:)

:)

niedziela, 29 marca 2015

Szczerze...

Tak, od kilku leżę chora na zapalenie gardła. Dziś po raz pierwszy od dawna usłyszałam swój głos, wcześniej ledwo było słychać. Pewnie już mi z tymi chorobami nie wierzycie, kilka już było, ale mogę przysiąść że to prawda. Są ludzie którzy nie chorują latami i ci którzy cały czas coś łapią i ja do nich należę. Jak nie zachoruje raz na 2, 3 miesiące to jest cud.
Próbowałam się nawet wczoraj zmusić by coś napisać, ale cholera kompletnie się zaciełam. Niby wiedziałam co chcę napisać, ale nie mogłam, przykro mi.
Przed świętami nie wracam do szkoły, więc może się odetnę i zrekompensuje wam to i  chyba wiem jak. Jeszcze raz przepraszam, ale tak niestety trzeba mnie znosić. Albo atakują mnie wirusy, albo deprecha :P

niedziela, 22 marca 2015

Nie mogę cię stracić

(Od autorki) Tym razem inspiracją nie był sen. Ta historia powstała w mojej głowie bardzo dawno temu, gdy oglądałam Naruto po raz pierwszy. Lecz dopiero teraz podzielę się nią ze światem ;) długo czekała. Lepiej późno niż wcale. Akcja dzieję się w normalnym świecie ninja, pod koniec pierwszej serii, po walce w Dolinie Końca.

***



- Nie ma sprawy… Jak to ma być mądrość, pozostanę głupi całe życie !
Jiraiya rozszerzył oczy, zaskoczony słowami chłopca. A ten mówił dalej, z ogniem w oczach i pewnością siebie w głosie.
- Obmyślę mocniejszą technikę sam i na pewno uratuję Sasuke ! A potem…Potem…Rozwalę Akatsuki !
Sannin pokręcił głową, by po chwili zacisnąć dłonie na swoich kolanach. Naruto uważnie go obserwował.
- Gdy ktoś taki spróbuje dokonać tego samemu, wszystkim co obmyślisz będzie garść zbereźnych, bezsensownych technik – mężczyzna wstał z parapetu i wskoczył na grzbiet olbrzymiej żaby, siedzącej pod oknem – Skoro głupek zamierza pozostać głupkiem mniemam, że nie powinien się zmarnować. Gdy zezwolą ci opuścić szpital, bądź gotów głuptasie. Na razie.
- Tak jest !

***

- „Bądź gotów”. Ta jasne ! Cholera by go.
Naruto szedł właśnie drogą prowadzącą na pole treningowe. Ze złości kopał każdy kamień, jaki zobaczył. Trzymał ręce w kieszeniach, a minę miał zezłoszczoną.
Minęły 3 dni odkąd chłopak opuścił szpital, a Ero-sennina ani widu, ani słychu. Od ich ostatniej rozmowy, nikt nie widział go w ogóle w wiosce. Ale Uzumaki podejrzewał gdzie ten zboczeniec może się podziewać. Znowu polazł na panienki, a jego olał.
- A nie potrzebuje tego starego dziada ! Sam sobie poradzę ! W końcu, czego on mnie tam nauczył ?
Przed oczami stanęły mu sceny, gdy wezwał Gamabuntę, a potem jak rozwalił rasenganem Kabuto, broniąc Tsunade.
- No dobra, może i coś tam mu zawdzięczam, ale sam też wymyśliłem… – zatrzymał się na chwilę – Oiroke no Jutsu – ton jego głosu nie brzmiał optymistycznie. Zwiesił nisko głowę – Oby szybko wrócił – rzekł krótko i poszedł dalej, już więcej nic nie krzycząc.
Był teraz kawałek za wioską. Zamierzał zabić czas, porannym treningiem. Przystanął dopiero, gdy usłyszał, że ktoś już wpadł na ten pomysł wcześniej od niego. Do jego uszu, wyraźnie dochodziły dźwięki uderzeń.
Zrobił jeszcze kilka kroków i zobaczył Hinate. Stała przy drewnianym słupie i wymierzała w niego ciosy. Chłopak lekko się zdziwił jej postawą, może dlatego, że nigdy wcześniej nie widział jej przy treningu. W jej uderzeniach nie było wahania, a twarz wyrażała determinację. W pewnym momencie przerwała, gdyż zraniła się w dłoń, lecz podmuchała na nią tylko i natychmiast wznowiła ćwiczenia, pomimo bólu. Blondyn wręcz nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie potrafił powstrzymać, podnoszącego się samoistnie kącika ust.
Wyszedł wreszcie z ukrycia i pomachał ręką w jej stronę.
- Cześć, Hinata !
- Na…Naruto-kun ?
Silny ninja zniknął, a zamiast niego pojawiła się zaczerwieniona dziewczynka, która na jego widok schowała się za słupem. Naruto zmrużył oczy i przekrzywił głowę, nie rozumiejąc co się stało. Przestraszyła się czegoś, czy co ?
- Co…co tu robisz ? – blondyn ledwo dosłyszał jej pytanie.
- To samo co ty.
- Myślałam, że jesteś w szpitalu – wychyliła się trochę, ale patrzyła gdzieś w bok. Nerwowo stukała palcami wskazującymi o siebie.
- Na szczęście mnie wypuścili. To szpitalne żarcie jest do kitu. Nie dałbym tego psu, a co dopiero… - urwał, bo oboje usłyszeli jakiś dźwięk dochodzący z lasu. Automatycznie odwrócili się w jego stronę, ale nic nie dostrzegli.
- Słyszałaś co…
Nie udało mu się dokończyć zdania. Wystarczyła sekunda, aby ich ciała przeszyła fala elektryczności. Wygięli się w spazmach bólu. Błyskawica przeszyła ich na wylot. Nie udało im się nawet porządnie krzyknąć, upadli na ziemię, tracąc przytomność.
Z lasu wyszła piątka mężczyzn. Trzech z nich było czarnoskórych, ale wszyscy mieli jasne włosy. Patrzyli bez emocji na dwójkę dzieciaków, leżących na ziemi. Piorun zadał im mocne rany, gdzieniegdzie mieli przypaloną skórę.
- Co z nim mamy zrobić ? – jeden z nich zwrócił się do najwyższego mężczyzny, wskazując na nieprzytomnego blondyna.
Dowodzący podszedł, przerzucił Hyuge przez ramię i po krótkim zastanowieniu odparł:
- Jego też weźcie. Lepiej nie zostawiać świadków. Raikage-sama zdecyduje co z nim zrobić – szef misji był naprawdę wyrośnięty. Hinata na jego ramieniu wyglądała jak zabawka. Dodatkowo jasna blizna na jego ciemnym policzku, potrafiła przyprawić o ciarki.
Pozostali tylko przytaknęli, wzięli Naruto na ręce, po czym zniknęli równie szybko jak się pojawili.

***

Sakura, Kiba i Shino zmierzali korytarzem w stronę gabinetu Hokage. Każde z nich było zaciekawione (na swój sposób) po co zostali wezwani. Kiedy weszli do środka zastali tam oprócz Tsunade i Shizune, także Kakashiego i Kurenai. Widząc ich miny, dzieciaki poczuły niepokój.
- No, wreszcie jesteście – odezwała się blondynka za biurkiem, zniecierpliwionym tonem.
- Co się stało ? – zabrała głos Sakura.
- Mówiąc wprost, Naruto i Hinata zostali porwani.
- Co takiego ?! – krzyknęła cała trójka. Nawet po Aburame było widać wzburzenie.
- Kiedy ?! – spytał, a raczej wykrzyczał Inuzuka.
- Dzisiaj rano – odpowiedziała spokojnie Shizune.
- Ale przecież zbliża się noc. Jakim cudem wiemy o tym tak późno ?! – zabrała głos Haruno.
- W rezydencji Hyuga, dziś nikogo nie było – Tsunade zaczęła wyjaśniać – Neji jest na misji, a Hiashi-sama wraz z Hanabi dopiero godzinę temu wrócili z podróży i odnotowali zniknięcie Hinaty. Na granicy wioski znaleźliśmy kilku rannych strażników, aż do teraz są nieprzytomni. Byli niedaleko pola treningowego na którym podobno, Naruto miał ćwiczyć dziś rano. Po nim też nie ma śladu, więc łączymy oba te zaginięcia. Mamy tylko te poszlaki.
- Ale po co ktoś miałby ich porywać ? – zapytała Sakura.
Dorośli wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Potrafili wymienić 2 powody, dla których Hyuga, jak i Uzumaki mogliby być cenni dla innych wiosek.
- A czy to ważne ?! – obruszył się Kiba – Musimy jak najszybciej za nimi ruszyć. Ja z Akamaru…
- To nie jest wasza misja – przerwała im Hokage – Ich ratowaniem zajmą się Kakashi i Kurenai. Was jedynie powiadamiamy o faktach. Macie prawo wiedzieć co się dzieje z waszymi towarzyszami. Wy się stąd nie ruszacie, to rozkaz !
Dzieciaki chciały się jeszcze o to kłócić, ale blondynka była nieugięta. Trójka opuściła jej gabinet wściekła i niesamowicie zmartwiona o los swoich przyjaciół.
- To jest misja rangi S – Tsunade wstała od biurka i spojrzała na dwójkę swoich ludzi – Nie wiemy kim oni są, ani czy chodzi im o limit krwi klanu, czy o Kyuubiego, ale dla obu tych rzeczy nasi wrogowie są zdolni zabić. Jak tylko będę mogła wyślę wam posiłki, a teraz ruszajcie. Nie ma więcej czasu do stracenia.
Jonini kiwnęli jedynie głowami i rozmyli się w powietrzu. Pod bramą wioski Hatake ugryzł się w palec, wypuszczając kilka kropel krwi, po czym wykonał kilka pieczęci.
- Kuchiyose no Jutsu.
W kłębie dymu pojawił się malutki piesek, z opaską ninja.
- Pakkun, potrafisz wyczuć zapach Naruto z tej odległości ? – spytał Hatake.
Pies zaczął wąchać ziemię dookoła.
- Ledwo go wyczuwam, Kakashi. Jest bardzo daleko.
- Nie dziwię się. Mamy jakieś 12-godzinne opóźnienie. Uda ci się go wytropić ?
- Spróbuję, ale to będzie trudne. Niczego nie obiecuję.
Nie zwlekając dłużej Kakashi i Kurenai pobiegli na Pakkunem, na ratunek swoim podopiecznym.

***

Naruto ostrożnie otworzył oczy. Nie wiedział gdzie jest. Była noc. Ręce miał związane z tyłu, a ciało było obolałe. Obok niego leżała Hinata. Też była związana, ale nie odzyskała przytomności.
- Kurde, co jest ?
Próbował się uwolnić, ale nic z tego nie wyszło. Gdzieś po jego prawej, za krzakami słyszał czyjeś rozmowy. Podczołgał się bliżej by podejrzeć z ukrycia, kto ich zaatakował. Zobaczył grupkę obcych sobie ninja, siedzących przy ogniu. Na pewno nie byli z Konohy. Czyżby ktoś z Akatsuki ? Znów chcą go porwać ?
Jednak w tym momencie jeden z mężczyzn obrócił się tak, że chłopak mógł dojrzeć znak na jego opasce. Pochodził z kraju Błyskawic. Jednego z pięciu najsilniejszych krajów. Dodatkowo, żaden z nich nie nosił płaszcza z czerwonymi chmurkami, tak jak Uchiha Itachi, czy ten niebieski gość. Więc to nie Akatsuki, ale w takim razie o co im chodzi ?
Nagle go olśniło. Z szoku rozszerzył oczy i usta. No tak ! Przecież Neji, podczas ich walki na egzaminie, mu opowiadał jak Hinata została kiedyś porwana, i że porywaczami byli właśnie ludzie z kraju Błyskawic. Najwidoczniej nie zniechęcili się, po jednej nieudanej próbie.
- No jasne, im nie chodzi o mnie. Oni chcą Byakugan.
Cofnął się kawałek, po czym zaczął próbować, z całych sił rozerwać więzy. Kręcił się i wiercił. Zaciskał zęby z wysiłku, ale się nie poddawał.
- Chcą jej oczu ? Po moim trupie, mówię ! – wraz z tymi słowami, sznur pękł i Uzumaki był wolny. Chłopak potarł nadgarstki i podszedł do dziewczyny.
- Ej, Hinata. Wstawaj – potrząsał nią lekko, próbując ją obudzić. Kiedy rozwiązywał jej ręce, spojrzała na niego znad półprzymkniętych powiek.
- Naruto-kun ? – szepnęła cicho.
- Chodź – polecił, podnosząc ją do pozycji pionowej i biorąc ją na ręce – Musimy wiać – już miał uciekać, gdy wpadł mu do głowy pomysł.
Tymczasem jeden z ich porywaczy poszedł sprawdzić, czy więźniowie są na swoim miejscu. Wydawało mu się wcześniej, że słyszy tam jakiś głos. Ale jednak wszystko było w porządku. Chłopak i dziewczyna leżeli związani na ziemi. Wciąż mieli zamknięte oczy.
- Musiało mi się wydawać.

***

Naruto skakał z drzewa na drzewo, tak szybko na ile ciężar Hinaty mu na to pozwalał. Nie wiedział ile zdoła utrzymać na odległość 2 klony, w tym jednego zmienionego, ale miał nadzieję, że wystarczająco, aby mogli uciec poza ich zasięg. Tak naprawdę to musiał utrzymywać swój temperament w ryzach. Miał wielką ochotę rzucić się na tę piątkę z pięściami, ale…Tu nie chodzi o niego.
Był bardzo zmartwiony stanem Hinaty. Wciąż była ranna, jej skóra w wielu miejscach była poparzona, w odróżnieniu od niego. On nie miał żadnych ran i czuł się doskonale. Jak zwykle wszystko zagoiło się u niego w szybkim tempie.
Po jakimś czasie dziewczyna powiedziała, że może biec sama, ale Uzumaki nie był tego taki pewny. Z każdym skokiem odwracał się by upewnić się, czy Hinata daje sobie rade. Szło jej to trochę wolniej, ale i tak było nieźle. Do czasu.
Hyuga przy kolejnym skoku, poślizgnęła się na konarze i na pewno spadłaby z dużej wysokości, gdyby nie Naruto, który złapał ją w ostatniej chwili. Podciągnął ją do góry i oboje usiedli na gałęzi.
- Może lepiej chwilę odpocznijmy – zaproponował blondyn, ale dziewczyna nic na to nie odpowiedziała. Wzrok miała spuszczony, a oddech nierówny.
Chłopak żałował, że nie ma przy sobie żadnej maści, bandaża lub po prostu zimnej wody, aby choć odrobinę jej ulżyć.
- Hinata, nie mamy dużo czasu. Oni chcą…
- Wiem. Chcą moich oczu – powiedziała smutno, ale w jej głosie nie było słychać strachu.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Naruto co jakiś czas się rozglądał, by się upewnić, czy nikt ich nie ściga.
- Przepraszam Naruto-kun – odezwała się dziewczyna. Słychać było, że chce jej się płakać – Przeze mnie zostałeś w to wciągnięty, a przecież ciebie to nie dotyczy. Przepraszam, tak bardzo prze…
- Ej, nie mów, że mnie to nie dotyczy – przerwał jej blondyn i chwycił jej dłoń. Hinata wreszcie na niego spojrzała, zaskoczona tym gestem – Całe szczęście, że tu jestem. Nie musisz się martwić. Obiecuję, że cię ochronię.
Oczy Hinaty otworzyły się nieco szerzej, a po chwili uśmiechnęła się do niego tak promiennie jak jeszcze nigdy. Patrzyła na niego z takim zaufaniem, nadzieją i chyba też z ulgą.
„O nie – pomyślał Uzumaki – Czemu mi tak serce wali ?”
Jeszcze nim się otrząsnął, Hyuga pomyślała, że nie powinna być bezużyteczna w tej sytuacji.
- Byakugan – wokół jej oczu, wyostrzyły się żyłki – O nie.
- Co się stało ? – zaniepokoił się chłopak.
- Nie widzę nic poza lasem. Żadnej wioski, ludzi ani nawet drogi. Najwidoczniej zasięg mojego Byakugana jest nie wystarczający.
„Cholera, jak daleko w takim razie, jesteśmy od wioski ?”
- Nie wiem… – kontynuowała dziewczyna - …czy w ogóle idziemy w dobrym kierunku. Zamiast przybliżać się do Konohy, możemy równie dobrze się od niej oddalać.
- Nie ważne, czy jesteśmy blisko wioski, czy nie – zadecydował Naruto – Najważniejsze, aby być jak najdalej od tych ninja, póki moje klony tam są – „Jeśli jeszcze tam są” ale tego już nie dodał.
Blondyn wstał i pomógł Hinacie się podnieść. Nie zamierzał znów się nabrać na to, że dziewczyna może sama się poruszać. Przerzucił jej ramię przez szyję, a lewą ręką przytrzymywał ją w talii. Wznowił ucieczkę, skacząc po drzewach.
Zauważył, w świetle księżyca, że dziewczyna jest cała czerwona na twarzy, a przed chwilą jeszcze wszystko było w porządku. Czyżby dostała gorączki ? Jeszcze by tego brakowało, jest niedobrze.

***

Szli już dobre kilka godzin, a może im się tak tylko wydawało. Ponieważ Naruto nie chciał zbyt przemęczać Hinaty, kontynuowali podróż idąc normalnie po ziemi. Może ich to odrobinę spowolniło, ale przynajmniej dziewczyna zaczęła prawidłowo oddychać. Blondyn wciąż ją podtrzymywał.
Szli w całkowitej ciszy i w końcu Uzumaki postanowił ją przerwać. Chciał odgonić od dziewczyny ponure myśli o ich, dość nieciekawym położeniu.
- Niedługo…mogę zniknąć na trochę – po raz pierwszy, myśl o treningu z Ero-senninem jawiła mu się... kiepsko.
- Dla…dlaczego ?
- Odchodzę na trening z Ero…znaczy się z Jiraiya-sensei – nigdy się nie przyzwyczai by tak go nazywać.
- A…a na ile ? – Hyuga starała się nie zdradzać emocji, jakie czuła w tejże chwili.
- 2, może 3 lata.
Zapanowało milczenie, nie wiedzieć czemu niezręczne. Nie mogli na siebie spojrzeć.
Naruto prawie nigdy nie ujawniał swojej słabości. Zawsze udawał kogoś silniejszego niż jest w istocie. Tylko raz zwierzył się ze swoich wątpliwości o swojej sile i tą osobą była właśnie Hinata. Gdyby nie ona, mógł w ogóle nie pojawić się wtedy na stadionie i Neji wygrałby walkowerem. Teraz znowu chciał wyjawić co go dręczy. Czemu jedynie Hinacie potrafi pokazać, tą drugą część siebie ?
- Kiedy ciebie nie będzie…- dziewczyna jakby czytała w jego myślach i instynktownie czuła, co blondyn chce wyznać - …zamierzam dać z siebie wszystko – Nawet nie widział ile Hyuge kosztuje wysiłku, by to mówić – Gdy…gdy uratujesz Sasuke-kun, chcę być ci równa.
- Nie oddam cię Orochimaru !
Naruto jakby zwiesił głowę i zmarkotniał. Wciąż, całym sobą chciał ratować Sasuke, ale porażka i złamanie obietnicy…bolała.
- Naprawdę w to wierzysz ? W to, że…go uratuję ?
- Ja nie wierzę. Ja to wiem, Naruto-kun.
Spojrzał na nią zaskoczony, tą pewnością w jej głosie. Ona naprawdę wierzyła w to co mówi. Czuł, że wątpliwości go opuszczają, a zapał do treningu wrócił ze zdwojoną siłą.
- Dziękuję, Hinata – chciał uchwycić je spojrzenie, ale ona uparcie, z zakłopotaniem patrzyła na swoje nogi. Już sama bliskość Uzumakiego mąciła jej w głowie.
Po jakiś 30 minutach, zrobili postój. Hinacie coraz trudniej było iść. Naprawdę potrzebowała pomocy lekarza. Naruto posadził ją pod drzewem, a sam zaczął krążyć dookoła. Miał nadzieję, że może go coś olśni, wpadnie mu do głowy pomysł, jak jej pomóc. Nie zauważył, że oddalił się od niej na kilka metrów.
I wtedy się zaczęło.
Znikąd pojawiło się kilkanaście dysków energii elektrycznej, lecących prosto w Hinate.
- Hina…! - krzyknął Naruto, lecz ktoś zaszedł go od tyłu i…
- Raiton: Jibashi ! – strumień błyskawicy, przeszył ciało chłopaka. Upadł na ziemię, ale wciąż, pomimo bólu, próbował wstać. Ktoś nadepnął mu na głowę i przycisnął do podłoża.
- Leż cicho ! – rozkazał mężczyzna nad nim.
Uzumaki nie mógł się podnieść, krwawił w kilku miejscach. Z dużym wysiłkiem obrócił głowę, pomimo nacisku napastnika, aby odnaleźć wzrokiem Hinate.
Leżała kilka metrów od niego. Miała zamknięte oczy, a z jej ust leciała strużka krwi. Jej stan był wręcz katastrofalny. Nad nią stało czterech uzbrojonych mężczyzn. Piąty prawie że stał na Naruto.
- Ptaszki znowu są w klatce – odezwał się ninja z blizną – Gratuluję wam za ten podstęp z klonami, ale to było na nic. Dogonienie was było dziecinne proste.
Uzumaki próbował sięgnąć do kieszeni po shurikeny, ale zostało to zauważone i dostał kilka kopnięć w brzuch.
- Kara musi być – dowodzący chwycił Hinate za włosy i podniósł ją do góry. Dziewczyna nawet nie mogła jęknąć.
- Zostaw ją… - wysyczał przez zęby, wściekły blondyn. Z całych sił starał się uwolnić spod ucisku, bezskutecznie. Technika, która go zraniła zostawiała po sobie naprawdę dużo zranień.
- Zamiast taszczyć was oboje do wioski, po prostu wezmę sobie jej oczy, a potem zakończę wasze cierpienia. To chyba bardziej szlachetne – wyciągnął rękę w stronę swojego człowieka, który podał mu kunai.
„Nie ! Muszę coś zrobić ! Przecież… obiecałem ją chronić”
Naruto musiał patrzeć jak mężczyzna rozwiera powiekę Hinaty i powoli wyciąga ostre narzędzie w stronę jej oka.
***
- Dlaczego chcesz mi pokazać swój test ?
Hinata zacisnęła pięści, nie patrzyła mu w oczy. Była zaczerwieniona jak zwykle i trochę niespokojna.
- No bo…Ja…Naruto-kun – wreszcie na niego zerknęła – Nie chcę żebyś odpadł na czymś takim.
***
„Ja… Ja…” Naruto z furii, wbijał sobie paznokcie w skórę, niemal do krwi.
***
- N…Naruto-kun – ledwie usłyszał, cichutki głosik Hinaty.
- Hinata ? Mówiłaś coś ?
- Ja…Ja tylko… - nieśmiało podeszła i wyciągnęła w jego stronę jakiś pojemniczek.
- Co to jest ?
- Maść – wyjaśniła Kurenai-sensei.
- Na co ?
Hinata nie odpowiadała, nie była w stanie.
- Po prostu ją weź, Naruto.
Chłopak kiwnął głową i wziął maść od dziewczyny.
- Dzięki ! To miło z twojej strony, Hinata.
***
„Ja nie…” – rysy na jego policzkach zrobiły się wyraźniejsze, ostrzejsze.
***
Hinata trzęsła się, ledwo się trzymała, ale i tak próbowała się podnieść.
- Ja…nie zamierzam…cofać…swoich…
„Hinata!”
- …słów – obróciła się i mógł ją zobaczyć – Takie mam zasady jako ninja.
Spojrzała na niego, a on na nią. Nie potrafił określić tego, co wówczas poczuł. Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Nie wiedziałem, że Hinata jest taka twarda.
- Jest podobna do ciebie – zauważył Lee.
- Jeśli się zastanowić, to ona zawsze cię obserwowała – słowa Sakury, go zdziwiły.
„Hinata…”
***
„Ja nie mogę…” – Naruto poczuł, jak zęby mu się wydłużają, zmieniały się w kły.
***
- Hinata… - patrzył właśnie, jak sanitariusze wynoszą ją na noszach.
Takie mam zasady jako ninja”
Uzumaki pochylił się i zanurzył palce w jej krwi, pozostałej na podłodze.
- Przysięgam… - zacisnął pięść i wyciągnął ją w stronę Hyugi. Kropla czerwonej cieczy z jego dłoni spadła na ziemię – Pokonam cię !!!
***
„Ja nie mogę cię…” – paznokcie urosły, zamieniając się w ostre pazury.
***
- Z twojego puntu widzenia, może i wyglądam na silnego, ale tak naprawdę to zawsze nawalałem. Udawałem silnego, bo mnie to wkurzało…
- To nie prawda ! – krzyknęła dziewczyna. Naruto podniósł głowę – Nawet, jeśli popełniałeś błędy…Według mnie jesteś wspaniały, nawet wtedy, gdy czasami ci się coś nie udaję – Blondyn, otworzył usta, zszokowany jej słowami – Kiedy patrzę na ciebie, mam takie uczucie. Nie jesteś doskonały…Ale…Popełniając błędy, uczysz się na nich. Wierzę, że to właśnie jest oznaka prawdziwej siły. Naruto-kun, uważam cię za bardzo silnego.
***
- JA NIE MOGĘ CIĘ STRACIĆ !!!
Ninja przygniatający go do ziemi, nagle wystrzelił z dużą szybkością i uderzył mocno w najbliższe drzewo, przy okazji łamiąc sobie kilkanaście kości.
Czerwona czakra, zaczęła otaczać chłopaka, przybierając kształt lisa. Uformował się jeden ogon. Naruto spojrzał na swoich przeciwników czerwonymi ślepiami, pełnymi nienawiści.
Mężczyźni patrzeli przerażeni na to zjawisko. Dowodzący, wypuścił z ręki kunai i cofnął się kilka kroków od ciała dziewczyny. Jeden z jego ludzi rzucił pięcioma kunaiami w tego „potwora”, ale odbił je od siebie ogonem, bez wysiłku.
- Co…! Co do…!!! – odruchowo cofali się, widząc przybliżającego się do nich demona, na czterech łapach.
Naruto zatrzymał się dopiero, gdy znalazł się nad nieruchomym ciałem Hinaty. Zupełnie jakby chciał ją zasłonić własnym ciałem przed niebezpieczeństwem.
- Teraz… - głos mu się zmienił. Był niższy, groźniejszy - …Bądźmy dzicy !

***

- Kakashi ! – Pakkun nagle się zatrzymał.
- Co się stało ?!
- Zapach Naruto…Zmienił się…Przed chwilą był wyraźny, a teraz…jakby...nie wiem jak to ująć…jest zmodyfikowany. I jeszcze jedno… - pies zmarszczył, kilka razy nos – Tam gdzie jest, znajduje się mnóstwo krwi. I jest jej coraz więcej.
- Musimy się pośpieszyć ! - "Co tam się dzieje ?"

***

Człowiek, z blizną na policzku, miał szyję przyciśniętą do pnia przez wielką, czerwoną dłoń z czakry. Dookoła leżeli jego towarzysze, ledwo żywi.
W końcu łapa go puściła, lecz zamachnęła się tak, że przecięła pazurami jego ubranie i dotarła, aż do skóry. Mężczyzna upadł na ziemię, miał bardzo głębokie rany na klatce piersiowej. Wystarczy kilkanaście minut i wykrwawi się na śmierć, ale Naruto nie zamierzał tyle czekać.
- Kage Bunshin no Jutsu !
Wokół pojawiło się 10 klonów, i każdy z nich zaczął formować w dłoni rasengan, wzbogacony czakrą lisa.
- Pięciu za mnie, pięciu za Hinate – odrzekł Uzumaki i z wielką niechęcią (aż zostawił ślady pazurów na ziemi) cofnął się. Podbiegł, na czterech kończynach, do Hinaty. Wziął w zęby jej kurtkę i wrzucił dziewczynę sobie na plecy.
Tymczasem 10 klonów, wyglądających równie przerażająco jak oryginał, rzuciło się na piątkę rannych ninja.
- Yōko Rasengan !!!
Nastąpił ogromny wybuch. Kula ognia zniszczyła wszystko, w zasięgu 20 metrów.
Gdybyś ktoś widział ten widok, mogłyby zacząć krążyć legendy. Wielki lis, przypominający człowieka, wolno kroczący na tle ściany ognia, z dziewczyną na grzbiecie, robił piorunujące wrażenie.

***

Eksplozja nieopodal, zatrzymała na chwilę dwójkę joninów.
- To już niedaleko.

***

Naruto kroczył powoli, nie czuł się już sobą. Nienawiść i wściekłość ciągle w nim szumiały. Nie mógł, a nawet nie chciał powstrzymywać dalszej transformacji. Zaczął się formować drugi ogon. Demon miał ochotę niszczyć wszystko i wszystkich na swojej drodze.
Lecz wtedy, Hinata sturlała się z jego pleców i upadła na ziemię. Chłopak spojrzał na nią i poczuł…spokój. Przestał się denerwować. Przybliżył się trochę, później jeszcze odrobinę. Z każdym milimetrem, przybliżającym go do dziewczyny, czuł coraz większą ulgę. Jej obecność, jej widok poskramiał bestię.
Nareszcie złączył ich usta i wtedy spokój, ukojenie pojawiło się w jego sercu i rozeszło się dalej, po całym jego ciele. Szczęście, jakie czuł było nie do opisania, tak samo jak miękkość jej warg.
Kiedy Naruto, po chwili spojrzał na nią, jego oczy miały już normalną, błękitną barwę.

***

- Zapach Naruto wrócił do normy – ogłosił Pakkun, wprawiając dwójkę ninja w zdumienie – To już blisko Kakashi.
Przebiegli jeszcze kawałek, gdy nagle stanęli jak wryci. Z kłębi dymu wyłonił się Naruto, niosąc Hinate na wyciągniętych rękach.
- Ona…Ona potrzebuje pomocy… - upadł na kolana mówiąc te słowa, ale Kakashi i Kurenai zdążyli ich złapać, zanim chłopak stracił świadomość.
- Rzeczywiście, stan Hinaty jest bardzo zły. Musimy jak najszybciej ją… - zaczęła mówić kobieta, ale Hatake jej przerwał.
- Dziwne. Naruto nie ma żadnych ran. On zwyczajnie zasnął !

***

Uzumaki zaspany obrócił się na drugi bok. Chciał się jeszcze chwilę zdrzemnąć, ale w tym momencie przypomniał sobie niedawne wydarzenia i zerwał się z łóżka z krzykiem.
- Hinata !!!
- Nie wrzeszcz tak. Ona leży na łóżku obok.
Słowa te powiedział Jiraiya, siedzący na parapecie. Chłopak rozejrzał się i odnotował, że znowu jest w szpitalu, a Hinata rzeczywiście jest tuż obok.
Blondyn zignorował gościa i podbiegł do jej łóżka. Była w kiepskim stanie, cała w bandażach i ciągle nieprzytomna.
- Nie martw się, nic jej nie będzie. Musi jedynie trochę wypocząć – uspokoił go Ero-sennin.
Chłopak odetchnął z ulgą i pogłaskał Hinate po dłoni.
- Idziemy stąd – zakomenderował Jiraiya – Tobie nic nie jest, a szpital to nie noclegownia.
- Nie ruszam się stąd – nie myślał za wiele, chciał po prostu zostać przy dziewczynie.
- Naruto ! – chłopak podniósł wzrok i napotkał surowy wyraz twarzy Ero-sennina – Musimy porozmawiać. Kakashi opowiadał mi o…zniszczeniach, jakie spowodowałeś.
Uzumaki przełknął ślinę przypominając sobie, niedawną utratę kontroli nad Kyubim. Tak, chyba należy to przedyskutować.

***

Naruto sprzątał swoje mieszkanie, z kwaśną miną. Słyszał, że Hinata odzyskała przytomność, i że dziś wypuścili ją do domu. Jednakże on dzisiaj odchodził, na całe lata.
Założył plecak i wyszedł, rzucając ostatnie spojrzenie na zdjęcie drużyny siódmej. Umówili się z Ero-senninem, przy bramie. Chłopak jednak czuł się źle, że nie zobaczy Hinaty, przed odejściem, ale…co poradzić ?
Jednakże czekała go niespodzianka.
W pewnej chwili zatrzymał się, obrócił i wyciągnął rękę w stronę wyrzeźbionej w skale, głowy czwartego Hokage.
- Obserwuj mnie.
Ruszył dalej i po paru krokach, dojrzał w tłumie Hinate. Wyglądała jakby bardzo się śpieszyła, biegła w stronę bramy, ale wyglądało na to, że wciąż jest bardzo słaba.
- Hej, Hinata ! – odwróciła się w jego stronę i automatycznie oblała się rumieńcem. Podszedł do niej – Co ty tu robisz ? Powinnaś odpoczywać.
- Ja..Ja chciałam cię pożegnać… Słyszałam, że dziś odchodzisz i…
Może i Naruto nie wiedział co oznaczają jej podenerwowanie i rumieńce, ale doskonale już zdawał sobie sprawę, co sam czuje.
- Dzię…Dzięki. Pamiętasz, co się stało, po tym jak nas zaatakowali ?
- Nie, obudziłam się dopiero w szpitalu. Powiedzieli mi, że Kurenai-sensei i Kakashi-sensei nas uratowali.
„Więc to jej powiedzieli. Może to lepiej niżby miała wiedzieć, co zrobiłem. Ale gdybym musiał, zrobiłbym to jeszcze raz”
- 3 lata to nie tak, wcale długo – szybko, tak żeby nie zdążyła go odepchnąć, pocałował ją. Dziewczyna zesztywniała zaskoczona, tym co się dzieje. Dziwne, ale ten pocałunek wcale nie wydawał jej się nowym doświadczeniem. Zupełnie jakby już kiedyś ją tak całował.
Oderwał się od niej z zadowoloną miną łobuziaka.
- Tylko masz na mnie czekać. Na razie !
Uzumaki zniknął, a ona stała nieruchomo jak głaz. Ledwie mogła mrugać. W końcu podniosła rękę i dotknęła swoich ust.
- Naruto-kun.
W oddali zobaczyła biegnących w jej stronę ojca i Nejiego.
- Hinata-sama, gdzie ty… - chłopak nie zdążył dokończyć, gdy jego kuzynka zemdlała i wpadła w ręce swojego taty. Miała rozmarzony uśmiech na twarzy.

***

- W życiu nie byłem z ciebie bardziej dumny – Ero-sennin uśmiechał się złośliwie w stronę swojego ucznia.
- Ach, zamknij się wreszcie – był zirytowany tym, że ten zbok widział całą scenę między nim, a Hinatą.
Teraz jednak nie czas na irytację. Teraz czas na trening. Zamierza dać z siebie wszystko i całkowicie poświęcić się stawaniu się silniejszym. W końcu musi uratować przyjaciela. Musi postarać się aby druga taka sytuacja, jak ta w lesie się nie powtórzyła.
Musi wrócić do niej.



***


(Od autorki) No i jak ? Powtarzam, wymyśliłam to 100 lat temu. Nie miałam pojęcia co się stanie w drugiej serii, naprawdę (a filery w ogóle ominęłam)
Rozwalacie mnie swoimi komentarzami ;) uwielbiam je czytać. Wiedzcie, że nie jestem nieczuła, ale niesamowicie wdzięczna za każde miłe słowo i aż się wrę by krzyczeć "Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję" Tylko, że gdybym zawsze zaczynała tak każdy wpis, to zaczęłoby się to nieco sprzykrzać :/ Aha i jeszcze proszę mi się tu nie kłócić, przez wyobrażenia mojej zrytej bani ;) Rafael, dziękuję, że jesteś szczery i piszesz co myślisz (przeczytałam początek koma i dziękuję, cieszę się). Karolcia/Anonimowy i Ai dziękuję, że mnie bronicie. I tak jestem wam niesamowicie wdzięczna, że to czytacie a wy jeszcze przechylacie szalę, ach ;) To nie fair





Nowy rysunek, narysowany specjalnie na bloga, czyli dla nas wszystkim.
Dziękujemy Maru Rize <3

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 22

(Od autorki) No myślałam, że się na was obrażę. Ja i NaruSaku, ja nie mogę. Tylko mnie tu nie obrażać ;) żartuje, ale widzę, że burzę to u was wywołałam XD Żeby to było jasne - Na paringi typu NaruSaku, KibaHina, SasuHina itp. reaguję w ten sposób:
https://www.youtube.com/watch?v=fisXRmdTR54
rip LunarBird CLH - Jak przeczytałam twoje komentarze, to aż krzyknęłam "Yes ! Ktoś mnie rozumie ;)"
No dobra, koniec tych prób generalnych. Jedziemy !

***



Sasuke biegł ile sił w nogach. Opuścił budynek tylnym wyjściem i rozejrzał się, szukając najlepszej drogi ucieczki. Zrozumiał jednak, że nie ma szans z Uzumakim, który był już tuż tuż, więc schował się za drzewem, kilka metrów dalej. Ukradkiem obserwował jak Naruto wybiega na zewnątrz i szuka go wzrokiem.
- Kurwa, szybki jest.
- A ty jesteś debil – powiedział Uchiha, gdy blondyn wrócił do środka.
Ruszył powoli przed siebie, nie przejmując się za bardzo, w którą stronę idzie. Mijał przechodniów, którzy oglądali się za nim. Nic dziwnego, wyglądał jak upiór, w dodatku miał lekki strój, który nie pasował do pogody i jeszcze ten ochraniacz na czole.
Z całych sił próbował się uspokoić i pomyśleć rozsądnie, ale było to cholernie trudne. Walczyły w nim dwa różne uczucia. Pierwsze zupełnie nowe, nieznane mu do tej pory, które kazało mu uciekać z sali jak najszybciej i do tej pory huczało mu w środku. Drugie natomiast znał już całkiem dobrze. Wciąż pałał rządzą mordu.
Zatrzymał się na środku chodnika. Wpadł na pomysł by zawrócić, zaczekać na tego Zaku i dokończyć to co zaczął, czyli połamać mu wszystkie kończyny, ale zrezygnował. Zdrowy rozsądek zaczął mu wracać. Właściwie to nie wiedział czy być zły, czy się cieszyć, z tego że głos Sakury go wtedy uspokoił. Inaczej na pewno połamałby temu gościowi ręce i zaczęłyby się kłopoty.
W zasadzie to już je ma. Jak on się potem z tego wytłumaczy innym, skoro samemu sobie nie potrafi odpowiedzieć, co w niego wstąpiło.
Nie chciał o tym teraz myśleć, chciał się wyładować, uspokoić, jeśli to możliwe. Raczej pobicie przypadkowego przechodnia nie wchodziło w grę. Wymyślił coś innego.
Poszedł w kierunku strzelnicy.

***

Naruto wciąż nie mógł rozluźnić zaciśniętych pięści. Czuł już nawet ból, ale nie przejmował się nim. Na twarzy miał wymalowaną powagę i pozorny spokój. Zdecydowanym krokiem zmierzał w kierunku akademika.
Hinata i Sakura szły za nim w absolutnej ciszy. Żadna nie miała odwagi się odezwać. Haruno szła wolno, ze wzrokiem wbitym w chodnik. Wciąż miała zaczerwienione oczy od płaczu i lekko drżała z zimna.
Hyuga natomiast nie wiedziała co się z nią dzieję. Normalnie obejmowałaby ciepło przyjaciółkę i robiła wszystko by ją pocieszyć, ale tego nie robiła, zachowywała dystans. Pierwszy raz czuła nieuzasadnioną wrogość. Miała ochotę powiedzieć Sakurze, by poszła przodem, została tutaj, cokolwiek byle zniknęła. Jednocześnie było jej wstyd, że tak myśli.
Podniosła wzrok by popatrzeć na tył głowy swojego chłopaka. Miała mętlik w głowie. Nie powinna być zła. To było naturalne, że pocieszał przyjaciółkę po czymś takim. Sama zamierzała to zrobić, ale teraz…
Panika, którą poczuła na ich widok zmalała na sile, ale nie zniknęła. Nawet teraz starała się iść trochę przed Sakurą by ją odgrodzić od Naruto.
„To takie głupie i…i złe. Nie chce się tak czuć. Tracę nad sobą kontrolę”
Doszli do akademika. Uzumaki nie zwlekał, wszedł do środka i pobiegł schodami na górę do pokoju Sasuke. Nie było go. Blondyn zbiegł na dół i minął dziewczyny w przedpokoju.
- Dokąd idziesz ? – spytała Hinata, gdy Naruto stał już w otwartych drzwiach.
- Muszę go poszukać – rzucił krótko i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
Dziewczyna poczuła jak zalewa ją ulga, z powodu chwilowej separacji tej dwójki, choć to było takie irracjonalne. Pomimo, że uczucie strachu nie chciało zniknąć, wrogość ją opuściła i zastąpiło ją współczucie.
Złapała Sakurę delikatnie za ramię i pociągnęła ją w stronę kuchni.
- Chodź, zrobię ci herbaty.
Haruno nie protestowała. Dała się zaprowadzić do kuchni i posadzić na krześle. Hinata wstawiła wodę i przygotowała 2 kubki. Zajęcie czymś rąk, sprawiało, że wracała do równowagi, a złośliwe i głupie myśli ulatywały.
Postawiła przed różowo-włosą kubek z gorącą herbatą miętową, a sama usiadła naprzeciwko. Układała sobie w głowie co powinna powiedzieć w tej sytuacji, ale Sakura ją uprzedziła.
- Pamiętasz naszą rozmowę kilka miesięcy temu ? – wzrok dziewczyny był skierowany na dno kubka, z którego nie wzięła jeszcze łyka.
- Którą ?
- Tą w której kazałam ci być sobą. Kiedy mówiłam byś nie straciła Naruto przez swoją nieśmiałość.
- Pamiętam. I miałaś wtedy rację. Gdy pokazałyśmy obu, jakie naprawdę jesteśmy to wtedy…
- Gówno prawda – Hinata aż się wzdrygnęła na te słowa – Może tobie się udało, ale nie mi.
- Nie rozumiem.
- Przy Naruto jesteś taka swobodna, jak jeszcze nigdy wcześniej. Widzę to. Ale ja nie jestem sobą przy Sasuke i nigdy nie będę. Zwyczajnie nie potrafię – wypiła łyk herbaty, po czym kontynuowała – Normalnie jestem twarda i uparta. Gdy mnie ktoś wkurzy krzyczę, a nawet używam pięści. Naruto coś o tym wie – pod wpływem kilku wspomnień, kącik jej ust lekko się uniósł – Ale gdy on jest w pobliżu, zamieniam się w małą, podporządkowaną dziewczynkę, która nie odważy się choćby podnieść na niego głosu. Może sobie mnie owijać wokół palca jak chce i robi to. A ja nic na to nie poradzę. To nie jest zdrowe.
Hyuga musiała przyznać, że jest w tym trochę prawdy. Uchiha był chyba jedynym chłopakiem w paczce, który nie oberwał od Haruno w łeb. Ale coś to chyba mówi o niej.
Hinata wstała z krzesła i przysiadła na skraju stołu, blisko przyjaciółki.
- Mówisz tak jakbyś była jego niewolnicą.
- Bo tak się czasami czuję. Założę się, że jak następnym razem go spotkam nie pisnę ani słówka o tym co dzisiaj zrobił.
- Właśnie, o tym co zrobił…Sakura-san, przecież on się czuje tak samo jak ty. No może nie tak samo, ale zachowuje się przy tobie inaczej.
Haruno wreszcie uniosła głowę znad kubka, ukazując zaskoczone zielone oczy.
- Trochę znam już Sasuke-kun. Zawsze jest spokojny i chłodny. Obojętny na wszystko. Więc czemu dzisiaj wybuchnął ? Zastanów się, wiesz czemu.
Sakurze rozszerzyły się oczy.
- Nie wiem jakiego rodzaju są jego kłopoty – Hinata mówiła dalej – Ale wiem, że wściekł się, bo tamten facet zrobił ci krzywdę. Poniosło go, a kto go uspokoił ? Ty. Pierwszy raz się tak czuł i dlatego uciekł. Przytłoczyło go to co zrobił. Zależy mu na tobie, choć założę się, że się do tego nie przyzna – przerwała na moment, aby wziąć wdech – Ty też masz nad nim władzę. A skoro ma jakieś problemy to jedyne co możesz zrobić to być przy nim. Stój przy jego boku i wspieraj go i…przyłóż mu jeśli czegoś nie rozumie – zażartowała, żeby rozluźnić atmosferę.
Sakura nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Czemu musiałam stracić głowę dla największego dupka tego świata ?
Hyuga cicho westchnęła. Na to pytanie nie znała odpowiedzi. W tejże chwili, w jej głowie odezwał się zadowolony głosik:
„Świetnie, teraz zajmie się Sasuke, a od Naruto się odczepi”
Oprzytomniała i omal nie uderzyła się ręką w głowę.
„I to niby jej zachowanie nie jest zdrowe, to co dopiero moje ? Sakura kocha Sasuke. Sakura kocha Sasuke. Nie wymyślaj żadnych niepotrzebnych bzdur. Skąd, w ogóle ci się bierze takie myślenie ? Zadręczasz się błahostkami i tyle.”
Aby dodać Sakurze otuchy lub po prostu zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia, podeszła do dziewczyny i mocno ją przytuliła.
Czuła jak rodzi się w niej jakaś nowa Hinata, której wcale nie chciała poznać.

***

- Łał Sasuke ! Przyznaje, że super ci idzie, ale już starczy.
Uchiha olał go, włożył słuchawki i po raz piętnasty dziś, wymierzył w tarczę i oddał kilka strzałów.
Miał rację i rzeczywiście znalazł na strzelnicy Suigetsu, który pożyczył mu swoją broń, bo jego aktualnie była bezpiecznie schowana w akademiku. Strzelanie do ludzika na tarczy, naprawdę go jednak nie uspokoiło. Bolały go jedynie ręce. Pistolet serio dawał niezłego kopa.
Wyładował cały magazynek, więc nacisnął guzik, który przywołał do niego papierowego ludzika. Nieźle, znowu. Każdy nabój przeleciał przez głowę lub okolice serca.
Zdjął słuchawki ochronne i po raz któryś złapał Suigetsu na przyglądaniu się jego twarzy i ramionom. Wiedział co jest tego powodem, więc uśmiechnął się z wyższością.
- Szukaj sobie ran ile chcesz, ale nic nie znajdziesz.
- Dziwne, ale myślałem, że po tym numerze, który wywinąłeś będą cię musieli składać do kupy w szpitalu. Czemu nikogo nie wysła…
- Wysłali – przerwał mu Uchiha – Raczej u nich powinieneś szukać obrażeń, a nie u mnie – rzekł takim tonem, jakby mówił o pogodzie.
Chłopak przełknął głośno ślinę. Zaczęło się od tego, że kpił z Sasuke, a teraz najzwyczajniej w świecie się go bał. Co to za gość ?
- Przekaż Jugo i Karin, że wprowadzam nowe zasady – powiedział Sasuke, zmieniając magazynek w pistolecie.
- Co ? – wydawało mu się, że się przesłyszał.
- Po pierwsze, nie chcę się o nowych zleceniach dowiadywać od ciebie. Mają przychodzić prosto do mnie. Przekaż to szefowi.
Suigetsu tylko pokiwał głową.
- A po drugie to ja decyduję, czy zlecenie przyjmujemy, czy nie – widząc zszokowaną minę towarzysza dodał – Jestem tu by zdobyć moc, doświadczenie, a nie zdobędę tego taszcząc pijaków i narkomanów i wyrzucając ich za bruk – „Którzy nawiasem mówiąc, znają moje nazwisko” – Jasne to jest, czy masz jakieś obiekcje ?
- Nie, nie bardzo. Tylko, żebyśmy z tego wyszli bez kulek w głowach.
- Tym się nie kłopocz. Niech chociaż spróbują to… - dokończył celnymi strzałami prostu w sam środek tarczy.

***

Naruto krążył po ulicach, rozglądał się dookoła, jakby miał nadzieję, że Sasuke zaraz wyskoczy zza najbliższego budynku. Oczywiście tak się nie stało. W końcu się zatrzymał, oparł się o ścianę jakiegoś wieżowca i zaczął się zastanawiać.
„Dobra, gdzie on mógł poleźć ? Do akademika nie wrócił. Daleko nie mógł zajechać, ponieważ motor wciąż trzyma u brata na czas zimy. No jasne ! Itachi !”
Rzucił się biegiem do domu Uchihów. Nie zauważył, że tuż pod nosem miał przystanek autobusowy, z którego autobus wyjeżdżał za 2 minuty. Ale chyba i tak wolałby się przebiec.
Kiedy dobiegł pod dom, omal się nie wywrócił hamując. Ciężko oddychając, podszedł do drzwi i zadzwonić 3 razy. Otworzył mu dobrze znany młody mężczyzna z długimi włosami, związanymi w kitek. Bardzo się zdziwił na jego widok.
- Naruto ? Co ty tu robisz ?
- Szukam Sasuke. Jest tu ?
- Nie, nie ma. Nie widziałem go od sylwestra, a co ?
- Nie, nic. Muszę lecieć. Sorry, za … - zaczął się wycofywać.
- Hej, czekaj – zatrzymał go Itachi – Ledwo stoisz na nogach. Wejdź, napij się wody, bo mi tu zdechniesz.
Protesty na nic się nie zdały. Naruto wszedł do środka i opadł ciężko na kanapę w salonie. Rzeczywiście był wyczerpany, a jak teraz wyjdzie na ten mróz taki spocony, znowu nabawi się jakiegoś choróbska.
Uchiha podał mu szklankę wody.
- Dzięki – powiedział z wdzięcznością.
- Sasuke coś narozrabiał, że tak za nim biegasz ?
- Nie, muszę mu tylko coś powiedzieć – skłamał gładko i wziął upragniony łyk wody.
- Zadzwoń do niego.
- Nie mogę. Zostawił telefon w szatni, po zawodach.
- Kto wygrał ? – zmienił temat Itachi.
- Ja – blondyn wypowiedział to słowo z goryczą. Uchiha tego nie skomentował – Jak tam życie Neeta ? – spytał, aby przerwać ciszę.
(Neet – osoba, która się nie uczy, ani nie pracuje)
- Możliwe, że niedługo się unormuje.
- To znaczy ?
- Do tej pory, miałem jedynie pojedyncze zlecenia, takie dorywcze prace. Myślę, że wkrótce będę zmuszony podjąć stałą posadę – mówiąc to, podszedł do biurka i zamknął włączonego laptopa.
Uzumaki może by i się zastanawiał nad tą wypowiedzią i zapytał o coś więcej, ale przypomniał sobie, że się śpieszy.
- Muszę lecieć. Dzięki za wszystko i przepraszam za kłopot – wstał i skierował się w stronę wyjścia.
- Naruto – głos Itachiego zatrzymał go na progu.
- Tak ?
- Uważaj na siebie, dobrze ? – powaga w jego głosie, zatkała blondyna. Nie wiedział co na to rzec, więc po prostu kiwnął głową i wyszedł.
Skręcił w prawo i szedł, wyliczając w głowie wszystkie miejsce, w jakich mógł się znajdować jego przyjaciel. Okazał się to jednak zbędne. Po kilkunastu metrach, blondyn omal nie wpadł na Sasuke, który prawdopodobnie zmierzał do swojego brata, tak jak przewidywał.
Stali naprzeciwko siebie, z poważnym wzrokiem. Atmosfera na pustej ulicy, zrobiła się napięta.
- Zejdź mi z drogi – Naruto nie przestraszył się groźnego tonu Uchihy.
- Nie, dopóki nie powiesz mi co się z tobą dzieje.
- A co się ma dziać ? Skurwiel dostał na co zasłużył i tyle – Sasuke uśmiechał się, gdy to mówił.
- Żadne tyle ! Co ty tam chciałeś mu tam zrobić ?! Ręce mu połamać, okaleczyć …
- Tak, chciałem – ta szczerość, tylko rozjuszyła chłopaka.
- Przestań pieprzyć ! Jak masz jakiś problem to możesz mi powiedzieć. Zrozu…
- A co ty możesz wiedzieć o moich problemach, co ? Ktoś kto prowadzi takie beztroskie życie, usłane różami, gówno wie co to są kłopoty – Sasuke powiedział to bardzo poważnie, ale złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Wiesz, że ja…
- Uśmiecha się jak głupi do sera do wszystkiego i do wszystkich, a do tego wtyka nosa w nie swoje sprawy. Idź wpierdalać to swoje ramen, albo przeleć w końcu Hinate, a ode mnie się odwal.
- Jej w to nie mieszaj – Uzumaki zmrużył niebezpiecznie oczy. Uchiha zrozumiał, że trafił w czuły punkt, więc kontynuował.
- I lepiej się z tym pośpiesz, bo w końcu się znudzi takim debilem jak ty i rzuci się na pierwszego kasiastego faceta, który się napatoczy. Myślisz, że taka panieneczka nie potrzebuje forsy i ostrej jazdy ? Nawet wygląda na taką. Niby taka spokojna i cichutka, a tak naprawdę to zwykła, pospolita zdzir… - uciszyły go 2 silne ciosy, jeden w oko, a drugi w brodę.
Upadł na ziemię. Nie zdążył się podnieść, gdy dłoń Naruto złapała go za podkoszulek i podciągnęła do góry. W niebieskich oczach błyszczała furia.
- Romeo się zdenerwował ? – pomimo krwi wypływającej z ust, wciąż stać go było na uśmiech – Dalej, ulżyj sobie.
Blondyn podniósł pięść z zamiarem zadania kolejnych ciosów, lecz się zatrzymał w pół drogi. Coś zobaczył w czarnych oczach chłopaka na ziemi.
- Bijąc cię ulżę sobie, czy twojemu sumieniu ? – ten cios był naprawdę celny. Sasuke przestał się uśmiechać. Przez chwilę patrzył na blondyna, zaskoczonym wzrokiem, ale zaraz się otrząsnął i wykorzystał to, że Uzumaki opuścił gardę. Wymierzył uderzenia, w miejsca, w które sam oberwał. Tym razem to Naruto upadł. Uniósł się na łokciu i starł krew z ust.
Sasuke wstał i spojrzał na chłopaka z góry.
- Oko za oko. Nie wchodź mi przez jakiś czas w drogę – powiedział to na pozór spokojnie, po czym poszedł w kierunku, z którego przyszedł.
Naruto z całej siły uderzył pięścią w ziemię.
- Kurwa jego mać !!!

***

Hinata wróciła do swojego mieszkania. Zmęczona upadła na kanapę. To był naprawdę długi dzień. Powinna wziąć prysznic, aby zmyć z siebie te wszystkie dzisiejsze walki, ale jeszcze nie chciało jej się wstawać.
Podniosła się dopiero na dźwięk domofonu. Wolnym krokiem poszła do przedpokoju i wcisnęła przycisk na urządzeniu. Przeraziła się, kiedy na ekraniku domofonu pojawił się Naruto z limem pod okiem i zaschniętą krwią na brodzie.
- Mogę wejść ?
Od razu go wpuściła. Gdy wjechał na górę i pojawił się w progu, wyjaśnił całą sytuację w jednym zdaniu.
- Znalazłem Sasuke.
- Aż tak źle ? – chłopak pokiwał smutno głową.
Dziewczyna zaprowadziła go do kuchni, wyjęła lód z zamrażarki, zawinęła w suchą szmatkę, po czym przyłożyła blondynowi do oka. Nawet nie jęknął, mimo że go bolało.
- Nie wygląda tak źle – stwierdziła, przyglądając się opuchliźnie pod okiem, która już zaczęła schodzić, ale kolorek jeszcze trochę chciał zostać.
- Mogę tu zostać ? – spytał ją. Potrzebował jej teraz.
- Zawsze.

***

Sakura leżała na łóżku, w swoim pokoju, który niedawno należał do Hinaty. Dziewczyna przeniosła się tu po jej wyprowadzce. Usłyszała nagle, że ktoś wszedł. Wiedziała kto, normalna osoba by zapukała. Podniosła się i rozszerzył oczy na widok twarzy Sasuke.
- Spotkałem Naruto - wyjaśnił krótko swój stan.
- Przyniosę lód – chciała wyjść, ale chłopak zagrodził jej drogę ramieniem – Na dworze mróz, a ty łazisz po ulicy w podkoszulku ?
- Sakura – jego władczy ton i stalowe spojrzenie ją uciszyły – Zapomnij o tym co się dziś stało ! To nie miało miejsca.
- Jak ? – odwróciła się do niego tyłem – Jak, skoro wiem, że coś się…
- Nie mam żadnych problemów – przerwał ostro – Wręcz przeciwnie. Wszystko idzie po mojej myśli – dodał łagodniej i objął ją od tyłu.
Dziewczyna krzyczała do siebie w myślach, by coś zrobiła. Nawrzeszczała na niego, wyrzuciła go z pokoju, bardziej upiększyła mu buźkę. Lecz kiedy jego usta dotknęły jej szyi, poczuła jak cała siła, woli i nie tylko, ją opuszcza.

***

12-letnia Hinata biegła szkolnym korytarzem. W rękach ściskała list, który pisała cały wczorajszy dzień. Szukała wzrokiem chłopaka, któremu chciała go wręczyć. Musiała mu go dać jak najprędzej, nim opuści ją odwaga.
Wybiegła zza rogu i wtedy go zobaczyła. Uśmiechnięty blondyn szedł w jej stronę razem z Gaarą. Szybko się cofnęła i po raz setny przećwiczyła w myślach co mu powie. Będzie dobrze, musi być dobrze. Uśmiechnęła się i wychyliła zza rogu. Jej mina się zmieniła, kiedy zobaczyła z kim blondyn rozmawia.
- Hej Sakura-chan. Może poszłabyś ze mną po szkole … - był lekko zaczerwieniony.
- Nie – dziewczyna szybko ucięła rozmowę i minęła chłopaka.
Hinata stała jak wmurowana w ziemię z pustką w głowie. Nic nie powiedziała, gdy chłopcy przeszli obok niej. Usłyszała fragment  ich rozmowy.
- Kompletnie cię olała, stary – powiedział czerwono-włosy.
- Zobaczysz, jeszcze zmieni zdanie. W końcu zobaczy, że jestem lepszy od tego cholernego Uchihy.
Hyuga stała przez chwilę ze wzrokiem wbitym w swoje buty. Dopiero głos kuzyna ją wybudził z transu.
- Hinata-sama, dzwonek był kilka minut temu. Spóźnimy się.
- Tak, już idę – krocząc za Nejim, wpatrywała się w pierwszy list miłosny, jaki napisała. Chyba jednak był on po nic. Rozdarła go i wrzuciła do kosza. Łzy postanowiła zachować na noc.

Hinata otworzyła oczy. Była w swojej sypialni. No tak, powinna przewidzieć, że jej się to przypomni. Jęknęła głośno, chcą wyrzucić bolesne wspomnienia z głowy.
Zrozumiała już czemu takie głupstwo ją męczy. Ponieważ nie ma prawa porównywać się z Sakurą. Ona zawsze była tą ładniejszą, tą mądrzejszą. W porównaniu z nią jest…niczym.
Zapaliła się mała lampka i dziewczyna poczuła jak ktoś się nad nią pochyla.
- Hej, wszystko dobrze ? Śniło ci się coś ?
Odwróciła się i napotkała zmartwione spojrzenie niebieskich oczu. Uniosła dłoń i dotknęła sinego śladu pod jego okiem.
„On tu jest. On tu jest.”
Zacisnęła mocno powieki.
- Zaczynam się bać. Co się dzieje ?
„On….On…..On….”- przemogła się i spojrzała na niego z determinacją, jakiej nigdy wcześniej u niej nie widział – „On jest mój !!!”
Jednym zdecydowanym ruchem przewróciła go na plecy i przełożyła nogę przez jego brzuch, siadając na nim. Pochyliła się i mocno wbiła w jego wargi. Chłopak był oszołomiony tą sytuacją, zresztą nie tylko on. Hinata sama nie mogła uwierzyć w to co robi.
Ale w końcu musiało powrócić jej dawne, wstydliwe „ja”. Oderwała się od niego i z zaskoczeniem stwierdziła, że jest on zaczerwieniony tak samo jak ona. Dotknęła jego policzków.
- Powiedz, że mnie kochasz – powiedziała to, prawie błagając.
- Kocham cię – odpowiedział niemal natychmiast.
Dziewczyna znów zacisnęła powieki. Nie wiedziała jak się uwodzi mężczyznę.

Hentai (+18)

Ponieważ na nim siedziała, poczuła w tym momencie jak Naruto…stwardniał. Szybko otworzyła oczy. Chyba nie mogli być bardziej zawstydzeni .
- Jeśli nie chcesz by to poszło dalej, to błagam cię zejdź – ledwo to wykrztusił. Cholera, Hinata siedząca na nim i przejmująca inicjatywę strasznie go podniecała. A opadnięte ramiączko jej koszulki nocnej, tylko pogarszało sprawę.
Tymczasem dziewczyna przyjmowała uczucie triumfu. Chciał jej. Naprawdę jej pragnął i miała teraz namacalny dowód. Powoli włożyła dłoń pod jego czarny podkoszulek i zaczęła go podciągać. Pozwolił jej go zdjąć. Miała teraz świetny widok na jego umięśnioną klatę. Przejechała palcami po jego kaloryferze, wywołując u niego dreszcz. Oparła się o niego i zniżyła się aby pocałować go w miejsce, gdzie było serce. Czuła, że bije równie mocno, jak jej własne. Całowała go dalej, wspinając się coraz wyżej, aż doszła do szyi.
Naruto nie chciał jej przerywać. Była taka słodka i…i strasznie seksowna. Ale nie mógł już dłużej wytrzymać. Lewą ręką złapał za jej biodro, a prawą jechał w górę, po jej ramieniu w celu zdjęcia drugiego ramiączka.
Hinata znieruchomiała. W miejscach, które dotykał chłopak czuła przyjemne mrowienie. Zaczęła szybciej oddychać i mieć dość bycia na górze. To powoli przekraczało jej możliwości. Wstyd i przyjemność były nie do zniesienia.
Wtedy blondyn chwycił za oba ramiączka koszulki i powoli ściągał je w dół. Wpierw ukazał się dekolt, a później odsłonił jej pełne piersi. Chłopak poczuł, że przekroczył swój limit. Jego ukochana nad nim, naga od pasa w górę, zagryzająca wargę i patrząca na niego zamglonymi, białymi oczami… Już teraz mógłby umrzeć.
Podniósł się do pozycji siedzącej i uniósł dziewczynę lekko do góry, tak że jej walory były na wysokości jego ust. Od razu to wykorzystał. Hinata czując jego język na swoim sutku, wygięła się w łuk i zaczęła cicho pojękiwać. Gdy zaczął ssać, raz lewą, a raz prawą pierś, jej jęki stały się głośniejsze. Ale kiedy ugryzł, nie wytrzymała i krzyknęła.
- Naru…Ja…już dłużej nie…nie  mo…
Pogłaskał ją po plecach i ułożył delikatnie pod sobą.
- Tak lepiej ? – brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż jak pytanie.
Ściągnął z niej koszulkę, zostawiając ją w samych majtkach. Pocałował ją w szyję, w policzki, gryzł płatek ucha, a jednocześnie wsunął dłoń w jej bieliznę i dotykał jej kobiecości. Hyuga starała się stłumić swój głos, ale było to niewykonalne. Była mokra…tam i w dodatku ten tępy ból w podbrzuszu. Trzęsącymi się dłońmi, chwyciła za brzeg jego spodenek i ściągnęła je w dół. On zrobił to samo z jej bielizną. W końcu oboje byli nadzy.
Naruto rozchylił jej nogi, po czym ujął jej prawą dłoń i splótł ich palce razem.
- Drżysz – stwierdził, dysząc i patrząc na nią z pożądaniem.
- Boję się – powiedziała szczerze – Ale to nic, bo…bo to jesteś ty.
- Hinata…
Uzumaki pocałował ją, przejechał językiem po jej zębach, po czym najdelikatniej jak potrafił, szczepił ich ciała w jedno. Dziewczyna krzyknęła, gdy przebił się przez błonę. Oboje w jednym momencie pozbawili się dziewictwa.
- Jesteś taka…ciasna – nie planował tego powiedzieć, słowa same wyszły z jego ust.
Wszedł w nią cały. Potem wycofał się i znów wsunął, na zmianę. Ruszał się do przodu, do tyłu, coraz mocniej. Dziewczyna wzięła rąbek pościeli w zęby, aby stłumić krzyk, ale to nie pomogło, jedynie pociekło jej trochę śliny. Patrzyli sobie w oczy. Błękit przeciw bieli. Z każdym pchnięciem, jęczeli coraz głośniej. Blondyn złapał jej drugą dłoń i uniósł jej ręce nad głowę. Hinata, czując, że drżą jej nogi, owinęła je wokół bioder chłopaka. W tamtej chwili na zewnątrz mogłaby wybuchnąć bomba, a oni i tak by nie przestali.
- Hina…ja zaraz dojdę….
- Ja…ach…chyba…też…
Wystarczyło kilka pchnięć, aby razem osiągnęli spełnienie. Orgazm rozrywał ich ciała. Oboje krzyczeli w ekstazie imiona ukochanej osoby. Hinata poczuła jak coś ciepłego rozlewa się w jej wnętrzu.
Naruto opadł na nią, ciężko oddychając.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Na…nawzajem.
Starczyło im siły tylko na jeszcze jeden pocałunek oraz żeby okryć się kołdrą.  Zasnęli, wręcz od razu, w pozycji „na łyżeczki”.
Hinata nareszcie stała się jego. Ciałem i duszą.


***

(Od autorki) Cicha woda brzegi rwie, co ? Uff, dobra. Odpocznę za tydzień z Oneshotem by przemyśleć jak przeprowadzić tę burzę. Teraz to się będzie działo. Jak ja nie znoszę kłótni, ale bez nich się nie da :( niestety.









 Ten rysunek po lewej narysowała moja koleżanka. Ma talent, co ? (Nawiasem mówiąc, o czym ona myśli ;) )