- Sakura – po raz pierwszy nie zdrobnił jej
imienia – Nienawidzę ludzi, którzy okłamują samych siebie.
Dziewczyna
drgnęła pod wpływem tych słów. Chwilę tkwiła w bezruchu, zaskoczona tym
spojrzeniem, pełnym złości. Naruto był na nią wściekły i ona wyraźnie to
widziała.
- Sądzisz, że
okłamuje samą siebie ? – w końcu odzyskała głos. To zdenerwowanie i jej się
udzieliło.
- Tak. Nawet
wiem dlaczego. Bo się poddałaś!
Sakura
gwałtownym ruchem, zepchnęła jego dłoń ze swojego ramienia.
- Poddała ?!
Ty…Ty…Nie masz o niczym pojęcia! Skoro mnie nienawidzisz to twoja sprawa. Mówię
tylko, że nie zależy mi już na Sasuke! Kobieta zmienną jest i tyle. Nie można
zmienić zdania? Wcale go nie kocham…
Przestała
krzyczeć, gdy zdała sobie sprawę, że jest na ulicy. Przechodnie się na nich
gapili. Nie zwracając uwagi na
przyjaciela, odwróciła się i wbiegła do akademika. Chciała iść do siebie, ale
zatrzymał ją głos Uzumakiego.
- Zdanie
można zmienić, ale nie swoje uczucia – blondyn stał oparty o drzwi wejściowe.
Nie mógł wiedzieć wyrazu twarzy Haruno, ponieważ stała odwrócona do niego
tyłem. Nie doczekawszy się reakcji z jej strony, chłopak mówił dalej.
- Znam cię
dobrze. Widziałem, jak cierpisz wymawiając te słowa. Ale pod wpływem paniki,
trochę się zapomniałaś. To urwane „wcale go nie kocham” nie brzmiało
przekonująco – dziewczyna zacisnęła pięści. Zacisnęła też zęby, ale tego
blondyn już nie mógł widzieć – Przepraszam cię.
Sakura
rozszerzyła oczy ze zdziwienia, ale nie odwróciła głowy. Czemu on ją przeprasza
?
- Wybacz –
kontynuował – W całej tej sytuacji, tobie jest najciężej. Musisz wiele znosić,
ale…uciekanie od problemu go nie rozwiąże. To prawda, że Sasuke to arogancki
dupek, ale ty to wiesz od dawna. A mimo to, wciąż za nim latałaś. Teraz…wplątał
się w coś z własnej woli. Coś co go zmienia, na gorsze. I przez to odrzucił
wszystkich, oprócz ciebie.
- Znam go
jakieś 14 lat – powiedział Naruto, po krótkiej przerwie – I pierwszy raz widzę,
żeby ten socjopata otwierał swoje serce na kogoś innego. Wiem, że jest ci
trudno znosić jego zachowanie, ale nie wolno ci się poddawać. Nawet jeśli o tym
nie wie, to teraz Sasuke potrzebuje cię bardziej niż kiedykolwiek. Nie
zostawiaj go bez walki! Gdyby ci nie zależało, nie zaciskała byś tak pięści ze
złości. Jesteś zła, bo mówię prawdę – Uzumaki zrobił kilka kroków do przodu – A
tak, w ogóle to…skoro teraz czujesz się tak źle przy nim, to co poczujesz, gdy
go kompletnie stracisz ? Powiem ci…wówczas ból będzie nie do zniesienia.
- Jak… -
Haruno zaczęła lekko drżeć. Wreszcie odwróciła się w jego stronę i Naruto mógł
zobaczyć jej zalaną łzami twarz – Jak ci się udało…tak łatwo mnie rozszyfrować
?
Upadła na
kolana i łkała, ale Naruto nie robił nic by ją pocieszyć. Stał tylko nad nią z
poważnym wzrokiem.
- Dlaczego…dlaczego
to musi być on ? Poddałam się…bo…bo...nie mam szans. Nie potrafię mu pomóc.
Mogę jedynie patrzeć i potakiwać. Nienawidzę tego – mówiła przez łzy – Po co mu
taka osoba? Nie mogę nic zrobić, nie mogę nic powiedzieć. Mogę jedynie…go
kochać.
- I to chciałem usłyszeć – Sakura zaskoczona, podniosła wzrok. Naruto
znów się uśmiechał – No skoro skończyliśmy już z tymi kłamstwami… - przykucnął
przy niej - …to powiem ci, że nie musisz nic robić. Nie rób niczego co zrani i
ciebie i jego i zaufaj mi. Sprowadzę Sasuke do ciebie, obiecuję.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć. Kilka minut temu myślała, że
to koniec. A teraz znów ma nadzieję. Nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Naiwnie myślała, że jeśli zerwie z Uchihą, ten ból zniknie, a jemu będzie
lepiej bez niej, ale gdy teraz sobie wyobraża, jakby to była to…nie potrafi
tego znieść.
- Skąd wiedziałeś, że…
- Że łżesz, jak pies ? – przerwał jej – Już mówiłem. Znam cię i
wiedzę, gdy kłamiesz, a poza tym… - zamyślił się przez chwilę – Wspomniałaś
wcześniej, że powinnaś była latać za mną. Nawiązywałaś do przeszłości, prawda ?
Haruno przytaknęła. Łzy ciągle spływały po jej policzkach. Czuła do
siebie obrzydzenie. Po tym co powiedziała i co chciała zrobić. To byłaby
ucieczka.
- Wiesz – blondyn rozsiadł się na podłodze, obok niej i znów przyjął
poważną minę – Odkąd poznałem Sasuke, starałem się z nim rywalizować na
wszystkich polach. Wkurzało mnie to, że jest tak popularny i dobry we wszystkim. Uczyniłem go
swoim rywalem, bo chciałem mu dorównać. A przede wszystkim nie chciałem z nim
przegrać. A kiedy zobaczyłem, jak wiele dziewczyn się w nim podkochuje, a mnie
zlewa, pomyślałem, że jeśli uda mi się…- przerwał, szukając odpowiednich słów –
Gdybym zaczął chodzić z dziewczyną, która wcześniej go lubiła, odniósłbym zwycięstwo.
Przynajmniej tak myślałem. Tyle, że grono dziewczyn, które go lubiło było
ogromne… – nie mówił tego z żalem. Nie było w tym emocji -…a ja mimo to obrałem
sobie ciebie za cel. Wiesz dlaczego ?
Sakura pokręciła przecząco głową.
- Ponieważ widziałem, że twoje uczucia, jako jedyne były szczere. Ale
mnie to wkurzało – uśmiechnął na te wspomnienia – W każdym razie, nie chce byś
zrobiła coś, czego mogłabyś później żałować. Tylko bardziej byś w ten sposób
cierpiała.
- Masz, aż tak silną empatię ?
- Nie. Po prostu wystarczy, że wyobrażę sobie jak tracę Hinate i już
wpadam w panikę.
Dziewczyna wiedziała od dawna,
że Hinata kocha Naruto, ale nie wyobrażała sobie, że blondyn też… i to tak
mocno…Teraz to widziała. Kąciki jego ust samowolnie podnosiły się w górę, a
wzrok był nieobecny. Rozmarzony. On naprawdę…
- Kocham ją całym sercem.
Tym razem to chłopak zdziwił się, gdy usłyszał cichy śmiech Sakury.
- No kto by pomyślał? Ten głupi, dziecinny, dzieciak jest teraz
bardziej dojrzały ode mnie.
- Tylko nikomu o tym nie mów, bo stracę reputację – wstał z podłogi i
pomógł jej się podnieść – Nie trać wiary w niego, jasne ?
- Tak. Dziękuję ci.
***
Hinata nie zwalniała tempa. Wkładała w ten bieg wszystkie swoje siły.
Dzięki temu nie musiała o niczym myśleć. Instynktownie kierowała się w stronę
domu. Dopiero, kiedy wpadła do budynku i weszła do windy, odczuła skutki tego
sprintu. Zgięła się w pół i zaczęła kaszleć. Nogi ją okropnie bolały, a płuca
żądały powietrza.
Wjechała na górę i wolnym krokiem skierowała się do swojego
mieszkania. Ledwo już stała. Weszła do środka i od razu usiadła na podłodze,
opierając się o drzwi. Całą uwagę skoncentrowała na kontrolowaniu oddechu.
Inaczej przed oczami staje jej ten obraz…
Zacisnęła powieki. Nie ma siły by się z tym zmierzyć.
Do przedpokoju wszedł Kurama. Podszedł do swojej pani i trącił ją
pyskiem. Wydawało się, że chce wiedzieć co się dzieje.
- Twój pan…- uporczywie patrzyła w przeciwległy kąt pokoju - …chyba w
końcu przejrzał na oczy.
Spojrzała w sufit i pozwoliła spokojnie lecieć łzom. Nie próbowała
ich powstrzymać. W końcu przestaną lecieć, a nie robią jej w tym momencie żadnej
różnicy.
- To było jak sen. Taki piękny sen. Bycie z nim…to zawsze było moje
największe marzenie. Spełniło się, ale to wciąż był sen.
Teraz ja…kocham cię.
- Zaczęłam powoli w to wierzyć, a wtedy…
*Obraz Naruto pochylający się
nad Sakurą*
Podwinęła kolana pod brodę i objęła nogi rękami.
- Czemu pobudka musiała być tak nagła ? – szepnęła w przestrzeń.
Kurama skamlał i wciąż trącał nosem dziewczynę, ale ona nie mogła się
podnieść.
Właściwie to może tu siedzieć całą noc. Przez cały czas. Wszystko
straciło sens, nawet podniesienie się z podłogi. Ale nie tylko sens. Kolory
też. Została czerń i biel.
Czy właśnie tak czują się ludzie ze złamanym sercem ? Bo jej się
wydaje, że jej własne jest w malutkich kawałkach.
***
Naruto siedział w kuchni, przy stole i niecierpliwie zerkał na zegar
na ścianie. Hinata powinna tu być już dawno temu. Dlaczego się spóźnia ?
Po tym, jak Sakura poszła do siebie (chciała pobyć sama i przemyśleć
parę spraw), dzwonił do niej 3 razy z komórki Haruno, ale za każdym razem
odzywała się sekretarka. Wyciszyła telefon i nie słyszała dzwonka, czy co ?
Zniecierpliwiony i trochę zaniepokojony wstał z krzesła, z zamiarem
pójścia do niej. Nie chciało mu się wierzyć, że zapomniała o spotkaniu, ale
wolał już to, niżby miało jej się coś stać. Wyszedł na zewnątrz i omal nie wpadł
na przechodzącego obok Saia.
- O siema Sai. Przepraszam, śpieszę się – wyminął go i ruszył w
kierunku domu Hinaty.
- Zaczekaj – zatrzymał go brunet – Idziemy w tą samą stronę. Pójdę z
tobą.
- No…ok – zgodził się, pomimo, że to oznaczało zwłokę.
W tym samym czasie biało-włosy mężczyzna, na widok dwójki chłopaków,
przeklął siarczyście.
- Kurwa, czy gnojek nie może choć przez chwilę być sam ? Wielka mi
dusza towarzystwa. Gdyby nie te rozkazy, już dawno byłoby po sprawie.
***
- Kiedy mówię ci, że nie znam się na sztuce. Gapię się w te twoje
obrazki i widzę tylko kolorki. Nie kapuje tych abstra… coś tam.
- Abstrakcji. Nie rozumiesz, bo jesteś prostak – Sai nie pokazywał
żadnych emocji. Uwagi kolegi go nie wzruszyły.
- Prostak ?! – wzburzył się Uzumaki – To nie ja robię kilka kleksów
na papierze, a później mówię, że to arcydzieło! I kto tu ma zryty beret ? Namaluj
coś co ma ręce i nogi!
W takiej właśnie przyjaznej atmosferze, nasi chłopcy przeszli całą
drogę. Na szczęście dom Hinaty nie był tak daleko. Zostawiając spór nierozstrzygnięty,
Naruto zostawił bruneta samemu sobie i wszedł do budynku.
Stał właśnie pod drzwiami mieszkania swojej dziewczyny i pukał w nie,
ale nie dostawał żadnej odpowiedzi.
- Hinata! Jesteś tam ?! – w jego głosie było słychać zaniepokojenie.
Nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte. Pukał coraz natarczywiej.
- Tak – ledwo było słychać tą odpowiedź zza drzwi. Blondyn odetchnął
z ulgą, nic jej się nie stało. Czekał chwilkę, myśląc, że Hinata otworzy mu
drzwi, ale nic się nie działo.
- To czemu się nie odzywasz ? Wszystko w po…
- Idź stąd.
Do Naruto te słowa nie chciały dotrzeć.
- O czym ty mówisz ? Czemu nie przyszłaś ? Czekałem na ciebie –
dziewczyna po drugiej stronie drzwi, spięła się. Widziała przecież „jak” na nią
czekał – Wpuść mnie to porozmawiamy.
- Wynoś się! – podniosła głos do krzyku. Aż pies się spłoszył. Hinata
nie chciała teraz widzieć chłopaka. Na jego widok, straciłaby resztki sił i…i…Nie,
nie jest jeszcze gotowa.
Uzumaki cofnął się o krok. Niepokój wrócił do niego ze zdwojoną siłą,
w dodatku, nie wiedział dlaczego, ale dłonie zaczęły mu drgać.
- Nie odejdę, dopóki nie powiesz mi co się dzieje ?! Stało ci się coś
? Otwórz drzwi, albo je wyważę!
- Proszę cię – chyba płakała, bo głos się jej łamał –
Odejdź. To…to kon…
Dziewczyna zakryła usta dłonią. Jak może powiedzieć, że to koniec?
Nie potrafi. Czemu on tego nie powie? Tak byłoby prościej. Przecież on tego
chce. Ma Sakure.
Myślała, że potrafi to zakończyć, ale nie ma siły. Głowa ją bolała od
płaczu i była zmęczona, jakby przebiegła maraton, a nie krótki dystans.
- Hina… - wykrztusił, Naruto, nie wierząc w to co słyszy – Co ty
mówisz? – zrobił krok do przodu i dotknął drewnianych drzwi – O czym ? Jeśli
chcesz ze mną zerwać to powiedz dlaczego! I spójrz mi przynajmniej w oczy!
Otwórz, spójrz na mnie i to powtórz!
- Proszę przestać wrzeszczeć – jakaś kobieta, w średnim wieku,
wychyliła się zza sąsiednich drzwi – Tu mieszkają ludzie.
- Przepraszam, ja tylko…
- Swoje sprawy proszę załatwiać po cichu. Skoro ona nie chce z panem
rozmawiać, to jej sprawa, a teraz proszę odejść.
- Tyle, że ja muszę… - starał się jeszcze bronić.
- Bo zadzwonię na policję – kobieta wyjęła z kieszeni komórkę.
Trudno, na taką kwokę nie ma rady. Teraz nic nie może zrobić.
- Dobrze, już idę – powiedział do niej, a potem ostatni raz stuknął w
drzwi – Wrócę tu – zakomunikował i odszedł, odprowadzany wzrokiem przez tamtą
babę.
Kiedy wyszedł na zewnątrz czuł się zdezorientowany. Co się przed
chwilą stało ? Czemu…Dlaczego…ona…?
Siła i energia, z jaką kilka minut temu walił w drzwi, zniknęła jak
za dotknięciem różdżki. Zwiesił głowę, włożył ręce w kieszenie i ruszył do
przodu. Nawet nie widział w jakim kierunku idzie. To było nieważne.
Ważne było jedynie to odrzucenie, które czuł i szumiące w jego głowie
słowa „wynoś się”. Ciągle to słyszał. Od nowa i od nowa.
„Co się stało ? Wczoraj wszystko było dobrze. Więc co ? Zrobiłem coś
nie tak ? Zdenerwowałem ją czymś? Czy ona…”
Przystanął na moment. Włosy opadły mu na oczy.
„Czy ona, nie chce mnie już?”
Zacisnął mimowolnie pięści. Poczuł dziwne ukłucie w klatce
piersiowej.
Stał na środku chodnika przez dobre parę minut. W końcu mimowolnie
wznowił kroki. Szedł, gdzie go oczy poniosą. Zupełnie bez celu. Chciał być
teraz sam.
Właśnie – był sam.
***
Sasuke otworzył oczy. Leżał na podłodze w kuchni, w swoim rodzinnym
domu.
Podniósł się do pozycji siedzącej i złapał się za głowę. Czuł, jakby
ten świdrujący ból mógł mu zaraz rozsadzić czaszkę. Ale ten Itachi ma siły, że…
- Itachi! – krzyknął chłopak, przypominając sobie wszystkie
wydarzenia dzisiejszego dnia.
Zerwał się na równe nogi. Zaczął biegać po domu. Zaglądał do każdego
pomieszczenia, otworzył nawet dawną sypialnię rodziców. Jej widok nie robił już
na nim wrażenia, ale Itachiego i tak nigdzie nie było. Zniknął jak i wiele z
jego rzeczy.
Ból z tyłu głowy był dokuczający, ale nie poważny. Poszedł do
łazienki, chcąc zobaczyć jaki ma uraz. Nie było krwi, tylko guz. W końcu się
zagoi.
Poszedł do salonu, a raczej tego co z niego zostało i wyjrzał przez
okno. Musiał długo być nieprzytomny. Było już ciemno na zewnątrz. Która to może
być godzina? Zegar zniszczył, ale telefonu nie. Wyjął go z kieszeni i zerknął
na wyświetlacz.
20:40
Leżał tak ponad godzinę. Dziwne, że po tej demolce jaką urządził i
tych strzałach, nikt z sąsiedztwa nie wezwał policji. Dużo ich w okolicy nie
ma, ale i tak. Może wyjechali?
Nienawidź mnie. Nienawidź
rodziców. Zdobądź siłę, a kiedy będziesz już mi równy, sam po ciebie przyjdę.
Sasuke z wściekłości, uniósł zaciśniętą pięść z zamiarem uderzenia
nią w ścianę, ale zrezygnował. Właśnie przez to przegrał. Wcześniej był zdenerwowany,
nie trzymał nerwów na wodzy i kompletnie zjebał.
Ale skoro Itachi powiedział, że po niego przyjdzie, to na pewno tak
będzie, a wtedy będzie gotowy. Nie zamierza znowu wytrącić się z równowagi. Już nie.
Nie chciał tu dłużej siedzieć, w tym pobojowisku, ale także nie mógł
wrócić do siebie. Tamten pokój, Sakura, Naruto, wydawali mu się po tym
wszystkim tacy nierzeczywiści. Wyszedł z domu, po raz pierwszy od dawna nie
zerkając w stronę sypialni rodziców. Nie czuł żadnego sentymentu.
Spacerował ulicami miasta, w którym wciąż tętniło życie. Ludzie wokół
śpieszyli się gdzieś, byli pochłonięci swoimi sprawami. Byli zatopieni we
własnych, według nich poważnych, a tak naprawdę lichych problemach.
Sasuke był głuchy na otoczenie, na rozmowy, czy na jakiekolwiek
dźwięki. Jego myśli krążyły wokół dzisiejszej rozmowy z Kabuto. Przypominał
sobie jej fragmenty, przyswajając sobie wszystkie fakty, tym razem na
spokojnie. Jednocześnie godził się z prawdą.
- Czy nie pomyślałeś Sasuke-kun,
że śladów włamania w twoim domu nie było, ponieważ mordercą był ktoś z wewnątrz
?
Nie, nigdy nie przyszło mu to do głowy, choć teraz wydawało się to
logiczne.
- Twój braciszek był wyrośnięty
na swój wiek, nieprawdaż ? Zabicie dwóch śpiących ludzi, chyba nie stanowiło
wielkiego problemu.
Tak, nie było żadnego problemu. Bułka z masłem. Rodzice pewnie obudzili
się dopiero, gdy ich syn zadawał im śmiertelne ciosy.
- Czego miał się bać ? Był nastolatkiem.
Policji do głowy nie przyszło, by podejrzewać dzieciaka o zabójstwo rodziców. I
w dodatku tak brutalnego zabójstwa.
Właśnie tak było. Jego i brata traktowano jak niewinne niczemu ofiary,
całego zdarzenia. Nikomu przez myśl nie przeszło, że…
- Prawdopodobnie ty byłeś
następny w kolejce, Sasuke-kun.
Czy właśnie tak było? Czy gdyby nie obudziłby się wtedy, nie znalazł
zwłok rodziców i nie wszczął alarmu, to byłby dziś martwy? Itachi zabiłby by go
we śnie, jak tatę i mamę?
- Mówię prawdę Sasuke-kun.
Uchiha Itachi zabił tamtej nocy twoich rodziców i prawdopodobnie zamierzał
zabić ciebie. Wszcząłeś alarm, więc nie mógł później tego zrobić. To było zbyt
duże ryzyko.
Sasuke widział oczami wyobraźni, nastoletniego brata, który z
niezachwianą pewnością zmierza na parter, do sypialni państwa Uchiha. A tam
robi im piekło, którego skutki on sam mógł potem obejrzeć.
- A ślady krwi?! Nie mógł
przecież, wyjść z tego czyściuteńki. Musiał się ubrudzić! A narzędzie zbrodni?
- Ślady krwi ? – Kabuto się
zaśmiał – Wystarczyło się umyć. Policja nie szukała śladów krwi w łazience,
ponieważ sprawa była jasna jak słońce. Ktoś z zewnątrz przyszedł, załatwił i
wyszedł. Sam tak myślałeś, prawda? A jeśli chodzi o nóż…Cóż myślę, że twój dom
musi mieć różne schowki na tego typu rzeczy.
Wówczas nie potrafił dojrzeć sensu tego zdania. Nie wierzył, że jego
brat jest winny. Po co miałby to robić? W jakim celu?
- Czy ludzie się ciebie boją ?
Tak bali się. Reagowali strachem na jego nazwisko. Teraz to było
jasne.
- Jak twoi rodzice zdobyli
majątek ?Jak twój brat utrzymywał się przez te wszystkie lata ? Skąd brał
pieniądze ? Spadek po tatusiu nie był AŻ TAK duży.
Zawsze odpychał od siebie prawdę. Nie chciał jej znać. Uciekał przed
tym.
- Nie znamy szczegółowych
motywów jego postępowania. Może nie chciało mu się czekać na przejęcie schedy,
albo uważał się za lepszego od całej rodzinki. W każdym razie Uchiha zawsze
kojarzyło się ludziom z podziemia tylko z jednym. Ze śmiercią. Nie powiem,
Itachi godnie zastąpił swoich starych. Teraz nawet Orochimaru-sama nie odważy
się z nim zadrzeć.
W tamtym momencie rozwalił Kabuto okulary.
- Jaki…Jaki mam dowód na to, że
nie łżesz ?!
- Papiery w teczce. Masz tam
wszystko o działalności twojego braciszka z ostatnich lat.
Teraz Sasuke miał ochotę się śmiać, gdy przypomniał sobie jak mówił
Orochimaru, że ten na pewno ma wtyki w środowisku płatnych morderców. A teraz
się okazało, ze on sam je ma i to znacznie lepsze.
To przypomina kiepski film sensacyjny. Kiedy rodzice chcą przekazać
pałeczkę w prowadzeniu działalności najstarszemu dziecku. Chcą je wszystkiego
nauczyć, ale ono jest zbyt zachłanne i po prostu bierze to co się mu należy.
Chłopak przystanął i zorientował się, że stoi na moście. Podszedł do
barierki i spojrzał na swoje odbicie w rzece.
„Kto mnie wychował ?”
Zwykła, kochająca się, szczęśliwa rodzina, jaką widać na zdjęciach i
w jego wspomnieniach ? Nie – mordercy.
Troskliwy starszy brat, jedyna pozostała mu rodzina ? Nie – morderca.
„To kim ja jestem?”
Nie chciał już się mścić za śmierć rodziców. Cieszył się, że Itachi
to zrobił, oszczędził mu roboty. Tyle, że teraz nadeszła jego kolej.
Zemści się, ale nie za matkę i ojca. Zemści za kłamstwa, którymi go
karmiono. Za życie które mu odebrano. Za to jaki się stał przez tych ludzi. A
to wszystkich, zrobi w stylu Uchiha.
Odruchowo dotknął swojej broni, schowanej w wewnętrznej kieszeni
kurtki.
- Możesz odliczać dni braciszku. Będziesz moją pierwszą i ostatnią
ofiarą.
Rzekł do siebie, a później zniknął w ciemności.
***
Naruto chodził po ulicach, a ponure myśli go nie opuszczały. Krążył
po mieście, niczym duch, nie mając nic do roboty. Nie wiedział ile czasu już
minęło.
- Cholera wzięła ten telefon. Zapomniałem, ze w szatni zostawiłem - rzekł do siebie, kiedy obszukał wszystkie swoje kieszenie.
Rozejrzał się dookoła, aby zorientować się gdzie jest. Nie ma co,
daleko zawędrował. Nawet nie zauważył, kiedy.
Musiała minąć przynajmniej godzina, albo więcej.
„Ile zamierzasz jeszcze się tak nad sobą użalać ?! Depresji się
zachciało, kuźwa no!”
Ten spacer był mu potrzebny, aby teraz odzyskać energię. Pobiegł naprzód,
wymijając zdziwionych przechodniów. Zapomniał się odrobinę, ale przecież nie
może się ot tak poddać. Pójdzie do Hinaty, a jeśli go nie wpuści, będzie spał
na korytarzu, trudno. Tak łatwo nie odpuści.
Zaczął zwalniać bieg, dopiero gdy jego uszu doszły dźwięki syreny.
Zatrzymał się i dojrzał kłęby dymu na niebie. Słyszał rozmowy i krzyki ludzi. Ruszył w stronę tych dźwięków, chcąc sprawdzić
co się dzieje. Wyszedł zza rogu i zamarł.
Okazało się, że w pewnym biurowcu wybuchł pożar. Syreny dochodziły od
wozów strażackich, stojących wokół palącego się budynku. Część strażaków
próbowała gasić ogień, a pozostali wyprowadzali z budynku spanikowanych ludzi.
Dookoła zebrał się spory tłum gapiów.
Naruto nie patrzył jednak ani
na tłum, ani na strażaków. Wpatrywał się w płomienie, rozszerzonymi z szoku
oczami. Pierwszy raz widział coś takiego, ale to nie tłumaczyło jego reakcji.
Zaczął szybciej oddychać, serce nierówno biło, a w głowie poczuł
mocne zawroty. Rozmazywał mu się obraz. Nie widział już nic, jedynie – czerwień.
Czerwień.
Czerwony…wszędzie ten cholerny
kolor czerwony.
Nieświadomie się cofnął i oparł o najbliższy budynek. Nikt nie zwracał
na niego uwagi. Owładnęła nim panika. Strużka potu popłynęła mu po twarzy.
Ten dym…dym jest wszędzie…nie
może oddychać…płacze…
- Naruto!
Krzyk kobiety rozbrzmiał w jego umyśle. Złapał się za głowę obiema
rękami i zgiął się wpół. Poczuł mdłości. Nie myślał czemu przypisać jego napad,
nie był w stanie. Chciał jedynie, aby ktoś wreszcie ugasił ten ogień. Albo żeby
ktoś go obudził.
Obudził ? To mu śniło, ale kiedy…kiedy…kiedy ?
No tak! W sierocińcu. Jak mógł zapomnieć? Cały czas budził się zlany
potem, śniąc o ogniu. Przeszło mu dopiero, gdy Ero-wujek go adoptował, ale i
tak koszmary wracały co jakiś czas.
Płomienie tańczyły mu przed oczami i nie chciały zniknąć. Tak samo
jak krzyk kobiety. Czemu ona wykrzykuje jego imię? Niech to się skończy, albo
sam zacznie krzyczeć.
W tym momencie poczuł silny ból z tyłu głowy, a potem była już tylko
ciemność.
***
Sakon przeszedł przez tłum, podtrzymując nieprzytomnego blondyna. Dwóch
ludzi go zaczepiło, ale wyjaśnił, że kolega zwyczajnie przeholował z piciem i
teraz jedzie go odwieźć do domu. Lecz zamiast położyć go na siedzeniu, wrzucił
chłopaka do bagażnika. Zaparkował w odludnym miejscu, więc nikt nie zwrócił na
niego uwagi.
Zatrzasnął bagażnik, wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer. Do
słuchawki powiedział jedno zdanie:
- Mam go.
***
W momencie, gdy Naruto otrzymał cios, Hinata gwałtownie poderwała się
z kanapy. Nie wiedzieć czemu, bała się.
- Co…co się stało ?
***
(Od autorki) Jak się tak zastanowić to na początku ten blog miał być tylko o tematyce love story. A teraz okazało się, że jest to opowiadanie romantyczne/kryminalne/psychologiczne.
Mówcie co o tym myślicie, bo nie wiem, czy robię dobrze, czy źle.
Przemek - Podoba mi się tekst - "to gorsze niż reklamy w TV" ;) to co, zaskoczyłam ?
Enma no Ai - Po pierwsze zdrowia życzę, a po drugie takie groźby nie działają. Mam je w realu i wciąż żyję, ale próbuj, próbuj ;) Powodzenia i pamiętaj: ja pilnuje co się u ciebie dzieje, jeszcze się możemy odwrócić rolami i wtedy ja cię będę szukać XD
No no super akcja. Jak dla mnie to takie połączenie gatunków jest ciekawe i pozostawia nutkę tajemnicy :-D już nie mogę się doczekać kolejnej notki ;-) pozdro
OdpowiedzUsuńNooo teraz to mnie przerazilas. Naruto który został porwany i oskarżony o całowanie się z Sakura, Sasuke chce zabić brata... No i jeszcze wspomnienia Naruto... Boże mam nadzieję że do końca tego bloga jakoś dożyje. Ale adrenalinę to ty potrafisz podnieść. Pozdrawiam a i na marginesie to rozdział jest genialny. ;-)
OdpowiedzUsuńJa tam chce tylko NaruHina heh
OdpowiedzUsuńPS: Czy trzeba coś wiecej XD haha ( co do gatunku byle nie wszelakiego rodzaju dramat czy thirler a tak to , to all
Dla mnie super XD mogłabyś napisać książkę, uwielbiam takie połączenie love story i akcji :D
OdpowiedzUsuńTego... Ja wiem, że będzie happy ending i wogóle ale jak rany. Za ten cliffhanger powinni cię obedrzeć ze skóry i upiec na rożnie ^^
OdpowiedzUsuńNo pięknie,pięknie.Akcja się rozwija i to z zawrotnym tempem! Cholernie mi się podoba to co zaczyna się dziać w twoim opowiadaniu.Czy mi się wydaję czy wzorowałaś się minimalnie na opowiadaniu Przemka ? :) Bo wzorowanie się na anime jest tutaj oczywiste.I mam jeszcze takie pytanie, może odpowiesz mi Ty albo nawet Przemek :D, jak wygląda tworzenie takiego opowiadania ? W sensie z perspektywy czytającego to są wielkie emocje i niewiadoma a jak wy się czujecie pisząc takie historie ? Też jesteście zaciekawieni tym co zaraz wam przyjdzie do głowy ? Czekam na odpowiedź a rozdział oczywiście na medal ! A i żebyśmy się zrozumieli, taki styl opowiadania jest świetny, nie ważne czy się na kimś wzorujesz czy nie. :)
OdpowiedzUsuńPawle, mogę Ci odpowiedzieć w swoim imieniu, bazując na swoim doświadczeniu. Jeśli chodzi o samo działanie, to różnie. Część rozdziałów miałem z góry zaplanowaną (Impreza u Kiby, pamiętna scena na przystanku, czy plan Shikamaru) i nad tymi rozdziałmi myślałem po kilka dni.
UsuńCzęść tworzyłem w momencie pisania (historia Hiadana, historia Kakuzu, Sylwester, czy Święta w Konoha).
Główna oś opowiadania, mówi się, że powinna być znana od początku, ale gdyby tak było nie wplatałbym wątku Akatsuki, bo w założeniu miało to być opowiadanie obyczajowe.
Co do emocji, to na pewno starałem się pisać tak, aby jak najlepiej przekazać, to co wymyśliłem, więc tu są emocje związane z odbiorem. Niektóre fragmenty wywoływały większe emocje, niektóre mniejsze. Były też takie, które były tzw. "obowiązkiem", aby fabuła miała sens.
Ciężko stwierdzić, bo każdy człowiek jest inny i inaczej do wszystkiego podchodzi. Nie jest jednak tak, że tworząc swoje opowiadanie, wszystko stworzyłem od zera, bo pomijając oczywiście postacie z Naruto, spora część, to były wydarzenie wyjęte z życia mojego, bądź moich bliskich, czy ludzi, których spotkałem na swojej drodze. Więc emocje związane ze wspomnieniami, jak najbardziej mają miejsce i inaczej podchodzisz do pisania :)
Pięknie dziękuję za tak wyczerpującą odpowiedź, dziwi mnie to, że chce Ci się znaleźć czas by mi odpowiadać. Z tego co rozumiem to pisanie takiego opowiadania jest także niezła frajdą dla piszącego. Zawsze wydawało mi się, że pisanie jest najnudniejszą częścią całego tego "procesu" a tu się okazuje, że potrafi edukować nawet bardziej niż samo czytanie.(Chodzi mi tutaj raczej o prawdziwe książki co nie znaczy, że nie można tego odnieść do waszych tekstów) Rozumiem, że i wam towarzyszą emocje a także wspomnienia dzięki którym możecie tworzyć.To piękne! I chociaż ja zaliczam się tylko i wyłącznie do czytelników, to rozumiem ile musicie wkładać pracy w wasze opowiadania. Będę się starał jak najbardziej was motywować bo to co tworzycie ze szczerą pasją wychodzi zawsze najlepiej!
Usuń"Przemek - Podoba mi się tekst - "to gorsze niż reklamy w TV" ;) to co, zaskoczyłam ?" - Zdecydowanie tak :) W ostatnim casie, za każdym razem, gdy kończe czytać Twój rozdział pozostaje niedosyt, że to już koniec. A gdzie dalej? Dużo więcej mangi wplatasz w swoją opowieść, więc niby człowiek wie czego się spodziewać, ale i tak jest zaskoczony :) Styl zmienił się na plus, ale co się dziwić. Praktyka czyni mistrza :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jak zawsze i oczywiście weny :)
No hej.. Wiem, długo mnie nie było :( Przepraszam, ale już jestem i twój blog jest pierwszym od którego zaczynam nadrabianie, więc się ciesz! XD
OdpowiedzUsuńTak więc zacznę od początku czyli od Sakury. Widzisz uwidoczniłaś tutaj jej cechę, której najbardziej nienawidzę – za szybko się poddaje i nie walczy, a jedynie płacze i narzeka. Z drugiej jednak strony, pokazałaś tutaj Naruto którego lubię. Tego który „nawraca” ludzi i przemawia im do rozsądku.
Hinata tak cierpi :( Wiesz, że nie tracę nadziei na zabicie cię kiedyś? XD Tak. Po tej przerwie jaką sobie zafundowałam to teraz mnie mogą ścigać :v A szczególnie jak… nie cicho XD W każdym razie to przykre. Teraz pewnie do 30/40/50/60/100 rozdziału tak będzie :p
Heh, a Sai przybył w odpowiednim momencie, jak nigdy XD
A sytuacja pod mieszkaniem Hinaty mnie rozpiździła. JAK MOGŁAŚ, PYTAM ;-; biedny Naruciak.. Ale wiesz co, muszę to napisać. Prawie w każdym opowiadaniu o Naruto główni bohaterowie kłócą się przez pomyłkę! Nawet u mnie tak bdz ! XD O matko…
Sasuke i jego zastanowienia to było.. przewidywalne, że będzie chciał zatłuc braciszka. Żal mi go, naprawdę. Zawsze było mi go żal.
Osz ty w dupe, z tym pożarem to nieźle.. Naruto zemdlał i ten krzyk.. TO MUSIAŁO BYĆ WSPOMNIENIE ŚMIERCI KUSHINY I MINATO!! Zgadłam? Pewnie, że zgadłam :3 Ale w gruncie rzeczy – końcówka zajebista i lece do następnego rozdziału :3
Ps. Ja tam uwielbiam kryminały, a twój jest świetny :D A role chyba już się odwróciły, a jeżeli jeszcze nie, to po następnych rozdziałach na pewno! XD