:)

:)

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 27

(Od autorki) Najlepszego z okazji 3 maja ;) pomimo święta, rozdział jest.
Anonimowy/aleksandra - przejrzałam swoje wcześniejsze rozdziały. Owszem nie napisałam, że Minato był prezydentem, ale nie napisałam, że nim nie był. Trzymamy się wersji, że był. Polityk, to polityk, eee tam.
Paweł Szewczyk: Twoje słowa były mi potrzebne szybciej, niż się spodziewałam :) dziękuję, naprawdę. Twój komentarz bardzo podniósł mnie na duchu. Jeszcze raz dziękuję.
Niewierny Inkwizytor: Nie pamiętam, żebym ci dała karę, ale jak chcesz to ją odwieszam ;) Nie jestem pamiętliwa. Przyjmuję przeprosiny. Cieszę się, że nie próbowałeś mnie obrazić, ale przyznasz, że tak to brzmiało.

***



Coś na filmie przykuło jego uwagę. Podszedł do telewizora i cofnął film. Potem jeszcze raz. Niemożliwe, aby się mylił.
Nawet pomimo kiepskiej jakości filmu, nie można było nie zauważyć tego unikalnego błysku. Coś na szyi Namikaze Kushiny lśniło mocnym światłem. To nie było coś. To był naszyjnik, a dokładnie zawieszony na nim diamencik. Świecił się przez te wystrzelone fajerwerki.
Sasuke ani trochę nie znał się na kamieniach szlachetnych, ale łatwo się było domyślić, że tak wyszlifowanych kamieni, które w ten sposób załamują światło, musi być bardzo mało. Możliwe nawet, że to unikat. Coś tak pięknego i niezwykłego musi być jedyne w swoim rodzaju.
Ten film pochodził sprzed dwudziestu laty, a chłopak mógł przysiąść, że wie gdzie naszyjnik jest obecnie. Widział go zaledwie kilka miesięcy temu. To było niemożliwe, aby istniały dwa takie same naszyjniki, w ten sam sposób wyszlifowane i tak samo lśniące w świetle.
Naszyjnik z rąk Pani Namikaze przewędrował do rąk Hyugi Hinaty.
Doskonale pamiętał ten kryształek, na jej szyi, który przykuł jego wzrok. Spytał wtedy o niego. Co Naruto mu odpowiedział?
- To pamiątka rodzinna Ero-wujka. Po jakiejś ciotce, czy kogoś tam.
Wisiorek miał wcześniej Jiraiya. Skąd on go miał? Po śmierci państwa Namikaze, ich rzeczy powinna przejąć rodzina. Ero-wujek był z którymś z nich spokrewniony? A może to Naruto był… spokrewniony z Minato N.? Nie no owszem, mówił, że ci dwaj są podobni, ale nie mówił tego poważnie. Może po prostu zadzwoni do Uzumakiego i go o to spyta. Może istnieje jakieś inne, prostsze wytłumaczenie. Cholera, skąd ten Jiraiya wytrząsnął ten łańcuszek?
Natychmiast wyjął z kieszeni komórkę i wybrał numer Naruto. Nie odbierał. Później zadzwonił do Hinaty. Włączyła się sekretarka.
- Najpierw nikogo nie ma, teraz nikt nie odbiera. Co to ma być?
Trzecie połączenie zostało już odebrane.
- Sasuke ? – odezwał się głos Sakury.
- Hej, wiesz, gdzie jest Naruto? Muszę z nim pogadać.
- Tylko, że wiesz…Powinnam ci powiedzieć wcześniej, ale nie chciałam cię budzić i…
- Powiedzieć mi co?
- Naruto zaginął. Właśnie chcieliśmy iść na policję. Niedługo minie doba i…
Uchiha nie słuchał już. Rozłączył się. Czuł się jak człowiek, który został porażony przez piorun. Naruto zaginął? On? Nie ma go od prawie doby?
Usiadł na krześle i znowu zaczął dedukować. Naruto nie jest osobą, która ot tak znika bez słowa. Uchiha owszem jest, ale nie ten głąb. Miał wypadek? Nie, już dawno byłoby to wiadome. Poza tym Sakura z resztą sprawdzili już pewnie wszystkie szpitale. Ktoś go napadł? Taa jasne! Wtedy to napastnikowi coś by się stało, a nie blondynowi. No to co się mogło stać? Gdyby przyłożyli mu lufę do skroni to rozumie, ale…
Poderwał gwałtownie głowę i znów spojrzał na ekran telewizora. Jeśli wszystko zebrać do kupy, to sprawa nabiera sensu. Polityka prowadzona przez Namikaze…walka z przestępczością zorganizowaną…pożar w domu rodziny prezydenckiej, który nawiasem mówiąc teraz wydaję się być podejrzany…sprawa naszyjnika…zniknięcie, albo raczej porwanie Naruto…to dziwne podobieństwo.
- Słyszałem, że niedługo szykuje się coś grubszego. Szef chce załatwić jakąś grubszą rybę.
Słowa Suigetsu potwierdzały jego teorię. Gruba ryba, co?
Jeszcze kilka dni temu by w to nie uwierzył, ale po sprawie Itachiego, jest w stanie uwierzyć we wszystko. Nawet w to, że Naruto jest krewnym… synem Minato Namikaze i teraz pewien szef mafii chce go zabić w ramach zemsty, za to co narobił jego tatuś. Wszystko wówczas składa się w logiczną całość. Logiczną, ale nieprawdopodobną.
Nie to głupie. Nawet jeżeli to prawda, to jak oni go znaleźli? Po 20 latach…
- Orochimaru-sama kazał mi przekazać ci swoje najszczersze podziękowania.
- Za co on mi dziękował? – powiedział do siebie, ale w głębi ducha znał już odpowiedź.
Prześwietlili go wcześniej…w jego życiorysie powtarza się kilka nazwisk…a wśród nich jest…
- O czym ja myślę? Nazwiska są inne. Skąd mogliby wiedzieć, że to właśnie on?
Siedział chwilkę z założonymi rękami, aż w końcu wpadł na mały pomysł. W archiwum znajdowały się stare gazety, roczniki. Może w którymś z nich będzie to napisane. Rzucił się w stronę półek i zaczął przeglądać gazety, które miały daty wydań starsze od daty powstania tego filmu, który wciąż tkwił w odtwarzaczu. Nie przeglądał całych gazet. Tylko rubryki z informacjami o ślubach.
Im dłużej mu to schodziło, tym bardziej przestawał wierzyć w to co niby odkrył. Przecież to było absurdalne. W dodatku wysuwa wnioski z czyjś słów i z głupiego błysku diamencika. Po prostu zbyt długo pracował u gangsterki i tylko to mu w głowie. Na to, że Naruto zniknął może być wiele wyjaśnień. Choć w tym momencie nie bardzo mógł na jakieś wpaść.
Zamierzał się już poddać, kiedy nagle zauważył ogłoszenie, którego szukał. Ogłoszenie o zaślubinach Namikaze Minato i Uzumaki Kushiny.
„Potrzebujesz więcej dowodów?” odezwał się złośliwy głosik w jego głowie.
Niemożliwe. Niemożliwe. Niemożliwe. A jednak.
Naruto synem największego wroga wszystkich gangsterów tego miasta. Ta gazeta, naszyjnik i podobieństwo są dowodami. A teraz go mają. Chcą dokonać zemsty, zupełnie jak on. Na to ma dowód w postaci tego zniknięcia oraz słów Suigetsu i Kabuto.
- Zrobiłeś i to dużo. I za to należą ci się podziękowania.
Sasuke zacisnął zęby. Wydał najlepszego przyjaciela. Może i niechcący, ale to było nieważne. Przez niego, przez jego postępowanie, blondynowi grozi niebezpieczeństwo.
Tego już było za dużo. Poderwał się na równe nogi i złapał za najbliższe krzesło. Z furią rzucił nim w przeciwległe okno. Hałas roztrzaskującego się szkła nie dochodził do uszu Uchihy. Nie słyszał nic, żadna rzecz nie była teraz ważna. Poza wściekłością kipiącą w jego ciele.
Wyskoczył przez dziurę w zbitym oknie. Był na parterze, więc nie był to żaden wyczyn, ale na pewno szybszy sposób niż szukanie drzwi wyjściowych, a nie było już czasu do stracenia. Puścił się biegiem w stronę parkingu. Gdzieś tam w tyłu stłuczone okno włączyło alarm, ale nie przejmował się zbytnio. Wsiadł na swój motor i odjechał z piskiem opon.
Kilkanaście minut później, Sasuke był w swoim pokoju. Ładował nowy magazynek do pistoletu. Nie chciał, aby zabrakło mu naboi. Był już spokojny. Musiał się zgodzić ze zdaniem Itachiego. Jeśli będzie wściekły, źle oceni sytuację i przegra. Tak jak poprzednio. Ale tym razem nie może sobie na to pozwolić.

***

- Proszę, zjedz coś.
Hinata podsuwała Kuramie pod nos pełną miskę, ale pies nie chciał niczego tknąć od rana. Był dziwnie osowiały i ciągle leżał zwinięty w kłębek. Zupełnie jak nie on.
- Ach, w sumie…- dziewczyna westchnęła cicho – Ja też nie jestem głodna.
Hinata próbowała zastosować się do poleceń Sakury, ale nic nie chciało przejść jej przez gardło. Zjadła 2 jogurty, ale tylko dlatego, aby nie zemdleć z niedoboru pożywienia.
Chociaż teraz utrata przytomności, wydawała się odległym ukojeniem, którego potrzebowała. Mieszanka strachu i bólu była nie do zniesienia. Czuła, że stało się coś złego. Po prostu to wiedziała, całą sobą i to było przerażające.
Siedziała, skulona na podłodze w kuchni, oparta o szafki. Była mocno rozdarta. Z jednej strony chciała tam zostać, ale z drugiej chciała wyjść, robić coś, cokolwiek. Ale co? Przyjaciele, pewnie się już wszystkim zajęli i nie było żadnych wiadomości. To co ona może zrobić?
W końcu wstała z podłogi i przeszła się po mieszkaniu. Chyba po raz 100 dzisiaj. Zerknęła na ramkę, stojącą na półce w salonie. W środku było zdjęcie, przedstawiające ją i Naruto na przyjęciu. Pamiętała jego reakcje, gdy zobaczył tą ramkę.
- Weź, czemu mi to robisz?! – jęczał jak dziecko, któremu kazano iść za karę do kąta.
- Kiedy nie wyglądasz jak kretyn. Wręcz przeciwnie. Bardzo dojrzale.
- No właśnie dlatego tego nie wolno nikomu pokazywać!
Kącik ust Hyugi, mimowolnie podniósł się chwilkę do góry, ale tylko na kilka sekund. Później znowu opadł, kiedy umysł wrócił do okrutnej rzeczywistości.
- Jak mam cię znaleźć? – zacisnęła pięści, ale nie ze złości. Z bezsilności – Skoro nie wiem, gdzie cię szukać.

***

Naruto nareszcie poczuł, po tylu godzinach, że ten pieprzony sznur na rękach zaczął się rozluźniać. Chłopak spędził mnóstwo czasu, kręcąc się na krześle we wszystkie strony, aby uwolnić chociaż ręce. Dzięki temu wierceniu, dodatkowo jego ciało przestało być takie zdrętwiałe.
Wiedział jednak, że pozbycie się sznura niewiele mu da. Nawet jeśli uwolni ręce, nie ma sposobu na pozbycie się kajdanek z nóg. A ponieważ krzesło jest przytwierdzone do podłogi, ucieczka z tego domu wciąż będzie niemożliwa.
Zresztą prawdopodobnie, taki sposób unieruchamiania jest celowy. Mieli wolne pary kajdanek, ale woleli założyć mu je na nogi, a nie na ręce. Sytuacja wyglądałaby by inaczej, gdyby było na odwrót. Wtenczas po uwolnieniu nóg ze sznura, ofiara może uciec. Z kajdankami na rękach owszem, ale mogłaby się ruszać. A tak…jest zdany na czyjąś łaskę.
W ciągu całego dnia, w którym jego jedynym zajęciem było uwalnianie rąk, wydarzyły się jedynie dwie rzeczy.
Pierwszą była wizyta. Niedługo po odzyskaniu przytomności, do pokoju wszedł jakiś mężczyzna. Ciemny typ, w każdym razie. I strasznie gruby. Podszedł do więźnia i podsunął mu butelkę wody.
- Pij – rozkazał.
Uzumaki wahał się przez chwilę, ale stwierdził, że jest mu to potrzebne. Nie otrują go w końcu, ma przeżyć do wieczora. Kiedy wziął pierwszy łyk, dopiero wówczas spostrzegł jak bardzo był spragniony. Wypił całą zawartość butelki.
Grubas odwrócił się z zamiarem wyjścia.
- Czekaj – zatrzymał go. Ma szansę, małą, ale jednak, aby się czegoś dowiedzieć – Dlaczego tu jestem? – to była najistotniejsza kwestia. To gdzie jest, ani kto go porwał niewiele mu powie.
- Pojęcia nie mam. Choć chciałbym się dowiedzieć.
- Że co?! Nie kłam, musisz wiedzieć!
- Nie bądź taki pyskaty, albo oberwiesz – rzekł mężczyzna z groźbą w głosie i wskazał na wybrzuszenie pod swoją kurtką.
- Co ty, pokazujesz mi, że dziwacznie utyłeś?
Żyłka na czole grubasa zaczęła lekko pulsować, ale gość się opanował i wyszedł. Wiedział, że jeśli coś teraz zrobi temu blondaskowi, to oberwie 5 razy mocniej niż on.
Drugi incydent wydarzył się dwie godziny później, po wizycie grubasa. To było wtedy, gdy Naruto zaczął tracić siły. Nie miał pojęcia gdzie jest, co tu robi, co się stanie wieczorem, ani jak się uwolnić. Ta niewiedza była nie do zniesienia.
 Przestał wierzgać i rozejrzał się po pokoju. Całkowicie pusty. Jedynie cztery, odrapane ściany. Albo nie. Coś jednak tu było. Chłopak zobaczył, że w kącie leży jakiś przedmiot. Był mały, w kształcie długiego walca. Gdyby Uzumaki nie obejrzał w przeszłości kilku filmów sensacyjnych, nie wiedziałby co to był za przedmiot.
To musiała być łuska po kuli.
Chłopakowi przyśpieszył oddech. Ktoś tu strzelał i nie posprzątał łuski. Ale na ścianach nie było żadnych śladów po pociskach, to znaczy, że strzelono do…kogoś.
Uświadomienie sobie tego, dało Naruto kilka rzeczy. Po pierwsze odzyskał siły i znowu zaczął wierzgać i próbować zerwać linę. Po drugie zrozumiał, że jego sytuacja nie jest zła. Jest tragiczna! A po trzecie nareszcie skapował o co chodziło temu tłustemu dziadowi. Może i wyszedł na głupka, ale tamten też nie popisał się inteligencją pokazując mu, gdzie ten chowa broń.
Teraz czuł, że ten cały wysiłek nie poszedł na marne. Wiedział, że wystarczy kilka szarpnięć i więzy na rękach całkowicie puszczą. Nie osiągnął tego za darmo. Miał pełno bolesnych zadrapań na nadgarstkach. Nie widział ich, ale czuł je przez ostatnie godziny, gdy próbował się uwolnić. I nareszcie osiągnął cel.
Ale skoro tak, to co dalej? Wciąż jest unieruchomiony. Na szczęście miał czas, aby przemyśleć parę rzeczy i miał już plan jak się pozbyć tych kajdanek.
Musiał jedynie poczekać, aż nadejdzie odpowiedni moment.

***

Może i Karin to głupia i wnerwiająca dziewucha, ale czasami jest cholernie przydatna. Wystarczyło jej pół godziny, aby znaleźć adresy wszystkich miejsc, w których ich organizacja wykonuje wyroki lub przetrzymuje zakładników. Było ich więcej niż Sasuke przypuszczał, ale i tak musiał przeszukać je wszystkie.
Na razie załatwił dwa miejsca na liście. W żadnym z nich nie było ani śladu po Naruto. Byli natomiast inni ludzie. Na szczęście dawali mu spokój od razu, gdy powiedział magiczne słowo.
„Uchiha”
Od razu truchleli i pozwalali mu przeszukać wszystkie pomieszczenia. I kto by pomyślał, że działalność Itachiego, może mu być w tej chwili tak pomocna?
Nie ma czasu, trzeba szukać dalej. Zegar tyka.

***

Zbliżał się wieczór, a Naruto wciąż czekał. Zaczął się niecierpliwić. Aby jego plan zadziałał, ten grubas musiał tu wrócić, a czasu jest coraz mniej.
Zaczął się denerwować, że nikt tu już nie przyjdzie i będzie tu siedział do śmierci. Dosłownie. Ale na szczęście, modlitwy zostały wysłuchane.
Na zewnątrz robiło się już ciemno, gdy do pokoju wszedł grubas. Uzumaki chciał wręcz zawyć ze szczęścia. Teraz wystarczy wszystko odpowiednio rozegrać.
Facet miał w dłoni tym razem kromkę chleba, a w drugiej talerz z okruchami. Sukinsyn sam wszystko zjadł, a jemu zostawił 1 kromkę!
- Zjesz to? – spytał mężczyzna, jakby od niechcenia.
„Za mało ci w dupie?!”
- Chciałbym – odpowiedział spokojnie. Tamten westchnął, rozczarowany odpowiedzią zakładnika i zaczął iść w jego stronę.
„Tak, właśnie tak! Chodź tutaj! Podejdź bliżej”
Grubas stał już nad nim, tak że Naruto mógł zobaczyć białka jego oczu.
„Chłopie, myjesz ty się, czasami?”
- Jedz – znów wydał prosty rozkaz, wpychając mu chleb do ust.
Uzumaki uznał, że mężczyzna jest wystarczająco blisko. Mocnym szarpnięciem rozerwał resztki więzów. Miał wolne ręce. Zanim grubas się zorientował co się dzieje, chłopak poderwał się z krzesła i z całej siły uderzył głową w głowę mężczyzny. Tamten stracił równowagę i zaczął się chwiać do tyłu.
„Szybko” – mimo bólu w czaszce Naruto z całej siły próbował się skoncentrować – „Tam, po mojej prawej! Tam jest…”
Błyskawicznie włożył rękę pod rozpiętą kurtkę mężczyzny. Tam, gdzie tamten wcześniej pokazywał i dobył jego broń. Była trochę ciężka.
Głowa bolała go jak diabli, ale dla zdobycia tej zabawki, było warto. Pierwszy raz, od wielu godzin stał. Co prawda nie mógł się ruszyć, ale i tak miał na twarzy triumfujący uśmiech. Nawet pomimo strużki krwi, która pociekła mu na nos.
- Ty… - grubas nie dokończył, ponieważ zobaczył wycelowaną w niego lufę.
Blondyn nie bardzo wiedział się jak się posługiwać pistoletem, ale był on jego jedyną szansą na ratunek, więc trzymał go kurczowo.
- Daj klucz do kajdanek. Szybko, bo mogę strzelić przez przypadek – naprawdę tak może się stać.
Mężczyzna, po chwili zastanowieniu, niechętnie sięgnął do kieszeni i rzucił chłopakowi małe kluczyki.
Naruto usiadł i zaczął się męczyć ze zdejmowaniem kajdanek i jednocześnie miał swojego porywacza na oku. Pozbył się pierwszych kajdanek. Potem skupił się na tych drugich.
- Nie podaruję ci, ty skurwysynu!
Uzumaki podniósł głowę i zobaczył jak grubas rzuca się na niego ze składanym nożem w ręce. Skąd wziął nóż? Musiał go mieć schowany w innej kieszeni.
Zadziałał instynkt samozachowawczy. Chłopak podniósł broń i wycelował w napastnika.
„Nie!!! Nie mogę go zabić!”
Skierował pistolet niżej i …strzelił.
Nóż wypadł mężczyźnie z ręki. Upadł na ziemię z głośnym krzykiem. Złapał za swoje udo, które mocno krwawiło. Darł się w niebo głosy.
Udało się. Nie zabił go. Unieruchomił, strzelając mu w nogę. Ale inni na pewno słyszeli strzał. A jak nie, to słyszą teraz te wrzaski. Może nie mieć już szans na ucieczkę, ale musi próbować.
Pozbył się drugich kajdanek. Był wolny.
Ale…nagle poczuł coś przeciśniętego do tyłu jego głowy. Syknął z bólu, bo była tam rana po uderzeniu, jakie dostał wczorajszej nocy.
- Ktoś tu się rozbrykał. Rzuć te zabaweczkę.
Naruto odrzucił broń, po czym powoli odwrócił się w stronę swojego napastnika. Zadrżał, gdy napotkał spojrzenie zimnych oczu węża.

***

Motocykl jechał z niezwykłą szybkością. Reflektory rozświetlały drogę. Gdyby nie one nic nie byłoby widać w tej ciemności. Tym razem Uchiha miał sprawdzić dom, mieszczący się na skraju lasu. Gdzieś na północ od miasta.
Konoha była metropolią, ale z każdej strony była otoczona przez las. Właśnie stąd miasto wzięło swoją nazwę.
W końcu, gdzieś w oddali, Sasuke dojrzał światło.  Przez zbyt szybką prędkość pojazdu, już teraz musiał zacząć hamować. Zatrzymał się idealnie pod domem. Chociaż bardziej przypominało to piętrową chatkę.
Rzucił motor na ziemię i pobiegł w stronę domu. Nacisnął klamkę, było otwarte. W środku zastał trójkę ludzi, dwóch mężczyzn i kobietę, którzy utkwili wzrok w nowo przybyłym. Uchiha ich zignorował i ruszył w stronę schodów.
Ciemno-skóry mężczyzna zatarasował mu drogę.
- A ty kto…
- Uchiha – Sasuke wymówił „magiczne słowo”
Facet był lekko mówiąc zdziwiony, ale się odsunął. Chłopak pobiegł schodami na górę. Tam zatrzymał się zszokowany, gdy zobaczył grubego mężczyznę czołgającego się na podłodze. Zostawiał za sobą smugę krwi, która prowadziła, aż do uchylonych drzwi na końcu korytarza.
Chłopak wolnym krokiem zaczął zmierzać w ich stronę. Jęczącego z bólu, mężczyznę całkowicie zignorował.

***

Nie…To nie były oczy węża, tylko mężczyzny. Wysokiego, w średnim wieku. Miał długie, czarne włosy. Uśmiechał się, z dziwnym triumfem.
Naruto cofnął się nieznacznie. Nie poradził, że coś w postawie, tego faceta przypominało mu węża. Gość stał nad nim i celował w jego czoło.
- Szefie…- stęknął błagalnie grubas na ziemi, jakby prosił o pomoc.
- Jirobo…spieprzaj stąd, jeśli łaska – zimny, zachrypnięty głos wydał rozkaz.
Trzeba było poczekać kilka minut zanim, mężczyzna zdołał się wyczołgać z pokoju.
- Nasza gościnność ci się nie spodobała, Naruto-kun? – spytał „szef”, kiedy w pokoju znajdowały się już tylko dwie osoby.
- Nie…Nie bardzo – blondyn nie mógł zebrać myśli. Gapił się bezmyślnie w lufę pistoletu. Jednak jego uszu i tak doszedł dźwięk silnika na zewnątrz. Ktoś tu przyjechał?
- Kto by pomyślał? Nadal trudno mi uwierzyć, że tu jesteś – rzekł mężczyzna po chwili milczenia.
- No właśnie…Dlaczego tu jestem? – pytanie to zadawał sobie tyle razy, że wypowiedzenie go na głos było mimowolne.
- Dlaczego? – w korytarzu rozległy się kroki – Ponieważ…- nie dokończył, gdyż uchylone drzwi się rozwarły i do pomieszczenia wpadł…
- Sasuke! – krzyknął zaskoczony Uzumaki. Jego widoku najmniej się w tym momencie spodziewał.
- No proszę. Nie spodziewałem się ciebie, Sasuke-kun – syknął mężczyzna.
„To oni się znają?”
- Orochimaru! – powiedział Uchiha – Po co…
- Co ty tu u diabła robisz?! – blondyn, na podłodze nie mógł się powstrzymać, aby tego nie krzyknąć.
- Jest moim podwładnym – wyjaśnił Orochimaru – Chciałeś wiedzieć, czemu tu jesteś. Otóż dzięki niemu. Wydał mi ciebie.
Sasuke nie zaprzeczył. Do Naruto nie chciał dotrzeć sens tych słów. Kręcił mechanicznie głową, nie chcąc w to uwierzyć.
- To cudowne uczucie – kontynuował mężczyzna, nie przejmując się stojącym w drzwiach, trzęsącym się ze złości Uchihą – Gdy patrzę na ciebie, Naruto-kun, mam wrażenie, że patrzę na Minato. Że to w niego celuję – przesunął palec na spust broni – Że zabijam jego, a nie jego syna.
Blondyn zamknął oczy.
Widział przed sobą plecy Hinaty. Nagle ona obróciła się i mógł zobaczyć jej piękny uśmiech, mówiący "wszystko będzie dobrze". Niewidzialny wiatr rozwiał jej krótkie włosy.
- Naruto-kun – jego imię w jej ustach, brzmiało tak pieszczotliwie.
„Dziwne. Myślałem, że w ostatnich chwilach życia przez oczami staje całe życie, a nie…chociaż w sumie cieszę się, że ją widzę”
Rozległy się strzały.

***

Było już ciemno na zewnątrz. Wokół nie było żywej duszy. Była jedynie Hinata siedząca na huśtawce na pustym placu zabaw i rudy pies u jej stóp.
Dziewczyna nie mogła wytrzymać w czterech ścianach, więc poszła na spacer, który skończył się właśnie tutaj. Nie huśtała się, po prostu siedziała i rozmyślała. Grzywka opadała jej na oczy. Nowe łzy zebrały się pod oczami.
Rozległy się strzały.
Kurama zerwał się z miejsca i zaczął ciągnąć swoją panią za nogawkę spodni.
- Hej, co ty robisz?
Pies puścił nogawkę. Skakał wokół huśtawki, jakby dostał wścieklizny i głośno szczekał. Pobiegł w stronę wyjścia z placu. Odwrócił się na moment, szczeknął na Hinatę, jakby chciał ją popędzić i znów zaczął biec.
Hyuga siedziała nieruchomo, zaskoczona swoim tokiem rozumowania.  Pamiętała jak kiedyś Kiba złamał nogę, a jego pies Akamaru od razu to wyczuł i pobiegł do swojego pana. Niemożliwe, aby i tym razem…
„Nawet jeśli Kurama wie, gdzie jest Naruto, to co zrobisz?” – głos w jej głowie mówił wyraźnie – „Jesteś beznadziejna. Potrafisz jedynie leżeć i płakać. Udowodniłaś już to. Twój chłopak znika, a ty zamiast go szukać ryczysz. To takie to ciebie podobne. Zrób tak i teraz. Na pewno pies, będzie bardziej mu pomocny niż ty…
- ZAMKNIJ SIĘ” – to był inny głos. Jej, pewny siebie głos.
Potrząsnęła głową, jej łzy rozprysły się. Zerwała się z huśtawki i zaczęła biec. Jednym susem przeskoczyła metalowe ogrodzenie placu.
- Kurama, zaczekaj!
Pies zatrzymał się, gdy zobaczył, że dziewczyna za nim biegnie. Kiwnął głową, z aprobatą, albo nawet z pochwałą i znów ruszył przed siebie.
Hinata nie czuła wahania. Wiedziała dobrze co robi. Z niezachwianą determinacją biegła za rudym psiskiem, czując, głęboko w sercu, że…niedługo go zobaczy. Pomoże mu i nigdy więcej nie da mu odejść.
Nigdy więcej!
Kurama i Hinata zmierzali w stronę północy.

***

Rozległy się strzały.
Naruto wciąż miał zamknięte oczy. Nic nie poczuł. Żadnego bólu, ani nic. Otworzył niepewnie oczy i zdążył dojrzeć jak Orochimaru pada na ziemię. Martwy.
Chłopak patrzył na dziurę w jego głowie, a potem na Sasuke z pistoletem w wyciągniętej dłoni. Z lufy trochę dymiło.
- Za…zabiłeś go – Uzumaki nie mówił tego oskarżycielsko, bardziej próbował się upewnić, czy to prawda.
Znieruchomieli w swoich pozycjach na kilka sekund. W końcu Uchiha odzyskał głos.
- Musimy stąd spierdalać i to szybko.

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Chcę się więcej i więcej. Mam nadzieję że to oznacza nawrócenie sasuke XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooooo ten rozdział jest po prostu mega!!! Ja mam ogromną nadzieję że Naruto i Sasuke się dogadaja i że Sasus będzie lepszy niż do tej pory. Czekam na następny rozdział i mam nadzieję że szybko się ukaże. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra notka czekam na kolejny super rozdział życzę Ci dużo veny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda że rozdziały pojawiają się tylko raz w tygodniu ;p taka fajna akcja xD ciekawe co stanie się teraz z Sasuke bo w końcu zabił "szefa" na oczach Naruto. Pozdrowienia i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy piszesz takie rzeczy aż mi się robi cieplej na serduszku, na prawdę. Nawet nie wiesz jaką radość sprawia mi pomaganie ludziom, a szczególnie takim których tak na prawdę nie znam. Cieszę się, że moje słowa, słowa zwykłego szarego człowieczka, mogą się na coś przydać :) I nie żeby coś, dalej jestem prawdziwym męskim mężczyzną, ale raz na jakiś czas w internecie mogę sobie pozwolić na trochę emocjonalnego wyżalenia się, co ? :)

    A co do rozdziału, cholera więcej ! Uwierz mi, że twoje opowiadanie, zaraz po opowiadaniu Przemka, jest tym którego wyczekuję co niedzielę. Zanurzam się w nim jak w oryginalnej mandze (Cóż taki jestem, wczuwam się we wszystko co tylko da się wczuć) a jako, że charakter Naruto jest bardzo bliski mojemu to utożsamiam się z nim w każdej możliwej sytuacji. Dlatego nie zrozum mnie źle, ale irytuje mnie kończenie rozdziałów w takim momencie(Chociaż oczywiście wiem, że jest to potrzebne i tylko zachęca nas do czytania następnych rozdziałów :)). Po prostu zawsze po całym tygodniu przez całą niedzielę myślę tylko o tym kiedy pojawi się twój następny rozdział. Czytanie twojego opowiadania potrafi odstresować i dać trochę więcej Naruto w ciągu tygodnia fanom. Uwierz mi, samo Anime i Naruto Gaiden nie wystarcza mi, nie wyobrażam sobie tygodnia bez twojego rozdziału (A takie były!) do zakończenia opowiadania wpasował mi się w tygodniowy grafik. :D

    I ze względu na to nigdy przenigdy nie próbuj zawieszać swojego bloga, tego bym Ci nie wybaczył ! Rozumiem jak zakończysz kiedyś tam historie, bo wszystko musi mieć swój koniec a i Ty będziesz kiedyś miała inne rzeczy do roboty, ale nawet nie próbuj się wymigiwać i twórz dla nas co tydzień swoje arcydzieło bo jest na prawdę dobrze !

    Dobrze jeżeli już załatwiłem sprawy emocjonalne to teraz formalności.
    Rozdział cud,miód,malina. Tak jak mówiłem, za krótki, ale rozumiem iż jest to potrzebne i na pewno wyjdzie to tylko na lepsze całej historii.Sam wątek kryminalny ciekawy, ale zastanawiam się co teraz jak tak na prawdę główny antagonista nie żyje. Bo domyślam się SPOILER, że Itachi nie jest tak na prawdę zły, później się okaże, że pomagał rodzinie Naruto i Sasuke etc. SPOILER

    No i jeszcze na koniec takie pytanko, czy oglądałaś już "The Last" ? Bo ja się odważyłem nie zważając na jakość i jestem pod pewnymi względami wniebowzięty ( W końcu pokazany wątek NaruHina w taki sposób jak bym chciał) a pod innymi względami raczej było przeciętnie (Hanabi miała byc w tym filmie pokazana dogłębniej, ciekawiej i ogólnie mieliśmy się o niej dużo dowiedzieć a tak na prawdę NaruHina zabrało cały film, co mi tak w sumie nie przeszkadza, ale jednak) W każdym razie jeżeli nie oglądałaś to polecam i ewentualnie podyskutujemy sobie następnym razem bo u mnie w szkole czy życiu osobistym raczej nie ma zbyt wielu ludzi z którymi mógłbym podzielić się zdaniem o Naruto. (Pewnie dlatego żalę się w internetach :C Mam nadzieję, że Cię nie odpycham swoją osobą)

    No i to tyle, jak zwykle miało być krótko a wyszedł esej, taki plus, że na rozprawkach pisze podobnie dlatego nie mam z nimi kłopotu :D No w każdym razie trzymaj się tam, nie martw się niczym i pisz spokojnie, będę czekał!

    OdpowiedzUsuń
  6. hehe dobre dobre zobaczymy co dalej heh :)

    PS: Ja pierdole ale litania hehe nie ma co haah

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny świetny rozdział. Dziękuję za twoją ciężką pracę. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, naruto mialbyć ratowany. Ratuje się sam, niesamowity jest umysł twórcy. Do tego to jest fajne, tak bardzo mocno związane z charakterem bohatera. Co więcej, tworzysz coraz lepiej. Tego się trzymaj. Pierwszy komentarz u kogokolwiek bez krytki. To znaczy że robisz się coraz lepsza. Zapraszam do siebie spadajacy-w-nicosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. To, to juz!? Boze, ja sie wkrecilam a tu bum! Koniec rozdzialow. Ale powiem warto bylo tu wrocic. Kiedys z sentymentu wyszukalam jakiegos opka o Naruto i trafilam na twoj, puzniej jakos zgubilam link i teraz powrocilam! Ale dobra, historia ciekawa, ogolnie zajeb... fajnie. Nie mam zastrzezen co do niczego, trafiaja sie bledy ale ja tez swieta nie jestem. A poza tym zapomnialam ci podziekowac za nominejszon do LA. Wiec, dziekuje. Jesli moja historia cie jeszcze nie zrazila to u mnie jest 7 rozdzial. Pozdrawiam i czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. No tak. Naszyjnik.
    Uchiha się w końcu skapnął. Jakież to szczęście :p Coś czułam, że pobiegnie od razu do Oro. I nawet nikogo nie zawiadomi!
    Hinata.. Powinna wziąć się do roboty. Zadzwonić do Sakury, wszcząć poszukiwania, cokolwiek.. Za to Sasuke szuka dalej.
    Naruto nie traci nadziei. I dobrze! Widząc, że wpadł na jakiś plan, pomyślałam może da radę, ale wątpiłam. Tak już jest w książkach, że nigdy nie ma prostej lini oporu. I się nie myliłam. Orochimaru przybył w najgorszym momencie w jakim mógł przybyć. A Sasuke nie protestował słowom „szefa”. Czyli miał plan. I to pewnie nie byle jaki. Wiedziałam od razu, że go zastrzeli. Albo to było przewidywalne, albo myślimy podobnie ;-; Rozdział zajebisty..
    Komentarz skąpy, ale to dlatego, że za bardzo się wczułam :p Jakbym miała pisać wszystkie moje odczucia podczas czytania, to padałyby same komplementy, A CO ZA DUŻO TO NIE ZDROWO XDDD

    OdpowiedzUsuń