Agnieszka Kuszaj ;) Sorki, twoje urodziny już pewnie dawno minęły, więc to jest mój spóźniony prezent. Tak więc wszystkiego najlepszego. Ten rozdział ci dedykuje i wiedz, że wylałam przy nim siódme poty ;)
***
- Zaczynam
myśleć, że jesteśmy w kompletnej dupie.
- Jak nie
masz nic mądrzejszego do powiedzenia, to lepiej się zamknij – powiedział
Sasuke, powstrzymując się od krzyku.
- A mam –
rzekł Naruto – Masz zero orientacji w terenie.
Uchiha tylko
prychnął. Nie chciał przyznać blondynowi racji, że się zgubili.
Od kilkunastu
minut Sasuke próbował prowadzić pochód złożony z Uzumakiego, podtrzymującego
kulejącą Hinatę i Kuramy, drepczącego za swoim panem. Niestety nie szło mu to
za dobrze. Nie ważne, jak długo szli, nie mogli znaleźć wyjścia z lasu. Powoli
zaczynało to przypominać film „Droga bez powrotu”.
- Masz w
ogóle pojęcie, w którą stronę nas prowadzisz? – spytał Naruto, z nutą irytacji.
- A skąd mam
wiedzieć?! Widzisz tu coś poza lasem?! Tam drzewo, drzewo, krzak i znowu drzewo! Idziemy do przodu!
- Tyle, że w
złą stronę tępa pało! Idziemy tylko głębiej w las!
- Już lepiej
żebym ja prowadził niż ty! Przypominam, że gdybyś nie pozwolił się tak łatwo
porwać, nie byłoby nas tu!
- Nie byłoby
nas tu, gdybyś nie zadawał się Yakuzą!
- Że co,
słucham? – Hinata po raz pierwszy wcięła się do kłótni.
- Niech to
szlag – Sasuke złapał się za głowę – W takim tempie to nigdy stąd nie
wyjdziemy. Dobra – westchnął – Nie będziemy krążyć w kółko. Zostańcie tu przez
chwilę, a ja się rozejrzę. Z wami na głowie nigdy się nie skupię – powiedział i
zniknął gdzieś w ciemności.
Naruto,
Hinata i Kurama zostali sami.
- Ciekawe,
jak znajdzie drogę, skoro nic nie widzi w tych ciemnościach. I to niby ja
jestem głupi?! – rzekł blondyn.
- Ma latarkę
w telefonie – zauważyła Hyuga.
-
A…rzeczywiście, zapomniałem – przyznał, zażenowany.
Uzumaki
posadził Hinate na mchu i podwinął jej nogawkę, aby przyjrzeć się jej ranie.
- Ojć – jęknął
widząc stan jej nogi – Jakim cudem w ogóle mogłaś iść? Jak ty to zrobiłaś?
-
Przechodziłam przez płot, żeby się tu dostać i spadłam. Było tam dużo żwiru,
więc…
- Żwiru i
szkła – rzekł wyjmując mały okruszek szkiełka, pochodzącego prawdopodobnie od
jakieś butelki po piwie. Kiedy dotknął rany, dziewczyna syknęła z bólu – Och,
przepraszam.
- Nie, nic
nie szkodzi. Nie jest tak źle. Skoro wcześniej mogłam chodzić to teraz też… Eh,
co ty robisz?
Naruto
rozpiął swoją bluzę i chwycił za dół swojej koszulki pod spodem.
- Nie mamy
nic innego pod ręką. Patrz – wskazał na jej kolana – wciąż krwawi. Strużka
popłynęła ci już na stopę – mówiąc to rozdarł swoją koszulkę. Został mu w
rękach długi pasek materiału.
- Co ty…
Czemu… - Hinata była tak zaskoczona, że nie mogła porządnie sklecić zdania.
- To tylko
koszulka – uśmiechnął się szeroko – Kupię sobie nową – otarł delikatnie łydkę
Hinaty z krwi, a potem zaczął owijać materiałem ranne kolano dziewczyny. Hyuga
skrzywiła się, kiedy to robił. Bolało ją.
- Nie
powinniście się z Sasuke-kun, kłócić – powiedziała dziewczyna – Bo to moja wina. Przepraszam
– dodała ze skruchą. Opuściła głowę, aż grzywka opadła jej na oczy
- Co ty
opowiadasz? Nie masz nic wspólnego z tym bagnem – obruszył się blondyn.
- Ale to
prawda. Gdybym cię wtedy wpuściła do domu to… - nie dokończyła.
- Nie musimy
o tym mówić – rzekł, widząc że jest jej głupio – Moja wina – „Choć nie wiem co
zrobiłem” dodał w myślach.
- Właśnie nie
twoja. No bo… - przełknęła głośno ślinę Zbierała się w sobie, aby powiedzieć to
na głos – Myślałam, że pocałowałeś Sakurę! – wyrzuciła z siebie i poczuła
niejaką ulgę.
- Eh ?!!! – zszokowana
mina Naruto była bezcenna, choć po ciemku niewiele było widać. Hinata
opowiedziała mu, więc jak doszło do tego całego ciągu nieporozumień.
Uzumaki
najpierw szybko zamrugał, potem nabrał powietrza w usta, a na koniec zaczął się
niekontrolowanie śmiać.
- Śmie…Śmiejesz
się ze mnie ?!
- Nie..sorki
ale…cholera nie mogę… - udawało mu się wykrztusić między atakami śmiechu – Ja i
… Sakura-chan… o rany – śmiech powoli przechodził – Co ja mam z tobą zrobić?
Zostawiam cię samą na chwilę i już takie bzdury ci do głowy przychodzą.
Dotknął
policzka Hinaty i uśmiechnął się, tym razem z triumfem.
- Czyli,
dobrze rozumiem, że szalałaś z zazdrości o mnie, taa?
Dziewczyna
spiekła raka. Na szczęście po ciemku nie było widać, ale chłopak i tak się
swego domyślił.
- Tego nie…znaczy
się… o czym to ja… - zamilkła, gdy poczuła oddech blondyna swoim policzku, a
później na ustach.
- Nie
powiedziałem, że mi się to nie podoba – szepnął, a potem jego usta miały już
lepsze rzeczy do roboty.
- Wyjdziemy z
tego, zobaczysz. Obiecuję – przysiągł Uzumaki, kiedy oderwali się od siebie, bo
zabrakło im tchu.
- Tak, wiem –
nie wiedziała czemu, ale w tym momencie była pewna, że to prawda. Naruto znów
się pochylił by ją pocałować.
Wtedy coś zaświeciło im po oczach.
- What the
fuck? – Sasuke stał kilka metrów przed nimi, z telefonem dłoni. Na widok
całującej się pary (jedna z tych osób miała podartą koszulkę) na twarzy
wymalowało mu się zdziwienie zmieszane z niedowierzaniem – Co tu się u diabła
dzieje?! Teraz wam się na amory zebrało, kuźwa?!
- Ale ty masz
wyczucie! Dwóch minut nie mogłeś zaczekać debilu?! – Uzumaki wstał z ziemi i
pomógł Hinacie się podnieść.
- Dwie
minuty? Tylko tyle dajesz radę ? – dorzucił Uchiha z kpiną.
Żyłka na
czole blondyna zaczęła niebezpiecznie drgać.
- Coś
sugerujesz, draniu?! – wyrzucił, przez zaciśnięte zęby.
- Nawet nie
sugeruje – Uchiha potrząsną przecząco głową – Nie martw się, na pewno są na to
jakieś leki.
- Ja ci dam
leki! Już nie żyjesz!!! – tym razem to Hinata musiała przytrzymać Naruto – Puść
mnie! Rozwalę cholernika na miejscu!
- To naprawdę
nie czas na awantury – Hyuga spróbowała ich uspokoić – Sasuke-kun, znalazłeś
jakąś drogę?
- Niestety
nie – odparł z rezygnacją – Ale sądzę, że powinniśmy iść w tamtym kierunku –
wskazał na ich prawą stronę.
- No to cho…
- chciał powiedzieć blondyn, ale wówczas Kurama zaczął szczekać i wskazywać
pyskiem na ich lewą stronę.
- Pies mówi,
że w powinniśmy iść w lewo – powiedział Naruto.
- Oszalałeś?!
– teraz to Sasuke wyszedł z równowagi – Skąd on miałby do licha…
- W sumie to
on mnie do was przyprowadził – zauważyła Hinata.
Nastąpiła
krótka chwila milczenia.
- Ok –
odezwał się Uzumaki - Kto głosuję by iść
za Kuramą, ręka do góry – dłonie Hinaty i Naruto wystrzeliły w górę – Przykro
mi Sasuke, głos większości wygrywa – odparł złośliwie i zwrócił się do psa –
Prowadź stary – grupka podążyła za Kuramą.
- Kto
wymyślił tą całą demokrację?! – Uchiha dał upust frustracji.
***
Sakura już w
ogóle nie wiedziała co się wokół niej dzieje. Najpierw samochód zabrał ją z
ulicy. Później pojechali w nieznanym kierunku, na jakieś odludzie. Myślała, że
oprócz nich nie będzie tam żywego ducha, dlatego zdziwiła się, gdy na leśnej
drodze minęło ich jakieś czarne BMW. Próbowała nawet dostrzec kierowcę tego
auta, ale zobaczyła jedynie, w świetle reflektorów, że ten ktoś miał okulary i
kitek, nic więcej.
Dojechali pod
jakiś domek, gdzie zastali ciężko rannego mężczyznę. Był ledwo przytomny. Na
szczęście zachowała zimną krew i zdołała go opatrzyć, dzięki narzędziom jakie
były w terenówce, która ją tu przywiozła. Tymczasem jej przewodnicy, a
wcześniej kierowcy poszli na piętro.
Kiedy
mężczyźnie nie groziło już niebezpieczeństwo utraty życia (przynajmniej na
razie, potrzebował jechać do szpitala), bez szemrania, poszła za dwoma
mężczyznami, którzy ruszyli w głębie lasu. Próbowała im powiedzieć, by
zadzwonili po karetkę, ale odparli zwykłe:
- Później.
Powodem dla
którego Sakura wsiadła do ich samochodu oraz szła za nimi bez żadnych pytań typu
„Gdzie jesteśmy?” ani „Po co tu jesteśmy?”, było nie tylko to, że ich znała.
Wystarczyło, aby kierowca wypowiedział jedno zdanie i już była gotowa za nimi
podążyć.
- Wiemy gdzie
są Naruto i Sasuke. Właśnie jedziemy po nich.
Bez wahania
wsiadła do terenówki i teraz podążała za nimi w ciemnym lesie. Miała bardzo
złe przeczucia. I z pewnością rana postrzałowa, tamtego mężczyzny miała w tym
największy udział. Kto go postrzelił? Dlaczego? Gdzie teraz idą?
Młodszy z
mężczyzna co chwilę zerkał na duży wyświetlacz swojego telefonu i bez żadnych
wątpliwości, prowadził grupę w jednym kierunku.
Jakby sama
atmosfera grozy, plus do tego postrzelony mężczyzna w domku na odludziu mogły
przerazić człowieka, do tego jeszcze musiało dojść coś nowego. A mianowicie,
strach dziewczyny doszedł do limitu, kiedy ujrzała dwójkę nieprzytomnych ludzi,
skutych kajdankami. Co dziwne, jej dwaj towarzysze nie byli zaskoczeni tym
widokiem. Zachowali kamienny wyraz twarzy, jakby ich to w ogóle nie ruszało.
- Co się tu u
diabła dzieje?! – Sakura nie wytrzymała i krzyknęła – Czemu mnie wzięliście?! I
gdzie do cholery są Naruto i Sasuke-kun?!
- Powinni być
już niedaleko – odparł starszy facet i zamyślił się przez chwilę – Wzięliśmy cię,
bo mogłaś się przydać, aby opatrzyć rany.
- Czyje rany?!
Bo chyba nie chodziło tylko o tamtego faceta?!
- Nie, o nim
nie wiedziałem. Chodziło o rany chłopaków i … może też nasze – widząc przerażenie
w oczach Sakury, powiedział – Pośpieszmy się już. Mogą mieć o wiele większe
kłopoty niż ta dwójka – wskazał na skutych ludzi na ziemi i ruszyli dalej.
***
Kilka
następnych minut drogi, obyło się chłopakom bez kłótni. Szli w ciszy,
prowadzeni przez psa, co nie było takie łatwe. Kurama, jako że był mniejszych
rozmiarów, mógł z łatwością przeciskać się pod kłodami drzew i przechodzić przez
krzaki. Dla Sasuke, Naruto i Hinaty nie było to już takie proste, zwłaszcza, że
każdy z nich był ranny.
Na twarzy
Uchihy była zaschnięta strużka krwi po ciosie Naruto, do tego jeszcze guz, który
został po starciu z Itachim wciąż się nie zagoił i dawał o sobie znać. Uzumaki
miał urazy po obu stronach głowy, i z przodu i z tyłu, ale przynajmniej przestały
krwawić. Hinata miała tylko ranne kolano, ale zaczęła podejrzewać, że przez
atak, jaki przeprowadziła na tamtą kobietę, znacznie pogorszyła jego stan i
ledwo mogła iść.
Jeszcze do
tego dochodziła szybka prędkość psa oraz trudność wypatrzenia go w ciemności,
jedynie przy pomocy małej latarki w telefonie. Gdyby to był film, bateria w komórce Sasuke, byłaby już prawie rozładowana. Na szczęście zostało jakieś
50% mocy. To na pewno była rzeczywistość.
- Czy on musi
tak zasuwać? – spytał blondyn, odsuwając gałąź, która omal nie strzeliła mu w
twarz.
- To wasz
pies! Skąd mam wiedzieć?
Niepokój
związany z tym, że ktoś podąża za nimi, mijał z upływem czasu. Zaczęli nawet
podejrzewać, że tamten gość dał sobie spokój i zwiał zwyczajnie. Niestety ta
iluzja została zniszczona i zostały po niej ledwie strzępy.
Mianowicie, w
pewnym momencie, Naruto zatrzymał się, kierowany jakimś przeczuciem. Hinata
wsparta jego ramieniem zerknęła na niego pytająco. Jednak ten zasłuchiwał.
Dźwięk, który zwrócił jego uwagę powtórzył się parę razy Nie wydawało mu się.
- Kurwa, ktoś
za nami idzie – powiedział to bardzo cicho, ale i tak wszyscy usłyszeli jego
słowa. Uchiha wytężył słuch i również usłyszał szeleszczenie liści, gdzieś za
nimi. Hyuga spięła się i mocniej ścisnęła ramię Uzumakiego.
W sekundę
wymienili porozumiewawcze spojrzenia i pobiegli przed siebie, byle szybciej.
- Zgaś tą
latarkę kretynie – blondyn wydał przyjacielowi polecenie i ten pierwszy raz bez
sprzeciwów i dogryzania, wykonał je. W ciemności trudniej będzie ich dostrzec.
Lecz oni też wiele nie będą widzieć.
Dla
dziewczyny, bieg okazał się niemożliwy, więc Naruto, ignorując jej sprzeciwy
wziął ją na barana. W tym miał już doświadczenie, a poza tym ona była bardzo
lekka.
Ich bieg
niestety robił dużo hałasu.
- Słyszę was!
– rozległ się czyjś krzyk, gdzieś za nimi – Daleko nie uciekniecie dzieciaki!
- Cholera –
zaklął Sasuke – W ten sposób to on nas dopadnie w ciągu kilku minut.
Naruto
przyznał mu w duchu rację. W końcu tamten facet był cały i pełen energii, a oni
zmęczeni i ranni. Przynajmniej byli uzbrojeni, więc w tej kwestii są na równi…Wówczas tak sądzili, ale byli w błędzie.
- Sasuke,
wiem o czym myślisz, ale wstrzymaj się – rzucił blondyn w stronę przyjaciela,
widząc, że ten nieświadomie robi gesty, aby wyciągnąć swoją broń zza paska –
Jeśli możemy uniknąć rozlewu krwi, to zróbmy wszystko by tak było.
- Za miękki
jesteś – zadrwił Uchiha. Jego głos był twardy jak stal.
- Nie miękki
tylko myślę rozsądnie. Póki biegniemy, on może nas łatwo namierzyć – ciężko się
było skoncentrować, słysząc dźwięki pogoni i jeszcze rozmawiać po cichu podczas
biegu – Znajdźmy miejsce, gdzie będziemy mogli się schować. Może nas minie.
Hinata tymczasem,
starała się opanować narastający strach. Nic już nie rozumiała. Co się tu dzieje?
Czemu w ogóle do tego doszło? Co takiego zrobili, że znaleźli w tej sytuacji?
- Schowajmy
się, łatwo powiedzieć – wyrzucił Sasuke, lekko dysząc – pokaż mi miejsce, a
bardzo chętnie.
Nie trzeba
było długo czekać. Uchiha biegł trochę szybciej, jako, że nie miał dodatkowego
ciężaru. Mijając kolejny krzew, chłopak omal nie potknął się o psa, który stał
w miejscu i gapił się w coś co było przed nim.
Grupka miała
przed sobą przepaść. Albo nie przepaść, to raczej był rów. Dość głęboki, aby
zmieściła się spora liczba osób, ale nie aż tak by wydostanie się z niego było
jakąś wielką przeszkodą. Jego ściany wyścielał piasek.
- No to masz
swoje miejsce – skwitował Naruto i bez chwili zwłoki, skoczył na dół, a pies
poszedł w jego ślady. Sasuke zawahał się, ale i tak skoczył za nimi.
Zsunęli się
na sam dół. W świetle księżyca, prześwitującego, przez korony drzew, mogli się
widzieć jako tako, lecz tego co jest na górze, już nie. Rów był zbyt głęboki.
Aby dojrzeć swojego napastnika, musiałby on stanąć na krawędzi przepaści.
Blondyn delikatnie
posadził Hinate na piasku. Kurama podbiegł do swojej pani i trącał jej ramię,
jakby się o nią martwił.
- Wszystko
ok? – spytał Naruto, a ona jedynie skinęła głową. Pogłaskał ją po policzku –
Nie martw się, będzie dobrze – zdobył się na uśmiech, ale kącik ust mu zadrżał.
- Mhm – dziewczyna
mruknęła tylko i patrzyła na niego z nadzieją. Wierzyła w jego słowa, lecz
strach i tak nie chciał zniknąć. Okruszki suchej ziemi, z wystającego z ziemi
korzenia nad nimi, spadł jej na włosy.
Uzumaki wstał
z klęczek i podszedł do Uchihy, który wcześniej przywołał go gestem. Chłopak
właśnie wkładał naboje, które zabrał Kidomaro, do swojej broni.
- Naruto –
zaczął spokojniej niż zazwyczaj – Dobra schowaliśmy się, aby uniknąć
konfrontacji, ale jeśli on nas znajdzie… - krótka pauza – Jeśli nas znajdzie
nie będzie wyboru rozumiesz?
- Wiem, nie
musisz mi mówić. Swoje dziś przeżyłem – żachnął się blondyn.
- Chodzi mi o
to, że chcę wiedzieć, czy nie zawahasz się tego użyć, jeśli zajdzie potrzeba –
wskazał na pistolet Orochimaru za paskiem Uzumakiego.
Chłopak wziął
broń do ręki. Przyjrzał się jej niepewnie, a potem spojrzał za siebie. Hinata
siedziała skulona, przytulając się mocno do rudej sierści psiaka. Patrzył na
nią przez około 3 sekundy, aż w końcu odwrócił się do przyjaciela i rzekł:
- W tamtym
domku, zawahałem się, ale i tak strzeliłem by się bronić. Teraz nie chodzi tylko o
mnie – spojrzał na niego ze zdecydowaniem w oczach – Spokojnie, strzelę.
- Dobrze –
Sasuke klepnął go w ramię – Jeśli z tego
wyjdziemy już nigdy więcej nie nazwę cię ciotą – rzekł i go minął.
- Jak z tego
wyjdziemy to strzelę, ale w twój popierdolony łeb.
Uchiha ułożył
się na ścianie, po jednej stronie rowu, a Naruto po drugiej. W ten sposób każdy
z nich miał widok na jedną ze ścianek i mógł obserwować, czy ktoś się nie
pojawi na górze. Uzumaki wybrał to miejsce, aby mieć widok, jednocześnie na
Sasuke naprzeciwko, po swojej prawej i na Hinatę po swojej lewej stronie.
Czekali w
ciszy. Było słychać jedynie ich przyśpieszone oddechy i bicie ich serc.
Wydawało im się, że przez to zachowują się niesamowicie głośno.
Z początku
nic nie było słychać, prócz zwykłych dźwięków lasu. Szum drzew w słabym
wietrze, a nawet pohukiwanie sowy.
Lecz potem usłyszeli
głośny trzask gałęzi.
Później
dźwięk poruszanych gałązek i liści, jakby ktoś przechodził przez krzaki.
Kolejny
trzask, tym razem głośniejszy.
Chłopcy
mocniej ścisnęli swoją broń, a dziewczyna przytuliła się do psa. Wiedzieli
podświadomie, że zaraz zostaną znalezieni. Nie widzieli tylko, z której strony
nadejdzie niebezpieczeństwo.
Minęło kilka
sekund, które wydawały się długimi godzinami. Aż wreszcie Naruto dojrzał jak
Sasuke podnosi głowę do góry, zaalarmowany tym co widzi. Uzumaki oderwał się
szybko od ścianki i spojrzał za siebie, w górę.
Na szczycie
pojawił się ciemny kształt mężczyzny. Było widać wyraźnie jedynie jego białe
zęby wyszczerzone w uśmiechu oraz błyszczące szaleństwem ciemne oko. Drugie oko
było przykryte grzywką.
Chłopcy
wstrzymali przez chwilę oddech, a potem adrenalina wystrzeliła w ich żyłach i
kazała im się ruszyć. Naruto i Sasuke jednocześnie wymierzyli w mężczyznę
swoimi pistoletami.
Sakon zaśmiał
się cicho.
- Kto by
pomyślał? Bardzo ułatwiliście mi zadanie. Znaleźliście dla siebie własny grób,
gratulacje.
Chłopcom
teraz wyraźnie ten rów kojarzył się już bardziej z grobem niż z bezpiecznym
miejscem. Blondyn przełknął głośno ślinę.
- W tej
chwili to ty stoisz nad grobem – rzekł Naruto – My mamy cię na muszce.
- Oj
dzieciaki, dzieciaki – mężczyzna nie przestawał chichotać, aż zakrył dłonią
usta.
- Świetnie,
to jakiś psychol – coś szczęknęło w pistolecie Uchihy – Rozwalę go i będzie po
problemie.
- Sasuke,
czekaj! – blondyn chciał go zatrzymać, ale chłopak zdążył nacisnąć na spust.
Jednak nie nastąpił żaden wystrzał – Co…Co się stało?!
- Nie wiem –
wykrztusił naprawdę zszokowany Sasuke – Chyba się zacięła – W tym momencie
chłopak pojął swoją głupotę. Kiedy po użyciu, nie czyści się broni, to że
pistolet się zatnie jest niemal 100% pewne. Po strzelaninie z Itachim nie
wyczyścił pistoletu, co właśnie było kompletnym kretynizmem. Kiedy strzelił do
Orochimaru już wtedy czuł, że broń się buntuje, ale zapomniał o tym i teraz są
skutki. Najprawdopodobniej jakaś łuska została we wlocie i teraz…
Wówczas
rozległ się strzał z góry. Sakon wystrzelił i broń wręcz wyskoczyła Sasuke
z rąk. Pistolet, trafiony przez kulę mężczyzny, już nigdy nie będzie się
nadawał do użytku.
- Naruto,
zabij go, do cholery! – krzyknął Uchiha, czując jak pierwszy raz od dawna,
zalewa go strach.
Uzumaki znów
potrzebował adrenaliny, aby się ruszyć. Podniósł broń do góry, wycelował w
czarny kształt i nacisnął na spust i …znowu nic.
- A to czemu
nie strzela do kurwy nędzy?!!! – spanikował blondyn.
- Odbezpiecz
go – rozkazał Uchiha.
- Ale jak to
się robi?!
Sakon
wyciągnął spod kurtki swoją zabaweczkę.
- To bardzo
późna pora. Dzieciaki powinny już kłaść się spać – wówczas mężczyzna dostrzegł
skuloną i wystraszoną Hinate – A ty skąd się tu wzięłaś? To nie jest zabawa dla
małych dziewczynek – rzekł i wycelował w nią, jakby odruchowo.
Naruto poczuł
jak jego świat zwalnia. Sekundy, które przed chwilą były godzinami, teraz były
latami. Myśli uciekły mu z głowy. Istniał tylko jeden cel. Nie zastanawiając
się, po prostu czując co musi zrobić, pobiegł w stronę dziewczyny. Tylko czemu
musi biec tak wolno?
Hinata
zacisnęła mocno powieki i wtedy usłyszała kolejny wystrzał. Coś świsnęło jej
koło ucha. Nic jej jednak nie bolało. Otworzyła powoli oczy i to co zobaczyła
sprawiło, że jej przerażenie wzrosło 100-krotnie.
Naruto stał
przed nią, odwrócony plecami. Ręce miał szeroko rozciągnięte. Z chwilą kiedy
dostrzegła jego sylwetkę, blondyn zawył z bólu, złapał się za prawe ramię i
upadł na kolana. Dla Hyugi działo się to wszystko, jakby w zwolnionym tempie.
- Naruto!!! –
krzyknęła spanikowana i rzuciła się w jego stronę. Ignorując piekący ból w
nodze, udało się jej znaleźć przy chłopaku. Mimo paniki zauważyła dwie rzeczy.
Po pierwsze z prawego rękawa jego bluzy spływała krew na jego dłoń. A po drugie
chłopak się uśmiechał, niesamowicie szeroko.
- Zdążyłem –
wycharczał z triumfem, jakby to było jego największe zwycięstwo w życiu.
Sasuke stał i
patrzył z niedowierzaniem na to co się stało. Nie mógł uwierzyć własnym oczom,
ale tak było. Naruto naprawdę rzucił się, żeby przyjąć kulę wymierzoną w Hinate
na siebie. Widząc rannego przyjaciela oraz przyjmując do wiadomości fakt, że
nic nie zrobił i jest teraz bezbronny poczuł ogarniający go gniew. Spojrzał z
furią na Sakona, który tym razem wymierzał właśnie w niego.
- Ups, mój
błąd – skwitował ze uśmiechem mężczyzna – Wiesz Uchiha, że jeśli przestrzeli
się czyjąś głowę, idealnie po środku, ofiara przeżyje, ponieważ kula przejdzie
między półkulami mózgu – rzekł i podniósł wyżej pistolet wymierzając w sam środek
czoła chłopaka – Może sprawdzimy to w praktyce, co? A jeżeli przeżyjesz,
przeprowadzimy inne eksperymenty.
Ostatnie
zdanie, nie dotarło do uszu, żadnego z trójki przyjaciół. Swoją uwagę
przenieśli na cienie, pojawiające się za Sakonem.
Mężczyzna
właśnie o przymierzał się do strzału, gdy poczuł czyjąś lufę na potylicy.
- Nie radzę,
kolego. Strzelisz, a sam zostaniesz podziurawiony.
Sakon
wypuścił broń z ręki, bojąc się o własne życie i mgnieniu oka, jego ręce
zostały skute.
- Sorry za
spóźnienie – powiedział jeden z mężczyzn na górze
Sasuke szybko
wyjął z kieszeni telefon, włączył latarkę i oświetlił cienie na szczycie. Wtedy
on, Hinata i Naruto mogli dostrzec twarze ludzi, którzy ich uratowali. Byli tam
dwaj mężczyźni i dziewczyna, która jako jedyna z grupy stała struchlała i
przestraszona, z powodu tego, że nie wiedziała co się tak właściwie dzieje
wokół niej.
Naszej dzielnej
drużynie, jak na komendę, kopary opadły i każdy z nich dał upust szokowi.
- Sakura?! –
krzyknął Sasuke.
-
Kakashi-sensei?! – wrzasnął Naruto.
- Shikamaru-kun?!
– krzyknęła Hinata, a potem cała trójka wydarła się na cały głos:
- CO TU SIĘ
DZIEJE, DO CHOLERY JASNEJ?!!!
***
Od tamtego
momentu minęły jakieś dwie godziny.
Zarówno
Sakon, jak i reszta jego bandy zostali rozbrojeni i skuci. Zostawiono ich w
leśnym domku. Mieli tam czekać, aż przyjedzie po nich policja, wezwana przez
Hatake, aby ich aresztować i sprzątnąć ciało Orochimaru.
Była już 2 w
nocy. Cały ratusz świecił pustkami, z wyjątkiem gabinetu pani prezydent.
Tsunade siedziała tam, za biurkiem z kamiennym wyrazem twarzy. Obok niej stał,
oparty o blat biurka Jiraiya. Wyglądał starzej niż zazwyczaj. Na co dzień,
emanował energią życia, a dziś postarzał się o dobre 10 lat. Ostatnie
kilkanaście godzin były dla niego bardzo wyczerpujące.
Po ich lewej
stronie stali Kakashi i Shikamaru. Przez maskę, nie było widać wyrazu twarzy
Hatake, ale czuć było, że jest zdenerwowany i trochę zaniepokojony. Nara natomiast
był spokojny i opanowany. Obaj opierali się o ścianę ze skrzyżowanymi rękami.
Naprzeciwko tej
dwójki, na dużej, narożnej kanapie siedzieli Naruto, Hinata, Sasuke i Sakura.
Haruno wyróżniała się w tej grupce, ponieważ jako jedyna była czysta, wyglądała
schludnie i nie miała żadnych bandaży.
Hyuga zamiast
koszuli blondyna, miała teraz na nodze profesjonalny opatrunek. Natomiast zarówno
Uzumaki, jak i Uchiha mieli bandaże owinięte wokół głowy. Najwięcej zachodu
jednak Sakura i Tsunade (która miała wykształcenie medyczne) miały z prawym
ramieniem Naruto. Kula nie przeszła na wylot, tylko przecięła skórę.
Najwidoczniej Sakon, przez swój śmiech, źle wycelował. Trzeba było założyć
szwy. Kurama leżał na podłodze, przy nogach swojego pana.
W pokoju
panowała napięta atmosfera, a w głowie niemal każdej osoby wirowały setki
pytań. Nie zawsze były takie same. Wszyscy jednak milczeli.
Naruto
pierwszy raz od dawna, czuł się całkowicie bezpiecznie i wreszcie mógł
pozbierać myśli i przeanalizować wszystko co się działo z nim od momentu jego
paniki przy palącym się budynku.
Właśnie…tamten
pożar…słowa tego gościa Orochimaru, kiedy w niego celował…słowa Sasuke, gdy się
kłócili, które zostały przerwane, przez nadchodzącą pogoń…
Uzumaki
poczuł złość. Złościły go ostatnie 30 godzin i wiedział czemu. Ponieważ nadal
nic praktycznie nie wiedział. A chciał się dowiedzieć. Poznać prawdę, czemu to
wszystko musiał się wydarzyć.
Jego wzrok
przetoczył się po kolei, najpierw po zamyślonym Sasuke, później po jego senseiu
i Shikamaru, a na koniec spoczął na Ero-wujku, który jakby unikał jego
spojrzenia.
- Dobra –
rzekł głośno Naruto, zwracając na siebie uwagę reszty – Myślę, że każdy tutaj,
ma coś ciekawego do powiedzenia. Kto zacznie?
***
(Od autorki) Rozdział za tydzień może być trochę nudny, bo będzie dużo wyjaśnień (nawet jedna retrospekcja) ale zrobię wszystko co w mojej mocy, aby was zaciekawić. Zaznaczam, że to nie jest koniec ich przygód, jeszcze nie!
Odnośnie Oneshota...Najpierw opublikuje ten, który mówiłam, że będzie do kitu (już nie jest, wpadłam na genialny pomysł jakieś 2 tygodnie temu i odrobinę poprawiłam historyjkę), a potem dam to co będzie po The Last. Wszystko po kolei ;) Właściwie to oczywiście ten Oneshot "do kitu" już jest zaczęty, ale okazało się, że poprawiona historia jest w cholerę długa i będzie to raczej opowiadanie. Dałam już tytuł "Została minuta" ale zastanawiam się czy nie zmienić na "Wyciągnięta dłoń". Nie mam głowy do tytułów :P W każdym razie pisze go w każdej wolnej chwili. Jak go wstawię zacznę pracę nad "The Last or not" ;) tytuł też może się zmienić, jak mi coś wpadnie do głowy. A zawsze jest to nieoczekiwane.