:)

:)

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 30

(Od autorki) Szacun dla każdego kto przeczyta to w całości. Mnie by się nie chciało, takie nudy, ale bez tego się nie obejdzie po prostu. Aha, z boku jest ankieta i bardzo proszę, aby każdy dał swój głos bo zależy mi na opinii wszystkich, a chce wiedzieć czym się kierować, oprócz własnymi pomysłami.

***



- Dobra – rzekł głośno Naruto, zwracając na siebie uwagę reszty – Myślę, że każdy tutaj, ma coś ciekawego do powiedzenia. Kto zacznie?
Głucha cisza, nikt się nie odzywał.
- Pewnie – irytacja blondyna sięgnęła zenitu – Najwidoczniej nie zasługuje na wyjaśnienia. Po prostu jak co dzień dostałem w łeb, uprowadzono mnie do jakieś chałupy w lesie, chciano mnie zabić parę razy i omal nie przestrzelono mi ramienia, ale to chyba normalka!
Twarz Jiraiyi boleśnie się skrzywiła, ale nic nie powiedział. Hinata zresztą też nie mogła powstrzymać grymasu.
- To nie jest żadna normalka Naruto – rzekł Kakashi – Wręcz przeciwnie, to nigdy nie powinno was spotkać. Ale niestety stało się i masz moje słowo, że wszystko ci wyjaśnimy, ale… - Hatake przeniósł swój wzrok na Sasuke - …muszę się dowiedzieć, co stało się w tamtym domku, zanim przyjechaliśmy. Sasuke, czy to ty ich…
Chłopcy spojrzeli na siebie i pomyśleli o tym samym. Ich sensei musiał znaleźć ciało Orochimaru i postrzelonego grubasa. Uzumaki zerwał się z kanapy i krzyknął:
- On nie miał wyboru, przysięgam! Nie zrobił nic złego…
- Uspokój się durniu – przerwał Uchiha, nie ruszając się z miejsca. Ręce miał splecione i ułożone pod brodą. Nie okazywał żadnych głębszych emocji – Nie musisz mnie bronić. Przyznaję się, że zabiłem tego starego skurwysyna. I zrobiłbym to jeszcze raz. Nie miałem żadnego innego wyboru, poza strzeleniem mu w łeb. Wybierałem między jego życiem, a życiem przyjaciela i wyboru dokonałem.
- Ale co ty … - szepnęła Sakura z niedowierzaniem – O czym wy gadacie? Kogo miałbyś niby zabi… - zamilkła, uciszona groźnym spojrzeniem Uchihy, mówiącym „zamknij się”.
- A tamten postrzelony facet? – spytał Kakashi.
- To…akurat ja – przyznał się Naruto, ze spuszczoną głową Jakoś nie mógł w tamtym momencie spojrzeć w twarz Hinacie – Rzucił się na mnie z nożem to działałem instynktownie.
- Rozumiem – westchnął Hatake – Nie wiem tylko jeszcze skąd się tam wszyscy wzięliście… - grupka otwierała już usta, aby to wyjaśnić, ale mężczyzna im nie pozwolił - …ale potem to wyjaśnimy. Tak jak powiedział Naruto, wszyscy tutaj musimy wypowiedzieć się w kilku kwestiach, a żeby się nie pogubić w tych wyjaśnieniach, sądzę że powinniśmy zacząć od początku – tym razem jego wzrok powędrował na Jirayię i Tsunade.
- Chodzi o jego rodziców, co nie? – wypowiedź Uchihy wprowadziła wszystkich w osłupienie – Nie pytajcie skąd wiem – uprzedził pytania reszty – Ważne, że wiem i nie sądzę, że to ja powinienem mu to wyjaśniać – oparł się o brzeg kanapy i skrzyżował ręce.
- Ero-wujek, masz mi coś do powiedzenia? – spytał ostrożnie blondyn, ale w głębi ducha już znał odpowiedź. Stał na środku pomieszczenia i z uporem patrzył na Jiraiye, który unikał jego wzroku. W końcu to Tsunade westchnęła i zabrała głos:
- Jeśli mamy wszystko opowiedzieć od początku, to lepiej ja zacznę. Po pierwsze powiedz mi Naruto, jak dużo wiesz o zorganizowanej przestępczości?
- Ile? Tyle co każdy. Choć mamy w naszym gronie już jednego eksperta – spojrzał z wyrzutem na Sasuke, ale ten to zignorował.
- Więc powiem ci że mafia w dzisiejszych czasach to plaga, której nie tak łatwo się pozbyć – zaczęła tłumaczyć Tsunade – Działają w dużej i świetnie zorganizowanej grupie. Ich działalność jest zróżnicowana od wymuszeń haraczu za ochronę do handlu bronią i narkotykami. Kontrolują życie nocne, a nawet kilka sfer gospodarki. Mają swoich ludzi do odwalania brudnej roboty. Bazują na ludzkim strachu, także pozbycie się ich jest prawie niemożliwe. Aby aresztować tak potężnych ludzi, potrzeba mocnych dowodów, a oni nie są tacy głupi, aby pozostawiać po sobie jakiekolwiek ślady. Potrzeba także świadków, ale nikt nie odważy się na nich zeznawać. Ludzie zbytnio się ich boją i nie można ich za to winić. Wielu już było takich, co zdecydowało się zeznawać, a i tak oni lub ich rodziny kończyli, że tak powiem nieciekawie.
- To prawda co mówisz babuniu, ale co to ma wspólnego ze mną? – spytał Naruto.
- Zmierzam do tego.  Chodzi o to, że istnieją jedynie 2 sposoby na walkę z takim rodzajem przestępczości. Pierwszy sposób to działanie po cichu, od środka i jest to nawet w miarę bezpieczne, ale na rezultaty trzeba długo czekać. Drugi sposób to działanie otwarte, bez żadnych kamuflaży i to jest cholernie ryzykowne, ale wyniki są rewelacyjne. I właśnie na ten drugi sposób zdecydował się Minato… - ucięła na chwilę, poruszona swoimi bolesnymi sposobami – Chyba nie muszę tłumaczyć kim on był?
- Najsławniejszy prezydent Konohy – wyrecytował Uzumaki – Jego polityka skupiała się przede wszystkim na walce z przestępczością.
- Tego uczą was w szkołach, ale czy powiedzieli wam, że było aż 5 zamachów na jego życie? – wypowiedź pani prezydent wprawiła wszystkich zdumienie. Tylko Kakashi i Shikamaru nie okazali zdziwienia.
 - Aż 5? – wykrztusił blondyn, na co kobieta pokiwała smutno głową.
- Otwarta walka jest bardzo, ale to bardzo ryzykowana, ale Minato, zawsze był odważnym człowiekiem. Nawet nie macie pojęcia, ile zawdzięczamy jego poświęceniu. Jego zasługi są nieocenione. Nie bądźcie tacy zaskoczeni, bo to prawda. To dzięki niemu możemy być w miarę bezpieczni w tym mieście. Właściwie ostatnimi czasy, tylko ten Orochimaru był największym utrapieniem.
- Powiedziała pani 5 zamachów – rzekł Sasuke – Ale było ich 6.
- Tak, było 6 – westchnęła ciężko – Tyle że szósty był udany.
- Pożar w domu… – wykrztusił Naruto przypominając sobie swoje dziwne sny.
- Kilka miesięcy przed śmiercią, Minato zaczął dostawać groźby. Kazały mu one zaniechać swojej działalności, ale on nie posłuchał, tak jak nie poddał się wielu wcześniejszym groźbom. Ale te listy były inne od poprzednich. Były bardziej poważne i pochodziły od jednej z najbardziej niebezpiecznych organizacji, tego regionu. Dla własnego bezpieczeństwa, Minato postanowił na jakiś czas, nie pokazywać się publicznie. Z tego powodu, pewien fakt nigdy nie dostał się do wiadomości publicznej.
- Jaki fakt? – odezwała się nieśmiało Hinata.
- Fakt, że jego żona Kushina była w ciąży.
Kolejny raz zaległa grobowa cisza. Naruto czuł, jakby cały świat wokół niego zaczął wirować. Zaczął kręcić głową, nie mogąc uwierzyć.
- Nie, to nie możliwe… – wykrztusił.
- Urodził im się syn – Tsunade mówiła dalej, tyle że teraz spuściła głowę w dół – Gdy minął miesiąc od jego narodzin, Minato postanowił wrócić do swojej działalności i wtedy… - przełknęła ślinę, było jej trudno o tym mówić – Ktoś podłożył ogień w ich domu. Zrobiono to bardzo precyzyjnie, tak aby żadne z mieszkańców nie miało szans się wydostać. Gdy strażacy przybyli na miejsce…było już za późno. Zaczęli gasić ogień od zewnątrz, ale jakiś strażak usłyszał z domu płacz dziecka i sam, ignorując rozkaz przełożonego, wszedł do środka. Na szczęście udało mu się wyjść z tego cało. Jemu no i dziecku.
Przerwała na chwilkę, aby dać sobie odsapnąć.
- Chłopiec trafił do domu dziecka. Dla jego bezpieczeństwa zmieniono mu nazwisko i ukryto fakt, czyim jest dzieckiem.
- Dla…dlaczego? – głos Naruto, był przepełniony głębokimi emocjami.
- W środowisku mafijnym istnieją niepisane prawa – tym razem, po raz pierwszy głos zabrał Jiraiya – Jeśli jakiś mężczyzna jest twoim wrogiem, to w takim razie jego winy automatycznie przechodzą na syna. W chwili urodzin tego chłopca, został on wystawiony na takie samo niebezpieczeństwo jak jego ojciec. Ponieważ do wiadomości publicznej nie podano informacji o śmierci dziecka, a jedynie zatajono o nim wszelki dane, podziemie domyśliło się, że chłopiec przeżył – mężczyzna spojrzał na swojego wychowanka, wzrokiem pełnym żalu – Przepraszam, że ci nie powiedziałem.
Ręce blondyna zaczęły lekko drżeć. Sasuke obserwował go z boku ze współczuciem, ponieważ wiedział doskonale co chłopak teraz czuje.
- Nie zastanawiałeś się nigdy, dlaczego tak łatwo udało mi się cię adoptować Naruto? – spytał Jiraiya, ponownie przykuwając uwagę wszystkich.
- Nie rozumiem.
- Kiedy cię adoptowałem miałeś 6 lat, a ja sam był samotnym facetem dobiegającym 40. Takim ludziom jak ja nie oddaje się dzieci pod opiekę. Procedury adopcyjne są niezwykle surowe i trwają długi czas. Na adopcję pozwala się jedynie bogatym rodzinom z obojgiem rodziców, więc jakim cudem mnie się to udało? Nie uderzała cię nigdy ta kwestia?
Chłopak znów pokręcił przecząco głową. Rzeczywiście nigdy o tym nie myślał. Jiraiya westchnął i wyznał co mu ciążyło na sercu od bardzo dawna.
- Pozwolono mi cię adoptować, ponieważ pokazałem im dowód, że jestem twoją rodziną.
Szczęka blondyna opadła na dół. Kolejny raz dziś doświadczył niezłego szoku. Nawet Uchiha był zaskoczony słysząc to, ponieważ także nie miał o tym pojęcia.
- Ojcem chrzestnym dokładnie rzecz biorąc – tłumaczył dalej Ero-wujek – Byłem przyjacielem Minato i jego zastępcą w ratuszu. Do tej pory pamiętam swoje zdumienie, kiedy poprosił mnie, abym wybrał ci imię – uśmiechnął się na chwilę, ale zaraz potem znów spochmurniał – Jeszcze przed twoim narodzeniem wyjechałem z kraju. Dlaczego to zrobiłem, nie pytaj. To były sprawy nie związane z tobą. W każdym razie o śmierci twoich rodziców dowiedziałem trochę za późno. W końcu po jakimś czasie podjąłem męską decyzję i postanowiłem się tobą zająć. I to była najlepsza rzecz jaką zrobiłem w życiu. – mówił to bardzo szczerze i poważnie. Rzadko można było usłyszeć u tego mężczyzny taki ton głosu – Byłeś za młody, aby wyznać ci prawdę, ale jednocześnie nie mogłem zostawić cię bez ochrony.
- I tutaj przechodzimy do mnie – powiedział Kakashi, przenosząc uwagę słuchaczy na siebie.
- Kim sensei naprawdę jest? – spytał Sasuke – Policjantem?
- Nie – zaprzeczył Hatake – Kiedyś nim byłem, ale zrezygnowałem ze służby – widząc, ze potrzeba głębszych wyjaśnień, kontynuował – Wracając do tego co mówiła pani prezydent, do sposobów walki z mafią, ja zdecydowałem się na opcje nr 1. Policja szczerze mówiąc nie nadaje się do walki ze zorganizowaną przestępczością. Ludzie tam pracujący, mają swoje rodziny i także są zastraszeni. Poza tym tacy gangsterzy mają swoje wtyki nawet w policji. Tak więc jedyną szansą są tacy ludzie jak ja, którzy dla bezpieczeństwa innych zrezygnowali z pracy za biurkiem na komisariacie i pracują na własną rękę.
- Taki wolny strzelec? – spytał Sasuke.
- Dokładnie. Zarabiałem oficjalnie jako nauczyciel sztuk walki. I kiedy pan Jiraiya poprosił mnie, aby uczył jego chrzestnego syna i przy okazji wyjawił czyim jest dzieckiem, zgodziłem się od razu. Trochę się tylko zaniepokoiłem, gdy Naruto przyszedł na pierwsze zajęcia z tobą, Sasuke.
Atmosfera wokół stała się o wiele bardziej napięta, kiedy Sasuke posłał Hatake swoje najgroźniejsze spojrzenie.
- Moment – Uzumaki odzyskał głos – To sensei wie o jego…
- Raczej trudno, żeby nie wiedział, skoro od tylu lat siedzi jako tajniak w podziemiu – powiedział Uchiha, przerywając chłopakowi.
- Dobra, a teraz o czym jest mowa? – Sakura odważyła się odezwać.
- Powiem tylko tyle, że przez ostatnie 20 lat, tylko dwie osoby robiły zamęt w podziemiu – mówił Hatake, tyle że wolniej – Pierwsza to Orochimaru, osoba, która już nie żyje oraz …
- Moja rodzina, prawda? – powiedział Uchiha, takim tonem jakby mówił o pogodzie. Pozwolił sobie nawet na chełpliwy uśmiech.
- Trafiłeś w sedno – rzekł Kakashi – Uchiha nie kojarzy mi się z czymś dobrym, a wręcz przeciwnie.
- I dobrze, tak ma być.
- Chwila, czyli to z jego bratem to prawda? – zapytał Naruto, składając w głowie kilka faktów.
- Niestety, ale tak – przyznał sensei – Byłem chyba jednym z niewielu, którzy uwierzyli, że dziecko może się dopuścić takiego czynu.
Sasuke zacisnął pięści. Nie zdawał sobie sprawy, że ktoś jeszcze zna prawdę o Itachim.
- Znowu nic nie kapuje – żachnęła się Sakura.
- I…ja też – wyznała nieśmiało Hinata.
Kakashi westchnął ciężko i zaczął wszystko tłumaczyć. Opowiedział im o rodzinie Uchiha i Itachim, tyle ile uznał za konieczne. Sasuke starał się tego nie słuchać. Prawda, usłyszana kolejny raz z czyichś ust, była tak samo bolesna, jak za pierwszym razem.
Naruto słuchał wszystkiego co mówił sensei, ale jednocześnie nie mógł się skupić na jego słowach. Próbował nazwać wszystkie emocje, jakie w nim wrzały, ale było ich tak dużo, że ledwo dawał radę.
Hatake skończył mówić i widząc przestraszone miny dziewczyn pomyślał, że może powiedział za dużo.
- W każdym razie – odezwała się Tsunade – Wracając do głównego tematu, od śmierci Minato i Kushiny minęło tyle czasu, ze zaczynaliśmy już myśleć że niebezpieczeństwo minęło. Jednakże…
- Jednakże zacząłem mieszać – zgadł Uchiha, starając się ukryć swoje wyrzuty sumienia.
- Wyjąłeś nam to z ust – powiedział Kakashi, widać było że jest zdenerwowany – Pewnie myślisz, że byłeś niezwykle sprytny, ale prawda jest taka, że cały czas miałem cię na oku. Praktycznie od początku.
Sasuke nie odpowiedział. Nie wiadomo czy to przez wściekłość, którą czuł, czy to że zaraz jego poczynania wyjdą na wierzch.
- Gdy dotarła do mnie informacja, że zacząłeś pracować dla Orochimaru… – kontynuował Hatake - …zdałem sobie sprawę jakie niebezpieczeństwo stwarza to dla Naruto i dla ciebie. Nie miałem wyboru i musiałem pilnować was obu, ale dla jednego człowieka jest to raczej trudne, więc…
- Więc zostałem zwerbowany – powiedział Shikamaru. Wszyscy, aż podskoczyli, bo zapomnieli o jego obecności.
- Zwerbowany? Dokładnie do czego? – odezwał się Naruto.
- Trzeba było pilnować was obu naraz – wyjaśnił Hatake – Toteż potrzebowałem kogoś z waszego środowiska, kogoś kto mógłby bez podejrzeń was obserwować, a jednocześnie trzymać gębę na kłódkę. Przeprowadziłem mały rekonesans i Shikamaru był najlepszym kandydatem.
Naruto, Sasuke i dziewczyny zastanawiali się ile jeszcze rewelacji będą w stanie znieść jednego dnia.
- Weźcie ludzie trochę empatii – Nara zaczął narzekać – Pomyślcie o mnie. Wiecie co czułem, gdy jakiś koleś w masce proponuje mi rozmowę i zaczyna wciskać mi te wszystkie historyjki? Myślałem, że ma coś z głową.

***

- Nie wierzysz mi, prawda?
- Wszystko wydaje się być logiczne – wyznał Shikamaru – Ale wcale nie musi być prawdziwe. Zdaje pan sobie sprawę, jak nieprawdopodobnie to wszystko brzmi?
- Wiem o tym, ale to niestety prawda.
Kawiarnia, w której siedzieli Kakashi i Shikamaru święciła pustkami, wiec mogli rozmawiać bez przeszkód. Nikt nie prawa ich podsłuchać.
- Nie spytasz, czemu proszę akurat ciebie o pomoc? – zapytał Hatake.
- Nie. Gdybym był na pana miejscu, sam bym siebie poprosił o pomoc. – po chwili Nara dodał – Ale wciąż istnieje możliwość, że jest pan zwykłym czubkiem i mnie pan wkręca.
Kakashi westchnął i wstał od stolika.
- Jeśli jesteś tak inteligentny, jak mówią twoje wyniki, to wiesz, że nie. I wierz mi, nie proponowałbym ci pracy, gdybym naprawdę nie był w kropce – wyjął z kieszeni jakiś kawałek papieru – To mój numer. Dam ci kilka dni, abyś wszystko przemyślał. Odpowiedz w ciągu tygodnia, czy się zgadzasz – rzekł i wyszedł z kawiarni bez pożegnania.
- A rachunek kto zapłaci?

***

Shikamaru przez 2 dni chodził te i z powrotem zastanawiając się co ma robić. Mieszanie się w jakieś podejrzane machlojki, było cholernie nie rozsądne, a do tego w ogóle mu się nie chciało tego robić. Ale jednak słowa tego gościa w masce, wciąż krążyły mu po głowie i nie dawały spokoju.
Naruto synem jakiegoś tam prezydenta…Sasuke zadaje się z podejrzanymi typami, szukając zemsty…obaj są w niebezpieczeństwie…
Trzeciego dnia rozważań chłopak przechodził niedaleko swojej starej podstawówki. Nie wiedział czemu, ale coś kazało mu się zatrzymać i powspominać. Tak, plac zabaw przywoływał wspomnienia. Pamiętał jak kiedyś mama Chojiego odebrała ich ze szkoły. Na placu zabaw zobaczył wtenczas Naruto. Bujał się na huśtawce, był całkiem sam.
- Czemu on wciąż tu siedzi? – mały Shikamaru, nie zauważył kiedy pytanie samo się mu wymsknęło.
- Trzymajcie się od niego z daleka chłopcy – powiedziała kobieta – Z takich dzieci, to tylko jakieś łobuzy mogą wyrosnąć.
Shikamaru potrząsnął głową, odganiając te wspomnienia. Ruszył dalej, w kierunku uczelni. Po krótkim spacerze znalazł się na kampusie i wówczas jak na złość, musiał zobaczyć Naruto.
Szedł roześmiany, trzymając za rękę Hinate. Gdy chłopak patrzył na ten obrazek poczuł wyrzuty sumienia. Blondynowi coś grozi, a jemu się nie chce pomóc?
Jak w kalejdoskopie zaczęły mu krążyć obrazy. Najpierw małego Naruto, siedzącego na huśtawce, później ten który widział przed chwilą, widok tej głupiej zakochanej pary, a na koniec nie wiadomo czemu, ale wspomnienie uśmiechniętej Temari.
- No to się wjebałem. Ach, ja po prostu nie chcę, aby on znowu musiał przez to przechodzić – wyciągnął telefon z kieszeni i napisał SMSa pod numer, który dostał kilka dni temu o treści:
„To jaki będzie zakres moich obowiązków?”

***

„Flesz?” – pomyślał Nara, przyglądając się podejrzliwie, czarnemu vanowi – „Jednak nie są tacy ostrożni, ale muszę powiedzieć Kakashiemu, że zaczęli już działać. Teraz prawdopodobnie zaczną  śledzić Naruto, aby złapać odpowiednią okazję.”

***

No Shikamaru już dawno nie był tak wkurzony, ale zdaje się nie tylko on. Sasuke również nie wyglądał na zadowolonego z tego co robił.
Co prawda przebieranka za kelnera była nawet zabawna, ale odwalania jego roboty na tym cholernym przyjęciu sylwestrowym dla zjebów, było upierdliwe. I nie upierdliwe jak zawsze. To był poziom hard. Dobrze, chociaż, że dzięki tym okularom i przebraniu, ten Uchiha go nie rozpoznał. Zajebisty początek nowego roku.

***

Kakashi i Shikamaru wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Sasuke właśnie wybiegał z sali, po tym jak omal nie połamał swojemu przeciwnikowi rąk na zawadach. Naruto poleciał za nim.
- Mocno go wzięło – stwierdził Nara.
- Nie jestem zdziwiony – westchnął Hatake – Chęć zemsty zmienia człowieka. Boje się coraz bardziej, co z tego wszystkiego wyniknie.

***

- To którego z nich mam mieć dziś na oku – spytał Shikamaru swojego szefa przez telefon.
- Dziś masz fajrant. Ja przypilnuje Sasuke, ale z tego co wiem Naruto nocuje dziś u Hinaty, więc będzie bezpieczny.

***

- Ale jak to zniknął?! – krzyknął Nara, wyprowadzony z równowagi pierwszy raz od bardzo dawna.
- No normalnie! Pewnie zaraz dostaniesz taką samą wiadomość od przyjaciół – ostrzegł go Kakashi – Słuchaj, masz w telefonie ten program do namierzania komórek?
- Jasne, już od jakiegoś czasu. Zaraz namierzę telefon Naruto.

***

- Noż kurwa jego mać – wydarł się Shikamaru. On i Kakashi stali w szatni, w ich dojo i gapili się na pozostawiony na ławce telefon blondyna.
- Ten idiota – Hatake też był wkurzony – Czemu akurat dziś musiał zapomnieć komórki? To go życie może kosztować.
Nara nie zwlekając długo, chwycił swój telefon i zaczął w nim grzebać. Wpadł na drobny pomysł. Okazał się trafiony.
- Ej sensei, spójrz na to – wskazał na ekran swojej komórki.
- Jak go namierzyłeś, skoro nie ma przy sobie komórki? – spytał zaskoczony Kakashi.
- To nie telefon Naruto – tym stwierdzeniem, wprawił Kakashiego w jeszcze większe zdumienie – Namierzyłem Sasuke.

***

- No i ruszyliśmy za śladem Sasuke, a po drodze zgarnęliśmy Sakure.
- O rany – wymsknęło się Sasuke.
- Jaka ulga – wszyscy spojrzeli na Uzumakiego, który wypowiedział to zdanie – Już myślałem, że zwariowałem. Ciągle wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi.
- No to na pewno nie byłem ja – rzucił Nara – Mnie byś nie zauważył.
- No co za skromność!
- Tutaj się kończy nasza wiedza – powiedział Kakashi – Właściwie od początku chciałem zapytać Sasuke i Hinate skąd w ogóle wzięli się w tym lesie?
- Ja? – mruknęła dziewczyna – Ja byłam z Kuramą na podwórku, gdy nagle dostał szału i pobiegł gdzieś. Pobiegłam za nim i trafiłam prosto do lasu. Nie wiem skąd, ale pies wiedział dokąd powinien biec i zaprowadził mnie prosto do chłopaków.
Oczy wszystkich spoczęły na Kuramie, który siedział teraz przy nodze swojego pana i merdał ogonem.
- Powinienem był go nazwać Demon, a nie Kurama – stwierdził Uzumaki, na co pies prychnął. On też wolał się nazywać Demon niż Kurwa Mać bez dwóch liter. Ale takiego pana sobie wybrał.
- A ty Sasuke? – odezwał się Shikamaru – Ty chyba nie jechałeś za psem.
- Nie, u mnie było trochę inaczej – rzekł i opowiedział cały ciąg dedukcyjny, jaki doprowadził go prosto do leśnego domku.
- Od kiedy to z ciebie taki Sherlock, co? – zagadał przyjaciela Naruto.
- Nie wiem. Sam byłem zdziwiony, gdy do tego wszystkiego doszedłem. Ale skoro niebezpieczeństwo już minęło…
- Kto powiedział, że minęło? – słowa Shikamaru, sprawiły, że kilku osobom, przeszedł zimny dreszcz po plecach. Jednak nikt się nie odzywał.
- To nie wszystko, prawda?! – krzyknął Naruto z wyrzutem w stronę Kakashiego, a potem odwrócił się do Ero-wujka – Coś jeszcze ukrywacie, tak?!
- Niedługo przed twoim porwaniem, Orochimaru wyjechał do stolicy – powiedział Hatake, głosem pozbawionym emocji – Wydaje mi się, że spotkał się tam ze swoim starym znajomym z pewnej potężnej organizacji przestępczej, z którą twój ojciec miał najbardziej na pieńku. Akatsuki. I prawdopodobnie sprzedał mu informacje o tobie, ale ponieważ  interesy nie przebiegły po jego myśli, postanowił sam cię wykończyć.
Naruto już nie wiedział, która emocja przeważa. Szczęście z powodu poznania prawdy o rodzicach, strach przed kolejnymi ludźmi, którzy mogą go dorwać, czy wściekłość. Wściekłość na wszystkich, którzy całe życie go okłamywali.
- Super – krzyknął, kiedy złość wzięła nad nim górę – Następni goście chcą mnie załatwić przez jakieś jebane niepisane zasady! To chcecie powiedzieć?!
- Naruto spokojnie – Tsunade spróbowała go uspokoić – Musisz uważać na szwy.
- W dupie mam te szwy! – wrzasnął i gdyby na biurku pani prezydent znajdowałby się jakiś wazon, blondyn na pewno by go w tamtej chwili rozbił – Muszę stąd wyjść, albo zaraz coś rozwalę.
Uzumaki, nie czekając na reakcje innych, wybiegł z gabinetu. Kurama pobiegł za swoim panem.
Hinata widząc to podniosła się szybko z kanapy, ignorując ból w nodze.
- Naruto, zaczekaj! – chciała za nim iść, ale powstrzymał ją Sasuke, łapiąc ja za ramię.
- Zostaw go – nakazał i mówił dalej, zanim Hyuga zdążyła się sprzeciwić – Wiem jak to jest, kiedy twój świat się zawala. Uwierz mi, on teraz musi być sam.
Dziewczyna pokiwała smutno głową, przyznając chłopakowi racje.
- Poza tym – mówił dalej Uchiha – Ja też już pójdę – ruszył do wyjścia, ale drogę zagrodził mu Kakashi.
- Wiesz, ze mógłbym donieść na ciebie na policji o współpracy z mafią i o tym morderstwie, prawda?
- Tyle, że pan tego nie zrobi - odparł pewny siebie Sasuke.
- Masz rację, nie zrobię. Po pierwsze dlatego, że gdyby nie ty, Naruto mógłby już być martwy. A po drugie teraz muszę cię pilnować jeszcze bardziej niż w wcześniej, a w więzieniu nie miałbym takiej możliwości. Zdajesz sobie sprawę, ze jesteś w takim samym niebezpieczeństwie jak Naruto? Zabicie tak niebezpiecznego człowieka jak twój szef nie ujdzie ci płazem.
Sasuke przyjął tą nowinę bez specjalnych emocji. Domyślił się, że mogą pojawić się ludzie, którzy będą chcieli go załatwić, po tym jak strzelił Orochimaru w łeb.
- I muszę cię jeszcze ostrzec – dodał Hatake, groźniejszym tonem – Jeśli zabijesz Itachiego, nie popuszczę ci, wiesz o tym!
Uchiha minął go w drzwiach. Mężczyzna wręcz mógł poczuć ten chłód w postawie chłopaka. W pokoju pozostała już tylko szóstka osób.
- Proszę niech mi ktoś powie, że to wszystko to jakiś chory żart – powiedziała głośno Haruno – Przecież to wszystko to nie może być prawda. To jakaś chora abstrakcja. Hinata ty tez chyba…
Nie skończyła widząc twarz dziewczyny pogrążona w smutku.
- Mylisz się Sakura-san – powiedziała cicho Hyuga – To wszystko była prawda.
- Ale…No ale…
- Nie strzelali do ciebie, więc nie wiesz! – Hinata dawno nie podnosiła na nikogo głosu, ale teraz dała upust emocjom.
Sakura zamilkła. Nie widziała co teraz ma robić.
- Odwiozę was do domu – Hatake podszedł do dziewczyn.
- Kakashi-sensei… - Haruno chciała coś powiedzieć, ale nie dano jej dokończyć.
- Was także muszę ostrzec – dziewczyny podniosły na niego wzrok – Jeśli zależy wam na waszym bezpieczeństwie, zerwijcie ze swoimi chłopakami jak najszybciej.
Sakura otworzyła z szoku usta, tylko Hinata nie okazała emocji.
- Mówię to dla waszego dobra. Nie chce, aby coś się wam stało, a samo przebywanie blisko Naruto lub Sasuke może być dla was zbyt…
- Wiem co chce pan powiedzieć – przerwała mu Hinata – Ale myślę, że nie musimy z nimi zrywać – po chwili milczenia dodała – Oni prawdopodobnie sami już o tym pomyśleli.



***

(Od autorki) Za tydzień finał pierwszej serii, uwaga będzie pełen emocji!!! Na pewno będzie ciekawszy od tego rozdziału, obiecuje. Jak Naruto poradzi sobie z nową sytuacją? Czy będziemy mieli podwójne zerwanie? A może dziewczyny postanowią walczyć?
Jakoś tak wyszło, że pierwsza seria wyszła w 31 rozdziałach, a ja lubię parzyste liczby, więc uprzedzam, że rozdział 32 będzie rozdziałem Special. Będzie głównie o przeszłości naszych bohaterów, jak byli dziećmi. Wepchne te słodkie, niewinne NaruHina. Potem przejdę do drugiej serii.

9 komentarzy:

  1. Bez urazy ale miałaś racje rozdział był nudny i trochę ciężko mi się go czytali :( mam nadal nadzieje że napiszesz one shot'a bo nie mogę się doczekać :D a w drugiej serii powinno być więcej naruhina prooosze :D a i w drugiej serii mógłby być ze naruto pokłuciłby się z hinastą a potem mafia by ją zaatakowała i uratowałby ją naruto a potem siedziałby przy niej w szpitalu dopuki by się nie obudziła a potem mówiłby ze to jego wina :) mam nadzieje ze wykorzystana mój pomysł XD powodzenia w pisaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooooo trochę mi się nudziło... Bez urazy... To całe wyjaśnianie itd. Ale nic, ja pomysłu dawać nie będę ponieważ nie mam pojęcia co ci doradzić. Powiem tylko tyle... Sasusaku NaruHina i to wszystko. Powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh widzę, że ludzi są strasznie marudni, ja uważam, że to był rozdział na który od dawna czekałem ! Za dużo akcji na raz nie jest nigdy dobrym pomysłem, nawet filmy typowo nastawione na akcje powinny mieć chwilę rozluźnienia i tym właśnie był ten rozdział dla twojego opowiadania. Było w nim odpowiednio dużo wyjaśnień a także rozterek bohaterów. Bardzo mi się to podobało.
    Uważam, że zrobił odpowiedniego smaka na rozdział kończący 1 serie i oczywiście jak zwykle nie mogę się doczekać następnej niedzieli. Nienawidzę Cię za te cliffhangery ! Chociaż muszę przyznać, że idealnie spełniają swoją rolę :D
    I oczywiście jak zwykle nie wierzysz w siebie, sugeruje się tym co napisałaś na wstępie, uwierz mi, że takie rozdziały powinny być częściej, można to nazwać takimi fillerami w opowiadaniu, czasami (lecz w nie tak dużej ilości jak końcówka 1 serii Naruto) mogą być lepsze od głównej linii fabularnej.
    Bardzo ładnie wplotłaś tutaj rozterki,przemyślenia a także retrospekcje które ułożyły się w spójną całość.
    Możesz być dumna z tego rozdziału ! I nie przejmuj się marudnymi ludźmi, niektórzy nie rozumieją, że nie wszystko opiera się na samej akcji.
    Czekam na kończący rozdział i jak zwykle życzę weny. Trzymaj się !
    P.S. Tak z ciekawości zapytam, chciało Ci się czytać najdłuższy komentarz w mojej karierze? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No rozdział taki trochę ciężki do czytania ale udało mi się przebrnąć. Czekam na dalszy ciąg :) a co do drugiej serii to uważam że idzie ci pisania świetnie więc zdaje się na ciebie :D ale możesz tam wpleść więcej Naruhina bo to mój ulubiony wątek :) a z tym szpitalem i czekaniem aż się Hinata obudzi to pomysł może być ale to nie ja tu jestem autorką :D powodzenia z dalszym pisaniem :p

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście uważam, że rozdział był udany i dobrze napisany. Fajnie wszystko wyjaśniłaś bez zagmatwań. Powaliłaś mnie tekstem: "On też wolał się nazywać Demon niż Kurwa Mać bez dwóch liter. Ale takiego pana sobie wybrał." xD
    Jestem twoją wierną czytelniczką praktycznie od samego początku i tak się cieszę z drugiego sezonu <3 Nie będę ci mówić co, ile i kiedy masz pisać bo to twój blog, ale mam prośbę nie słuchaj tych porad, tylko wymyśl coś swojego, oryginalnego, jestem pewna, że świetnie ci to wyjdzie ;)
    Mam nadzieję, że dobry humor cię nie opuści i rozdziały będą dodawane co tydzień :D ~Acri

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie no ludzie no co wy ;-;
    Moim zdaniem rozdział był świetny i tylko czekałam na ich reakcje, kiedy Kakashi im opowiadał o tym wszystkim :) Czytało mi się dobrze, a poczucie melancholii podczas czytania mogło brać się z tego, że po prostu wszystko było już wcześniej wyjaśnione ;) Osobiście takiego odczucia nie miałam :D
    Co do Shikamaru to jakoś tak zauważyłam, że tak jakoś ostatnio zaniedbujesz innych bohaterów ;-; No ale cóż, NaruHina wynagradza wszelkie braki <3
    Naruto.. Niech mnie nawet nie wkurwia i nie zrywa z Hinatką.. XD A Sasuke.. Brak słów, on zawsze mnie wkurwia. Normalnie zaczęłam go lubić, ale jak obejrzałam kolejne chaptery Naruto Gaiden to normalnie gtfuhhxvvxjkzjs
    cwel
    No dobra ja lecę pisać nowy rozdział, bo za tydzień wyjeżdżam na jakiś czas i chcę przed tym wrzucić dziewiątkę ;-; Ostatnio trochę zaniedbałam URN bo zajęłam się nowym opowiadaniem, ale dość o mnie KURWAA.
    Nie pierdol, że nudy, bo nic temu rozdziałowi nie brakowało i tyle! XD Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze jedno, proszę nie sugeruj się tym co ci ludzie piszą, bo skoro wystartowałaś z drugą serią to jak mniemam masz już na nią pomysł ;) Nie zwracaj uwagi na to co ludzie piszą, to twoje opowiadanie i powinnaś pisać to, co się TOBIE podoba :))

      Usuń
  7. Hej dawno nie dodawałem koma więc pomyślałem ,że teraz to zrobie rozdział jak zwykle genialny mega super co do rodziału to powiem tylko DO WALKI DZIEWCZYNY po za tym Hinata zbyt kocha Naruto by się tak przestraszyć itp no chyba , że tak nie jest. NaruHina Rządzi

    OdpowiedzUsuń
  8. heh ciągle stwierdzasz że ten rozdział jest nudny i piszesz go na ,,straty'' a według mnie był ciekawym wyjaśnieniem wielu wątków :3

    OdpowiedzUsuń