:)

:)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 23

(Od autorki) Przepraszam, że tyle musieliście czekać na ten rozdział i w ogóle za spóźnienie. Po pierwsze byłam zajęta przez tą całą Wielkanoc. A po drugie...cholera ten rozdział nie chciał się napisać. No siedziałam nad nim i siedziałam i nic. Jeśli słyszeliście dziś jakiś krzyk triumfu to byłam ja, gdy skończyłam pisać to dziadostwo. Pewnie cała Polska mnie słyszała. Nie wiem zacięłam się, czy coś.
Zapraszam do czytania tego czegoś :P Możecie mnie rugać ile chcecie.

***



Był niedzielny poranek, godzina gdzieś około 9:00. Pogoda była okropna, straszny mróz, a niebo całkowicie zachmurzone. Prawie w ogóle nie było widać słońca. Taka atmosfera każdego wprowadziłaby w przygnębienie, ale nie pewnej pary, która właśnie się budziła się ze snu.
Hinata powoli otworzyła oczy i przetarła je dłonią. Chciała się przeciągnąć, ale wciąż była trzymana w żelaznym uścisku. Ona i Naruto nie ruszyli się ani o milimetr przez całą noc i ciągle leżeli w pozycji na łyżeczki. Mocno przylegali do siebie, a dłonie blondyna były splecione na jej brzuchu. Dziewczyna spojrzała w górę i napotkała spojrzenie niebieskich oczu.
- Dzień dobry – niby się uśmiechał, ale w jego głosie brzmiała pewna powaga.
- Dzień dobry – odpowiedziała cicho i w tym momencie przypomniały jej się wydarzenia zeszłej nocy. O dziwo nie poczuła zawstydzenia. Z początku była zaskoczona, że udało jej się na to zdobyć, a później zwyczajnie szczęśliwa. Cieszyła się chwilą i chyba nie tylko ona.
- Jak się spało? – czy w tym pytaniu była jakaś ukryta aluzja? W każdym razie ona ją usłyszała.
- Wspaniale – ten uśmiech był zaraźliwy. Hinata podniosła się do pozycji siedzącej, zasłaniając się kołdrą. Naruto też chciał to zrobić, ale zamiast tego syknął cicho z bólu. Nie ruszał się z miejsca.
- Co się stało ? – spytała granatowo-włosa, lekko zaniepokojona.
- Nie bardzo mogę się ruszyć. Ręka mi zdrętwiała – wyjaśnił, wskazując podbródkiem na swoją wyciągniętą, prawą rękę.
- Och, przepraszam. To moja wina – Hinata zdała sobie sprawę, że większość nocy przeleżała na ręce blondyna i pewnie, dlatego teraz chłopak nie może nią ruszać.
- Nie szkodzi, zaraz przejdzie. Tyle, że wiesz… - spojrzał na nią z udawanym strachem – Jestem teraz bezbronny.
Dziewczyna nie mogła powstrzymać chichotu. Zaczęła się powoli schylać, aby go pocałować.
- Nie mogę przepuścić takiej okazji – szepnęła tuż przy jego ustach i przeszła do rzeczy.
„A do diabła z tą ręką. Mam drugą” – pomyślał Naruto i lewą ręką złapał za głowę Hinaty by przyciągnąć ją bliżej.
Niestety, oczywiście zawsze, ale to zawsze w takich chwilach musi się pojawić ktoś trzeci, który wszystko przerwie i dodatkowo zjebie nastrój. Tym razem ten ktoś miał do tego nienażartą gębę. Znikąd zjawił się Kurama z pustą miską w pysku, który wskoczył na łóżko.
- A ciebie ktoś tu zapraszał ?! – wrzasnął Uzumaki, ale pies zbytnio się nie przejął. Dalej się wpychał pomiędzy swoich właścicieli, podsuwając im miskę niemal pod nos.
- No dobrze, dobrze – Hinata nie była zła, bardziej rozczulona. Wzięła miskę od Kuramy, chciała wyjść z łóżka, ale się zawahała.
- Mam zasłonić oczy ? – Naruto z całej siły starał się nie śmiać z jej zawstydzenia. Ale było to trudne. W sumie może zasłonić oczy. I tak się nie powstrzyma i zerknie przez palce. Ma specjalnie przegapić widok nagiej Hinatki ? No sorry.
- Ta…to znaczy nie… nie trzeba… – język trochę jej się plątał – Dam radę – to powiedziała jakby do siebie.
Kurama tymczasem nie pozwolił o sobie zapomnieć. Złapał kołdrę w zęby i zaczął ją ciągnąć by wyciągnąć swego pana z łóżka.
- Ty sobie naprawdę grabisz ! – Uzumaki przeniósł swoją uwagę na psa – Mam coraz większą ochotę by cię oddać do schroniska.
Pies w odpowiedzi wskoczył na swojego właściciela i zawarczał na niego. Chłopak był w gorszej sytuacji, bo mógł się bronić tylko jedną ręką.
- Ale się boję ! Musisz się bardziej postarać !
- Co chcesz na śniadanie ? – spytała dziewczyna, rozbawiona tą sytuacją. Blondyn zerknął na nią i przeżył załamkę. Zdążyła się ubrać w szlafrok. Kuźwa, przegapił okazję. Aż zaniemówił – Może jednak sama zdecyduję – stwierdziła nie doczekawszy się odpowiedzi i wyszła z sypialni, cała w skowronkach.
- Zmieniłem zdanie! – krzyknął Naruto na Kuramę, wyładowując frustrację – Wywiozę cię do Chin! Zobaczysz, że trafisz do spożywczaka i to nie, jako maskotka!
Pies w odpowiedzi szczeknął kilka razy.
- No, co ty nie powiesz ?! Strasznie rozmowny jesteś!

***

Powrót do rzeczywistości był bolesny. Nie było już czasu na amory, ponieważ następnego dnia był poniedziałek, powrót na uczelnię i początek egzaminów. Tak, sesja, czyli koszmar każdego studenta.
Naruto zdał sobie sprawę, że jest jeszcze kilka rzeczy, których nie czai. Było ich mało, no, ale jednak były. Musiał się, więc udać do Ero-wujka. Dobrze wyszło, bo dawno go nie odwiedzał, więc miał wymówkę. Hinata poszła z nim, lepiej się uczyć w grupie, nie ?
Uzumaki właśnie opierał głowę o blat stołu, na którym leżały sterty książek. Obok siedział znudzony Jiraiya. Hinata powtarzała swój materiał kawałek dalej, na kanapie. Nie chciała im przeszkadzać.
- Czemu tyle tego jest ? – blondyn miał już dosyć tej nauki. Już miał ochotę walić głową w stół, może wtedy wbije ten cholerny materiał w mózg raz na zawsze.
- To dopiero drugi rok. Poczekaj, będzie więcej – powiedział Ero-wujek, załamując się wyobrażając sobie przyszłe lata i narzekania wychowanka.
Naruto podniósł głowę i spojrzał na niego spod byka.
- Potrafisz pocieszyć człowieka, nie ma co.
Wertowali książki, strona po stronie. Jiraiya spokojnie i cierpliwie tłumaczył wszystko chłopakowi prostym językiem. Był już do tego przyzwyczajony. Zresztą podejrzewał, że gdyby nie on, blondyn musiałby powtarzać parę klas.
Naruto niby był skupiony na nauce, ale jednocześnie coś nie dawało mu spokoju. Zauważył mianowicie, że Ero-wujek co jakiś czas rzuca mu badawcze spojrzenie. Na początku myślał, że po prostu zauważył siniak pod okiem, ale odrzucił ten pomysł. Gdyby tak było, dawno by już go spytał skąd go ma. Więc czemu wciąż na niego zerka ?
Po jakimś czasie Hinata wstała i poszła do łazienki. Wtedy to Jiraiya, wręcz wlepił gały w chłopaka.
- No dobra, o co ci u diabła chodzi ? – Uzumaki nie wytrzymał i wreszcie wyrzucił to nurtujące go pytanie.
- Serio, to nie wiem.
- To, co się gapisz ?!
- Pojęcia nie mam. Wydaje mi się, że coś się zmieniło – wyznał mężczyzna.
- Niby, co ?
- No w tobie. I ogóle wszystko. Jesteś za spokojny.
- Wydaje ci się – Oj tam, po prostu po raz pierwszy zignorował kilka dziwactw Ero-wujka, nie wydarł się i tyle.
- Co chwilę zerkacie na siebie, z Hinatą – Jiraiya, aż się podrapał po podbródku, próbując rozszyfrować zagadkę.
- Wcale nie – No może zerknął raz czy dwa.
- Pierwszy raz widzę by Hinata uśmiechała się praktycznie cały czas. Odkąd tylko weszła. Przy nauce też, to nie naturalne.
- Po prostu jest w dobrym humorze.
- No tak, ale hmm… - zamyślił się głębiej – Z tego, co wiem, tak na ludzi działa jedynie se… - przerwał w pół zdania i wyprostował się jak struna.
- Coś nie tak ? – Naruto zaniepokoił się stanem Ero-wujka, który zaniemówił na dłuższą chwilę. Nagle mężczyzna zerwał się z krzesła i ku zaskoczeniu chłopaka, mocno go przytulił.
- Synu ! Nareszcie !
- Ej, co ty wyprawiasz ?! – blondyn próbował się uwolnić, ale bezskutecznie.
- Człowiek całe życie czeka na ten dzień, a gdy wreszcie nadejdzie to nie może uwierzyć !
- Co ty u licha pieprzysz ?! Złaź ze mnie ! – ledwo blondyn to wykrzyczał, w drzwiach pojawiła się Hinata. Zdziwiona patrzyła na swojego chłopaka, który próbował się uwolnić z uścisku Jiraiyi, który był bliski łez. Tak był wzruszony.
- To ja… się pouczę na górze – rzekła krótko i zniknęła.
Uzumaki chciał za nią zawołać „Czekaj, nie zostawiaj mnie. Ratuj” ale tego zaniechał. Niech ona się lepiej ratuje i ucieka. Sam by zwiał, gdyby mógł.
- Dzieci tak szybko dorastają – Jiraiya kontynuował swoją mowę – Ostatni raz byłem z ciebie taki dumny, gdy znalazłem „świerszczyki” pod twoim łóżkiem.
- Miałem 13 lat do cholery! A tak w ogóle…, KTO BYŁBY DUMNY Z CZEGOŚ TAKIEGO ?!!! Przyznaj się, w końcu ci odbiło, tak ?! Co to ma wspólnego…? – Biedak w tym momencie zrozumiał i przeżył drugie, w tym dniu załamanie.
- Mów! Jak było ?
- NO CHYBA CIĘ POJEBAŁO ?!!! ZŁAŹ ZE MNIE, TY STARY ZBOKU!!! – Naruto miał już tylko jedną myśl w głowie. Zwiewać z tego domu i to szybko. Tu jest zbyt niebezpiecznie.

***

Sesja na studiach trwa zawsze około 2 tygodni. Wszystko zależy od liczby przedmiotów na danym kierunku. Zwykle wygląda to tak: egzamin, 3 dni przerwy i znów egzamin. Ten czas dla studenta na pewno nie może być zbyt przyjemny, ale dla Naruto miał on dodatkowe wady.
Od tamtej kłótni, nie udało mu się zamienić z Sasuke ani słowa. Tamten unikał go jak ognia. Nie pozwalał nawet na kontakt wzrokowy, po prostu nic. Jakby się nie znali.
Uzumaki sam nie próbował z nim rozmawiać, bo tak naprawdę nie wiedział, co powiedzieć. Chciał mu pomóc, ale jak, skoro nie ma o niczym pojęcia? A ten cholernik nie kwapi się by wyznać cokolwiek. Zresztą Sasuke i zwierzenia...ech szkoda gadać.
Był pewny, że to nie wyobraźnia. Sasuke wpakował się w coś. W coś, co go zmienia, coś poważnego i jeśli nie zacznie działać będzie tylko gorzej. Na razie postanowił siedzieć cicho i go obserwować z boku. Jeśli teraz z nim porozmawia jak nic skończy się to kolejnymi obrażeniami. To było bardzo rozsądne podejście. Jak na niego.
Te 2 tygodnie minęły bardzo wolno. Czas się dłużył niemiłosiernie, ale prawdopodobnie wszyscy tak mieli. I jak to często bywa egzaminy trwały wieczność, a wyniki pojawiły się niemal od razu, co dla niektórych jest sporym niefartem.
Naruto już od czasów liceum miał pewien rytuał, jeśli chodzi o sprawdzanie wyników. Zawsze, kiedy podchodził do tablicy, na której wisiały kartki z ocenami, mocno zaciskał powieki i trzymał kciuki, powtarzając sobie w myślach:
„Nie ważne jaka ocena, ważne by lepiej od Uchihy”
Tym razem, nawet pomimo napiętej sytuacji, musiał powtórzyć rytuał, który skończył się okrzykiem triumfu. Aż się ludzie na niego dziwnie spojrzeli.
- Ha pierwszy ! Wiedziałem, jestem mistrz ! – przyznał nieskromnie – A Sasuke spada w dół ! Moment…Huh ?
Spodziewał się, że Sasuke jest drugi, ale nie było jego nazwiska. Na trzecim miejscu, czwartym, piątym i dalej też nie. To go mocno zaskoczyło. Uchiha od zawsze był typem kujona, zawsze był najlepszy we wszystkim, co strasznie wkurzało. To czemu teraz…?
Przejrzał całą listę kilkakrotnie, ale nazwiska „Uchiha” nie znalazł. Wreszcie je dojrzał, a dokładnie na kartce zatytułowanej: Studenci, którzy mają stawić się na poprawki.
Zacisnął zęby i pobiegł korytarzem przed siebie.
„Koniec” – myślał – „Gdyby nie to, że wciąż zachowuje się jak dupek, twierdziłbym, że go kosmici porwali, a ten tutaj to jakiś klon. Mam już dość tych jego fochów!”
Wypadł na zewnątrz i zaczął się rozglądać na wszystkie strony. Na szczęście w tłumie łatwo dojrzeć te jego czarne jak smoła kudły. Błyskawicznie pokonał dzielącą ich odległość i zagrodził przyjacielowi drogę.
- Czego ? – spytał „kulturalnie” Sasuke.
- Chciałem spytać, czy skończył ci się okres i ogólnie te twoje humorki ?! Masz ciche dni, czy co ?!
- Hmm, ładnie powiedziane. A teraz zjeżdżaj. Jak ci się podoba darcie ryja przy publice to odśpiewaj arię.
Faktycznie. Ludzie się znowu się zaczęli na niego gapić, ale Naruto miał to głęboko gdzieś. Przynajmniej teraz.
- Bardzo spokojny jesteś. Ale pasuje to do kogoś, kto tak lubi być bity. Mam znów ulżyć twojemu sumieniu i przypierdolić ci parę razy ? Może rozum ci wróci.
Sasuke drgnęła powieka. Nie dał się jednak wyprowadzić z równowagi. Jedynie jego spojrzenie, mówiło że chłopak jest wściekły. Atmosfera między nimi była tak napięta, że odczuwali ją nawet przechodnie, którzy bali się podejść do nich na odległość paru metrów.
- Z troski o siebie, lepiej odmówię. Nie chce trafić do kicia za pobicie…
- Stul pysk! Mam serdecznie dosyć tego twojego spokojniutkiego tonu. Wkurwia mnie.
- No to zejdź mi z oczu. Uszczęśliwisz nas obu.
- Czemu zawaliłeś sesję ? – Uzumaki przeszedł do sedna sprawy.
- Jak to „czemu” ? Każdemu się zdarza, nie ?
- Każdemu, ale nie tobie. Nie panu „jestem doskonały we wszystkim”.
- Czuję się zaszczycony – Uchiha ukłonił się teatralnie. Nie mógł powstrzymać złośliwego uśmiechu.
- Kiedy to prawda. Jeśli zawaliłeś to znaczy, że…jest coś o wiele ważniejszego od egzaminów, co musisz wykonać doskonale i tylko to się w tej chwili dla ciebie liczy – Sasuke spiął się na te słowa – Wcześniej myślałem, że wpakowałeś się w jakiegoś gówno i potrzebujesz pomocy, ale to nie o to chodziło. Ty to robisz celowo. Bo chcesz. Dlaczego ?!
Uchiha zwęził usta w cienką linią. Od początku robił wszystko, aby to, że dąży do zemsty pozostało tajemnicą, ale był naiwny. Naruto zbyt dobrze go zna. Wystarczy, że raz się potknie, a ten prześwietla go na wylot. Jeśli chce trzymać go z dala od kłopotów musi…
- Ja…ja muszę. – rzekł Sasuke, bardziej do siebie, niż do blondyna.
- Co musisz do cholery ?!
Uchiha potrząsnął gwałtownie głową. Zapomniał się.
- Zacząłeś to mów! – kontynuował Uzumaki - Jestem twoim przyjacielem, mnie możesz powiedzieć.
- Tak, jesteś nim – chłopak mówił z niezwykłą powagą w głosie – Dlatego…muszę to przerwać.
Zaległa cisza. Dźwięki z otoczenia nie docierały do ich uszu. Sasuke ruszył przed siebie. Chciał wyminąć blondyna, ale ten zagrodził mu drogę ręką.
- Co znowu…huh ? – chłopak zastygł, porażony spojrzeniem Naruto. Było ono połączeniem groźby z niezachwianą determinacją. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział.
- Nie ważne co powiesz i zrobisz. Nie pozwolę zerwać swoich więzi!
Jedynym dowodem na to, że Uchiha w ogóle usłyszał to zdanie, było to, że zwęziły mu się źrenice. Odepchnął rękę Uzumakiego i odszedł. Naruto stał przez moment bez ruchu, głęboko oddychając.
- Niech to szlag!
Pchany niejasnym przeczuciem pobiegł w kierunku, w którym przed chwilą poszedł Sasuke. Miał rację co do przeczucia. Udało mu się dojrzeć, jak chłopak wsiada do jakiegoś obcego auta. Próbował zobaczyć kto siedzi w tym samochodzie, ale dojrzał jedynie, że kierowca ma białe włosy i to wtedy, gdy Uchiha wsiadał do wozu. Przez te przyciemniane szyby gówno widać.
Patrzył w zamyśleniu na odjeżdżające auto. Cóż, na pewno nie uda mu się rozwiązać tej zagadki bez kolejnych wskazówek, a chyba właśnie pojawiła się następna.
Z tego transu obudził go dopiero czyjś dotyk na przedramieniu. Odwrócił się i zobaczył Hinate. Nie zauważył kiedy podeszła.
- Wołałam cię, ale nie słyszałeś. Wszystko dobrze ? – widać było, że się o niego martwi.
- Nie, nie wszystko – powiedział, po czym ujął jej dłoń, uniósł i pocałował. Dziewczyna zamrugała szybko, zaskoczona tym gestem. Był on taki…stosowny.
- Na…Naruto ?
- Wiesz, Ero-wujek powiedział mi kiedyś, że aby coś osiągnąć, sama siła woli, czy ciężka praca nie wystarczy. Nic nie uda się zdziałać, jeśli nie ma się kogoś, na kim człowiekowi zależy – wpatrywał się w jej dłoń, którą trzymał blisko twarzy. Po krótkiej przerwie mówił dalej – Bo to bliscy nam ludzie dają nam siłę aby nigdy się nie poddawać. Kiedy upadniemy, to oni pomogą nam się podnieść. Dzięki nim, możemy wciąż iść naprzód. Kazał mi o tym nigdy nie zapominać. Byłem wtedy szczylem i niewiele z tego zrozumiałem – w końcu przeniósł wzrok na nią – Teraz chyba wiem co miał na myśli. Łatwego zadania nie mam, ale czuję taką siłę, że mógłbym przenosić góry.
Hinata była lekko oszołomiona, ale nie wiedziała, czy to przez to co powiedział, czy przez…ten wzrok. A może przez oba ?
- Czemu tak na mnie patrzysz ?
- Tak sobie – wreszcie się uśmiechnął, ale nie tak jak zwykle. Tak…inaczej. Dziewczyna jeszcze nie mogła tego rozgryźć.
Naruto ścisnął mocniej jej dłoń i pociągnął ją w stronę wyjścia z kampusu.
„To przyjaciele i bliscy dają nam siłę, ale on ich bezwzględnie odrzuca. W takim razie co ciebie pcha naprzód, Sasuke ?”
Szkoda, że Uzumaki nie miał pojęcia, że w tej chwili najbardziej powinien się przejmować obserwującą go osobą, siedzącą w czarnym vanie.

***

Mijały tygodnie, a cała sytuacja ani trochę się nie poprawiała, a wręcz przeciwnie. Każdy miał swoje własne problemy, na które nie było rozwiązania.
Naruto mimo całego poświęconego czasu, nie mógł wpaść na to, co dla Sasuke może mieć tak wielkie znaczenie, że musiał się temu poświęcić bez reszty. Kiedy tylko mógł, obserwował go z boku i rzeczywiście parę razy udało mu znów zobaczyć ten samochód, który widział tamtego dnia pod uczelnią. Ale tylko jeden raz udało mu się zobaczyć jednego z pasażerów i był to właśnie ten białowłosy. Niestety, jego wygląd nic mu nie mówił.
Nie mógł zbyt często go obserwować. Uchiha bowiem zaczął coraz częściej znikać. Nie było go całymi godzinami, a parę razy znikał nawet na kilka dni. Nikt wtenczas nie miał pojęcia co się z nim dzieje, ani on, ani Sakura, ani Itachi. Przepadał jak kamień w wodę.
Jeśli zaś chodzi o rozmowę z Sasuke w cztery oczy…dosłownie w ogóle do niej nie doszło. Zamieniali ledwo dwa zdania, a już jeden z nich rzucał się na drugiego z pięściami. Raz jeden, a raz drugi. Wielkich obrażeń z tego nie było, ale Hinata i Sakura, po takim doświadczeniu, jakie dawali im ich chłopcy mogłyby pracować jako pielęgniarki. W końcu opatrywanie tych dwóch idiotów po bójkach należało do ich obowiązków.
Sam Uzumaki miał już taki mętlik w głowie, że wydawało mu się, że ma urojenia. Po około trzech tygodniach od ogłoszenia wyników egzaminów, zaczął sobie, według niego, wyobrażać, że jest śledzony. Dokładnie trzy razy widział to samo auto, we trzech różnych miejscach, w których często bywał. Zapamiętał numery rejestracyjne, aby się upewnić i rzeczywiście się zgadzały. W dodatku raz, gdy jadł ramen w swoim ulubionym barze, zauważył na zewnątrz faceta, którego tego samego dnia, widział w sklepie, w którym robił zakupy. Raczej się nie mylił, miał niezłą pamięć do twarzy, ale fakt, że jest śledzony wydawał się absurdalny. Po jaką cholerę ktoś miałby za nim łazić ? Nie umiał sobie tego wytłumaczyć.
Sasuke natomiast miał coraz więcej roboty. Jemu i jego drużynie zlecano coraz więcej zadań z różnych kategorii. Zaczął rozeznawać się w tym środowisku. Poznał całkiem sporo ludzi, którzy pełnili „pewne” funkcje. Znał także mnóstwo miejsc strategicznych, których miejscowa sieć przestępcza używała do swoich celów. Można wręcz powiedzieć, że czuł się już zadomowiony. Przestał zwracać uwagę na przemoc wokoło.
Jednakże zadań przybywało, i to nie jakiś błahych, ale coraz poważniejszych. Suigetsu mu powiedział, że nigdy wcześniej nie dostawali tak odpowiedzialnych robót. Cóż, Uchiha podejrzewał z czego może wynikać ta zmiana. Podczas jego pierwszego spotkania z szefem, ten jasno mu powiedział, że musi się nauczyć wielu rzeczy, inaczej w bezpośredniej konfrontacji z wrogiem nie będzie miał żadnych szans. Od tamtego czasu sporo minęło, ale też zyskał doświadczenie jakiego potrzebował.
Wszystko szło po jego myśli, oprócz dwóch rzeczy. Pierwszym problemem było podwójne życie.
Jego zniknięcia były coraz bardziej widoczne, co trochę komplikowało jego stare życie. Darował sobie wymyślanie wymówek i tak nic nie dawały. Tak samo jak spławianie Naruto. Ten głupek wciąż wracał i nie odpuszczał. Wyprowadzał go tylko z równowagi. Na nieszczęście, jeśli chodzi o umiejętności walki byli równi, więc obrywał w równym stopniu. Uchiha również nie zamierzał się poddawać. Przysiągł, że będzie trzymać Uzumakiego jak najdalej, dla jego własnego dobra, choćby i miał do końca życia mieć lima pod okiem.
Tylko Sakury nie mógł odrzucić do końca i utrzymywał z nią jakiś kontakt, ale nie kwapił się być uprzejmym. Tamto środowisko robiło swoje i zostawiało na nim ślady. Widział, że często sprawia, że jego dziewczyna cierpi, ale nic z tym nie robił. Wolał aby to ona się w końcu otrząsnęła i go zostawiła, ponieważ on sam nie potrafił tego zrobić. To był jedyny, dla niego sposób by ją odtrącić.
Druga rzecz nie była wielkim kłopotem, ale dawała dużo powodów do zastanawiania się. Mianowicie sytuacja z sylwestra znów się powtórzyła. To było, gdy Orochimaru dowiedział się, że pewien handlarz bronią, który do tej pory pracował dla niego, zaczął sprzedawać towar jego przeciwnikom. Wysłał wówczas całą jego grupę, aby uświadomiła gościa, że zmiana stron może być dla niego wielce niekorzystna. Koleś nie brał ich na poważnie, dopóki przez przypadek nie wyszło na jaw nazwisko lidera drużyny – Uchiha. Facet był przerażony, przysięgał im na kolanach, że już nigdy nie odważy się zrobić cokolwiek przeciw szefowi. To był kolejny przypadek, kiedy ktoś reagował strachem na dźwięk słowa „Uchiha”. Sasuke wiedział już, że nie jest to przypadek, że jest w tym jakieś drugie dno. Ale nie miał pojęcia co o tym myśleć.

***

Orochimaru wpatrywał się w ekran swojego komputera. Był z czegoś bardzo zadowolony. Chytry uśmiech nie zszedł mu z twarzy, nawet kiedy do pokoju wszedł Kabuto.
- Chciał mnie pan widzieć.
- Tak, mam parę spraw do omówienia – obrócił się na krześle, aby móc patrzeć w oczy swojemu podwładnemu.
- Słucham.
- Jak uważasz…czy Sasuke-kun dobrze się spisuje ?
- Z niechęcią to mówię, ale tak. Szybko się tu wpasował – okularnik prychnął z pogardą – Pewnie ma to we krwi.
- Też tak sądzę. Spisuje się tak dobrze, że miałbym ochotę zatrudnić go na stałe. Jednakże…myślę że w takim bądź razie jestem mu coś winien.
- Chce pan...
- Tak - rzekł krótko - W końcu umowa jest umową, a poza tym rozrywka z obserwowania go, staję się zbyt monotonna. Pomyśl tylko – mężczyzna na chwilkę wysunął swój język i dotknął nim swojej górnej walki – Ile zabawy będziemy mieć, kiedy dam mu to czego tak pragnie. Już się nie mogę doczekać.
- Tak – Kabuto uśmiechnął się złośliwie – Jego reakcja może być interesująca. Mam go tu ściągnąć ?
- Nie trzeba. Sam to zrobię. Pamiętaj, to do mnie się zwrócił o pomoc, więc czas bym mu jej udzielił. Ty masz inne zadanie.
Okularnik stał cierpliwie czekając na więcej informacji.
- Niedługo muszę wyjechać na kilka dni. Do stolicy.
- Mogę spytać dlaczego ? – siwowłosy był trochę zdziwiony tą wiadomością.
- Mam spotkanie ze starym przyjacielem. Będziemy ubijać interes – mężczyzna nie zamierzał ujawniać więcej. Tajemniczy uśmieszek nie schodził mu z twarzy – Ten Uzumaki wciąż jest obserwowany? – spytał po chwili milczenia.
- Owszem, ale chyba nie są zbyt dyskretni.
- To nieważne, ważne że mają go na oku. Kiedy wyjadę masz skontaktować się z Sakonem i jego ludźmi. Niech przejmą obserwację i poczekają na odpowiedni moment. Mają porwać gówniarza, przy pierwszej okazji, gdy chłopak będzie sam, jasne ?
- Tak, oczywiście.
- Gdy to zrobią, daj mi znać. Podam wówczas następne instrukcje – przerwał, wstał z fotela i wolnym krokami począł się zbliżać do podwładnego – Załatwimy sprawy obu chłopców w tym samym czasie. Inaczej któryś z nich mógłby się wmieszać…a tego nie chcę.
Zatrzymał się tuż przed Kabuto i wyciągnął dłoń. Okularnik zrozumiał o co chodzi i podał szefowi telefon, którego używał kiedy kontaktował się z Uchihą. Był na kartę, więc nie dawał się namierzyć.
- Jeśli zrozumiałeś, możesz wyjść.
Okularnik wykonał polecenie i wyszedł. Orochimaru patrzył się na komórkę prze dobrą minutę.
- Trudno ocenić…na którego z braci należy stawiać, ale…myślę, że ja postawiłbym na ciebie, Sasuke-kun.
Mężczyzna wybrał odpowiedni numer i zadzwonił. W tym samym czasie, telefon Sasuke zaczął wibrować.


***

(Od autorki) Ta da da dam ! Spoko będę w niedzielę. Aha i jeszcze może ktoś pamięta jak mówiłam, że mam pomysł na Oneshota, ale jest on strasznie...głupi. Poddałam się i zaczęłam go pisać :/ ale myślę że tym razem nie dam go zamiast rozdziału tylko gdzieś w środku tygodnia, ale nie wiem jeszcze kiedy. To na razie !

7 komentarzy:

  1. Nie bądź dla siebie taka surowa. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Co do rozdziału robi się coraz ciekawiej. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze dobry ,a raczej doskonały rozdział ! Czekam do niedzieli :D

    OdpowiedzUsuń
  3. What can i say. Chapter bez historii. Potrzebnr są takie. Mam nadzieję że to jakieś wprowadzenie

    OdpowiedzUsuń
  4. Heyy!
    Soryy że tak długo mnie tu nie było :(
    Miałem problem z internetem.
    Co do rozdziału
    Super, ciekawie się zapowiada z porwaniem Naruto :)
    Znając Naruciaka pewnie skuje mordy frajerskim porywaczom :P
    Mogłabyś zdradzić więcej informacji odnośnie, zapowiadanego one schota?
    Pozdro ^^
    Hebron

    OdpowiedzUsuń
  5. Robi się mrocznie i ciekawiej.Podoba mi się to, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny chapter, zwłaszcza ta początkowa sekwencja pobudki i okolic. Życiowa jak diabli ^^
    No i akcja z Jirayą bezcenna :D
    Czekam na kolejne kawałki, bo naprawdę piszesz bombowo.
    Aha, taka mała reklama - zajrzyj do mnie i powiedz co sądzisz w wolnej chwili, ok?

    Reklamuję się gdzie mogę :D
    http://wilczymedalion.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Więc.. dawno nie komentowałam xd
    No więc powiem ci tylko, ze ostatnio naprawdę brak mi jakiegokolwiek czasu na cokolwiek, non stop nauka, potem obowiązki domowe, aż mam powoli dość. Mimo to, tak ładnie płakałaś to przeczytałam dwudziestkę trójkę XD
    No więc poranek, hahah, dlaczego Kurama ma takie poczucie czasu? XD I potemjak się Hinatka zawstydziła :p
    Jiraya od razu się domyślił piepszony zbok jeden :p Swoją drogą to uczy go? Jaaki słodki wujaszek :33
    Kłótnie Uchihy i Naruto.. Boże.. Wiesz co u mnie w opo Sasuke to taka ciota, że aż go lubie, a u ciebie to taki złamas jak w mandze :(( Nie lubie go, szczyla.
    Odwrotnie jest z Oro, w mandze go lubie, a u cb mnie wkurwia XD Bo gada tak zagadkowo :p Nie to żeby mnie to frustrowało, po prostu.. buduje napięcie xp
    Nie mów, że głupi One Shot, czytałaś mojego ostatniego? XD
    Mam nadzieje, że nie bo byś się załamała :D
    Ps. 24 nadrobię jutro, ale dzisiaj jeszcze nauka mnie czeka :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń