A tak nawiasem mówiąc: Tak, to Shikamaru śledził Sasuke, brawo ;) widziałam, że się połapiecie.
***
Itachi stał
na balkonie i obserwował nocne niebo, rozświetlane setkami fajerwerków. Nie
wiedział, czy to dzisiejsze wydarzenia, czy może właśnie ten widok przyprawiły
go o niepokój, który nie opuszczał go już od kilku godzin. Nie miał dowodów, a
jedynie jedną, małą przesłankę, ale i tak czuł, że ma racje. Cóż, niedługo się
wszystko wyjaśni.
Obserwowanie
sztucznych ogni nie uspokoiło go ani trochę, ani nie oderwało go od przykrych
myśli. Wrócił więc do środka, do swojej sypialni. Nie chciało mu się spać.
Zszedł na dół, do salonu. Tam, na półce znalazł albumy ze zdjęciami. Zapalił
światło, rozsiadł się na podłodze i zaczął je przeglądać.
Pierwszy
album był, według niego nieciekawy. Prawie każde zdjęcie przedstawiało jego, w
okresie niemowlęcym. Później jako roześmianego 2-latka, a potem 3-latka.
Dopiero przy drugim albumie, w głowie starszego Uchihy, zaczęły pojawiać się
wspomnienia.
Pamiętał
doskonale, jak w wieku 4 lat rodzice powiedzieli mu, że będzie miał braciszka.
Na początku był zły. Nie chciał mieć rodzeństwa, wolał być jedynakiem. Ale to
było naturalne. Lecz, wszystko się zmieniło miesiąc po jego piątych urodzinach,
23 lipca.
***
Mały Itachi trzymał mocno rękę swojego taty.
Szli szpitalnym korytarzem. Chłopiec czuł się nieco zagubiony. Nowe miejsce i
tłum ludzi go peszył. Niektórzy byli ubrani w piżamy, a inni w białe fartuchy.
Uśmiechali się do niego przyjaźnie, ale on nie odwzajemnił uśmiechu. Chciał
wiedzieć, czemu tata go tu przyprowadził.
W końcu weszli do jakiejś sali. Tam, na
łóżku leżała mamusia. Trzymała coś. Coś małego, owiniętego w niebieski kocyk.
- Hej Itachi – uśmiechnęła się do niego
ciepło - Podejdź, musimy ci kogoś przedstawić.
Chłopiec niepewnie podszedł do łóżka. Mama
podsunęła mu to „coś” pod nos. Zobaczył małą twarzyczkę. Była cała czerwona i
lekko pomarszczona. Przysunął się bliżej, aby lepiej się przyjrzeć. Wtedy ta
istotka zmarszczyła nosek. To było słodkie.
- Poznaj swojego młodszego braciszka –
powiedział tata, który stał tuż za nim.
Aha, więc to jest jego brat! Jak się tu
znalazł ? Wcześniej rodzice mówili, że jest w brzuchu mamy.
- Nazywa się Sasuke – rzekła mama.
Itachi jeszcze niedawno miał nadzieję, że
jego braciszek nigdy się nie pojawi, a teraz był, a on jest zwyczajnie…szczęśliwy
z tego powodu.
- Jest śliczny – powiedział to co myślał. Nie
zauważył, że jego rodzice odetchnęli na to stwierdzenie z ulgą.
Chłopczyk dotknął policzka dziecka, które w
tymże momencie otworzyło oczka. Była ciemne, takie jak jego.
- Mogę go potrzymać ? – spytał nieśmiało.
Mama i tata ostrożnie podali mu Sasuke do rąk. Był bardzo ciężki, ale
wiedział, że za wszelką cenę nie może go upuścić. Nie chce by maleństwu stała
się krzywda.
- Teraz jesteś starszym bratem – powiedział
tata, dotykając jego ramienia – To niesie pewne obowiązki.
- Jakie ? – spytał, zaciekawiony.
- Musisz go chronić – wyjaśniła mama – Być z
nim, kiedy my nie możemy. Obiecujesz, że będziesz go chronić ?
- Obiecuję, mamusiu – wykrzyknął z dziecięcą
żarliwością – Będę najlepszym starszym bratem na świecie.
***
Itachi
prychnął. odkładając album na bok.
- Może,
gdybym nie złożył tej obietnicy, rodzice wciąż by żyli – szepnął w ciemność.
Oglądał
następne zdjęcia. Sasuke w kąpieli, w wózeczku, jego pierwsze urodziny.
Czemu tych fotografii jest mniej niż jego własnych ? Licho wie.
Dalsze
zdjęcia nie przedstawiały pojedynczych osób. Zawsze był on z Sasuke, albo tylko
rodzice lub po prostu cała rodzinka. Uroczystości w przedszkolu Sasuke, w jego
szkole, na wakacjach lub po prostu zwykłe, codzienne chwile. Szczęśliwa
rodzina.
Wszystko się
zmieniło niedługo przed szóstymi urodzinami Sasuke. Itachi się zmienił, stał
się poważny i smutny, a uśmiech pokazywał jedynie młodszemu bratu. Zaczęły się
kłótnie, domowe awantury, o których Sasuke nic nie wiedział i nie miał się
dowiedzieć. A potem…rodzice zginęli.
Dom i cały
majątek należał do nich dwóch, ale mieli go dostać dopiero, gdy staną się
pełnoletni. Przez rok byli odsyłani od jednej rodziny zastępczej do drugiej. W
żadnej nie zabawili długo, bo i tak obaj uciekali do rodzinnego domu. W końcu
trafili pod opiekę kobiety, której ich los w ogóle nie obchodził. Wzięła ich do
siebie, by mogła otrzymać zapomogę.
Tak właśnie
bracia, którzy byli jeszcze dziećmi zamieszkali sami. Itachi w młodym wieku
został głową rodziny i musiał opiekować się małym braciszkiem. Do tamtej
kobiety wracali, tylko gdy zbliżała się wizyta kuratora, a tak poza tym byli
niezależni.
Z tamtego
okresu, aż do dziś było niewiele zdjęć. Na każdym z nich Sasuke nie wyrażał
żadnych emocji, były przygnębiające, ponure. Nawet, gdy fotografie
przedstawiała obu braci, było widać między nimi jakiś dystans. Ale zdarzały się
wyjątki.
Na przykład
te 2 zdjęcia, które Itachi właśnie trzymał w dłoni. Pierwsze pochodziło z
czasów gimnazjalnych Sasuke. Trwały wtedy szkolne zawody sportowe,
przedstawiciele klas walczyli między sobą w różnych dyscyplinach. Fotografia
przedstawiała drużynę siódmą: Naruto, Sakura i Sasuke, którzy roznieśli inne
drużyny w pył w prawie wszystkich konkurencjach.
Drugie
zdjęcie przedstawiało pierwsze w sezonie, zajęcia taijutsu dla najmłodszych. Sasuke
i Naruto, z ochraniaczami na czołach, przedstawiający gotowość do ćwiczeń.
Właściwie to blondyn był gotowy, ten drugi chciał pobić i przyjaciela i fotografa
i nie wiedział kogo wybrać.
Tak, to
jedyne zdjęcia po TYM zdarzeniu, gdy Uchiha Sasuke pokazuje jakiekolwiek emocje.
Itachi z
westchnieniem, opadł na podłogę i dotknął swojego czoła. Zmartwienie nie
chciało odejść. Młody mężczyzna jeszcze nigdy nie chciał tak bardzo być w
błędzie.
***
- Sasuke,
masz w pysk jak nic ! – Naruto mierzył, oskarżycielsko palcem w przyjaciela.
Hinata stała obok i trzymała dłoń na ustach by powstrzymać śmiech.
Z ich
„randki” na dachu wrócili prosto na plac główny, a gdy Uzumaki zobaczył Uchihę
musiał wystrzelić z tym tekstem.
- Tak ? To
dawaj. Chętnie się pośmieje.
- Nie sądzę
byś chciał się śmiać bez zębów ! Gdzieś ty, kuźwa był ?
- No tu. To
raczej ty zniknąłeś, nie ?
- Wiesz, że
nie o to chodzi, debilu !
Naruto
zauważył, że Sasuke przygląda się czemuś za jego plecami. Obrócił się i
tajemnica się wyjaśniła. Ponieważ kilku kretynów kupiło zbyt dużo fajerwerków i
teraz je jeszcze wystrzeliwali, naszyjnik Hinaty wciąż świecił, przykuwając
wzrok. Serio, ten kryształek można by pokazywać na fizyce aby załamywał
światło. Wszyscy uczniowie w ławkach momentalnie by się obudzili.
- Skąd ona to ma
? – spytał bez ogródek.
- Ode mnie.
- Serio ?
Stać cię na taką błyskotkę ?
- To pamiątka
rodzinna Ero-wujka. Po jakiejś ciotce, czy kogoś tam – spokojny wyraz twarzy w
jednej chwili znów stał się bojowy - A tak w ogóle to nie zmieniaj tematu !
***
Sasuke
przetarł oczy i powoli podniósł się z łóżka, tak aby nie zbudzić śpiącej obok
Sakury. Wczoraj w nocy (a dokładnie to dzisiaj, no bo północ, te sprawy) z
centrum wrócił prosto tutaj z Haruno, po czym…zajęli się sobą i trochę
nabałaganili. Pozbierał z ziemi swoje ciuchy i zaczął się ubierać.
Zerknął na
zegarek. Dochodziła 9:15. Wcześnie jak na dzień po sylwestrze. Sakura pośpi
jeszcze przez jakiś czas (trochę ją wczoraj wymęczył), a on będzie mógł się
przejść. Popatrzył przez chwilę na śpiącą dziewczynę, po czym wyszedł.
Chodził po
ulicach, bez celu. Dla zabicia czasu wymyślał różne wymówki, których będzie
musiał użyć w przyszłości. Samo zbywanie nie wystarczy, a Naruto i tak już
wyobraża sobie nie wiadomo co.
W tym
momencie ktoś przykrył mu usta dłonią i wciągnął w ciemny zaułek. W jednej
chwili chłopak pojął co się dzieje.
„Więc to miał
na myśli Suigetsu, mówiąc o konsekwencjach. Za niesubordynację musi być kara.”
W ciągu 2
sekund przeanalizował całą sytuację. Dwóch mężczyzn. Jeden trzyma go w żelaznym
uścisku i pilnuje by nie krzyknął, a drugi właśnie idzie w jego stronę z jakimś
ostrym narzędziem.
„Dwóch na
jednego ? Boże, to zbyt proste.”
Z całej siły
nadepnął na stopę mężczyźnie, który go trzymał. Facet syknął z bólu i odsunął
się kawałek. Wykorzystał jego nieuwagę i wycelował łokciem w sam środek jego
twarzy.
Drugi, widząc
co się dzieje, przyśpieszył z zamiarem zadania Sasuke ciosu, lecz on wykonał
unik, a potem swój popisowy kop z półobrotu.
Obaj, mimo,
że otrzymali silne ciosu, zaczęli się podnosić i przy okazji mówili wszystkie
przekleństwa, jakie przyszły im do głowy. Sasuke zamiast strachu czuł
adrenalinę w swoich żyłach i ekscytacje. Po raz pierwszy mógł w pełni użyć
swoich umiejętności sztuki walki i nie musiał się powstrzymywać. To nie jest
trening, może iść na całość.
Uśmiechnął
się, widząc, że przeciwnicy znów rozpoczęli natarcie. Wypowiedział na głos
swoją wcześniejszą myśl.
- To zbyt
proste.
Kilka minut
później, Uchiha wyszedł z zaułka z jedynie rozciętą wargą. Nieźle jak na
pierwszy (poważny) raz. Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Zadowolony z siebie,
skierował się w stronę domu. Udał, że nie widzi zaparkowanego po drugiej
stronie ulicy, czarnego BMW. Niech sobie patrzą i zrozumieją, że nie jest ich
własnością by słuchać wszystkich rozkazów bez szemrania.
W samochodzie,
na miejscu kierowcy siedział szaro-włosy okularnik, a za nim jego szef.
- A nie
mówiłem, że on dostarczy nam nieco rozrywki ? – rzekł Orochimaru, bardzo
kontent z tego co przed chwilą widział.
- Miał pan
rację – Kabuto poprawił swoje okulary, które zjeżdżały mu z nosa – Chłopak w
pełni zasłużył na swoje nazwisko. Prawdziwy z niego Uchiha.
- A owszem.
Braciszek i rodzice powinni być dumni – mężczyzna zamilkł. Auto ruszyło i wtedy
wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki, zdjęcie. Zrobił je niedawno jeden z
jego ludzi. Przedstawiało niebieskookiego blondyna.
- Przekaż to
dalej – powiedział, a właściwie rozkazał, wskazując na fotografię – Niech czekają
na mój znak.
- Tak jest.
***
Ani Hinata,
ani Sakura wcześniej nie były na tej sali. Znajdowała się piętro wyżej, nad
salą treningową, w której zwykle ćwiczyły, ale była o wiele większa. Podłoga
była jasnozielona, a ściany szare i miejscami odrapane. Na środku było
namalowane białe koło, ale było jakieś 3 razy większe niż to w normalnym
miejscu ćwiczeń. Wszyscy stali na czerwonym balkonie, z którego można było
obserwować walki. Farba na nim już odpryskiwała. To miejsce musiało widzieć niejeden
pojedynek.
Hinata
przyjrzała się reszcie uczestników. Było ich mniej niż się spodziewała. Konoha
wystawiła siedmiu uczestników, a pozostałe 4 miasta tylko dwóch lub trzech. W
sumie było ich wszystkich szesnastu.
- Zasady są
takie same, jak w zwykłych pojedynkach ? – spytała Naruto, który stał oparty o
barierkę.
- Podobne,
ale nie takie same – przerwał by po chwili zacząć wyjaśniać – To wszystko
wygląda tak, najpierw komputer losuje pary do walk. Na dole mogą przebywać
jedynie walczący i sędzia. To tamten gościu – wskazał na faceta, który wyglądał
jak półtora nieszczęścia. Miał worki pod oczami i strasznie kaszlał.
- Czy z nim
na pewno jest dobrze ? – dziewczyna zaniepokoiła się stanem zdrowia mężczyzny.
- Nie
przejmuj się, on tak zawsze. Cud, że jeszcze żyje. W każdym razie on czuwa, aby
uczestnicy nie łamali zasad. Czyli, żeby nie celowali w twarz, albo nie stosowali
innych niedozwolonych chwytów. Walka kończy się, gdy jeden z zawodników zostanie
wypchnięty poza obwód koła 3 razy. Okręg jest spory, więc trwa to jakiś czas.
Pojedynek może się też skończyć, gdy…- nie dokończył zdania. Uświadomił sobie,
że nie powinien tego mówić.
- Gdy, co ?
- Gdy, któreś
z dwójki się podda albo straci… - przełknął głośno ślinę - …przytomność.
Dziewczyna,
zaskoczona otworzyła usta.
- To zdarzały
się przypadki, kiedy ktoś tak mocno kogoś…?
- Skłamałbym,
gdybym powiedział, że nie widziałem takich przypadków, ale to rzadkie serio ! –
po co w ogóle o tym gadał ?
- Ale co
ciekawe…- kontynuował - …nawet, jeśli pokona się wszystkich, nie oznacza to, że
wygrało się zawody.
- Nie ?
- Zwycięzcy
są ogłaszani na sam koniec. Może być ich jeden, więcej lub nawet wszyscy
zawodnicy. Sędziowie decydują, czyli nasi senseie. Wybierają tych, którzy się
wyróżnili, ich zdaniem oczywiście. Pamiętam 3 przypadki, kiedy gość, który pokonał
wszystkich nie wygrał zawodów.
- To jest…dziwne
– wypowiedziała głośno swoje myśli.
- Urok
taijutsu – skwitował, krótko swoją wypowiedź.
Hinata
zaczęła się rozglądać i zauważyła, że większość uczestników posyła w stronę
całej siódemki z Konohy, nienawistne spojrzenia. Przysunęła się bliżej swojego
chłopaka.
- O co im
wszystkim chodzi ?
- Nie znoszą
nas – mówił, jakby to była oczywistość – Nie dość, że co roku wystawiamy
najwięcej uczestników, to jeszcze od kilku lat, zawsze ktoś z nas wygrywa.
Dziewczyna
uniosła lekko brwi. Nie widziała, że Konoha stanowi, aż takie zagrożenie.
- W zasadzie
to myślałam, że będzie więcej ludzi.
- Zawsze jest
nas mnie więcej tyle. Taijutsu to mało popularna dyscyplina.
- Właściwie
dlaczego ?
- Bo nie
każdy, może być ninja – na jej pytanie odpowiedział Kakashi, który pojawił się
za nimi, nie wiadomo skąd. Para odwróciła się w jego stronę.
- To
wymagająca dyscyplina i potrzeba w niej wytrwałości – mówił dalej – Dam ci
przykład. W tym roku na zajęcia, dla najmłodszych zapisało się 30 dzieciaków.
Po tygodniu ta liczba spadła do 9. Jak widzisz nie każdy się do tego nadaje.
- W innym
wypadku ta sztuka walki nie byłaby tak wyjątkowa – dodał Uzumaki.
- Dziwię się,
że w ogóle komuś się chce – powiedział Shikamaru, który podszedł właśnie do
swojego szefa.
- W takim
razie, są tu tylko sami doświadczeni… a ja…tak krótko ćwiczę…i jeszcze jestem
geninem… - nie wiedziała jak to sprecyzować. Może przez tą wiadomość o utratach
przytomności, była nie pewna ?
- Nie
wybrałbym, ani ciebie, ani Sakury, gdybym nie sądził, że macie szanse wygrać –
rzekł spokojnie Kakashi – Poza tym, Naruto wygrał swoje pierwsze zawody,
właśnie jako genin – dodał, po czym skierował się w stronę grupy pozostałych
sędziów razem z Narą. Czekał tam na nich (na nieszczęście Hatake) Gai-sensei.
- Naprawdę ?
Niesamowite – rzekła Hyuga z podziwem.
- Cóż…-
blondyn podrapał się z tyłu głowy, próbując być skromny. Nie wyszło za dobrze.
Podeszli
oboje do reszty grupy i czekali na rozpoczęcie.
- To, co
Sasuke – Naruto zwrócił się do przyjaciela – Gotowy na pecha ?
- Pecha ? –
zdziwiła się Sakura.
- Jemu chodzi
o to, że to nasze zawody nr 13 – wyjaśnił chłopak, obojętnym tonem. Zawody w różnym kategoriach wiekowych, ale jednak nr 13.
Sakura i
Hinata wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Chłopaków trzynaste, a ich
pierwsze. Nie da się porównywać doświadczenia.
W tym
momencie sędzia ogłosił rozpoczęcie oraz pary w pierwszych ośmiu pojedynkach. Komputer
wylosował przeciwników tak, że każdemu z Konohy przypadł ktoś z innego miasta,
toteż na razie przyjaciele nie musieli ze sobą walczyć.
Jako pierwszy
walczył Sasuke i jakiś typek z Suny. To była bardzo krótka walka. Po pierwszym
wypchnięciu z koła, gość się poddał i wygrał Uchiha. Gdy wchodził po schodach
na balkon stwierdził:
- Z roku na
rok, jest to coraz łatwiejsze.
Następny był
Lee, który oczywiście także rozgromił swojego przeciwnika. Potem był pojedynek
dwóch nieznanych chłopaków. Wygrał gość imieniem Abumi Zaku.
Następnie
przyszła kolej na Sakurę. Bez wahania zeszła na dół. 6 minut jej walki z
chłopakiem z Kiri, przyprawiło widzów, jak i sędziów o gęsią skórkę. Nikt nie
przypuszczał, że ta różowa dziewczynka ma w sobie takie pokłady siły. Wszyscy
oglądali pojedynek z oczami wielkimi jak spodki.
- Ja…ja nie
chcę z nią walczyć – wykrztusił, lekko przestraszony blondyn, gdy Haruno po raz
trzeci wyrzuciła przeciwnika z koła.
Następny mecz
należał do Nejiego, który tak jak reszta rozegrał go po mistrzowsku. Hinata
wreszcie zrozumiała, czemu Konoha nie jest lubiona. Bo jest zwyczajnie
niezwyciężona. Wówczas nadeszła jej kolej.
Na chwilę w
jej umyśle pojawił się pomysł, aby się poddać, ale szybko to odrzuciła. Miała
walczyć z dziewczyną z Kumo. Walka trwała 8 minut i nikt nie mógł go obejrzeć w
spokoju, gdyż Uzumaki konieczne musiał dopingować swoją dziewczyną i to jak
najgłośniej. Młoda Hyuga, mimo że
została raz wyrzucona z koła, to swoją przeciwniczkę wypchnęła razy 3.
Później był
5-minutowy pojedynek Tenten, który ledwo wygrała, bo wypadła z koła 2 razy. Na
końcu walczył Naruto i jego walka trwała tak samo krótko jak walka Sasuke.
Nadszedł czas
na drugą rundę.
Najpierw
walczyli Naruto z Tenten. Dziewczyna wyszła poza koła 3 razy, a chłopak tylko 1.
- Kiepsko
widzę przyszłość tutejszej policji – zażartował blondyn, podając przyjaciółce
rękę.
- Weź, się
zamknij.
Drugi
pojedynek należał do Nejiego i Hinaty i był to najdłuższy, jak na razie
pojedynek. Niestety skończył się on przegraną granatowo-włosej, lecz na
szczęście nie była smutna. Uważała, że jak na pierwszy raz, super jej poszło.
Później byli
Sasuke i Lee. Brewka był tak podekscytowany, że prawie nie skupiał się na walce
i przegrał.
Na końcu była
Sakura i wymieniony wyżej Zaku. Był to pierwszy, tego dnia tak brutalny
pojedynek. Hinata, zakryła usta dłonią, gdy Haruno oberwała tak mocno, że
upadła na ziemię.
- O nie ! To
było nie fair.
- Wiem, ale
to niestety nie było wbrew zasadom – Naruto trudno było patrzeć na to co
się dzieje. Ten Zaku totalnie przeginał pałę. Chłopak zerknął na bok, na
Uchihe. Chłopak mocno zaciskał szczękę, a dłonie na barierce, zbielały aż po
knykcie. Uzumaki nie próbował go uspokoić, bo sam był wściekły. Walka skończyła
się przegraną Haruno.
Rozpoczęły
się półfinały.
Jako pierwsi
byli Naruto i Neji. Była to bardzo wyrównana i trzymająca w napięciu
walka. Po 10 minutach, obaj chłopcy mieli za sobą po 2 wypchnięcia za koło.
Następne ciosy miały być decydujące. Rzutem na taśmę zwyciężył Uzumaki, ale
ledwo co. Hyuga to silny przeciwnik.
Przedostatni
pojedynek miał być rozegrany między Uchihą, a Abumi. Sasuke schodząc na dół,
czuł, że furia go nie opuściła. W świetle lamp jego oczy zabłysły czerwienią.
Zapomniał, gdzie jest oraz co tu robi. Liczyła się tylko eliminacja przeciwnika
przed sobą.
„Mam bardzo
złe przeczucia” – pomyślał Naruto.
Kiedy zaczęła
się walka, wszyscy zapomnieli o brutalności Zaku w poprzednich pojedynkach, bo
Sasuke nawet nie udawał, że trzyma się zasad. Uderzał nie tak by wygrać, lecz
aby tamtego zabolało. Sędzia nic nie mógł zrobić, ponieważ dostał ostrego ataku
kaszlu.
- Sasuke,
przestań – krzyknął Kakashi, ale Uchiha nie słuchał. Złapał swojego „wroga” za
ręce od tyłu, a nogę trzymał na jego plecach, żeby tamten nie mógł wstać.
- Sasuke,
stój ! Odbiło ci ?! Połamiesz mu ręce – krzyczał Naruto, ale jego słowa nie
docierały do przyjaciela. Był głuchy na
wszystko.
Sakura ciężko
oddychała z przerażenia, a po jej policzkach ciekły łzy. Nie mogła na to
patrzeć.
- Sasuke-kun
!!! – rozdzierający serce szloch rozbrzmiał w całej sali.
Chłopak
momentalnie znieruchomiał jak głaz. Jej głos dźwięczał mu głowie.
Kocham cię.
Wiem. I dziękuję ci za to.
Uchiha
rozluźnił uścisk, a wtedy Abumi upadł na ziemię. Nie miał siły aby wstać.
Sasuke zaczął się powoli wycofywać, ale chwilę później puścił się biegiem w stronę
wyjścia.
- Nie waż się
uciekać, sukinsynie ! – Naruto w mig pokonał schody i pobiegł za chłopakiem.
Gonił go korytarzem.
- Stój !
Sasuke !
Chłopak nie
posłuchał i chwilę później zniknął Naruto z oczu, za drzwiami tylnego wyjścia.
Blondyn wybiegł za nim, ale nie było po nim żadnego śladu.
- Kurwa,
szybki jest.
Tymczasem
jedynymi ludźmi na sali, którzy byli spokojni był Kakashi i Shikamaru. Spojrzeli na
siebie, utwierdzając się w tym, że myślą o tym samym.
***
Itachi
siedział przy biurku z kartą pamięci w dłoni. Godzinę temu, wyjął ze specjalnej
skrytki pocztowej kopertę, w której była owa karta. Nie czekając dłużej włożył
ją do laptopa i przeanalizował jej zawartość. Było na niej wszystko, co udało
się dowiedzieć jego „znajomemu”.
Po kliku
minutach, Uchiha zakrył oczy dłonią, po czym zaczął się śmiać. Śmiał się głośno
i nie mógł przestać, to było niekontrolowane. Zdjął rękę i ukazał swoje, intensywnie
błyszczące szkarłatem oczy. Maska spokojnego obywatela spadła z twarzy i
pokazało się to prawdziwe, ukryte oblicze.
- Braciszku,
chyba cię jednak nie doceniałem.
***
Ponieważ
Sasuke zwiał, Naruto zwyciężył w finale walkowerem, ale chłopak miał to w
dupie. Szedł korytarzem, z zaciśniętymi pięściami. Chciał albo coś rozwalić,
albo iść ścigać Uchihe, choć nie znał nawet kierunku, w którym powinien biec.
Głowa go
bolała od tej wściekłości i tego całego natłoku myśli. Uspokoił się dopiero,
kiedy przechodził obok damskiej szatni i zobaczył siedzącą pod ścianą, skuloną
Sakurę. Miała twarz zaczerwienioną od płaczu.
-
Sakura-chan.
Dziewczyna
podniosła na niego wzrok.
- Naruto… –
głos miała zachrypnięty – Naruto…Czy to było normalne ? On zawsze tak… - nie
zdołała dokończyć.
Blondyn w
pierwszej chwili chciał jej powiedzieć, że to nie było nic takiego. Nic odchodzącego
od normy, ale nie mógł jej okłamać. Oboje, po raz pierwszy wiedzieli to mroczne
oblicze Sasuke.
Uzumaki ze
zrezygnowaniem, pokręcił przecząco głową. Haruno na ten gest, oparła czoło o
swoje kolana.
Chłopak
podszedł do niej i wyciągnął dłoń by pomóc jej wstać. Sakura przyjęła pomoc, po
czym mocno przytuliła się do zaskoczonego blondyna. Naruto, czując, że
dziewczyna potrzebuje wsparcia, odwzajemnił uścisk.
- Naruto…-
znów pociekła jej łza – Z nim dzieje się coś złego – zdołała wykrztusić.
Uzumaki nie
powiedział na głos, że się z nią zgadza. Nie chciał by się bardziej martwiła.
Miał ochotę stłuc Sasuke.
W tym
momencie, z damskiej szatni wyszła Hinata. Zaniepokojenie, które czuła przeszło
w oka mgnieniu, gdy jej oczom ukazał się obraz wtulonych w siebie Naruto i
Sakury.
Coś boleśnie
ukuło ją w serce. Źrenice się rozszerzyły, a oddech przyśpieszył.
Dziewczyna
czuła jak ogarnia ją panika.
***
(Od autorki) Tak, macie racje. Ostatnie zdania były zwiastunami burzy. I to niejednej. Oj nadchodzą ciężkie czasy.
Po wyliczeniach wyszło mi, że za tydzień będzie rozdział, a dopiero potem One-shot. Nie wiedziałam jak się zmieszczę, ale już się wyjaśniło. Widzimy się za tydzień i nie zapomnijcie o komentarzu ;)
Super notka , kurcze szkoda że skończylas w takim momencie ale zapowiada się ciekawie i oby tak bylo
OdpowiedzUsuń(z góry przepraszam) ALE o KURWA !!! TO SIĘ PODZIAŁO NARUHINA !!! mam nadzieje , że wszystko się ułoży a Naruto powinnien się wyleczyć na zawsze z Sakury tak jak w mandze ehh ( mam ochote mu przywalić ma Hinatę i jeszcze mu mało drań!
OdpowiedzUsuńPS: MA być NaruHina tylko mi tu nie rób NaruSaku bo tego nie zniosę (ble ledwo to coś napisałem XD ) serio
UsuńNie gorączkuj się kolego, wydaje mi się że Naruto i Sakura są przyjaciółmi, to chyba normalne że ją pocieszał?
Usuńnie wiem czy tego nie widzisz czy nie ale Hinata jakos to inaczej odebrała :)
UsuńNo ja się zgadzam z powyższym komentarzem. Nie no serio?!! Naruto ma Hinate a Sakura ma Sasuke. Rozdział nie ma co mówić świetny ale zastanawiam się co.wystąpiło w Saska. No ale za tydzień następny rozdział i mam nadzieję że Naruto wyjaśni Hinacie swoje zachowanie a Sasuke no wiadomo będzie z Sakura. Przesyłam pozdrowienia i jak najwięcej weny twórczej. :-)
OdpowiedzUsuńCo wstąpiło w Sasuke to jest raczej oczywiste. Przypomnij sobie, co Sasuke zrobił, kiedy Sound Trio zmasakrowało Sakurę.
UsuńAkcja! Akcja!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział było dużo akcji. Z Sasuke wyrośł niezły kozak. ^^
No weź czemu ma być drama?! nie lubie takich scen miejmy nadzieje że wszystko się szybko wyjaśni ^^
Wielu się spodziewałem rzeczy, ale tego nie... Czyli Hinata w głębi świadomości jest trochę zazdrosna o Sakurę. Może sobie sama nie zdawała z tego sprawy, ale żeby tak zaraz odczuwać niepokój? Niepokoi mnie także fakt, że Orochimaru planuje coś względem Naruto. Jak to wszystko pozbierać do kupy, to zapowiada się faktycznie solidna burza :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. Jako Twój fan powiem, że zgadadzam się na każdy wątek, pod warunkiem, że będzie to wątek NaruHina :D
Pozdrawiam i dużo weny :)
Każda kobieta jest w głębi duszy bardziej lub mniej zazdrosna o przyjaciółkę swojego chłopaka. Od tej reguły nie ma wyjątków.
Usuńto jest to co i ja mówiłem
UsuńBaaardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nastepny.
Itaś nie chciał braciszka? Coś nowego :) Zastanawia mnie co takiego stało się z jego rodzicami. Pojedynek Sasuke i tych dwóch facetów.. Zajebisty :3 A potem te walki i Sakura z Zaku. Chciałabym to zobaczyć xD Szczerze to nie zdziwił mnie zanadto wybuch Sasuke, a nawet więcej. Spodziewałam się tego. Końcówka mnie zaniepokoiła xD Nie no, pewnie teraz nadszedł ten kłótliwy okres między NaruHina xDD Ciężkie czasy mówisz? No to nie pozostało mi nic innego, jak rzec, że nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, no i weny życzę! :)
OdpowiedzUsuń