:)

:)

sobota, 25 października 2014

Rozdział 6



- I co teraz zrobimy ?

Pytanie samo wyszło z jego ust, ale w tym momencie wcale poważnie nie myślał nad odpowiedzią. Patrzył tylko jej w oczy, posyłając rozmarzony uśmiech. Zaś ona po raz pierwszy w życiu czuła się w jego obecności … naturalnie, tak jak jeszcze nigdy.
Gdy odpowiedziała mu identycznym uśmiechem już wiedzieli, że odpowiedź jest teraz zbędna. Coś ich połączyło, może i późno, ale jednak i oboje chcą wiedzieć co im to „coś” przyniesie. Znów zaczęli pochylać się w swoją stronę gdy…
Ciszę przerwało głośnie brzmienie piosenki Burn it to the Ground. Hinata poderwała się na równe nogi i odebrała telefon leżący obok na komodzie.
- Halo ? O, cześć mamo.
Tymczasem Naruto próbował wyjść z lekkiego szoku. Hinatka i Nickelback. On chyba naprawdę nic o niej nie wie.
- Tak, wszystko dobrze. Nawet bardzo – lekko dotknęła swoich warg – Niedługo przyjadę, obiecuję. Wiem ja też tęsknie, mamo – dodała ze smutkiem w głosie.
- Ona naprawdę tęskni – rozważał Naruto w myślach – O co tu chodzi, do cholery ?
Dziewczyna szybko zakończyła rozmowę. Codziennie miała taki telefon, więc nie było dużo rzeczy do omówienia. Po prostu codzienna inspekcja rodzica czy z jego dzieckiem wszystko dobrze. Odłożyła komórkę z powrotem na komodę i powoli odwróciła się w stronę łóżka.
- Nickelback ? – spytał chłopak unosząc z brew.
- No, tak – i zakłopotanie wróciło – Lubię ich.
- Heh, ja też – znów się wyszczerzył. Jednak nie są aż takimi przeciwieństwami.
Spuściła wzrok na podłogę, nie wiedząc co dalej. Ach, a przed chwilą było tak dobrze.
- Chcesz, żebym wyszedł ? – spytał blondyn, nie widząc jak interpretować zmianę jej zachowania.
- Co ? Nie, oczywiście, że nie – powiedziała szybko zapominając o wstydzie.
- A chcesz ze mną chodzić ? – Tym razem pytaniu towarzyszył łobuzerski uśmiech.
- Och, ja… - „uspokój się, po prostu odpowiedz”- Naruto-kun, ja… tak, ja bardzo…
Nie chciał by się dłużej męczyła z odpowiedzią. Aż mu się jej żal zrobiło, więc przerwał tą wypowiedź pocałunkiem.
- Dobra odpowiedź. Wybacz, ale mam teraz misję. Pomożesz mi, proszę ? – poprosił składając ręce – W okolicy grasuje ruda bestia i muszę ją jak najszybciej przemycić do siebie i umyć.
- Ja..jasne, że pomogę – jak może mu odmówić po tym wszystkim (czy w ogóle dałaby radę).
- Może to nie wymarzona pierwsza randka – złapał ją za rękę – Ale musisz wiedzieć w co się wpakowałaś.
Pociągnął ją w stronę wyjścia. Hinata nie przejęła się nawet, że wciąż jest nie przebrana. A co tam. Była zbyt szczęśliwa.
 Jednak przy drzwiach natknęli się na Nejiego, Lee i Tenten. Pewnie też wracali z treningu. Na widok pary trzymającej się za ręce i uśmiechającej się do siebie, wytrzeszczyli oczy. Choć zaskoczenie pana „brewki” nie trwało zbyt długo gdyż już tam swoje wiedział, za to pozostała dwójka wręcz wrosła w ziemię.
- Co tu się dzieje ? – spytał Neji z groźnym wyrazem twarzy.
- No tak jak myślałem, gra jej ochroniarza – pomyślał Naruto, a głośno powiedział – Nic. Ja i moja dziewczyna chcemy wyjść – ale fajnie to brzmi. Hinata też tak uważała, ale pod wpływem stwierdzenia „moja dziewczyna” prawie się pod nią nogi ugięły.
Grupka automatycznie się przesunęła z czego od razu nasza dwójka skorzystała. Gdy Neji próbował opanować narastającą złość, Lee i Tenten zastanawiali się jakby tu najszybciej przekazać nowinę całej reszcie.

***

Ich misja trwała nie całe 2 godziny. Znaleźli Kuramę w miasteczku uniwersyteckim, gdy próbował wypłoszyć dwóch studentów z ławki. Potem mieli od razu wracać, ale noc była przyjemna jak na tę porę roku. Możliwe, że ostatni raz było tak ciepło, więc wracali okrężną drogą. Po powrocie odbyła się „akcja przemytnicza". Całe towarzystwo siedziało w pokoju wspólnym to też musieli jak najciszej przejść obok. Dla Naruto było to niezwykle trudne, gdyż trzymał psa pod bluzą na wszelki wypadek. Skończyło się z kilkoma zadrapaniami.
Kąpiel skończyła się tak samo jak poprzednio, ale teraz chociaż nie był sam. Wyszli z pokoju i oparli się o drzwi dysząc jakby przebiegli maraton. Spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać.
- I teraz tak ma być codziennie ? – spytała po ataku śmiechu.
- Słyszałem, że w związku trzeba się dzielić cierpieniem – zaczerwieniła się na to stwierdzenie.
W tym momencie dało się słyszeć głośne burczenie. Zerknęli na siebie zmieszani.
- Głodny ?
- I to jak.
Zeszli na dół do kuchni, ale już na progu stanęli jak wryci.
Było tam prawie całe towarzystwo. Na ich widok dał się słyszeć głośny dziewczęcy pisk. Ni z tego ni z owego Hinata została otoczona ze wszystkich stron przez Sakurę , Ino, Tenten i Temari (to ostatnia nie pałała aż tak wielkim entuzjazmem jak reszta).
- Co… co jest ? – panika, zakłopotanie, ach za dużo emocji jak na jeden dzień.
- O nie ! Nie wymkniesz nam się – krzyczała brunetka w koczkach.
- Musimy wszystko wiedzieć ! – krzyczała Sakura
- Wszyściuteńko – dodała Ino.
- A ja tu jestem z nudy – Temari dodała swoje trzy grosze.
- One chyba chcą bym umarła albo dostała klaustrofobii – myślała Hinata.
Dziewczyny mocno chwyciły ją pod ramiona i siłą wyciągnęły z kuchni.
- Hinata ?! – Naruto chyba nigdy nie czuł tyle współczucia. Jeszcze był w szoku, stał i gapił się w miejsce gdzie zniknęły. Co za wilczyce. Odwrócił się w stronę chłopaków – Co to …
- Łoooooo !!! – Lee chyba jako jedyny wyrażał entuzjazm. Ten jego ogień w oczach – Naruto-kun nareszcie twoja wiosna młodości ewoluowała w wiosnę miłości. Gratulację – krzyknął unosząc w jego stronę podniesiony kciuk.
- ŻE CO ?!!!!!!! – blondyn wydarł się na cały głos -  CO TY MÓWISZ, A RACZEJ PIERDOLISZ ? TO TY WSZYSTKIM ROZGADAŁEŚ ?
- Ktoś musiał. Jako przyjaciele musimy ci służyć radą i pomocą. Dlatego wszystkich wezwałem.
- BEZ JAJ !!! NIE POTRZEBUJE ŻADNYCH RAD !!! NIE MÓWCIE, ŻE WY…WY WSZYSCY…
- Ja tylko przyszedłem z nim – powiedział Shikamaru wskazując na Chojiego, który pustoszył zawartość lodówki – Był głodny. Związki są takie kłopotliwe.
- Ja tu już byłem jak pozostali tu wpadli – powiedział Kankarou obojętnym tonem.
- Ja i Shino chcieliśmy wyrazić Hinacie wyrazy współczucia. Biedaczka musi teraz się męczyć z takim głąbem – rzucił Kiba z nieukrywana drwiną.
- A w ryj chcesz ? – To już naprawdę była granica jego cierpliwości.
- A ja – Neji  spojrzał na Naruto z groźnym błyskiem w oczach – Przeszedłem dać ostrzeżenie.
- Mhm… – Uzumaki głośno przełknął ślinę.
- Zrób coś mojej kuzynce, a przysięgam, że nie będzie co zbierać, jasne ? Jasne?!
- Tt…tak – „może i gra rolę ochroniarza, ale cholera robi to efektywnie”.
- Hmm. Za to my… - powiedział powoli Gaara wstając z krzesła razem z Saiem.
- No wy co ? – spytał, nie wiedząc czy chce znać odpowiedź.
- Chcemy ci pogratulować – dokończył Sai.
- Hę ? – I to wszystko ? Bez drwin i żenujących tekstów ? No choć jedni normalni – Dzięki – powiedział nie wiedząc co więcej dodać.
Obaj przyjacielsko poklepali go w ramię. Reszta mogła i udawać, że nic ich to nie obchodzi, lecz cieszyli się skrycie w duchu.
- Hmm – Naruto zdał sobie sprawę, że kogoś brakuję – A gdzie Sasuke ?
- Nie mogłem go znaleźć. W pokoju go nie ma, a telefonu nie odbiera – wytłumaczył Lee nie bardzo się przejmując nieobecnością kolegi.
- Dziwne, gdzie on się szlaja ?

***


- Ja przysięgam naprawdę nie wiem gdzie on jest – przerażony mężczyzna był przyciśnięty do muru przez wysokiego, czarnowłosego chłopaka. Młody Uchiha trzymał mały, ostry nóż przy gardle mężczyzny.
- Nie kręć. Wiem, że robiłeś z nim interesy. Jedyne czego chce to informacja jak go znaleźć. Mam dziś dobry humor, więc spytam jeszcze raz – mocniej przycisnął nóż – Gdzie on jest ?
- Ten interes był jednorazowy. Ja miałem problemy, a…a on był jedyną możliwością. Błagam, naprawdę nie wiem. Gdybym wiedział już bym powiedział ! Proszę, pozwól mi odejść – mężczyzna był bliski płaczu, po raz pierwszy czuł tak ogromny strach. Oczy jego oprawcy błyszczały nienawiścią. Tak strasznie chciał uciec.
- Żałosne – powiedział Sasuke niesamowicie spokojnym tonem – Zjeżdżaj, bo się zeszczasz. Nie dobrze się robi – odsunął rękę z bronią, a jego ofiara od razu to wykorzystała i uciekła najszybciej jak mogła.
- I kolejna strata czasu – powiedział sam do siebie i schował swój nożyk do kieszeni.
Musi zmienić taktykę. W ten sposób dotrze do tego człowieka za milion lat. Nie może wiecznie łazić po ciemnych zaułkach i straszyć ludzi, o których usłyszał plotki, że mają z nim kontakt. W końcu się zrobi głośno, a jemu zależy aby działać w cieniu. Tylko jak to zrobić ? Do cholery musi być jakieś dojście.
- Właściwie to czym wkurzyła cię ta cizia, ta cała Hyuga, czy jak jej tam ?
Sasuke zatrzymał się słysząc znajome nazwisko. Kilka metrów dalej, na schodach jakiegoś obskurnego bloku siedziała grupka mężczyzn. Pili. Pytanie wyszło z ust szatyna z bródką w stronę jasnowłosego chłopaka pijącego wódkę z gwinta.
Mizuki.
Sasuke nie wiele myśląc znów schował się w zaułku, starając się podsłuchać ile się da.
- Ona niczym – wybełkotał – Ale jej tatuś owszem.
- Nie rozumiem – rzucił drugi ledwo się trzymając prosto.
- Ten Hyuga – Mizuki wypowiedział nazwisko z nieukrywanym obrzydzeniem – On doprowadził nas do ruiny. Najpierw poczekał aż mój ojciec będzie na skraju bankructwa, a potem bezczelnie wykupił naszą firmę za grosze. To przez niego musieliśmy się tu przeprowadzić. To przez niego ojciec zaczął chlać – mocniej ścisnął butelkę – I mam teraz spokojnie znosić buźkę jego córuni ? Co to, to nie – znów wziął łyk – Ale jutro się odegram. Przemodeluję jej twarzyczkę aż miło.
- I chcesz ją pobić przy tych wszystkich ludziach – rzucił, jak na swój nietrzeźwy stan, wyraźną uwagę szatyn.
- No chyba cię pogrzało. Skorzystam z okazji gdy będzie sama, tak jak dzisiaj. Właściwie to mogłem to załatwić wtedy, ale fantastycznie było patrzeć jak się trzęsie ze strachu. Taka słabiuteńka istotka to będzie pestka, a przy okazji się wyżyję.
Temat się urwał. Żaden z trójki nie był na tyle trzeźwy by dalej klecić jakieś sensowne zdania.
Sasuke mógł włożyć parę kawałków układanki w swoje miejsce. Wiadomo już czemu Hinata zniknęła po zajęciach.
- Co za sukinsyn – zaczął się zastanawiać, czy nie obić mu gęby już teraz, ale uznał, że lepiej nie, bo rano cholernik mógłby tego nawet nie pamiętać. Zresztą nie wiadomo, czy to by wystarczyło by się go pozbyć.
Uchiha spokojnie ruszył dalej nie odwracając się w stronę pijaczków. I tak go nie rozpozna i tak.
-No cóż. Zobaczymy kto się jutro wyżyję – szepnął do siebie i zniknął w ciemności.

***


Wreszcie mogła się położyć. Głód już jej przeszedł. Dziewczyny wymęczyły ją za wszystkie czasy. Naprawdę cudownie jest mieć przyjaciółki, ale czasami to …. No co można powiedzieć po tym jak cztery potwory próbowały wyciągać z niej zeznania tyle ile się tylko da.
To był najwspanialszy i najbardziej męczący dzień jej życia. To, że jest dziewczyną Naruto wciąż do niej nie docierało. Pewnie potrzebuje czasu aby się przyzwyczaić do tej myśli. To wydaje się takie nierealne. Po tylu latach…
Przekręciła się na drugi bok. Ostatnie godziny na chwilę usunęły z jej pamięci tą okropną sprawę, ale teraz gdy była sama, wszystko do niej wróciło.
Ten Mizuki. A jeśli on naprawdę chce zrobić jej krzywdę jutro. Właściwie to raczej ona nie ma czego się bać. Nawet jak wyzwie ją na pojedynek, to nie może zrobić jej krzywdy przy Kakashim-sensei i reszcie grupy. Poza tym prawdopodobnie zawsze dokucza się tym nowym, a nawet z daleka widać, że jest słabsza od Sakury-san. Przecież nie można kogoś tak łatwo znienawidzić od pierwszego wejrzenia, prawda. Prawda ?

***


-Hinatka, wszystko ok ? Może zrobimy przerwę ?
- Nie, naprawdę, nie jestem zmęczona – tylko przerażona, ale tego już nie powiedziała.
Tak jak obiecała, znów przyszła na trening. Na początku, było dobrze, lecz gdy zobaczyła pełen złości wzrok Mizukiego nie mogła się już na niczym skupić. On robił wszystko by ją zastraszyć, nawet przejechał palcem po szyi. Wczorajsze argumenty by się nie bać uleciały w dal.
Naruto widział, że coś jest nie tak. Była o wiele bardziej nerwowa niż zwykle. Nie wiedział o co chodzi, ale to na pewno nic dobrego.
A tymczasem obok.
- Co on tam ciągle czyta ? – spytała zirytowana Sakura. Kakashi-sensei znów pozwalał klasie robić co tylko chcą, a sam był zajęty lekturą. Prawdopodobnie tą samą co wczoraj.
- Nasz sensei jest wielkim fanem pewnej serii książek – odparł Sasuke tym swoim tonem jakby go nic nie obchodziło – Na pewno słyszałaś. Takie erotyczne bzdury. Pisze to jakiś gość o pseudonimie pustelnik.
Naruto jak zwykle gdy wspominano o tym autorze lub książkach lekko się spiął. Boże, gdyby oni wiedzieli kto to pisze to … o matko aż strach myśleć.
- Jak wy możecie go brać na poważnie ? Świrnięty psiarz w masce i w dodatku zboczeniec.
- Też tak myślałem. Ale z czasem na pewno zyska twój szacunek – nagle przybrał surowszy ton – Możesz wreszcie przestać się obijać – wskazał na manekin przy którym stali – włóż w to trochę więcej siły. Chyba, że już jej nie masz – dodał z drwiną w głosie.
- Jak taki jesteś mądry i to może pokażesz. Sam nic nie robisz i tylko rozkazujesz ty… - nie zdążyła zakończyć, gdyż Sasuke oderwał się od ziemi i mocnym kopnięciem oderwał manekinowi głowę.
- Chcesz coś dodać ? – Sakura zdołała tylko pokręcić głowę na znak, że nie.
- Ach, Sasuke – Kakashi w końcu na chwilę oderwał się od kochanej książeczki – To już trzeci manekin w ciągu dwóch miesięcy.
- Wiem, przepraszam – w jego głosie nie było ani odrobiny żalu – Za ten też zapłacę.
- Raczej. No dobra to tyle na dziś – zwrócił się tym razem do całej grupy – Jakieś sparingi chcecie ?
Hinata nerwowa spojrzała na chłopaka naprzeciwko, ale on tylko stał spokojnie. Może da jej spokój ?
- Dzisiaj nic ? Nawet dobrze. Zmykać – rzucił tylko i wyszedł z nosem wśród kartek.
- Ej, Naruto – zaczepił przyjaciela Sasuke. Blondyn zatrzymał się w pół drogi do wyjścia.
- Co jest ?
- Pozwól na stronę. Musimy pogadać.

***


Hinata próbowała znaleźć drogę do wyjścia. Sakura wyszła z szatni przed nią, a dodając do tego wielkość budynku i jej całkowity brak orientacji w przestrzeni wyszło fiasko.
Zgubiła się.
W końcu dostrzegła jakieś drzwi. Pociągnęła za klamkę. Ups, to drzwi na zewnątrz owszem, ale tylne. Już się miała wycofać gdy została mocno wypchnięta na zewnątrz przez nieznaną siłę.
- No nie, serio ? Ty się chyba urodziłaś ofiarą. Tylko ułatwiasz mi zadanie.
Dziewczynę sparaliżowało ze strachu. Ten Mizuki wcale nie chciał jej wyzywać. Chciał poczekać aż będzie sama. Co ona mu zrobiła ?
Jasnowłosy uznał, że już wystarczająco nacieszył się jej strachem, podszedł do niej i mocno ją spoliczkował. Hinatę ścięło z nóg, chciała uciec, ale nie miała gdzie. Leżała na ziemi trzymając się za bolący policzek.
- Nawet nie chcesz się bronić. Mała okaż choć maleńki opór, inaczej to nie będzie żadna satysfakcja.
Pociągnął ją za włosy z ziemi i wykręcił jej ramię to tyłu.
- Nie, proszę. Ał, to boli – błagała. Łzy same zaczęły jej płynąć z oczu.
- Wiesz na początku chciałem cię lekko poturbować, ale teraz… – jego ręka zaczęła sunąć po brzuchu i iść powoli w górę – może ulepszę swoje plany. Jesteś całkiem, całkiem.


- Uspokój się do cholery ! – szeptał Sasuke ostrym tonem.
- Jak mam do cholery być spokojny ?! Zabiję tego skur…… !
W tym momencie oboje zobaczyli jak Mizuki policzkuje Hinatę. Naruto warknął z wściekłości i tylko mocny uścisk Sasuke utrzymał go na miejscu,
- Tłumaczyłem ci przecież. Jak teraz wkroczysz wszystko diabli wezmą ! Siedź na tyłku i czekaj.
- Jak możesz tak spokojnie o tym mówić ? – Naruto wrzał z wściekłości. Nie mógł na to patrzeć. Tak mocno ściskał pięści, że zbielały mu knykcie.
Gdy obaj zobaczyli gdzie chłopak sunie swoimi łapami, Sasuke uznał, że już czas.
- Tyle powinno wystarczyć. Droga wolna Romeo – powiedział i puścił ramię przyjaciel, który tylko na to czekał.

-Co, co on robi ? – krzyczała w myślach – Muszę coś zrobić, krzyczeć o pomoc, ale... tak boli.
W jednej chwili bolesny uścisk ustąpił, a ona mogła się usunąć na ziemię. Podniosła głowę i zobaczyła wrzącego z wściekłości Naruto, trzymającego jej oprawcę za koszulę.
-Wiesz, że już nie żyjesz, prawda – wysyczał tylko i mocno wbił Mizukiemu kolano w brzuch i powalił prawym sierpowym. Od razu po tym podbiegł do Hinaty i otoczył ją ramieniem.
- Już wszystko dobrze. Zrobił ci coś ? – spytał z troską w głosie.
- Nie. Już wszystko dobrze – załkała tylko i zaczęła moczyć jego bluzę swoimi łzami.
- Ty… cholerny – Mizuki próbował podnieść się z ziemi, ale uniemożliwił mu to mocny kopniak.
- Ty się już lepiej nie odzywaj tylko słuchaj – odparł Sasuke spokojnie i jeszcze raz kopnął go w brzuch. Chłopakowi wyciekała już krew z ust – Teraz pójdziesz do sekretariatu i wypiszesz się z zajęć, podając za powód zły stan zdrowia, później ładnie wrócisz do domu i nie ważysz się więcej pojawiać w tej okolicy.
- A jeśli odrzucę tę, jakże łaskawą propozycję.
- Razem z moim przyjacielem wyślemy cię na wózek. Widzisz ma do ciebie sporą urazę. Próbowałeś pobić jego dziewczynę. Aha i jeszcze to – wyjął z kieszeni telefon komórkowy – jeszcze dzisiaj pokażemy ten filmik policji. Z tego co wiem masz już zawiasy na koncie. Jeśli dodadzą do tego próbę pobicia i gwałtu to parę latek posiedzisz jak nic.
Teraz to Mizuki był zaskoczony, ale przede wszystkim wściekły. Mieli go w garści. Nie miał przeciw tej dwójce szans, to pewne. Ta mała zemsta nie jest warta więzienia. Podniósł się, pokiwał głową na znak, że rozumie i jak najszybciej mógł ruszył do sekretariatu.
- Więcej gnidy nie zobaczymy. To pewne.
- Sasuke.
- Hmm ? – odwrócił głowę w stronę Uzumakiego.
- Dziękuję – odparł tylko, przyciskając płaczącą Hinatę do swojego torsu.
- Nie ma o czym mówić. Lepiej zabierz ją stąd.

***


Hinata była taka zmęczona i obolała. Płacz w końcu ustąpił. I w tym momencie zdała sobie sprawę, że znów jest niesiona.
- Naruto-kun, nie. Ja mogę iść sama, naprawdę.
- Spoko, jesteś lekka. Już się nawet przyzwyczajam. To może być nawet nasza tradycja.
Dziewczyna była już wystarczająco zakłopotana tym, że blondyn znów ją niesie przez miasto, a jeszcze do tego dochodziły zaciekawione spojrzenia przechodniów. To za wiele.
- Nie musisz się już bać – znów przyciągnął jej uwagę – Więcej go nie zobaczysz. Przysięgam.
To wydarzenie odbiło się na jej psychice, lecz także wiele powiedziało. Wczoraj w nocy miała jednak rację. Naprawdę, nie musiała się bać. Nie jest już sama. Póki on jest przy niej, będzie bezpieczna.
Mocno się do niego przytuliła. Nareszcie ten związek stał się realny.
- Dziękuję.
- Nie masz za co. Teraz to mój obowiązek, a raczej przywilej.
On tez się czegoś dowiedział. Zdał sobie sprawę, że uczucie, które żywi do granatowowłosej jest silniejsze niż sądził. Nie pozwoli jej skrzywdzić nikomu. Zawsze będzie obok. Zrobi wszystko by zrekompensować jej te lata.
W tej chwili jego myśli zajęte były jedynie myślami o ukochanej, ale gdzieś w zakamarkach podświadomości zaczął kiełkować niepokój.
Sasuke.
Co on robił późno w nocy na mieście w nieciekawej okolicy ? Czemu tak łatwo mógł patrzeć jak Mizuki robi Hinacie krzywdę ?
- Sasuke – powiedział w myślach przywołując obraz przyjaciela – Co się z tobą dzieje ?

***


Czas poprawić swoją strategię. Sam na własną rękę tego człowieka nie znajdzie. Albo w końcu szczęście mu dopisze i plotki o jego pobycie w końcu się potwierdzą albo… będzie musiał wymyśleć sposób na to by to on znalazł jego, a nie na odwrót.