Tak, od kilku leżę chora na zapalenie gardła. Dziś po raz pierwszy od dawna usłyszałam swój głos, wcześniej ledwo było słychać. Pewnie już mi z tymi chorobami nie wierzycie, kilka już było, ale mogę przysiąść że to prawda. Są ludzie którzy nie chorują latami i ci którzy cały czas coś łapią i ja do nich należę. Jak nie zachoruje raz na 2, 3 miesiące to jest cud.
Próbowałam się nawet wczoraj zmusić by coś napisać, ale cholera kompletnie się zaciełam. Niby wiedziałam co chcę napisać, ale nie mogłam, przykro mi.
Przed świętami nie wracam do szkoły, więc może się odetnę i zrekompensuje wam to i chyba wiem jak. Jeszcze raz przepraszam, ale tak niestety trzeba mnie znosić. Albo atakują mnie wirusy, albo deprecha :P
Seria 2: Ostatni rok na studiach jest bardzo trudny. Napisanie pracy magisterskiej, szukanie pierwszej pracy, myślenie o przyszłości...A gdyby to tego doszła walka z mafią, która chce cię dorwać oraz powstrzymanie przyjaciela przed zemstą? Czy to nie jest zbyt trudne? Naruto uważa, że da radę. Ale czy wciąż będzie tego zdania, gdy jego narzeczona, Hinata znajdzie się w niebezpieczeństwie? Czy ich miłość przejdzie tą próbę?
:)
niedziela, 29 marca 2015
niedziela, 22 marca 2015
Nie mogę cię stracić
(Od autorki) Tym razem inspiracją nie był sen. Ta historia powstała w mojej głowie bardzo dawno temu, gdy oglądałam Naruto po raz pierwszy. Lecz dopiero teraz podzielę się nią ze światem ;) długo czekała. Lepiej późno niż wcale. Akcja dzieję się w normalnym świecie ninja, pod koniec pierwszej serii, po walce w Dolinie Końca.
***
***
(Od autorki) No i jak ? Powtarzam, wymyśliłam to 100 lat temu. Nie miałam pojęcia co się stanie w drugiej serii, naprawdę (a filery w ogóle ominęłam)
Rozwalacie mnie swoimi komentarzami ;) uwielbiam je czytać. Wiedzcie, że nie jestem nieczuła, ale niesamowicie wdzięczna za każde miłe słowo i aż się wrę by krzyczeć "Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję" Tylko, że gdybym zawsze zaczynała tak każdy wpis, to zaczęłoby się to nieco sprzykrzać :/ Aha i jeszcze proszę mi się tu nie kłócić, przez wyobrażenia mojej zrytej bani ;) Rafael, dziękuję, że jesteś szczery i piszesz co myślisz (przeczytałam początek koma i dziękuję, cieszę się). Karolcia/Anonimowy i Ai dziękuję, że mnie bronicie. I tak jestem wam niesamowicie wdzięczna, że to czytacie a wy jeszcze przechylacie szalę, ach ;) To nie fair
Nowy rysunek, narysowany specjalnie na bloga, czyli dla nas wszystkim.
Dziękujemy Maru Rize <3
***
- Nie ma
sprawy… Jak to ma być mądrość, pozostanę głupi całe życie !
Jiraiya
rozszerzył oczy, zaskoczony słowami chłopca. A ten mówił dalej, z ogniem w
oczach i pewnością siebie w głosie.
- Obmyślę
mocniejszą technikę sam i na pewno uratuję Sasuke ! A potem…Potem…Rozwalę
Akatsuki !
Sannin
pokręcił głową, by po chwili zacisnąć dłonie na swoich kolanach. Naruto uważnie
go obserwował.
- Gdy ktoś
taki spróbuje dokonać tego samemu, wszystkim co obmyślisz będzie garść
zbereźnych, bezsensownych technik – mężczyzna wstał z parapetu i wskoczył na
grzbiet olbrzymiej żaby, siedzącej pod oknem – Skoro głupek zamierza pozostać
głupkiem mniemam, że nie powinien się zmarnować. Gdy zezwolą ci opuścić
szpital, bądź gotów głuptasie. Na razie.
- Tak jest !
***
- „Bądź
gotów”. Ta jasne ! Cholera by go.
Naruto szedł
właśnie drogą prowadzącą na pole treningowe. Ze złości kopał każdy kamień,
jaki zobaczył. Trzymał ręce w kieszeniach, a minę miał zezłoszczoną.
Minęły 3 dni
odkąd chłopak opuścił szpital, a Ero-sennina ani widu, ani słychu. Od ich
ostatniej rozmowy, nikt nie widział go w ogóle w wiosce. Ale Uzumaki
podejrzewał gdzie ten zboczeniec może się podziewać. Znowu polazł na panienki,
a jego olał.
- A nie
potrzebuje tego starego dziada ! Sam sobie poradzę ! W końcu, czego on mnie tam
nauczył ?
Przed oczami
stanęły mu sceny, gdy wezwał Gamabuntę, a potem jak rozwalił rasenganem Kabuto,
broniąc Tsunade.
- No dobra,
może i coś tam mu zawdzięczam, ale sam też wymyśliłem… – zatrzymał się na
chwilę – Oiroke no Jutsu – ton jego głosu nie brzmiał optymistycznie. Zwiesił
nisko głowę – Oby szybko wrócił – rzekł krótko i poszedł dalej, już więcej nic nie
krzycząc.
Był teraz
kawałek za wioską. Zamierzał zabić czas, porannym treningiem. Przystanął
dopiero, gdy usłyszał, że ktoś już wpadł na ten pomysł wcześniej od niego. Do jego uszu,
wyraźnie dochodziły dźwięki uderzeń.
Zrobił
jeszcze kilka kroków i zobaczył Hinate. Stała przy drewnianym słupie i
wymierzała w niego ciosy. Chłopak lekko się zdziwił jej postawą, może dlatego,
że nigdy wcześniej nie widział jej przy treningu. W jej uderzeniach nie było wahania, a
twarz wyrażała determinację. W pewnym momencie przerwała, gdyż zraniła się w
dłoń, lecz podmuchała na nią tylko i natychmiast wznowiła ćwiczenia, pomimo
bólu. Blondyn wręcz nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie potrafił powstrzymać,
podnoszącego się samoistnie kącika ust.
Wyszedł
wreszcie z ukrycia i pomachał ręką w jej stronę.
- Cześć, Hinata
!
-
Na…Naruto-kun ?
Silny ninja
zniknął, a zamiast niego pojawiła się zaczerwieniona dziewczynka, która na jego
widok schowała się za słupem. Naruto zmrużył oczy i przekrzywił głowę, nie
rozumiejąc co się stało. Przestraszyła się czegoś, czy co ?
- Co…co tu
robisz ? – blondyn ledwo dosłyszał jej pytanie.
- To samo co
ty.
- Myślałam,
że jesteś w szpitalu – wychyliła się trochę, ale patrzyła gdzieś w bok. Nerwowo
stukała palcami wskazującymi o siebie.
- Na
szczęście mnie wypuścili. To szpitalne żarcie jest do kitu. Nie dałbym tego
psu, a co dopiero… - urwał, bo oboje usłyszeli jakiś dźwięk dochodzący z lasu.
Automatycznie odwrócili się w jego stronę, ale nic nie dostrzegli.
- Słyszałaś
co…
Nie udało mu
się dokończyć zdania. Wystarczyła sekunda, aby ich ciała przeszyła fala elektryczności. Wygięli się w spazmach bólu. Błyskawica przeszyła ich na wylot. Nie udało
im się nawet porządnie krzyknąć, upadli na ziemię, tracąc przytomność.
Z lasu wyszła
piątka mężczyzn. Trzech z nich było czarnoskórych, ale wszyscy mieli jasne
włosy. Patrzyli bez emocji na dwójkę dzieciaków, leżących na ziemi. Piorun
zadał im mocne rany, gdzieniegdzie mieli przypaloną skórę.
- Co z nim mamy
zrobić ? – jeden z nich zwrócił się do najwyższego mężczyzny, wskazując na
nieprzytomnego blondyna.
Dowodzący
podszedł, przerzucił Hyuge przez ramię i po krótkim zastanowieniu odparł:
- Jego też
weźcie. Lepiej nie zostawiać świadków. Raikage-sama zdecyduje co z nim zrobić –
szef misji był naprawdę wyrośnięty. Hinata na jego ramieniu wyglądała jak
zabawka. Dodatkowo jasna blizna na jego ciemnym policzku, potrafiła przyprawić
o ciarki.
Pozostali
tylko przytaknęli, wzięli Naruto na ręce, po czym zniknęli równie szybko jak
się pojawili.
***
Sakura, Kiba
i Shino zmierzali korytarzem w stronę gabinetu Hokage. Każde z nich było
zaciekawione (na swój sposób) po co zostali wezwani. Kiedy weszli do środka
zastali tam oprócz Tsunade i Shizune, także Kakashiego i Kurenai. Widząc ich
miny, dzieciaki poczuły niepokój.
- No,
wreszcie jesteście – odezwała się blondynka za biurkiem, zniecierpliwionym
tonem.
- Co się
stało ? – zabrała głos Sakura.
- Mówiąc
wprost, Naruto i Hinata zostali porwani.
- Co takiego
?! – krzyknęła cała trójka. Nawet po Aburame było widać wzburzenie.
- Kiedy ?! –
spytał, a raczej wykrzyczał Inuzuka.
- Dzisiaj
rano – odpowiedziała spokojnie Shizune.
- Ale
przecież zbliża się noc. Jakim cudem wiemy o tym tak późno ?! – zabrała głos
Haruno.
- W
rezydencji Hyuga, dziś nikogo nie było – Tsunade zaczęła wyjaśniać – Neji jest
na misji, a Hiashi-sama wraz z Hanabi dopiero godzinę temu wrócili z podróży i
odnotowali zniknięcie Hinaty. Na granicy wioski znaleźliśmy kilku rannych
strażników, aż do teraz są nieprzytomni. Byli niedaleko pola treningowego na
którym podobno, Naruto miał ćwiczyć dziś rano. Po nim też nie ma śladu, więc łączymy
oba te zaginięcia. Mamy tylko te poszlaki.
- Ale po co
ktoś miałby ich porywać ? – zapytała Sakura.
Dorośli
wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Potrafili wymienić 2 powody, dla których
Hyuga, jak i Uzumaki mogliby być cenni dla innych wiosek.
- A czy to
ważne ?! – obruszył się Kiba – Musimy jak najszybciej za nimi ruszyć. Ja z
Akamaru…
- To nie jest
wasza misja – przerwała im Hokage – Ich ratowaniem zajmą się Kakashi i Kurenai.
Was jedynie powiadamiamy o faktach. Macie prawo wiedzieć co się dzieje z
waszymi towarzyszami. Wy się stąd nie ruszacie, to rozkaz !
Dzieciaki
chciały się jeszcze o to kłócić, ale blondynka była nieugięta. Trójka opuściła
jej gabinet wściekła i niesamowicie zmartwiona o los swoich przyjaciół.
- To jest
misja rangi S – Tsunade wstała od biurka i spojrzała na dwójkę swoich ludzi –
Nie wiemy kim oni są, ani czy chodzi im o limit krwi klanu, czy o Kyuubiego,
ale dla obu tych rzeczy nasi wrogowie są zdolni zabić. Jak tylko będę mogła
wyślę wam posiłki, a teraz ruszajcie. Nie ma więcej czasu do stracenia.
Jonini
kiwnęli jedynie głowami i rozmyli się w powietrzu. Pod bramą wioski Hatake ugryzł
się w palec, wypuszczając kilka kropel krwi, po czym wykonał kilka pieczęci.
- Kuchiyose
no Jutsu.
W kłębie dymu
pojawił się malutki piesek, z opaską ninja.
- Pakkun,
potrafisz wyczuć zapach Naruto z tej odległości ? – spytał Hatake.
Pies zaczął
wąchać ziemię dookoła.
- Ledwo go
wyczuwam, Kakashi. Jest bardzo daleko.
- Nie dziwię
się. Mamy jakieś 12-godzinne opóźnienie. Uda ci się go wytropić ?
- Spróbuję,
ale to będzie trudne. Niczego nie obiecuję.
Nie zwlekając
dłużej Kakashi i Kurenai pobiegli na Pakkunem, na ratunek swoim podopiecznym.
***
Naruto
ostrożnie otworzył oczy. Nie wiedział gdzie jest. Była noc. Ręce miał związane
z tyłu, a ciało było obolałe. Obok niego leżała Hinata. Też była związana, ale
nie odzyskała przytomności.
- Kurde, co
jest ?
Próbował się
uwolnić, ale nic z tego nie wyszło. Gdzieś po jego prawej, za krzakami słyszał czyjeś rozmowy. Podczołgał się bliżej by podejrzeć z ukrycia, kto ich
zaatakował. Zobaczył grupkę obcych sobie ninja, siedzących przy ogniu. Na pewno
nie byli z Konohy. Czyżby ktoś z Akatsuki ? Znów chcą go porwać ?
Jednak w tym
momencie jeden z mężczyzn obrócił się tak, że chłopak mógł dojrzeć znak na jego
opasce. Pochodził z kraju Błyskawic. Jednego z pięciu najsilniejszych krajów.
Dodatkowo, żaden z nich nie nosił płaszcza z czerwonymi chmurkami, tak jak
Uchiha Itachi, czy ten niebieski gość. Więc to nie Akatsuki, ale w takim razie
o co im chodzi ?
Nagle go
olśniło. Z szoku rozszerzył oczy i usta. No tak ! Przecież Neji, podczas ich
walki na egzaminie, mu opowiadał jak Hinata została kiedyś porwana, i że
porywaczami byli właśnie ludzie z kraju Błyskawic. Najwidoczniej nie
zniechęcili się, po jednej nieudanej próbie.
- No jasne,
im nie chodzi o mnie. Oni chcą Byakugan.
Cofnął się
kawałek, po czym zaczął próbować, z całych sił rozerwać więzy. Kręcił się i
wiercił. Zaciskał zęby z wysiłku, ale się nie poddawał.
- Chcą jej
oczu ? Po moim trupie, mówię ! – wraz z tymi słowami, sznur pękł i Uzumaki był
wolny. Chłopak potarł nadgarstki i podszedł do dziewczyny.
- Ej, Hinata.
Wstawaj – potrząsał nią lekko, próbując ją obudzić. Kiedy rozwiązywał jej ręce,
spojrzała na niego znad półprzymkniętych powiek.
- Naruto-kun
? – szepnęła cicho.
- Chodź –
polecił, podnosząc ją do pozycji pionowej i biorąc ją na ręce – Musimy wiać –
już miał uciekać, gdy wpadł mu do głowy pomysł.
Tymczasem
jeden z ich porywaczy poszedł sprawdzić, czy więźniowie są na swoim miejscu.
Wydawało mu się wcześniej, że słyszy tam jakiś głos. Ale jednak wszystko było w
porządku. Chłopak i dziewczyna leżeli związani na ziemi. Wciąż mieli zamknięte
oczy.
- Musiało mi
się wydawać.
***
Naruto skakał
z drzewa na drzewo, tak szybko na ile ciężar Hinaty mu na to pozwalał. Nie
wiedział ile zdoła utrzymać na odległość 2 klony, w tym jednego zmienionego,
ale miał nadzieję, że wystarczająco, aby mogli uciec poza ich zasięg. Tak
naprawdę to musiał utrzymywać swój temperament w ryzach. Miał wielką ochotę
rzucić się na tę piątkę z pięściami, ale…Tu nie chodzi o niego.
Był bardzo
zmartwiony stanem Hinaty. Wciąż była ranna, jej skóra w wielu miejscach była
poparzona, w odróżnieniu od niego. On nie miał żadnych ran i czuł się
doskonale. Jak zwykle wszystko zagoiło się u niego w szybkim tempie.
Po jakimś
czasie dziewczyna powiedziała, że może biec sama, ale Uzumaki nie był tego taki
pewny. Z każdym skokiem odwracał się by upewnić się, czy Hinata daje sobie
rade. Szło jej to trochę wolniej, ale i tak było nieźle. Do czasu.
Hyuga przy
kolejnym skoku, poślizgnęła się na konarze i na pewno spadłaby z dużej
wysokości, gdyby nie Naruto, który złapał ją w ostatniej chwili. Podciągnął
ją do góry i oboje usiedli na gałęzi.
- Może lepiej
chwilę odpocznijmy – zaproponował blondyn, ale dziewczyna nic na to nie
odpowiedziała. Wzrok miała spuszczony, a oddech nierówny.
Chłopak
żałował, że nie ma przy sobie żadnej maści, bandaża lub po prostu zimnej wody,
aby choć odrobinę jej ulżyć.
- Hinata, nie
mamy dużo czasu. Oni chcą…
- Wiem. Chcą
moich oczu – powiedziała smutno, ale w jej głosie nie było słychać strachu.
Siedzieli
przez chwilę w milczeniu. Naruto co jakiś czas się rozglądał, by się upewnić,
czy nikt ich nie ściga.
- Przepraszam
Naruto-kun – odezwała się dziewczyna. Słychać było, że chce jej się płakać –
Przeze mnie zostałeś w to wciągnięty, a przecież ciebie to nie dotyczy.
Przepraszam, tak bardzo prze…
- Ej, nie
mów, że mnie to nie dotyczy – przerwał jej blondyn i chwycił jej dłoń. Hinata
wreszcie na niego spojrzała, zaskoczona tym gestem – Całe szczęście, że tu
jestem. Nie musisz się martwić. Obiecuję, że cię ochronię.
Oczy Hinaty
otworzyły się nieco szerzej, a po chwili uśmiechnęła się do niego tak promiennie
jak jeszcze nigdy. Patrzyła na niego z takim zaufaniem, nadzieją i chyba też
z ulgą.
„O nie –
pomyślał Uzumaki – Czemu mi tak serce wali ?”
Jeszcze nim
się otrząsnął, Hyuga pomyślała, że nie powinna być bezużyteczna w tej sytuacji.
- Byakugan –
wokół jej oczu, wyostrzyły się żyłki – O nie.
- Co się
stało ? – zaniepokoił się chłopak.
- Nie widzę
nic poza lasem. Żadnej wioski, ludzi ani nawet drogi. Najwidoczniej zasięg
mojego Byakugana jest nie wystarczający.
„Cholera, jak
daleko w takim razie, jesteśmy od wioski ?”
- Nie wiem… –
kontynuowała dziewczyna - …czy w ogóle idziemy w dobrym kierunku. Zamiast
przybliżać się do Konohy, możemy równie dobrze się od niej oddalać.
- Nie ważne,
czy jesteśmy blisko wioski, czy nie – zadecydował Naruto – Najważniejsze, aby
być jak najdalej od tych ninja, póki moje klony tam są – „Jeśli jeszcze tam są”
ale tego już nie dodał.
Blondyn wstał
i pomógł Hinacie się podnieść. Nie zamierzał znów się nabrać na to, że
dziewczyna może sama się poruszać. Przerzucił jej ramię przez szyję, a lewą
ręką przytrzymywał ją w talii. Wznowił ucieczkę, skacząc po drzewach.
Zauważył, w
świetle księżyca, że dziewczyna jest cała czerwona na twarzy, a przed chwilą
jeszcze wszystko było w porządku. Czyżby dostała gorączki ? Jeszcze by tego brakowało, jest niedobrze.
***
Szli już
dobre kilka godzin, a może im się tak tylko wydawało. Ponieważ Naruto nie
chciał zbyt przemęczać Hinaty, kontynuowali podróż idąc normalnie po ziemi.
Może ich to odrobinę spowolniło, ale przynajmniej dziewczyna zaczęła prawidłowo
oddychać. Blondyn wciąż ją podtrzymywał.
Szli w
całkowitej ciszy i w końcu Uzumaki postanowił ją przerwać. Chciał odgonić od
dziewczyny ponure myśli o ich, dość nieciekawym położeniu.
- Niedługo…mogę
zniknąć na trochę – po raz pierwszy, myśl o treningu z Ero-senninem jawiła mu
się... kiepsko.
- Dla…dlaczego
?
- Odchodzę na
trening z Ero…znaczy się z Jiraiya-sensei – nigdy się nie przyzwyczai by tak go
nazywać.
- A…a na ile
? – Hyuga starała się nie zdradzać emocji, jakie czuła w tejże chwili.
- 2, może 3
lata.
Zapanowało
milczenie, nie wiedzieć czemu niezręczne. Nie mogli na siebie spojrzeć.
Naruto prawie
nigdy nie ujawniał swojej słabości. Zawsze udawał kogoś silniejszego niż jest w
istocie. Tylko raz zwierzył się ze swoich wątpliwości o swojej sile i tą osobą
była właśnie Hinata. Gdyby nie ona, mógł w ogóle nie pojawić się wtedy na
stadionie i Neji wygrałby walkowerem. Teraz znowu chciał wyjawić co go dręczy.
Czemu jedynie Hinacie potrafi pokazać, tą drugą część siebie ?
- Kiedy
ciebie nie będzie…- dziewczyna jakby czytała w jego myślach i instynktownie
czuła, co blondyn chce wyznać - …zamierzam dać z siebie wszystko – Nawet nie
widział ile Hyuge kosztuje wysiłku, by to mówić – Gdy…gdy uratujesz Sasuke-kun,
chcę być ci równa.
- Nie oddam cię Orochimaru !
Naruto jakby
zwiesił głowę i zmarkotniał. Wciąż, całym sobą chciał ratować Sasuke, ale
porażka i złamanie obietnicy…bolała.
- Naprawdę w
to wierzysz ? W to, że…go uratuję ?
- Ja nie
wierzę. Ja to wiem, Naruto-kun.
Spojrzał na
nią zaskoczony, tą pewnością w jej głosie. Ona naprawdę wierzyła w to co mówi.
Czuł, że wątpliwości go opuszczają, a zapał do treningu wrócił ze zdwojoną
siłą.
- Dziękuję,
Hinata – chciał uchwycić je spojrzenie, ale ona uparcie, z zakłopotaniem
patrzyła na swoje nogi. Już sama bliskość Uzumakiego mąciła jej w głowie.
Po jakiś 30
minutach, zrobili postój. Hinacie coraz trudniej było iść. Naprawdę potrzebowała
pomocy lekarza. Naruto posadził ją pod drzewem, a sam zaczął krążyć dookoła.
Miał nadzieję, że może go coś olśni, wpadnie mu do głowy pomysł, jak jej pomóc.
Nie zauważył, że oddalił się od niej na kilka metrów.
I wtedy się
zaczęło.
Znikąd
pojawiło się kilkanaście dysków energii elektrycznej, lecących prosto w Hinate.
- Hina…! -
krzyknął Naruto, lecz ktoś zaszedł go od tyłu i…
- Raiton:
Jibashi ! – strumień błyskawicy, przeszył ciało chłopaka. Upadł na
ziemię, ale wciąż, pomimo bólu, próbował wstać. Ktoś nadepnął mu na głowę i
przycisnął do podłoża.
- Leż cicho !
– rozkazał mężczyzna nad nim.
Uzumaki nie mógł
się podnieść, krwawił w kilku miejscach. Z dużym wysiłkiem obrócił głowę,
pomimo nacisku napastnika, aby odnaleźć wzrokiem Hinate.
Leżała kilka
metrów od niego. Miała zamknięte oczy, a z jej ust leciała strużka krwi. Jej
stan był wręcz katastrofalny. Nad nią stało czterech uzbrojonych mężczyzn.
Piąty prawie że stał na Naruto.
- Ptaszki
znowu są w klatce – odezwał się ninja z blizną – Gratuluję wam za ten podstęp z
klonami, ale to było na nic. Dogonienie was było dziecinne proste.
Uzumaki próbował
sięgnąć do kieszeni po shurikeny, ale zostało to zauważone i dostał kilka
kopnięć w brzuch.
- Kara musi
być – dowodzący chwycił Hinate za włosy i podniósł ją do góry. Dziewczyna nawet
nie mogła jęknąć.
- Zostaw ją…
- wysyczał przez zęby, wściekły blondyn. Z całych sił starał się uwolnić spod
ucisku, bezskutecznie. Technika, która go zraniła zostawiała po sobie naprawdę
dużo zranień.
- Zamiast
taszczyć was oboje do wioski, po prostu wezmę sobie jej oczy, a potem zakończę
wasze cierpienia. To chyba bardziej szlachetne – wyciągnął rękę w stronę
swojego człowieka, który podał mu kunai.
„Nie ! Muszę
coś zrobić ! Przecież… obiecałem ją chronić”
Naruto musiał
patrzeć jak mężczyzna rozwiera powiekę Hinaty i powoli wyciąga ostre narzędzie
w stronę jej oka.
***
- Dlaczego chcesz mi pokazać swój test ?
Hinata zacisnęła pięści, nie patrzyła mu w
oczy. Była zaczerwieniona jak zwykle i trochę niespokojna.
- No bo…Ja…Naruto-kun – wreszcie na niego
zerknęła – Nie chcę żebyś odpadł na czymś takim.
***
„Ja… Ja…”
Naruto z furii, wbijał sobie paznokcie w skórę, niemal do krwi.
***
- N…Naruto-kun – ledwie usłyszał, cichutki głosik
Hinaty.
- Hinata ? Mówiłaś coś ?
- Ja…Ja tylko… - nieśmiało podeszła i
wyciągnęła w jego stronę jakiś pojemniczek.
- Co to jest ?
- Maść – wyjaśniła Kurenai-sensei.
- Na co ?
Hinata nie odpowiadała, nie była w stanie.
- Po prostu ją weź, Naruto.
Chłopak kiwnął głową i wziął maść od
dziewczyny.
- Dzięki ! To miło z twojej strony, Hinata.
***
„Ja nie…” –
rysy na jego policzkach zrobiły się wyraźniejsze, ostrzejsze.
***
Hinata trzęsła się, ledwo się trzymała, ale
i tak próbowała się podnieść.
- Ja…nie zamierzam…cofać…swoich…
„Hinata!”
- …słów – obróciła się i mógł ją zobaczyć –
Takie mam zasady jako ninja.
Spojrzała na niego, a on na nią. Nie
potrafił określić tego, co wówczas poczuł. Uśmiechnęła się lekko do niego.
- Nie wiedziałem, że Hinata jest taka
twarda.
- Jest podobna do ciebie – zauważył Lee.
- Jeśli się zastanowić, to ona zawsze cię
obserwowała – słowa Sakury, go zdziwiły.
„Hinata…”
***
„Ja nie mogę…”
– Naruto poczuł, jak zęby mu się wydłużają, zmieniały się w kły.
***
- Hinata… - patrzył właśnie, jak
sanitariusze wynoszą ją na noszach.
„Takie mam zasady jako ninja”
Uzumaki pochylił się i zanurzył palce w jej
krwi, pozostałej na podłodze.
- Przysięgam… - zacisnął pięść i wyciągnął
ją w stronę Hyugi. Kropla czerwonej cieczy z jego dłoni spadła na ziemię –
Pokonam cię !!!
***
„Ja nie mogę
cię…” – paznokcie urosły, zamieniając się w ostre pazury.
***
- Z twojego puntu widzenia, może i wyglądam
na silnego, ale tak naprawdę to zawsze nawalałem. Udawałem silnego, bo mnie to
wkurzało…
- To nie prawda ! – krzyknęła dziewczyna.
Naruto podniósł głowę – Nawet, jeśli popełniałeś błędy…Według mnie jesteś
wspaniały, nawet wtedy, gdy czasami ci się coś nie udaję – Blondyn, otworzył
usta, zszokowany jej słowami – Kiedy patrzę na ciebie, mam takie uczucie. Nie
jesteś doskonały…Ale…Popełniając błędy, uczysz się na nich. Wierzę, że to
właśnie jest oznaka prawdziwej siły. Naruto-kun, uważam cię za bardzo silnego.
***
- JA NIE MOGĘ
CIĘ STRACIĆ !!!
Ninja
przygniatający go do ziemi, nagle wystrzelił z dużą szybkością i uderzył mocno w
najbliższe drzewo, przy okazji łamiąc sobie kilkanaście kości.
Czerwona
czakra, zaczęła otaczać chłopaka, przybierając kształt lisa. Uformował się
jeden ogon. Naruto spojrzał na swoich przeciwników czerwonymi ślepiami, pełnymi
nienawiści.
Mężczyźni
patrzeli przerażeni na to zjawisko. Dowodzący, wypuścił z ręki kunai i cofnął
się kilka kroków od ciała dziewczyny. Jeden z jego ludzi rzucił pięcioma
kunaiami w tego „potwora”, ale odbił je od siebie ogonem, bez wysiłku.
- Co…! Co do…!!!
– odruchowo cofali się, widząc przybliżającego się do nich demona, na czterech
łapach.
Naruto
zatrzymał się dopiero, gdy znalazł się nad nieruchomym ciałem Hinaty. Zupełnie jakby
chciał ją zasłonić własnym ciałem przed niebezpieczeństwem.
- Teraz… -
głos mu się zmienił. Był niższy, groźniejszy - …Bądźmy dzicy !
***
- Kakashi ! –
Pakkun nagle się zatrzymał.
- Co się stało
?!
- Zapach
Naruto…Zmienił się…Przed chwilą był wyraźny, a teraz…jakby...nie wiem jak to ująć…jest zmodyfikowany.
I jeszcze jedno… - pies zmarszczył, kilka razy nos – Tam gdzie jest, znajduje
się mnóstwo krwi. I jest jej coraz więcej.
- Musimy się
pośpieszyć ! - "Co tam się dzieje ?"
***
Człowiek, z
blizną na policzku, miał szyję przyciśniętą do pnia przez wielką, czerwoną dłoń
z czakry. Dookoła leżeli jego towarzysze, ledwo żywi.
W końcu łapa
go puściła, lecz zamachnęła się tak, że przecięła pazurami jego ubranie i
dotarła, aż do skóry. Mężczyzna upadł na ziemię, miał bardzo głębokie rany na
klatce piersiowej. Wystarczy kilkanaście minut i wykrwawi się na śmierć, ale
Naruto nie zamierzał tyle czekać.
- Kage
Bunshin no Jutsu !
Wokół
pojawiło się 10 klonów, i każdy z nich zaczął formować w dłoni rasengan,
wzbogacony czakrą lisa.
- Pięciu za mnie, pięciu za Hinate – odrzekł Uzumaki i z wielką niechęcią (aż zostawił ślady pazurów
na ziemi) cofnął się. Podbiegł, na czterech kończynach, do Hinaty. Wziął w zęby
jej kurtkę i wrzucił dziewczynę sobie na plecy.
Tymczasem 10
klonów, wyglądających równie przerażająco jak oryginał, rzuciło się na piątkę
rannych ninja.
- Yōko
Rasengan !!!
Nastąpił
ogromny wybuch. Kula ognia zniszczyła wszystko, w zasięgu 20 metrów.
Gdybyś ktoś
widział ten widok, mogłyby zacząć krążyć legendy. Wielki lis, przypominający
człowieka, wolno kroczący na tle ściany ognia, z dziewczyną na grzbiecie, robił piorunujące wrażenie.
***
Eksplozja
nieopodal, zatrzymała na chwilę dwójkę joninów.
- To już
niedaleko.
***
Naruto
kroczył powoli, nie czuł się już sobą. Nienawiść i wściekłość ciągle w nim
szumiały. Nie mógł, a nawet nie chciał powstrzymywać dalszej transformacji.
Zaczął się formować drugi ogon. Demon miał ochotę niszczyć wszystko i
wszystkich na swojej drodze.
Lecz wtedy,
Hinata sturlała się z jego pleców i upadła na ziemię. Chłopak spojrzał na nią i
poczuł…spokój. Przestał się denerwować. Przybliżył się trochę, później jeszcze
odrobinę. Z każdym milimetrem, przybliżającym go do dziewczyny, czuł coraz
większą ulgę. Jej obecność, jej widok poskramiał bestię.
Nareszcie
złączył ich usta i wtedy spokój, ukojenie pojawiło się w jego sercu i rozeszło się
dalej, po całym jego ciele. Szczęście, jakie czuł było nie do opisania, tak
samo jak miękkość jej warg.
Kiedy Naruto,
po chwili spojrzał na nią, jego oczy miały już normalną, błękitną barwę.
***
- Zapach
Naruto wrócił do normy – ogłosił Pakkun, wprawiając dwójkę ninja w zdumienie –
To już blisko Kakashi.
Przebiegli
jeszcze kawałek, gdy nagle stanęli jak wryci. Z kłębi dymu wyłonił się Naruto,
niosąc Hinate na wyciągniętych rękach.
- Ona…Ona
potrzebuje pomocy… - upadł na kolana mówiąc te słowa, ale Kakashi i Kurenai
zdążyli ich złapać, zanim chłopak stracił świadomość.
-
Rzeczywiście, stan Hinaty jest bardzo zły. Musimy jak najszybciej ją… - zaczęła
mówić kobieta, ale Hatake jej przerwał.
- Dziwne.
Naruto nie ma żadnych ran. On zwyczajnie zasnął !
***
Uzumaki
zaspany obrócił się na drugi bok. Chciał się jeszcze chwilę zdrzemnąć, ale w
tym momencie przypomniał sobie niedawne wydarzenia i zerwał się z łóżka z
krzykiem.
- Hinata !!!
- Nie
wrzeszcz tak. Ona leży na łóżku obok.
Słowa te
powiedział Jiraiya, siedzący na parapecie. Chłopak rozejrzał się i odnotował,
że znowu jest w szpitalu, a Hinata rzeczywiście jest tuż obok.
Blondyn
zignorował gościa i podbiegł do jej łóżka. Była w kiepskim stanie, cała w
bandażach i ciągle nieprzytomna.
- Nie martw
się, nic jej nie będzie. Musi jedynie trochę wypocząć – uspokoił go Ero-sennin.
Chłopak
odetchnął z ulgą i pogłaskał Hinate po dłoni.
- Idziemy
stąd – zakomenderował Jiraiya – Tobie nic nie jest, a szpital to nie
noclegownia.
- Nie ruszam
się stąd – nie myślał za wiele, chciał po prostu zostać przy dziewczynie.
- Naruto ! –
chłopak podniósł wzrok i napotkał surowy wyraz twarzy Ero-sennina – Musimy porozmawiać.
Kakashi opowiadał mi o…zniszczeniach, jakie spowodowałeś.
Uzumaki
przełknął ślinę przypominając sobie, niedawną utratę kontroli nad Kyubim. Tak,
chyba należy to przedyskutować.
***
Naruto
sprzątał swoje mieszkanie, z kwaśną miną. Słyszał, że Hinata odzyskała
przytomność, i że dziś wypuścili ją do domu. Jednakże on dzisiaj odchodził, na
całe lata.
Założył
plecak i wyszedł, rzucając ostatnie spojrzenie na zdjęcie drużyny siódmej.
Umówili się z Ero-senninem, przy bramie. Chłopak jednak czuł się źle, że nie
zobaczy Hinaty, przed odejściem, ale…co poradzić ?
Jednakże czekała
go niespodzianka.
W pewnej chwili zatrzymał
się, obrócił i wyciągnął rękę w stronę wyrzeźbionej w skale, głowy czwartego
Hokage.
- Obserwuj
mnie.
Ruszył dalej
i po paru krokach, dojrzał w tłumie Hinate. Wyglądała jakby bardzo się
śpieszyła, biegła w stronę bramy, ale wyglądało na to, że wciąż jest bardzo
słaba.
- Hej, Hinata
! – odwróciła się w jego stronę i automatycznie oblała się rumieńcem. Podszedł do
niej – Co ty tu robisz ? Powinnaś odpoczywać.
- Ja..Ja
chciałam cię pożegnać… Słyszałam, że dziś odchodzisz i…
Może i Naruto
nie wiedział co oznaczają jej podenerwowanie i rumieńce, ale doskonale już
zdawał sobie sprawę, co sam czuje.
- Dzię…Dzięki.
Pamiętasz, co się stało, po tym jak nas zaatakowali ?
- Nie,
obudziłam się dopiero w szpitalu. Powiedzieli mi, że Kurenai-sensei i Kakashi-sensei
nas uratowali.
„Więc to jej
powiedzieli. Może to lepiej niżby miała wiedzieć, co zrobiłem. Ale gdybym musiał,
zrobiłbym to jeszcze raz”
- 3 lata to
nie tak, wcale długo – szybko, tak żeby nie zdążyła go odepchnąć, pocałował ją.
Dziewczyna zesztywniała zaskoczona, tym co się dzieje. Dziwne, ale ten
pocałunek wcale nie wydawał jej się nowym doświadczeniem. Zupełnie jakby już
kiedyś ją tak całował.
Oderwał się
od niej z zadowoloną miną łobuziaka.
- Tylko masz
na mnie czekać. Na razie !
Uzumaki
zniknął, a ona stała nieruchomo jak głaz. Ledwie mogła mrugać. W końcu
podniosła rękę i dotknęła swoich ust.
- Naruto-kun.
W oddali
zobaczyła biegnących w jej stronę ojca i Nejiego.
-
Hinata-sama, gdzie ty… - chłopak nie zdążył dokończyć, gdy jego kuzynka zemdlała
i wpadła w ręce swojego taty. Miała rozmarzony uśmiech na twarzy.
***
- W życiu nie
byłem z ciebie bardziej dumny – Ero-sennin uśmiechał się złośliwie w stronę
swojego ucznia.
- Ach,
zamknij się wreszcie – był zirytowany tym, że ten zbok widział całą scenę
między nim, a Hinatą.
Teraz jednak nie
czas na irytację. Teraz czas na trening. Zamierza dać z siebie wszystko i
całkowicie poświęcić się stawaniu się silniejszym. W końcu musi uratować
przyjaciela. Musi postarać się aby druga taka sytuacja, jak ta w lesie się nie
powtórzyła.
Musi wrócić
do niej.
***
(Od autorki) No i jak ? Powtarzam, wymyśliłam to 100 lat temu. Nie miałam pojęcia co się stanie w drugiej serii, naprawdę (a filery w ogóle ominęłam)
Rozwalacie mnie swoimi komentarzami ;) uwielbiam je czytać. Wiedzcie, że nie jestem nieczuła, ale niesamowicie wdzięczna za każde miłe słowo i aż się wrę by krzyczeć "Dziękuję, Dziękuję, Dziękuję" Tylko, że gdybym zawsze zaczynała tak każdy wpis, to zaczęłoby się to nieco sprzykrzać :/ Aha i jeszcze proszę mi się tu nie kłócić, przez wyobrażenia mojej zrytej bani ;) Rafael, dziękuję, że jesteś szczery i piszesz co myślisz (przeczytałam początek koma i dziękuję, cieszę się). Karolcia/Anonimowy i Ai dziękuję, że mnie bronicie. I tak jestem wam niesamowicie wdzięczna, że to czytacie a wy jeszcze przechylacie szalę, ach ;) To nie fair
Nowy rysunek, narysowany specjalnie na bloga, czyli dla nas wszystkim.
Dziękujemy Maru Rize <3
niedziela, 15 marca 2015
Rozdział 22
(Od autorki) No myślałam, że się na was obrażę. Ja i NaruSaku, ja nie mogę. Tylko mnie tu nie obrażać ;) żartuje, ale widzę, że burzę to u was wywołałam XD Żeby to było jasne - Na paringi typu NaruSaku, KibaHina, SasuHina itp. reaguję w ten sposób:
https://www.youtube.com/watch?v=fisXRmdTR54
rip LunarBird CLH - Jak przeczytałam twoje komentarze, to aż krzyknęłam "Yes ! Ktoś mnie rozumie ;)"
No dobra, koniec tych prób generalnych. Jedziemy !
***
***
(Od autorki) Cicha woda brzegi rwie, co ? Uff, dobra. Odpocznę za tydzień z Oneshotem by przemyśleć jak przeprowadzić tę burzę. Teraz to się będzie działo. Jak ja nie znoszę kłótni, ale bez nich się nie da :( niestety.
Ten rysunek po lewej narysowała moja koleżanka. Ma talent, co ? (Nawiasem mówiąc, o czym ona myśli ;) )
https://www.youtube.com/watch?v=fisXRmdTR54
rip LunarBird CLH - Jak przeczytałam twoje komentarze, to aż krzyknęłam "Yes ! Ktoś mnie rozumie ;)"
No dobra, koniec tych prób generalnych. Jedziemy !
***
Sasuke biegł
ile sił w nogach. Opuścił budynek tylnym wyjściem i rozejrzał się, szukając
najlepszej drogi ucieczki. Zrozumiał jednak, że nie ma szans z
Uzumakim, który był już tuż tuż, więc schował się za drzewem, kilka metrów dalej. Ukradkiem obserwował
jak Naruto wybiega na zewnątrz i szuka go wzrokiem.
- Kurwa,
szybki jest.
- A ty jesteś
debil – powiedział Uchiha, gdy blondyn wrócił do środka.
Ruszył powoli
przed siebie, nie przejmując się za bardzo, w którą stronę idzie. Mijał
przechodniów, którzy oglądali się za nim. Nic dziwnego, wyglądał jak upiór, w
dodatku miał lekki strój, który nie pasował do pogody i jeszcze ten ochraniacz
na czole.
Z całych sił
próbował się uspokoić i pomyśleć rozsądnie, ale było to cholernie trudne.
Walczyły w nim dwa różne uczucia. Pierwsze zupełnie nowe, nieznane mu do tej
pory, które kazało mu uciekać z sali jak najszybciej i do tej pory huczało mu w
środku. Drugie natomiast znał już całkiem dobrze. Wciąż pałał rządzą mordu.
Zatrzymał się
na środku chodnika. Wpadł na pomysł by zawrócić, zaczekać na tego Zaku i
dokończyć to co zaczął, czyli połamać mu wszystkie kończyny, ale zrezygnował.
Zdrowy rozsądek zaczął mu wracać. Właściwie to nie wiedział czy być zły, czy
się cieszyć, z tego że głos Sakury go wtedy uspokoił. Inaczej na pewno połamałby temu
gościowi ręce i zaczęłyby się kłopoty.
W zasadzie to
już je ma. Jak on się potem z tego wytłumaczy innym, skoro samemu sobie nie
potrafi odpowiedzieć, co w niego wstąpiło.
Nie chciał o
tym teraz myśleć, chciał się wyładować, uspokoić, jeśli to możliwe. Raczej
pobicie przypadkowego przechodnia nie wchodziło w grę. Wymyślił coś innego.
Poszedł w
kierunku strzelnicy.
***
Naruto wciąż
nie mógł rozluźnić zaciśniętych pięści. Czuł już nawet ból, ale nie przejmował
się nim. Na twarzy miał wymalowaną powagę i pozorny spokój. Zdecydowanym
krokiem zmierzał w kierunku akademika.
Hinata i
Sakura szły za nim w absolutnej ciszy. Żadna nie miała odwagi się odezwać.
Haruno szła wolno, ze wzrokiem wbitym w chodnik. Wciąż miała zaczerwienione
oczy od płaczu i lekko drżała z zimna.
Hyuga
natomiast nie wiedziała co się z nią dzieję. Normalnie obejmowałaby ciepło
przyjaciółkę i robiła wszystko by ją pocieszyć, ale tego nie robiła,
zachowywała dystans. Pierwszy raz czuła nieuzasadnioną wrogość. Miała ochotę
powiedzieć Sakurze, by poszła przodem, została tutaj, cokolwiek byle zniknęła.
Jednocześnie było jej wstyd, że tak myśli.
Podniosła
wzrok by popatrzeć na tył głowy swojego chłopaka. Miała mętlik w głowie. Nie
powinna być zła. To było naturalne, że pocieszał przyjaciółkę po czymś takim.
Sama zamierzała to zrobić, ale teraz…
Panika, którą
poczuła na ich widok zmalała na sile, ale nie zniknęła. Nawet teraz starała się
iść trochę przed Sakurą by ją odgrodzić od Naruto.
„To takie
głupie i…i złe. Nie chce się tak czuć. Tracę nad sobą kontrolę”
Doszli do
akademika. Uzumaki nie zwlekał, wszedł do środka i pobiegł schodami na górę do
pokoju Sasuke. Nie było go. Blondyn zbiegł na dół i minął dziewczyny w
przedpokoju.
- Dokąd
idziesz ? – spytała Hinata, gdy Naruto stał już w otwartych drzwiach.
- Muszę go
poszukać – rzucił krótko i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
Dziewczyna
poczuła jak zalewa ją ulga, z powodu chwilowej separacji tej dwójki, choć to
było takie irracjonalne. Pomimo, że uczucie strachu nie chciało zniknąć,
wrogość ją opuściła i zastąpiło ją współczucie.
Złapała
Sakurę delikatnie za ramię i pociągnęła ją w stronę kuchni.
- Chodź,
zrobię ci herbaty.
Haruno nie
protestowała. Dała się zaprowadzić do kuchni i posadzić na krześle. Hinata
wstawiła wodę i przygotowała 2 kubki. Zajęcie czymś rąk, sprawiało, że wracała
do równowagi, a złośliwe i głupie myśli ulatywały.
Postawiła
przed różowo-włosą kubek z gorącą herbatą miętową, a sama usiadła naprzeciwko.
Układała sobie w głowie co powinna powiedzieć w tej sytuacji, ale Sakura ją
uprzedziła.
- Pamiętasz
naszą rozmowę kilka miesięcy temu ? – wzrok dziewczyny był skierowany na dno
kubka, z którego nie wzięła jeszcze łyka.
- Którą ?
- Tą w której
kazałam ci być sobą. Kiedy mówiłam byś nie straciła Naruto przez swoją
nieśmiałość.
- Pamiętam. I
miałaś wtedy rację. Gdy pokazałyśmy obu, jakie naprawdę jesteśmy to wtedy…
- Gówno
prawda – Hinata aż się wzdrygnęła na te słowa – Może tobie się udało, ale nie
mi.
- Nie
rozumiem.
- Przy Naruto
jesteś taka swobodna, jak jeszcze nigdy wcześniej. Widzę to. Ale ja nie jestem
sobą przy Sasuke i nigdy nie będę. Zwyczajnie nie potrafię – wypiła łyk
herbaty, po czym kontynuowała – Normalnie jestem twarda i uparta. Gdy mnie ktoś
wkurzy krzyczę, a nawet używam pięści. Naruto coś o tym wie – pod wpływem kilku
wspomnień, kącik jej ust lekko się uniósł – Ale gdy on jest w pobliżu,
zamieniam się w małą, podporządkowaną dziewczynkę, która nie odważy się choćby
podnieść na niego głosu. Może sobie mnie owijać wokół palca jak chce i robi to.
A ja nic na to nie poradzę. To nie jest zdrowe.
Hyuga musiała
przyznać, że jest w tym trochę prawdy. Uchiha był chyba jedynym chłopakiem w
paczce, który nie oberwał od Haruno w łeb. Ale coś to chyba mówi o niej.
Hinata wstała
z krzesła i przysiadła na skraju stołu, blisko przyjaciółki.
- Mówisz tak
jakbyś była jego niewolnicą.
- Bo tak się
czasami czuję. Założę się, że jak następnym razem go spotkam nie pisnę ani
słówka o tym co dzisiaj zrobił.
- Właśnie, o
tym co zrobił…Sakura-san, przecież on się czuje tak samo jak ty. No może nie
tak samo, ale zachowuje się przy tobie inaczej.
Haruno
wreszcie uniosła głowę znad kubka, ukazując zaskoczone zielone oczy.
- Trochę znam
już Sasuke-kun. Zawsze jest spokojny i chłodny. Obojętny na wszystko. Więc
czemu dzisiaj wybuchnął ? Zastanów się, wiesz czemu.
Sakurze rozszerzyły
się oczy.
- Nie wiem
jakiego rodzaju są jego kłopoty – Hinata mówiła dalej – Ale wiem, że wściekł
się, bo tamten facet zrobił ci krzywdę. Poniosło go, a kto go uspokoił ? Ty.
Pierwszy raz się tak czuł i dlatego uciekł. Przytłoczyło go to co zrobił. Zależy mu
na tobie, choć założę się, że się do tego nie przyzna – przerwała na moment,
aby wziąć wdech – Ty też masz nad nim władzę. A skoro ma jakieś problemy to jedyne co
możesz zrobić to być przy nim. Stój przy jego boku i wspieraj go i…przyłóż mu
jeśli czegoś nie rozumie – zażartowała, żeby rozluźnić atmosferę.
Sakura nie
mogła powstrzymać uśmiechu.
- Czemu
musiałam stracić głowę dla największego dupka tego świata ?
Hyuga cicho
westchnęła. Na to pytanie nie znała odpowiedzi. W tejże chwili, w jej głowie
odezwał się zadowolony głosik:
„Świetnie,
teraz zajmie się Sasuke, a od Naruto się odczepi”
Oprzytomniała
i omal nie uderzyła się ręką w głowę.
„I to niby
jej zachowanie nie jest zdrowe, to co dopiero moje ? Sakura kocha Sasuke.
Sakura kocha Sasuke. Nie wymyślaj żadnych niepotrzebnych bzdur. Skąd, w ogóle ci
się bierze takie myślenie ? Zadręczasz się błahostkami i tyle.”
Aby dodać
Sakurze otuchy lub po prostu zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia, podeszła do
dziewczyny i mocno ją przytuliła.
Czuła jak
rodzi się w niej jakaś nowa Hinata, której wcale nie chciała poznać.
***
- Łał Sasuke
! Przyznaje, że super ci idzie, ale już starczy.
Uchiha olał
go, włożył słuchawki i po raz piętnasty dziś, wymierzył w tarczę i oddał kilka
strzałów.
Miał rację i
rzeczywiście znalazł na strzelnicy Suigetsu, który pożyczył mu swoją broń, bo
jego aktualnie była bezpiecznie schowana w akademiku. Strzelanie do ludzika na
tarczy, naprawdę go jednak nie uspokoiło. Bolały go jedynie ręce. Pistolet
serio dawał niezłego kopa.
Wyładował
cały magazynek, więc nacisnął guzik, który przywołał do niego papierowego
ludzika. Nieźle, znowu. Każdy nabój przeleciał przez głowę lub okolice serca.
Zdjął
słuchawki ochronne i po raz któryś złapał Suigetsu na przyglądaniu się jego
twarzy i ramionom. Wiedział co jest tego powodem, więc uśmiechnął się z
wyższością.
- Szukaj
sobie ran ile chcesz, ale nic nie znajdziesz.
- Dziwne, ale
myślałem, że po tym numerze, który wywinąłeś będą cię musieli składać do kupy w
szpitalu. Czemu nikogo nie wysła…
- Wysłali –
przerwał mu Uchiha – Raczej u nich powinieneś szukać obrażeń, a nie u mnie – rzekł
takim tonem, jakby mówił o pogodzie.
Chłopak
przełknął głośno ślinę. Zaczęło się od tego, że kpił z Sasuke, a teraz
najzwyczajniej w świecie się go bał. Co to za gość ?
- Przekaż
Jugo i Karin, że wprowadzam nowe zasady – powiedział Sasuke, zmieniając
magazynek w pistolecie.
- Co ? –
wydawało mu się, że się przesłyszał.
- Po
pierwsze, nie chcę się o nowych zleceniach dowiadywać od ciebie. Mają
przychodzić prosto do mnie. Przekaż to szefowi.
Suigetsu
tylko pokiwał głową.
- A po drugie
to ja decyduję, czy zlecenie przyjmujemy, czy nie – widząc zszokowaną minę
towarzysza dodał – Jestem tu by zdobyć moc, doświadczenie, a nie zdobędę tego
taszcząc pijaków i narkomanów i wyrzucając ich za bruk – „Którzy nawiasem
mówiąc, znają moje nazwisko” – Jasne to jest, czy masz jakieś obiekcje ?
- Nie, nie
bardzo. Tylko, żebyśmy z tego wyszli bez kulek w głowach.
- Tym się nie
kłopocz. Niech chociaż spróbują to… - dokończył celnymi strzałami prostu w sam
środek tarczy.
***
Naruto krążył
po ulicach, rozglądał się dookoła, jakby miał nadzieję, że Sasuke zaraz wyskoczy
zza najbliższego budynku. Oczywiście tak się nie stało. W końcu się zatrzymał,
oparł się o ścianę jakiegoś wieżowca i zaczął się zastanawiać.
„Dobra, gdzie
on mógł poleźć ? Do akademika nie wrócił. Daleko nie mógł zajechać, ponieważ
motor wciąż trzyma u brata na czas zimy. No jasne ! Itachi !”
Rzucił się
biegiem do domu Uchihów. Nie zauważył, że tuż pod nosem miał przystanek
autobusowy, z którego autobus wyjeżdżał za 2 minuty. Ale chyba i tak wolałby
się przebiec.
Kiedy dobiegł
pod dom, omal się nie wywrócił hamując. Ciężko oddychając, podszedł do drzwi i
zadzwonić 3 razy. Otworzył mu dobrze znany młody mężczyzna z długimi
włosami, związanymi w kitek. Bardzo się zdziwił na jego widok.
- Naruto ? Co
ty tu robisz ?
- Szukam
Sasuke. Jest tu ?
- Nie, nie
ma. Nie widziałem go od sylwestra, a co ?
- Nie, nic.
Muszę lecieć. Sorry, za … - zaczął się wycofywać.
- Hej, czekaj
– zatrzymał go Itachi – Ledwo stoisz na nogach. Wejdź, napij się wody, bo mi tu
zdechniesz.
Protesty na
nic się nie zdały. Naruto wszedł do środka i opadł ciężko na kanapę w salonie.
Rzeczywiście był wyczerpany, a jak teraz wyjdzie na ten mróz taki spocony,
znowu nabawi się jakiegoś choróbska.
Uchiha podał
mu szklankę wody.
- Dzięki –
powiedział z wdzięcznością.
- Sasuke coś narozrabiał,
że tak za nim biegasz ?
- Nie, muszę
mu tylko coś powiedzieć – skłamał gładko i wziął upragniony łyk wody.
- Zadzwoń do
niego.
- Nie mogę.
Zostawił telefon w szatni, po zawodach.
- Kto wygrał
? – zmienił temat Itachi.
- Ja –
blondyn wypowiedział to słowo z goryczą. Uchiha tego nie skomentował – Jak tam
życie Neeta ? – spytał, aby przerwać ciszę.
(Neet –
osoba, która się nie uczy, ani nie pracuje)
- Możliwe, że
niedługo się unormuje.
- To znaczy ?
- Do tej
pory, miałem jedynie pojedyncze zlecenia, takie dorywcze prace. Myślę, że wkrótce
będę zmuszony podjąć stałą posadę – mówiąc to, podszedł do biurka i zamknął
włączonego laptopa.
Uzumaki może
by i się zastanawiał nad tą wypowiedzią i zapytał o coś więcej, ale przypomniał
sobie, że się śpieszy.
- Muszę
lecieć. Dzięki za wszystko i przepraszam za kłopot – wstał i skierował się w
stronę wyjścia.
- Naruto –
głos Itachiego zatrzymał go na progu.
- Tak ?
- Uważaj na
siebie, dobrze ? – powaga w jego głosie, zatkała blondyna. Nie wiedział co na
to rzec, więc po prostu kiwnął głową i wyszedł.
Skręcił w
prawo i szedł, wyliczając w głowie wszystkie miejsce, w jakich mógł się
znajdować jego przyjaciel. Okazał się to jednak zbędne. Po kilkunastu metrach,
blondyn omal nie wpadł na Sasuke, który prawdopodobnie zmierzał do swojego
brata, tak jak przewidywał.
Stali
naprzeciwko siebie, z poważnym wzrokiem. Atmosfera na pustej ulicy, zrobiła się
napięta.
- Zejdź mi z
drogi – Naruto nie przestraszył się groźnego tonu Uchihy.
- Nie, dopóki
nie powiesz mi co się z tobą dzieje.
- A co się ma
dziać ? Skurwiel dostał na co zasłużył i tyle – Sasuke uśmiechał się, gdy to
mówił.
- Żadne tyle
! Co ty tam chciałeś mu tam zrobić ?! Ręce mu połamać, okaleczyć …
- Tak,
chciałem – ta szczerość, tylko rozjuszyła chłopaka.
- Przestań
pieprzyć ! Jak masz jakiś problem to możesz mi powiedzieć. Zrozu…
- A co ty
możesz wiedzieć o moich problemach, co ? Ktoś kto prowadzi takie beztroskie
życie, usłane różami, gówno wie co to są kłopoty – Sasuke powiedział to bardzo
poważnie, ale złośliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Wiesz, że
ja…
- Uśmiecha
się jak głupi do sera do wszystkiego i do wszystkich, a do tego wtyka nosa w
nie swoje sprawy. Idź wpierdalać to swoje ramen, albo przeleć w końcu Hinate, a
ode mnie się odwal.
- Jej w to
nie mieszaj – Uzumaki zmrużył niebezpiecznie oczy. Uchiha zrozumiał, że trafił
w czuły punkt, więc kontynuował.
- I lepiej
się z tym pośpiesz, bo w końcu się znudzi takim debilem jak ty i rzuci się na
pierwszego kasiastego faceta, który się napatoczy. Myślisz, że taka panieneczka
nie potrzebuje forsy i ostrej jazdy ? Nawet wygląda na taką. Niby taka spokojna
i cichutka, a tak naprawdę to zwykła, pospolita zdzir… - uciszyły go 2 silne
ciosy, jeden w oko, a drugi w brodę.
Upadł na
ziemię. Nie zdążył się podnieść, gdy dłoń Naruto złapała go za podkoszulek i
podciągnęła do góry. W niebieskich oczach błyszczała furia.
- Romeo się
zdenerwował ? – pomimo krwi wypływającej z ust, wciąż stać go było na uśmiech –
Dalej, ulżyj sobie.
Blondyn podniósł
pięść z zamiarem zadania kolejnych ciosów, lecz się zatrzymał w pół drogi. Coś
zobaczył w czarnych oczach chłopaka na ziemi.
- Bijąc cię
ulżę sobie, czy twojemu sumieniu ? – ten cios był naprawdę celny. Sasuke
przestał się uśmiechać. Przez chwilę patrzył na blondyna, zaskoczonym wzrokiem,
ale zaraz się otrząsnął i wykorzystał to, że Uzumaki opuścił gardę. Wymierzył
uderzenia, w miejsca, w które sam oberwał. Tym razem to Naruto upadł. Uniósł
się na łokciu i starł krew z ust.
Sasuke wstał
i spojrzał na chłopaka z góry.
- Oko za oko.
Nie wchodź mi przez jakiś czas w drogę – powiedział to na pozór spokojnie, po
czym poszedł w kierunku, z którego przyszedł.
Naruto z
całej siły uderzył pięścią w ziemię.
- Kurwa jego
mać !!!
***
Hinata
wróciła do swojego mieszkania. Zmęczona upadła na kanapę. To był naprawdę długi
dzień. Powinna wziąć prysznic, aby zmyć z siebie te wszystkie dzisiejsze walki,
ale jeszcze nie chciało jej się wstawać.
Podniosła się
dopiero na dźwięk domofonu. Wolnym krokiem poszła do przedpokoju i wcisnęła
przycisk na urządzeniu. Przeraziła się, kiedy na ekraniku domofonu pojawił się
Naruto z limem pod okiem i zaschniętą krwią na brodzie.
- Mogę wejść
?
Od razu go
wpuściła. Gdy wjechał na górę i pojawił się w progu, wyjaśnił całą sytuację w jednym
zdaniu.
- Znalazłem
Sasuke.
- Aż tak źle
? – chłopak pokiwał smutno głową.
Dziewczyna
zaprowadziła go do kuchni, wyjęła lód z zamrażarki, zawinęła w suchą szmatkę,
po czym przyłożyła blondynowi do oka. Nawet nie jęknął, mimo że go bolało.
- Nie wygląda
tak źle – stwierdziła, przyglądając się opuchliźnie pod okiem, która już
zaczęła schodzić, ale kolorek jeszcze trochę chciał zostać.
- Mogę tu
zostać ? – spytał ją. Potrzebował jej teraz.
- Zawsze.
***
Sakura leżała
na łóżku, w swoim pokoju, który niedawno należał do Hinaty. Dziewczyna
przeniosła się tu po jej wyprowadzce. Usłyszała nagle, że ktoś wszedł.
Wiedziała kto, normalna osoba by zapukała. Podniosła się i rozszerzył oczy na
widok twarzy Sasuke.
- Spotkałem
Naruto - wyjaśnił krótko swój stan.
- Przyniosę
lód – chciała wyjść, ale chłopak zagrodził jej drogę ramieniem – Na dworze
mróz, a ty łazisz po ulicy w podkoszulku ?
- Sakura –
jego władczy ton i stalowe spojrzenie ją uciszyły – Zapomnij o tym co się dziś
stało ! To nie miało miejsca.
- Jak ? –
odwróciła się do niego tyłem – Jak, skoro wiem, że coś się…
- Nie mam
żadnych problemów – przerwał ostro – Wręcz przeciwnie. Wszystko idzie po mojej
myśli – dodał łagodniej i objął ją od tyłu.
Dziewczyna
krzyczała do siebie w myślach, by coś zrobiła. Nawrzeszczała na niego,
wyrzuciła go z pokoju, bardziej upiększyła mu buźkę. Lecz kiedy jego usta
dotknęły jej szyi, poczuła jak cała siła, woli i nie tylko, ją opuszcza.
***
12-letnia Hinata biegła szkolnym korytarzem.
W rękach ściskała list, który pisała cały wczorajszy dzień. Szukała wzrokiem
chłopaka, któremu chciała go wręczyć. Musiała mu go dać jak najprędzej, nim
opuści ją odwaga.
Wybiegła zza rogu i wtedy go zobaczyła.
Uśmiechnięty blondyn szedł w jej stronę razem z Gaarą. Szybko się cofnęła i po
raz setny przećwiczyła w myślach co mu powie. Będzie dobrze, musi być dobrze.
Uśmiechnęła się i wychyliła zza rogu. Jej mina się zmieniła, kiedy zobaczyła z
kim blondyn rozmawia.
- Hej Sakura-chan. Może poszłabyś ze mną po
szkole … - był lekko zaczerwieniony.
- Nie – dziewczyna szybko ucięła rozmowę i
minęła chłopaka.
Hinata stała jak wmurowana w ziemię z pustką
w głowie. Nic nie powiedziała, gdy chłopcy przeszli obok niej. Usłyszała
fragment ich rozmowy.
- Kompletnie cię olała, stary – powiedział czerwono-włosy.
- Zobaczysz, jeszcze zmieni zdanie. W końcu
zobaczy, że jestem lepszy od tego cholernego Uchihy.
Hyuga stała przez chwilę ze wzrokiem wbitym
w swoje buty. Dopiero głos kuzyna ją wybudził z transu.
- Hinata-sama, dzwonek był kilka minut
temu. Spóźnimy się.
- Tak, już idę – krocząc za Nejim,
wpatrywała się w pierwszy list miłosny, jaki napisała. Chyba jednak był on po
nic. Rozdarła go i wrzuciła do kosza. Łzy postanowiła zachować na noc.
Hinata
otworzyła oczy. Była w swojej sypialni. No tak, powinna przewidzieć, że jej się
to przypomni. Jęknęła głośno, chcą wyrzucić bolesne wspomnienia z głowy.
Zrozumiała
już czemu takie głupstwo ją męczy. Ponieważ nie ma prawa porównywać się z
Sakurą. Ona zawsze była tą ładniejszą, tą mądrzejszą. W porównaniu z nią jest…niczym.
Zapaliła się
mała lampka i dziewczyna poczuła jak ktoś się nad nią pochyla.
- Hej,
wszystko dobrze ? Śniło ci się coś ?
Odwróciła się
i napotkała zmartwione spojrzenie niebieskich oczu. Uniosła dłoń i dotknęła
sinego śladu pod jego okiem.
„On tu jest.
On tu jest.”
Zacisnęła
mocno powieki.
- Zaczynam
się bać. Co się dzieje ?
„On….On…..On….”-
przemogła się i spojrzała na niego z determinacją, jakiej nigdy wcześniej u
niej nie widział – „On jest mój !!!”
Jednym
zdecydowanym ruchem przewróciła go na plecy i przełożyła nogę przez jego
brzuch, siadając na nim. Pochyliła się i mocno wbiła w jego wargi. Chłopak
był oszołomiony tą sytuacją, zresztą nie tylko on. Hinata sama nie mogła
uwierzyć w to co robi.
Ale w końcu
musiało powrócić jej dawne, wstydliwe „ja”. Oderwała się od niego i z zaskoczeniem
stwierdziła, że jest on zaczerwieniony tak samo jak ona. Dotknęła jego policzków.
- Powiedz, że
mnie kochasz – powiedziała to, prawie błagając.
- Kocham cię –
odpowiedział niemal natychmiast.
Dziewczyna
znów zacisnęła powieki. Nie wiedziała jak się uwodzi mężczyznę.
Hentai
(+18)
Ponieważ na
nim siedziała, poczuła w tym momencie jak Naruto…stwardniał. Szybko otworzyła
oczy. Chyba nie mogli być bardziej zawstydzeni .
- Jeśli nie
chcesz by to poszło dalej, to błagam cię zejdź – ledwo to wykrztusił. Cholera,
Hinata siedząca na nim i przejmująca inicjatywę strasznie go podniecała. A
opadnięte ramiączko jej koszulki nocnej, tylko pogarszało sprawę.
Tymczasem
dziewczyna przyjmowała uczucie triumfu. Chciał jej. Naprawdę jej pragnął i
miała teraz namacalny dowód. Powoli włożyła dłoń pod jego czarny podkoszulek i
zaczęła go podciągać. Pozwolił jej go zdjąć. Miała teraz świetny widok na jego
umięśnioną klatę. Przejechała palcami po jego kaloryferze, wywołując u niego dreszcz.
Oparła się o niego i zniżyła się aby pocałować go w miejsce, gdzie było serce. Czuła,
że bije równie mocno, jak jej własne. Całowała go dalej, wspinając się coraz
wyżej, aż doszła do szyi.
Naruto nie
chciał jej przerywać. Była taka słodka i…i strasznie seksowna. Ale nie mógł już
dłużej wytrzymać. Lewą ręką złapał za jej biodro, a prawą jechał w górę, po jej
ramieniu w celu zdjęcia drugiego ramiączka.
Hinata
znieruchomiała. W miejscach, które dotykał chłopak czuła
przyjemne mrowienie. Zaczęła szybciej oddychać i mieć dość bycia na górze. To
powoli przekraczało jej możliwości. Wstyd i przyjemność były nie do zniesienia.
Wtedy blondyn
chwycił za oba ramiączka koszulki i powoli ściągał je w dół. Wpierw ukazał się
dekolt, a później odsłonił jej pełne piersi. Chłopak poczuł, że przekroczył
swój limit. Jego ukochana nad nim, naga od pasa w górę, zagryzająca wargę i
patrząca na niego zamglonymi, białymi oczami… Już teraz mógłby umrzeć.
Podniósł się
do pozycji siedzącej i uniósł dziewczynę lekko do góry, tak że jej walory były
na wysokości jego ust. Od razu to wykorzystał. Hinata czując jego język na
swoim sutku, wygięła się w łuk i zaczęła cicho pojękiwać. Gdy zaczął ssać, raz
lewą, a raz prawą pierś, jej jęki stały się głośniejsze. Ale kiedy ugryzł, nie
wytrzymała i krzyknęła.
- Naru…Ja…już
dłużej nie…nie mo…
Pogłaskał ją
po plecach i ułożył delikatnie pod sobą.
- Tak lepiej
? – brzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż jak pytanie.
Ściągnął z
niej koszulkę, zostawiając ją w samych majtkach. Pocałował ją w szyję, w
policzki, gryzł płatek ucha, a jednocześnie wsunął dłoń w jej bieliznę i
dotykał jej kobiecości. Hyuga starała się stłumić swój głos, ale było to
niewykonalne. Była mokra…tam i w dodatku ten tępy ból w podbrzuszu. Trzęsącymi
się dłońmi, chwyciła za brzeg jego spodenek i ściągnęła je w dół. On zrobił to
samo z jej bielizną. W końcu oboje byli nadzy.
Naruto rozchylił
jej nogi, po czym ujął jej prawą dłoń i splótł ich palce razem.
- Drżysz –
stwierdził, dysząc i patrząc na nią z pożądaniem.
- Boję się –
powiedziała szczerze – Ale to nic, bo…bo to jesteś ty.
- Hinata…
Uzumaki
pocałował ją, przejechał językiem po jej zębach, po czym najdelikatniej jak
potrafił, szczepił ich ciała w jedno. Dziewczyna krzyknęła, gdy przebił się
przez błonę. Oboje w jednym momencie pozbawili się dziewictwa.
- Jesteś taka…ciasna
– nie planował tego powiedzieć, słowa same wyszły z jego ust.
Wszedł w nią
cały. Potem wycofał się i znów wsunął, na zmianę. Ruszał się do przodu, do
tyłu, coraz mocniej. Dziewczyna wzięła rąbek pościeli w zęby, aby stłumić
krzyk, ale to nie pomogło, jedynie pociekło jej trochę śliny. Patrzyli sobie w
oczy. Błękit przeciw bieli. Z każdym pchnięciem, jęczeli coraz głośniej.
Blondyn złapał jej drugą dłoń i uniósł jej ręce nad głowę. Hinata, czując, że
drżą jej nogi, owinęła je wokół bioder chłopaka. W tamtej chwili na zewnątrz
mogłaby wybuchnąć bomba, a oni i tak by nie przestali.
- Hina…ja
zaraz dojdę….
- Ja…ach…chyba…też…
Wystarczyło kilka pchnięć, aby razem osiągnęli spełnienie. Orgazm
rozrywał ich ciała. Oboje krzyczeli w ekstazie imiona ukochanej osoby. Hinata
poczuła jak coś ciepłego rozlewa się w jej wnętrzu.
Naruto opadł na nią, ciężko oddychając.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Na…nawzajem.
Starczyło im siły tylko na jeszcze jeden pocałunek oraz żeby okryć się
kołdrą. Zasnęli, wręcz od razu, w
pozycji „na łyżeczki”.
Hinata nareszcie stała się jego. Ciałem i duszą.
***
(Od autorki) Cicha woda brzegi rwie, co ? Uff, dobra. Odpocznę za tydzień z Oneshotem by przemyśleć jak przeprowadzić tę burzę. Teraz to się będzie działo. Jak ja nie znoszę kłótni, ale bez nich się nie da :( niestety.
Ten rysunek po lewej narysowała moja koleżanka. Ma talent, co ? (Nawiasem mówiąc, o czym ona myśli ;) )
Subskrybuj:
Posty (Atom)