:)

:)

niedziela, 22 marca 2015

Nie mogę cię stracić

(Od autorki) Tym razem inspiracją nie był sen. Ta historia powstała w mojej głowie bardzo dawno temu, gdy oglądałam Naruto po raz pierwszy. Lecz dopiero teraz podzielę się nią ze światem ;) długo czekała. Lepiej późno niż wcale. Akcja dzieję się w normalnym świecie ninja, pod koniec pierwszej serii, po walce w Dolinie Końca.

***



- Nie ma sprawy… Jak to ma być mądrość, pozostanę głupi całe życie !
Jiraiya rozszerzył oczy, zaskoczony słowami chłopca. A ten mówił dalej, z ogniem w oczach i pewnością siebie w głosie.
- Obmyślę mocniejszą technikę sam i na pewno uratuję Sasuke ! A potem…Potem…Rozwalę Akatsuki !
Sannin pokręcił głową, by po chwili zacisnąć dłonie na swoich kolanach. Naruto uważnie go obserwował.
- Gdy ktoś taki spróbuje dokonać tego samemu, wszystkim co obmyślisz będzie garść zbereźnych, bezsensownych technik – mężczyzna wstał z parapetu i wskoczył na grzbiet olbrzymiej żaby, siedzącej pod oknem – Skoro głupek zamierza pozostać głupkiem mniemam, że nie powinien się zmarnować. Gdy zezwolą ci opuścić szpital, bądź gotów głuptasie. Na razie.
- Tak jest !

***

- „Bądź gotów”. Ta jasne ! Cholera by go.
Naruto szedł właśnie drogą prowadzącą na pole treningowe. Ze złości kopał każdy kamień, jaki zobaczył. Trzymał ręce w kieszeniach, a minę miał zezłoszczoną.
Minęły 3 dni odkąd chłopak opuścił szpital, a Ero-sennina ani widu, ani słychu. Od ich ostatniej rozmowy, nikt nie widział go w ogóle w wiosce. Ale Uzumaki podejrzewał gdzie ten zboczeniec może się podziewać. Znowu polazł na panienki, a jego olał.
- A nie potrzebuje tego starego dziada ! Sam sobie poradzę ! W końcu, czego on mnie tam nauczył ?
Przed oczami stanęły mu sceny, gdy wezwał Gamabuntę, a potem jak rozwalił rasenganem Kabuto, broniąc Tsunade.
- No dobra, może i coś tam mu zawdzięczam, ale sam też wymyśliłem… – zatrzymał się na chwilę – Oiroke no Jutsu – ton jego głosu nie brzmiał optymistycznie. Zwiesił nisko głowę – Oby szybko wrócił – rzekł krótko i poszedł dalej, już więcej nic nie krzycząc.
Był teraz kawałek za wioską. Zamierzał zabić czas, porannym treningiem. Przystanął dopiero, gdy usłyszał, że ktoś już wpadł na ten pomysł wcześniej od niego. Do jego uszu, wyraźnie dochodziły dźwięki uderzeń.
Zrobił jeszcze kilka kroków i zobaczył Hinate. Stała przy drewnianym słupie i wymierzała w niego ciosy. Chłopak lekko się zdziwił jej postawą, może dlatego, że nigdy wcześniej nie widział jej przy treningu. W jej uderzeniach nie było wahania, a twarz wyrażała determinację. W pewnym momencie przerwała, gdyż zraniła się w dłoń, lecz podmuchała na nią tylko i natychmiast wznowiła ćwiczenia, pomimo bólu. Blondyn wręcz nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie potrafił powstrzymać, podnoszącego się samoistnie kącika ust.
Wyszedł wreszcie z ukrycia i pomachał ręką w jej stronę.
- Cześć, Hinata !
- Na…Naruto-kun ?
Silny ninja zniknął, a zamiast niego pojawiła się zaczerwieniona dziewczynka, która na jego widok schowała się za słupem. Naruto zmrużył oczy i przekrzywił głowę, nie rozumiejąc co się stało. Przestraszyła się czegoś, czy co ?
- Co…co tu robisz ? – blondyn ledwo dosłyszał jej pytanie.
- To samo co ty.
- Myślałam, że jesteś w szpitalu – wychyliła się trochę, ale patrzyła gdzieś w bok. Nerwowo stukała palcami wskazującymi o siebie.
- Na szczęście mnie wypuścili. To szpitalne żarcie jest do kitu. Nie dałbym tego psu, a co dopiero… - urwał, bo oboje usłyszeli jakiś dźwięk dochodzący z lasu. Automatycznie odwrócili się w jego stronę, ale nic nie dostrzegli.
- Słyszałaś co…
Nie udało mu się dokończyć zdania. Wystarczyła sekunda, aby ich ciała przeszyła fala elektryczności. Wygięli się w spazmach bólu. Błyskawica przeszyła ich na wylot. Nie udało im się nawet porządnie krzyknąć, upadli na ziemię, tracąc przytomność.
Z lasu wyszła piątka mężczyzn. Trzech z nich było czarnoskórych, ale wszyscy mieli jasne włosy. Patrzyli bez emocji na dwójkę dzieciaków, leżących na ziemi. Piorun zadał im mocne rany, gdzieniegdzie mieli przypaloną skórę.
- Co z nim mamy zrobić ? – jeden z nich zwrócił się do najwyższego mężczyzny, wskazując na nieprzytomnego blondyna.
Dowodzący podszedł, przerzucił Hyuge przez ramię i po krótkim zastanowieniu odparł:
- Jego też weźcie. Lepiej nie zostawiać świadków. Raikage-sama zdecyduje co z nim zrobić – szef misji był naprawdę wyrośnięty. Hinata na jego ramieniu wyglądała jak zabawka. Dodatkowo jasna blizna na jego ciemnym policzku, potrafiła przyprawić o ciarki.
Pozostali tylko przytaknęli, wzięli Naruto na ręce, po czym zniknęli równie szybko jak się pojawili.

***

Sakura, Kiba i Shino zmierzali korytarzem w stronę gabinetu Hokage. Każde z nich było zaciekawione (na swój sposób) po co zostali wezwani. Kiedy weszli do środka zastali tam oprócz Tsunade i Shizune, także Kakashiego i Kurenai. Widząc ich miny, dzieciaki poczuły niepokój.
- No, wreszcie jesteście – odezwała się blondynka za biurkiem, zniecierpliwionym tonem.
- Co się stało ? – zabrała głos Sakura.
- Mówiąc wprost, Naruto i Hinata zostali porwani.
- Co takiego ?! – krzyknęła cała trójka. Nawet po Aburame było widać wzburzenie.
- Kiedy ?! – spytał, a raczej wykrzyczał Inuzuka.
- Dzisiaj rano – odpowiedziała spokojnie Shizune.
- Ale przecież zbliża się noc. Jakim cudem wiemy o tym tak późno ?! – zabrała głos Haruno.
- W rezydencji Hyuga, dziś nikogo nie było – Tsunade zaczęła wyjaśniać – Neji jest na misji, a Hiashi-sama wraz z Hanabi dopiero godzinę temu wrócili z podróży i odnotowali zniknięcie Hinaty. Na granicy wioski znaleźliśmy kilku rannych strażników, aż do teraz są nieprzytomni. Byli niedaleko pola treningowego na którym podobno, Naruto miał ćwiczyć dziś rano. Po nim też nie ma śladu, więc łączymy oba te zaginięcia. Mamy tylko te poszlaki.
- Ale po co ktoś miałby ich porywać ? – zapytała Sakura.
Dorośli wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Potrafili wymienić 2 powody, dla których Hyuga, jak i Uzumaki mogliby być cenni dla innych wiosek.
- A czy to ważne ?! – obruszył się Kiba – Musimy jak najszybciej za nimi ruszyć. Ja z Akamaru…
- To nie jest wasza misja – przerwała im Hokage – Ich ratowaniem zajmą się Kakashi i Kurenai. Was jedynie powiadamiamy o faktach. Macie prawo wiedzieć co się dzieje z waszymi towarzyszami. Wy się stąd nie ruszacie, to rozkaz !
Dzieciaki chciały się jeszcze o to kłócić, ale blondynka była nieugięta. Trójka opuściła jej gabinet wściekła i niesamowicie zmartwiona o los swoich przyjaciół.
- To jest misja rangi S – Tsunade wstała od biurka i spojrzała na dwójkę swoich ludzi – Nie wiemy kim oni są, ani czy chodzi im o limit krwi klanu, czy o Kyuubiego, ale dla obu tych rzeczy nasi wrogowie są zdolni zabić. Jak tylko będę mogła wyślę wam posiłki, a teraz ruszajcie. Nie ma więcej czasu do stracenia.
Jonini kiwnęli jedynie głowami i rozmyli się w powietrzu. Pod bramą wioski Hatake ugryzł się w palec, wypuszczając kilka kropel krwi, po czym wykonał kilka pieczęci.
- Kuchiyose no Jutsu.
W kłębie dymu pojawił się malutki piesek, z opaską ninja.
- Pakkun, potrafisz wyczuć zapach Naruto z tej odległości ? – spytał Hatake.
Pies zaczął wąchać ziemię dookoła.
- Ledwo go wyczuwam, Kakashi. Jest bardzo daleko.
- Nie dziwię się. Mamy jakieś 12-godzinne opóźnienie. Uda ci się go wytropić ?
- Spróbuję, ale to będzie trudne. Niczego nie obiecuję.
Nie zwlekając dłużej Kakashi i Kurenai pobiegli na Pakkunem, na ratunek swoim podopiecznym.

***

Naruto ostrożnie otworzył oczy. Nie wiedział gdzie jest. Była noc. Ręce miał związane z tyłu, a ciało było obolałe. Obok niego leżała Hinata. Też była związana, ale nie odzyskała przytomności.
- Kurde, co jest ?
Próbował się uwolnić, ale nic z tego nie wyszło. Gdzieś po jego prawej, za krzakami słyszał czyjeś rozmowy. Podczołgał się bliżej by podejrzeć z ukrycia, kto ich zaatakował. Zobaczył grupkę obcych sobie ninja, siedzących przy ogniu. Na pewno nie byli z Konohy. Czyżby ktoś z Akatsuki ? Znów chcą go porwać ?
Jednak w tym momencie jeden z mężczyzn obrócił się tak, że chłopak mógł dojrzeć znak na jego opasce. Pochodził z kraju Błyskawic. Jednego z pięciu najsilniejszych krajów. Dodatkowo, żaden z nich nie nosił płaszcza z czerwonymi chmurkami, tak jak Uchiha Itachi, czy ten niebieski gość. Więc to nie Akatsuki, ale w takim razie o co im chodzi ?
Nagle go olśniło. Z szoku rozszerzył oczy i usta. No tak ! Przecież Neji, podczas ich walki na egzaminie, mu opowiadał jak Hinata została kiedyś porwana, i że porywaczami byli właśnie ludzie z kraju Błyskawic. Najwidoczniej nie zniechęcili się, po jednej nieudanej próbie.
- No jasne, im nie chodzi o mnie. Oni chcą Byakugan.
Cofnął się kawałek, po czym zaczął próbować, z całych sił rozerwać więzy. Kręcił się i wiercił. Zaciskał zęby z wysiłku, ale się nie poddawał.
- Chcą jej oczu ? Po moim trupie, mówię ! – wraz z tymi słowami, sznur pękł i Uzumaki był wolny. Chłopak potarł nadgarstki i podszedł do dziewczyny.
- Ej, Hinata. Wstawaj – potrząsał nią lekko, próbując ją obudzić. Kiedy rozwiązywał jej ręce, spojrzała na niego znad półprzymkniętych powiek.
- Naruto-kun ? – szepnęła cicho.
- Chodź – polecił, podnosząc ją do pozycji pionowej i biorąc ją na ręce – Musimy wiać – już miał uciekać, gdy wpadł mu do głowy pomysł.
Tymczasem jeden z ich porywaczy poszedł sprawdzić, czy więźniowie są na swoim miejscu. Wydawało mu się wcześniej, że słyszy tam jakiś głos. Ale jednak wszystko było w porządku. Chłopak i dziewczyna leżeli związani na ziemi. Wciąż mieli zamknięte oczy.
- Musiało mi się wydawać.

***

Naruto skakał z drzewa na drzewo, tak szybko na ile ciężar Hinaty mu na to pozwalał. Nie wiedział ile zdoła utrzymać na odległość 2 klony, w tym jednego zmienionego, ale miał nadzieję, że wystarczająco, aby mogli uciec poza ich zasięg. Tak naprawdę to musiał utrzymywać swój temperament w ryzach. Miał wielką ochotę rzucić się na tę piątkę z pięściami, ale…Tu nie chodzi o niego.
Był bardzo zmartwiony stanem Hinaty. Wciąż była ranna, jej skóra w wielu miejscach była poparzona, w odróżnieniu od niego. On nie miał żadnych ran i czuł się doskonale. Jak zwykle wszystko zagoiło się u niego w szybkim tempie.
Po jakimś czasie dziewczyna powiedziała, że może biec sama, ale Uzumaki nie był tego taki pewny. Z każdym skokiem odwracał się by upewnić się, czy Hinata daje sobie rade. Szło jej to trochę wolniej, ale i tak było nieźle. Do czasu.
Hyuga przy kolejnym skoku, poślizgnęła się na konarze i na pewno spadłaby z dużej wysokości, gdyby nie Naruto, który złapał ją w ostatniej chwili. Podciągnął ją do góry i oboje usiedli na gałęzi.
- Może lepiej chwilę odpocznijmy – zaproponował blondyn, ale dziewczyna nic na to nie odpowiedziała. Wzrok miała spuszczony, a oddech nierówny.
Chłopak żałował, że nie ma przy sobie żadnej maści, bandaża lub po prostu zimnej wody, aby choć odrobinę jej ulżyć.
- Hinata, nie mamy dużo czasu. Oni chcą…
- Wiem. Chcą moich oczu – powiedziała smutno, ale w jej głosie nie było słychać strachu.
Siedzieli przez chwilę w milczeniu. Naruto co jakiś czas się rozglądał, by się upewnić, czy nikt ich nie ściga.
- Przepraszam Naruto-kun – odezwała się dziewczyna. Słychać było, że chce jej się płakać – Przeze mnie zostałeś w to wciągnięty, a przecież ciebie to nie dotyczy. Przepraszam, tak bardzo prze…
- Ej, nie mów, że mnie to nie dotyczy – przerwał jej blondyn i chwycił jej dłoń. Hinata wreszcie na niego spojrzała, zaskoczona tym gestem – Całe szczęście, że tu jestem. Nie musisz się martwić. Obiecuję, że cię ochronię.
Oczy Hinaty otworzyły się nieco szerzej, a po chwili uśmiechnęła się do niego tak promiennie jak jeszcze nigdy. Patrzyła na niego z takim zaufaniem, nadzieją i chyba też z ulgą.
„O nie – pomyślał Uzumaki – Czemu mi tak serce wali ?”
Jeszcze nim się otrząsnął, Hyuga pomyślała, że nie powinna być bezużyteczna w tej sytuacji.
- Byakugan – wokół jej oczu, wyostrzyły się żyłki – O nie.
- Co się stało ? – zaniepokoił się chłopak.
- Nie widzę nic poza lasem. Żadnej wioski, ludzi ani nawet drogi. Najwidoczniej zasięg mojego Byakugana jest nie wystarczający.
„Cholera, jak daleko w takim razie, jesteśmy od wioski ?”
- Nie wiem… – kontynuowała dziewczyna - …czy w ogóle idziemy w dobrym kierunku. Zamiast przybliżać się do Konohy, możemy równie dobrze się od niej oddalać.
- Nie ważne, czy jesteśmy blisko wioski, czy nie – zadecydował Naruto – Najważniejsze, aby być jak najdalej od tych ninja, póki moje klony tam są – „Jeśli jeszcze tam są” ale tego już nie dodał.
Blondyn wstał i pomógł Hinacie się podnieść. Nie zamierzał znów się nabrać na to, że dziewczyna może sama się poruszać. Przerzucił jej ramię przez szyję, a lewą ręką przytrzymywał ją w talii. Wznowił ucieczkę, skacząc po drzewach.
Zauważył, w świetle księżyca, że dziewczyna jest cała czerwona na twarzy, a przed chwilą jeszcze wszystko było w porządku. Czyżby dostała gorączki ? Jeszcze by tego brakowało, jest niedobrze.

***

Szli już dobre kilka godzin, a może im się tak tylko wydawało. Ponieważ Naruto nie chciał zbyt przemęczać Hinaty, kontynuowali podróż idąc normalnie po ziemi. Może ich to odrobinę spowolniło, ale przynajmniej dziewczyna zaczęła prawidłowo oddychać. Blondyn wciąż ją podtrzymywał.
Szli w całkowitej ciszy i w końcu Uzumaki postanowił ją przerwać. Chciał odgonić od dziewczyny ponure myśli o ich, dość nieciekawym położeniu.
- Niedługo…mogę zniknąć na trochę – po raz pierwszy, myśl o treningu z Ero-senninem jawiła mu się... kiepsko.
- Dla…dlaczego ?
- Odchodzę na trening z Ero…znaczy się z Jiraiya-sensei – nigdy się nie przyzwyczai by tak go nazywać.
- A…a na ile ? – Hyuga starała się nie zdradzać emocji, jakie czuła w tejże chwili.
- 2, może 3 lata.
Zapanowało milczenie, nie wiedzieć czemu niezręczne. Nie mogli na siebie spojrzeć.
Naruto prawie nigdy nie ujawniał swojej słabości. Zawsze udawał kogoś silniejszego niż jest w istocie. Tylko raz zwierzył się ze swoich wątpliwości o swojej sile i tą osobą była właśnie Hinata. Gdyby nie ona, mógł w ogóle nie pojawić się wtedy na stadionie i Neji wygrałby walkowerem. Teraz znowu chciał wyjawić co go dręczy. Czemu jedynie Hinacie potrafi pokazać, tą drugą część siebie ?
- Kiedy ciebie nie będzie…- dziewczyna jakby czytała w jego myślach i instynktownie czuła, co blondyn chce wyznać - …zamierzam dać z siebie wszystko – Nawet nie widział ile Hyuge kosztuje wysiłku, by to mówić – Gdy…gdy uratujesz Sasuke-kun, chcę być ci równa.
- Nie oddam cię Orochimaru !
Naruto jakby zwiesił głowę i zmarkotniał. Wciąż, całym sobą chciał ratować Sasuke, ale porażka i złamanie obietnicy…bolała.
- Naprawdę w to wierzysz ? W to, że…go uratuję ?
- Ja nie wierzę. Ja to wiem, Naruto-kun.
Spojrzał na nią zaskoczony, tą pewnością w jej głosie. Ona naprawdę wierzyła w to co mówi. Czuł, że wątpliwości go opuszczają, a zapał do treningu wrócił ze zdwojoną siłą.
- Dziękuję, Hinata – chciał uchwycić je spojrzenie, ale ona uparcie, z zakłopotaniem patrzyła na swoje nogi. Już sama bliskość Uzumakiego mąciła jej w głowie.
Po jakiś 30 minutach, zrobili postój. Hinacie coraz trudniej było iść. Naprawdę potrzebowała pomocy lekarza. Naruto posadził ją pod drzewem, a sam zaczął krążyć dookoła. Miał nadzieję, że może go coś olśni, wpadnie mu do głowy pomysł, jak jej pomóc. Nie zauważył, że oddalił się od niej na kilka metrów.
I wtedy się zaczęło.
Znikąd pojawiło się kilkanaście dysków energii elektrycznej, lecących prosto w Hinate.
- Hina…! - krzyknął Naruto, lecz ktoś zaszedł go od tyłu i…
- Raiton: Jibashi ! – strumień błyskawicy, przeszył ciało chłopaka. Upadł na ziemię, ale wciąż, pomimo bólu, próbował wstać. Ktoś nadepnął mu na głowę i przycisnął do podłoża.
- Leż cicho ! – rozkazał mężczyzna nad nim.
Uzumaki nie mógł się podnieść, krwawił w kilku miejscach. Z dużym wysiłkiem obrócił głowę, pomimo nacisku napastnika, aby odnaleźć wzrokiem Hinate.
Leżała kilka metrów od niego. Miała zamknięte oczy, a z jej ust leciała strużka krwi. Jej stan był wręcz katastrofalny. Nad nią stało czterech uzbrojonych mężczyzn. Piąty prawie że stał na Naruto.
- Ptaszki znowu są w klatce – odezwał się ninja z blizną – Gratuluję wam za ten podstęp z klonami, ale to było na nic. Dogonienie was było dziecinne proste.
Uzumaki próbował sięgnąć do kieszeni po shurikeny, ale zostało to zauważone i dostał kilka kopnięć w brzuch.
- Kara musi być – dowodzący chwycił Hinate za włosy i podniósł ją do góry. Dziewczyna nawet nie mogła jęknąć.
- Zostaw ją… - wysyczał przez zęby, wściekły blondyn. Z całych sił starał się uwolnić spod ucisku, bezskutecznie. Technika, która go zraniła zostawiała po sobie naprawdę dużo zranień.
- Zamiast taszczyć was oboje do wioski, po prostu wezmę sobie jej oczy, a potem zakończę wasze cierpienia. To chyba bardziej szlachetne – wyciągnął rękę w stronę swojego człowieka, który podał mu kunai.
„Nie ! Muszę coś zrobić ! Przecież… obiecałem ją chronić”
Naruto musiał patrzeć jak mężczyzna rozwiera powiekę Hinaty i powoli wyciąga ostre narzędzie w stronę jej oka.
***
- Dlaczego chcesz mi pokazać swój test ?
Hinata zacisnęła pięści, nie patrzyła mu w oczy. Była zaczerwieniona jak zwykle i trochę niespokojna.
- No bo…Ja…Naruto-kun – wreszcie na niego zerknęła – Nie chcę żebyś odpadł na czymś takim.
***
„Ja… Ja…” Naruto z furii, wbijał sobie paznokcie w skórę, niemal do krwi.
***
- N…Naruto-kun – ledwie usłyszał, cichutki głosik Hinaty.
- Hinata ? Mówiłaś coś ?
- Ja…Ja tylko… - nieśmiało podeszła i wyciągnęła w jego stronę jakiś pojemniczek.
- Co to jest ?
- Maść – wyjaśniła Kurenai-sensei.
- Na co ?
Hinata nie odpowiadała, nie była w stanie.
- Po prostu ją weź, Naruto.
Chłopak kiwnął głową i wziął maść od dziewczyny.
- Dzięki ! To miło z twojej strony, Hinata.
***
„Ja nie…” – rysy na jego policzkach zrobiły się wyraźniejsze, ostrzejsze.
***
Hinata trzęsła się, ledwo się trzymała, ale i tak próbowała się podnieść.
- Ja…nie zamierzam…cofać…swoich…
„Hinata!”
- …słów – obróciła się i mógł ją zobaczyć – Takie mam zasady jako ninja.
Spojrzała na niego, a on na nią. Nie potrafił określić tego, co wówczas poczuł. Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Nie wiedziałem, że Hinata jest taka twarda.
- Jest podobna do ciebie – zauważył Lee.
- Jeśli się zastanowić, to ona zawsze cię obserwowała – słowa Sakury, go zdziwiły.
„Hinata…”
***
„Ja nie mogę…” – Naruto poczuł, jak zęby mu się wydłużają, zmieniały się w kły.
***
- Hinata… - patrzył właśnie, jak sanitariusze wynoszą ją na noszach.
Takie mam zasady jako ninja”
Uzumaki pochylił się i zanurzył palce w jej krwi, pozostałej na podłodze.
- Przysięgam… - zacisnął pięść i wyciągnął ją w stronę Hyugi. Kropla czerwonej cieczy z jego dłoni spadła na ziemię – Pokonam cię !!!
***
„Ja nie mogę cię…” – paznokcie urosły, zamieniając się w ostre pazury.
***
- Z twojego puntu widzenia, może i wyglądam na silnego, ale tak naprawdę to zawsze nawalałem. Udawałem silnego, bo mnie to wkurzało…
- To nie prawda ! – krzyknęła dziewczyna. Naruto podniósł głowę – Nawet, jeśli popełniałeś błędy…Według mnie jesteś wspaniały, nawet wtedy, gdy czasami ci się coś nie udaję – Blondyn, otworzył usta, zszokowany jej słowami – Kiedy patrzę na ciebie, mam takie uczucie. Nie jesteś doskonały…Ale…Popełniając błędy, uczysz się na nich. Wierzę, że to właśnie jest oznaka prawdziwej siły. Naruto-kun, uważam cię za bardzo silnego.
***
- JA NIE MOGĘ CIĘ STRACIĆ !!!
Ninja przygniatający go do ziemi, nagle wystrzelił z dużą szybkością i uderzył mocno w najbliższe drzewo, przy okazji łamiąc sobie kilkanaście kości.
Czerwona czakra, zaczęła otaczać chłopaka, przybierając kształt lisa. Uformował się jeden ogon. Naruto spojrzał na swoich przeciwników czerwonymi ślepiami, pełnymi nienawiści.
Mężczyźni patrzeli przerażeni na to zjawisko. Dowodzący, wypuścił z ręki kunai i cofnął się kilka kroków od ciała dziewczyny. Jeden z jego ludzi rzucił pięcioma kunaiami w tego „potwora”, ale odbił je od siebie ogonem, bez wysiłku.
- Co…! Co do…!!! – odruchowo cofali się, widząc przybliżającego się do nich demona, na czterech łapach.
Naruto zatrzymał się dopiero, gdy znalazł się nad nieruchomym ciałem Hinaty. Zupełnie jakby chciał ją zasłonić własnym ciałem przed niebezpieczeństwem.
- Teraz… - głos mu się zmienił. Był niższy, groźniejszy - …Bądźmy dzicy !

***

- Kakashi ! – Pakkun nagle się zatrzymał.
- Co się stało ?!
- Zapach Naruto…Zmienił się…Przed chwilą był wyraźny, a teraz…jakby...nie wiem jak to ująć…jest zmodyfikowany. I jeszcze jedno… - pies zmarszczył, kilka razy nos – Tam gdzie jest, znajduje się mnóstwo krwi. I jest jej coraz więcej.
- Musimy się pośpieszyć ! - "Co tam się dzieje ?"

***

Człowiek, z blizną na policzku, miał szyję przyciśniętą do pnia przez wielką, czerwoną dłoń z czakry. Dookoła leżeli jego towarzysze, ledwo żywi.
W końcu łapa go puściła, lecz zamachnęła się tak, że przecięła pazurami jego ubranie i dotarła, aż do skóry. Mężczyzna upadł na ziemię, miał bardzo głębokie rany na klatce piersiowej. Wystarczy kilkanaście minut i wykrwawi się na śmierć, ale Naruto nie zamierzał tyle czekać.
- Kage Bunshin no Jutsu !
Wokół pojawiło się 10 klonów, i każdy z nich zaczął formować w dłoni rasengan, wzbogacony czakrą lisa.
- Pięciu za mnie, pięciu za Hinate – odrzekł Uzumaki i z wielką niechęcią (aż zostawił ślady pazurów na ziemi) cofnął się. Podbiegł, na czterech kończynach, do Hinaty. Wziął w zęby jej kurtkę i wrzucił dziewczynę sobie na plecy.
Tymczasem 10 klonów, wyglądających równie przerażająco jak oryginał, rzuciło się na piątkę rannych ninja.
- Yōko Rasengan !!!
Nastąpił ogromny wybuch. Kula ognia zniszczyła wszystko, w zasięgu 20 metrów.
Gdybyś ktoś widział ten widok, mogłyby zacząć krążyć legendy. Wielki lis, przypominający człowieka, wolno kroczący na tle ściany ognia, z dziewczyną na grzbiecie, robił piorunujące wrażenie.

***

Eksplozja nieopodal, zatrzymała na chwilę dwójkę joninów.
- To już niedaleko.

***

Naruto kroczył powoli, nie czuł się już sobą. Nienawiść i wściekłość ciągle w nim szumiały. Nie mógł, a nawet nie chciał powstrzymywać dalszej transformacji. Zaczął się formować drugi ogon. Demon miał ochotę niszczyć wszystko i wszystkich na swojej drodze.
Lecz wtedy, Hinata sturlała się z jego pleców i upadła na ziemię. Chłopak spojrzał na nią i poczuł…spokój. Przestał się denerwować. Przybliżył się trochę, później jeszcze odrobinę. Z każdym milimetrem, przybliżającym go do dziewczyny, czuł coraz większą ulgę. Jej obecność, jej widok poskramiał bestię.
Nareszcie złączył ich usta i wtedy spokój, ukojenie pojawiło się w jego sercu i rozeszło się dalej, po całym jego ciele. Szczęście, jakie czuł było nie do opisania, tak samo jak miękkość jej warg.
Kiedy Naruto, po chwili spojrzał na nią, jego oczy miały już normalną, błękitną barwę.

***

- Zapach Naruto wrócił do normy – ogłosił Pakkun, wprawiając dwójkę ninja w zdumienie – To już blisko Kakashi.
Przebiegli jeszcze kawałek, gdy nagle stanęli jak wryci. Z kłębi dymu wyłonił się Naruto, niosąc Hinate na wyciągniętych rękach.
- Ona…Ona potrzebuje pomocy… - upadł na kolana mówiąc te słowa, ale Kakashi i Kurenai zdążyli ich złapać, zanim chłopak stracił świadomość.
- Rzeczywiście, stan Hinaty jest bardzo zły. Musimy jak najszybciej ją… - zaczęła mówić kobieta, ale Hatake jej przerwał.
- Dziwne. Naruto nie ma żadnych ran. On zwyczajnie zasnął !

***

Uzumaki zaspany obrócił się na drugi bok. Chciał się jeszcze chwilę zdrzemnąć, ale w tym momencie przypomniał sobie niedawne wydarzenia i zerwał się z łóżka z krzykiem.
- Hinata !!!
- Nie wrzeszcz tak. Ona leży na łóżku obok.
Słowa te powiedział Jiraiya, siedzący na parapecie. Chłopak rozejrzał się i odnotował, że znowu jest w szpitalu, a Hinata rzeczywiście jest tuż obok.
Blondyn zignorował gościa i podbiegł do jej łóżka. Była w kiepskim stanie, cała w bandażach i ciągle nieprzytomna.
- Nie martw się, nic jej nie będzie. Musi jedynie trochę wypocząć – uspokoił go Ero-sennin.
Chłopak odetchnął z ulgą i pogłaskał Hinate po dłoni.
- Idziemy stąd – zakomenderował Jiraiya – Tobie nic nie jest, a szpital to nie noclegownia.
- Nie ruszam się stąd – nie myślał za wiele, chciał po prostu zostać przy dziewczynie.
- Naruto ! – chłopak podniósł wzrok i napotkał surowy wyraz twarzy Ero-sennina – Musimy porozmawiać. Kakashi opowiadał mi o…zniszczeniach, jakie spowodowałeś.
Uzumaki przełknął ślinę przypominając sobie, niedawną utratę kontroli nad Kyubim. Tak, chyba należy to przedyskutować.

***

Naruto sprzątał swoje mieszkanie, z kwaśną miną. Słyszał, że Hinata odzyskała przytomność, i że dziś wypuścili ją do domu. Jednakże on dzisiaj odchodził, na całe lata.
Założył plecak i wyszedł, rzucając ostatnie spojrzenie na zdjęcie drużyny siódmej. Umówili się z Ero-senninem, przy bramie. Chłopak jednak czuł się źle, że nie zobaczy Hinaty, przed odejściem, ale…co poradzić ?
Jednakże czekała go niespodzianka.
W pewnej chwili zatrzymał się, obrócił i wyciągnął rękę w stronę wyrzeźbionej w skale, głowy czwartego Hokage.
- Obserwuj mnie.
Ruszył dalej i po paru krokach, dojrzał w tłumie Hinate. Wyglądała jakby bardzo się śpieszyła, biegła w stronę bramy, ale wyglądało na to, że wciąż jest bardzo słaba.
- Hej, Hinata ! – odwróciła się w jego stronę i automatycznie oblała się rumieńcem. Podszedł do niej – Co ty tu robisz ? Powinnaś odpoczywać.
- Ja..Ja chciałam cię pożegnać… Słyszałam, że dziś odchodzisz i…
Może i Naruto nie wiedział co oznaczają jej podenerwowanie i rumieńce, ale doskonale już zdawał sobie sprawę, co sam czuje.
- Dzię…Dzięki. Pamiętasz, co się stało, po tym jak nas zaatakowali ?
- Nie, obudziłam się dopiero w szpitalu. Powiedzieli mi, że Kurenai-sensei i Kakashi-sensei nas uratowali.
„Więc to jej powiedzieli. Może to lepiej niżby miała wiedzieć, co zrobiłem. Ale gdybym musiał, zrobiłbym to jeszcze raz”
- 3 lata to nie tak, wcale długo – szybko, tak żeby nie zdążyła go odepchnąć, pocałował ją. Dziewczyna zesztywniała zaskoczona, tym co się dzieje. Dziwne, ale ten pocałunek wcale nie wydawał jej się nowym doświadczeniem. Zupełnie jakby już kiedyś ją tak całował.
Oderwał się od niej z zadowoloną miną łobuziaka.
- Tylko masz na mnie czekać. Na razie !
Uzumaki zniknął, a ona stała nieruchomo jak głaz. Ledwie mogła mrugać. W końcu podniosła rękę i dotknęła swoich ust.
- Naruto-kun.
W oddali zobaczyła biegnących w jej stronę ojca i Nejiego.
- Hinata-sama, gdzie ty… - chłopak nie zdążył dokończyć, gdy jego kuzynka zemdlała i wpadła w ręce swojego taty. Miała rozmarzony uśmiech na twarzy.

***

- W życiu nie byłem z ciebie bardziej dumny – Ero-sennin uśmiechał się złośliwie w stronę swojego ucznia.
- Ach, zamknij się wreszcie – był zirytowany tym, że ten zbok widział całą scenę między nim, a Hinatą.
Teraz jednak nie czas na irytację. Teraz czas na trening. Zamierza dać z siebie wszystko i całkowicie poświęcić się stawaniu się silniejszym. W końcu musi uratować przyjaciela. Musi postarać się aby druga taka sytuacja, jak ta w lesie się nie powtórzyła.
Musi wrócić do niej.



***


(Od autorki) No i jak ? Powtarzam, wymyśliłam to 100 lat temu. Nie miałam pojęcia co się stanie w drugiej serii, naprawdę (a filery w ogóle ominęłam)
Rozwalacie mnie swoimi komentarzami ;) uwielbiam je czytać. Wiedzcie, że nie jestem nieczuła, ale niesamowicie wdzięczna za każde miłe słowo i aż się wrę by krzyczeć "Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję" Tylko, że gdybym zawsze zaczynała tak każdy wpis, to zaczęłoby się to nieco sprzykrzać :/ Aha i jeszcze proszę mi się tu nie kłócić, przez wyobrażenia mojej zrytej bani ;) Rafael, dziękuję, że jesteś szczery i piszesz co myślisz (przeczytałam początek koma i dziękuję, cieszę się). Karolcia/Anonimowy i Ai dziękuję, że mnie bronicie. I tak jestem wam niesamowicie wdzięczna, że to czytacie a wy jeszcze przechylacie szalę, ach ;) To nie fair





Nowy rysunek, narysowany specjalnie na bloga, czyli dla nas wszystkim.
Dziękujemy Maru Rize <3

8 komentarzy:

  1. Całkiem ciekawie,po samych wydarzeniach spodziewałem podobnej sytuacji do tej gdy Minato ratował Kushinę i w sumie dobrze się spodziewałem.Ale było fajnie, niektóre schematy są piękne nieważne ile razy będzie się je powtarzać.Podobało mi się ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaaardzo fajna ta historia. Mam nadzieję że będą kolejne części. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co powiedzieć... nie ma słów by to opisać więc powiem tylko CHAPTER POZIOM ARCYDZIEŁO

    PS: a z muzyczką to już w ogóle odlot na chapie MEGA EMOCJE

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo boże. O boże, o boże, o bożeee <3
    Zakochałam się w tym One Shocie *o*
    Bardzo się cieszę, że napisałaś go w świecie shinobi, bo kocham to ^^. W ogóle nie miałam takiego wrażenia, ażeby było to napisane, jakby to powiedzieć.. przez kogoś kto nie jest autorem mangi, a to jest duuuży plus :D Czytało mi się, jakbym oglądała właśnie kolejny chapter mangi, albo odcinek anime :) I to bylo takie.. takie słodkie, jezuu :3
    W ogóle, moment kiedy Naruto zaczął się zmieniać w Kyubiego.. Uwielbiam. XD Scena z pocałunkiem.. Mry mry XD Nie no, żartuję, świetne ^^. Po prostu miód na moje uszy. Nie. Nie uszy o.O A doobra zresztą xD Więc jednopartóweczka epicka i baardzo mi się podobała :p
    No i co tutaj jeszcze dodać? :p One shot klawy, morowy, no i w ogóle zajebisty! :D
    Ps. Jakie tam przechylanie szali, nie przesadzaj :p Jak pisze głupoty, to trzeba zareagować, prawda? Prawda! xD No to do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej dziecko dziecko nie znasz się

      Usuń
    2. Ah, tak? To kiedy ktoś bezczelnie zabrania autorowi wprowadzania niepodobających się MU wątków - z naciskiem na "mu" - to mam czytać te głupoty i się cieszyć, czy płakać? ;) Zastanów się koleżanko, co piszesz, następnym razem.
      Nie uważasz, że zachowujesz się trochę - że tak powiem, żeby nie przeklinać - niegrzecznie? Czy próbujesz zrównać z ziemią innych czytelników nie zgadzających się z twoją opinią? Wyluzuj trochę, co?
      I proszę mnie tutaj nie mianować dzieckiem, bo wypraszam sobie ;)

      Usuń
    3. Ajm sori kolego*
      Autokorekta xD

      Usuń
  5. Psiakrew, wsiąkłem na amen w Twoje opowiadania. Są po prostu genialne i mają dwie tony klimatu. Boskość ^^
    Pisz dalej, bo masz kolejnego wiernego czytelnika :D

    OdpowiedzUsuń