***
- Nie ma
sprawy… Jak to ma być mądrość, pozostanę głupi całe życie !
Jiraiya
rozszerzył oczy, zaskoczony słowami chłopca. A ten mówił dalej, z ogniem w
oczach i pewnością siebie w głosie.
- Obmyślę
mocniejszą technikę sam i na pewno uratuję Sasuke ! A potem…Potem…Rozwalę
Akatsuki !
Sannin
pokręcił głową, by po chwili zacisnąć dłonie na swoich kolanach. Naruto uważnie
go obserwował.
- Gdy ktoś
taki spróbuje dokonać tego samemu, wszystkim co obmyślisz będzie garść
zbereźnych, bezsensownych technik – mężczyzna wstał z parapetu i wskoczył na
grzbiet olbrzymiej żaby, siedzącej pod oknem – Skoro głupek zamierza pozostać
głupkiem mniemam, że nie powinien się zmarnować. Gdy zezwolą ci opuścić
szpital, bądź gotów głuptasie. Na razie.
- Tak jest !
***
- „Bądź
gotów”. Ta jasne ! Cholera by go.
Naruto szedł
właśnie drogą prowadzącą na pole treningowe. Ze złości kopał każdy kamień,
jaki zobaczył. Trzymał ręce w kieszeniach, a minę miał zezłoszczoną.
Minęły 3 dni
odkąd chłopak opuścił szpital, a Ero-sennina ani widu, ani słychu. Od ich
ostatniej rozmowy, nikt nie widział go w ogóle w wiosce. Ale Uzumaki
podejrzewał gdzie ten zboczeniec może się podziewać. Znowu polazł na panienki,
a jego olał.
- A nie
potrzebuje tego starego dziada ! Sam sobie poradzę ! W końcu, czego on mnie tam
nauczył ?
Przed oczami
stanęły mu sceny, gdy wezwał Gamabuntę, a potem jak rozwalił rasenganem Kabuto,
broniąc Tsunade.
- No dobra,
może i coś tam mu zawdzięczam, ale sam też wymyśliłem… – zatrzymał się na
chwilę – Oiroke no Jutsu – ton jego głosu nie brzmiał optymistycznie. Zwiesił
nisko głowę – Oby szybko wrócił – rzekł krótko i poszedł dalej, już więcej nic nie
krzycząc.
Był teraz
kawałek za wioską. Zamierzał zabić czas, porannym treningiem. Przystanął
dopiero, gdy usłyszał, że ktoś już wpadł na ten pomysł wcześniej od niego. Do jego uszu,
wyraźnie dochodziły dźwięki uderzeń.
Zrobił
jeszcze kilka kroków i zobaczył Hinate. Stała przy drewnianym słupie i
wymierzała w niego ciosy. Chłopak lekko się zdziwił jej postawą, może dlatego,
że nigdy wcześniej nie widział jej przy treningu. W jej uderzeniach nie było wahania, a
twarz wyrażała determinację. W pewnym momencie przerwała, gdyż zraniła się w
dłoń, lecz podmuchała na nią tylko i natychmiast wznowiła ćwiczenia, pomimo
bólu. Blondyn wręcz nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie potrafił powstrzymać,
podnoszącego się samoistnie kącika ust.
Wyszedł
wreszcie z ukrycia i pomachał ręką w jej stronę.
- Cześć, Hinata
!
-
Na…Naruto-kun ?
Silny ninja
zniknął, a zamiast niego pojawiła się zaczerwieniona dziewczynka, która na jego
widok schowała się za słupem. Naruto zmrużył oczy i przekrzywił głowę, nie
rozumiejąc co się stało. Przestraszyła się czegoś, czy co ?
- Co…co tu
robisz ? – blondyn ledwo dosłyszał jej pytanie.
- To samo co
ty.
- Myślałam,
że jesteś w szpitalu – wychyliła się trochę, ale patrzyła gdzieś w bok. Nerwowo
stukała palcami wskazującymi o siebie.
- Na
szczęście mnie wypuścili. To szpitalne żarcie jest do kitu. Nie dałbym tego
psu, a co dopiero… - urwał, bo oboje usłyszeli jakiś dźwięk dochodzący z lasu.
Automatycznie odwrócili się w jego stronę, ale nic nie dostrzegli.
- Słyszałaś
co…
Nie udało mu
się dokończyć zdania. Wystarczyła sekunda, aby ich ciała przeszyła fala elektryczności. Wygięli się w spazmach bólu. Błyskawica przeszyła ich na wylot. Nie udało
im się nawet porządnie krzyknąć, upadli na ziemię, tracąc przytomność.
Z lasu wyszła
piątka mężczyzn. Trzech z nich było czarnoskórych, ale wszyscy mieli jasne
włosy. Patrzyli bez emocji na dwójkę dzieciaków, leżących na ziemi. Piorun
zadał im mocne rany, gdzieniegdzie mieli przypaloną skórę.
- Co z nim mamy
zrobić ? – jeden z nich zwrócił się do najwyższego mężczyzny, wskazując na
nieprzytomnego blondyna.
Dowodzący
podszedł, przerzucił Hyuge przez ramię i po krótkim zastanowieniu odparł:
- Jego też
weźcie. Lepiej nie zostawiać świadków. Raikage-sama zdecyduje co z nim zrobić –
szef misji był naprawdę wyrośnięty. Hinata na jego ramieniu wyglądała jak
zabawka. Dodatkowo jasna blizna na jego ciemnym policzku, potrafiła przyprawić
o ciarki.
Pozostali
tylko przytaknęli, wzięli Naruto na ręce, po czym zniknęli równie szybko jak
się pojawili.
***
Sakura, Kiba
i Shino zmierzali korytarzem w stronę gabinetu Hokage. Każde z nich było
zaciekawione (na swój sposób) po co zostali wezwani. Kiedy weszli do środka
zastali tam oprócz Tsunade i Shizune, także Kakashiego i Kurenai. Widząc ich
miny, dzieciaki poczuły niepokój.
- No,
wreszcie jesteście – odezwała się blondynka za biurkiem, zniecierpliwionym
tonem.
- Co się
stało ? – zabrała głos Sakura.
- Mówiąc
wprost, Naruto i Hinata zostali porwani.
- Co takiego
?! – krzyknęła cała trójka. Nawet po Aburame było widać wzburzenie.
- Kiedy ?! –
spytał, a raczej wykrzyczał Inuzuka.
- Dzisiaj
rano – odpowiedziała spokojnie Shizune.
- Ale
przecież zbliża się noc. Jakim cudem wiemy o tym tak późno ?! – zabrała głos
Haruno.
- W
rezydencji Hyuga, dziś nikogo nie było – Tsunade zaczęła wyjaśniać – Neji jest
na misji, a Hiashi-sama wraz z Hanabi dopiero godzinę temu wrócili z podróży i
odnotowali zniknięcie Hinaty. Na granicy wioski znaleźliśmy kilku rannych
strażników, aż do teraz są nieprzytomni. Byli niedaleko pola treningowego na
którym podobno, Naruto miał ćwiczyć dziś rano. Po nim też nie ma śladu, więc łączymy
oba te zaginięcia. Mamy tylko te poszlaki.
- Ale po co
ktoś miałby ich porywać ? – zapytała Sakura.
Dorośli
wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Potrafili wymienić 2 powody, dla których
Hyuga, jak i Uzumaki mogliby być cenni dla innych wiosek.
- A czy to
ważne ?! – obruszył się Kiba – Musimy jak najszybciej za nimi ruszyć. Ja z
Akamaru…
- To nie jest
wasza misja – przerwała im Hokage – Ich ratowaniem zajmą się Kakashi i Kurenai.
Was jedynie powiadamiamy o faktach. Macie prawo wiedzieć co się dzieje z
waszymi towarzyszami. Wy się stąd nie ruszacie, to rozkaz !
Dzieciaki
chciały się jeszcze o to kłócić, ale blondynka była nieugięta. Trójka opuściła
jej gabinet wściekła i niesamowicie zmartwiona o los swoich przyjaciół.
- To jest
misja rangi S – Tsunade wstała od biurka i spojrzała na dwójkę swoich ludzi –
Nie wiemy kim oni są, ani czy chodzi im o limit krwi klanu, czy o Kyuubiego,
ale dla obu tych rzeczy nasi wrogowie są zdolni zabić. Jak tylko będę mogła
wyślę wam posiłki, a teraz ruszajcie. Nie ma więcej czasu do stracenia.
Jonini
kiwnęli jedynie głowami i rozmyli się w powietrzu. Pod bramą wioski Hatake ugryzł
się w palec, wypuszczając kilka kropel krwi, po czym wykonał kilka pieczęci.
- Kuchiyose
no Jutsu.
W kłębie dymu
pojawił się malutki piesek, z opaską ninja.
- Pakkun,
potrafisz wyczuć zapach Naruto z tej odległości ? – spytał Hatake.
Pies zaczął
wąchać ziemię dookoła.
- Ledwo go
wyczuwam, Kakashi. Jest bardzo daleko.
- Nie dziwię
się. Mamy jakieś 12-godzinne opóźnienie. Uda ci się go wytropić ?
- Spróbuję,
ale to będzie trudne. Niczego nie obiecuję.
Nie zwlekając
dłużej Kakashi i Kurenai pobiegli na Pakkunem, na ratunek swoim podopiecznym.
***
Naruto
ostrożnie otworzył oczy. Nie wiedział gdzie jest. Była noc. Ręce miał związane
z tyłu, a ciało było obolałe. Obok niego leżała Hinata. Też była związana, ale
nie odzyskała przytomności.
- Kurde, co
jest ?
Próbował się
uwolnić, ale nic z tego nie wyszło. Gdzieś po jego prawej, za krzakami słyszał czyjeś rozmowy. Podczołgał się bliżej by podejrzeć z ukrycia, kto ich
zaatakował. Zobaczył grupkę obcych sobie ninja, siedzących przy ogniu. Na pewno
nie byli z Konohy. Czyżby ktoś z Akatsuki ? Znów chcą go porwać ?
Jednak w tym
momencie jeden z mężczyzn obrócił się tak, że chłopak mógł dojrzeć znak na jego
opasce. Pochodził z kraju Błyskawic. Jednego z pięciu najsilniejszych krajów.
Dodatkowo, żaden z nich nie nosił płaszcza z czerwonymi chmurkami, tak jak
Uchiha Itachi, czy ten niebieski gość. Więc to nie Akatsuki, ale w takim razie
o co im chodzi ?
Nagle go
olśniło. Z szoku rozszerzył oczy i usta. No tak ! Przecież Neji, podczas ich
walki na egzaminie, mu opowiadał jak Hinata została kiedyś porwana, i że
porywaczami byli właśnie ludzie z kraju Błyskawic. Najwidoczniej nie
zniechęcili się, po jednej nieudanej próbie.
- No jasne,
im nie chodzi o mnie. Oni chcą Byakugan.
Cofnął się
kawałek, po czym zaczął próbować, z całych sił rozerwać więzy. Kręcił się i
wiercił. Zaciskał zęby z wysiłku, ale się nie poddawał.
- Chcą jej
oczu ? Po moim trupie, mówię ! – wraz z tymi słowami, sznur pękł i Uzumaki był
wolny. Chłopak potarł nadgarstki i podszedł do dziewczyny.
- Ej, Hinata.
Wstawaj – potrząsał nią lekko, próbując ją obudzić. Kiedy rozwiązywał jej ręce,
spojrzała na niego znad półprzymkniętych powiek.
- Naruto-kun
? – szepnęła cicho.
- Chodź –
polecił, podnosząc ją do pozycji pionowej i biorąc ją na ręce – Musimy wiać –
już miał uciekać, gdy wpadł mu do głowy pomysł.
Tymczasem
jeden z ich porywaczy poszedł sprawdzić, czy więźniowie są na swoim miejscu.
Wydawało mu się wcześniej, że słyszy tam jakiś głos. Ale jednak wszystko było w
porządku. Chłopak i dziewczyna leżeli związani na ziemi. Wciąż mieli zamknięte
oczy.
- Musiało mi
się wydawać.
***
Naruto skakał
z drzewa na drzewo, tak szybko na ile ciężar Hinaty mu na to pozwalał. Nie
wiedział ile zdoła utrzymać na odległość 2 klony, w tym jednego zmienionego,
ale miał nadzieję, że wystarczająco, aby mogli uciec poza ich zasięg. Tak
naprawdę to musiał utrzymywać swój temperament w ryzach. Miał wielką ochotę
rzucić się na tę piątkę z pięściami, ale…Tu nie chodzi o niego.
Był bardzo
zmartwiony stanem Hinaty. Wciąż była ranna, jej skóra w wielu miejscach była
poparzona, w odróżnieniu od niego. On nie miał żadnych ran i czuł się
doskonale. Jak zwykle wszystko zagoiło się u niego w szybkim tempie.
Po jakimś
czasie dziewczyna powiedziała, że może biec sama, ale Uzumaki nie był tego taki
pewny. Z każdym skokiem odwracał się by upewnić się, czy Hinata daje sobie
rade. Szło jej to trochę wolniej, ale i tak było nieźle. Do czasu.
Hyuga przy
kolejnym skoku, poślizgnęła się na konarze i na pewno spadłaby z dużej
wysokości, gdyby nie Naruto, który złapał ją w ostatniej chwili. Podciągnął
ją do góry i oboje usiedli na gałęzi.
- Może lepiej
chwilę odpocznijmy – zaproponował blondyn, ale dziewczyna nic na to nie
odpowiedziała. Wzrok miała spuszczony, a oddech nierówny.
Chłopak
żałował, że nie ma przy sobie żadnej maści, bandaża lub po prostu zimnej wody,
aby choć odrobinę jej ulżyć.
- Hinata, nie
mamy dużo czasu. Oni chcą…
- Wiem. Chcą
moich oczu – powiedziała smutno, ale w jej głosie nie było słychać strachu.
Siedzieli
przez chwilę w milczeniu. Naruto co jakiś czas się rozglądał, by się upewnić,
czy nikt ich nie ściga.
- Przepraszam
Naruto-kun – odezwała się dziewczyna. Słychać było, że chce jej się płakać –
Przeze mnie zostałeś w to wciągnięty, a przecież ciebie to nie dotyczy.
Przepraszam, tak bardzo prze…
- Ej, nie
mów, że mnie to nie dotyczy – przerwał jej blondyn i chwycił jej dłoń. Hinata
wreszcie na niego spojrzała, zaskoczona tym gestem – Całe szczęście, że tu
jestem. Nie musisz się martwić. Obiecuję, że cię ochronię.
Oczy Hinaty
otworzyły się nieco szerzej, a po chwili uśmiechnęła się do niego tak promiennie
jak jeszcze nigdy. Patrzyła na niego z takim zaufaniem, nadzieją i chyba też
z ulgą.
„O nie –
pomyślał Uzumaki – Czemu mi tak serce wali ?”
Jeszcze nim
się otrząsnął, Hyuga pomyślała, że nie powinna być bezużyteczna w tej sytuacji.
- Byakugan –
wokół jej oczu, wyostrzyły się żyłki – O nie.
- Co się
stało ? – zaniepokoił się chłopak.
- Nie widzę
nic poza lasem. Żadnej wioski, ludzi ani nawet drogi. Najwidoczniej zasięg
mojego Byakugana jest nie wystarczający.
„Cholera, jak
daleko w takim razie, jesteśmy od wioski ?”
- Nie wiem… –
kontynuowała dziewczyna - …czy w ogóle idziemy w dobrym kierunku. Zamiast
przybliżać się do Konohy, możemy równie dobrze się od niej oddalać.
- Nie ważne,
czy jesteśmy blisko wioski, czy nie – zadecydował Naruto – Najważniejsze, aby
być jak najdalej od tych ninja, póki moje klony tam są – „Jeśli jeszcze tam są”
ale tego już nie dodał.
Blondyn wstał
i pomógł Hinacie się podnieść. Nie zamierzał znów się nabrać na to, że
dziewczyna może sama się poruszać. Przerzucił jej ramię przez szyję, a lewą
ręką przytrzymywał ją w talii. Wznowił ucieczkę, skacząc po drzewach.
Zauważył, w
świetle księżyca, że dziewczyna jest cała czerwona na twarzy, a przed chwilą
jeszcze wszystko było w porządku. Czyżby dostała gorączki ? Jeszcze by tego brakowało, jest niedobrze.
***
Szli już
dobre kilka godzin, a może im się tak tylko wydawało. Ponieważ Naruto nie
chciał zbyt przemęczać Hinaty, kontynuowali podróż idąc normalnie po ziemi.
Może ich to odrobinę spowolniło, ale przynajmniej dziewczyna zaczęła prawidłowo
oddychać. Blondyn wciąż ją podtrzymywał.
Szli w
całkowitej ciszy i w końcu Uzumaki postanowił ją przerwać. Chciał odgonić od
dziewczyny ponure myśli o ich, dość nieciekawym położeniu.
- Niedługo…mogę
zniknąć na trochę – po raz pierwszy, myśl o treningu z Ero-senninem jawiła mu
się... kiepsko.
- Dla…dlaczego
?
- Odchodzę na
trening z Ero…znaczy się z Jiraiya-sensei – nigdy się nie przyzwyczai by tak go
nazywać.
- A…a na ile
? – Hyuga starała się nie zdradzać emocji, jakie czuła w tejże chwili.
- 2, może 3
lata.
Zapanowało
milczenie, nie wiedzieć czemu niezręczne. Nie mogli na siebie spojrzeć.
Naruto prawie
nigdy nie ujawniał swojej słabości. Zawsze udawał kogoś silniejszego niż jest w
istocie. Tylko raz zwierzył się ze swoich wątpliwości o swojej sile i tą osobą
była właśnie Hinata. Gdyby nie ona, mógł w ogóle nie pojawić się wtedy na
stadionie i Neji wygrałby walkowerem. Teraz znowu chciał wyjawić co go dręczy.
Czemu jedynie Hinacie potrafi pokazać, tą drugą część siebie ?
- Kiedy
ciebie nie będzie…- dziewczyna jakby czytała w jego myślach i instynktownie
czuła, co blondyn chce wyznać - …zamierzam dać z siebie wszystko – Nawet nie
widział ile Hyuge kosztuje wysiłku, by to mówić – Gdy…gdy uratujesz Sasuke-kun,
chcę być ci równa.
- Nie oddam cię Orochimaru !
Naruto jakby
zwiesił głowę i zmarkotniał. Wciąż, całym sobą chciał ratować Sasuke, ale
porażka i złamanie obietnicy…bolała.
- Naprawdę w
to wierzysz ? W to, że…go uratuję ?
- Ja nie
wierzę. Ja to wiem, Naruto-kun.
Spojrzał na
nią zaskoczony, tą pewnością w jej głosie. Ona naprawdę wierzyła w to co mówi.
Czuł, że wątpliwości go opuszczają, a zapał do treningu wrócił ze zdwojoną
siłą.
- Dziękuję,
Hinata – chciał uchwycić je spojrzenie, ale ona uparcie, z zakłopotaniem
patrzyła na swoje nogi. Już sama bliskość Uzumakiego mąciła jej w głowie.
Po jakiś 30
minutach, zrobili postój. Hinacie coraz trudniej było iść. Naprawdę potrzebowała
pomocy lekarza. Naruto posadził ją pod drzewem, a sam zaczął krążyć dookoła.
Miał nadzieję, że może go coś olśni, wpadnie mu do głowy pomysł, jak jej pomóc.
Nie zauważył, że oddalił się od niej na kilka metrów.
I wtedy się
zaczęło.
Znikąd
pojawiło się kilkanaście dysków energii elektrycznej, lecących prosto w Hinate.
- Hina…! -
krzyknął Naruto, lecz ktoś zaszedł go od tyłu i…
- Raiton:
Jibashi ! – strumień błyskawicy, przeszył ciało chłopaka. Upadł na
ziemię, ale wciąż, pomimo bólu, próbował wstać. Ktoś nadepnął mu na głowę i
przycisnął do podłoża.
- Leż cicho !
– rozkazał mężczyzna nad nim.
Uzumaki nie mógł
się podnieść, krwawił w kilku miejscach. Z dużym wysiłkiem obrócił głowę,
pomimo nacisku napastnika, aby odnaleźć wzrokiem Hinate.
Leżała kilka
metrów od niego. Miała zamknięte oczy, a z jej ust leciała strużka krwi. Jej
stan był wręcz katastrofalny. Nad nią stało czterech uzbrojonych mężczyzn.
Piąty prawie że stał na Naruto.
- Ptaszki
znowu są w klatce – odezwał się ninja z blizną – Gratuluję wam za ten podstęp z
klonami, ale to było na nic. Dogonienie was było dziecinne proste.
Uzumaki próbował
sięgnąć do kieszeni po shurikeny, ale zostało to zauważone i dostał kilka
kopnięć w brzuch.
- Kara musi
być – dowodzący chwycił Hinate za włosy i podniósł ją do góry. Dziewczyna nawet
nie mogła jęknąć.
- Zostaw ją…
- wysyczał przez zęby, wściekły blondyn. Z całych sił starał się uwolnić spod
ucisku, bezskutecznie. Technika, która go zraniła zostawiała po sobie naprawdę
dużo zranień.
- Zamiast
taszczyć was oboje do wioski, po prostu wezmę sobie jej oczy, a potem zakończę
wasze cierpienia. To chyba bardziej szlachetne – wyciągnął rękę w stronę
swojego człowieka, który podał mu kunai.
„Nie ! Muszę
coś zrobić ! Przecież… obiecałem ją chronić”
Naruto musiał
patrzeć jak mężczyzna rozwiera powiekę Hinaty i powoli wyciąga ostre narzędzie
w stronę jej oka.
***
- Dlaczego chcesz mi pokazać swój test ?
Hinata zacisnęła pięści, nie patrzyła mu w
oczy. Była zaczerwieniona jak zwykle i trochę niespokojna.
- No bo…Ja…Naruto-kun – wreszcie na niego
zerknęła – Nie chcę żebyś odpadł na czymś takim.
***
„Ja… Ja…”
Naruto z furii, wbijał sobie paznokcie w skórę, niemal do krwi.
***
- N…Naruto-kun – ledwie usłyszał, cichutki głosik
Hinaty.
- Hinata ? Mówiłaś coś ?
- Ja…Ja tylko… - nieśmiało podeszła i
wyciągnęła w jego stronę jakiś pojemniczek.
- Co to jest ?
- Maść – wyjaśniła Kurenai-sensei.
- Na co ?
Hinata nie odpowiadała, nie była w stanie.
- Po prostu ją weź, Naruto.
Chłopak kiwnął głową i wziął maść od
dziewczyny.
- Dzięki ! To miło z twojej strony, Hinata.
***
„Ja nie…” –
rysy na jego policzkach zrobiły się wyraźniejsze, ostrzejsze.
***
Hinata trzęsła się, ledwo się trzymała, ale
i tak próbowała się podnieść.
- Ja…nie zamierzam…cofać…swoich…
„Hinata!”
- …słów – obróciła się i mógł ją zobaczyć –
Takie mam zasady jako ninja.
Spojrzała na niego, a on na nią. Nie
potrafił określić tego, co wówczas poczuł. Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Nie wiedziałem, że Hinata jest taka
twarda.
- Jest podobna do ciebie – zauważył Lee.
- Jeśli się zastanowić, to ona zawsze cię
obserwowała – słowa Sakury, go zdziwiły.
„Hinata…”
***
„Ja nie mogę…”
– Naruto poczuł, jak zęby mu się wydłużają, zmieniały się w kły.
***
- Hinata… - patrzył właśnie, jak
sanitariusze wynoszą ją na noszach.
„Takie mam zasady jako ninja”
Uzumaki pochylił się i zanurzył palce w jej
krwi, pozostałej na podłodze.
- Przysięgam… - zacisnął pięść i wyciągnął
ją w stronę Hyugi. Kropla czerwonej cieczy z jego dłoni spadła na ziemię –
Pokonam cię !!!
***
„Ja nie mogę
cię…” – paznokcie urosły, zamieniając się w ostre pazury.
***
- Z twojego puntu widzenia, może i wyglądam
na silnego, ale tak naprawdę to zawsze nawalałem. Udawałem silnego, bo mnie to
wkurzało…
- To nie prawda ! – krzyknęła dziewczyna.
Naruto podniósł głowę – Nawet, jeśli popełniałeś błędy…Według mnie jesteś
wspaniały, nawet wtedy, gdy czasami ci się coś nie udaję – Blondyn, otworzył
usta, zszokowany jej słowami – Kiedy patrzę na ciebie, mam takie uczucie. Nie
jesteś doskonały…Ale…Popełniając błędy, uczysz się na nich. Wierzę, że to
właśnie jest oznaka prawdziwej siły. Naruto-kun, uważam cię za bardzo silnego.
***
- JA NIE MOGĘ
CIĘ STRACIĆ !!!
Ninja
przygniatający go do ziemi, nagle wystrzelił z dużą szybkością i uderzył mocno w
najbliższe drzewo, przy okazji łamiąc sobie kilkanaście kości.
Czerwona
czakra, zaczęła otaczać chłopaka, przybierając kształt lisa. Uformował się
jeden ogon. Naruto spojrzał na swoich przeciwników czerwonymi ślepiami, pełnymi
nienawiści.
Mężczyźni
patrzeli przerażeni na to zjawisko. Dowodzący, wypuścił z ręki kunai i cofnął
się kilka kroków od ciała dziewczyny. Jeden z jego ludzi rzucił pięcioma
kunaiami w tego „potwora”, ale odbił je od siebie ogonem, bez wysiłku.
- Co…! Co do…!!!
– odruchowo cofali się, widząc przybliżającego się do nich demona, na czterech
łapach.
Naruto
zatrzymał się dopiero, gdy znalazł się nad nieruchomym ciałem Hinaty. Zupełnie jakby
chciał ją zasłonić własnym ciałem przed niebezpieczeństwem.
- Teraz… -
głos mu się zmienił. Był niższy, groźniejszy - …Bądźmy dzicy !
***
- Kakashi ! –
Pakkun nagle się zatrzymał.
- Co się stało
?!
- Zapach
Naruto…Zmienił się…Przed chwilą był wyraźny, a teraz…jakby...nie wiem jak to ująć…jest zmodyfikowany.
I jeszcze jedno… - pies zmarszczył, kilka razy nos – Tam gdzie jest, znajduje
się mnóstwo krwi. I jest jej coraz więcej.
- Musimy się
pośpieszyć ! - "Co tam się dzieje ?"
***
Człowiek, z
blizną na policzku, miał szyję przyciśniętą do pnia przez wielką, czerwoną dłoń
z czakry. Dookoła leżeli jego towarzysze, ledwo żywi.
W końcu łapa
go puściła, lecz zamachnęła się tak, że przecięła pazurami jego ubranie i
dotarła, aż do skóry. Mężczyzna upadł na ziemię, miał bardzo głębokie rany na
klatce piersiowej. Wystarczy kilkanaście minut i wykrwawi się na śmierć, ale
Naruto nie zamierzał tyle czekać.
- Kage
Bunshin no Jutsu !
Wokół
pojawiło się 10 klonów, i każdy z nich zaczął formować w dłoni rasengan,
wzbogacony czakrą lisa.
- Pięciu za mnie, pięciu za Hinate – odrzekł Uzumaki i z wielką niechęcią (aż zostawił ślady pazurów
na ziemi) cofnął się. Podbiegł, na czterech kończynach, do Hinaty. Wziął w zęby
jej kurtkę i wrzucił dziewczynę sobie na plecy.
Tymczasem 10
klonów, wyglądających równie przerażająco jak oryginał, rzuciło się na piątkę
rannych ninja.
- Yōko
Rasengan !!!
Nastąpił
ogromny wybuch. Kula ognia zniszczyła wszystko, w zasięgu 20 metrów.
Gdybyś ktoś
widział ten widok, mogłyby zacząć krążyć legendy. Wielki lis, przypominający
człowieka, wolno kroczący na tle ściany ognia, z dziewczyną na grzbiecie, robił piorunujące wrażenie.
***
Eksplozja
nieopodal, zatrzymała na chwilę dwójkę joninów.
- To już
niedaleko.
***
Naruto
kroczył powoli, nie czuł się już sobą. Nienawiść i wściekłość ciągle w nim
szumiały. Nie mógł, a nawet nie chciał powstrzymywać dalszej transformacji.
Zaczął się formować drugi ogon. Demon miał ochotę niszczyć wszystko i
wszystkich na swojej drodze.
Lecz wtedy,
Hinata sturlała się z jego pleców i upadła na ziemię. Chłopak spojrzał na nią i
poczuł…spokój. Przestał się denerwować. Przybliżył się trochę, później jeszcze
odrobinę. Z każdym milimetrem, przybliżającym go do dziewczyny, czuł coraz
większą ulgę. Jej obecność, jej widok poskramiał bestię.
Nareszcie
złączył ich usta i wtedy spokój, ukojenie pojawiło się w jego sercu i rozeszło się
dalej, po całym jego ciele. Szczęście, jakie czuł było nie do opisania, tak
samo jak miękkość jej warg.
Kiedy Naruto,
po chwili spojrzał na nią, jego oczy miały już normalną, błękitną barwę.
***
- Zapach
Naruto wrócił do normy – ogłosił Pakkun, wprawiając dwójkę ninja w zdumienie –
To już blisko Kakashi.
Przebiegli
jeszcze kawałek, gdy nagle stanęli jak wryci. Z kłębi dymu wyłonił się Naruto,
niosąc Hinate na wyciągniętych rękach.
- Ona…Ona
potrzebuje pomocy… - upadł na kolana mówiąc te słowa, ale Kakashi i Kurenai
zdążyli ich złapać, zanim chłopak stracił świadomość.
-
Rzeczywiście, stan Hinaty jest bardzo zły. Musimy jak najszybciej ją… - zaczęła
mówić kobieta, ale Hatake jej przerwał.
- Dziwne.
Naruto nie ma żadnych ran. On zwyczajnie zasnął !
***
Uzumaki
zaspany obrócił się na drugi bok. Chciał się jeszcze chwilę zdrzemnąć, ale w
tym momencie przypomniał sobie niedawne wydarzenia i zerwał się z łóżka z
krzykiem.
- Hinata !!!
- Nie
wrzeszcz tak. Ona leży na łóżku obok.
Słowa te
powiedział Jiraiya, siedzący na parapecie. Chłopak rozejrzał się i odnotował,
że znowu jest w szpitalu, a Hinata rzeczywiście jest tuż obok.
Blondyn
zignorował gościa i podbiegł do jej łóżka. Była w kiepskim stanie, cała w
bandażach i ciągle nieprzytomna.
- Nie martw
się, nic jej nie będzie. Musi jedynie trochę wypocząć – uspokoił go Ero-sennin.
Chłopak
odetchnął z ulgą i pogłaskał Hinate po dłoni.
- Idziemy
stąd – zakomenderował Jiraiya – Tobie nic nie jest, a szpital to nie
noclegownia.
- Nie ruszam
się stąd – nie myślał za wiele, chciał po prostu zostać przy dziewczynie.
- Naruto ! –
chłopak podniósł wzrok i napotkał surowy wyraz twarzy Ero-sennina – Musimy porozmawiać.
Kakashi opowiadał mi o…zniszczeniach, jakie spowodowałeś.
Uzumaki
przełknął ślinę przypominając sobie, niedawną utratę kontroli nad Kyubim. Tak,
chyba należy to przedyskutować.
***
Naruto
sprzątał swoje mieszkanie, z kwaśną miną. Słyszał, że Hinata odzyskała
przytomność, i że dziś wypuścili ją do domu. Jednakże on dzisiaj odchodził, na
całe lata.
Założył
plecak i wyszedł, rzucając ostatnie spojrzenie na zdjęcie drużyny siódmej.
Umówili się z Ero-senninem, przy bramie. Chłopak jednak czuł się źle, że nie
zobaczy Hinaty, przed odejściem, ale…co poradzić ?
Jednakże czekała
go niespodzianka.
W pewnej chwili zatrzymał
się, obrócił i wyciągnął rękę w stronę wyrzeźbionej w skale, głowy czwartego
Hokage.
- Obserwuj
mnie.
Ruszył dalej
i po paru krokach, dojrzał w tłumie Hinate. Wyglądała jakby bardzo się
śpieszyła, biegła w stronę bramy, ale wyglądało na to, że wciąż jest bardzo
słaba.
- Hej, Hinata
! – odwróciła się w jego stronę i automatycznie oblała się rumieńcem. Podszedł do
niej – Co ty tu robisz ? Powinnaś odpoczywać.
- Ja..Ja
chciałam cię pożegnać… Słyszałam, że dziś odchodzisz i…
Może i Naruto
nie wiedział co oznaczają jej podenerwowanie i rumieńce, ale doskonale już
zdawał sobie sprawę, co sam czuje.
- Dzię…Dzięki.
Pamiętasz, co się stało, po tym jak nas zaatakowali ?
- Nie,
obudziłam się dopiero w szpitalu. Powiedzieli mi, że Kurenai-sensei i Kakashi-sensei
nas uratowali.
„Więc to jej
powiedzieli. Może to lepiej niżby miała wiedzieć, co zrobiłem. Ale gdybym musiał,
zrobiłbym to jeszcze raz”
- 3 lata to
nie tak, wcale długo – szybko, tak żeby nie zdążyła go odepchnąć, pocałował ją.
Dziewczyna zesztywniała zaskoczona, tym co się dzieje. Dziwne, ale ten
pocałunek wcale nie wydawał jej się nowym doświadczeniem. Zupełnie jakby już
kiedyś ją tak całował.
Oderwał się
od niej z zadowoloną miną łobuziaka.
- Tylko masz
na mnie czekać. Na razie !
Uzumaki
zniknął, a ona stała nieruchomo jak głaz. Ledwie mogła mrugać. W końcu
podniosła rękę i dotknęła swoich ust.
- Naruto-kun.
W oddali
zobaczyła biegnących w jej stronę ojca i Nejiego.
-
Hinata-sama, gdzie ty… - chłopak nie zdążył dokończyć, gdy jego kuzynka zemdlała
i wpadła w ręce swojego taty. Miała rozmarzony uśmiech na twarzy.
***
- W życiu nie
byłem z ciebie bardziej dumny – Ero-sennin uśmiechał się złośliwie w stronę
swojego ucznia.
- Ach,
zamknij się wreszcie – był zirytowany tym, że ten zbok widział całą scenę
między nim, a Hinatą.
Teraz jednak nie
czas na irytację. Teraz czas na trening. Zamierza dać z siebie wszystko i
całkowicie poświęcić się stawaniu się silniejszym. W końcu musi uratować
przyjaciela. Musi postarać się aby druga taka sytuacja, jak ta w lesie się nie
powtórzyła.
Musi wrócić
do niej.
***
(Od autorki) No i jak ? Powtarzam, wymyśliłam to 100 lat temu. Nie miałam pojęcia co się stanie w drugiej serii, naprawdę (a filery w ogóle ominęłam)
Rozwalacie mnie swoimi komentarzami ;) uwielbiam je czytać. Wiedzcie, że nie jestem nieczuła, ale niesamowicie wdzięczna za każde miłe słowo i aż się wrę by krzyczeć "Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję" Tylko, że gdybym zawsze zaczynała tak każdy wpis, to zaczęłoby się to nieco sprzykrzać :/ Aha i jeszcze proszę mi się tu nie kłócić, przez wyobrażenia mojej zrytej bani ;) Rafael, dziękuję, że jesteś szczery i piszesz co myślisz (przeczytałam początek koma i dziękuję, cieszę się). Karolcia/Anonimowy i Ai dziękuję, że mnie bronicie. I tak jestem wam niesamowicie wdzięczna, że to czytacie a wy jeszcze przechylacie szalę, ach ;) To nie fair
Nowy rysunek, narysowany specjalnie na bloga, czyli dla nas wszystkim.
Dziękujemy Maru Rize <3
Całkiem ciekawie,po samych wydarzeniach spodziewałem podobnej sytuacji do tej gdy Minato ratował Kushinę i w sumie dobrze się spodziewałem.Ale było fajnie, niektóre schematy są piękne nieważne ile razy będzie się je powtarzać.Podobało mi się ! :D
OdpowiedzUsuńBaaaardzo fajna ta historia. Mam nadzieję że będą kolejne części. ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć... nie ma słów by to opisać więc powiem tylko CHAPTER POZIOM ARCYDZIEŁO
OdpowiedzUsuńPS: a z muzyczką to już w ogóle odlot na chapie MEGA EMOCJE
Oo boże. O boże, o boże, o bożeee <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym One Shocie *o*
Bardzo się cieszę, że napisałaś go w świecie shinobi, bo kocham to ^^. W ogóle nie miałam takiego wrażenia, ażeby było to napisane, jakby to powiedzieć.. przez kogoś kto nie jest autorem mangi, a to jest duuuży plus :D Czytało mi się, jakbym oglądała właśnie kolejny chapter mangi, albo odcinek anime :) I to bylo takie.. takie słodkie, jezuu :3
W ogóle, moment kiedy Naruto zaczął się zmieniać w Kyubiego.. Uwielbiam. XD Scena z pocałunkiem.. Mry mry XD Nie no, żartuję, świetne ^^. Po prostu miód na moje uszy. Nie. Nie uszy o.O A doobra zresztą xD Więc jednopartóweczka epicka i baardzo mi się podobała :p
No i co tutaj jeszcze dodać? :p One shot klawy, morowy, no i w ogóle zajebisty! :D
Ps. Jakie tam przechylanie szali, nie przesadzaj :p Jak pisze głupoty, to trzeba zareagować, prawda? Prawda! xD No to do następnego!
ej dziecko dziecko nie znasz się
UsuńAh, tak? To kiedy ktoś bezczelnie zabrania autorowi wprowadzania niepodobających się MU wątków - z naciskiem na "mu" - to mam czytać te głupoty i się cieszyć, czy płakać? ;) Zastanów się koleżanko, co piszesz, następnym razem.
UsuńNie uważasz, że zachowujesz się trochę - że tak powiem, żeby nie przeklinać - niegrzecznie? Czy próbujesz zrównać z ziemią innych czytelników nie zgadzających się z twoją opinią? Wyluzuj trochę, co?
I proszę mnie tutaj nie mianować dzieckiem, bo wypraszam sobie ;)
Ajm sori kolego*
UsuńAutokorekta xD
Psiakrew, wsiąkłem na amen w Twoje opowiadania. Są po prostu genialne i mają dwie tony klimatu. Boskość ^^
OdpowiedzUsuńPisz dalej, bo masz kolejnego wiernego czytelnika :D