:)

:)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 17

(Od autorki) Wesołych świąt wszystkim! Kurde miesiąc się spóźniłam. Spóźnialska to mało powiedziane, ale nikt nie jest doskonały. Puśćcie sobie w tle Last Christmas i czytajcie ;) Pamiętajcie by komentować, bo bez tego czuję się samotna :'( (Jak to zabrzmiało, kurde. Umówmy się, nie czytaliście tego).
 Pisanie drugi raz tego samego jest naprawdę męczące. Mam wrażenie, że wyszło gorzej niż w pierwotnej wersji.

***



- … o twojej „twórczości”, o twojej młodości, o moim dzieciństwie, o …
- Nie prościej było zrobić listę rzeczy, o których MOGĘ mówić ?
- Mogłem, ale jakoś nic nie przychodziło mi do głowy.
Rozmowa była toczona w samochodzie, przez dwóch mężczyzn. Młodego i żeby nie obrazić powiem starszego. Obaj prowadzili zawziętą dyskusję o tematach rozmów, jakich nie wolno poruszać temu „starszemu”.
Jak na tę porę roku przystało, pomimo wczesnej jeszcze godziny, zaczynało się już ściemniać. Na poboczu było pełno śniegu, a jezdnia była oszroniona toteż prędkość pojazdu była ograniczona. Akurat to było kierowcy na rękę, gdyż za wszelką cenę próbował wypatrzeć zjazd z drogi.
- Kto to słyszał by mieszkać w takim miejscu ? Łatwo się zgubić, a przez te drzewa prawie nic nie widać. Może komuś to odpowiada, takie mieszkanie na pustkowiu, ale mnie na pewno nie.
- Powiedział „Pustelnik” – skomentował blondyn, z odpowiednią ilością ironii.
- Tylko mi tu nie wpadaj w kwaśny humorek, bo potem będziesz taki cały rok. I ja tego nie przeżyje – odparł Jiraiya.
Podjechali pod dom i zaparkowali na podjeździe. Wbrew oczekiwaniom Uzumakiego, Ero-wujek nie zdziwił się wyglądem domu. Był pewny siebie i cały w skowronkach. Naruto również był w dobrym humorze, jak zwykle zresztą, ale zachowywał czujność. Taką jak na terytorium wroga.
Tymczasem w środku, biedny Neji był pod rozkazami trzech kobiet. Hinata wraz z Hanabi i mamą dokonywały w kuchni ostatnich przygotowań. Brunet wciąż latał w tę i z powrotem, z kuchni do jadalni, rozkładając rzeczy na stole. Cóż…lekko nie miał.
Na dźwięk dzwonka Hinata ożywiła się. Wychyliła się z zamiarem otworzenia drzwi, ale ubiegła ją jej mama. Hanako Hyuga powitała gości z iście doskonałym uśmiechem pani domu.
- Och, już jesteście. Wejdźcie, proszę. Naruto, Panie Jiraiya, jeśli mogę się tak zwracać…
- Ależ Jiraiya wystarczy. Po co nam formalności ? W końcu jesteśmy niemal rodziną. Proszę – wyciągnął zza pleców bukiet herbacianych róż – Kwiaty dla gospodyni.
- Och, dziękuję bardzo. To miło z pana strony. Rozgośćcie się. Ja pójdę poszukać wazonu.
Gdy tylko znikła im z oczu, blondyn powiedział półgłosem do Ero-wujka.
- Póki, co nieźle, ale ciesz się, że nie dostałeś sierpowym za ten tekst o rodzince !
- Nie spinaj się tak – zaczął klepać chłopaka po ramieniu – Za bardzo się stresujesz. Przedwcześnie osiwiejesz.
- Ciekawe, przez kogo ? – Naruto odsunął się mając już dość tego poklepywania.
- Daj spokój – mówił dalej Jiraiya, wieszając ich płaszcze – Pamiętaj, że jestem politykiem. Kłamanie i udawanie kogoś, kim nie jestem to dla mnie pestka – podsumował wypowiedź pstryknięciem palcami.
- To lepiej w końcu zacznij kłamać, bo ta zbytnia szczerość nie wyjdzie ci na dobre – odparł blondyn, trochę skonfundowany tym, co usłyszał.
Mieli właśnie opuścić korytarz, gdy chłopak sobie o czymś przypomniał.
- Tym razem wyciszę komórkę.

***
Wigilia u rodziny Haruno ruszyła dawno pełną parą. Jak zwykle zgromadziła się liczna rodzina, ta bliższa jak i dalsza. To nie było święto spędzane w małym gronie, o nie. Było wręcz przeciwnie. Dobrze, że dom był sporych rozmiarów, inaczej można było dostać klaustrofobii.
Sakura jak zwykle była w centrum uwagi. Ale trzeba tu dodać, że nie z własnej winy, czy woli. Kizashi oraz Mebuki, czyli jej rodzice byli tego sprawcami. Jak najgłośniej rozprawiali z każdym członkiem rodziny, że ich córka dostała się na medycynę ! I to z najwyższym wynikiem ! Są z niej tacy dumni ! Jest najlepsza na roku i różne tego typu rzeczy.
Sama zainteresowana przyznawała, że na początku sprawiało jej to przyjemność, ale już dawno się przejadło. Od tych ciągłych krzyków bolało ją i uszy i głowa. Kiedy jej matka opowiadała kolejną historyjkę typu „ona tyle w przyszłości osiągnie…to duma rodziny” kolejnej z rzędu ciotce, rzuciła mimochodem pierwszą lepszą wymówkę i uciekła do łazienki. Jedyny pokój, w którym panowała cisza.
Wyciągnęła komórkę by po raz trzeci spróbować zatelefonować do Sasuke, ale znów nikt nie odebrał. Chciała osobiście złożyć mu życzenia świąteczne, ale niestety okazało się to niemożliwe. Może ma wyciszony ?
Z głośnym westchnieniem usiadła na kafelkach. Nie chciała więcej próbować dzwonić. To już by było nachalne. Napisała mu, więc w Smsie to, co chciała przekazać, ale nie była tym usatysfakcjonowana. Praktycznie to samo napisała wszystkim innym przyjaciołom. Jego powinna potraktować bardziej wyjątkowo. I czemu ten Uchiha sam milczy ? Czy on musi być taki zimny ?
Doszły ją głosy rodziców. Najwidoczniej jej szukali. Po co ? By znów mogli się nią pochwalić ? Jak jakąś rzeczą kupioną na wyprzedaży ? Może innym by się to podobało, ale nie jej.
- Wesołych świąt Sakura – szepnęła w ciemność, sama do siebie.

***
Atmosfera przy stole nie mogła być weselsza. A co dziwne wszystko za sprawą Jiraiyi i Naruto. Można powiedzieć, że oni praktycznie rozkręcili towarzystwo. Potrafili rozmawiać na każdy temat. Ero-wujek wdawał się w dyskusje z Hiashim i Nejim na tematy biznesowe. Trochę się na tym znał i musiał się popisać. Naruto natomiast wciąż rozbawiał panią Hanako (chyba sam nie wiedział, czym) i znalazł wspólny język z Hanabi. Była tylko odrobinę młodsza od Konohamaru, więc miał już doświadczenie w rozmowie z nastolatkami.
Uzumaki musiał oczywiście dorwać miejsce koło Hinaty. Młodzi siedzieli bardzo blisko siebie, niemal stykając się ramionami. Pod blatem były schowane ich złączone dłonie. Utrudniało im to oczywiście używanie sztućców, ale uparcie nie chcieli puścić, czekając, aż ten drugi to zrobi. Niestety, zostało to skomentowane.
- Może pozwolisz wreszcie dziewczynie zjeść. Puść tę rękę, przecież nie ucieknie – powiedział Ero-wujek, trochę głośniej niż powinien, po czym sam zaczął opróżniać swój talerz.
Para spiekła raka jak na gwizdek. Co za synchronizacja !
Zdaje się, że jedynie pan Hyuga nie czuł atmosfery świąt. Naruto, co jakiś czas zerkał w jego stronę. Łatwo było dostrzec różnicę, jaka zaszła w zachowaniu tego człowieka. Podczas pierwszej wizyty blondyna w tym domu, od mężczyzny emanowała taka duma i wyższość, że od razu przyszło mu do głowy słowo „król”. Doskonale pamiętał tę jego twarz bez emocji. Minę gbura jak to nazywał. Teraz jego twarz wyrażała głęboką zadumę. Jakby rozmyślał nad czymś intensywnie, rozważał jakiś problem w głowie.
Ze stołu jedzenie znikało błyskawicznie. Kuchnia pani Hanako była wyśmienita, co oczywiście zostało przez wszystkich pochwalone.
Już od kilku minut Hanabi niecierpliwie wierciła się na krześle i wysyłała matce rozpaczliwe spojrzenie.
- Dobrze, możesz już iść, rozpakować swój prezent – mama w końcu uległa. Łatwo zgadła, o co córce chodzi.
Nastolatka z piskiem radości rzuciła się w stronę wyjścia z jadalni. Pałała takim entuzjazmem niczym małe dziecko.
W ogóle całe towarzystwo postanowiło przenieść się do salonu. Bałagan na stole zdążą sprzątnąć później. Dorośli rozsiedli się na kanapach i zajęli się rozmową. Prezenty już nie bawiły ich jak dawniej. Były raczej przewidywalne. Pod choinką bojowała jedynie mała brunetka, dla której prezenty stanowiły jeden z najważniejszych elementów świąt. Tak jak dla większości jej rocznika, nie oszukujmy się.
Tylko Hinata i Naruto jakby nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Wcześniej podrzucili prezent dla partnera pod choinkę i każde chciało je sobie teraz wręczyć, ale jak ? Tak przy wszystkich ? Mają z nimi wyjść ? I co właściwie powiedzieć ? Nie ma to jak nowe sytuacje. Ale problem rozwiązała za nich Hanabi.
Dziewczyna otwierała właśnie swój prezent (miała nadzieję, że to nowy iPad), gdy niechcący potrąciła torbę obok i ukradkiem do niej zajrzała.
- Nii-sama, to jak sądzę dla ciebie – zawołała i puściła siostrze oczko.
Cóż oboje musieli już podejść do drzewka. Reszta tymczasem zaczęła „udawać” rozmowę. Bardziej woleli posłuchać.
- To, co, otworzysz ? – spytał Naruto, ciekaw jej reakcji.
- Nie – szybkim ruchem chwyciła leżący na ziemi pakunek i wcisnęła chłopakowi w ręce. Nawet nie udawała, że nie jest kłębkiem nerwów – Ty pierwszy.
- Ok – pakunek, był mały i lekki. Jednym, sprawnym ruchem go rozwinął i jego oczom ukazał się czerwony, wełniany szalik. Odrzucił papier i przesuwał szalik w dłoniach.
- Nie mów, że…sama go zrobiłaś – mówił z niedowierzaniem w głosie. Dziewczyna pokiwała lekko głową i zaczęła się bawić swoimi palcami. To był jej nerwowy gest.
 - Ja… - kontynuował – Nie wiem, co mam… - zwiesił głowę by lepiej widzieć swój prezent. Szalik był długi i jednym słowem: doskonały. Nie było wątpliwości, że osoba, która go zrobiła poświęciła dużo czasu, pracy i uwagi w zrobienie go. Naruto poczuł mieszankę wzruszenia i wstydu. Wstyd mu było za siebie. On na ostatnią chwilę pobiegł i coś tam kupił, a ona poświęciła godziny pracy na robienie szalika.
„Jaka jest nazwa na takich jak ja ? Nie pochlebna z pewnością”
„Nie podoba mu się…Nie podoba mu się…Nie podoba mu się” – w głowie Hinaty panował taki właśnie chaos.
- Nie martw się. Podoba mu się, aż się wzruszył chłopak – Jiraiya jakby bezbłędnie odczytał ich myśli i ZNÓW się wtrącił.
- Ty…  ! – blondyn zacisnął zęby i wysłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Cieszę się… - jej słowa z powrotem zwróciła uwagę chłopaka - …jeśli ci się podoba – Hinata poczuła jakby kamień spadł jej z serca.
- Podoba się to raczej za małe słowo – powiedział to ciszej ze względu na szczerość tego zdania.
„Czy nie miałem kiedyś podobnego ?” – skąd się wzięła ta myśl ? Przyszła samoistnie.
Gdy Uzumaki w końcu oderwał uwagę od szalika, zobaczył, że granatowo włosa zagląda do jednej z toreb. W końcu teraz jej kolej, a najgorsze ma za sobą. Naruto pod wpływem nerwów, jak zwykle zaczął gadać więcej niż powinien.
- Wiesz, widziałem wcześniej, że nie masz u siebie takich przyborów. A te twoje obrazy były naprawdę ładne i… i jeśli to lubiłaś to nie powinnaś przestawać. To znaczy, mówiłaś, że lubiłaś malować no i wiesz… Nie wiem, czy kupiłem dobre. Wiesz, ostatni raz byłem w sklepie plastycznym, gdy potrzebowałem farbek na plastykę. Ale wiesz, zawsze mogę wymieć… Chyba nadużywam słowa wiesz, wiesz…
Hinata słyszała może, co drugie słowo. Teraz było wiadomo, czemu torba była taka duża. W środku był „zestaw początkującego malarza”. Jakby wielkie opakowanie farb akrylowych, pędzle i paleta nie wystarczyły. Były nawet dwie blejtramy. Patrzyła z niedowierzaniem i ani drgnęła. Dopóki nie poczuła, że pieką ją oczy.
A Naruto nawijał dalej.
- W każdym razie sklepikarka mówiła, że farby są odpowiednie, ale mówię, nie znam się. Mogę oddać, wymienić… - wreszcie ktoś przerwał ten jego słowotok. Dziewczyna podniosła się z klęczek, omal nie przewracając torby i rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję – tyle zdołała wykrztusić. Byłaby zadowolona ze wszystkiego, co by jej dał, ale to… Dawno nie malowała, a rzeczywiście kiedyś ją to cieszyło. Czemu przestała ? – Dziękuję.
Blondyn bez słowa odwzajemnił uścisk, obejmując ją w pasie. W głowie odezwał się wredny głosik.
„Upiekło ci się. Zadowolony ? To ci powiem, nie zasłużyłeś na to”
Naruto z całych sił odsunął ten głos w najdalszy kąt swojej podświadomości i skupił się na tym, co jest tu i teraz.
Nie zauważyli, że cały czas mieli widownię. Tylko Hanabi, jako jedyna miała tę sytuację gdzieś (dostała iPada, więc on zajmował pierwsze miejsce). Ero-wujek szczerzył się jak głupi do sera, w przeciwieństwie do Nejiego, który próbował opanować uśmiech wpełzający mu na wargi. Pani Hyuga była poruszona i mile zaskoczona. Tylko Hiashi… znów popadł w zadumę.
- Teraz chyba nasz prezent nie zrobi takiego wrażenia, prawda kochanie ? – ciszę przerwała pani domu – Naruto nas przeskoczył – dodała z czułością w głosie. Wstała z sofy, wzięła do ręki kartkę, leżącą wcześniej na stoliku i podeszła do starszej córki – Tak naprawdę to tata na to wpadł, a ja go poparłam. To prezent na święta i jednocześnie na urodziny. Wszystkiego najlepszego, skarbie.
Hinata musiała puścić swojego chłopaka i ze zdziwionym wyrazem twarzy wzięła do ręki kartkę i rozwinęła ją. Blondyn zerkał jej przez ramię by też przeczytać, co nieco.
To była umowa kupna.
- Kupiliście mi mieszkanie ?! – po pokoju rozniósł się podniesiony i zszokowany głos młodej Hyugi.

***
Shikamaru w końcu znalazł tylne drzwi prowadzące na zewnątrz. Po co ci Sabaku mieszkają w takim wielkim domu ? To takie kłopotliwe. Ale jak się jest prezydentem Suny, nie można mieszkać z rodziną, byle gdzie.
Zimno mu nie przeszkadzało. Ważne, że udało mu się uciec, choć na chwilę. Zdaje się, że zaraz będą sprzątać. Może uda mu się to ominąć? Znając charaktery Temari i jego matki jest bez szans. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił i z westchnieniem ulgi wypuścił pierwszy dymek.
Jego spokój zakłócił dźwięk czyiś kroków. Ktoś także zamierzał wejść na taras. Gdy zobaczył kto, od razu poczuł ulgę. To był starszy Nara.
- No hej tato. Myślałem, że źle się poczułeś i poszedłeś się położyć.
- A ty miałeś być w toalecie – odparł na to Shikaku i wyjął swoją paczkę fajek. Jaki ojciec, taki syn.
Palili w milczeniu. Raz patrzyli na niebo, a raz na bawiącego się w śniegu psa. Jak on się wabił ? Shukaku ? Chyba jakoś tak.
- Czy mi się wydaję, czy straszy brat Temari ma fioletowe kreski pod okiem ? – zabrał głos starszy Nara. Trochę go to ciekawiło.
- Nie pytaj. On tak lubi, nie oceniajmy.
- Mądre słowa – po chwili milczenia spytał - To prawda ? To, co mówiłeś przy stole ? - Właściwie od początku chciał zadać to pytanie.
- Czyli, co ? – syn udał, że nie wie, o co chodzi.
- To, że znalazłeś pracę. Nie wspominałeś.
- Nie było za bardzo, o czym wspominać. To świeża sprawa – Shikamaru wypuścił kolejny dymek – To takie upierdliwe.
- A jakieś szczegóły ? Co będziesz robić ?
- Nie wiem dokładnie. Zdaje się, że będę kimś w rodzaju asystenta.
Ojciec nie mógł dalej drążyć tematu, gdyż dało się słyszeć donośny głos pani Nara. Chyba odkryła nieobecność męża na górze.
- Muszę lecieć ! – rzucił i już go nie było. Jak na swój wiek ma niezłą formę… i sporą ilość strachu przed swoją żoną.
Chłopak zgasił niedopałek i po raz setny pomyślał o nowej „pracy”. Nie kłamał. Naprawdę nie wiedział o niej za wiele. Mimo to się jej podjął. Ciekawe, co by powiedzieli rodzice, albo Temari, gdyby się dowiedzieli.
- To nie ważne. Jestem po właściwej stronie – szepnął sam do siebie w ciemności.
Teraz czas by obmyślić plan jak się wymigać od zmywania.

***

Wszyscy zabrali się za sprzątanie. Hanako i Jiraiya dzielnie zmywali wszystkie naczynia, a Hanabi i Hinata je wycierały. Neji i Naruto natomiast wszystko im przynosili z jadalni, a jak już nie było, czego dołączyli się. Kiedy większość roboty została wykonana, blondyn przeprosił na chwilę i udał, że idzie do toalety. Jednakże ominął drzwi do łazienki, nawet na nie, nie patrząc i poszedł dalej.
Znalazł się w końcu pod właściwymi drzwiami i wszedł do środka. Gabinet pana domu. Hiashi rzeczywiście tam był. Tak się zresztą spodziewał. Stał przy otwartym oknie i palił. Zlekceważył wejście chłopaka. Spodziewał się go.
- Nie rozumiem – powiedział blondyn jakby do siebie.
- Czego niby ? Może wytłumaczę – mężczyzna w końcu uraczył go swoją uwagą.
- To mieszkanie – Naruto czysto i wyraźnie wypowiedział swoje myśli – Gdyby naprawdę chodziło o „usamodzielnienie się” oraz „niewygodę mieszkania w akademiku”, kupiłby pan jej to mieszkanie już na początku studiów. Jeśli natomiast chodziłoby o rozdzielenie mnie z Hinatą, to to też nie ma sensu. Przeczytałem adres. Blok, czy tam apartamentowiec jest rzut kamieniem od miasteczka studenckiego. Pięć minut drogi najwyżej. Więc dlaczego ?
- Jesteś bystrzejszy niż się wydaje – przerwał na chwilę, po czym odrzekł – Racja, nie zamierzałem was rozdzielać. Raczej coś sprawdzałem – widząc, że dla chłopaka na za małe wyjaśnienia, kontynuował – Coś, czyli czy jesteście od siebie uzależnieni. Taka niewielka odległość od siebie, nawet niewiele znacząca tylko wam pomoże. Para, która nie może znieść małej rozłąki nigdy nie powinna być razem. Skoro żadne z was nie spanikowało, widzę, że się tym za bardzo nie przejęliście, co dobrze świadczy – wziął papierosa do ust, po czym wypuścił mały kłębek dymu – I tak coś czuje, że będziesz tam częstym gościem.
- Więc nam pan pomaga ? – ton głosu Uzumakiego zdradzał, że chłopak za bardzo mu nie wierzy – I to wszystko ? Żadnego haczyka ? Co to Opowieść wigilijna ? Przyszły do pana trzy duchy i zabrały w podróż w czasie ? – nie silił się na grzeczność. W końcu pan Hyuga sam go już parę razy źle potraktował.
- Nie. Przyszedł do mnie bezczelny studencik i przypomniał mi przeszłość, to wszystko.
Naruto  zaintrygowany tymi słowami, podszedł bliżej i przysiadł na krawędzi biurka. Potem skrzyżował ręce i czekał.
- Naprawdę chcesz tego słuchać ? To dość długa historia. Pewnie nawet nie zrozumiesz mojego postępowania.
- Proszę mi pozwolić spróbować.
- Ach, uparty jesteś – zgasił niedopałek w popielniczce i zaczął opowieść – Trzeba zacząć od tego, że pomimo iż firma Hyuga produkuje nowoczesne technologie, sama jest zaskorupiała w tradycji. Kierownictwo zawsze przechodziła na najstarsze dziecko prezesa i tak jest do dziś. Ja sam urodziłem o kilka minut wcześniej od swojego brata toteż praktycznie w dniu narodzin otrzymałem pracę.
- Nie wiedziałem, że ojciec Nejiego był pana bliźniakiem – Naruto był zaskoczony tą wiadomością.
- A owszem był. Nigdy nie mogłem mu dorównać – prychnął, wspominając swoje dzieciństwo – Zawsze był we wszystkim lepszy. W nauce, w sportach… i kierowaniu dużą firmą. Kiedy przejąłem stołek prezesa, od razu zatrudniłem Hizashiego, jako swoją prawą rękę. Byłem młody i bałem się, że nie dam rady. Razem rozkręciliśmy ten biznes i tak było przez pierwsze lata. Pamiętam nawet jak kiedyś, kilka tygodni po urodzeni Hinaty rozmawialiśmy o naszych dzieciach. Powiedziałem, że moja córka tak jak ja urodziła się już z pracą. A wiesz, co on odparł ? Powiedział dokładnie: Dzieci nie są narzędziami swoich rodziców. Daj dziewczynie samej wybrać, co chce robić. Nie bądźmy jak nasi staruszkowie. Słowo w słowo.
Naruto patrzył oniemiały. To były jego słowa. Jak mu się udało…?
- Tamtego dnia miałem odebrać Hizashiego i jego żonę z lotniska. Wracali z wakacji. Ich synek był pod naszą opieką. Niestety wypadło mi ważne zebranie i musieli wrócić taksówką. Nie wiedzieli tylko, że kierowca wypił sobie wcześnie co nieco i spowoduje wypadek – przerwał w tym momencie, poruszony bolesnymi wspomnieniami – Biznes to naprawdę brudny interes.
- Tak – w umyśle Naruto powstał nareszcie pełen obraz – Nie ważne jak bardzo Hinata byłaby zdolna, ani jak bardzo by się starała, prawda ? – Hiashi podniósł zaskoczony wzrok na chłopaka – I tak nie pozwoliłby pan przejąć jej interesu.
- Nie zawsze grałem uczciwie, zniszczyłem wiele osób. Robiłem rzeczy, z których nie jestem dumny. Nigdy nie nadawałem się na fotel prezesa, ale Hizashi i Neji owszem. W dniu pogrzebu Hizashiego przysiągłem sobie, że mój bratanek przejmie całą firmę w przyszłości i, że zmienię Hyuga na część mojego brata. Długo to sobie wmawiałem.  Z całych sił starałem się widzieć w córce jedynie wady i słabość. Usprawiedliwiałem sobie swoje czyny moją przysięgą i bezwartościowością mojej córki. Z czasem naprawdę zacząłem w to wierzyć. Dopiero te twoje krzyki na tym tarasie przypomniały mi moje prawdziwe motywy. Uświadomiły mi, że ta obietnica była jedynie samolubnym kłamstwem wobec siebie.
- Nie chciał pan by Hinata stała się taka jak pan, prawda ? – odgadł trafnie Uzumaki.
- Wbrew pozorom ona przypomina mnie zza młodu. Nie chciałem by w przyszłości zmieniła się w kogoś, kto wywyższa pracę nad rodzinę. Dla mnie było już i tak za późno.
Naruto wstał z biurka, podszedł do mężczyzny i (ku zaskoczeniu Hiashiego) poklepał go w ramię.
- Jeśli pan chce, może być pan całkiem spoko gościem – rzekł, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Jeszcze przy drzwiach, odwrócił się na chwilę i dodał – Tylko niech pan coś zrobi z tą miną gbura, to wtedy więcej osób pana polubi – wyszedł nie oglądając się za siebie.
- Słowo daję, co za chłopak, co za chłopak.
Naruto, uśmiechnięty zmierzał w kierunku kuchni. Czuł, że teraz w sprawach rodzinnych, będzie o niebo lepiej.
W kuchni już nikogo nie było. Dopiero w salonie, przy drzwiach tarasowych zauważył panią Hyuga i Nejiego.
- Co się dzieje ?
- Twój wujek i Hanabi-sama zdecydowali zorganizować sobie bitwę na śnieżki. Hinata-sama natomiast została zmuszona siłą. Miałem spytać czy się przyłączysz.
- Żartujesz ?! Jasne, że tak ! – sprintem pobiegł po kurtkę i nowiutki szalik, po czym, wręcz wypadł na zewnątrz by dołączyć do towarzystwa.
- A ty się nie przyłączysz ? – spytała Hanako.
- Nie mam ochoty – odparł brunet – Za bardzo dziecinne… - nie zdążył skończyć, bo na swoje nieszczęście stał zbyt blisko otwartych drzwi i dostał śnieżką w sam środek twarzy – NARUTO !!!
Tak oto Neji jednak przyłączył się do tej dziecinnej zabawy.

***
- Sasuke, czekaj !
Chłopak nie zważając na brata, szedł w stronę wyjścia.
- Co jest z tobą ?! – Itachi rzadko bywał zły, ale tym razem został wytrącony z równowagi – Najpierw zjawiasz się łaskawie po dwóch godzinach od ustalonego czasu i wychodzisz po dwudziestu minutach ?!
- Sam pytasz, sam odpowiadasz ! – zerkniecie na te cholerne drzwi od sypialni rodziców – Mówiłem, że nie mam czasu !
Itachi dogonił go i złapał za ramię.
- Co się dzieje ? – wyczuł, że coś jest nie tak z jego bratem.
- Odwal się, nie twój interes !
Sasuke odepchnął go i wyszedł w ciemną noc.
Czemu tak się zachował ? Jakoś wszystko, i w tym domu, jak i zachowaniu Itachiego, strasznie go irytowało. Nie chciał kolejnego, cichego obiadku i kolejnych rozmów o niczym. W zasadzie miał dość udawania, że są normalną rodziną i, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Wesołych świąt Sasuke – powiedział sam do siebie.

***
- Wiesz, że jutro prawdopodobnie będziemy chorzy, prawda ?
- To będzie się, czym jutro martwić – odrzekł Naruto, kompletnie nieporuszony.
Bitwa na śnieżki pozostała nierozstrzygnięta, ponieważ dwaj czołowi zawodnicy gdzieś się zmyli. Gdzieś, a mianowicie tutaj, na znaną wszystkim polankę. Tym razem zamiast stert liści, wszędzie leżały grube warstwy białego puchu. Nawet ich prowizoryczną „ławeczkę” z pnia ledwo było widać.
Dwie powyższe wypowiedzi zostały powiedziane, gdy leżeli na ziemi, robiąc na śniegu aniołki. Zgadniecie czyj to był pomysł ? Przynajmniej mieli ładny widok. Nocne niebo było bezchmurne toteż widać było wszystkie gwiazdy jak na dłoni.
- Kiedy się wyprowadzisz ? – zapytał mimochodem. Tak naprawdę była to jednak ważna kwestia.
- Nie wiem – powiedziała szczerze – Uważam, że rodzice trochę przesadzili. To bardzo miły gest oczywiście, ale to za dużo. Nie, że jestem niewdzięczna, wręcz przeciwnie, ale… To mieszkanie nie było tanie, w dodatku wpłacili mi na konto taką sumę, że bez problemu utrzymam się sama bez pracy przez najbliższy czas. I właśnie o tym mówię. To jest…
Chłopak nie miał wątpliwości, że mówiła to wszystko szczerze. Była zwyczajnie zakłopotana, przez tak wielką hojność. Z natury była raczej skromna, a to… Nigdy się nie zdoła odwdzięczyć i to ją trapi.
- Jedno dobre… – powiedziała już innym, weselszym tonem - … że zaopiekuję się Kuramą.
- Weźmiesz go ? Serio ?
- Oczywiście, ale tylko na zimę. Nie mam serca was rozdzielać – dodała, po czym zaśmiała się z miny chłopaka.
- Mówisz jakbym nie mógł bez niego żyć – powiedział to z naburmuszoną miną.
- Bo nie możesz.
- Wcale nie ! Ani trochę mnie to nie ruszy, jeśli się wyprowadzi na zawsze ! – odpowiedział mu kolejny chichot Hinaty. Zdaje się, że nie wygra tego starcia – Wiesz… – „znowu to „wiesz”. Co ja w ogóle gadam ?” - …ja się tam nie przejmuję tą hojnością, tak długo jak jesteś szczęśliwa. – Tak jak była dzisiaj.
- Ja… myślę, że… - mówiła powoli, zbierając całą swoją odwagę – Tak długo jak Naruto-kun będzie po mojej stronie, ja będę bardzo…szczęśliwa – Użycie zwrotu grzecznościowego sprawiło, że ton zdania brzmiał bardzo oficjalnie.
Uzumaki przez chwilę skupiał wzrok na jej twarzy, po czym podniósł się do pozycji siedzącej i ujął jej dłoń.
- W takim razie, chcę być po stronie Hinaty już na zawsze.
Dziewczyna również się podniosła i przytuliła go. Z jednej strony, bo chciała, a z drugiej by ukryć swoją reakcję na jego słowa. Naruto jednak ją rozpracował i wziął jej twarz w obie dłonie, odsuwając ją kawałek dalej. Teraz mogli sobie patrzeć w oczy.
- Wesołych świąt, Hinata.
- Wesołych świąt, Naruto.
Pocałunek, którym następnie się obdarzyli był tak gorący, że wydawać by się mogło, że potrafi roztopić cały śnieg dookoła, w oka mgnieniu.
Niestety, w końcu zimno zaczęło im doskwierać, więc postanowili wracać. Ale i tak szli wolnym spacerkiem, ciesząc się sobą i ciszą wokół.
Gdy byli już pod domem, usłyszeli głośne śmiechy dochodzące z wewnątrz. A to dzięki uchylonym drzwiom tarasowym. Dało się słyszeć donośny głos Ero-wujka.
-…a gdy pojechałem z nim na biwak…
- Nie, tylko nie to o trującym bluszczu ! Er… pfu.. Wujek, to było na liście ! To było na liście ! – krzyknął Uzumaki i pobiegł spanikowany, prosto w stronę domu, ciągnąc za sobą zdezorientowaną dziewczynę.

***

Dobijała już ta godzina.
Sasuke odłożył na bok książkę, której i tak nie czytał. Wstał i zdecydowanym krokiem zszedł na dół. Założył kurtkę i już miał wychodzić, gdy usłyszał za sobą jakieś warczenie. Para czerwonych ślepi wpatrywała się w niego, a obnażone zęby mówiły „Spróbuj wyjść, a rzucę się na ciebie i nie będzie litości”
Uchiha jednak był szybszy i zdążył zatrzasnąć drzwi tuż przed nosem psa. Ruszył przed siebie nie zważając na głośne szczekanie i dźwięki walenia łapą w drzwi.
Na podjeździe stało czarne auto, o które stał oparty chłopak z białymi włosami. Jak on się nazywał ? Chyba Suigetsu. Pozostała dwójka zapewne jest w wozie.
- To co, przejedziesz się z nami ?



***
(Od autorki) Znów nie wiem jak to będzie z rozdziałem za tydzień, może będzie może nie. Będę miała w pokoju w weekend totalny rozpi..... ponieważ będzie mały remoncik, nowe mebelki i tede. Rozumiecie, że w takich warunkach trudno się dostać do laptopa i jednocześnie pomagać sprzątać.  W dodatku znów jestem chora (teraz chyba angina, bo gardło mnie tak męczy), a muszę robić testy na prawko bo egzamin już w piątek, niech to szlag ! W każdym razie postaram się, ale nic nie obiecuje. Najwyżej chapek będzie trochę krótszy.
PS: Mam pomysły na 2 jednopartówki, ale biorąc pod uwagę ile brałam się za "Skandal w Sunie" trochę z tym poczekacie. Spiszę je pewnie gdy rozdział będzie trzeba dopracować, tak jak poprzednio.

10 komentarzy:

  1. Super, dziś ja pierwszy komentuje!
    Rozdział świetny jak zwykle . Ale mam małą rade niech Naruto zamieszka razem z Hinatą.
    Akcja morze się wtedy fajnie potoczyć.
    Rozważ tę opcje i pisz dalej bo masz talent.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hinata dostała mieszkanie? Chyba wiem do czego zmierzasz... ^^
    Taki uroczy rozdział <3 Święta łączą... Ten wpis sprawił że świat nie jest taki zły, relacje Hinaty a jej ojcem się polepszyły. Szkoda że nie wszystkim udało się spędzić te święta w tak rodzinnym i ciepłym otoczeniu.
    Genialny chapter, zabawny i ciepły. ^^ Nie mogę się doczekać następnego.
    Dwie jednopartówki? (jeszcze bardziej nie mogę się doczekać...czyżby znów inspiracją był sen??)
    Życzę weny i jak piszę pan powyżej, trzymaj tak dalej bo masz wielki talent.

    PS: Liczę chociaż na krótki rozdział w niedzielę. Pamiętaj wiem gdzie mieszkasz. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek autoreklama, mam swój blog o moich autorskich opowiadaniach. Czyli nie z fanfikami w realiach Naruto, ale polecam przekonać się samemu. I właśnie dziś pojawił się tam mój pierwszy oneshot.
    http://reworld-pl.blogspot.com/
    Autorka tego bloga i co najmniej jedna inna osoba mają przy okazji radochę wytykania mi błędów, w odwecie za to, że ja im wytykam błędy.

    A skoro już o błędach mowa...

    >- Nie prościej było zrobić listę rzeczy, o których MOGĘ mówić ?

    To w zasadzie nie błąd, ale używaj pogrubienia zamiast pisania wielkimi literami. Sformatowany tekst można bez problemu przekopiować z Worda/OpenOffice/LibreOffice do edytora notek na Bloggerze i formatowanie zostanie zachowane.

    >- Nie spinaj się tak – zaczął klepać chłopaka po ramieniu – Za bardzo się stresujesz.
    >Przedwcześnie osiwiejesz.

    Kropka po "ramieniu".

    >Proszę – wyciągnął zza pleców bukiet herbacianych róż – Kwiaty dla gospodyni.

    Albo potraktujesz to jako jedno zdanie i "kwiaty" napiszesz małą literą - albo jako kilka zdań, a wtedy stawiasz kropkę po "róż".

    >Utrudniało im to oczywiście używanie sztućców, ale uparcie nie chcieli puścić, czekając,
    >aż ten drugi to zrobi.

    "Czekając, aż ten drugi to zrobi"? Sorry, ale zabrzmiało jakby to była para homo. Już prędzej "czekając, aż drugie z nich to zrobi".

    >- Nii-sama, to jak sądzę dla ciebie – zawołała i puściła siostrze oczko.

    Jeśli chodzi o Hinatę, to raczej "nee-sama". "Nii-sama" to brat.

    >- Nie martw się. Podoba mu się, aż się wzruszył chłopak – Jiraiya jakby
    >bezbłędnie odczytał ich myśli i ZNÓW się wtrącił.

    A ty ZNÓW użyłaś CapsLocka w charakterze pogrubienia.

    >„Upiekło ci się. Zadowolony ? To ci powiem, nie zasłużyłeś na to”

    ...a żeby udowodnić, że jest naprawdę wredny - głosik nie postawił kropki na końcu zdania.

    >- No hej tato.

    Przecinek po "hej".

    > Nie było za bardzo, o czym wspominać. To świeża sprawa – Shikamaru wypuścił
    >kolejny dymek – To takie upierdliwe.

    Zbędny przecinek po "bardzo" i dla równowagi brak kropki po "dymek".

    >Neji i Naruto natomiast wszystko im przynosili z jadalni, a jak już nie było, czego dołączyli się.

    Ten przecinek powinien się znaleźć o jeden wyraz dalej...

    >Jednakże ominął drzwi do łazienki, nawet na nie, nie patrząc i poszedł dalej.

    Oba przecinki są zbędne.

    >Kierownictwo zawsze przechodziła na najstarsze dziecko prezesa i tak jest do dziś.

    Literówka: "przechodziło", a nie "przechodziła".

    >- A owszem był.

    Przecinek po "owszem".

    >- Wesołych świąt Sasuke – powiedział sam do siebie.

    Przecinek przed "Sasuke".

    >- To będzie się, czym jutro martwić – odrzekł Naruto, kompletnie nieporuszony.

    Pierwszy przecinek jest zbędny.

    >- Wesołych świąt, Hinata.
    >- Wesołych świąt Naruto.

    Możesz mi wyjaśnić, jak ci się udało postawić przecinek poprawnie w pierwszym zdaniu, a w drugim o nim zapomnieć? Rzucałaś monetą, czy jak? XD

    >Pocałunek, którym następnie się obdarzyli był tak gorący, że wydawać by się mogło,
    >że potrafi roztopić cały śnieg dookoła, w oka mgnieniu.

    Przecinek po "obdarzyli", zaś ten po "dookoła" jest tam zbędny.

    >ponieważ będzie mały remoncik, nowe mebelki i tede.

    "itd" = skrót od "i tak dalej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam kilka błędów...
      Ale rip LunarBird CLH musisz przyznać że jak na początek nie źle jej idzie, prawda? To jej pierwszy blog, mało ludzi odnosi taki sukces, jak na pierwszy raz. ^^

      Usuń
    2. Jak już wspomniałem pod inną notką - gdybym musiał pisać całe encyklopedie żeby wytknąć błędy (jak choćby pod pierwszą notką, która była tragiczna pod tym względem) to bym się nie wysilał.

      Fakt, że wytykam błędy oznacza również, że blogerka jakiś poziom jednak reprezentuje i może na tym budować. :-)

      Co do sukcesu to fakt. Też mam blog o własnych opowiadaniach i jakąś szczególną popularnością się nie cieszy.

      Usuń
    3. Czemu?! Mi tam się podoba.
      Nie smutaj kolego ^^

      Usuń
  4. Heja! To było KAWAI!!! Kyaa!!! Te prezenty mnie zaskoczyły domek :) uuu coś wyczuwam :p. Jestem ciekawa co Naruciak zrobi erotumanowi, za tą opowiesć xd już niemogę się doczekać! Czekam na nexta pozdrawiam Sakuya :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cholera świetnie ! Widzę, że się rozkręciłaś.Cieszę się, że informujesz nas o wszystkich niedogodnościach i problemach a także, że starasz się by jednak twoje notki wychodziły systematycznie.Może się nie wydawać ale to jest bardzo ważne ;) A co do rozdziału to powoli przechodzisz samą siebie, jest ciekawie,zabawnie,miło i tajemniczo.Bardzo podoba mi się w jakim kierunku się rozwijasz i ... nie wiem nie potrafię pisać takich komentarzy xd Po prostu rób to co robisz, eksperymentuj a powinno być tylko lepiej chociaż i tak już jest naprawdę dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne fajne naprawdę podziwiam cie za to ze tyle wytrzymujesz :D niektóre blogi ktore czytalam były najczesciej zawieszane :( a tobie zycze wytrwalosci w pisaniu tego oto przepieknego bloga :* :* pisz prosze dalej a ja dalej bede twoja fanką powodzenia :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Od razu mówię, korzystaj z rad czytelnika rip LunarBird CLH, przydają się :)
    Reeety to już 17 rozdział, ale to szybko zlatuje. W pewnym momencie wrócę na sam początek i przeczytam sobie starsze rozdziały jeszcze raz :)
    Od razu mówię, że Hiashi zaskakuje mnie ostatnimi czasy. I ta jego ostatnia rozmowa z Naruto, chyba już nie czuje antypatii do niego, a przeciwnie, jest nim zafascynowany (bez podtekstów :P). Wesołe Święta ogólnie w domu Hyuga i udał Ci się pomysł :)
    Na drugim biegunie Sakura... nawet mi jej szkoda (mimo, że średnio za nią przepadam w Anime). Sasuke mógłby chociaż odpisać cokolwiek. Powinna dać mu w twarz (tak żeby osłupiał :P).
    Sam Sasuke brnie w bagno coraz bardziej, a najgorsze, że Naruto także nieświadomie może się w nim znaleźć i to nie ze swojej winy.
    Trzymam kciuki za Ciebie, żebyś się nie pochorowała, a zamiast anginy trzymała się Ciebie wena :)
    Pozdrawiam serdecznie !!

    OdpowiedzUsuń