:)

:)

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 24

(Od autorki) Dzień doberek.
Jedyne co mogę rzec, że po tym rozdziale mnie znienawidzicie. Co, jest groza?
Jeśli zaś chodzi o więcej informacji na temat Oneshota to powiem, że dzieje się w realu, ale nie ma nic wspólnego z tym opowiadaniem. No i jest denny. Można powiedzieć, że wzięłam czyjeś ciężkie doświadczenia, oddałam je Hinacie, a potem zaczęłam zmyślać dodając Naruciaka itd. Sami zobaczycie, ale na razie nie mam czasu pisać. Muszę parę rzeczy nadrobić w szkole.

***



Sasuke leżał rozwalony na łóżku Sakury i co jakiś czas zerkał w jej stronę. Dziewczyna siedziała na podłodze, oparta o brzeg łóżka, z książką medyczną w rękach. Kuła na pamięć nazwy poszczególnych kości, po japońsku i łacinie.
Nagle telefon chłopaka zaczął wibrować. Sasuke wyjął go z kieszeni i odebrał.
- Halo ? – jego, z początku spokojny wyraz twarzy, zmienił się w jednej chwili. Teraz był poważny i zacięty.
- Kiedy ? – spytał rozmówcy.
Sakura przerwała naukę i mimowolnie zaczęła przysłuchiwać się rozmowie.
- Rozumiem. A oni ? … Czemu tylko ja ? … Porozmawiać ? Akurat uwierzę że tylko… Huh ? Jak to ?
Haruno zaniepokoiła się. Ton głosu ukochanego mówił jej, że właśnie stało się coś poważnego. Przestała udawać, że czyta i odwróciła się w jego stronę.
- Naprawdę ?! – Uchiha zerwał się do pozycji siedzącej. Ręka lekko mu się trzęsła – Dobrze. Będę na czas – z cichym trzaskiem zamknął klapkę komórki.
- Wszystko w porządku ? – spytała cicho Sakura.
- Tak. Jest doskonale – oświadczył, pozornie spokojnie, ale to było złudzenie. Wręcz kipiało w nim, z nadmiaru emocji. Wstał z łóżku.
- Idę spać – rzekł krótko.
- Czekaj – złapała go za ramię, chcąc go zatrzymać – Kto dzwonił ? Co się stało ?
- Nic.
Dziewczyna wstała z klęczek. Wciąż nie puszczała jego reki.
- Jak to nic ? Przecież widzę.
- To ciebie nie dotyczy – nie patrzył jej w oczy, w ogóle na nią nie patrzył.
- Nie dotyczy ? Jak możesz tak...
- Powiedziałem, że to ciebie nie dotyczy ! – gwałtownym ruchem, odepchnął jej rękę – Nie mieszaj się w moje sprawy ! – trzymał dłoń w górze, zupełnie jakby chciał ją uderzyć.
Sakura dostrzegła, w słabym świetle lampki, czerwone punkciki w czarnych oczach Sasuke. Odruchowo cofnęła o krok w tył. Przestraszyła się i to na poważnie.
Uchiha przez moment stał bez ruchu, a po chwili zbliżył się do dziewczyny i pogłaskał ją po głowie. Haruno wzdrygnęła się, gdy poczuła jego dotyk.
- Wszystko jest w porządku – mówił jakby uspokajał niesforne dziecko – Nie myśl o tym!
Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Sakura wypuściła powietrze z płuc i opadła na podłogę. Była już taka…zmęczona. Już dość.
Tymczasem Sasuke wszedł do swojego pokoju i oparł się o zamknięte drzwi. Położył dłoń na twarzy, z której w końcu spadła maska. Powoli podnosił kąciki swoich ust. Nie wytrzymał i zaczął się śmiać. To nie był normalny śmiech, miał on w sobie coś szaleńczego. Ręce opadły mu luźno, wzdłuż ciała.
- Nareszcie! Już prawie się udało.
Jutro. Jutro nareszcie się dowie, a wtedy zabije i…i… i w końcu będzie koniec. Poczuł jak z jego barków spada duży ciężar. Koniec pracy dla tego dupka, koniec podwójnego życia, koniec z niewiedzą. Jutro…

***

Naruto po cichu, aby nikogo nie obudzić, wszedł do akademika. Przyszedł tylko po telefon, a potem miał zamiar iść na zajęcia. Ostatnio ciągle zapomina tej głupiej komórki. Co prawda miał jeszcze trochę czasu do wykładów, ale nie chciało mu się tu siedzieć.
Miał właśnie wejść na górę, ale zatrzymał się na podeście schodów. Na ich szczycie zobaczył Sasuke. Przez chwilę chłopcy mierzyli się wzrokiem.
- Coś ostatnie często nocujesz poza domem – powiedział Uchiha, zamiast powitania.
- A owszem – rzekł ostrożnie Uzumaki.
- Już połowa marca. Kiedy, z powrotem, sprowadzasz tu swojego, rudego kundla ?
- W najbliższym czasie. Tak wcześnie idziesz na zajęcia ? – spytał z nutką podejrzliwości.
- Tak. Nie mogłem spać, więc… - nie dokończył. Zaczął schodzić na dół.
Naruto pomyślał, że ta krótka rozmowa była nie małym sukcesem. Wymiana zdań i nikt nie dostał w mordę, łał. Zresztą całe szczęście, bo rozcięcie nad brwią, jeszcze mu się nie zagoiło, a i Sasuke nadal utykał na lewą nogę. Ostatnim razem nieźle nią rąbnął w ten kamień na ziemi.
Chłopak wyminął go, z uśmiechem na twarzy. On też pomyślał o tym samym.
Niby wszystko było w porządku, ale blondyn i tak odprowadził go wzrokiem do drzwi. Dziwna jest ta kolejna zmiana nastroju. I w ogóle mu się to nie podobało.
Naruto pogrążony we własnych myślach, wszedł na górę. Musiał się chwilę zastanowić, po co tu wracał ? W końcu sobie przypomniał, wziął telefon i wyszedł. Na korytarzu spotkał Gaarę.
- Cześć Naruto.
- A siema, Gaara. Czemu wszyscy dziś tak wcześnie wstają ?
- Zawsze tak wstaje. Przy tym moim, chrapiącym braciszku nie da się spać.
- Ahaaa – „To dlatego ma takie wory pod oczami” – Nie zauważyłem.
Wyszli razem z budynku i skierowali się w stronę miasteczka studenckiego. Uzumaki, kierowany swoją małą obsesją, rozejrzał wokół, ale nie dostrzegł nikogo. Vana też nigdzie nie było.
„Ach, muszę przestać to robić.”
Chłopak szukał wzrokiem jedynie czarnego vana. Nie zwrócił, natomiast uwagi na granatową terenówkę, w której siedział pomarańczowo-włosy grubas. Obok niego, na miejscu kierowcy siedział mężczyzna o ciemnej karnacji, z brązowymi włosami, związanymi rzemykiem.
- To chyba ten – powiedział ten „chudszy” i znowu przyjrzał się fotografii w swojej dłoni – Ma takie blond kudły, że nie sposób go pomylić.
- Skoro to on, czemu nie korzystamy z okazji, Kidōmaru ? – spytał mężczyzna o imieniu Jirōbō.
- Słyszałeś polecenia. Mamy czekać, aż będzie sam. Dobra zjeżdżajmy stąd. Niech teraz Tayuya go przejmie.
Samochód odjechał.

***

Naruto wszedł na salę wykładową i ze zdziwieniem stwierdził, że Sasuke nie kłamał. Rzeczywiście przyszedł na zajęcia. I co ciekawe, siedział na swoim starym miejscu. Ostatnio siadał gdzieś z tyłu. Byle dalej od niego. Ale w większości opuszczał zajęcia. Nawet nie stawił się na wszystkie poprawki.
Blondyn usiadł koło Sasuke, ale zachował dystans. Zerkał na niego z niepokojem, jakby był tykającą bombą.
- Przestaniesz się gapić ?– zirytował się Uchiha – Czy mam ci przywalić ?
Uzumaki wiedział, że ta groźba jest na serio, on nie zawaha się zacząć bójki tutaj. Udowodnił to 4 bijatyki temu. Ale miał po tym guza!
Do sali wszedł profesor Yamato.
- No proszę. Widzę, że pan Uchiha zaszczycił nas swoją obecnością. Najwyższy czas – rzekł, zasiadając za biurkiem.
Sasuke przewrócił oczami. Dziś wszyscy chcą go zdenerwować.
- Nie stawił się pan na poprawę. Dlaczego ?
- Coś mi wypadło – odpowiedział Sasuke, lekceważąco.
- Termin popraw dawno już minął, ale ponieważ masz takich dobrych przyjaciół… - Uchiha podniósł, zaskoczony głowę na te słowa - …postanowiłem dać ci szansę. Staw się jutro około 18, w tej sali. Przygotowałem parę rzeczy do zrobienia dla ciebie. Zrobisz je i masz zaliczone.
- Do…dobrze – wykrztusił, przez zęby.
Wykład się rozpoczął, ale chłopcy nie słuchali. Gapili się w różne kąty pomieszczenia, byle by nie patrzeć na siebie.
- To ty się za mną wstawiłeś ? – Sasuke odważył się o to zapytać.
- Chcieli cię wyrzucić, to co miałem zrobić ?
- Dzięki – powiedział przez zęby.
- Nie ma za co.
Przesiedzieli tak cały wykład, odwrócenie tyłem do siebie.

***

Sasuke nie miał zamiaru iść dzisiaj na taijutsu. Miał o wiele ważniejsze spotkanie. Zniecierpliwiony usiadł na swój motor. Śnieg stopniał niecały miesiąc temu, więc znów mógł go używać.
Pół godziny później był na miejscu i to tylko dzięki zlekceważeniu kilku przepisów drogowych. Był to ten sam klub nocny co ostatnim razem, ale teraz świecił pustkami. Był tam tylko kilka osób, w tym Suigetsu.
- Co ty tu robisz ? – spytał go wprost, podchodząc do baru.
- Spędzam czas, a ty ?
- Umówiony jestem – chciał się już zwijać, ale zdążył jeszcze usłyszeć jak tamten woła za nim:
- Słyszałem, że niedługo szykuje się coś grubszego. Szef chce załatwić jakąś grubszą rybę.
- Nie powinieneś wierzyć plotom – rzekł Sasuke, zimnym głosem.
Poszedł na górę, do tego samego pokoju, w którym poznał swojego szefa. Zapukał 3 razy, ale nikt nie odpowiadał. Nacisnął klamkę. Było otwarte.
W środku nikogo nie było. Gabinet był pusty.
Pewnym krokiem wszedł do środka. Rozejrzał się bacznie po pomieszczeniu. Ani żywego ducha.
„Co jest ?”
Uchiha usiadł w fotelu i czekał. Nie zamierzał się stąd wyrzucić.
Dopiero po upływie 20 minut, do pokoju wkroczył Kabuto, z jakąś teczką w dłoni. Był najwyraźniej z czegoś zadowolony.
- Sasuke-kun, punktualny jak zawsze.
- O was tego powiedzieć nie można. Gdzie Orochimaru ?! – wykrzyknął zdenerwowany.
-Wyjechał z miasta, z samego rana.
- Co takiego ?! – chłopak zerwał się z krzesła.
- Spokojnie, spokojnie – okularnik był niewzruszony – Dlatego ja tu jestem. Szef zawsze dotrzymuje umów.
Chłopak nieco się uspokoił, ale wciąż w nim wrzało. Ile to się będzie ciągnąć? Chce w końcu znać prawdę.
- Zanim przejdę do sedna…Orochimaru-sama kazał mi przekazać ci swoje najszczersze podziękowania.
Sasuke zmarszczył czoło, nic nie rozumiejąc.
- Za co niby ? Nic nie zrobiłem.
- Zrobiłeś i to dużo, dlatego należą ci się podziękowania – Kabuto uśmiechał się tajemniczo, ale Uchiha nie zastanawiał się co to mogło oznaczać.
- Nieważne. Do rzeczy!
- Dobrze więc – mężczyzna powoli otworzył teczkę – Jak powiedziałem, szef dotrzymuje umów. Wiemy kim jest osoba której szukasz – uśmiech nie schodził mu z twarzy. Sam był ciekawy reakcji chłopaka.
Nadszedł czas.

***

Hinata nie mogła dziś zjawić się na zajęciach taijutsu. Miała dziaj prywatne korepetycje z Nejim. Chociaż jej relacje z ojcem były lepsze niż kiedykolwiek i nie była już tak naciskana, jeśli chodzi o naukę, to teraz tym bardziej chciała być lepsza. A brak presji z zewnątrz tylko jej w tym pomagał.
Tak, więc Naruto i Sakura musieli sobie radzić sami.
Dziewczyna nie mogła się na niczym skupić. W ciosy wkładała znacznie mniej siły niż dawniej, a ruchy, które wcześniej umiała perfekcyjnie, teraz jej nie wychodziły.
- Spróbuj jeszcze raz. Teraz ci wyjdzie – Uzumaki próbował ją jakoś motywować, bez widocznego skutku.
- Nie mogę. Zapomniałam jak to się robi – to była często, dziś powtarzana kwestia. Haruno stała zgarbiona i zdyszana, jakby przebiegła 10 kółek wokół obrębu miasta.
- To zwykły cios z pół obrotu. Nauczyłeś się go na samym początku, halo.
- Tak, wiem – nie dodała nic więcej.
- Ok, jak już masz zlewać walkę to chociaż się uśmiechnij, bo w deprechę wpadam.
- Tak, lepiej ?– uśmiechnęła się, ale bardzo ironicznie.
- Ujdzie. Przynajmniej nie ma takiej mrocznej atmosfery.
- Czego ?! – zaczęła się wkurza całkiem na serio.
- O tak super, tak super! – blondyn podekscytował się, co zbiło Haruno nieco z tropu – Wracasz do siebie! Tylko walniej w manekin, nie we mnie. Proszę – dodał błagalnie.
Sakura potrząsnęła jedynie głową. Na tego głąba nie było słów.
„Hinata na pewno nie cierpi w swoim związku.”
Ta smutna myśl zaświtała w jej głowię. Z uwagą przyjrzała się uśmiechniętej twarzy Naruto. Ten to się nie poddaje.
„Szczęściara z niej”

***

- Hinata-sama, proszę skup się.
- Staram się, Neji-niisan.
Kuzynostwo było w mieszkaniu Hinaty i siedziało nad książkami. Dziewczyna była jednak nieco rozkojarzona.
Przechodziły ją dziwne dreszcze niepokoju. W pomieszczeniu, jak i na zewnątrz, w ogóle wszędzie było tak cicho i spokojnie. Nie było słychać żadnych samochodów, ani nawet świszczącego wiatru za oknem. Oboje Hyuga rozmawiali cicho. Ich uszu nie dochodziło nawet zwyczajne tykanie zegara.
W głowie dziewczyny pojawiła się myśl że to może być cisza przed burzą. Tylko jakiego rodzaju ?

***

Sasuke rozmawiał z Kabuto niecałą godzinę. Wyszedł z klubu, zostawiając siwowłosego z rozbitymi okularami. Mimo tego mężczyzna był wielce kontent. Przez tą godzinę miał tyle rozrywki, ile nie doświadczył przez ostatnie miesiące. Nawet ten ból, po silnym ciosie Uchihy mu nie przeszkadzał.
Sasuke szedł przed siebie niczym lunatyk. Włosy opadały mu na twarz, przez co nie było widać jej wyrazu. Nie zwrócił uwagi na wołającego za nim Suigetsu. Był głuchy na otoczenie.
Wsiadł na swój motocykl i odjechał.
Minęło jakieś 40 minut zanim dojechał do celu, ale po drodze musiał zaliczyć jeden przystanek. Zajechał bowiem do akademika. Po swoją broń. Jeśli ktoś tam był, to nie zwrócił na niego uwagi.
Tak, więc stał oto przed swoim starym domem. Willą rodziny Uchiha. Znał już jej historię. Całą. Caluteńką i czuł niesamowite obrzydzenie na sam jej widok.
Wszedł do środka. Wolnym krokiem szedł przez korytarz, nasłuchując. Później obszedł cały dom, ale Itachiego nigdzie nie było. Budynek był pusty. Mógł, więc schować załadowany pistolet do wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki.
Był w tej chwili w salonie i przyglądał się spokojnie każdemu meblowi po kolei. Gdy zatrzymał się dłużej na dużym, ozdobnym stole pod oknem, przypomniał sobie jak kiedyś z bratem schowali się tam, kiedy przyszła po nich opieka społeczna. Mieli tylko siebie, a teraz wychodzi na to, że…
Ten pozorny spokój nareszcie się skończył. Sasuke przestał się kontrolować. Mocnym kopnięciem przewrócił kanapę. Wywracał stoły, krzesła, wszystko co było pod ręką. Zerwał zasłony, przy okazji niszcząc karnisz. Agresywnie zrywał obrazy ze ścian i rzucał je na ziemię, roztrzaskując ramy. Tak samo doniczki z roślinami na parapecie. Potem naparł cały ciałem na regał z książkami i z wysiłkiem, przewrócił go na stojący na szafce telewizor.
Chłopak miał ochotę zniszczyć cały ten dom. Rozwalić na kawałeczki. Był w amoku. Nie myślał już co robi, ani o żadnych konsekwencjach. Ale czy człowiek, któremu przed chwilą zawalił się świat, może czuć się inaczej ?
Myślał, że dzisiejszy dzień, będzie dniem jego triumfu. Będzie krokiem milowym na drodze jego zemsty, a tymczasem okazało się, że wszystko, w co do tej pory wierzył, było kłamstwem. Ognisko domowe…kochani rodzice…oddany brat…wszystko…
Miał prawdę przed oczami, ale był na nią ślepy. Nic nie widział. Zmarnował tyle czasu, tyle okazji. Ta cała robota u gangsterki także był łgarstwem. Zabawili się nim.
Na początku nie mógł uwierzyć w to co słyszy, nie przyjmował tego do wiadomości. Jednakże nie mógł się okłamywać w nieskończoność. Przyswajając prawdę, wyjaśniło się wiele niewiadomych. Między innymi strach ludzi z podziemia na dźwięk jego nazwiska.
Prawda bolała. Bolała, bo był kretynem, dał się zwieść tylu ludziom. Pierwszy raz w życiu czuł tak ogromną rządzę mordu. Niszczenie mebli nie przynosiło ani odrobiny ulgi. Tylko jedna rzecz mogła mu w tym momencie dać satysfakcję.
I chyba zaraz będzie miał taką okazję.
Zniszczył chyba już wszystko w zasięgu wzroku. Myślał właśnie o wybiciu okien, ale wówczas usłyszał trzask zamykanych drzwi wejściowych. Ktoś wszedł do domu.
Chłopak znieruchomiał. Słyszał kroki w korytarzu. Powoli odwrócił się w stronę wejścia do pokoju. Wystarczyło kilka sekund, aby stanął w nich Itachi.
Młody mężczyzna w kilka sekund pojął sytuację. Zdemolowany dom i spojrzenie pełne nienawiści wymierzone prosto w niego. Stało się. On już wie.
- Cześć braciszku. Widzę, że się rozgościłeś – uśmiech szaleńca wpełzł mu twarz. Pokazał młodszemu braciszkowi swoje prawdziwe oblicze.
 Przez całe dwie sekundy, w świetle zachodzącego słońca, bracia mierzyli się spojrzeniem pełnym wściekłości. Ich oczy były szkarłatne.
Sasuke dłużej nie czekał. Błyskawicznie wyciągnął broń i wycelował nią w brata. Tamten też nie tracił czasu. Umknął w głąb korytarza unikając trzech kul. Młodszy Uchiha nigdy wcześniej nie strzelał do ruchomego celu, więc miał pewne trudności.
Chłopak puścił się biegiem za bratem i znów chybił. Itachi zniknął w kuchni, a Sasuke wbiegł tam za nim, lecz tego co się stało, nie przewidział. Starszy Uchiha nie kontynuował ucieczki, tylko czekał na brata. Gdy ten wbiegł do pomieszczenia, otrzymał z zaskoczenia, silne kopnięcie w brzuch.  Oszołomiony bólem, wypuścił broń z ręki. Został przyparty do ściany.
- Chcesz mnie zabić z takimi umiejętnościami ? Uspokój się. Będąc zdenerwowany, źle oceniasz sytuację i przegrasz – Itachi trzymał mocno za szyję brata.
- Morderca – wykrztusił Sasuke, przez zęby. Odrobina krwi była na jego zębach.
- Chciałeś powiedzieć „mordercy”. Nie jestem pierwszym Uchihą, z doświadczeniem.
- Ani nie ostatnim.
- Nie ostatnim ? Spójrz na siebie – kolano Itachiego, wbiło się w brzuch Sasuke. Chłopak opadł na podłogę – Żałosny obrazek. Jonin, pachołek mafii, a jednocześnie taki słabeusz.
Ukucnął, złapał braciszka za podbródek i podniósł jego głowę na wysokość swojej. Znów patrzyli sobie w oczy.
- Właśnie tak, Sasuke. Nienawidź mnie. Nienawidź rodziców. Zdobądź siłę, a kiedy będziesz już mi równy, sam po ciebie przyjdę – szybkim ruchem, uderzył głową Sasuke w framugę drzwi. Chłopak stracił przytomność.

***

- Zamknij się, ty pierdolony grubasie! – różowowłosa krzyczała do swojego telefonu – Mówię, że nie mogę. Jest z jakąś różową dziunią – kobieta wychyliła się z zaułka i odnalazła wzrokiem blond włosego chłopaka po drugiej stronie ulicy.
- Sama masz różowe włosy. I nie używaj takiego języka – odezwał się głos, po drugiej stronie.
- Jesteś strasznie wulgarna – mężczyzna obok Jirōbō dodał swoje trzy grosze.
- Przestańcie się przypierdalać! Będę mówić, kurwa jak chcę!
- Dobra dość! – ktoś nowy przejął telefon i zwrócił się do Tayuyi – Możesz wracać. Teraz ja go przejmę.
- Tak jest, Sakon – rozłączyła się – Ty ptasi móżdżku.

***

Naruto szedł u boku Sakury w stronę akademika. Dziewczyna wydawała się być w lepszym humorze, ale ten uśmiech, według Uzumakiego był fałszywy.
Całą drogę pokonali w niezręcznej ciszy. Kiedy byli pod budynkiem, blondyn zaczął grzebać w swoich kieszeniach.
- Cholera, gdzie ja zapodziałem ten telefon. W szatni jeszcze go miałem.
- Więc może go tam zostawiłeś.
- Najwyraźniej. Świetnie, nie mam czasu, aby po niego wracać. Zaraz przyjdzie Hinata i…
- Umówiliście się dzisiaj ? – spytała Sakura, niby mimochodem.
- Tak. Powinna zaraz być – chłopak wciąż zaglądał do kieszeni kurtki. Tym razem wewnętrznych. Może tam upchał tą komórkę ?
- Mogę iść z wami ? – powiedział to trochę nieśmiało.
Naruto w końcu przeniósł uwagę na nią.
- Nie no dobra, zapomnij – Haruno go uprzedziła – Przepraszam. Nie będę piątym kołem u wozu – potrząsnęła zdecydowanie głową.
- Jeśli nie chcesz być sama, możesz zapytać Ino, albo Sas…
- Nie ma mowy! – krzyknęła, ale zaraz się otrząsnęła i powiedziała już nieco lżej – To znaczy...lepiej nie.
- Sakura-chan ?
- A tak w ogóle…Myślę, że mi to już przeszło.
- Przeszło, co ? – głos Naruto stał się poważniejszy.
- Nie chce już latać za Sasuke-kun. Byłam głupia – uśmiechała się i mówiła lekkim tonem, ale nie patrzyła przyjacielowi w oczy – Gdy się z nim spotkam to…z nim zerwę – dodała po chwili wahania.
- Czemu ? – spytał jej twardo, nie współczująco.
- On jest dla mnie jak obca osoba. Już mnie jego los nie obchodzi. Po prostu, to bezsensowne zauroczenie się skończyło i tyle.
Uzumaki mimowolnie zacisnął pieści.
- Nic do niego nie czuję. Gdybym była mądra, latałabym za tobą…huh!
Naruto złapał dziewczynę za ramiona, obrócił w swoją stronę i zniżył głowę tak, że ich oczy były na równym poziomie.
- Naruto ? – wyrzuciła, zdziwiona jego zachowaniem.

***

Hinata spokojnie szła na miejsce spotkania. Naruto powinien już być w domu. Chyba nie jest spóźniona ? Była już prawie na miejscu.
Wyszła zza zakrętu i … stanęła jak wryta.
Kilka metrów przed nią, w prostej linii, stał Naruto, odwrócony tyłem do niej. Naprzeciw niego stała Sakura, nad którą się pochylał.
„Niemożliwe…Nie…Nie…Czy oni się…całują ?”
Dłonie i wargi zaczęły jej drżeć, a oczy piec od nadchodzących łez. Zrobiła krok w tył. Później jeszcze jeden. W końcu puściła się biegiem. Nie ważne gdzie. Byle znaleźć się jak najdalej. Jak najszybciej stamtąd uciec. Otoczyła się ramionami. Tak bardzo bolało…wszystko…rozpada się na kawałki.

***

- Naruto ? – wyrzuciła, zdziwiona jego zachowaniem.
- Sakura – po raz pierwszy nie zdrobnił jej imienia – Nienawidzę ludzi, którzy okłamują samych siebie.
  

***

(Od autorki) Nic nie mówię, nie chce sobie grabić. ( nie wiem czy udało mi się dobrze to napisać, więc na wszelki wypadek wyjaśnię. N nie całował S, ale z perspektywy H tak to wyglądało).
Dam tylko taki mały zwiastun. Co za tydzień ? Czy Hinata zrozumie, że zaszło nieporozumienie i jak potraktuje swojego chłopaka ? Dowiemy się więcej o rozmowie Sasuke-Kabuto. I jeszcze, czy Naruto wpadnie w ręce porywaczy?
Będzie się działo!
PS: Ktoś może pomyśli, że skoro taka akcja się dzieje, to znaczy że zbliżam się do końca. Owszem zbliżam, ale do końca pierwszej serii.Tak łatwo nie odpuszczę, o nie.

6 komentarzy:

  1. Co ja mowilam juz tysiące razy?! Naruto ma być z Hinata. I ma tak być. A szczerze to sobie nagrabilas...nie no tak serio to.żartuje
    Nareszcie będzie mega. Super napisane i mega mnie zaintrygowalo. Pisz dalej i dużo weny życzę. Pozdro :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj jak zawsze na poziomie, jeden błąd walniej. Co tu dużo mówić fabuła prze do przodu. Zapraszam do mnie w-cieniu-ludzkosci.blogspot.com innowacyjna powieść mam nadzieję że przeczytasz

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurdee, Sasuke się dowiedział. Wiedziałam, że tak to rozegrasz, ale patrząc na dotychczasowe działania Sasuke, można się domyślić, że pewnie Itachi jest niewinny. Tylko go nie uśmiercaj! :((
    Sasuke, jak zwykle zachowanie rozpieszczonej dziewuszki w szkole.. Mniejsza o Sasuke, ale.. jak mogłaś to zrobić Hinacie? :(( Pewnie teraz zbyt szybko się nie pogodzą.. Pewnie, rań czytelników! ;-; I wiesz co? Zabiję cię. Znajdę cię i zabiję.
    A tak serio, to rozdział świetny i już nie mogę się doczekać następnego ;) Przepraszam, że tym razem komentarz skąpy, ale już sam fakt, że dodaję go o tej godzinie, świadczy o braku czasu :( Jeszcze się rozchorowałam :<
    Ale w gruncie rzeczy czekam na nexta i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzialik :D ale końcówka dość.... dramatyczna :p napięcie między NH może być ale nie rozdzielaj ich na długo albo najlepiej wogólę xp choć takie małe nieporozumienie jest ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzieje się, oj dzieje. Dzisiejszy rozdział to same zaskoczenia. Scena z Itachim i sytuacja końcówki sprawiły, że ciary przeszły po plecach. Jednym słowem wywołałaś emocje i teraz czekać kolejny tydzień na nowy rozdział, to gorsze niż reklamy w TV.
    Nie będę snuł dywagacji, ani nawet próbował się domyśleć co będzie za tydzień, bo i tak czymś zaskoczysz ;)
    Pozdrawiam ciepło i oczywiście dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh wiedziałem , że kiedyś to tego dojdzie nie tylko nie NaruHina !!! a tak po za tym początek "zła w NaruHina podobny do rozstania z opowiadania pana Przemysława Dembowskiego

    OdpowiedzUsuń