Widziałam, że Naruto Holmes się podobał (a nawet zachęcił do rozważań) Cieszę się :D Nawet bardzo. Dziękuję. Oto nowiutki rozdział (myślałam, że mi wyobraźnia siadła, ale fiu na szczęście nie). Trochę na niego czekaliście (cierpliwości to wy nie macie).
(Muszę coś wyjaśnić. Jak mówiłam, że powinno być na odwrót z Naruto jako Sherlockiem, a Sasuke jako Watsonem chodziło mi o charakter. Nie inteligencję. Ja obrażająca Naruciaka :P Za kogo mnie macie ;) Raczej Gaarę powinnam przepraszać. Co ja z niego zrobiłam)
A tak w ogóle to ... NIGDY NIE ZAWIESZĘ BLOGA !!! Postanowiłam to już na samym początku. Wiem jakie to uczucie kiedy ktoś zawiesi blog, a ty chcesz wiedzieć co dalej, dlatego ja tego nie zrobię. A jeśli zrobię to macie wszelkie prawo mnie zabić i wytknąć tą wypowiedź. Zapraszam ;)
***
- Jeśli się nie mylę, takie samo nazwisko nosiła Kushina.
- Przepraszam, kto ? – tylko przy swoim szefie, pewność siebie Kabuto
potrafiła wyparować. Stał zdezorientowany, nie wiedząc o co chodzi.
- Uzumaki Kushina, a później Namikaze. Nie masz prawa jej pamiętać,
byłeś dzieciakiem, gdy zginęła jakieś 20 lat temu wraz z mężem w pożarze ich
domu – wspomnienia o tym zdarzeniu przelatywały przed oczami Orochimaru – Jednakże
jakimś niewiarygodnym cudem, udało się uratować ich dziecko, ponieważ ogień nie
zdążył się rozprzestrzenić. Policja, podejrzewała, że pożar nie wybuchł przez
przypadek, lub z przyczyn naturalnych, ale nie było dowodów, jedynie poszlaki.
Cóż, nie wiedzieli wszystkiego, w odróżnieniu ode mnie – chytry uśmieszek nie
schodził mu z twarzy.
- Ale na co komuś śmierć jakieś uroczej rodzinki ? I co to ma wspólnego
z Uchihą ?
- Powiedzmy, że taka urocza to ta rodzinka nie była. Naprawdę dziwię
się, że nie słyszałeś nazwiska Namikaze. W przeszłości było ono bardzo rozpoznawalne. Ale wy młodzi,
macie przeszłość gdzieś, prawda ? A jeśli chodzi o tego chłopaka…
Mężczyzna wyciągnął z szuflady biurka plik dokumentów. Był tam akt
urodzenia, kopie świadectw szkolnych, zdjęcia i raporty policji ze sprawy zabójstwa
państwa Uchiha, dane o zakwaterowaniu, oraz wiele innych. Wszystkie dotyczyły
jednej osoby.
- Kabuto, martwi mnie, że zaniedbujesz swoją pracę. Spójrz – wskazywał
podwładnemu, odpowiednie linijki tekstu na dokumentach – Uzumaki, Uzumaki,
Uzumaki. Wszystkie szkoły, te same klasy, zajęcia dodatkowe, a nawet ten sam
akademik. Niech mnie zamkną, jeśli to nie ten uratowany bachor.
Okularnikowi, zaczęło coś świtać.
- Powiedział pan wcześniej „okryli go”…
- A owszem, zmieniono nazwisko, a nawet zataili fakt iż niemowlę w
ogóle było w domu. Może jednak stróże prawa nie są takimi idiotami. W sumie
chłopak nie ma prawa nic pamiętać, miał wtedy najwyżej miesiąc. O rodzicach,
też pewnie mu nie powiedzieli – ostatnie słowa wyszły z jego ust same, były
myślami wypowiedzianymi na głos. Można powiedzieć, że dzięki informacjom o
Sasuke, udało się mężczyźnie rozszyfrować pewną zagadkę.
- Miał pan coś wspólnego z tym „nieszczęśliwym wypadkiem” – siwowłosy
wypowiedział swoje podejrzenia na głos.
Mężczyzna na te słowa zaśmiał się cicho.
- Nie, nie ja, ale idziesz dobrym tropem. Na twoim miejscu poszukałbym
informacji o ojcu chłopaka, a wszystko stanie się jasne. To twoja praca domowa
– Orochimaru przeglądał zdjęcia, które udało się zdobyć dzięki archiwom
szkolnych stron internetowych – Dzięki Sasuke-kun uda mi się dorwać do tego
młodego. Uprzedzę twoje pytanie – podniósł rękę na znak by mu nie przerywano –
Po co mi ten Uzumaki ?
Splótł palce swoich dłoni i siedział chwilę w milczeniu.
- Moim starym znajomym bardzo zależy na informacjach jakie zyskałem.
Myślę, że mogę to wykorzystać i im go wydać. Choć może to też być taka mała
zemsta. Swego czasu Minato pomieszał także w moich sprawach.
Gdy chłopak opuścił gabinet szefa (prawdopodobnie by odrobić pracę
domową), Orochimaru rozmyślał nad tak wieloma korzyściami, jakie pozyskał
dzięki wizycie młodego Uchihy. Zemsta na starym wrogu i pozbycie się
teraźniejszego, darmowa siła robocza, sprowadzenie duszyczki na złą drogę
(chociaż ona sama tam zmierzała).
- Sasuke-kun – imię zostało wypowiedziane niemal sykiem – Dziękuję.
***
- Naruto, czy jak rozmawiałeś z moim tatą to coś się stało ?
Bal powoli zbliżał się do końca. Większość gości już wróciło do domów,
oczywiście zostawiając wcześniej małą sumkę. W tym także państwo Hyuga.
Na to pytanie, blondyn lekko się spiął. No trochę się stało.
- Nie, nic. A czemu pytasz ? – „łżę jak pies, skończę w piekle”.
- Bo powiedział bym z tobą nie zrywała. I jeszcze, że jesteś
interesujący – słowa ojca nie dawały jej spokoju, a ponadto ten uśmiech.
Ucieszył ją. Tak dawno go nie widziała.
- No widzisz ! Plan się powiódł – próbował odwrócić jej uwagę od tego,
bagatelizując sprawę.
„Nie, właśnie wcale się nie powiódł” – próbował przeanalizować całą
sytuację w myślach – „Jeśli powiedział coś takiego, to znaczy, że nabrał do
mnie szacunku. Chociaż kilkanaście minut wcześniej nie miał go ani odrobiny.
Więc dlaczego ? Przez coś co powiedziałem ? I jeszcze te ostatnie zdania. O kim
on mówił ? W sumie można się domyśleć…
- Przepraszam, bardzo – na podest wszedł Jiraiya i zaczął przemówienie,
co zakłóciło nieco drogę dedukcji Uzumakiego – Jako, że nasza droga Tsunade
jest w tej chwili niedysponowana, zabiorę głos za nią. Dziękujemy wszystkim,
bardzo serdecznie, za to ,że…
- O nie – Naruto złapał się za czoło.
- Co się stało ? - spytała
Hinata, przenosząc na niego uwagę.
- To było nasze hasło. Znowu jej nie upilnował – ignorując przemówienie
Ero-wujka, wstał od stołu z zamiarem przemknięcia za kulisy – Może lepiej
zostań. Musze coś załatwić.
- Ale co ?
Chłopak jęknął zrezygnowany i szepnął jej coś do ucha. Dziewczyna aż
zakryła usta dłonią by się nie zaśmiać.
- Lepiej pójdę z tobą. Nawet moja pomoc może się przydać.
Nie zwracając niczyjej uwagi wymknęli się z sali. Minęli pokoje
przeznaczone na użytek orkiestry i weszli do pomieszczenia, znajdującego się na
końcu korytarza. Znajdowała się tam tylko stara kanapa, na której leżała pani
prezydent. Była w dość… kiepskim stanie.
- Jeszcze, długo przed przyjęciem Ero-wujek przygotował ten pokój na
wszelki wypadek. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Mogło się też
tak zdarzyć, że on by tu teraz leżał – podszedł do kanapy i próbował postawić
kobietę na nogi – Pomóż mi trochę babuniu.
- Nie…nie mów taak doo mnie, ja.. – kobieta z całych sił próbowała sklecić całe
zdanie.
- Lepiej już nic nie mów – blondynka w odpowiedzi tylko czknęła i
zaczęła coś nucić pod nosem – Boże, ile ona wypiła ?
Granatowowłosa tymczasem podparła Tsunade z drugiej strony i razem z
blondynem wyprowadzili kobietę na zewnątrz, tylnym wyjściem. Rozglądali się,
upewniając się, że nikt ich nie widzi.
- Brakuje jeszcze jakieś melodyjki szpiegowskiej – chłopak spróbował
zażartować. W końcu prowadzenie pijanej osoby do przyjemnych zadań nie należy.
- Często bywają takie sytuacje ? – to było czyste zainteresowanie z jej
strony.
- Tylko w czasie publicznych wystąpień. Wtedy trzeba jej pilnować.
Tylko jak ona się wymknęła ?
- Ma się sposoby – wybełkotała kobiet. Pełne zdanie, cud.
Później wydała się z siebie taki dziwnie złowieszczy śmiech, że oboje
pomyśleli, że nie chcą ich znać.
Na parkingu, znaleźli swoje auto i wpakowali blondynkę na tylne
siedzenie.
- Tylko, niech babunia, będzie cicho, by nikt cię nie zauważył.
- Nie…ni..e będzieeesz mi… - nie zdążyła dokończyć wypowiedzi, gdyż
Naruto zatrzasnął z hukiem drzwi.
- Przepraszam cię za to urocze zakończenie. Ale to jej wina !
Dało się słyszeć uderzenie pięścią w szybę. Dobrze, że szkło nie pękło.
- To nie ja się urżnąłem !!!
- Nic nie szkodzi, zawsze to nowe doświadczenie – czuła ulgę, że już
wyszli i, że to koniec. Takie przyjęcia i tłumy ją peszą. W dodatku męczą. A
jeśli wziąć pod uwagę obowiązki i stres pani Tsunade, to się nie dziwiła, że
czasem potrzebowała sięgnąć po kieliszek.
Reszta gości opuszczała już budynek, więc przemówienie zastępcy się już
skończyło. Naruto stał oparty o bok samochodu, a Hinata usiadła z przodu (jako,
że blondyn poświęcił się i powiedział, że usiądzie z tyłu z nietrzeźwą) i
zdjęła swoje buty. Stopy ją strasznie bolały przez te obcasy. Wszyscy czekali
na Ero-wujka, który dość długo nie przychodził.
Wreszcie zniecierpliwiony chłopak oznajmił dziewczynie, że idzie go
poszukać i poszedł w stronę budynku. W środku byli już tylko kelnerzy i ludzie
z ekipy sprzątającej. Po chwili dostrzegł mężczyznę, który stał odwrócony do
niego tyłem, przy bufecie.
- Co ty tak długo ro… - nie dokończył, bo Jiraiya odwrócił się w jego
stronę i zobaczył jego twarz. Była czerwona i gościł na niej głupkowaty uśmiech.
Dodajmy do tego prawie pustą butelkę wina w jego dłoni.
- Wiesz…Nie wolno niczego marnować – rzekł i lekko się zachwiał.
- Co to jakieś jaja ?!!! – wydarł się chłopak nie wierząc własnym
oczom.
Tymczasem Hinata masowała swoją stopę. Czemu nie wzięła butów na zmianę
?
Wtem usłyszała jakieś krzyki na parkingu. Ktoś krzyczał „ty stary
zboku” ; „zamknij się” i jeszcze parę wyzwiska.
- Oho, chłopaki wracają – ocknęła się z letargu Tsunade.
I rzeczywiście po chwili, na tylne siedzenia wpakował się Jiraiya (ale
raczej spadł). Oboje z blondynką na swój widok zaczęli się z śmiać ze stanu
drugiego, choć sami wcale nie czuli się lepiej.
Uzumaki usiadł na miejscu kierowcy i widząc zaskoczoną minę swojej
dziewczyny rzekł:
- Wyszło na to, że muszę prowadzić. A jutro oboje ich utłukę.
Odpalił silnik i wjechał na jezdnię.
- Mieli wyrzucić coś tak dobrego ? Marnowanie to zbrodnia – wybełkotał
Ero-wujek.
- Cicho tam ! Aż się boję, że to wy rządzicie tym miastem – na
skrzyżowaniu, zapaliło się czerwone światło, więc się zatrzymali.
Granatowowłosa odkryła komizm całej sytuacji, zaśmiała się i dotknęła prawej
ręki blondyna.
- Naprawdę, umiesz zapewnić dziewczynie rozrywkę.
- Powtarzam, to nie moja wina – ścisnął jej dłoń i odwzajemnił uśmiech.
- Mogłeś mieć ich na oku – zasugerowała, żartem.
- Nie mogłem. Wolałem patrzeć na ciebie.
I jak to bywa w życiu, nastrój musiał ktoś im zepsuć.
- Chyba zwymiotuję – odezwał się z tyłu męski głos.
- A proszę bardzo ! To nie mój wóz !
Po kilku minutach podjechali pod dom babuni. Dzielna kobieta wyszła z
auta o własnych siłach i sama weszła do domu.
- Nie mogę jej tak zostawić… - wydukał Jiraiya. Właśnie miał zamiar
wyjść, gdy Naruto błyskawicznym ruchem nacisnął okrągły guzik, zamykając
samochód od wewnątrz – No eeej !!! – na to mężczyzna się zbulwersował.
- Nigdzie się nie ruszasz. Babunia, na aż taką kare nie zasłużyła.
Puszczając zrzędzenie Ero-wujka mimo uszu przez całą drogę, podrzucili go pod
jego dom.
- Możesz po..pożyczyć samochód. Nie będziecie się tłuc po nocy – mówił
Jiraiya wytaczając się z auta.
- Dzięki, miałem taki zamiar – miał właśnie odjeżdżać, gdy mężczyzna
się cofnął i zapukał w szybę. Chłopak otworzył okno.
- Co jeszcze ?
- Już o..o tym mówiliśmy, alee pamiętaj by się zabezpieczać. Jestem
za..za młody na dziadka.
- ZAMKNIJ RYJ !!! – Naruto tak szybko zamknął okno, że omal nie
przytrzasnął Jiraiyi nosa. Hinata, cała czerwona, patrzyła uparcie w podłogę.
Uzumaki prowadził w ciszy.
Nie mógł spojrzeć dziewczynie w oczy. Co za wstyd.
***
Przez całą noc padał śnieg toteż całą Konohę pokryła gruba warstwa
białego puchu. Z uwagi na niską temperaturę, można było mieć nadzieję, że
utrzyma się on dość długo.
Sakura powoli wybudzała się z głębokiego snu. Zaspana przewróciła się
na drugi bok. Im bardziej była przytomna tym bardziej stwierdzała, że coś było
nie tak. To chyba nie była jej pościel, a poduszka miała inny zapach, taki
bardziej…męski.
Zdziwiona otworzyła oczy i rzeczywiście. To nie był jej pokój. Przez chwilę
nie mogła zebrać myśli przez widok obślizgłego gada w terrarium. Nie to żeby
się bała węży. No może trochę.
- Boisz się moje współlokatora ?
Odwróciła się w stronę głosu i zaparło jej dech. Sasuke miał na sobie
tylko czarne dresowe spodnie. W dodatku miał wilgotne włosy. Kilka kropelek
wody spływało mu po twarzy. Pewnie właśnie wyszedł spod prysznica. Boże, co za
widok !
„Mam nadzieję, że nie poleciała mi krew z nosa ”
- W żadnym razie. Co ja tu robię ? – to jest zasadnicza kwestia.
- Zasnęłaś wczoraj w fotelu, więc przyniosłem cię tutaj. Chyba tu było
ci wygodniej.
- Tak, ale czemu nie zaniosłeś mnie do mojego pokoju ? – była już w
pozycji siedzącej.
- Miałem taki kaprys – cóż za proste wyjaśnienie.
- Ty… - nie dokończyła, bo spojrzenie chłopaka zeszło z jej twarzy
niżej – gdzie się gap… - zerknęła w dół i … JEST W SAMEJ BIELIŹNIE ?! Szybkim
ruchem zakryła się kołdrą.
- Nie podejrzewałem cię o wstydliwość – oparł się o ścianę, uśmiechając
się złośliwie.
- I dobrze ! A teraz oddawaj moje ciuchy ! – spod
pościeli było widać jedynie czubek jej głowy – Chwila. A gdzie ty dziś spałeś ?
– wyjrzała spod kołdry.
- W swoim łóżku, a gdzie ? Trzymaj – rzucił w jej stronę jej wczorajsze
ubrania, które szybko zaczęła zakładać.
„ No świetnie. Przyniósł mnie tu, rozebrał i jeszcze spał obok. Gdyby
to był ktoś inny, to bym mu przylała. Ale to jest jednocześnie najbardziej
ekscytująca i krępująca rzecz jaka mi się zdarzyła”
W końcu ubrała się i wstała z łóżka. Z rozczarowaniem stwierdziła, że
chłopak ubrał podkoszulek. Szkoda. Była na co popatrzeć.
„Otrząśnij się, kobieto !”
- Ok, dziękuję, że zadbałeś o moją wygodę. Ale nie trzeba było –
próbowała go wyminąć i wyjść, ale złapał ją za rękę i przycisnął do drzwi.
Przez to, że był od niej wyższy i jednocześnie tak blisko kilka kropel wody
skapnęło jej na twarz.
- Nie ma za co. Zapraszam częściej – powiedział cicho i przelotnie
musnął jej usta. Wtedy się odsunął i podszedł do swojego biurka
Sakura jak w jakimś transie, powolnymi krokami wyszła z pokoju.
„Denerwuje mnie to, że tak łatwo potrafi zamącić mi w głowie. I w
dodatku to co zrobił. I powiedział. Co za cham !”
„Cham którego kochasz” - wredny głosik podświadomości zadźwięczał jej w
głowie. Niech się lepiej zamknie.
Tymczasem Sasuke przeglądał w necie portal o wydarzeniach w mieście.
Stało się to jego przyzwyczajeniem. Dzięki kilkumiesięcznym poszukiwaniom
Orochimaru, wiedział praktycznie o każdym przestępstwie, jakie popełniono w
Konoha.
Sporadycznie przeglądał artykuły, ale tak naprawdę rozmyślał o
ostatniej nocy. Nie mylił się i rzeczywiście jej obecność przynosiło swego
rodzaju ulgę. Tylko czemu akurat jej ?
W tym momencie jego uwagę przykuło nazwisko w nagłówku jakiegoś
artykułu.
„Mizuki ?”
Kliknął tytuł i zaczął czytać. Z treści wynikało, że Mizuki i dwóch
innych typków wplątali się w napad na jakiś sklep i ciężkie pobicie kasjera,
który nie chciał opróżnić kasy. Groziło im parę lat więzienia. Swoją drogą,
ciekawe czy to ci sami faceci, z którymi go kiedyś widział.
Jakby jeszcze podsunąć policji jego film, to mógłby dostać nawet 10
lat. Cholerny gnojek, żeby po tym jak dali mu drugą szansę, pakował się w coś
takiego.
Ale… ale przecież niedługo, będzie jeszcze gorszym przestępcą niż on. Już teraz nim jest, przez te wcześniejsze groźby i ukrywanie
informacji. W dodatku planuje zostać mordercą.
Zrezygnowawszy, zamknął laptopa, nie dbając o prawidłowe wyłączenie i
ukrył twarz w dłoniach. Nie to, że chciał rezygnować z zemsty. Pragnął jej.
Całym sercem. I nic go od niej nie odwiedzie. Jednakże zaczął w nim kiełkować
lęk. Strach, że jego drugie oblicze wyjdzie na jaw. Że zobaczy je jego brat,
jego przyjaciel albo co najgorsze ONA.
***
Naruto i Hinata byli tak wykończeni, że spali jak zabici do godziny
9:30 w pokoju blondyna. Dopiero o tej konkretnie porze zniecierpliwiony Kurama
stwierdził, że jego opiekunowie wystarczająco sobie pospali. Pociągnął swojego
pana za nogawkę spodni.
- Co znowu… - jęknął zaspany i otworzył oczy. Zauważył, że kolejny raz podczas snu, oplótł
dziewczynę niczym bluszcz. Kurde, nawet przez sen go do niej ciągnie.
- Głupku, dziś jest niedziela,
nie muszę iść na zajęcia – dopiero wówczas dostrzegł, która jest godzina oraz
pustą miskę, którą Kurama trącał nosem – Zwracam honor.
Wstał z łóżka, powoli by nie zbudzić dziewczyny, ale nie przyniosło to
i tak pożądanego efektu. Nagła zmiana temperatury ją obudziła. Ponieważ, w
zasadzie, sypiała tu już prawie codziennie, przyzwyczaiła się do gorąca.
Spod przymrużonych powiek przyglądała się ukochanemu, który napełniał
miskę psa jedzeniem.
- A teraz się odczep. Ja tam idę spać – wgramolił się z powrotem do łóżka. Hinata szybko przylgnęła
do niego, tęskniąc za jego ciepłem.
- Przepraszam, obudziłem cię ? – spytał, odwzajemniając uścisk.
- Nic nie szkodzi – postanowiła, powiedzieć, mu to o czym zapomniała
wczoraj – Dziękuję ci.
- Za co ?
- Za wszystko - jako, że dziewczyna była na wpół śpiąca, na wpół
przytomna nie przejęła się tym co mówi – Za to co dla zrobiłeś. Nie wiem co
musiałeś powiedzieć wtedy tacie, ale musiałeś mnie bronić, więc też dziękuję.
- Mówiłem, że my nic…
- Kłamałeś – była tego pewna już poprzedniego dnia – Wiem doskonale –
ziewnęła lekko i dodała – Nie zasługuję na ciebie – po czym znów zapadła w sen.
- Tutaj się nie zgadzamy – szepnął Naruto po chwili. Pocałował ją w
czoło – Jest absolutnie na odwrót.
***
Niestety oboje sobie długo nie odpoczywali. W ogóle przez cały dzień
nerwy blondyna były wystawiane na próby, przez nieustanne telefony Ero-wujka i
Tsunade, proszące o jakieś leki na kaca, bo im zabrakło albo prośba o zabicie
tego drugiego. Przez te krzyki biedny Naruto nabawił się bólu gardła.
Tak, czy siak walka między nim, a przyszłym teściem została nierozstrzygnięta.
Niby coś do faceta dotarło, ale nigdy nie wiadomo. To jest walka. Poprzednia
runda była raczej wygrana. Teraz był czas na ruch przeciwnika. Trzeba czekać.
Następne dni minęły spokojnie. Nie działo się nic złego ani
specjalnego. Jedynie zwykła codzienność. Sasuke nie dostał żadnej wiadomość od „nowego
szefa”, a ojciec Hinaty nie odzywał się ani do blondyna ani do córki.
Był czwartek, 18 grudnia. Ostatni dzień wykładów, a potem przerwa
świąteczna. Studenci siedzieli w ławkach i z utęsknieniem czekali na koniec tej
mordęgi i początek wolnego. Oczywiście, od kilku dni musieli w kółko słuchać,
że powinni wolny czas poświęcić na naukę do egzaminów w przyszłym miesiącu. Ale
nikt się tym nie przejmował, w końcu mają dużo czasu. Zdążą się wszystkiego
nauczyć (tak, a potem same poprawki).
Naruto siedział jak na szpilkach i wciąż sobie powtarzał „Tylko godzinka
i jestem wolny, godzinka i jestem wolny”. Uchiha był tuż obok niego,
znudzony. Przecież nie ma się czym ekscytować.
- Zastanawiałem się… – mówił profesor Yamato, starając się nie załamać
widząc jaką jego studenci poświęcają mu uwagę (praktycznie żadnej) – … co mam
właściwie z wami z dziś przerobić, skoro żyjecie już wizją wolnego. Pomyślałem,
że zrobię taki luźniejszy wykład. A mianowicie trochę historii.
Pomruk niezadowolenia rozszedł się po sali. Historia to nudy.
- Widzę, że jesteście zachwyceni – profesor zajmował się właśnie włączaniem
rzutnika, by móc wyświetlić swoją prezentację – Powinno was to jednak
zainteresować. Chcę przybliżyć wam sylwetkę, jednego z najwybitniejszych
obywateli naszego miasta. Mianowicie Namikaze Minato. Wszyscy macie wręcz
obowiązek znać to nazwisko.
Wykładowca doskonale wiedział co robi, wybierając akurat tę osobę jako
temat wypowiedzi. Swego czasu była ona czołową postacią w polityce. Słyną
on przede wszystkim ze zwalczania zorganizowanej przestępczości. Ten temat od razu
przykuł uwagę słuchaczy.
Tak zwana mafia jest jedną z najgorszych plag dzisiejszego świata. W
samej Japonii istnieje najliczniejsza organizacja na świecie znana pod nazwą „Yakuza”.
Konoha również była i jest idealnym celem dla tego typu organizacji. W końcu
jest dużym i dochodowym miastem.
Policja nie ma wystarczających środków do walki z mafią. Oni muszą
opierać się na dowodach, a zawsze uda się, wśród licznej grupy, znaleźć osoby,
które potrafią zatrzeć ślady. Na przykład zeznać, że podejrzanego widziano
gdzieś indziej, w trakcie popełnienia przestępstwa, dając mu niezbite alibi.
Także jedyna nadzieja tkwi w polityce.
Pomimo młodego wieku, Minato udało się zredukować przestępczość o prawie
połowę, czyniąc miasto bezpieczniejszym. Wielu widziało w nim kandydata na
prezydenta, lecz niestety zginął w tragicznym wypadku. 20 lat temu w jego domu
wybuchł pożar, z którego on i jego żona nie wyszli cało. Do dziś istnieją
zwolennicy teorii, że to nie był przypadek, lecz zwykłe morderstwo popełnione
przez bojących się go ludzi.
Namikaze Minato jest uznawany za bohatera, który poświęcił swoje życie
dla obrony Konohy. Jest wzorem dla wszystkich młodych obywateli.
Niestety przez nieubłagany upływ czasu, jego legenda zanika. Nic
dziwnego skoro studenci jeszcze się nawet nie urodzili albo byli w
pieluchach, gdy odbywał się pogrzeb tego zacnego człowieka.
Przez godzinę Yamato przedstawiał życiorys Minato oraz jego
osiągnięcia. Kiedy wyświetlano jego zdjęcia, Sasuke z zastanowieniem zwężał
brwi i zerkał w stronę przyjaciela.
„Dziwne” – myślał – „Są cholernie podobni”
Sam blondyn natomiast słuchał z wielkim zainteresowaniem. W
fotografiach nie widział nic szczególnego, oprócz jednej. Jego uwagę przykuło
zdjęcie z oficjalnego wystąpienia, na którym była obecna pani Namikaze.
Wydawała się mu najbardziej ciekawą postacią. Była piękną kobietą, o miłej
twarzy w kształcie serca i długich, czerwonych włosach. Niecodzienny kolor, ale
ładny.
Zajęcia dobiegały końca i Uchiha, przez chwilę się wahał, czy zadać
pytanie. Nazwiska się nie zgadzały, ale…
- Są jakieś pytania ? Tak, Sasuke ?
- Czy on miał dzieci ? – spytał, choć wątpił w odpowiedź pozytywną.
- Nie miał, niestety. Zmarł bezdzietnie.
Kilka minut później chłopaki szli razem korytarzem w stronę wyjścia.
- O co ci chodziło z tym pytaniem ? – zapytał Naruto. Zdziwił się,
ponieważ jego przyjaciel nigdy z własnej woli nie odzywał się na zajęciach.
- Nie zauważyłeś ? Z wyglądu jesteś strasznie do niego podobny i tak
jakoś, wolałem się upewnić.
- Że co ?! – no to teraz zbaraniał - Ja synem Namikaze ? Niemożliwe. Co
ci do głowy przyszło ?
No bo w końcu to byłoby takie wspaniałe. Być synem tego bohatera. Nie,
to niestety abstrakcja.
Choć, mimo, że może się to wydawać okrutne wolał myśleć, że jego
rodzice umarli, niż gdyby okazało się, że go nie chcieli. Ale jeśliby tak było,
wiedziałby o tym. Pozostaje, więc druga opcja…
***
- Stawiam 1000, że Sasuke przegra – szepnął Naruto do Hinaty.
Właśnie odbywały się ostatnie w tym tygodniu zajęcia taijutsu i tuż pod
koniec Sakura zażyczyła sobie sparingu ze swoim trenerem. Uzumaki i Hyuga aż z
ciekawości przerwali swoje zajęcia i zaczęli ich obserwować.
- No to zakładu nie będzie, bo też tak sądzę – odpowiedziała mu i oboje
się zaśmiali wyobrażając sobie pokonanego Uchihe.
- Tylko, nie myśl, że dostaniesz
ode mnie fory – ostrzegł Sakurę, chłopak, przyjmując pozycję do walki.
- Nawet nie zamierzam o nie prosić – odparła i pierwsza zadała cios. Niestety
został zablokowany.
- To wszystko ? Czy na więcej cię stać ? – powiedział Sasuke, drwiącym
tonem.
- Uchiha, prosisz się o lanie !
- Obyś miał wykupione miejsce na cmentarzu – zawołał blondyn do przyjaciela.
- Ty siedź cicho ! – odkrzyknął mu na to, jednocześnie unikając
podcięcia.
- Widzę, że jeśli chodzi o umiejętność nauczania to bijecie mnie na
głowę – jak spod ziemi, przed grupą wyrósł Kakashi, przerywając pojedynek (ku
lekkiej irytacji publiki) – Hinata też poczyniła takie postępy ? – pytanie było
skierowane w stronę Uzumakiego.
- Oczywiście. Nie ma innej opcji – odparł blondyn, pewny swego.
- To dlatego, że mam wspaniałego nauczyciela, Naruto-sensei –
powiedział granatowowłosa, tak cicho by tylko on mógł usłyszeć.
- Przechodząc do rzeczy… - Kakashi chyba się uśmiechał, ale przez tę
maskę trudno było się zorientować – Jak co roku, na początku stycznia, odbędzie się
tu turniej międzymiastowy. Niestety, w tym roku, kilka szkół się wycofało, więc
możemy wystawić więcej uczestników niż zwykle. Chciałbym by z tej grupy, wasza
czwórka wzięła udział. Co wy na to ?
Chłopcy w odróżnieniu od dziewczyn nie byli zaskoczeni. Już od kilku
lat brali czynny udział w zawodach.
- Ale czemu my ? – spytała Sakura – Naruto i Sasuke to rozumiem, ale ja
z Hinatą wciąż jesteśmy początkujące. Nie mamy nawet stopnia chunina.
„A przed chwilą rwała się do starcia z joninem” – ta myśl pojawiła się
u całej czwórki.
- Jakby to powiedzieć… - rzekł wolno Hatake i spojrzał za siebie. Nie
było dzisiaj wszystkich, niektórzy postanowili sobie odpuścić. Kilka dziewczyn
stało w tej chwili w rogu i o czymś zawzięcie dyskutowały, kilku chłopaków
leżało pod drabinkami , zziajani jakby maraton przebiegli, a jeszcze inni
owszem ćwiczyli, ale jak ofermy – Obie trzymacie poziom. To co, zgadzacie się ?
Dziewczyny spojrzały na siebie i zgodnie pokiwały głową.
- Czemu nie.
***
Jako, że niedługo trzeba się było rozjeżdżać do domów na święta, podzielenie na
obozy, nastąpiło wcześniej niż zwykle. Piątka dziewczyn, nie mając ochoty
nigdzie iść, schowały się w pokoju u Hinaty, zaś pozostała jedenastka, ruszyła
w miasto.
Ponieważ było ich trochę za dużo, wyszła propozycja od Inuzuki, by
zostawić „nudziarzy” i pójść się napić. Toteż Kiba, Kankarou, Choji (on
bardziej wolał coś zjeść), Gaara i Shino (ta dwójka poszła tak naprawdę
pilnować niesfornego brata i przyjaciela) poszli na poszukiwanie jakiegoś baru.
Grupa „nudziarzy” natomiast (Naruto załamał się, że tu należy, ale nadal miał
dość patrzenia na pijanych ludzi) szukała bardziej inteligentnej rozrywki.
Wybór padł na kino. Dla Sasuke, Saia, Nejiego i Shikamaru tematyka
filmu była obojętna, więc Naruto i Lee musieli wybrać na co pójdą. Oboje byli
zgodni, że musi to być coś pełnego akcji. Rock poszedł kupić bilety, a Uzumaki
i reszta stanęli w kolejce po jedzenie.
Rozmowa się nie kleiła toteż, wszyscy musieli słuchać narzekań Nary.
Okazało się, bowiem, że skoro są razem z Temari prawie pół roku, obie ich
rodziny spędzą wigilię razem w Sunie. Oczywiście to było bardzo „kłopotliwe”. I
jeszcze to szukanie prezentu. Jak mu się nie chciało tego robić !!! Ale musiał, inaczej
groziła mu śmierć.
„Prezent ???”
Blondyn znieruchomiał. Zdał sobie sprawę, że kompletnie mu to wyleciało
z głowy. Przecież musi coś kupić dla Hinaty. Jak mógł zapomnieć ?! To są święta do
cholery !
„Spokojnie, to musi być proste. Mogę jej dać na przykład ………………......................Szlag
by to, nie mam pojęcia !!!”
Nie zwracał już w ogóle uwagi na toczącą się rozmowę dopóki nie wrócił
i nie zabrał głosu Lee.
- Hinata-san ma fajnie. Mieć urodziny 3 dni po wigilii. Tyle prezentów
dostać. Macie swoje bilety. Eee, Naruto-kun ? Nic ci nie jest ? Zbladłeś.
„Urodziny….urodziny….URODZINY !!! To znaczy, że muszę znaleźć DWA
prezenty !!!”
- Jest ok – odparł prędko.
Co prawda, nie miał takiego problemu jak Shikamaru. Jemu nic strasznego
nie groziło, ale gdy sobie wyobraził to:
- Naruto-kun – powiedziała dziewczyna
z zaszklonymi od łez oczami – Dlaczego zapomniałeś ? – ten jej smutny i zraniony
głosik
„AAAAAAAA !!! Muszę coś wymyśleć !!!”
***
- Możecie już przestać ? Sai to, Sasuke tamto. Nie mam o czym tu
rozmawiać – zirytowała się Tenten – Trochę empatii !
- Oj nie przesadzaj – powiedziała Temari – Nie trzeba mieć chłopaka, by
być szczęśliwą.
- Właśnie widzę !
- Jeśli, nie chcesz być sama, to co za problem ? – odezwała się Ino –
Jesteś śliczna, z łatwością kogoś znajdziesz.
- Pewnie – rzekła z rezygnacją brunetka – Mogę dać ogłoszenie „Kto
zechce dziewczynę ze spluwą?”
Kiedy wszystkie próbowały, jakoś pocieszyć przyjaciółkę, Hinata
poczuła, że dzwoni jej telefon. Miała ustawione wibracje.
- Tak, mamo ? – odebrała i przez chwilę słuchała w skupieniu. Potem na
jej twarzy zagościło szczere zdumienie
- Co tata powiedział ?
***
(Od autorki) Coś kiepsko to wyliczyłam. Przeniesiemy się w atmosferę świąt w styczniu :P oby sylwester u nich wypadł w tym miesiącu. Ale nigdy nie wiadomo co mi tam do głowy przyjdzie.
PS: Rafael przepraszam przepraszam przepraszam! Wiem, że liczyłeś na tych rodziców, ale ja od początku planowałam, że oni nie będą żyć. No i nie mogłam zmienić. Nie zostawiaj, proszę !
Świetny rozdział, w sumie jak wszystkie :D Nie wiem co więcej napisać, po prostu czekam na kolejny z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńSuper! Widzę że akcja się rozkręca. ^^ Och uwielbiam tą tajemniczą fabułę, nie wszystko jest takie jak się wydaje... ^^
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na kolejny wpis. Jesteś najlepsza.
Mała uwaga, dom nie może się zapalić z przyczyn naturalnych, gdyż nie jest to jego naturalna cecha :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny dłuuuugi rozdział, ale i tak za krotki :P (wiem wybredny jestem). Zatem nasz młody przyjaciel wpadł w oko (w złym tego słowa znaczeniu) Orochimaru, a to wróży kłopoty. Zastanawiam się, czy Jiraya wyzna prawdę chłopakowi, kim byli jego rodzice, no i jak to wszystko wpłynie na jego dalsze losy.
Tsunade i Jiraya, że też oni w Twoim opo nie zostali parą to ja nie wiem :D
No i oczywiście musiałaś przerwać w takim momencie, chociaż chyba się domyślam co takiego powiedział Hiashi :)
Pozostaje czekać do następnej niedzieli :) Dużo weny i powodzenia w nauce, oby nie przeszkodziła Ci w pisaniu :)
Witam, niedawno znalazłem tego bloga i jest Zajebi... Bardzo fajny XD Rozdział super czekam na nexta i weny życzę. Właśnie zyskalas nowego fana ^^
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Pisz dalej nie przeszkadzam pozdro :*
OdpowiedzUsuńHehe , cóż rozdział super , chociaż trochę mi smutno że uśmierciłaś Minato i Kushine szkoda myślałem i miałem nadzieje , że zobaczę rodziców Naruciaka w tym opo szkoda NaruHina rządzi!!!
OdpowiedzUsuńPS: hehe możesz przecież wymyślić że jednak przeżyli ten pożar jakimś cudem heh ale no cóż heh szkoda :P( a już miałem w głowie wizje pojedynku Namikaze vs Hyuuga hehe
Superowo!!! Chodź śmierć Minato i Kushiny mnie dobija, jak oglądałam odcinek to się popłakałam.
OdpowiedzUsuń;-; Czekam na nexta!!!
PS: zapraszam http://odkryte-marzenia.blogspot.com/ mój :P
Hejka! WAŻNE!! Mam zaszczyt nominować cię do Liebster Avard! Więcej na: http://kazdy-ma-w-sobie-aniola-i-diabla.blogspot.com/2015/01/liebster-avard-2.html
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu świetny... przy wielu momentach dobrze się roześmiałem, głównie z zachowania Tsunady i Jirayi.
OdpowiedzUsuńCiekawe jakie zadania Sasuke otrzyma od Orochimaru i jak dużo Naruto będzie miał przez to problemów.
Naruto nie będzie miał łatwo, dwa prezenty dla Hinaty, a do tego... domyślam się że matka Hinaty, powiedziała jej jej ojciec chce by Naruto pojawił się u nich na świętach. Robi się coraz ciekawiej.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.
Ja już tutaj ;p Lecę dalej :*
OdpowiedzUsuń