał na nim około 13 lat. Obaj nie uśmiechali się, tylko raczej szczerzyli. Zostało zrobiono podczas jednej z ich wycieczek na biwak. Jeździli na nie w każde wakacje, gdy tylko Ero-wujek dostawał urlop.
Fotografia obok została zrobiona w dniu zakończenia liceum. Ledwo mieściły się na niej wszystkie 16 osób, ale jednak się udało. Wszyscy przyjaciele razem, ostatniego dnia szkoły. Ale na szczęście ich drogi się nie rozeszły po dziś dzień. A niektóre więzi się nawet bardziej zacieśniły.
Kolejne zdjęcie zostało zrobione na charytatywnym przyjęciu mikołajkowym kilka lat temu. Uzumaki uwielbiał patrzeć na fotografię i jednocześnie nienawidził. Sam uważał, że wygląda na nim jak wystrojony frajer, ale Hinata naprawdę wyszła zjawiskowo.
Ostatnia fotografia była najstarsza. Często była zdejmowana z tej półki, na przykład kiedy przychodzili goście. Nie była przeznaczona do oglądania przez innych ludzi. Ale i tak zawsze wracała na swoje miejsce. Zdjęcie była trochę zniszczone, nadpalone na brzegach, ale czerwono-włosa kobieta leżąca na szpitalnym łóżku z niemowlęciem w ramionach i blond-włosy mężczyzną obok niej byli doskonale widoczni.
Naruto przyjrzał się im wszystkim po kolei. Były dla niego ważne, ponieważ pokazywały wszystko co miało dla niego wartość. Rodzinę, przyjaciół i miłość. Znów odwrócił się w stronę okna. Widział w nim swoje odbicie na tle spływającej wody. Niepewnie uniósł rękę i otworzył drzwi balkonowe. Uderzył w niego chłodny podmuch wiatru i kilka kropel deszczu.
Nie wiadomo czumu, chciał wyjść na zewnątrz. W pomieszczeniu się dusił. Wyszedł na balkon, nie przejmując się ulewą.  Chłodne powietrze w płucach i zimne krople na twarzy przynosiły ulgę. Na chwilę uwalniały go od ciężaru, jaki musiał nosić na swoich młodych barkach. A było tego całkiem sporo. Zwłaszcza teraz.
Dziwnie się czuł. Wydawało mu się, że coś mu umyka.
Zamknął oczy i przeanalizował sobie cały dzisiejszy dzień w myślach. Coś jest nie tak…Zauważył coś niepokojącego, ale co? Gdy zadał sobie to pytanie, przed oczami stanęła mu postać Shikamaru, odwrócona do niego tyłem.
To o niego chodzi? O jego dziwne zachowanie. Tak to też, ale to nie było wszystko. Dziwnie zachowywał się później. Ale najpierw odwrócił się do wszystkich plecami, tak jakby nie chciał pokazać swojego wyrazu twarzy, jakby chciał coś ukryć. A może…
A może Shikamaru wydedukował z tego listu więcej informacji niż sam przyznał. Tylko czemu miałby to ukrywać? Właśnie, czemu? Tego nie wiedział. Miał po prostu przeczucie, a w ciągu ostatnich lat nauczył się, że przeczucia wcale nie musiały być urojeniami.
Jak na złość znów zaczął myśleć o profesorze Tonerim. Wobec niego też miał złe przeczucia. A może mylił je po prostu z zazdrością? Skąd ma to wiedzieć, skoro po raz pierwszy w życiu, czuje na czyjś widok taką niepohamowaną złość i niechęć?
Z zamyślenia wyrwał go Kurama, który widząc, że jego pan zaraz przemoknie do suchej nitki  będąc na zewnątrz, postanowił interweniować i wciągnąć go do środka, ciągnąc za nogawkę jego spodni.
- Dobrze, już wracam do środka – nie warto dla pozostania na balkonie, stracić kolejne spodnie, prawda.

***

Kilka dni wcześniej
Był środek dnia. W jednym z wysokich i oszklonych, tokijskich biurowców wrzało jak w kotle. Tłumy podobnych ludzi, w podobnych garniturach biegły we wszystkie strony, starając się zdążyć na czas ze swoją pracą. Większość z nich była typowymi pracoholikami, którzy będę dziś jeszcze wiele godzin ślęczeć nad dokumentami czy innymi papierzyskami i wrócą do domu późno w nocy, aby następnego dnia znów tutaj wrócić i robić to samo.
W tym wielkim mrowisku nikt na nikogo nie zwraca uwagi. Każdy jest zajęty pracą i mało kto zauważy, że osoba, która przechodzi obok niego nie pracuje w tym biurowcu. Mija po prostu kolejną osobę w marynarce, taką jakich jest tu setki. Na twarz nawet nie zerknie. Tak, więc obcy nie wzbudzą tu większego zainteresowania.
Tak jak dzisiaj. Pierwszy raz od trzech miesięcy do budynku, w 15-minutowych odstępach, zaczęli wchodzić ludzie, nie mający nic wspólnego z prowadzonymi tutaj interesami. Właśnie teraz, przez obrotowe drzwi wejściowe weszło dwóch mężczyzn. Oczywiście mieli na sobie garnitury, aby nie wyróżniać się w tłumie, ale co ciekawe, nie zdjęli swoich nakryć głowy, choć nie byli już na zewnątrz.
Przemierzyli cały korytarz, nie przykuwając żadnych ciekawskich spojrzeń. Weszli do metalowej windy i dopiero po zatrzaśnięciu drzwi zdjęli swoje kapelusze. Teraz stało się jasne, czemu nie zdjęli ich na początku. Taki wygląd, nawet tutaj, zwróciłby niepotrzebną uwagę.
U pierwszego mężczyzny, spod nakrycia głowy, wypadły długie do pasa, złociste włosy. Długa grzywka przysłaniała jedno z jego błękitnych oczu. Nie imponował wzrostem, lecz wbrew pozorom był bardzo hardy i silny, ciałem i duchem.
Jego towarzysz natomiast nie wyróżniał się długością włosów, ale ich kolorem. Miały rzadko spotykaną, czerwoną barwę. Sam mężczyzna wyglądał na o wiele młodszego niż był w rzeczywistości. W zasadzie przypominał nastolatka z tymi rozmarzonymi, brązowymi oczami i twarzą bez żadnej skazy, czy zmarszczki.
Zamiast wcisnąć konkretny numer piętra, długowłosy blondyn wpisał sześciocyfrową sekwencję liczb. Winda ruszyła i zatrzymała się dopiero na samej górze. Mężczyźni weszli do pomieszczenia, o którym wiedziało zaledwie 6% pracowników, i które było przeznaczone jedynie do „specjalnych” spotkań. Można się było tu dostać tylko po wpisaniu kodu.
Pokój był duży i przestronny. Ściany ze szkła pozwalała na podziwianie panoramy stolicy. Trudno było uwierzyć, że mogą się tu odbywać formalne zebrania. Był tu mały stół, który mógł pomieścić zaledwie cztery osoby, duża narożna kanapa, a nawet barek. Wszystko niezbędne dla wygody i komfortu było na miejscu.
W pomieszczeniu już ktoś był. Siedział w rogu kanapy z założonymi rękami. Miał bardzo krótko przycięte zielonkawe włosy i żółte oczy oraz spokojną twarz, bez wyrazu. Lecz, kiedy uśmiechnął się złośliwie na widok nowo przybyłych, przestał przypominać człowieka. Ta twarz miała dwa oblicza. Ludzką oraz tą, która przyprawiała o gęsią skórkę.
- Dawno się nie widzieliśmy Sasori, Deidara – przywitał się, nie wstając z kanapy.
- Zetsu – mężczyzna nazwany Sasorim, skinął głową, a blondyn tylko prychnął lekceważąco i obaj zajęli miejsca przy barku.
15 minut później, drzwi windy ponownie się otworzyły. Najpierw wyszedł z niej wysoki facet o ciemnej karnacji. Kołnierz jego czarnej koszuli przesłaniał mu połowę twarzy, odsłaniając jedynie zielone oczy. Wyglądał na najstarszego w tej grupie, ze względu na zmarszczki wokół oczu i zachrypnięty głos.
Tuż za nim pojawił się nieco niższy od niego, młody i przystojny mężczyzna. Jego szare włosy były zaczesane gładko do tyłu. Na szyi miał zawieszony łańcuszek z krucyfiksem.
- Hej, Kakuzu, Hidan – tym razem Deidara nie zignorował współpracowników, lecz sam został zignorowany.
Nowoprzybyli zajęli miejsca obok Zetsu i wszyscy znów zaczęli czekać.
Za kolejne 15 minut, z windy wyszli kolejni mężczyźni, ale jeden z nich jest nam już znany. Najświeższy członek tej organizacji, czyli Uchiha Itachi. Jak zwykle emanował chłodną postawą i nie okazywał żadnych głębszych emocji. Tak jak przez ostatnie 2 lata.
Przy jego boku, stał brunet w średnim wieku. W przeciwieństwie do kolegi Deidary, miał niecodzienny wzrost, który wynosił prawie 1,9 metra. Gdy spojrzało się na niego pod pewnym kątem i przy odpowiednim oświetleniu, człowiek doświadczał iluzji, że mężczyzna przed nim ma jasno-błękitną skórę.
Wszyscy kiwnęli głowami na powitanie Itachiemu i brunetowi o imieniu Kisame, który wzbudzał respekt oraz cieszył się w tym gronie dużym szacunkiem. Mężczyzna zajął miejsce przy stole, a Uchiha zwyczajnie oparł się o jedną ze ścian. Na takich zebraniach wolał stać i wszystko obserwować z boku.
Oczekiwano już tylko ostatnich dwóch osób, które zjawiły się punktualnie za kolejne 15 minut. Tym razem, dla odmiany z windy jako pierwsza wyszła kobieta. Na pierwszy rzut oka, z tymi krótkimi, niebieskimi włosami i łagodnymi rysami wydawała się piękną i miłą kobietą. Lecz, gdy się spotkało z jej zimnymi, bursztynowymi oczami, człowieka przenikał chłód i dobre wrażenie zacierało się. Miało około 40 lat, może mniej. Trudno określić.
Kiedy jej towarzysz wyszedł z windy i dołączył do zgromadzenia, atmosfera w pomieszczeniu uległa zmianie. Stała się napięta, wszyscy mimowolnie się wyprostowali, a ich twarze przybrały szczerą powagę. Ten mężczyzna, tak jak jego podwładny Sasori, miał czerwone włosy, lecz jego odcień był mniej intensywny i gdzie nie gdzie pojawiły się siwe kosmyki. Jego długa grzywka opadała mu na jedno oko. Wyglądał na osobę po pięćdziesiątce.
Jednak to co najbardziej zwracało uwagę w jego wyglądzie, nie były wbrew pozorom włosy. Tak naprawdę były to oczy. Nie wiele osób takie posiada. Miały w sobie moc, wystarczyło w nie spojrzeć i zrozumieć o co chodzi. Ludzie różnie to postrzegali. Patrząc w te oczy, jednych przechodziły ciarki, a u innych pojawiało się przygnębienie i smutek. Byli też tacy co poczuli na ich widok wstręt.
Kobieta nazywała się Konan i była drugą, najważniejszą osobą w tej organizacji. Była, można powiedzieć prawą ręką lidera, czyli owego mężczyzny obok niej. Tylko ona znała jego prawdziwą tożsamość. Pozostali znali jedynie jego pseudonim – Pain.
Wszyscy wstali ze swych miejsc i przywitali się z nowoprzybyłymi, którzy zamiast zająć jakieś miejsce, postąpili podobnie jak Uchiha i stanęli przy szklanej ścianie. W tym miejscu mogli mieć oko, dosłownie na każdą osobę w pomieszczeniu.
- Zanim przejdziemy do rzeczy… – zaczął Pain, bez zbędnych formalności – … czy ktoś ma do mnie jakąś sprawę?
Nikt nie zabrał głosu.
- Czyli od ostatniego spotkania, nic ani nikt nie zakłócił waszych interesów?
- Trudno to nazwać „zakłóceniem” – głos zabrał Deidara – Przypomina to bardziej bzyczenie irytującej muchy.
- Co masz na myśli? – zapytała Konan.
- Konohe.
Zapanowało małe poruszenie. Jeśli ktoś wcześniej nie skupił uwagi na słowach blondyna, teraz był aż nader skoncentrowany.
- Muszę przyznać, że podzielam zdanie Deidary – siedzący obok blondyna, Sasori wyraził swoją opinię.
- I ja także – przyznał Hidan – Jak długo będziemy tolerować tamtejszą sytuację?
- Krócej niż myślisz – Pain ponownie zabrał głos – Dzisiejsze zebranie, ma na celu właśnie załatwienie sprawy Konohy.
To krótkie zdanie, wprawiło wszystkich obecnych w zdumienie. Jedynie Zetsu i Itachi nie byli zaskoczeni. U Zetsu pojawił się uśmiech, mężczyzna był wielce z czegoś zadowolony. Natomiast Uchiha nie zmienił swojego wyrazu twarzy. Jedynie w jego oczach pojawiło się coś na kształt obawy.
- Od śmierci Orochimaru minęło ponad 2 lata i dopiero teraz zamierzamy coś zrobić? Trudno o większe opóźnienie – wypowiedź Deidary nie była pozbawiona sarkazmu.
- Myśleliśmy, że sytuacja sama się uspokoi, lecz niestety bez naszej interwencji się nie obejdzie – powiedziała Konan. Nikt jej nie uwierzył. Musiał być inny powód, dla którego sprawę odkładano tak długo i tylko ich lider go znał. Ale najwidoczniej nie zamierzał się nim dzielić z resztą, co nie wprawiło jego podwładnych w dobry humor.
- Spotkałem się z Orochimaru dzień przed jego śmiercią – oznajmił lider – Chciał sprzedać mi informacje na temat osoby, którą, jak sądził, chce znaleźć. Mylił się i umowa nie została zawarta – nikt, słysząc to, nie zdziwił się. Ani Pain, ani reszta Akatsuki nie czuła wobec Orochimaru żadnej sympatii czy nawet szacunku, odkąd opuścił ich szeregi dobre 10 lat temu. Każde porozumienie z nim, oznaczałoby w Akatsuki zdradę.
- Jego śmierć, o której dowiedziałem się następnego dnia, była miłą niespodzianką – kontynuował lider – Za to wiadomość o jego zabójcach, zszokowała mnie. A rzadko mi się to zdarza. Żałośnie skończył.
- Powinieneś być dumny z braciszka – odezwał się po raz pierwszy Kakuzu, zwracając się do Itachiego – Idzie w twoje ślady - Nie doczekał się odpowiedzi.
- Możemy zrozumieć, że sprawa Uchihy Sasuke powinna zostać załatwiona między członkami rodziny – tu Sasori, rzucił krótkie spojrzenie w stronę Itachiego – Ale co z tym drugim? Synem Namikaze?
- Właśnie o tym mówiłem, wspominając o brzęczącej muszce – rzekł Deidara – Ludzie pod nami się burzą coraz bardziej, że pozwalamy tak hasać wolno, dwóm gnojkom, którzy zagrali nam na nosie, zabijając naszego byłego towarzysza. Uciekli jego ludziom ot tak – pstryknął palcami – Po śmierci tego gada zapanował chaos, który my musieliśmy sprzątać.
- Dodajmy do tego to, że ten Uzumaki jest synem gościa, przez którego omal nie trafiłem do pierdla – powiedział Hidan– Ja! Ja do pudła!
- Każdy, nawet najmniej warty członek podziemia, zastanawia się dlaczego ta dwójka jeszcze żyje – powiedział  Kisame - Niektórzy zaczynają rozsiewać plotki, że jesteśmy tak słabi, że nie dajemy rady uporać się z tymi gnojkami. Głównie są to ci, którzy ich zaatakowali i dostali w mordę.
Pain wydawał się ignorować te wszystkie wypowiedzi. Nie pierwszy raz je słyszał, lecz dopiero dziś postanowił zająć się tą sytuacją.
- Zetsu, masz to? – spytał lider.
Mężczyzna przytaknął i wyjął jakąś kopertę z teczki, stojącą pod jego nogami. Wyjął jej zawartość i rzucił ją lekceważąco na szklany stolik, stojący przy kanapie. Były to dwa zdjęcia o dużym formacie. Pierwsze przedstawiało Uzumakiego Naruto, a drugie Uchihe Sasuke. Obie fotografie zostały zrobione z ukrycia, zaledwie kilka dni wcześniej. Teraz każdy członek organizacji znał wygląd swoich ofiar.
Itachi na chwilę zrezygnował ze swojej stoickiej postawy i na widok fotografii swojego brata zareagował gniewem.
- Dlaczego tu jest zdjęcie mojego brata?! Obiecałeś, że to ja będę mógł się nim zająć! – rzucił oskarżycielsko w kierunku Paina.
- Zgadza się, obiecałem – mężczyzna nie wydawał się poruszony wybuchem swego podwładnego – I to podtrzymuje. Kazałem go śledzić jedynie…na wszelki wypadek. Jeśli chodzi o Uchiha, to wolę dmuchać na zimne. Z wami nigdy nic nie wiadomo. Poza tym, byłem ciekawy. Czy to jakiś problem, że teraz wszyscy znamy jego twarz?
Akatsuki działało trochę inaczej niż reszta przestępczych organizacji. Tutaj członkowie wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Widzieli czym ich współpracownicy zajmują się w życiu, jak i w przestępczym świadku. Znali swoje tajemnice jak i samych siebie bardzo dobrze. Jedynie o swoim liderze nic nie widzieli. Nie znali nawet jego imienia. A mimo to byli mu posłuszni i czuli respekt. Nikt nie odważyłby się mu przeciwstawić. Szanowali go, ale dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Żaden z członków Akatsuki nie byłby teraz tam gdzie jest, gdyby nie Pain. To on założył tą organizację i to on usytuował ją na najwyższym możliwym szczeblu. Zwerbował każdego z nich, różnymi sposobami. Dał im wysoką pozycję, władzę i pieniądze. Więc w takim razie mógł w mgnieniu oka je odebrać i zniszczyć osobę, która mu się naraziła.
Itachi był jedynym, który wstąpił do Akatsuki sam z siebie. Tylko on doszedł do swej pozycji samodzielnie i nie musiał czuć wobec lidera szacunku, ani się go bać. Przez to nie cieszył się tutaj zaufaniem. Przez pierwsze miesiące był nawet bacznie obserwowany.
Uchiha pokręcił przecząco głową.
- To nie jest problem – odparł, wróciwszy już do siebie – Ale po co te fotografie? Skoro przyszedł czas, aby zająć się tą dwójką, to ja powinienem ich zabić. Znam ich dobrze, tak samo jak miasto.
- Obiecałem, że będziesz mógł sam zabić brata, ale nie obiecałem że będziesz mógł zająć się Uzumakim – wypowiedź Paina sprawiła, że Itachi zaczął bardzo głęboko oddychać.
- Ale…
- To, że znasz okolicę jest wadą, a nie zaletą. Ktoś może cię rozpoznać i zrobi się nieprzyjemnie. Dlatego zdecydowałem, że Uzumakim zajmą się Deidara i Sasori – lider wskazał swoich podwładnych, siedzących przy barku.
Czerwono-włosy kiwnął głową na znak, że się zgadza. Blondyn natomiast nie mógł powstrzymać zadowolenia, malującego się teraz na jego twarzy. Natomiast, siedzący z boku Hidan przeklął rozgoryczony. Miał nadzieję, że to on będzie mógł wziąć zlecenie.
- Jeśli chodzi o pozbywanie się niewygodnych ludzi, to ja mam większe doświadczenie – Itachi wciąż próbował postawić na swoim. Przybrał nieco groźniejszy ton.
- Nie bądź taki – odezwał się Sasori – Jeśli dobrze pamiętam, wziąłeś nasze ostatnie trzy zlecenia.
- Zgadza się – powiedział lider – Czyżbyś, aż tak nie mógł powstrzymać żądzy mordu, Itachi?
Uchiha i Pain skrzyżowali, pełne wrogości spojrzenia. Po chwili niezręcznej ciszy, Itachi wrócił do swojej poprzedniej, spokojnej postawy i odwrócił się lekceważąco, tyłem do stolika ze zdjęciami.
- Róbcie co chcecie.
- Czyli ustalone – Pain skierował swoją uwagę na Deidare i Sasoriego i rzekł – Jeśli chodzi o syna Namikaze to macie wolną rękę, ale… wcześniej macie załatwić coś innego.
- To znaczy? – spytał Sasori.
- Dostaniecie 2 zadania. Jak to się mówi, upieczecie dwie pieczenie na jednym ogniu.
Przez następne 20 minut, należycie omawiano całą sprawę. Wszystkie szczegóły zostały ustalone. Teraz wszyscy zaczynali opuszczać pomieszczenie. Wychodzili dwójkami, w odstępach 10 – minutowych.
Kiedy Sasori i Deidara mieli wychodzić, blondyn zatrzymał się na chwilę przy Itachim.
- Mam nadzieję, że nie będziesz miał do mnie urazy, jeśli przez przypadek wykończę twojego braciszka przed tobą.
- Co masz na myśli? – włosy rzuciły cień na twarz Uchihy, przez co nie było widać jej wyrazu.
- Sasuke zabił Orochimaru, aby ochronić mój „cel”. Skąd wiesz, że i tym razem się nie przypałęta? – Itachi podniósł nieznacznie głowę. Gdyby Deidara mógł spojrzeć w jego oczy, zobaczyłby czystą czerwień.
- Mówię tylko, że zdarzają się różne przypadki – kontynuował blondyn – Może się zdarzyć jakiś „wypadek”. W takim bałaganie może się stać wszystko. W każdym razie, nie będziesz mieć żalu, prawda? – nie pytał o to z obawą. Bardziej słychać w tym było czystą złośliwość.
Deidara minął go i wszedł do windy ze swoim towarzyszem. 10 minut później zniknęli w niej też Hidan z Kakuzu i w pomieszczeniu został już jedynie Uchiha i Kisame.
- Wszystko w porządku? – spytał starszy brunet. Itachi spojrzał na niego. Jego oczy nie były już szkarłatne, ale też nie całkowicie czarne.
- Raczej tak. Ale będę miał do ciebie prośbę.

***

Teraźniejszość

Od nadejścia anonimu minęło kilka dni, które były wypełnione niepokojem. Wszyscy zbyt często oglądali się za siebie i nie przebywali sami na zewnątrz. Zachowywali jeszcze większą ostrożność niż zwykle. I zresztą całe szczęście, bo inaczej Naruto miałby już nóż w plecach.
- Chłopie, z czym do ludzi? – powiedział Uzumaki z lekkim rozczarowaniem, jednocześnie wykręcając rękę mężczyźnie leżącemu na ziemi. Podrzucił w dłoni składany nóż – Fajnie, takiego jeszcze nie mam. Nowy do kolekcji – zwolnił uścisk i jego napastnik zerwał się do ucieczki. Kurama, który stał przy swoim panu zaczął głośno ujadać.
- Nie łapiesz go? – spytał Shikamaru, opierając się z założonymi rękami o ścianę budynku.
- Już się rwę. A zresztą po co? Pewnie wróci jutro  – blondyn podniósł się z klęczek – A tak w ogóle to wielkie dzięki za pomoc!
- Przecież sam dałeś radę!
- Jak zwykle – westchnął chowając nóż do kieszeni. Pies już się uspokoił i teraz obwąchiwał właściciela, jakby sprawdzając, czy temu nic nie jest – Człowiek to się może do wszystkiego przyzwyczaić. Nawet do tego, że cię atakują bandziory z nożami.
- To się zdarza coraz częściej. Mają tupet, że próbują cię dorwać na terenie kampusu.
- Przecież wiem. W sumie mogę powiadomić policję i powiedzieć, że atakują mnie świry, bo jestem synem byłego prezydenta. Aż mnie zżera ciekawość co odpowiedzą.
- Łatwo się domyślić – Nara odsunął się od ściany i spojrzał w niebo. Zamyślił się nad czymś.
Naruto zwęził brwi, znów nie wiedząc co myśleć. Shikamaru od dnia przyjścia anonimu był strasznie nieobecny. Często znikał i nie dawał znać, gdzie jest. Był też chwile, gdy po prostu się wyłączał, jakby zapomniał na chwilę o Bożym świcie. Blondyn znał przyjaciela na tyle dobrze, że wiedział iż są to oznaki zmartwienia. Nara martwił się czymś i to bardzo, ale trzymał to w sobie. Coś ukrywał. Dawno nawet na nic nie narzekał.
- Muszę iść – Shikamaru wrócił do rzeczywistości – Lepiej wracaj do domu, zanim znowu się ktoś napatoczy.
- Nie mogę. Hinata jeszcze nie skończyła… - Naruto zamknął oczy i starał się powstrzymać rosnącą irytacje - …dodatkowych zajęć. Zaczekam na nią.
- Rozumiem. To na razie – wyminął szybko blondyna i poszedł w tym samym kierunku, w którym uciekł napastnik
- A tobie gdzie się tak śpieszy? – Uzumaki zawołał za przyjacielem, lecz nie dostał odpowiedzi – Świetnie, znowu gdzieś znika. Mam deja vu. Jeszcze brakuje, aby dostawał ataków agresji i będziemy mieli drugiego Sasuke – Naruto, aż złapał się za głowę na tą myśl – Dwóch takich? To ja już wolę 10 kolesiów z nożami – powiedział i razem z psem poszli w mniej odludne miejsce.

***

- Skoro już mamy temat to poproszę cię byś za tydzień przyniosła gotowy plan pracy. Dasz radę to zrobić tak szybko?
- Tak…myślę że tak – odpowiedziała Hinata, słabym głosem. Wcale nie była tego pewna.
- Pokaże ci coś – Toneri kliknął jedną z zakładek na swoim laptopie – Tu masz listę książek, które mogą ci pomóc w pisaniu. Na pewno wszystkie są dostępne w bibliotece.
- Dziękuję – Hyuga wyjęła z torby notes i długopis – Spiszę je sobie.
Otsutsuki przyglądał się z lekko rozmarzonym uśmiechem, na skoncentrowaną twarz swojej studentki, która skrupulatnie spisywała wszystkie tytuły. Jego zadowolenie jednak minęło, gdy wzrok powędrował mu niżej, na jej dłonie.
- Ładny pierścionek – powiedział, siląc się na obojętność.
- Och, dzie…dziękuję. To prezent.
Mężczyźnie nie spodobał się uśmiech na twarzy Hinaty, który się pojawił, kiedy spojrzała na pierścionek. Mówił mu więcej niżby chciał wiedzieć.
- Od chłopaka? – Toneri zadał od razu drugie pytanie, zanim jeszcze Hyuga mu odpowiedziała na pierwsze – Długo już jesteście razem?
- Prawie 3 lata – mówiła Hinata, nieco zaskoczona radością jaką czuła, mogąc o tym opowiadać – Po studiach chcemy się pobrać – naprawdę fajnie było się tym chwalić.
Mężczyźnie drgnęła warga, a szczęki się zacisnęły. Do głowy mu nie przyszło, że Hinata jest zaręczona. W końcu dzisiejsi młodzi rzadko myślą tak szybko o tych sprawach. Poczuł narastający gniew. Jedyne co go pocieszało to wiadomość o „3 latach”. To długi okres i po takim czasie każdy może mieć ochotę na trochę…nowości.
- Naprawdę? Gratuluję – rzekł, udając przyjazny ton.
Dziewczyna wyczuła tą sztuczność. Nauczyciel mówił jedno, a jego oczy co innego. Teraz wydały jej się one jeszcze bardziej nieprzyjemne niż zwykle.
- Muszę już iść – wstała z krzesła – Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.
- Nie musisz dziękować, to była czysta przyjemność – Toneri również wstał – Pamiętaj, że jakbyś miała pytania, możesz do mnie dzwonić.
- Tak, wiem. Będę pamiętać – Hinata poczuła ogromną chęć opuszczenia sali. Ta zmiana w postawie nauczyciela zbiła ją z tropu i chyba nieco przestraszyła -  Do widzenia – wyszła z pomieszczenia, zanim Otsutsuki zaproponował, że ją odprowadzi.
Wyszła z budynku i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że Naruto czeka na nią przed wejściem. Jakoś teraz bardzo chciała go zobaczyć.
- Hej – przywitał się – I jak było?
- Długo i nudno – zapewniła go – Ale trochę mi to pomogło – nagle coś sobie przypomniała – Pamiętasz, że jutro…
- Jedziemy na weekend do twoich rodziców. Wiem, oczekuje tego – złapał ją za rękę – Te wizyty…
Nie musiał kończyć. Hinata wiedziała co jej narzeczony chciał powiedzieć.
„Te wizyty są jak krótki powrót do normalności”
Naruto i Hinata poszli w swoją stronę. Nie wiedzieli tylko, że są odprowadzani przez parę obrzydliwych, niebieskich oczu, które wyrażały czystą złość, ale i też upartość. To były oczy człowieka, który tak łatwo się nie poddaje i zrobi wszystko by osiągnąć swój cel. Bez względu na koszty.


***
(Od autorki) Dobra na YT mam dwa nowe filmy, ale...mam obawy.
Pierwszy to crack (zawsze chciałam zrobić coś takiego :D) W nim naprawdę widać jaki mam zrypany łeb i jeśli ktoś ma do mnie choć trochę szacunku to niech nie klika bo go straci.
Drugi znów porusza miłość (NaruHina jest tam trochę) tyle że są tam 3 pary hetero i 3 homo XD hehe jak ktoś nie trawi Yaoi lepiej tam nie zagląda. Tak właściwie to do obu filmów.
(właśnie się przyznałam że oglądałam yaoi, czyli straciłam przynajmniej z połowę czytelników:P ale pamiętajcie gdybym żyła tym obsesyjnie to tutaj byłby teraz NaruSasu a nie NaruHina, wiec...nie zostawiajcie mnie!!!) Po prostu lubię miłość
Crack:
https://www.youtube.com/watch?v=oLLmTV_K_sc
Anime AMV (Love :3)
https://www.youtube.com/watch?v=G0uqyWkI544

niedziela, 18 października 2015

Została minuta część II

(Od autorki) NARESZCIE!!! Skończyłam to, niech mnie świat usłyszy! Ale się z tym męczyłam :P Ale robota skończona. Długo rozdziału nie było przepraszam, ale to dlatego że tak się na siebie wkurzałam że tyle odwlekłam publikację 2 części, że nic innego nie robiłam tylko pisałam to.
Ostrzegam, że ta część jest jeszcze dłuższa niż pierwsza. I pod koniec jest +18, zorientujecie się kiedy XD wewnętrzny zbok się odezwał i nie chciał odejść.
W każdym razie zapraszam do czytania i przepraszam, że tak długo to trwało.

***



Została minuta.
Jeszcze 58 sekund i zadzwoni dzwonek.
Za chwilę zacznie się pierwsza, poniedziałkowa lekcja. Wszystko jest tak jak zwykle. Normalna codzienność. No może oprócz kilku szczegółów.
- Hmm… - Naruto wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Oczy miał przymknięte, a czoło zmarszczone - …40 sekund? – strzelił w ciemno.
- Nie. 47 sekund. Za bardzo się śpieszysz – poprawiła go Hinata. Również miała zamknięte oczy, ale jej twarz miała spokojniejszy wyraz.
- Naprawdę nie rozumiem, jak ci się je udaje liczyć w głowie tak dokładnie i jednocześnie rozmawiać ze mną.
- Ja też nie wiem. Robię to, tak jakby…naturalnie. Nie wiem dlaczego.
Chłopak uśmiechnął się do siebie, gdy zaświtała mu w głowy myśl, że powinien zmienić ksywkę Hinaty z „Jąkałki” na „Minutnik”. Nie powiedział tego na głos, nie chcąc sprawić jej przykrości. Odliczanie minut było dla niej swego rodzaju rytuałem, pomagającym się uspokoić. Mógł to zrozumieć, w końcu sam też miał swoje rytuały.
- 5 sekund – powiedziała Hyuga, pewnym głosem i po chwili faktycznie zadzwonił dzwonek.
- Jesteś niesamowita – oznajmił Uzumaki, jakby dziewczyna zrobiła coś niezwykle trudnego, po czym wziął ją za rękę i pociągnął w stronę klasy.
Idąc do ich ławki, witali się z poszczególnymi osobami. Hinata posiadała już ludzi, których mogła, bez przeszkód, nazwać przyjaciółmi, ale znalazła także wroga. Gdy mówiła „cześć”, w stronę swojej nowej przyjaciółki Sakury, po raz setny poczuła, skierowane w jej stronę, zimne spojrzenie Shion. Nawet po takim długim czasie, niechęć blondynki do jej osoby nie osłabła, a wręcz przeciwnie.
Dwa miesiące temu, w dzień świętego Walentego, Hinata i Naruto oficjalnie zaczęli ze sobą chodzić. Trzy dni później, w poniedziałek, wkroczyli razem do szkoły. Niby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że blondyn obejmował dziewczynę ramieniem. Tego dnia przyciągali spojrzenia prawie wszystkich wokół, stali się centrum zainteresowania i tematem wielu rozmów.
Mnóstwo osób było zszokowanych. No bo…nowy, popularny i towarzyski chłopak z… jąkającą się, cichą pustelniczką…razem? Wydawało im się to nierealne. Inni (głownie dziewczyny) były wściekłe. W końcu kilka dni wcześniej zostały bezlitośnie odrzucone i już wiedziały czyja była to wina i nie mogły w to uwierzyć.
Była jednak garstka osób, które nie były ani złe, ani zaskoczone. Szczerze się ucieszyli. Nawet Sasuke, który zwykle udawał obojętnego, uśmiechał się lekko pod nosem. Oczywiście tak, aby nikt tego nie widział.
Hinata natomiast miała mieszane uczucia. Bycie w centrum zainteresowania było, jej zdaniem, najgorszym koszmarem. Ale z drugiej strony chciało jej się skakać z radości, z powodu bliskości Naruto i ich relacji. Chciała się cieszyć każdą chwilą spędzoną z nim i nie zamierzała pozwolić, aby coś zniszczyło to szczęście, jakie wówczas czuła.
Teraz minęła już połowa kwietnia. Został lekko ponad miesiąc do egzaminów maturalnych i jeszcze mniej do krajowego etapu zawodów pływackich. Po wygranej w regionalnym etapie, Naruto otrzymał kilka ofert od uniwersytetów, które chciały wspierać jego sportową karierę. Chłopak był uradowany, z tego powodu. Został zauważony i jego marzenie o wzięciu udziału w olimpiadzie stawało się coraz bardziej możliwe do spełnienia. Tyle, że warunkiem był dobry w wynik w finałowym wyścigu. Musiał na nim dobrze wypaść, zrobić wrażenie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Para usiadła w swojej ławce i czekała na rozpoczęcie lekcji chemii. Do sali wszedł Kakashi-sensei, wraz z plikiem sprawdzonych klasówek w dłoni. Dla 75% klasy nie wróżyło to nic dobrego.
- Sprawdziłem wasze prace klasowe z zeszłego tygodnia – oznajmił nauczyciel – Bieda z nędzą. Inaczej nie umiem tego określić.
Wszyscy jak na komendę zwiesili głowę z udawanym wstydem. Hatake zaczął rozdawać sprawdziany, nie omieszkując sobie, przy tym skomentować głupotę swoich niektórych uczniów. Podchodząc do ławki Naruto i Hinaty jego sroga mina nieco złagodniała.
- Hyuga, ratujesz honor tej klasy – powiedział, oddając dziewczynie jej pracę, na której widniała maksymalna ocena. Hinata nie mogła pohamować uśmiechu na ten widok.
- Natomiast co do pana Uzumakiego… - głos Kakashiego-senseia z powrotem stał się ostry i pełen dezaprobaty. Blondyn wydał z siebie cichy, nerwowy śmiech – Powinieneś więcej czasu spędzać przy książkach, a nie w basenie. Powoli woda ci się robi z mózgu. Same najprostsze błędy.
- Ha! Ha! Woda z mózgu. Bardzo śmieszne – zadrwił Naruto, ale tak cicho, żeby nauczyciel go nie usłyszał. Starał się ignorować zduszone śmiechy kolegów z klasy, którzy uznali ten żart za wyjątkowo udany – Przecież nie jest źle. Strzeliłem dobrze w zadaniach abc.
- Było tylko jedno zadanie abc – przypomniała mu delikatnie Hinata.
- No to co? Punkt jest? Jest!
- 1/40, po prostu geniusz – odezwał się zza pleców chłopaka, jego przyrodni brat, Sasuke.
- A ciebie ktoś pytał o zdanie?! Siedź cicho, skoro sam za dobrze sobie nie…No bez jaj!!!
Uchiha podniósł do góry kartkę z oceną 4-, tak aby brat mógł ją wyraźnie zobaczyć.
- Zaliczyłem – odparł beznamiętnie – Przynajmniej, nie to co niektórzy. Woda się robi z mózgu, phi – prychnął zuchwale – Toć ty masz tam już ocean. Może nawet rybki tam żyją.
Naruto załamał ręce i oparł głowę o blat ławki. Wydał z siebie jęk rozpaczy, podobnego do takiego, które wydaje dziecko, gdy rozsypie mu się zamek z piasku.
- Po prostu tego nie ogarniam – westchnął przeciągle. Wszyscy dookoła omawiali swoje testy, tak więc mógł się skarżyć do woli – Te alkohole, fenole, addycje, chrzani mi się to w głowie. I ta wydajność reakcji! Co to w ogóle jest?!
- W piątek to omawialiśmy – niechcący wymsknęło się Hinacie z ust.
- Nie dobijaj mnie bardziej – mruknął chłopak, wciąż nie odrywając czoła od drewnianego blatu.
- Mogę ci pomóc w nauce. Jeśli chcesz… - zaproponowała, nieśmiałym głosem. Blondyn momentalnie odwrócił głowę i spojrzał na nią. Nastrój od razu mu się zmienił.
- Chcę. Będziemy się uczyć u ciebie?
I tu schemat zawsze się powtarzał. Naruto potrafił już niemal z zupełną dokładnością określić kolejność reakcji, jakie nastąpią u dziewczyny na tą propozycję. Najpierw zamienienie się w głaz.
Jest!
Potem zblednięcie i strach w oczach.
Jest!
A na koniec nerwowe gesty połączone z panicznym i nieprzemyślanym słowotokiem.
- Haha, ale po co u mnie? U ciebie są lepsze warunki i…i…u mnie jest malowanie. Tak malowanie! Zapach farby nie pomaga się skupić za bardzo – wszystko to było powiedziane odrobinę za głośno.
- Użyłaś malowania jako wymówki 3 tygodnie temu – wypomniał jej, z lekkim triumfem, gdy wszystkie jego przewidywania się sprawdziły.
- No bo…No bo…Malujemy jeszcze raz…to znaczy inny pokój… - Hinata uważała, że nie jest złym kłamcą. Uważała, że jest najfatalniejszym kłamcą na świecie i miała całkowitą rację.
- Dlaczego nie chcesz mnie zaprosić do siebie? – spytał i tym razem w jego głosie dało się słyszeć wyrzut i trochę smutku – Wstydzisz się mnie, czy co?
- Nie, to nie tak – powiedziała już odrobinę ciszej i skruszona spuściła wzrok. Naruto zrozumiał, że temat został urwany. Nie zamierzał na nią naciskać. Co prawda, strach przed ludźmi u dziewczyny widocznie zmalał, lecz wciąż zdarzały jej się ciężkie momenty, a blondyn już się nauczył, że w takich chwilach nie powinien cisnąć na siłę, a delikatnie popychać. Powolne kroczki, aż się w końcu uda. Zamiast tego, skupił się na nauczycielu, który uznał, że czas na omawianie testu już minął i rozpoczął kolejną lekcję powtórzeniową.
Hyuga tymczasem zaciskała dłonie na materiale spódnicy i starała się zdusić wyrzuty sumienia. Przez nią i jej zachowanie, jej ukochany myślał, że się go wstydzi. Ale tak naprawdę było to bardzo, ale to bardzo dalekie od prawdy. To nie jego się wstydziła tylko tego, co może zastać w jej domu.
Odkąd Hinata i Naruto zaczęli ze sobą chodzić, dziewczyna robiła wszystko co w jej mocy, aby trzymać Uzumakiego z dala od jej mieszkania i rodziny. Miała ku temu rozsądny powód, ale zdawała sobie sprawę, że nie może tego robić w nieskończoność. Musi w końcu wyjawić prawdę. Wiedziała to, a mimo to, chciała to odwlec w czasie jak się tylko dało. Głównie ze strachu. Strachu, który był jedyną rzeczą, jaka rzucała cień na jej szczęście.
„Jak mam mu to powiedzieć?” – zadała w myślach pytanie – „Mam to rzucić prosto z mostu? Naruto, mój ojciec jest alkoholikiem, dlatego boję się, że będziesz świadkiem jakiejś okropnej sceny, która byłaby dla mnie na porządku dziennym, a wtedy ty…”
- Nie będę się umawiał z patologią.
Wzdrygnęła się, kiedy te słowa zabrzmiały w jej głowie, niemal jak prawdziwe. Zacisnęła mocniej pięści. Z jednej strony zdawała sobie sprawę, że blondyn nie należy do osób, które bezlitośnie by ją zmieszały z błotem, jednakże…ludzie z poprzednich szkół także na takich nie wyglądali, a maltretowali ją dobrych kilka lat. Zbyt dużo w życiu przeszła, aby teraz bezgranicznie ufać ludziom. Doznała o wiele więcej okrucieństwa z ich strony niż dobroci. Mama jako jedyna wyciągała do niej rękę, ale ostatnio też ktoś jeszcze…
Nie zauważyła, gdy Naruto położył dłoń na jej zaciśniętej pięści. Uniosła zaskoczona, wzrok. Chłopak rozplątał delikatnie jej palce i splótł je ze swoimi. Zawsze tak robił, kiedy widział, że jest bliska paniki. Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Spokojnie – powiedział to tak cicho, aby tylko ona mogła go słyszeć – Możemy się uczyć u mnie, nie ma problemu.
Hinata rozchyliła wargi, jak zawsze zszokowana, tym że Uzumaki bezbłędnie potrafi odczytać jej emocje i tak skutecznie ją uspokoić. Z każdym dniem, ba z każdą godziną wręcz, czuła jak jej zaufanie do Naruto rośnie. Lecz istniała pewna prawda życiowa, którą już boleśnie poznała.
Im bardziej ci na kimś zależy i im bardziej ufasz tej osobie, tym mocniejszy czujesz ból po jej utracie.

***

- Dobrze ci idzie!
- Nie powiedziałabym - rzekła, starając się, aby woda nie wlewała jej się do ust.
- Ależ tak! Po prostu za wolno ruszasz nogami.
- Szybciej nie mogę.
Znajdowali się na basenie, który oficjalnie był przeznaczony do samotnych treningów Naruto, ale dziś służył do nauki pływania. Uzumaki szedł do tyłu, trzymając dłonie Hinaty. Był do połowy ud zanurzony w wodzie. Dziewczyna natomiast ćwiczyła ruchy nóg, przy stylu klasycznym. Trzeba dodać, że gdyby blondyn nie trzymał jej rąk, od razu opadłaby na dno. Przynajmniej w jej mniemaniu.
- Widzisz! – mówił Naruto z entuzjazmem – Sama płyniesz w moją stronę, używając tylko nóg.
- Gdyby nie ty, nie zdołałabym się w ogóle utrzymać na powierzchni.
- Zobaczymy jak cię puszczę – rzekł i wypuścił jej dłonie.
- Co?! – krzyknęła spanikowanym głosem. Odruchowo zaczęła machać rękami i zdołała przepłynąć dobre 2,5 metra.
- Ha, a nie mówiłem?! Coraz lepiej ci idzie.
- Może, przynajmniej coś tam już umiem – wstała, stwierdzając z ulgą, że może dotknąć stopami gruntu – Nadal uważam, że powinieneś się skupić na treningu, a nie na uczeniu mnie pływać. Krajowe są niedługo i …
- Czasem trzeba odsapnąć. Poza tym, jak tak będę wciąż pływał bez przerwy to…
- …zrobi ci się woda z mózgu. – Hinata nie mogła się powstrzymać i dokończyła zdanie za niego.
- Możemy wreszcie zapomnieć o tym żarcie?! – wrzasnął, rozchlapując przy okazji rękami wodę.
- Ale przyznasz, że był dobry – zaśmiała się cicho do swoich wspomnień z dzisiejszego ranka. Po chwili zauważyła, że Naruto jakoś intensywnie się w nią wpatruje – Co jest?
Dziewczyna nie miała czepka kąpielowego. Zresztą miała tak krótkie włosy, że nie musiała ich związywać. Jedyny kostium kąpielowy jaki u siebie znalazła był jednoczęściowy i miał kolor granatowy. Pasował do barwy jej włosów. Blondyn pomyślał, że zabranie ją na basen było jednym z jego najlepszych pomysłów.
- Nic – skwitował z uśmiechem i zaczął się do niej zbliżać – Pomyślałem tylko, że uroczo byś wyglądała w rękawkach do pływania.
- Huh? Chyba chciałeś powiedzieć żenująco… – w tym momencie została opleciona w pasie przez silne ramiona blondyna i przyciśnięta do jego piersi. Nim zdążyła cokolwiek dodać, ich usta już była złączone.
Ich uszu dochodziły jedynie dźwięki wody oraz ich przyśpieszonych oddechów. Ich pocałunek był czuły i delikatny. Nigdzie się nie śpieszyli, mogli spokojnie się sobą nacieszyć. Hinata zazwyczaj w takich sytuacjach unosiła ręce w górę, w stronę włosów lub szyi Naruto, teraz było tak samo. Ale ponieważ byli mokrzy, jej dłonie ześlizgnęły się niżej na jego plecy. Zamiast materiału koszuli poczuła wilgotną i chłodną skórę i wówczas zawstydzenie wzięło górę.
Oderwała się gwałtownie od chłopaka, lecz straciła równowagę i poleciała do tyłu. Z pluskiem wpadła do wody, aż po głowę. Szybko się wynurzyła i pierwsze co usłyszała to głośny śmiech Naruto, który aż musiał się złapać za brzuch, tak był rozbawiony.
- To nie jest śmieszne! Woda mi wleciała do nosa - poskarżyła się,
- Jest i to bardzo – odparł, gdy minął mu atak śmiechu, po czym szybko, znów złapał Hinatę w pasie i pociągnął ją w stronę drugiej krawędzi basenu.
- Hej, co robisz?
- Biorę cię na głęboką, a co?
- Na głęboką? Ja wciąż nie umiem… - bała się na myśl, że nie będzie mogła dotknąć dna. Ani go w ogóle widzieć.
- Myślisz, że pozwoliłbym, aby coś ci się stało? – spytał tak, jakby odpowiedź była oczywista – Po prostu się mnie trzymaj.
Hinata trzymała się tak mocno, jakby od tego zależało jej życie i według jej rozumowania, zależało. Naruto podpłynął do miejsca, w którym głębokość wynosiła już ponad 2 metry.
- I już. Zobacz, nie ma się czego bać.
- Ty nie masz. Ja jak nic tu utonę.
- Nie, jeśli się mnie nie puścisz – blondyn był całkowicie zrelaksowany. Hyuga natomiast odrobinę mniej.
Faktycznie nie mogła dostrzec dna, lecz czuła mniejszy strach niż myślała. Tyle, że zamiast głębokością przejmowała się raczej tym, że niemal oplotła się wokół ciała Naruto i nie może go puścić, bo inaczej jak nic pójdzie na dno jak Titanic. Pomimo chłodnej temperatury wody, czuła, że jest jej gorąco, a na twarzy pojawiły się rumieńce. Chociaż czuła zawstydzenie nie mogła zmniejszyć uścisku.
Ciekawe, że jej niewinny umysł, nie wpadł na to, że Naruto zrobił to wszystko właśnie w tym celu. A może to i lepiej.
- Zobaczysz – odezwał się Uzumaki – Jeszcze ze trzy takie lekcje i będziesz się mogła ze mną ścigać.
- I tak nigdy cię nie pokonam – odpowiedziała z przekonaniem.
- Zawsze warto próbować – odrzekł i cmoknął ją w wilgotne czoło.

***

Nieco ponad godzinę później, Hinata była już pod swoim domem. Naruto oczywiście jak zwykle ją odprowadził, ale nie ośmielił się zapytać, czy może wejść do środka. I tak wiedział jaka byłaby odpowiedź.
Pożegnali się, a później dziewczyna weszła na swoją klatkę schodową. Natychmiast do jej uszu doszedł dziwny, ale jednocześnie bardzo znajomy dźwięk. Poprawiła torbę na ramieniu i pobiegła schodami na górę, pokonując po kilka stopni naraz. Mniej więcej w połowie drogi do mieszkania, natknęła się na swojego ojca, który czołgał się po schodach. A właściwie to na nich leżał.
Zamarła na kilka sekund, po czym podeszła do ojca, chcąc pomóc mu wstać. Jego twarz była koloru dojrzałego pomidora, a woń piwa emanowała na odległość jednego metra. Prawdopodobnie (a właściwie było to zupełnie pewne) Hiashi Hyuga zrobił sobie dziś święto i wypił jeszcze więcej niż zwykle. Był tak pijany, że nie mógł się doczołgać do domu i prawie zasnął na schodach.
- Hej, tato – Hinata spróbowała go obudzić – Wstań. Przecież nie możesz tu spać.
Mężczyzna wydał z siebie kilka mruknięć, po czym zaczął coś niezrozumiale bełkotać. Nie potrafił nawet porządnie sklecić zdania. Jednakże udało mu się podnieść i dzięki ramieniu córki, także ruszyć przed siebie. Nie przestawał wydawać z siebie dźwięków, które w jego mniemaniu były normalną mową. Osoba, która nie miała nigdy doświadczenia z osobami, które spożyły sporą ilość alkoholu, nic by z tego nie zrozumiały, ale Hinacie udało się zrozumieć pojedyncze słowa, czy zwroty. Takie jak na przykład: „Puść…Sam mogę…iść…Zostaw…ty…matka…jak…daj…odczep…spokój…czemu…chlor”
Jeszcze zanim dotarli na swoje piętro, drzwi ich mieszkania otworzyły się i wypadła z nich Hanako Hyuga. Już ze środka usłyszała znajome jęki i domyśliła się co się dzieje. Powiedziała jedynie:
- Matko Boska!
A potem czym prędzej pomogła córce wnieść Hiashiego do mieszkania, a następnie wtaszczyć go do sypialni. Położyły mężczyznę na łóżku, a ten zasnął w ubraniu, zanim w ogóle jego ciało dotknęło materaca.
- Jak ci minął dzień, skarbie? – spytała mama, tuż po tym jak zamknęły za sobą drzwi sypialni. Kobieta zachowywała pozory normalności. Mogło się wydawać, że okropna i przykra scena sprzed kilku chwil w ogóle się nie miała miejsca.
- Wspaniale – odparła z wymuszonym uśmiechem. Dzień był wspaniały…do tej pory. Już nie był. Teraz wszystkie lęki i zmartwienia wróciły ze podwójną siłą.
Naprawdę, ostatnimi czasy Hinata miała silne wrażenie, że prowadzi podwójne życie. Gdy wychodzi z domu jest normalną i zakochaną nastolatką, a kiedy tu wraca, wszystko co się wydarzyło na zewnątrz wydaje się być pięknym snem. Pięknym, ale nierzeczywistym. W końcu nie można uciekać od okrutnej prawdy w nieskończoność.
- Co chcesz na kolację? – zapytała jej mama, nie pozwalając  jej na dalsze ponure rozmyślania.
- Wystarczy mi kanapka z serem. Dziękuję.
- Chcesz też herbaty?
- Tak, poproszę – Hinata zrobił kilka pierwszych kroków w stronę łazienki, z zamiarem wzięcia prysznica. Czuć było od niej chlorowaną wodą i nieco też alkoholem przez ojca.
- Miętową? - upewniła się mama, pomimo że jej córka od lat piła tylko ten jeden rodzaj herbaty.
- Jasne – odpowiedziała krótko i zniknęła za drzwiami łazienki.
15 minut później wyszła z niej ubrana w swój standardowy, stary dres do spania oraz z małym ręcznikiem owiniętym wokół głowy. Czuła się nieco lepiej. Gorąca woda orzeźwiła ją i obmyła z negatywnych emocji. Ojcem się nie przejmowała, w końcu to była codzienność.
Weszła do swojego pokoju, gdzie zastała swoją mamę, stawiającą właśnie talerz z kanapkami na jej biurku.
- Zaraz ci przyniosę herbatę – rzekła pani Hyuga i wyminęła ją w drzwiach.
Hinata, nie zerkając nawet w stronę talerza z kolacją, usiadła po turecku na łóżku i zdjęła mokry ręcznik z głowy. Miętosiła go dłoniach, gdy wróciła jej mama z kubkiem. Postawiła go obok talerza i już miała wyjść, gdy zatrzymał ją głos córki.
- Mamo, możemy porozmawiać?
- Oczywiście – kobieta nieco zaniepokoiła się smutnym tonem Hinaty. Usiadła obok niej na łóżku i czekała.
Dziewczyna tymczasem doświadczyła dziwnego uczucia deja vu. Wydawało jej się, że już kiedyś była w podobnej sytuacji, a nawet, że użyła tych samych słów. Nagle sobie przypomniała.
- Mamo, możemy porozmawiać?
- Oczywiście.
Mama usiadła obok niej na łóżku. Dziewczynka wzięła kilka głębokich wdechów, po czym zadała pytanie, które wywołało u jej mamy przerażony wyraz twarzy.
- Czemu nie rozwiedziesz się z tatą?
Hinata potrząsnęła głową, odganiając to nieprzyjemne wspomnienie. Nie czas teraz na roztrząsanie tej kwestii. Musi wziąć się w garść.
- Mamo, widzisz… - głos jej się trochę załamał – Nie wiem co mam robić – wyrzuciła z siebie na jednym wydechu. Zwiesiła głowę, czekając na jakąś reakcje.
- Powiedz co się dzieje – Hanako przybliżyła się i dotknęła ramienia córki, dodając jej otuchy.
- Naruto…on…chce tu przyjść i…
- Nie powiedziałaś mu – to nie było pytanie, kobieta natychmiast pojęła o co chodzi – Kochanie, mówiłam ci, żebyś powiedziała mu jak najszybciej.
- Wiem…Chciałam to zrobić już kilka razy, ale…zawsze coś mi przeszkadzało. Ja po prostu…się boję. Co jeśli…on… - już nawet nie próbowała powstrzymać trzęsącego się głosu. Teraz chciała powstrzymać wilgotniejące oczy.
W oczach Hanako, takich samych oczach jak Hinaty, pojawił się ból. Oraz dużo poczucia winy. Kobieta powoli podniosła ręce i objęła córkę, przyciskając ją do piersi.
- Jeśli po dowiedzeniu się prawdy, zostawi cię, to by znaczyło, że nie był ciebie wart.
Hinata wydała z siebie nerwowy chichot. To zdanie, prawdopodobnie wyszło z ust niejednej, kochającej matki.
- Ale ja i tak bym chciała z nim być.
Pani Hyuga otworzyła usta w niemym zdziwieniu. Nie widziała wyrazu twarzy dziewczyny, ale w samym jej tonie wyczuła nadmiar uczuć, jakie jej córka żywiła do nieznanego jej chłopaka. Hanako uśmiechnęła się, ale był to smutny uśmiech.
- Trafiłaś lepiej niż ja – głos kobiety był pełen ulgi, ale i także ledwo słyszalny.
- Co mówiłaś? – Hinata zdołała usłyszeć jedynie pierwsze słowo.
- Nic, kochanie – zastanowiła się nad czymś przez chwile, po czym dodała – Chciałabym poznać Naruto. Zaproś go do nas, w ten piątek na obiad.
- Ale… - dziewczyna już chciała coś powiedzieć, ale mama jej przerwała.
- W piątek wcześnie kończycie. Jeśli przyjdziecie tu od razu po szkole, pozostanie jeszcze dobre kilka godzin do powrotu twojego ojca. Gdyby jednak był tu zbyt długo, wymyślę jakąś wymówkę, żeby wyszedł. W ten sposób nie dowie się prawdy. Przynajmniej na razie.
- Mamo… - nie widziała co ma odpowiedzieć.
- Nadal uważam, że źle robisz przedłużając to w nieskończoność, ale skoro nie czujesz się jeszcze gotowa...
Hinata odwzajemniła uścisk swojej mamy. Z miejsca poczuła się spokojniejsza. Mama zawsze była po jej stronie, nie ważne co by się wydarzyło.
Naruto tu przyjdzie. Pozna mamę. Nie dowie się o tacie.
- Dziękuję.

***

- To mój limit – wyjęczał Naruto, gdy skończył ostatnie zadanie z chemii, po czym opadł z głośnym jękiem na kanapę.
- Mówiłam, że to nie jest takie trudne – powiedziała Hinata, sprzątając zeszyty i książki ze stołu – Udało ci się rozwiązać wszystkie zadania.
- Mówiłem już, że nienawidzę chemii?
- W ciągu ostatnich kilku godzin, ponad 100 razy – odpowiedziała, a potem usiadła obok niego.
Po szkole, zamiast na basen, udali się do domu blondyna i ostro wzięli się za naukę. Choć bardziej Hinata wzięła się za udzielanie korepetycji. Uzumaki po wielu protestach, bólach głowy, wymówkach w końcu zrozumiał większość zagadnień. Biedna dziewczyna musiała się nagadać i natłumaczyć za wszystkie czasy. Nie sprawiało jej to takiego problemu jak to, co miała zamiar teraz powiedzieć.
- Hmm…Naruto? – zagadnęła nieśmiało.
- Jeśli jakieś zadanie zostało to mnie to nie obchodzi – nawet nie podniósł głowy z oparcia kanapy – Przepiszę z internetu. Nie chcę słyszeć o żadnych estrach, czy benzenach.
- Chciałbyś przyjść do mnie w piątek?
Tym razem chłopak podniósł na nią wzrok. Jego twarz wyrażała czysty szok.
- Chyba źle usłyszałem – mówił całkiem szczerze – Możesz powtórzyć?
- Przyjdziesz w piątek do mnie?
Naruto zamrugał szybko, kilka razy. Jego spojrzenie z zaskoczonego zmieniło się na nieufne.
- Taaaaaak – przyznał ostrożnie – A gdzie jest haczyk?
Hinata zaśmiała się, naprawdę rozbawiona. Napięcie trochę z niej zeszło.
- Nie ma haczyka.
- No to, w takim razie bardzo chętnie – blondyn nie wiedział co myśleć o tej nagłej zmianie nastawienia swojej dziewczyny. Pomyślał, że może ta wizyta powie mu coś więcej. Nagle strasznie nie mógł się doczekać piątku.
W tym momencie usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, a potem czyjeś kroki w korytarzu.
- Czołem młodzieży – do salonu wszedł Itachi – Mamy coś do jedzenia?
- A jak myślisz? – spytał Uzumaki, ironicznie unosząc brew.
- Czyli zamawiamy pizze!
- Ktoś coś mówił o pizzy? – za Itachim pojawił się Sasuke.
- O, mówimy o żarciu i ten od razu się zjawia – zadrwił Naruto.
- To przypadek idioto!
Hinata już nie jeden wieczór spędziła w tym domu. I za każdym razem nie mogła uwierzyć, że ta trójka nie jest prawdziwym rodzeństwem. Co prawda ich wygląd zupełnie to wykluczał, gdyż Naruto ani trochę nie przypominał Uchihów, ale ich zachowanie i przywiązanie wręcz rzucało się w oczy. Dziewczyna dobrze pamiętała jak Itachi i Sasuke dopingowali swojemu przyrodniemu bratu na zawodach. Byli pełni…zaangażowania.
Tak, to było prawdziwe rodzeństwo. Itachi, Sasuke i Naruto stanowili dowód, że więzy krwi wcale nie muszą być najsilniejszą więzią jaka łączy ludzi. Prawdziwi, kochający się bracia nie patrzą na to, czy mają tych samych rodziców. Tak jak oni.

***

Te kilka dni minęły w oka mgnieniu. Wszystko było zaplanowane i nie było możliwości, żeby Naruto dowiedział się o uzależnieniu Hiashiego, co bardzo podnosiło Hinate na duchu. Czuła się lepiej z myślą, że może odwlec moment wyjawienia swojego mrocznego sekretu.
I tak oto stali teraz oboje pod blokiem Hinaty. Ona, nie wiadomo czemu podenerwowana, a Naruto trochę zaintrygowany. W końcu do tej pory miał nieoficjalny zakaz przekraczania progu tego budynku. Dziewczyna otworzyła kluczem drzwi i oboje weszli na klatkę schodową.
- Na którym to piętrze?
- Na czwartym.
Szli w ciszy po schodach. Hyuga z przodu, a chłopak tuż za nią. Naruto był tak podekscytowany, jakby zaraz miał poznać jakąś wielką tajemnicę. I faktycznie tak to postrzegał. Miał nadzieje, że dzisiaj dowie się, dlaczego Hinata ma taki lęk przed ludźmi, albo przynajmniej dostanie jakąś wskazówkę.
Zatrzymali się pod drzwiami, jednego z mieszkań na czwartym piętrze. Było otwarte. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i przeszła przez próg, a chłopak tuż za nią.
- No to je…
- Witajcie – z kuchni wychyliła się pani Hyuga, przerywając córce w pół zdania – Ty oczywiście jesteś Naruto, prawda? Miło mi cię wreszcie poznać – wyciągnęła dłoń w stronę Uzumakiego.
- Dzień dobry. Mi panią również – blondyn uścisnął dłoń kobiety i przy okazji posłał jej swój firmowy uśmiech. Z miejsca poczuł do kobiety sympatię. Matka i córka były tak do siebie podobne, a sama pani Hyuga wydawała się przemiła.
- Dużo o tobie słyszałam. Hinata wciąż o tobie opowiada.
- Naprawdę? – spojrzał na dziewczynę, która zawstydzona, spuściła wzrok.
- Niestety, obiad jeszcze nie jest gotowy – przyznała pani domu – Ale skończę go za jakieś 15 minut. Zawołam was.
- Nie ma sprawy mamo.
Para udała się więc do pokoju Hinaty. Dziewczyna zamknęła drzwi i spojrzała na chłopaka, który właśnie, z zainteresowaniem oglądał jej mały pokoik. Dziwnie się czuła. Nie pamiętała kiedy, ostatni raz, wpuściła kogoś z zewnątrz do swojego azylu.
- Powiedziałbym, że ten pokój pasuje do ciebie – Naruto odwrócił się do niej – Gdyby nie brzmiało to tak banalnie.
- Ależ nie. W ogóle nie brzmi – nie wiedząc co ze sobą zrobić, usiadła na łóżku, a blondyn od razu do niej dołączył.
Przez chwilę milczeli.
- Masz miłą mamę – Uzumaki przerwał ciszę.
- Tak – Hinata uśmiechnęła się mimowolnie – To najwspanialsza osoba na ziemi.
- Wierzę na słowo – odparł Naruto, po czym położył swoją dłoń na dłoni Hinaty. Dziewczyna, zaskoczona spojrzała na niego, ale ten nic nie dodał. Po prostu się uśmiechał.
- Co…co jest? – spytała nieśmiało.
- Nic – wzruszył ramionami – Po prostu się cieszę.
- Cieszysz się wizytą w moim domu?
- No, przecież to pierwszy raz – odpowiedział, jakby to było coś oczywistego.
Dziewczyna nie mogąc się powstrzymać, przysunęła się bliżej i oparła się czołem o ramię Naruto.
- Ja też…trochę się cieszę.
Tym razem, to na twarzy blondyna pojawiło się odrobinę czerwonego koloru. Uderzył ręką w czoło, kolejny raz zaskakując dziewczynę.
- Jakim cudem jesteś tak cholernie urocza?
- Uro…Urocza? – zająknęła się i spiekła raka. Nikt, nigdy tak jej nie nazwał.
- Tak, urocza! – powiedział i przybliżył się do Hinaty jeszcze bardziej.
- Czekaj – próbowała go powstrzymać, czując do czego to zmierza – Nie jesteśmy sami i…
- Nie poradzę. To twoja wina – odrzekł tylko i mocno ją pocałował, powalając ją na plecy.
 ***
- Dzieciaki, obiad już gotowy – zawołała pani Hyuga i po chwili z pokoju wyszła nasza para, tylko że Hinata przypominała ludzkich kształtów burak, a Naruto był jeszcze bardziej zadowolony niż kilkanaście minut temu – Kochanie, wszystko w porządku?
- Ta…tak, tak! – nie patrzyła mamie w oczy.
- Nakryłam już do stołu. Wszystko gotowe, możemy jeść.
- Ale mogła pani nas zawołać – zaoponował Naruto – Pomoglibyśmy…
- Nie trzeba. Zawsze lubię robić wszystko po swojemu. No zapraszam, chodźcie – wskazała na salon, który jednocześnie służył za jadalnie.
 Hinata z mamą weszły do pokoju, ale Naruto został z tyłu. Poczuł, że zbiera mu się na kichanie, a uznał, że nie powinien smarkać w nos, przy „teściowej” i dziewczynie.
- Naruto, idziesz? – zawołała za nim Hinata.
- Tak, już – wyjął z kieszeni chusteczkę – Proszę dać mi chwilę.
Schował się do kuchni i kichnął cicho, dwa razy, zatykając nos chusteczką. Miał nadzieję, że nie bierze go jakieś przeziębienie i to tuż przed zawodami. Zaczął się rozglądać za śmietnikiem. Spodziewając się, że znajdzie go pod zlewem, otworzył szafkę i zamarł. Rzeczywiście był tam śmietnik, ale nie tylko. Szybko wyrzucił chustkę, przykucnął i otworzył drugie drzwiczki, aby mieć widok na całe wnętrze szafki.
Stało tam mnóstwo szklanych butelek. Zajmowały niemal całą przestrzeń. Były to głównie butelki po piwie. Nie miały zdrapanych nalepek, ani nie było na nich kurzu, czyli nie stały tam zbyt długo. Chłopak znał markę piwa, która był napisana na nalepkach. Młodzież mówiła o nim, że jest to piwo, które pije się wtedy, gdy albo się nie ma kasy, albo spróbowało się już wszystkiego innego.
Naruto nie mógł uwierzyć własnym oczom. Pani Hyuga nie wyglądała, ani nie zachowywała się jakby lubiła dać w palnik, więc kto opróżnił te wszystkie butelki? Był tylko jeden podejrzany, czyli jedyny nieznany mu jeszcze członek tej rodziny.
Uzumaki otrząsnął się, zamknął cicho szafkę i poszedł do salonu, gdzie zastał matkę i córkę, siedzące przy małym stole. Starał się nie dać nic po sobie poznać i chyba mu to wyszło.
- O jesteś! Zapraszam do stołu.
- Dziękuję – usiadł przy stole, naprzeciwko Hinaty – Przepraszam, że spytam, ale pana Hyugi nie będzie?
Naruto mówiąc to, zerkał kątem oka, w stronę swojej dziewczyny i nie zawiódł się. Warga Hinaty dziwnie zadrżała, jakby przeszedł ją zimny dreszcz, a dłoń, którą trzymała na blacie nagle się zacisnęła. Za to jej mama zachowała stoicki spokój.
- Niestety, mój mąż pracuje do późna – odpowiedziała uprzejmie i żeby nie drążyć dłużej tematu, dodała – Hinata wspominała, że chcesz być zawodowym pływakiem.
I tak właśnie reszta rodzinnego obiadku przebiegła w miłej, rodzinnej atmosferze. Jedzenie było przepyszne i miło połechtało kupki smakowe blondyna. Dużo rozmawiali. O szkole, zawodach, planach na przyszłość oraz o przyszywanej rodzinie Uzumakiego. Trudno było nie zauważyć, że poruszane tematy dotyczyły głównie Naruto i nie zbliżyły się ani odrobinę do życia rodzinnego państwa Hyuga.
Naruto na zewnątrz wydawał się radosny i rozmowny jak zwykle, ale tak naprawdę jego umysł zaprzątały problemy. Otrzymał więcej niż tylko wskazówkę. Prawda była mu podana jak na tacy. Pytanie tylko co dalej? Ma udawać przed Hinatą, że nic nie wie i poczekać, aż ona sama mu powie? A może przyzna się do tego, co widział? Ale jak tu delikatnie ugryźć temat?
Ale pomimo tego wszystkiego nie denerwował go fakt, że pan Hyuga najprawdopodobniej jest alkoholikiem, ani to że w takim razie ta rodzina jest patologiczna, ani także fakt, że Hinata go w pewnym sensie okłamywała. Najbardziej wkurzał się na siebie, że przez tak długi czas nie wiedział, że osoba w której się zakochał (tak przyznawał się już do tego w myślach) najpewniej przeżyła w tym domu mnóstwo okropnych rzeczy.
Cała trójka w końcu zjadła i wstała ze swoich miejsc.
- Ja pozmywam, mamo – zaoferowała dziewczyna i mówiła dalej, zanim matka zdążyła jej przerwać – Ty gotowałaś, ja pozmywam.
- Pomogę ci – oświadczył Naruto, po czym zebrał brudne naczynia ze stołu.
- Ale jesteś gościem i … - zaprotestowała młoda Hyuga.
- Chociaż tak mogę podziękować za gościnę.
W tym momencie zadzwonił telefon, należący do pani domu. Kobieta wzięła komórkę, przeprosiła ich i zniknęła w swojej sypialni. Najwidoczniej była to prywatna rozmowa. Naruto i Hinata natomiast zajęli się zmywaniem. Dziewczyna płukała, a chłopak wycierał. Nie było tego dużo, więc poszło im dość sprawnie.
- Hinata… - dziewczyna odwróciła się w stronę Uzumakiego, słysząc swoje imię i zdziwiła się, widząc szczerą powagę na jego twarzy.
- Tak?
Blondyn próbował ubrać swoje pytanie w odpowiednie słowa, ale nic w jego głowie nie brzmiało wystarczająco dobrze. Toczył w sobie wewnętrzną walkę i było to widać. Zapytać, czy siedzieć cicho? Nie chce jej zmuszać do odpowiedzi, ale musi wiedzieć, czy dzieje jej się tu krzywda.
- Naruto, czy wszystko… - dziewczyna niepewnie zaczęła unosić dłoń w stronę jego twarzy, ale zatrzymała się wpół drogi, kiedy ujrzała w przejściu swoją mamę. Blondyn podążył za jej wzrokiem.
Hyuga Hanako nie przypominała już tej samej kobiety co kilka minut temu. Teraz była roztrzęsiona i autentycznie czymś przestraszona..
- Naruto…Wybacz muszę cię prosić byś sobie poszedł!
Zszokowany blondyn spojrzał na Hinate, która zamieniła się w kamienny posąg. Nie była w stanie drgnąć.
- Proszę pani, czy coś się sta… - przerwał, słysząc czyjeś wrzaski na korytarzu. Ktoś głośno krzyczał i awanturował się.
- O nie! – westchnęła pani Hanako, bliska paniki – Za późno – Jej córka słysząc to zaczęła mechanicznie kręcić głową, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
– Ten telefon… - mówiła dalej, przyciszonym głosem pani Hyuga - …był od współpracownika mojego męża. Powiedział, że Hiashi zjawił się w pracy dopiero niedawno i że jego stan nie pozwala na… - głos się jej załamał i zaczęła szlochać. Nie była w stanie nic więcej dodać.
- Nie, nie, nie, nie… - Hinata zaczęło cicho powtarzać to jedno słowo niczym mantrę, modląc się w duchu, aby te krzyki na korytarzu, nie wydawał jej ojciec. Niestety było to nadaremne.
Wszyscy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Naruto, mając już przeczucie co za chwilę zobaczy, wyszedł na przedpokój. Hinata, nawet nie zdając sobie sprawy z tego że się porusza, poszła za nim.
Uzumaki stanął twarzą w twarz z mężczyzną, który jak się domyślił, był ojcem Hinaty. Nie dostrzegł jednak wielkiego podobieństwa. Twarz tego człowieka była zniekształcona przez lata ciągłego upijania się. Oczy miał prawie takie same jak jego córka i żona, tyle że nie było w nich żadnego blasku. Czuć od niego było tanią wódę, a czerwień na twarzy raziła w oczy. Mężczyzna otworzył usta, ukazując ubytek w uzębieniu i wybełkotał:
- Co to za gnojek?
„Aż dziw, że sklecił zdanie” – pomyślał Naruto – „Nie ma sensu się przedstawiać. Pewnie i tak nie zapamięta”
Hinata zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie śni. A raczej czy nie ma koszmaru. To nie może się przecież dziać naprawdę. Jej największy do tej pory lęk właśnie się ziścił. Naruto i jej tata w jednym pomieszczeniu…
„ Nie… Nie…Błagam…Nie…”
Pani Hyuga wzięła się garść i podziękowała koledze z pracy jej męża, który odprowadził Hiashiego do domu i który wcześniej się z nim kłócił na korytarzu.
Uzumaki postanowił zignorować nowoprzybyłego i skupił się na swoim priorytecie, czyli na stanie Hinaty. Dziewczyna stała jak słup, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Drżała przez powstrzymywany płacz.
- Hinata… - blondyn wyciągnął w jej stronę dłoń, lecz ku jego zdziwieniu, ona ją odtrąciła i odsunęła się od niego najdalej, jak tylko małe pomieszczenie jej na to pozwalało. Nie spodziewał się odrzucenia, poczuł jakieś nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej – Hina…
- Zo…Zostaw mnie…kobieto! – Hiashi tymczasem gwałtownie odtrącił dłoń żony, która chciała pomóc mu iść – Sam idę. Cholerna suka! – Chwiejnym krokiem, przeszedł między Naruto, a swoją córką i zamknął się w sypialni. Wszystko to działo się jakoś tak strasznie wolno.
Zapanowała niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Hinata.
- Idź stąd – jej głos był cichy i drżący, ale jednocześnie stanowczy.
- Co? Ale… - Uzumaki wiedział, że to polecenie było do niego i próbował się sprzeciwić. Dziewczyna podniosła głowę i w końcu ukazała swoją twarz. Łzy powoli zaczęły spływać po jej policzkach, a jej oczy wyrażały mnóstwo emocji, między innymi strach, ból i rozpacz. Zupełnie, jakby właśnie straciła coś cennego.
- Powiedziałam wyjdź stąd! Już! – krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju, chcąc zniknąć im z oczu, zniknąć z powierzchni ziemi.
- Hinata, zaczekaj! – Naruto chciał za nią iść, ale powstrzymała go dłoń pani Hyugi.
- Ona ma rację. Idź do domu.
- Ale…
- Ona potrzebuje czasu – powiedziała z mocą – To dla nas trudne, proszę zrozum to – widząc, że chłopak nie zamierza się nigdzie ruszać, dodała – Nie pozwolę, aby stała jej się krzywda.
Naruto nie miał wyboru. Powoli i bardzo, ale to bardzo niechętnie wyszedł z mieszkania. Pani Hanako zamknęła drzwi, nie żegnając się z nim. Zszedł na dół i dopiero po wyjściu na zewnątrz dał upust emocjom i mocno uderzył zaciśniętą pięścią w ścianę budynku.
- Niech to szlag – Nic tego dnia, nie poszło tak jak powinno.

***

Przez cały weekend, Naruto próbował się skontaktować z Hinatą. Bezskutecznie, niestety. Dzwonił kilka razy, wysyłał smsy i wiadomości na czacie, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Ten brak odzewu z jej stronu bardzo go niepokoił. Chciał z nią porozmawiać jak najszybciej. Wciąż nie mógł zapomnieć tego cierpienia w jej jasnych oczach, gdy widział ją ostatni raz.
W poniedziałek zjawił się w szkole długo przed czasem. Długo stał na zewnętrz, przed wejściem do budynku i rozglądał się nerwowo dookoła, szukając wśród przechodniów i uczniów jej granatowych włosów. Wszedł do środka dopiero, kiedy zadzwonił dzwonek.
Lekcja się już zaczęła, a miejsce obok niego było puste. Blondyn jeszcze żywił nadzieje, że dziewczyna się spóźni i zaraz się zjawi. Ale nie pojawiła się.
Na długiej przerwie wyszedł na zewnątrz, pospacerować po boisku. Jego niepokój wzrósł już do maksimum. Nie wiedział co się z nią dzieje, czy jej ojciec nic jej nie zrobił, jak się czuje. Te nerwy doprowadzały go do obłędu. Zapomniał nawet, że pojutrze ma najważniejszy wyścig w swoim dotychczasowym życiu. Teraz stało się to tak cholernie nieważne.
- Hejka Naruto! – nagle wyrosła przed nim jego koleżanka z klasy, Shion i wyrwała go z zamyślenia – Co robisz?
- Spaceruje – odparł beznamiętnie.
- Mogę się przyłączyć? – chłopak mruknął cos w odpowiedzi, nie wiadomo czy to znaczyło tak czy nie, ale Shion zrozumiała to jak chciała.
Uzumaki nie był w nastroju do rozmów i było to widać. Blondynka jednak nie zwróciła na to uwagi.
- Czemu naszej Hinatki dziś nie ma? – spytała, siląc się na obojętny ton. Chłopak drgnął.
- Nie wiem – odrzekł Naruto, grobowym tonem.
- Pokłóciliście się? – nie udało jej się ukryć nadziei w swoim głosie, co cholernie zezłościło blondyna.
- Nie… - przypomniał sobie o braku wiadomości z jej strony – Chyba…
- Słuchaj, wybacz, że to mówię, ale może to i lepiej.
- Że co?! – przystanął, zbulwersowany jej słowami.
- Słyszałam…co nieco…pewne plotki – Shion nie zawracała sobie głowy stanem Uzumakiego. Była strasznie uradowana, że będzie mogła mu powiedzieć to co wie. I być może osiągnąć swój cel, czyli zniszczenie tego głupiego, bezsensownego związku.
Naruto już chciał wykrzyczeć, że gówno go to obchodzi, gdy nagle zmienił zdanie.
- Jakie…plotki…? – wykrztusił z wysiłkiem.
- Mam znajomego w mat-fizie – Shion, wielce z siebie zadowolona, zaczęła opowiadać – Nazywa się Ritsu i jest z naszego roku. Był z Hinatą w tej samej klasie w gimnazjum – zrobiła pauzę, aby zbudować napięcie – Podobno nie miała tam najlepszej opinii.
- Czyżby? – powiedział z jadem w głosie, co bynajmniej nie zniechęciło dziewczyny.
- Chyba nie wiesz o niej wszystkiego. Ona…urodziła się w jakieś patoli – rzekła z iście aktorską boleścią – Wszyscy o tym wiedzieli i na szczęście mieli rozum, by trzymać się od niej z daleka. Ritsu sporo mi opowiedział, na przykład, że ojczulek to kompletny menel, a mamusia ćpa i się puszcza.
Naruto zacisnął szczęki, wiedząc, że to o matce Hinaty było kłamstwem. Shion, Ritsu albo ta gimbaza podkoloryzowali prawdę.
- Podobno strasznie wyglądała. Nie myła się i wciąż siedziała pod ścianą. Parę osób mówiło, że poszła w ślady mamusi i też daje w żyłę. Naruto, musisz wiedzieć, że opowiadam ci to, bo się o ciebie martwię. Nie chce, abyś przez nią…
Przerwała, ponieważ Naruto wyminął ją, zupełnie jak zwykłego przechodnia na ulicy.
- Hej, zaczekaj. Czy ty mnie w ogóle słu… - kolejny raz przerwała. Uzumaki odwrócił się do niej i zmierzył tak lodowatym spojrzeniem, że przeszedł ją dreszcz strachu.
- Shion… - zaczął ostrożnie, starając się panować nad emocjami – Nigdy nie uderzyłem dziewczyny. Chce, żeby tak zostało, więc stul pysk!
Blondynka skołowana i przestraszona, przez następne, dobre kilka minut nie ruszała się z miejsca. Trochę późno, ale wreszcie zrozumiała, że przesadziła.
Naruto wrócił do budynku i poszedł pod klasę. Zerknął na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę. Zostało 7 minut przerwy.
Rozejrzał się i zobaczył grupkę swoich przyjaciół. Jego brat, Sasuke stał z Sakurą, Shikamaru, Kibą i Saiem i rozmawiali. Inuzuka dostrzegł go i machnął na niego, aby dołączył. Blondyn pomyślał, że po raz pierwszy w życiu nie ma na to ochoty.
Jego uwagę przykuł nagle śmietnik, stojący w kącie. Właśnie obok niego siedziała Hinata, gdy zobaczył ją po raz pierwszy. Nie zastanawiając się wiele, podszedł tam i usiadł w tym samym miejscu. Objął nogi rękami, a brodę oparł o kolana.
Siedział i obserwował. Ludzie z tej perspektywy wydawali się tacy ogromni i odlegli. Uczniowie mijali go obojętnie, zajęci własnymi sprawami, i nawet na niego nie zerkali. Był niewidzialny dla nich. Sam wszystko widział i słyszał, lecz inni go nie dostrzegali. Każdy człowiek był poza jego zasięgiem. Jego miejsce było tutaj…przy śmieciach.
„Hinata…Czy tak się czułaś przez ostatnie lata?” – potrząsnął głową – „Nie. Ty miałaś gorzej. Ty z jednego piekła, przechodziłaś do drugiego”
- A ty co odwalasz? – Sasuke stanął nad nim i wyciągnął rękę w jego stronę. No, tak przecież był dzwonek.
„Do niej jakoś nikt nie wyciagnął ręki, jak do mnie”
Zlekceważył brata, zarzucił na plecy swój plecak i pobiegł w stronę wyjścia, zostawiając Uchihe w stanie osłupienia. Miał straszną ochotę powagarować.
Tego dnia poszedł na basen, tylko dlatego iż miał nadzieję, że może tam Hinata się zjawi. Oczywiście zawiódł się.
Następnego dnia, gdy Hyuga ponownie nie zjawiła się w szkole, Uzumaki znów zerwał się ze szkoły i poszedł pod jej blok. Zadzwonił kilka razy domofonem, ale nikt się nie odezwał. Odsunął się kawałek od budynku i odszukał wzrokiem okno pokoju dziewczyny.
Czy zdawało mu się, czy zasłona się poruszyła? Nie, nie wydawało się. Ona wie, że on tu jest i nie zamierza go wpuścić.
***
- Kochanie… - Hanako bezskutecznie próbowała przemówić córce do rozsądku, lecz ta jej nie słuchała. Leżała skulona na łóżku i była głucha na słowa matki.
- Hinata, nie wpuściłam go, bo uważam cię za dorosłą osobę, która sama podejmuje decyzje. Ufam ci w tych sprawach. Ale teraz…skarbie nie możesz tak tego zostawić. Musisz przez to przejść, nie uciekniesz przed tym.
Dziewczyna spojrzała na mamę. Nie dała po sobie poznać, czy w ogóle jej słuchała.
- Mogę jutro też nie iść do szkoły?
- Od dawna miałaś taki zamiar, nie pamiętasz? – rzuciła, tym razem troszeczkę ostrzej i wyszła z pokoju.
Dziewczyna przez chwilę nie mogła pojąć o co mamie chodzi. Po chwili sobie przypomniała. Jutro odbywały się zawody. Naruto jutro się ściga! Zapomniała o tym.
Ostatnie dni spędziła siedząc w pokoju. Nie pamiętała co dokładnie robiła. Czas jakoś tak szybko leciał. Wiedziała, że zachowuje się jak tchórz, ale nie mogła nic na to poradzić. Bała się. Czuła taki ból, jakby straciła coś bardzo cennego. Myślała, że straciła Naruto. Nie chciała wyjść na zewnątrz i widzieć, jak jej ukochany od niej stroni, albo i nawet brzydzi.
Po co tu przyszedł? Czemu jej nie podaruje i te wszystkie przykre słowa zachowa dla siebie? Przecież sama wie, że to koniec. Nie musi jej tego mówić i sprawiać więcej bólu. Nie zniesie więcej bólu… Nie od niego…
- HINATA!!! WIEM, ŻE TAM JESTEŚ!!!
Krzyk z podwórka sprawił, że dziewczyna aż podskoczyła na łóżku. Był zszokowana. Podeszła niepewnie do okna, ale nie wychyliła się. Widziała, że Naruto stoi pod budynkiem i patrzy prosto w jej okno. Chłopak wziął głęboki wdech i znowu się wydarł.
- CZEKAM JUTRO NA CIEBIE!!! PRZYJDŹ, PROSZĘ!!! – odszedł, wiedząc, że to wszystko co może w tej chwili zrobić.
Hinata stała bez ruchu i gapiła się w przestrzeń. Nic już nie rozumiała. Czeka na nią? Jutro? Prosi? Ale…czemu? To bez sensu. To on jej nie nienawidzi?
Wzięła swój telefon z biurka, który już od dawna leżał rozładowany. Dziewczyna nie miała głowy do takich błahostek jak podłączenie telefonu do ładowarki.
Wzięła kabel i podłączyła komórkę. Gdy ją włączyła, telefon zaczął wariować i wydawać głośne sygnały, mówiące o nieodebranych połączeniach i przychodzących wiadomościach.
Hinata gapiła się na wyświetlacz, mocno zaskoczona. Miała 21 nieodebranych połączeń. 2 od Sakury, 1 od Sasuke, a całą resztę od Naruto. Smsów było trochę więcej bo aż 25. Jeden od Haruno, w którym dziewczyna pytała ją co się z nią dzieje i jak się czuje. Drugi od Itachiego, który pytał ją czy wie, czemu jego brat chodzi po domu jak żywy trup. Trzeci od Sasuke, który spytał tylko co z nią.
Cała reszta była od Uzumakiego i wszystkie smsy były podobnej treści. „Nic ci nie jest?” ; „Porozmawiaj ze mną”; „Odezwij się, proszę”; „Martwię się o ciebie”; „Błagam, napisz chociaż czy wszystko jest w porządku  ; „Będziesz jutro?”; „Co się dzieje, oszaleje z niepokoju” i ostatni wysłany wczoraj „Tęsknie za tobą”
Dziewczynie zaczęły trząść się dłonie. Czytała te wiadomości w kółko i w kółko i wciąż nie mogła uwierzyć. Te słowa na ekranie, jego słowa, błyszczały jak gwiazdy na niebie.
- Dlaczego? – wyszeptała – Przecież to niemożliwe, żebyś kochał mnie równie mocno jak ja kocham ciebie.

***

Na krajowym etapie zawodów pływackich zjawiło się jeszcze więcej osób niż na etapie regionalnym. Trybuny były pełne. Zjawiła się prasa, a nawet lokalna telewizja. W końcu to już nie były byle jakie wyścigi. Zawodnikami byli najlepsi z najlepszych. Przyszłe gwiazdy tego sportu.
Zmagania zawodników nie przypominały ani trochę amatorskich wyścigów dzieci, jakie można było oglądać na eliminacjach. Teraz trudno było w ogóle, nawet z pierwszych rzędów, dostrzec kto wygrał wyścig. Różnice czasu były minimalne, czasem wynosiły jedynie 0,2 sekundy.
Po niecałej godzinie trwania zawodów, komentator ogłosił.
- Zaczynamy wyścig w stylu dowolnym na 200m mężczyzn, etap pierwszy.
 Naruto wyszedł z szatni i ruszył w stronę swojego miejsca startu. Nie czuł swej zwyczajowej ekscytacji. Ledwo odbierał jakieś bodźce czy dźwięki z otoczenia. Był zdezorientowany, nigdy jeszcze tak się nie czuł. Nie przed wejściem do wody.
Po drodze zerknął w stronę trybun. Zobaczył jedynie swoich braci i puste miejsce obok nich. Wygląda na to, że Hinata nie przyszła. Poczuł się jeszcze słabszy niż przez chwilą.
- Zawodnicy, na miejsca.
Blondyn stanął na podeście i założył swoje gogle. Przyjął odpowiednią pozycję do skoku.
Rozległ się gwizdek. Zawodnicy wskoczyli do wody.
- Ej, co to ma być?! – Sasuke wyraził swoje zdziwienie. Skok Naruto, trudno było nazwać w ogóle skokiem. Bardziej wpadł do wody z wielkim pluskiem.
- Nie wiem, ale… - Itachi obserwował jak, po pokonaniu połowy pierwszej długości basenu, jego brat był daleko w tyle za resztą zawodników – Tym razem to chyba nie ta sama taktyka co poprzednio.
- Nie, nie ta sama – zgodził się Sasuke – Czy on w ogóle chce to wygrać? Co się dzieje?
Blondyn sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Faktycznie, olał trening przez ostatnie 3 dni, zamiast trenować unosił się na wodzie bez celu, ale nie powinien aż tak stracić formy. Jego ramiona odmawiały współpracy i były przeraźliwie ciężkie. Szybciej się męczył. Czuł się tak, jakby oplotły go niewidzialne więzy i hamowały jego szybkość. Przez nie, nie mógł płynąć jak zwykle. Nie mógł pływać, on i woda nie byli jednością.
I wtedy to się stało. Naruto kolejny raz wychylił głowę, aby zaczerpnąć powietrza i zobaczył ją. To był tylko jedna sekunda, ale nie mógł się pomylić. Przed oczami mignął mu zarys sylwetki Hinaty, stojącej przy wejściu na hale, pod trybunami.
Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie i wówczas wszystkie więzy, jakie miał na sobie, opadły. Nagle stał się dziwnie lekki. Mógł już pływać i to szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Oż ty w mordę – Sasuke znów nie powstrzymał swoich słów – Ale poszedł!
Rzeczywiście, zawodnik z numerem 7, który był daleko w tyle za resztą, w końcu wziął się w garść i zaczął płynąć z niezwykłą szybkością. Ledwo było widać ruchy jego ramion. Przy trzeciej długości basenu dogonił resztę i teraz wszyscy szli łeb w łeb, ale to Naruto niewątpliwie się wyróżniał.
- Jednak chce wygrać – powiedział Itachi.
- Nie – odrzekł młodszy Uchiha, który teraz patrzył w lewo, gdzie w przejściu stała Hinata i mocno trzymała kciuki – On po prostu chce skończyć ten wyścig jak najszybciej.
Widownia oszalała. Krzyki roznosiły się po całej hali. Zawodnicy na ostatniej długości zaczynali już tracić energię, ale nie Naruto, który nie wiadomo skąd, wytrzasnął jej ogromne zapasy. Sasuke miał rację. Uzumaki nie myślał o zwycięstwie. Chciał wyjść z tego basenu jak najszybciej.
Walka był zażarta do samego końca. Sasuke i Itachi darli się w niebo głosy, tak jak reszta kibiców. Jedynie Hinata, stała spokojnie w przejściu i nie spuszczała oka z zawodnika nr 7. Nie mogła powstrzymać zachwytu. Już jakiś czas temu zauważyła, że w sposobie pływania Naruto, jest coś pięknego, ale dziś to słowo nie było satysfakcjonujące. To było coś więcej.
Nareszcie. Rozbrzmiał gwizdek, sygnalizujący koniec wyścigu. Ponieważ nikt nie dostrzegł, kto wygrał, wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę tablicy wyników. Uzumaki przypłynął trzeci, ale różnica czasu między nim, jak zwycięzcą wynosiła 0,6s. Drugi pływak przypłynął tylko 0,3s szybciej.
Naruto gapił się na tablicę, głośno dysząc. Jego sukces jakoś do niego nie docierał. Ściągnął czepek, zsunął gogle i wyszedł z basenu. Zamiast do szatni, ruszył w przeciwnym kierunku, czym przyciągnął kilka ciekawskich spojrzeń. Zdecydowanie, z nierównym oddechem, zmierzał do celu.
Hinata patrzyła na powoli zbliżającego się do niej chłopaka. Stała jak zahipnotyzowana nie mogąc się poruszyć. Blondyn, nie przejmując się tym, że jest tylko w kąpielówkach, że jest cały mokry, ani tym że niemal cała widownia patrzy się na niego, dotarł do dziewczyny i porwał ją w objęcia. Przytulał ją tak mocno, jakby bał się że dziewczyna rozmyje się w powietrzu, gdy tylko ją puści. Jakby była tlenem niezbędnym mu do życia.
- Nigdy więcej tak nie znikaj! – wyrzucił z mocą, nie rozluźniając uścisku.
Hyuga nie wiedziała co zrobić. Cała drżała, poruszona emocjami i uczuciami jakie się kryły w tym jednym zdaniu. Wyrażało ono wszystko. Dziewczyna niepewnie odwzajemniła uściska i cicho wypowiedziała jedno słowo.
- Dobrze.

***

Gdy zawody się skończyły, Naruto zaciągnął Hinate do swojego domu. Musieli omówić kilka spraw, a do tego potrzebowali spokoju. Tak więc, siedzieli teraz w pokoju Uzumakiego, on na krześle przy biurku, a ona na brzegu łóżka.
- Mówiąc delikatnie – blondyn pierwszy rozpoczął drażliwy temat – Twój tata ma problem z alkoholem, prawda?
- Tak – odpowiedziała dziewczyna, zaciskając palce na materiale bluzy.
- Od jak dawna?
- Odkąd pamiętam – Hinata powstrzymała grymas bólu, który cisnął się jej na twarz, wywołany przykrym wspomnieniem – Nie chce o tym rozmawiać.
- O tym, czemu mnie unikałaś też pewnie nie? – odgadł Naruto. Hyuga w odpowiedzi pokiwała głową, patrząc gdzieś w kąt.
- Rozumiem – chłopak głośno westchnął – Domyślam się czemu – dziewczyna podniosła na niego wzrok – Dużo myślałem o tym i sądzę, że też wiele zrozumiałem – teraz wiedział skąd wziął się u Hinaty lęk przed ludźmi i czemu bała się kogokolwiek wpuścić do domu – Ale i tak powinnaś była mi powiedzieć.
- Wiem, ale… - nie wiedziała jak ubrać swoje obawy w słowa, tak aby go nie urazić – Ludzie różnie patrzą na…tego typu sprawy…
- Naprawdę myślałaś, że cię odrzucę? – spytał tonem niedowiarka – Po tym wszystkim?
Hinata nie odpowiedziała.
- Ach, staram się cię zrozumieć jak mogę – Naruto pochylił się na krześle, wyglądał bardzo poważnie – Nic praktycznie nie wiem i to dotyka mnie najbardziej. Nie mam pojęcia jak wyglądało twoje życie, ani jak wielkie przykrości cię spotkały, bo mi nic nie mówisz. Wiem, że dla ciebie to trudne, tak nagle się przed kimś otworzyć, ale zrozum…kocham cię. Już jest za późno. Nic co ci się przydarzyło, ani co ludzie o tobie mówią nie zmieni mojego zdania o tobie i…
- Co powiedziałeś?! – przerwała mu, zbijając go z tropu.
- Kiedy?
- Przed chwilą.
- Że cię ko… - wtedy go oświeciło. Wypowiedział te słowa bez zastanowienia, jak oczywisty fakt. Aż się zawstydził – Że cię ko…kocham – po raz pierwszy to on zająkał się przy rozmowie.
Hinata, tym razem to ona zrobiła coś bez zastanowienia, wstała i usiadła Naruto na kolanach. Była tak poruszona tymi słowami i tak szczęśliwa, że nie myślała o wstydzie, ani o temacie ich rozmowy.
- Ja ciebie też – wyszeptała mu w szyję.
- Wiem.
Przez chwilę siedzieli tak w milczeniu, rekompensując sobie te kilka dni separacji. Odczuwając wzajemną bliskość czuli wielką ulgę. Koszmar ostatnich dni wreszcie się skończył.
- Nie chce… - dziewczyna zaczęła wyrzucać się z siebie słowa – Nie mogę…o tym mówić…Nie teraz…Może kiedyś…ale nie teraz, proszę…
- Dobrze – uspokoił ją – Nie musimy teraz. Poczekam.
Przerwało im czyjeś pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, do pokoju wszedł Sasuke. Hinata oblała się rumieńcem, przez pozycję, w jakiej zastał ich brat blondyna, lecz ten w ogóle się tym nie przejął.
- Zejdźcie na chwilę na dół – rzekł i zniknął. Para spojrzała na siebie, nie rozumiejąc o co chodzi. Zeszli na dół za Uchihą, do salonu.
Na ich wielkiej plazmie wyświetlał się obraz Naruto przytulającego Hinate na dzisiejszych zawodach. Któraś kamera najwidoczniej ich uchwyciła
- O Boże – wyrwało się Naruto i Hinacie jednocześnie.
- Ciągle o tym gadają – powiedział Itachi, siedzący na kanapie – Któryś z dziennikarzy zauważył, że wziąłeś się do roboty dopiero, gdy Hinata weszła na hale. A potem jeszcze uchwycili ten wasz – chrząknął dwuznacznie – prywatny moment.
- Nazwano ją amuletem szczęścia – rzekł młodszy Uchiha, siadając na kanapie obok brata – Że zacytuje jednego dziennikarza „Uzumaki Naruto może i przegrał wyścig, ale bez wątpienia wygrał tegoroczne zawody” – Sasuke prychnął – Też coś. Tylko niemal udusiłeś dziewczynę i to takie halo?
- A właśnie telefony się urywają – dodał starszy Uchiha – Sam je odbieraj, nie jesteśmy sekretarkami.
Para jednak stała jak wrośnięta w ziemie i nie ruszała się ani o milimetr. Gapili się bezmyślnie na ekran, z wielkimi jak spodki oczami.
- Przynieść wiadro wody? – spytał Sasuke brata - Obleje ich, to może się ruszą.
- Poczekaj z tym jeszcze kilka minut. Jak się nie poruszą droga wolna.

***

Na szczęście wiadro wody nie było potrzebne. Jakoś sami wyszli z szoku. Resztę wieczoru spędzili siedząc we czwórkę o gadając o wszystkim, oprócz szkoły i pływania. Tego mieli już potąd. Śmiali się i wygłupiali beztrosko.
Naruto odprowadzał właśnie Hinate do domu. Zapomniał na chwilę o swoim zmartwieniu, lecz przypomniał sobie, gdy tylko dotarli pod budynek. Nie chciał, żeby tam wracała, martwił się.
- Spokojnie – dziewczyna bezbłędnie odczytała jego myśli. Blondyn zwykle, gdy patrzył na ten dom miał na twarzy wyraz zaciekawienia, ale dziś było na niej widać złość – Tata nigdy nie zrobił mi krzywdy. Jestem już przyzwyczajona, do tego co się u mnie dzieje. To już codzienność.
Naruto już miał krzyknąć, że takie rzeczy nie są codziennością, gdy dziewczyna położyła dłonie na jego policzkach.
- Nieważne co zastanę na górze – wyznała – Nic dziś nie zmąci mojego szczęścia.
- Hinata… - zaskoczony blondyn, nie mógł się powstrzymać i pochylił się, złączając ich usta razem.

***

Od tamtego dnia minęło sporo czasu. Gdy Hinata i Naruto wrócili, następnego dnia do szkoły, zdali sobie sprawę, że za tydzień jest zakończenie roku dla trzecich klas. A co za tym idzie, zbliżała się matura, toteż nasza para nie miała zbytnio czasu dla siebie.
Następne tygodnie były pełne stresu i zakuwania. Zakończenie roku to był pikuś. Teraz nadchodziło najgorsze. Blondyn nawet stwierdził, że wolałaby jeszcze 10 razy przystąpić do zawodów i przegrywać niż raz podejść do tej chorej matury. Z jego wynikami miał się czego obawiać.
Te egzaminy ciągnęły się w nieskończoność. Kiedy wreszcie ostatni z nich, czyli  z chemii, się zakończył, Naruto prawie wypadł z sali.
- Mam dość! Nigdy więcej, błagam!
- Nie było takie trudne – powiedziała Hinata.
- Znowu mnie dobijasz! – rzekł blondyn, opierając głowę o ścianę, jakby to miało mu pomóc.
- No już nie przesadzaj – Sasuke trącił go w ramię – Masz już z głowy. O ile zdałeś oczywiście.
- Zaraz cię zabiję! – powiedział, z nieukrywaną groźbą w głosie.
- Nie masz szans, frajerze. A tak w ogóle, muszę lecieć – już chciał odejść, gdy zatrzymał go głos brata.
- Randka z Sakurą, co? – rzekł, uśmiechając się złośliwie.
- A ty skąd wiesz?! – Naruto w odpowiedzi wskazał na Hinate.
- Zapomniałeś? Dziewczyny rozmawiają ze sobą – zanim Sasuke zdążył się odgryźć, Uzumaki dodał jeszcze – A tak niedawno mówiłeś, że „ona jest różową lalą i niczym więcej” – pod koniec, obniżył głos, przedrzeźniając brata, czym wywołał u Hinaty cichy chichot.
- Grrr – co dziwne, Sasuke opanował się, odwrócił i rzucił na odchodne – Nie jest aż tak zła.
- W jego języku, znaczy że się zakochał – wyjaśnił  blondyn, kiedy jego brat się oddalił.
- Na to wygląda – zgodziła się z nim.
Plusem mieszkania w stolicy jest to, że najlepsze uniwersytety są na miejscu i nie trzeba nigdzie wyjeżdżać na studia. Choć może nie wszyscy nazywają to plusem, dla naszej pary było to jednak dużą zaletą, bo nie musieli się rozstawać.
Naruto zamierzał pójść uczelnie, która miała jeden z najlepszych klubów pływackich w kraju i którą opuściło już kilku znanych na świecie zawodowych pływaków. Hinata natomiast, dzięki swoim wynikom w nauce otrzymała stypendium (Itachi powiedział jej jak się o nie starać) i mogło bez problemów iść na studia z psychologii. Uzumaki i Uchiha mogli dalej mieszkać z Itachim w ich domu, a Hyuga nie musiała wyprowadzać się z mieszkania.
W właśnie w tej kwestii, Naruto chciał dziś porozmawiać.
- Ehm…Hinata – zagadał ją, w trakcie powrotu do domu.
- Tak?
- Zastanawiałem się… czy może…jeśli chcesz to może… - w końcu się zebrał i wykrztusił – Może wprowadzisz się do nas?
Dziewczyna przystanęła. Tego się nie spodziewała.
- Co?
- Nasz dom jest duży – zaczął wyjaśniać – Rozmawiałem już z chłopakami i z rodzicami też. Ani Sasuke, ani Itachi nie mają nic przeciwko byś z nami zamieszkała.
- Byłoby…to znaczy…nie mogę – powiedziała z żalem.
- Dlaczego?
- Nie mogę zostawić z mamy – Naruto w odpowiedzi uniósł pytająco brew – No wiesz, samą z ojcem. Po prostu nie mogę.
- Ale mówiłaś, że nie robi wam krzywdy.
Hinate przeszedł zimny dreszcz. To nie była prawda. Powiedziała, że tata nie robi JEJ krzywdy. Niestety, blondyn dostrzegł jej zawahanie.
- Nie mów… - Uzumaki zaczął tracić panowanie nad sobą, gdy prawda do niego dotarła – Co on robi twojej matce?!
- Nie zawsze…to znaczy to nic poważnego… - panika przejęła nad nią kontrolę.
- Jak to nic poważnego?! – złapał ją za ramiona – Dlaczego nic z tym nie robicie?! Tak nie może zostać!
- Tak musi zostać.
Naruto już miał spytać dlaczego, ale wiedział jak to się skończy. Hinata znów nie odpowie, a po chwili doda, że nie chce o tym mówić i temat się urwie. Kolejny raz… Znowu nie będzie nic wiedział o krzywdzie, jaka dzieje się osobie, którą kocha.
- Kolejny raz mnie okłamałaś – Hinata, zaskoczona podniosła szybko wzrok i zaczęła mechanicznie kręcić głową – Nie okłamałaś? Po prostu nie powiedziałaś całej prawdy i tyle?
- Nie, to nie tak…
- A jak? – omal nie krzyknął, ale się powstrzymał – Wiem, że mówienie o tym jest trudne i bolesne. Ale niewiedza też jest dla mnie trudna. Nie mogę żyć nie wiedząc o tym. A poza tym… - zawahał się, czy zadać to pytanie, gdyż bał się odpowiedzi. Przełamał się - …ty mi wciąż nie ufasz, prawda?
Hinata, z szoku, otworzyła usta. Nie była w stanie wydać dźwięku.
- Może i znam prawdę – mówił dalej Uzumaki – Ale nie znam praktycznie żadnych szczegółów, a ty boisz się, że jak je poznam to cię zostawię. Mylę się?
Dziewczyna nie zaprzeczyła nawet ruchami głowy. Dłonie Naruto rozluźniły się i puściły ramiona Hyugi. Jego oczy przez dobrą chwilę były wlepione w chodnik, lecz potem się uniosły i Hinata mogła zobaczyć czający się w nim ból. Zadrżała.
- Tak myślałem – zaległa długa, krępująca cisza – Wiesz co? Kiedyś mi zaufasz. Kiedyś zrozumiesz, że nigdy nie spojrzę na ciebie przez pryzmat twojej rodziny – pogłaskał ją po włosach – Kiedyś zrozumiesz i wszystko mi powiesz, a póki co…będę czekał. Mów mi, jeśli coś się dzieje. To moja jedyna prośba – rzekł i odszedł zostawiając ją na ulicy.
Dziewczyna przez całą drogę do domu odliczała w głowie minuty, co niestety jej nie uspokoiło jak zwykle. Odmówiła obiadu i schowała się w swoim pokoju. Ubrała się w standardowy dres i usiadła na podłodze przy łóżku. Najpierw trochę poczytała, ale nie mogła się skupić.
Nie podobało jej się to, że rozstała się z Naruto w takiej okropnej atmosferze. Czuła się strasznie. Nie mogła zapomnieć bólu, jaki widziała na jego twarzy. To ona go sprawiła, prawda? Nie będąc z nim szczera i ukrywając prawdę, choć w pełni zasłużył na jej zaufanie.
Zamknęła oczy i przeprowadziła eksperyment. Wyobraziła sobie zamianę miejsc. Wyobraziła sobie jak jest sierotą i mieszka z dwoma braćmi, a Naruto mieszka tutaj i ma takiego ojca jak ona. Od razu poczuła nieprzyjemne ukłucie na samą myśl. Ukochanej osobie dzieje się krzywda, ale ona nie jest w stanie jej pomóc, nawet nie wie jak. Właściwie to nic nie wie, ukochany robi wszystko, aby nic do niej nie docierało. Czuje się winna. Nie może przestać się o niego martwić, bać. Niewiedza i strach ją dobija.
„Naruto…Czy to tak się ciągle czujesz?”
Otworzyła oczy i wróciła do rzeczywistości.
- Ta kłótnia…to także moja wina. – powiedział, sama do siebie.
Odliczyła w głowie 7 minut i podjęła decyzje. Nie może przez całe życie robić z siebie ofiary i bać się wszystkiego. Uzumaki zasłużył na jej zaufanie, jak nikt inny. To on pomógł jej wstać, gdy nikt inny nie chciał. To on pokazał jej, że kontakt z innymi ludźmi nie jest taki przerażający. To on był przy niej przez ten cały czas i to on pokazał jej czym jest miłość.
Jutro to zrobi. Otworzy się i zobaczy co się stanie. Raz zrobi coś co musi, bez niczyjej pomocy i wsparcia i w końcu pokaże jak bardzo silna się stała przez te ostatnie kilka miesięcy.
Zadowolona, z powodu podjętej decyzji spędziła spokojnie resztę dnia. Zbliżała się pora, by się położyć, kiedy do uszu Hinaty doszedł dźwięk otwieranych drzwi. Jej tata wrócił. Spodziewała się, że zaraz usłyszy jego kroki, gdy będzie szedł do sypialni, ale tak się nie stało.
Zamiast tego nastała długa cisza, która niedługo później została przerwana przez dźwięk tłuczonego szkła, a następnie przez krzyk mamy.
Hinata zeskoczyła z łóżka i wybiegła z pokoju na korytarz.
- Proszę…nie… - głos mamy dochodził z dużego pokoju. Pobiegła tam. Tata stał nad nią z uniesioną ręką. Mama siedziała na podłodze i drżała ze strachu. Na ziemi leżały resztki wazonu. Dziś musiał być jeden z TYCH dni. Dziewczyna podbiegła do taty i złapała go za ramię.
- Tato, przestań. Proszę cię, chodź – została brutalnie odepchnięta. Ojciec odwrócił się do niej.
- Nie wtrącaj się gnojówo! – zamachnął się i wymierzył cios. Hinata upadła na podłogę. Była w kompletnym szoku, czuła piekący ból. Co się stało?
Tata ją uderzył. Po raz pierwszy to zrobił. Przez całe 18 lat jej życia, nigdy nie podniósł na nią ręki. Aż do dzisiaj.
Patrzyła z przerażeniem na przekrwione oczy ojca, które były w nią wlepione i błyszczały furią i wściekłością. Wyglądał jak potwór, a nie jak człowiek. Ohydny zapach alkoholu drażnił jej nozdrza. To coś przed nią, co zamierzało właśnie zadać jej kolejny cios, na pewno nie było jej tatą.
Zamknęła oczy i przez chwilę znów miała 5 lat.
Mała Hinata i jej tatuś klęczeli na jej łóżeczku i oglądali gwiazdy za oknem. Tej nocy niebo było czyste i widać było całe plejady pięknych, świecących gwiazdeczek, które w oczach małej dziewczynki były najpiękniejszym zjawiskiem na świecie.
- Tatusiu zobacz! – Hinatka wskazała paluszkiem na najjaśniejszą gwiazdę – Ta jest najpiękniejsza.
- W takim razie to jesteś ty.
Dziewczynka spojrzała na tatę, nie rozumiejąc jego słów.
- Ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą. Mogą gwiazdą.
„Tato nie!” – krzyczała w myślach, a jakaś mała cząstka jej świadomości zadała pytanie, czy jej tatuś z przeszłości wciąż żyje? To coś przed nią, co znów chce ją uderzyć, na pewno nim nie jest. Tatuś by tego nie zrobił!
Hiashi znów się zamachnął, ale zamiast Hinaty, cios otrzymała jej mama, która przyjęła uderzenie na siebie, w ostatniej chwili zasłaniając córkę.
- Mamo! – krzyknęła dziewczyna, bardziej przerażona niż kiedykolwiek.
- Cholerna kurwa – wycharczał Hiashi – Odsuń się!
Hanako nie zwlekając, złapała córkę za ramię i błagalnym tonem, pełnym rozpaczy krzyknęła.
- Uciekaj! – popchnęła ją w stronę przedpokoju.
- Odsuń się – Hiashi ponowił rozkaz – Musze nauczyć tą gówniarę szacunku.
- Nie… - wykrztusiła kobieta i zasłoniła wyjście z pokoju.
Hinata kręciła głową i powoli się wycofywała. To co miała przed sobą było czystym obrazem piekła. Matka robiła wszystko by ją ochronić. Walczyła z tatą, choć nie miała najmniejszych szans. Ten nie miał dla niej żadnej litości. Szarpał ją.
- Uciekaj! – mama krzyknęła po raz kolejny i trzeci raz nie musiała się powtarzać. Dziewczyna szybko złapała buty leżące w przedpokoju i wybiegła na klatke schodową. Nie zamknęła za sobą drzwi. Biegła schodami w dół.
Gdy dobiegła na parter, wyjęła z kieszeni spodni dresowych, telefon i zadzwoniła na policję. Nigdy nie widziała ojca tak nieobliczalnego. Nie może tego tak zostawić.
- Przemoc domowa – wypowiedziała jedynie te 2 słowa i swój adres, po czym się rozłączyła.
Otworzyła drzwi na zewnątrz. Lało jak z cebra. Dlaczego nie zauważyła, że na dworze szaleje burza? Błysnęło, a niedługo później zagrzmiało. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i wypadła na dwór.
Biegła tak szybko na ile pozwalała na to jej kondycja. Musiała wiele razy się zatrzymać z powodu swojej astmy i uspokoić oddech. Była przemoczona do suchej nitki, a jej ubrania na pewno nie nadawały się do takiej pogody. W końcu normalnie to w nich sypiała.
Była roztrzęsiona i nie myślała jasno. Przed oczami widziała potwora, który niedawno, nareszcie się jej objawił w całej okazałości. Nogi same niosły ją do tego miejsca. Łzy spływały z jej twarzy, mieszając się z kroplami deszczu, spływającymi z jej włosów.
Wreszcie, po niezmordowanym biegu z przerwami, znalazła się u celu. Pod jego domem. Chwiejnym krokiem, podeszła do drzwi i zadzwoniła. Modliła się w duchu, aby to Naruto otworzył drzwi, a nie jeden z jego braci. Nie zawiodła się.
W progu stanął blondyn w białej koszulce i krótkich spodenkach. Jego oczy w jednej chwili rozszerzyły się z szoku. Hinata była tak mokra, jakby właśnie wyszła z wanny, tylko że w ubraniu.
- O Boże – szybko wciągnął ją do środka. Przez chwilę jej się przyglądał. Była blada i przemarznięta, a na twarzy miała czerwony, puchnący ślad. Zacisnął gniewnie szczęki. Nie trzeba było mu niczego wyjaśniać – Chodź – zakomenderował i  zaprowadził ją na górę do łazienki.
Wyszedł na chwilę, po czym wrócił z kocem i jakimiś ubraniami.
- Zdejmij te mokre ciuchy. Tu masz coś na zmianę. Powinnaś też się wykąpać, aby się rozgrzać.
- Do…dobrze – wyjąkała. Naruto wyszedł, dając jej nieco prywatności. Dziewczyny zdjęła mokre ubrania, zostając w samej bieliźnie i owinęła się kocem. Zsunęła się na ziemię. Nie miała już siły by płakać.
Po kilku minutach, do drzwi łazienki zapukał blondyn.
- Hinata, mogę wejść? – dziewczyna mruknęła coś w odpowiedzi. Chłopak wszedł do pomieszczenia i ukucnął przy dziewczynie – Skarbie musisz się rozgrzać. Jesteś zimna jak lód. Rozchorujesz się – Wziął ręcznik z podłogi i zaczął delikatnie wycierać dziewczynie włosy.
- Zimno – wyszeptała i spojrzała na niego. Wzrok miała proszący, wyczekujący. Objęła go i koc nieco się z niej zsunął. Uzumaki głośno przełknął ślinę i wypuścił ręcznik z rąk – Zimno – powtórzyła.
- Hinata, co jest?
- Ja…chcę… – przysunęła się do niego jeszcze bliżej, dając jednoznacznie do zrozumienia, czego chce. Naruto zdecydowanie ją odsunął, ale nie za daleko.
- Hinata, to najgorszy moment, abyśmy to zrobili. Nie mogę. Cała się trzęsiesz. Nie wykorzystam twojego stanu. Wiem, że teraz chcesz zapomnieć o tym co…
- Mylisz się – przerwała mu dziewczyna, zaskakująco mocnym głosem – Nie chce tego zapomnieć, a nawet nie mogę. Po prostu teraz, w tej chwili… - spojrzała mu w oczy, aby zobaczył jej szczerość - …chce myśleć tylko o tobie. O niczym więcej.
Naruto wciągnął gwałtownie powietrze. Zrozumiał, co dziewczyna ma na myśli i pojął, że sam też tego chce. Zapomnieć na chwilę o całym złu tego świata, od tego co się wydarzyło dziś jak i w przeszłości, o ich bólu, jaki mieli w swoich sercach i którego nigdy się nie pozbędą. Czuć tylko siebie nawzajem i swoją miłość.
Blondyn dotknął ramienia dziewczyny i jak się spodziewał, było lodowate.
- Naruto, zimno…
- Tak – rzekł, a po minucie dodał - Więc… musze cię rozgrzać.
Chłopak ostrożnie wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Dziewczyna przez ten cały czas wtulała się w jego szyje. Czuła się taka bezpieczna w jego ramionach. Chciała być tutaj i nigdzie indziej.
Uzumaki położył ją na swoim łóżku, zdjął swoją koszulę i rzucił ją na podłogę, ukazując nagą klatkę piersiową. Hinata westchnęła, zachwycona widokiem jego umięśnionego i wysportowanego ciała. Leżała na ciepłej pościeli i czekała.
- Rozgrzeje cię – blondyn powtórzył swoje poprzednie słowa i wszedł na łóżko, pochylając się nad dziewczyną – Całą – położył nacisk na to jedno słowo i pocałował ją.
Całował ją głęboko, penetrując wnętrze jej ust. Hinata cicho jęczała, to było takie upajające. Po chwili Naruto oderwał się od jej warg i zaczął obdarowywać lekkimi muśnięciami, całą jej twarz. Najpierw czoło, potem policzki. Dłużej się zatrzymał na śladzie po uderzeniu i polizał je, jakby to miało sprawić że szybciej się zagoi.
Zjechał pocałunkami od jej ucha do szyi. Gdy ją lekko przygryzł, Hinata jęknęła.
- Ach – zaczęła się pod nim wić.
Ucałował jej obojczyki, po czym odsunął się kawałek i ujął jej dłoń. Całował ją i głaskał, idąc w górę do ramienia.
- Co…Co robisz?
- Powiedziałem. Że. Ogrzeje. Cię. Całą.
On zamierzał tak wycałować każdą część jej ciała? Hyuga nie potrafiła nazwać tego co robili seksem. To wyglądało bardziej, jakby Naruto ją czcił. Oddawał jej część, pozbywając się chłodu z jej kruchego ciała. Oni się kochali.
Kiedy Uzumaki skończył z jej rękami, podniósł ją delikatnie i rozpiął wilgotny stanik. Odrzucił go na ziemię i spojrzał na swoja dziewczynę, praktycznie nagą, leżącą pod nim. Jęknął, rozbrojony tym widokiem i ujął jedną pierś w dłoń. Była chłodna.
Hinata zadrżała i to nie z zimna. Zaczęła jęczeć głośniej i kwilić, gdy zamiast dłoni Naruto, poczuła na piersiach jego usta i język. Ssał i łagodnie szczypał jej sutki, które w odpowiedzi twardniały. Jej ręce, z pościeli przeniosły się na jego plecy.
Blondyn znów zjeżdżał w dół. Składał pocałunki nad jej pępkiem, aby później zanurzyć w nim swój język. Jego dłonie wędrowały na linii jej tali, aż do bioder. Przygryzł jej skórę, wywołując kolejny głośny jęk.
- Ach, proszę – sama nie wiedziała o co prosi.
Chłopak usiadł między jej nogami i chwycił jej prawą kostkę. Sunąc wargami po jej stópce, łydce, kolanie patrzył jej w oczy.
- Nie…Nie musisz... – szeptała cicho.
- Całą – Powtórzył całując wnętrze jej uda – Calutką.
To samo zrobił z jej drugą nogą, aż dotarł do ostatniego miejsca. Położył się pomiędzy jej nogami i zsunął z niej ostatnią część jej ubioru.
- Nie – wykrztusiła, wiedząc co chłopak chce zrobić.
Ten jednak zdecydowanie nie zamierzał przerywać. Zacisnął dłonie na jej pośladkach, a następnie dotnął ustami jej kobiecości. Hinata zaczęła się wić i jęczeć jeszcze mocniej. Zacisnęła powieki i wsunęła dłonie w jego włosy.
Te słodkie tortury trwały i trwały. Dziewczyna krzyczała, wyginając się łuk. Jego język był bezlitosny. Hyuga drżała, czując jak coś w niej zbiera. Dziwnie zesztywniała. W momencie, kiedy Naruto nie mógł się już powstrzymać i pociągnął zębami za jej włoski, by po chwili znów przejechać językiem po jej łechtaczce, w pomieszczeniu rozniósł głośny okrzyk dziewczyny, gdy wstrząsnął nią orgazm. Opadła na pościel, ciężko dysząc.
- Już jestem na granicy – Naruto klęknął i pozbył się swoich spodni. Jego męskość była w stanie pobudzenia.
Hinata wiedziała, że chłopak osiągnął cel. Żaden kawałek jej ciała nie był już zimny. Była ciepła. Płonęła. Lecz teraz troszkę się bała. Zamknęła oczy.
- Hej – chłopak pochylił się nad nią i pogłaskał po policzku – Boisz się?
Dziewczyna przytaknęła nieśmiało w odpowiedzi. Naruto więc chwycił jej dłoń i przyłożył sobie do piersi. Dziewczyna otworzyła usta, zaskoczona nierównomiernym, bardzo szybkim biciem serca, jakie wyczuła pod skórą. Zrozumiała, on także się denerwował.
Stanowczym, ale jednocześnie delikatnym ruchem, Naruto połączył ich ciała w jedno.
- Ach, cholera – wycharczał – Jak dobrze.
Blondyn spojrzał na dziewczynę i zobaczył, że w jej pięknych, jasnych oczach błyszczy szczęście, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widział. Hinata uniosła ręce i objęła chłopaka za kark. Chciała się podnieść, ale chłopak ją uprzedził i przytulił ją mocno, tak aby nie było między nimi żadnej wolnej przestrzeni.
- Udało ci się – powiedziała, głosem nabrzmiałym z emocji – Przywróciłeś mnie, z powrotem do świata.

***

Leżeli nadzy, pod kołdrą już dobre dwie godziny. Hinata nie przestawała mówić. Wtulona w ramię ukochanego, opowiadała wszystko co pamiętała. Każdą scenę, w której jej tata robił mamie albo jej dziadkom krzywdę. Jak krzyczał. Jak czołgał się po schodach i zasnął na podłodze w przedpokoju. Jak jej mama błagała go na kolanach, aby nie szedł się napić z kolegami. Jak została z nim sama, a on sprowadził swoich kolegów i wszyscy zaczęli pić i jak się ich wszystkich bała. Jak koleżanki w szkole się o nim dowiedziały i odwróciły się od niej. Jak zaczęły się o niej pojawiać okropne plotki. Jak traktowano ją niczym trędowatą i unikano. Jak patrzono na nią jak na wyrzutka społeczeństwa. Jak ciągnęło się to przez całe lata. I wreszcie o tym, co stało się dzisiejszego wieczoru.
Zamilkła i czekała na jego reakcję.
- Mam ochotę go zabić – wyznał.
- Nie żartuj.
- Mówię szczerze. Mógłbym to zrobić.
Hinata wtuliła się mocniej w jego ramię.
- Kiedy się we mnie zakochałeś? – Naruto zaśmiał się cicho, zaskoczony zmianą tematu.
- No, miłość od pierwszego wejrzenia to, to nie była. Ale od razu zwróciłaś moją uwagę. Wyróżniałaś się, siedząc tak sama pod ścianą.
- Inni by powiedzieli, że właśnie siedząc w tym miejscu byłam niewidzialna.
- Nie dla mnie. Widziałem twoją samotność i z początku chciałem ci pomóc. Lecz potem jak dałem ci bilet na zawody, zacząłem łapać się na myślach, że bardzo chciałbym abyś przyszła. Zastanawiałem się, czemu chce tego tak bardzo i puf…oświeciło mnie. A ty?
- Zdałam sobie sprawę dopiero po twojej wygranej w regionalnych, ale myślę, że trafiło mnie twojego pierwszego dnia w szkole. Gdy pomogłeś mi wstać.
- Huh? Dlaczego?
- Ponieważ właśnie pomogłeś mi wstać.
- To aż tyle znaczyło? – Hinata spojrzała mu w oczy i przytaknęła. Podniosła się na łokciu i pocałowała go lekko w usta. Później to samo zrobiła na jego szyi i obojczyku.
- Co ty robisz? – spytał zaskoczony.
- Teraz ja… - musnęła wargami jego mostek - …będę czcić ciebie – zjechała ustami na jego pępek.
- Nie…Nie musisz się zmu…szać. Ach – westchnął, gdy usta Hinaty dotarły do miejsca poniżej jego pasa.

***

Naruto obudził jakiś obcy dźwięk. Otworzył oczy i ujrzał najmniej spodziewany widok. W progu pokoju stał Itachi i dziwnie się uśmiechał. W nogach jego łóżka zaś, stał Sasuke z telefonem w dłoni. To właśnie dźwięk komórki go obudził, a dokładnie dźwięk sygnalizujący zrobienie zdjęcia.
- A wy tu co…! - zerwał się do pozycji siedzącej i szybko ucichł, zdając sobie sprawę, że Hinata leży tuż obok niego, wciąż pogrążona we śnie. Całe szczęście, że była opatulona kołdrą.
- Nic. Zbieram materiał rzeczowy – Sasuke wskazał na swój telefon – Może się przydać, do szantażu, czy coś.
- Ja ci dam… - już chciał wyjść z łóżka, ale przypomniał sobie, że jest goły jak święty turecki.
- Tego szukasz? – spytał Itachi, wskazując na jego spodnie, leżące na podłodze.
- Widzę, że macie niezły ubaw – mówił szeptem, żeby nie obudzić dziewczyny.
-  A żebyś wiedział. Rzadko mamy taką okazję do rozrywki – wyznał młodszy Uchiha, cały w skowronkach.
- No że Sasuke to jeszcze rozumiem, ale ty Itachi?!
Straszy Uchiha wzruszył ramiona w odpowiedzi. Wtedy Hinata coś cicho wymruczała i przewróciła się na drugi bok, wciąż się nie budząc.
- I na co się gapicie?! – spytał blondyn, zasłaniając dziewczynę pościelą aż po samą szyję – Spierdalać Uchiha! W tej chwili.
- No już, już. Coś taki nerwowy? – bracia wyszli, cicho zamykając za sobą drzwi.
Uzumaki wziął komórkę z szafki nocnej i sprawdził godzinę. Była 8 rano. Wstał z łóżka i szybko się ubrał. Poszedł do łazienki, gdzie cały czas leżały wilgotne ubrania Hinaty i rzeczy, które jej wczoraj przyniósł. Mokre ciuchy powiesił na grzejniku, a ubrania na zmianę zaniósł do swojego pokoju i zostawił dziewczynie na krześle. Musi mieć w co się ubrać, gdy wstanie.
Zszedł na dół i zawołał do braci.
- Wychodzę!
- A ty gdzie? – z kuchni wychylił się Itachi.
- Muszę coś załatwić. Jeśli Hinata wstanie zanim wrócę, powiedzcie jej, że niedługo będę z powrotem – powiedział i wyszedł.
Niecałe pół godziny później stał już pod blokiem Hinaty. Drzwi były zepsute, więc nie musiał dzwonić domofonem. Wszedł na górę i zapukał do drzwi.
Otworzyły się prawie natychmiast i w progu stanęła pani Hyuga. Wyglądała okropnie. Miała czerwone, zapuchnięte oczy i siniaki na rękach i szyi. Na policzku miała taki sam czerwony ślad jak jej córka. Uzumaki zacisnął pięści czując jak wzbiera w nim wściekłość. Pieprzony damski bokser.
- Ach, Naruto! – wykrzyknęła na jego widok – Powiedz, czy…
- Hinata jest u mnie. Proszę się nie martwić.
- Och, całe szczęście – powiedziała, z ogromną ulgą w głosie – Tak się bałam, gdy nie wróciła.
 - Proszę pani, gdzie jest pani mąż?
- Wczoraj przyjechała policja i go zabrała – wyznała z ciężkim sercem.
- Rozumiem – no tak, Hinata mówiła mu wczoraj, że zadzwoniła po policje – Mogę z panią porozmawiać?
- Oczywiście – wpuściła go do środka. Przeszli do dużego pokoju i usiedli przy stole. Po chwili milczenia, chłopak przeszedł do sedna sprawy.
- Proszę pani…chcę aby Hinata zamieszkała u mnie – nie ujrzał na twarzy kobiety zdziwienia, zachowała spokojny wyraz  – Ale sądzę, że ona boi się zostawić panią samą i jeśli mam być szczery, to teraz ja również się boję.
- Niepotrzebnie – odrzekła – Dam sobie radę sama.
- I mówi to pani po tym jak… - ugryzł się w język. Nie przyszedł tutaj, aby się unosić – Hinata wszystko mi opowiedziała.
- Wszystko? – chyba trochę mu niedowierzała.
- Tak – pokiwał głową – I muszę o coś spytać. Czemu nie wykopała go pani jeszcze za drzwi?!
Hanako zaśmiała się cicho i odrobinę też nerwowo.
- Skoro wiesz co się wczoraj stało, wiesz także że mój mąż nigdy nie podniósł na naszą córkę ręki – nieoczekiwanie kobieta zmieniła temat.
- Tak, ale do wczoraj – sprecyzował Naruto.
- A wiesz dlaczego? – spytała, zbijając chłopaka z tropu. Kobieta wstała od stołu i wyszła na przedpokój, gdzie stała duża, drewniana komoda. Z drugiej szuflady, od góry wyjęła jakiś plik kartek.
- Przeczytaj – powiedziała, podając mu ów plik. Uzumaki przeczytał uważnie treść.
- Marskość? – był zaszokowany tą wiadomością.
- Tak – Hanako opadła na krzesło – To wieloletnie upijanie się musiało w końcu przynieść konsekwencje. Wiesz na czym polega ta choroba, prawda? Wątroba przestaje pracować i wszystkie toksyny przechodzą do mózgu, czyniąc tam nieodwracalne szkody. Nieleczona marskość wątroby doprowadza do śmierci.
- A…pani mąż…
- Rozmawiałam z Hiashim, na tyle na ile było to możliwe. On nie zamierza się leczyć.
- Dlaczego?! – Naruto nie mógł tego zrozumieć.
- Pewnie uważa tak samo jak ja. Że jest dla niego już za późno. On pożyje jeszcze z rok, ale nie dłużej. Chyba, że przestanie pić, a to jest niemożliwe.
- Wiedziałam, że stanie się jeszcze gorszy – po chwili przerwy pani Hyuga kontynuowała – Byłam przygotowana na przemoc wobec mnie, na znikanie na całe noce i dnie, ale nie na… - kobieta schowała twarz w dłoniach i stłumiła szloch – Proszę zabierz ją stąd. Zabierz ją z tego piekła... od tych okropności – to nie była prośba, to było błaganie.
- Ale…pani tutaj zostanie…w tym piekle jak pani to nazwała.
- To moja pokuta – uniosła twarz i chłopak zobaczył obraz silnej kobiety, pogodzonej ze swoim losem – Pokuta za to, że ślepo za niego wyszłam, nie widząc jego problemu. Teraz ja…nie mogę go zostawić w takim stanie. Jeśli choć mała cząstka człowieka, którego kiedyś kochałam w nim jeszcze żyję, nie opuszczę go. To on podarował mi Hinate i będę mu za to wdzięczna do końca życia. Ten ostatni rok…spędzę tutaj.
- Gdybym tu dziś nie przeszedł… - zaczął ostrożnie Naruto - …i nie zaoferował wzięcia Hinaty do siebie, co by pani zrobiła?
- Jak to wcześniej ująłeś, wykopałabym go za drzwi – odparła bez wahania – Dobro mojej córki jest dla mnie najważniejsze.
Uzumaki pokręcił z niedowierzaniem głową. Kobieta przed nim, na pewno przeszła o wiele więcej niż jej córka. Mnóstwo nieprzespanych nocy, stresu i strachu. A mimo to, jest taka niezłomna. Dobro innych, ukochanego dziecka jak i męża alkoholika przedkłada nad własne.
- Jest pani niesamowita.
- Mów mi Hanako – uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością – Spadłeś mojej córce z nieba. Dziękuję ci, za wszystko.
- Ja tylko…pomogłem jej wstać.

***

Naruto wrócił do domu, gdzie zastał Sasuke przerzucającego pilotem kanały w telewizorze.
- Cześć. Hinata wstała?
- Nie – odparł, nie zerkając w jego stronę – Itachi też się gdzieś zmył.
Uzumaki poszedł na górę, do swojego pokoju. Dziewczyna wciąż spała, ale zamiast leżeć po lewej stronie, przesunęła się na sam środek łóżka. Blondyn usiadł na jego brzegu i przez twarz przeszedł mu bolesny grymas, gdy zobaczył, że ślad na jej policzku nie zszedł. Delikatnie przesunął po nim kciukiem.
Dziewczyna mruknęła cicho i rozchyliła powieki.
- Hej – powiedziała, mocno zaspanym głosem.
- Hej – nie oderywał dłoni od jej policzka – Przepraszam, że cię obudziłem.
- Nie szkodzi – przylgnęła do jego dłoni, zadowolona z tego dotyku. Był tak przyjemnie ciepły – To nie boli – zapewniła go, widząc jego zbolałą minę.
- Hinata… - wziął głęboki wdech – Masz dzień na spakowanie rzeczy – widząc jej zdziwienie, dodał – Jutro się tu wprowadzasz.

***

Rzeczy osobiste i wszystkie książki, zapakowane w kartony pojechały już do nowego domu. Zostały jeszcze walizki z ubraniami, które Naruto i Sasuke właśnie pakowali do bagażnika, do samochodu Itachiego, który sam siedział na miejscu kierowcy.
Hinata mocno trzymała mamę w objęciach i nie chciała jej puścić.
- Masz dzwonić codziennie. Inaczej będę się martwić.
- Oczywiście, mamo – odsunęła się nieznacznie. Łzy cisnęły się jej do oczu.
- Nie martw się, kochanie. Dam sobie radę.
- Będę za tobą tęsknić – wyznała zmieszana.
- Nie wyprowadzasz się na koniec świata – westchnęła przeciągle. Ją emocje też ściskały za gardło – Ale ja za tobą też będę. Już teraz umieram z niepokoju, że będziesz mieszkać z trzema chłopakami.
- Ale mamo, nie…
- Żartuję – uspokoiła ją i zerknęła w stronę Naruto, który darł o coś koty z Sasuke. Chyba chodziło o sposób ułożenia walizek – Mam przeczucie, że on się dobrze tobą zajmie – kobiety znów mocno się przytuliły.
Uzumaki podszedł do nich, ale się nie odezwał, nie chcąc psuć im tej chwili.
- A tata…? – Hinata już na dobre przerwała uścisk.
- Jutro go wypuszczą. Bez moich zeznań nie postawią mu zarzutów. Nie będzie zły, jak się dowie o wyprowadzce. Może cię to zaboli, ale spłynie to po nim.
- Tak, wiem – nie zabolało jej to jednak. Sama także tak sądziła.
Naruto stanął obok niej i objął ramieniem.
- Jeśli coś by się działo… - powiedział do pani Hyuga - …cokolwiek to proszę dzwonić albo  przyjść. O każdej porze dnia i nocy.
- Dziękuję – odpowiedziała z wdzięcznością – Będę o tym pamiętać.
Została minuta.
Jeszcze 58 sekund i Hinata opuści swój dom na zawsze.
Zerknęła jeszcze raz do tyłu, gdzie jej mama wciąż stała pod drzwiami klatki i odprowadzała ją wzrokiem. Rzuciła ostatnie spojrzenie na budynek, po czym wsiadła do auta. Naruto ani na moment nie puścił jej ramienia.

***

Kilka lat później
- Kochanie, co robisz? – Naruto wszedł do sypialni i zastał swoją żonę siedzącą po turecku na łóżku i oglądającą coś w telewizji. Spojrzał na ekran i westchnął – Znowu oglądasz mój wyścig w Sydney?
- Znowu? Dopiero 7 raz. No co, nie mogę się napatrzeć. Za każdym razem tak spektakularnie wygrywasz.
- Powiedzmy, że jestem zaszczycony tym stwierdzeniem – dosiadł się do niej i obejrzał końcówkę filmu.
- Moja mama dzwoniła – powiedziała Hinata, gdy film się skończył.
- Tak? I co mówiła?
- Zaprasza nas w piątek na obiad. Itachiego i Sasuke z Sakurą też.
- Super – Uzumaki szczerze się ucieszył – Następnym razem to my musimy wszystkich zaprosić.
Pani Hanako dobrze sobie radziła. Żyła skromnie z renty, po zmarłym mężu i małej pensji, pracownika biura turystycznego, ale za to jej życie było spokojne, jak jeszcze nigdy.
Pani Hyuga miała rację i jej mąż zmarł po niecałym roku z powodu nieleczonej marskości wątroby. Na pogrzebie, ani ona ani jej córka nie uroniły żadnej łzy. Tłumaczyły to potem tym, że Hyuga Hiashi dla nich, umarł już dawno temu, a dziś chowają już tylko jego ciało.
Po skończeniu studiów Naruto i Hinata od razu wzięli ślub. Ona znalazła pracę w klinice leczenia uzależnień. Czuła, że to jej powołanie. Natomiast Uzumaki kontynuował swoją karierę sportowca i szło mu fenomenalnie. Brał już udział w wielu, dużych zawodach, na całym świecie i osiągał wspaniałe wyniki. Za 2 lata miała się odbyć następna olimpiada i póki co, Uzumaki Naruto był najpoważniej rozpatrywanym kandydatem, jeśli chodzi o pływanie w stylu dowolnym.
Tego dnia był 14 luty. Walentynki, a jednocześnie rocznica śmierci rodziców Naruto. Jak co roku, nasza para przeprowadzała ich „prywatny rytuał”, polegający na oglądaniu starych filmów z dzieciństwa blondyna. Kiedyś ten rytuał był tylko jego, lecz teraz dzielili go razem.
Naruto właśnie wkładał kasetę do odtwarzacza, gdy do ich uszu doszedł płacz dziecka z sąsiedniego pokoju.
- Ja pójdę – zaoferowała się Hinata i wyszła z pokoju. Chwilę później wróciła, niosąc na rękach półrocznego chłopczyka. Miał krótkie blond włoski i niebieskie oczy po tacie – Boruto nie chce spać. Posiedzi trochę z nami i może zrobi się śpiący.
Naruto włączył przycisk play. Na ekranie pojawiła się dobrze znana im scenka kąpieli małego blondynka. Mężczyzna położył się na łóżku obok żony, a między nimi leżał ich synek.
- Lubię ten fragment… - odezwała się Hinata, kilka minut później, zorientowawszy się, że jej mąż i syn smacznie już śpią. A nawet trochę pochrapują. Ucałowała każdego z nich w czoło i sama się położyła.
- Boże – westchnęła – Jestem taka szczęśliwa – niedługo później, zmorzył ją sen.
Została minuta.
Jeszcze 58 sekund i Boruto obudzi rodziców, swoim płaczem, sygnalizującym czas na nocną przekąskę.