:)

:)

sobota, 3 stycznia 2015

Skandal w Sunie

(Od autorki) Witam Was w nowym roku 2015 ! To obiecana jednopartówka ;) Fabuła nie ma nic wspólnego z naszą historią. Tak, będzie ona w tym tygodniu zamiast rozdziału, który muszę jeszcze przemyśleć. Może brakuje mi weny (Przemek jej nie przysłał :'( ) Są to fani Sherlocka Holmesa ? Przyznam, że to opowiadanie to wynik mojego głupiego snu. Uwielbiam Sherlocka i pewnego razu przyśniło mi się parę scen, które cóż...były chore. Wstawiłam Naruto w XIX-wieczną Anglię :P Tak wiem co myślicie. Potem tak długo mi to nie dawało spokoju, że w końcu musiałam to spisać. Inaczej bym zwariowała. Już widzę jak wielu z was w tej chwili klika krzyżyk w prawym, górnym rogu ekranu. Dopiero jak pisałam zdałam sobie sprawę, że powinno być na odwrót: Sasuke bardziej pasuje do Sherlocka, a Naruto do Watsona, no ale nie mogłam zmieniać treści snu. Wyszło jak wyszło. Mam nadzieję, że będziecie mieli radochę (ze mnie). Życzę miłej lektury ;)

***



Naruto Holmes zawsze mówił o niej jako o tej kobiecie. No, może nie zawsze. Tylko przez cały, pierwszy miesiąc, który minął od tej sprawy. W jego oczach przesłania ona cały rodzaj żeński, do którego należy, i dominuje nad nim. Dla niego istnieje tylko ona. Ale zacznijmy od początku.
Od pewnego czasu widywałem Naruto dość rzadko. Moje małżeństwo z Sakurą Morston oddaliło nas od siebie. Wyprowadziłem się z naszego mieszkania na Baker Street i znów zająłem się praktyką lekarską. Byłem pochłonięty własnymi, domowymi sprawami, zaś Holmes wciąż znajdował sobie nowe zagadki by zużyć trochę swojej niewyczerpanej energii.
Pewnego wieczoru wracałem od pacjenta i przejeżdżałem akurat obok naszego starego mieszkania. Te tak dobrze znane mi drzwi przypomniały mi nasze dawne sprawy, między innymi tą dzięki której poznałem moją żonę. Pchany impulsem postanowiłem złożyć przyjacielowi wizytę.
Zastałem go siedzącego w fotelu, palącego swoją ulubioną fajkę. Któż mógłby zgadnąć, że ten chudy i wiecznie rozczochrany blondyn z iskrzącymi od żywotności, niebieskimi oczami to jeden z największych umysłów kraju, jeśli nie kontynentu. Sam długo nie mogłem  w to uwierzyć. Gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy, wydawało mi się, że słowem najlepiej go określającym to półgłówek, ale niestety się myliłem. Nieraz mi to udowadniał, prezentując swoje umiejętności dedukcji podczas dochodzeń. Czasem zastanawiałem się czy specjalnie nie udaje przy innych idioty, by zwiększyć efekt swoich popisów. Niezwykle mnie tym irytował.
Przywitał się ze mną wylewnie, ciesząc się na mój widok. Zaprosił  mnie gestem do zajęcia miejsca w fotelu i poczęstował cygarem.
- Widzę Sasuke, że małżeństwo ci służy – w jego głosie dało się słyszeć nutkę złośliwości – Sakura musi cię dobrze karmić.
- Coś, przepraszam, sugerujesz ?
- Ach, nie skąd. Ale zmieńmy temat. Widzę, że wróciłeś do praktyki. Nic nie wspominałeś ?
- A ty skąd to wiesz ? – pomimo upływu czasu, wciąż umiał mnie zaskoczyć i chyba to się nie zmieni.
- Musiałbym być kretynem gdybym nie rozpoznał lekarza w osobie, od której jedzie jodoformem, i której cylinder ma wybrzuszenie z prawej strony, gdzie trzyma stetoskop.
Oczywiście, wszystko banalnie proste. Trzeba przyznać, że  Holmes nie był wzorem angielskiego dżentelmena. Zresztą ja sam zapominałem o etykiecie, gdy byłem w jego towarzystwie. Nie mogłem się powstrzymać, by mu nie dopiec. Tacy już byliśmy.
- Musiałbyś ? To znaczy, że udajesz ?
Następne zdania, które wypowiedzieliśmy nie nadają się do publicznego okazania. Przejdźmy dalej.
- Przy okazji, skoro już tu jesteś – podsunął mi kawałek papieru listowego – Może chcesz na to zerknąć. W końcu pakowanie nosa w moje sprawy to twoja specjalność.
Po prostu dbam byś podczas tych swoich głupich eksperymentów chemicznych i rozwiązywania kryminalnych zagadek nie stracił życia oraz by któryś z twoich klientów nie pozwał cię do sądu, ale skoro nie pasuje, to w porządku. Widzimy się na twoim pogrzebie. Przyjemna stypa będzie.
List nie miał daty, ani podpisu, a jego treść brzmiała:
Dziś wieczorem, około godziny ósmej, odwiedzi ktoś Pana. Ów jegomość pragnie skonsultować pewną ważną sprawę. Wiemy, że można Panu zaufać. Przysługę, którą oddał Pan, jednemu z europejskich rodów królewskich oraz pochlebne opinie o Panu tego dowiodły. Proszę by był Pan w domu o wskazanej porze.
- Ciekawe – zauważyłem – Jeszcze nawet facet nie przyszedł, a już ci rozkazuje. Wyczuwam kłopoty.
- I tylko to ? A ja widzę, że nasz gość pochodzi z arystokracji, a list został wysłany z Suny – uśmiechnął się złośliwie w moją stronę.
Z całych sił próbowałem wymyślić jak ten głąb do tego doszedł. Przecież to musiało być proste. Ale znów nie wyszło. Powinienem się przyzwyczaić. Po co ja tu w ogóle przyszedłem ?
- Aluzja w liście plus do tego drogi papier listowny równa się arystokracja, ale skąd przyszła ci do głowy Suna ? – w naszym codziennym życiu, gdy razem mieszkaliśmy, to ja byłem tym myślącym. Było tak, bo Naruto mówił, że jego mózg musi czasem odpocząć i wtedy określenie kretyn pasowało dla niego idealnie. Czasem klienci nas ze sobą mylili. Cóż nie wolno oceniać książki po okładce. Tylko, gdy miał pracę ruszał głową i wtedy ja wychodziłem na idiotę.
- W prawym, dolnym rogu kartki są litery Sn. Założę się, że myślałeś, że to logo wytwórcy – prychnął w tym miejscu – Sprawdź w indeksie nazw geograficznych. Papier został zrobiony w Sunie, a poza tym… w kopercie był piasek.
Suna – niewielkie, ale bogate państwo, które słynie z pustynnych krajobrazów. Aż trudno uwierzyć, że jest takie w Europie. Na granicach, ale jest.
- Nie wiedziałem o piasku – rzekłem zgrzytając zębami. Żenujące, że jeszcze się bronię.
- Tłumacz to sobie jak chcesz – w tym momencie obaj usłyszeliśmy dźwięk podków i kół ocierający się o krawężnik.
- Mam sobie iść ?– tym razem to ja byłem złośliwy. Naruto kompletnie nie umie rozmawiać z arystokratami. Podczas wspomnianej w liście sprawie, też musiałem mu podpowiadać jak ma się zachowywać. Ale skoro mam nie mieszać się w jego sprawy wolałem zapytać.
- Zostań…. Proszę – ledwie to przecisnął przez usta. Tym razem punkt dla mnie.
Usłyszeliśmy czyjeś kroki na schodach, a potem w korytarzu. Zatrzymały się tuz przed drzwiami.
- Proszę wejść – zawołałem. Czy ja robią za sekretarza ? O nie, mowy nie ma.
Człowiek, który wszedł nie był zbyt wysoki, ale miał szczupłą budowę ciała. Ubrany był z przepychem, co u nas nie jest dobrze widziane. Złe wrażenie robiła też jego fryzura. Nigdy nie widziałem tak czerwonych włosów. Chyba miał trudne dzieciństwo. I jeszcze jedna rzecz. Miał na twarzy czarną maskę. Czy ja źle korzystam z kalendarza i dzisiaj jest sylwester ? Facet przyszedł z jakiegoś balu, czy co ?
Widząc minę mojego przyjaciela, domyśliłem się, że myślał o tym samym co ja. Był cały czerwony od powstrzymywania śmiechu.
- Dostał pan mój list ? Uprzedzałem o wizycie – słowa te skierował do mnie, oczywiście. Wyglądam kompetentniej od Holmesa.
- Dostałem – mój przyjaciel podniósł głos wyżej niż powinien, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Gdzie ten gość ma oczy ? Jadę jodoformem, więc jestem lekarzem, halo ! – To jest mój przyjaciel doktor Sasuke Watson. Pomaga mi, czasami – widziałem jak ucieka wzrokiem by nie gapić się na maskę lub kolor włosów.
- Aha, miło mi poznać – gość jakby stracił pewność czy może nam ufać – Proszę wybaczyć tę maskę. Mój chlebodawca nie chce by poznano tożsamość jego przedstawiciela. Sprawa, z którą przychodzę może mieć poważny wpływ na losy Europy, więc proszę o całkowitą dyskrecję.
- Daje słowo – powiedziałem.
- Tak, tak, jasne  - rzekł lekceważąco i rozsiadł się wygodnie w fotelu – Więc z czym Wasza Wysokość przychodzi ?
Mężczyzna na te słowa zerwał się z krzesła i zdarł z twarzy maskę. On w ogóle nie sypia ? Te czarne obwódki wokół oczu są przerażające.
- Ma pan rację. Jestem królem ! Po co to ukrywałem ?
- Mnie proszę o to nie pytać. Jak tylko przekroczył pan próg wiedziałem, że stoi przede mną dziedzic tronu Suny, Król Gaara. Naprawdę Pan … - wysłałem mu ostrzegawcze spojrzenie – to znaczy Wasza Wysokość…. a nie ważne. Słucham, słucham – może jednak on czasami wie, kiedy się zamknąć. Coś palnie i po nim.
- Krótko mówiąc sprawy, wyglądają tak – zaczął nasz gość – Rok temu, zatrudniono nową nianię do mojego siostrzeńca. Niezwykle uroczą damę. Nazywała się Hinata Adler – sprawa jasna jak słońce – Zauroczyła mnie niebywale, przyznaję – wiedziałem – Przez nasz związek, została szybko zwolniona. Teraz mieszka w Londynie…
- I ma jakieś kompromitujące listy, które chce pan odzyskać – strzelił Naruto.
- Są listy, ale chodzi o zdjęcie na którym jesteśmy razem.
- O rety ! Wasza Wysokość… - spojrzałem na niego – popełnił niedyskrecję – no ujdzie. Mogło być gorzej. Ale tu się zgadzamy. Ten król to baran !
- Byłem niespełna rozumu, szalony ! Muszę to zdjęcie odzyskać. W przyszłym tygodniu są ogłoszone moje zaręczyny z… pewną księżną. Jeśli ona wpadnie na pomysł by wysłać to zdjęcie do gazet, to będę skończony. Próbowałem je odzyskać, ale ona nie chce pieniędzy. Zatrudniłem złodziei  by splądrowali jej mieszkanie i wszystko na nic.
- Skąd pewność, że ona zamierza wykorzystać to zdjęcie ? – spytał Holmes dziwnie aktorskim tonem. Nie przesadzaj !
- Ona jest bardzo uczuciowa, myślę, że nie będzie chciała dopuścić do mojego małżeństwa z inną kobietą.
- Rozumiem. Sprawa nie powinna zając dużo czasu. Proszę mi tylko podać adres tej pani i swój, bym mógł powiadomić o postępach – rzekł Naruto, ziewając.
- Dobrze. I proszę pamiętać, jestem gotów oddać połowę królestwa byleby odzyskać tę fotografię.
Gdy król nas opuścił, usłyszałem głośny śmiech przyjaciela.
- Co za król ! Dobrze, że nie mieszkam w Sunie.

***


Dwa dni później zmierzaliśmy z Naruto w stronę domu Hinaty Adler. Wciąż nie wiedziałem jak on zamierza odzyskać tę fotografię. Chce zapukać i po prostu poprosić o jej zwrot ? Miałbym się z czego pośmiać.
Poprzedniego dnia poprosił mnie o pomoc przy tej sprawie. Zupełnie jak dawniej. Ostrzegł, że może nam grozić aresztowanie, ale jak co to zrobię jak zwykle. Zwale na niego i powiem, że go nie znam. To on tu jest detektywem, więc jego wina będzie.
Byliśmy już na miejscu, gdy Holmes niespodziewanie ominął jej domu i skręcił w jakąś ślepą uliczkę tuż obok. Odwrócił się w moją stronę i jak gdyby nic powiedział:
- Uderz mnie.
Miałem się kłócić ? Walnąłem go, aż się przewrócił. Nie musi mi już robić prezentu na święta.
- Musiałeś tak mocno ?! I tak bez pytania „po co” !
- Dobrze. Czemu miałem cię uderzyć ?
- Teraz pytasz, idioto ?!
Jakim cudem my mieszkaliśmy pod jednym dachem i przeżyliśmy ? Nie mam pojęcia.
W każdym razie Naruto wreszcie wtajemniczał mnie w sprawę.
- Wczoraj Sai śledził ją cały dzień. Jeśli dobrze rozpracował jej plan dnia, to powinna pojawić się pod domem za 10 min. Podał też jej rysopis, więc ją rozpoznam.
- Skąd ty bierzesz tych swoich ludzi ?
- Lepiej, żebyś nie wiedział. Wracając do sprawy, zaplanowałem cały przebieg wydarzeń, w wyniku których trafię do jej domu. Ty nic nie rób. Gdy otworzy się okno w salonie, podejdź do niego.  Gdy dam ci znak, wrzuć do środka to – wyjął z kieszeni jakiś przedmiot – Zwykła świeca dymna. Krzykniesz „Pali się” i spadasz, jasne ?
Rozkazuje mi cholernik jeden, ale grrr… dobra, jakoś to będzie. Chyba wszystko przemyślał i nie spowodujemy prawdziwego pożaru.
Ale moment, po co to wszystko ? Może lepiej nie pytać. I tak, co mnie to obchodzi ?
- Jasne – wziąłem od niego świecę.
A jakby tak… ?
- Za słabo cię uderzyłem, nic nie widać. Spróbuje jeszcze raz.
- Co ?!!! Nie, nie, nie, wystarczy naprawdę !
Ale miałem ubaw. Te dochodzenia mają czasami jakieś niespodziewane bonusy i dla mnie.
- Wiesz, gdzie szukać tego zdjęcia ? – chwilę później obserwowaliśmy razem ulicę, czekając na nią.
- Jeszcze nie. Ale musi być w domu.
- Przecież przeszukano już dom – zauważyłem.
- Nie wiedzieli, gdzie szukać. Z tego co wiem zdjęcie ma duży format, więc nie ma go przy sobie. U bankiera lub prawnika też raczej nie. Kobiety wolą same strzec swoich tajemnic. Dodatkowo jeśli zamierza je gdzieś wysłać musi je mieć pod ręką, czyli gdzie ? W mieszkaniu.
- Ty też nie wiesz gdzie szukać.
- Dowiem się do diabła ! Zresztą sama mi je pokaże.
Może jednak chce o nie poprosić ?
- Odbiło ci ?! – co ja gadam ? Już dawno – Czemu ma…
- Cicho, czas na przedstawienie.
Miał rację. Pod dom podjechała dorożka, z której wysiadła kobieta. Byliśmy dość blisko, więc mogłem się jej przyjrzeć. Nikt by się nie zdziwił, że zawróciła w głowie królowi. Była, drobna i szczupła. Miała długie, granatowe włosy. Nie były związane jak nakazywała moda w dzisiejszych czasach. Kolor mnie nie zaskoczył (po tym pożal się Boże królu i mojej żonie już nawet tęcza na głowie mnie nie zdziwi).
Naruto, także widział ją po raz pierwszy. Zamiast ruszyć do akcji, przyglądał jej się przez chwilę z zamyśleniem. Aż go musiałem popchnąć. Wtedy się otrząsnął.
Sądzę, że gdyby Naruto Holmes nie został detektywem, wybrałby karierę aktorską. Podszedł do niej chwiejnym krokiem, udając rannego. Teraz rozumiem czemu miałem go pobić. Musiał wyglądać przekonująco, by nie wzięła go za pijaka (ten chwiejny krok).
Zaczął jej wmawiać, że został napadnięty. Z ukrycia, widziałem współczucie i troskę na twarzy kobiety. Sama zaproponowała wejście do środka by mogła go opatrzeć. Podtrzymując go, pomogła mu wejść. Naprawdę jest dobry. Sam dałbym się nabrać.
Wyszedłem z zaułka. Podszedłem do miejsca, z którego mogłem obserwować co się dzieje w środku. Mój przyjaciel leżał na kanapie, a panna Adler zajmowała się jego raną na czole. Nie wiem jak on, ale ja w ogóle nie miałem wyrzutów sumienia, przez to co robimy. Nawet pomimo widzenia oddania z jakim się nim zajmowała. Była dobrą osobą, skoro bez zastanowienia pomogła obcemu w potrzebie. Nazwijcie mnie draniem, czy jak tam chcecie i tak się nie przejmę.
Widziałem jak Holmes podnosi się powoli do pozycji siedzącej i wskazuje na okno. Pewnie udał, że jest mu duszno. Panna Adler otworzyła okno i chwilę później widziałem jak Naruto podnosi rękę. To był umówiony znak. Podbiegłem do okna i upewniając się, że nikt nie zwraca na mnie uwagi wrzuciłem świecę do pokoju i krzyknąłem:
- Pali się !
Czułem się jak głupek. Co za żenada.
Przez otwarte okno, ulotniły się kłęby dymu. Wszyscy na ulicy dali się nabrać i sami zaczęli wrzeszczeć:
- Pali się !
Zebrał się spory tłum gapiów, więc musiałem się trochę po przeciskać by zwiać stamtąd. Dotarłem na róg ulicy i czekałam 10 minut, aż wreszcie Naruto do mnie dołączył.
- Poszło jak z płatka – był zadowolony z siebie, ale też… nie wiem jak to określić. Był dziwny, jakby coś go trapiło.
- Masz zdjęcie ? – spytałem.
- Nie, ale…
- Czyli zawaliłeś.
- Ale wiem gdzie jest !
- Też coś. Ciekawe skąd.
- Pokazała mi – powiedział jakby to było oczywiste. Nie zamierzam się dopytywać. I tak nie wytrzyma i sam wszystko powie. Zachowałem niewzruszoną minę.
- Jak tak chcesz to ci opowiem – wiedziałem, że pęknie – Wystarczył mały podstęp by dostać się do środka, ale po co był pożar ? Gdy kobieta myśli, że jej dom się pali instynktownie chwyta za rzecz jej najdroższą. Taki impuls. Matka ratuje dziecko, hrabina klejnoty i tak dalej. Nasza dama nie mogła mieć nic cenniejszego oprócz tej fotografii. Dym i wrzaski spowodowały panikę, która zrobiła swoje. Nie zastanawiając się ujawniła kryjówkę swojego skarbu. Gdy krzyknąłem iż to fałszywy alarm, odłożyła zdjęcie na miejsce. Przeprosiłem i wyszedłem.
Za nic nie przyznam, że to był bardzo sprytny plan. Jeszcze wpadnie w samo zachwyt. On jak chce to potrafi pomyśleć i dobrze o tym wiemy. Obaj.
- Jutro rano razem z królem Gaarą, odzyskamy zdjęcie i sprawa się skończy. Jego Wysokość będzie zadowolony, że zrobił to własnoręcznie.
- Czyli muszę tam być – z nim jak z dzieckiem. Lepiej go przypilnować. Nie skomentował tego i dobrze.
W drodze na Baker Street wysłaliśmy telegram do króla, informując, że wszystko poszło zgodnie z planem.
Byliśmy już pod naszym dawnym mieszkaniem i kiedy Holmes szukał klucza jakiś przechodzień powiedział:
- Dobranoc, panie Holmes.
A ja to pies ?
Nie widzieliśmy kto to. Chodnikiem szło wiele osób, a ta która nas minęła była okutana czarnym płaszczem i szła szybkim krokiem.
- Znam ten głos – Naruto wpatrywał się w ciemną ulicę – Kto to był ?
Spędziłem z nim jeszcze parę godzin po czym wróciłem do domu. W dorożce, zastanawiałem się, czy czegoś sobie nie ubzdurałem. Wydawało mi się, że odkąd zobaczył Hinatę Adler zaczął się dziwnie zachowywać. A przez całą wizytę u niego tylko się w tym przekonaniu utwierdziłem.

***


Następnego dnia, byłam na Baker Street już w porze śniadania. Piłem właśnie kawę, gdy do pokoju wpadł Mości Gaara. Tak, to był sarkazm.
- Zdobył je pan ?! – wykrzyknął, chwytając Naruto Holmesa za ramiona.
- Jeszcze nie, ale zdobędziemy je dzisiaj.
- Chodźmy więc. Na dole czeka moja kareta.
- Hmm… Pewnie jest wygodniejsza niż dorożka – i mój przyjaciel imbecyl wrócił.
Tu muszę wspomnieć, że dostrzegłem iż woźnica miał namalowane na twarzy fioletowe kreski. Chyba jednak mam coś z Anglika, bo mnie to zniesmaczyło.
Podróż minęła spokojnie. Miałem wrażenie, że Holmes jest w niezwykle dobrym humorze. Bardziej niż zwykle.
Gdy przybyliśmy na miejsce, na schodach domu stała starsza kobieta. Obserwowała nas, gdy wysiadaliśmy z karety.
- Pan Naruto Holmes ? – spytała.
- Tak – odpowiedział, wpatrując się w nią zdziwionym, pytającym spojrzeniem.
- Moja pani uprzedziła o pańskiej wizycie. Kazała mi przekazać, że wyjechała z Londynu dziś rano.
- Co takiego ?! – Naruto, aż zbladł przez tą wiadomość. Ja nie dałem nic po sobie poznać.
- A zdjęcie, listy ?! – spytał król podniesionym tonem – Wszystko stracone !
- To się okaże – minął służącą i pobiegł do gabinetu. Oczywiście poszliśmy za nim. Hinata musiała opuszczać to miejsce w pośpiechu. Wszystko było poprzewracane i poprzesuwane, a szuflady otwarte i puste. Naruto podszedł do sznura od dzwonka, odchylił małą, przesuwaną okiennicę i wyjął list oraz zdjęcie. Przedstawiało ono pannę Adler w prostej sukience i z uroczym uśmiechem. Teraz dopiero zauważyłem, że miała niezwykłe oczy. Prawie, wręcz białe.
List natomiast był zaadresowany do P. Naruto Holmesa. Detektyw rozerwał kopertę i we trójkę przeczytaliśmy treść listu. Była tam data wczorajszego dnia.
Drogi Panie Holmes
To było naprawdę niesamowite. Kompletnie mnie Pan wywiódł w pole. Nie miałam absolutnie żadnych podejrzeń, ale do czasu. Pańskie obrażenia były prawdziwe. Przykro mi potem było, że to przeze mnie i to głupie zdjęcie. Gdy wyszedł Pan ode mnie poczułam, że coś w tym było nie tak. Przypomniałam sobie pańskie oczy, pełne wyrzutów sumienia, gdy opatrywałam ranę. Pchana impulsem, ubrałam się w płaszcz i poszłam Pana szukać. Choć były na to marne szanse, udało mi się dogonić Pana i Pańskiego przyjaciela. Z podsłuchanej rozmowy poznałam pańskie imię i skojarzyłam fakty. Pańskie nazwisko jest znane, więc od razu domyśliłam się, że chodzi o to zdjęcie.
Śledziłam Was, aż do drzwi i życzyłam Panu dobrej nocy, choć było to nieostrożne. Po powrocie uznałam, że powinnam uciec . Tak jak to robię przez całe życie. Nie chce widzieć króla ponownie. Pański klient nie musi się martwić. Zachowałam to zdjęcie, jedynie z powodu sentymentu, ale teraz nic dla mnie nie znaczy i niedługo je zniszczę. Nie żywię do króla żalu, pomimo tego co mi zrobił. Zakochałam się w kimś i mimo, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia pozostanę jej wierna. Wiem, że ta osoba jest warta by ją kochać. Pozostawiam moją fotografię, choć może to lekko dramatyczne. Pozostaję szczerze Panu oddana.
Hinata Adler

- Co za wspaniała kobieta ! – krzyknął król Suny, gdy skończyliśmy czytać – Tak, dobroć i wyrozumiałość to jej największe cechy – to czemu myślał, że się na nim zemści ? – A do tego mądra ! Szkoda, że nie pochodzi z mojej sfery ! Byłaby wspaniałą królową !
- Tak, rzeczywiście, ta dama reprezentuje zupełnie inny poziom niż Wasza Wysokość – powiedział to zimnym tonem. Cud, że tylko to powiedział, aż mnie zaskoczył. Mógł użyć gorszych słów. Zgadzałem się z nim w zupełności. Co za hipokryta !
Naruto znów popatrzył na list i w tym momencie … CO ?!!!
Zarumienił się ?!!!
Naruto Holmes czerwony jak burak to taka abstrakcja jak ja mówiący do swojej żony „Kocham cię. Chcę byśmy mieli dużo dzieci !” Omal nie upadłem z wrażenia.
- Nie doprowadziłem sprawy do końca, przepraszam – Holmes odzyskał głos, podczas gdy ja wciąż byłem w szoku.
- Przeciwnie. Ogromny kamień spadł mi z serca i to dzięki panu. Jej słowom nie mogę nie wierzyć. Mam ogromny dług wobec pana ! Jak mam pana wynagrodzić. Proszę podać sumę.
- Właściwie to jako zapłatę chciałbym to zdjęcie – no teraz to ja się chyba stąd nie ruszę do przyszłego roku. Zdębiałem kompletnie.
- Zdjęcie Hinaty ? Ależ proszę bardzo.
- Sprawa jest zakończona. Żegnam – wyszedł nie patrząc na króla, a ja wreszcie się ruszyłem i pobiegłem za nim.
Nie wiedziałem co powiedzieć.
Naruto po raz pierwszy poniósł porażkę.
Naruto po raz pierwszy zachował się poważnie, jak nie on.
Naruto po raz pierwszy nie chciał zapłaty.
I jeszcze ten rumieniec…
To jest jakiś dzień cudów, czy co ?!!! Jeszcze brakuje by Sakura powiedziała mi, że jest w ciąży. Nie ! Nie wywołuj wilka z lasu !
Od tej sprawy minął miesiąc, który był bardzo posępny dla mojego przyjaciela. Nie przyjmował spraw oraz nie wymawiał imienia Hinaty Adler, kiedy o niej rozmawialiśmy. Mówił tylko „ta kobieta”.
Aż pewnego dnia…

***


Znów zmierzałem na Baker Street. Coraz częściej go odwiedzałem. Ostatni raz chyba 3 dni temu. Chciałem wyciągnąć go z depresji i zmusić do przyjęcia jakieś sprawy. Niedługo skończą mu się pieniądze. Jedna porażka nie kreśli kariery do diaska !
Już gdy przekroczyłem próg, coś było nie w porządku. Nie byłem mistrzem dedukcji jak Holmes, ale trudno było nie zauważyć, że … tu jest czysto ?! Naruto wziął się za sprzątanie ?! Co do diabła ?!
Biegiem pokonałem schody i wpadłem do środka. Schludnie. Brak kurzu. On się wyprowadził czy co ?
I wtedy do pokoju, z sypialni, wyszła najmniej spodziewana przeze mnie osoba.
- Hinata Adler ?! – wrzasnąłem. Co tu się dzieje ?!
To musiała być ona. Granatowe włosy, białe oczy, no nie da się pomylić.
- Och, witaj Sasuke. Nie mylę się, prawda ? – uśmiechnęła się życzliwie do mnie.
- Tak, ale co …
- Dzień dobry – teraz wszedł Naruto, wesolutki jak dawniej – Watsonie, dobrze, że jesteś. Kiba Lestrade właśnie wysłał mi telegram. Jakieś niezwykle trudne morderstwo i takie tam bzdety. Chodź, dawno nie mieliśmy zagadki do rozwiązania !
Ja stoję jak słup przez widok tej kobiety, a on się tu zabójstwem entuzjazmuje ?!
- Musze lecieć – cmoknął Hinate w policzek. Cmoknął Hinate w policzek ?!!! Ja już nic nie rozumiem.
- Tylko uważaj na siebie – zawołała za nami. Jako, że ja z szoku zapomniałem, że mam nogi Holmes musiał mnie wyciągnąć z domu siłą. Dopiero na zewnątrz się ocknąłem.
- Czekaj ! Co ona tu robi ?! Przecież wyjechała ! I co to w ogóle było ?!
- Nie wrzeszcz tak. O matko, pierwszy raz widzę cię z takim stanie. Wreszcie jakieś emocje pokazujesz.
- Mów do cholery !
- Pamiętasz list, jaki nam zostawiła ?
Po prostu pokiwałem głową.
- To we mnie się zakochała – odparł ze swoim firmowym uśmiechem.
- Hę ? – Jakoś nie mogłem uwierzyć.
- Zresztą ja sam chyba też wpadłem jak śliwka w kompot, gdy ją zobaczyłem na tej uliczce.
Już mnie nic w życiu nie zdziwi, przysięgam.
Okazało się, że zły nastrój Naruto nie był związany z porażką, lecz z powodu zniknięcia tej kobiety i tym jej zakochaniu w nie wiadomo kim.
A 2 dni przed moją wizytą otrzymał wiadomość od niej z pytaniem, czy chce ją widzieć. Podobno przybył na spotkanie długo przed czasem. Rozmawiali przez wiele godzin i jeszcze tego samego dnia zamieszkali razem. Nie ma to jak spontaniczność.
Na miejscu zbrodni byłem mniej niż nieprzytomny. Wciąż analizowałem jego słowa.
Jeśli myślicie, że przesadziłem z reakcją to powinniście widzieć minę Sakury, gdy jej opowiedziałem. 12 razy musiałem przysięgać, że nie kłamię, ale i tak uwierzyła dopiero, gdy zobaczyła ich razem. To była mina. Szkoda, że nie było aparatu.
3 tygodnie później, stałem w kościele, na ceremonii zaślubin jako świadek. Naruto w prawdzie był ateistą, ale Hinata nie. Już się przekonał kto w małżeństwie rządzi. Witam w klubie kolego.
W życiu Holmesa nastała nowa epoka. Wciąż zajmował się swoją pracą, w której pomagałem tak często jak mogłem (pilnowałem by do pudła nie trafił, teraz jest żonaty), ale nie był już sam. Hinata Holmes z domu Adler pokazała mu czym jest ciepło i miłość. Dała mu rodzinę. Dała mu to co Sakura podarowała mi.
Dobrze było wiedzieć, że ktoś się nim opiekuje.
Powiem to pierwszy i ostatni raz:
Obaj jesteśmy wielkimi szczęściarzami.
Dopisek: Rok później okazało się, że nie tylko ciążę mojej żony wykrakałem. Z takimi dwoma blondynami nasz kraj będzie w niebezpieczeństwie.

***

(Od autorki) Gratulacje dla tych co doczytali to do końca. Inspiracją była książka "Przygody Sherlocka Holmesa - Skandal w Bohemii". Ci co tego nie zhejtują zrobią mi urodzinowy prezent.(1 stycznia stałam się pełnoletnia Jupi). Chcecie takie historyjki od czasu do czasu ?
PS: Wybaczycie, że umieściłam Sune na mapie Europy ? I, że w Anglii są japońskie imiona ? Wińcie globalizację.
PS2: Kiba Lestrade. Rozumiecie ? Pies = policjant. Taki suchar.

10 komentarzy:

  1. Yea udało sie pisze komentarz jako pierwsza fajna jednopartówka ale jestem też trochę zawiedzona bo miałam nadzieje ze wstawisz kolejny rozdział pisz dalej czekam i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry...
    Nawet nie wyobrażasz sobie jak długo czekałam na ten rozdział! W końcu się doczekałam!!! Świetny, uwielbiam Sherlocka. Było lekkie i zabawne. Podoba mi się twoje poczucie humoru, postawienie postaci w roli Naruto jako Sherlocka, a Sasuke jak Watsona wyszło ci genialnie, zwłaszcza że postacie były zgodne z charakterami z mangi. Z tym nie typowym motywem elegancko sobie poradziłaś. Irene stała się urocza i niezwykle dobra. <3
    ...dwóch rzeczy ci nie podaruje ślubu i dziecka! za to zginiesz w piekle!
    twój urokliwy, wciąż anonimowy fan.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cholera świetne ! Takiej dobrej jednopartówki się nie spodziewałem, naprawdę mi się podobało i czekam na więcej takich odstępstw, fajnie rozluźniają po ciągłym czytaniu tego samego :D (Oczywiście chodzi mi o ten sam temat) co nie znaczy oczywiście, że twoje opowiadania są złe, po prostu czasami coś innego może wyjść na dobre :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To było świetne! :D Zabawne, ten wątek miłosny, całus w policzek... Aaa! ^^ Super! Twój wielki talent nie zawiódł :) I co do Twojego pytania to olbrzymie TAK! Z przyjemnością, i zapewne nie tylko ja, przeczytam takie, jakby to ująć... Genialne ,,twory" c: Dziękuję za cudowne opowiadanie! Weny życzę :) Aaa i... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. EXTRA!! Trafiłaś w mój gust, gdyż ostatnimi czasy gram w grę Sherlocka Holmesa i rozważam kupno tej grubej księgi jego przygód :D
    Tydzień temu nie komentowałem, ale przeczytałem (wiadomo okres między świętami a sylwestrem nie jest lekki :P). Weny nie muszę Ci wysyłać, gdyż masz jej pod dostatkiem, a to że nie uważasz swój kolejny rozdział za skończony, świadczy o tym, że nie zadowalasz się byle czym. Tak trzymaj!!
    Opowiadanie super. Powiem Ci, że bardzo łatwo było mi wyobrazić sobie Naruto jako Holmesa. Może dlatego, że w grze Holmes postanowił postrzelać sobie do drogocennych waz, które dostał od klienta w podzięce za rozwiązanie sprawy :P
    Czekam na kolejny rozdział:)
    Wszystkiego najlepszego z okazji 18-tki i oczywiście dużo weny!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie przedstawienie Sherlocka jak Naruto pasowało pod tym względem iż Robert Downey Jr. w filmie Sherlock Holmes zachowywał się identycznie jak nasz blondas, oczywiście normalnie Naruto nie dorównuje mu intelektem, ale na przykład nie wyobrażam sobie Sasuke jak Sherlocka, mam dość przedstawiania tej postaci jako spokojnego,poważnego,powolnego (pod względem ogólnym) detektywa, taka interpretacja mi najbardziej odpowiada.
      Z góry przepraszam Przemku, że piszę to pod twoim komentarzem, ale zaraz jak go przeczytałem musiałem się podzielić moimi spostrzeżeniami, po prostu pasowało mi to tutaj.A tobie Clarissa życzę dużo weny,wszystkiego najlepszego z okazji osiemnastki i wszystkiego dobrego w nowym roku (tutaj zwracam się także do Ciebie Przemku korzystając z okazji :D)

      Usuń
    2. Faktycznie, z tym Robertem Downey Jr. trafiłeś w sedno :) W większości filmów zrobili z Holmesa takiego jak mówisz, powolnego i za spokojnego (taki Shikamaru), co chociażby przeczy temu co było w książkach :) W żadnym wypadku nie gniewam się za komentarz :)
      Tobie również życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku i oby był lepszy, niezależnie od tego jaki był ostatni :)
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  6. Coż jak dla mnie to Naruto idelanie pasuje do Holmes'a ponieważ jak dla mnie Naruto jest mądry cała manga i anime to pokazuje ale widzą to ci którzy uważniej ją śledzili heh w końcu tylko mądry człowiek potrafił tyle znieść i się nie załamać i dalej przeć do przodu w końcu tylko mądry człowiek potrafi tak zjednoczyć sobie ludzi heh noi prawdziwym geniuszem nie jest ten któremu wszystko przychodzi łatwo ale ten który pomimo że idzie mu ciężko potrafi coś opanowac do perfekcji heh to mnie jedynie boli czemu wszyscy uważają że Naruto jest głupi typowe zachowanie ludzi jak się kogoś nie rozumie heh :)

    OdpowiedzUsuń
  7. EXTRA! Super blog dopiero co go odkryłam muszę ci przyznać jest super! I popieram zdanie pana wyżej, Naruto nie jest debilem za jakiego niektórzy go uważają, gdyby faktycznie taki był to nie miało by sensu, tylko on tyle zniósł i udowodnił wszystkim jak bardzo się mylą co do jego osoby. Czekam na nexta z niecierpliwością DUŻO WENY! Zapraszam również na mojego nowo powstałego bloga http://odkryte-marzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim zdaniem dobrze zrobiłaś, wstawiając Naruto w rolę Sherlocka. Oczywiście gdyby to Sasuke był Sherlockiem opowiadanie byłoby równie dobre. Myślę, że i Naruto i Sasuke są spoko w roli Sherlocka. :) Ps. Świetna historia, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń