:)

:)

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 17

(Od autorki) Wesołych świąt wszystkim! Kurde miesiąc się spóźniłam. Spóźnialska to mało powiedziane, ale nikt nie jest doskonały. Puśćcie sobie w tle Last Christmas i czytajcie ;) Pamiętajcie by komentować, bo bez tego czuję się samotna :'( (Jak to zabrzmiało, kurde. Umówmy się, nie czytaliście tego).
 Pisanie drugi raz tego samego jest naprawdę męczące. Mam wrażenie, że wyszło gorzej niż w pierwotnej wersji.

***



- … o twojej „twórczości”, o twojej młodości, o moim dzieciństwie, o …
- Nie prościej było zrobić listę rzeczy, o których MOGĘ mówić ?
- Mogłem, ale jakoś nic nie przychodziło mi do głowy.
Rozmowa była toczona w samochodzie, przez dwóch mężczyzn. Młodego i żeby nie obrazić powiem starszego. Obaj prowadzili zawziętą dyskusję o tematach rozmów, jakich nie wolno poruszać temu „starszemu”.
Jak na tę porę roku przystało, pomimo wczesnej jeszcze godziny, zaczynało się już ściemniać. Na poboczu było pełno śniegu, a jezdnia była oszroniona toteż prędkość pojazdu była ograniczona. Akurat to było kierowcy na rękę, gdyż za wszelką cenę próbował wypatrzeć zjazd z drogi.
- Kto to słyszał by mieszkać w takim miejscu ? Łatwo się zgubić, a przez te drzewa prawie nic nie widać. Może komuś to odpowiada, takie mieszkanie na pustkowiu, ale mnie na pewno nie.
- Powiedział „Pustelnik” – skomentował blondyn, z odpowiednią ilością ironii.
- Tylko mi tu nie wpadaj w kwaśny humorek, bo potem będziesz taki cały rok. I ja tego nie przeżyje – odparł Jiraiya.
Podjechali pod dom i zaparkowali na podjeździe. Wbrew oczekiwaniom Uzumakiego, Ero-wujek nie zdziwił się wyglądem domu. Był pewny siebie i cały w skowronkach. Naruto również był w dobrym humorze, jak zwykle zresztą, ale zachowywał czujność. Taką jak na terytorium wroga.
Tymczasem w środku, biedny Neji był pod rozkazami trzech kobiet. Hinata wraz z Hanabi i mamą dokonywały w kuchni ostatnich przygotowań. Brunet wciąż latał w tę i z powrotem, z kuchni do jadalni, rozkładając rzeczy na stole. Cóż…lekko nie miał.
Na dźwięk dzwonka Hinata ożywiła się. Wychyliła się z zamiarem otworzenia drzwi, ale ubiegła ją jej mama. Hanako Hyuga powitała gości z iście doskonałym uśmiechem pani domu.
- Och, już jesteście. Wejdźcie, proszę. Naruto, Panie Jiraiya, jeśli mogę się tak zwracać…
- Ależ Jiraiya wystarczy. Po co nam formalności ? W końcu jesteśmy niemal rodziną. Proszę – wyciągnął zza pleców bukiet herbacianych róż – Kwiaty dla gospodyni.
- Och, dziękuję bardzo. To miło z pana strony. Rozgośćcie się. Ja pójdę poszukać wazonu.
Gdy tylko znikła im z oczu, blondyn powiedział półgłosem do Ero-wujka.
- Póki, co nieźle, ale ciesz się, że nie dostałeś sierpowym za ten tekst o rodzince !
- Nie spinaj się tak – zaczął klepać chłopaka po ramieniu – Za bardzo się stresujesz. Przedwcześnie osiwiejesz.
- Ciekawe, przez kogo ? – Naruto odsunął się mając już dość tego poklepywania.
- Daj spokój – mówił dalej Jiraiya, wieszając ich płaszcze – Pamiętaj, że jestem politykiem. Kłamanie i udawanie kogoś, kim nie jestem to dla mnie pestka – podsumował wypowiedź pstryknięciem palcami.
- To lepiej w końcu zacznij kłamać, bo ta zbytnia szczerość nie wyjdzie ci na dobre – odparł blondyn, trochę skonfundowany tym, co usłyszał.
Mieli właśnie opuścić korytarz, gdy chłopak sobie o czymś przypomniał.
- Tym razem wyciszę komórkę.

***
Wigilia u rodziny Haruno ruszyła dawno pełną parą. Jak zwykle zgromadziła się liczna rodzina, ta bliższa jak i dalsza. To nie było święto spędzane w małym gronie, o nie. Było wręcz przeciwnie. Dobrze, że dom był sporych rozmiarów, inaczej można było dostać klaustrofobii.
Sakura jak zwykle była w centrum uwagi. Ale trzeba tu dodać, że nie z własnej winy, czy woli. Kizashi oraz Mebuki, czyli jej rodzice byli tego sprawcami. Jak najgłośniej rozprawiali z każdym członkiem rodziny, że ich córka dostała się na medycynę ! I to z najwyższym wynikiem ! Są z niej tacy dumni ! Jest najlepsza na roku i różne tego typu rzeczy.
Sama zainteresowana przyznawała, że na początku sprawiało jej to przyjemność, ale już dawno się przejadło. Od tych ciągłych krzyków bolało ją i uszy i głowa. Kiedy jej matka opowiadała kolejną historyjkę typu „ona tyle w przyszłości osiągnie…to duma rodziny” kolejnej z rzędu ciotce, rzuciła mimochodem pierwszą lepszą wymówkę i uciekła do łazienki. Jedyny pokój, w którym panowała cisza.
Wyciągnęła komórkę by po raz trzeci spróbować zatelefonować do Sasuke, ale znów nikt nie odebrał. Chciała osobiście złożyć mu życzenia świąteczne, ale niestety okazało się to niemożliwe. Może ma wyciszony ?
Z głośnym westchnieniem usiadła na kafelkach. Nie chciała więcej próbować dzwonić. To już by było nachalne. Napisała mu, więc w Smsie to, co chciała przekazać, ale nie była tym usatysfakcjonowana. Praktycznie to samo napisała wszystkim innym przyjaciołom. Jego powinna potraktować bardziej wyjątkowo. I czemu ten Uchiha sam milczy ? Czy on musi być taki zimny ?
Doszły ją głosy rodziców. Najwidoczniej jej szukali. Po co ? By znów mogli się nią pochwalić ? Jak jakąś rzeczą kupioną na wyprzedaży ? Może innym by się to podobało, ale nie jej.
- Wesołych świąt Sakura – szepnęła w ciemność, sama do siebie.

***
Atmosfera przy stole nie mogła być weselsza. A co dziwne wszystko za sprawą Jiraiyi i Naruto. Można powiedzieć, że oni praktycznie rozkręcili towarzystwo. Potrafili rozmawiać na każdy temat. Ero-wujek wdawał się w dyskusje z Hiashim i Nejim na tematy biznesowe. Trochę się na tym znał i musiał się popisać. Naruto natomiast wciąż rozbawiał panią Hanako (chyba sam nie wiedział, czym) i znalazł wspólny język z Hanabi. Była tylko odrobinę młodsza od Konohamaru, więc miał już doświadczenie w rozmowie z nastolatkami.
Uzumaki musiał oczywiście dorwać miejsce koło Hinaty. Młodzi siedzieli bardzo blisko siebie, niemal stykając się ramionami. Pod blatem były schowane ich złączone dłonie. Utrudniało im to oczywiście używanie sztućców, ale uparcie nie chcieli puścić, czekając, aż ten drugi to zrobi. Niestety, zostało to skomentowane.
- Może pozwolisz wreszcie dziewczynie zjeść. Puść tę rękę, przecież nie ucieknie – powiedział Ero-wujek, trochę głośniej niż powinien, po czym sam zaczął opróżniać swój talerz.
Para spiekła raka jak na gwizdek. Co za synchronizacja !
Zdaje się, że jedynie pan Hyuga nie czuł atmosfery świąt. Naruto, co jakiś czas zerkał w jego stronę. Łatwo było dostrzec różnicę, jaka zaszła w zachowaniu tego człowieka. Podczas pierwszej wizyty blondyna w tym domu, od mężczyzny emanowała taka duma i wyższość, że od razu przyszło mu do głowy słowo „król”. Doskonale pamiętał tę jego twarz bez emocji. Minę gbura jak to nazywał. Teraz jego twarz wyrażała głęboką zadumę. Jakby rozmyślał nad czymś intensywnie, rozważał jakiś problem w głowie.
Ze stołu jedzenie znikało błyskawicznie. Kuchnia pani Hanako była wyśmienita, co oczywiście zostało przez wszystkich pochwalone.
Już od kilku minut Hanabi niecierpliwie wierciła się na krześle i wysyłała matce rozpaczliwe spojrzenie.
- Dobrze, możesz już iść, rozpakować swój prezent – mama w końcu uległa. Łatwo zgadła, o co córce chodzi.
Nastolatka z piskiem radości rzuciła się w stronę wyjścia z jadalni. Pałała takim entuzjazmem niczym małe dziecko.
W ogóle całe towarzystwo postanowiło przenieść się do salonu. Bałagan na stole zdążą sprzątnąć później. Dorośli rozsiedli się na kanapach i zajęli się rozmową. Prezenty już nie bawiły ich jak dawniej. Były raczej przewidywalne. Pod choinką bojowała jedynie mała brunetka, dla której prezenty stanowiły jeden z najważniejszych elementów świąt. Tak jak dla większości jej rocznika, nie oszukujmy się.
Tylko Hinata i Naruto jakby nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Wcześniej podrzucili prezent dla partnera pod choinkę i każde chciało je sobie teraz wręczyć, ale jak ? Tak przy wszystkich ? Mają z nimi wyjść ? I co właściwie powiedzieć ? Nie ma to jak nowe sytuacje. Ale problem rozwiązała za nich Hanabi.
Dziewczyna otwierała właśnie swój prezent (miała nadzieję, że to nowy iPad), gdy niechcący potrąciła torbę obok i ukradkiem do niej zajrzała.
- Nii-sama, to jak sądzę dla ciebie – zawołała i puściła siostrze oczko.
Cóż oboje musieli już podejść do drzewka. Reszta tymczasem zaczęła „udawać” rozmowę. Bardziej woleli posłuchać.
- To, co, otworzysz ? – spytał Naruto, ciekaw jej reakcji.
- Nie – szybkim ruchem chwyciła leżący na ziemi pakunek i wcisnęła chłopakowi w ręce. Nawet nie udawała, że nie jest kłębkiem nerwów – Ty pierwszy.
- Ok – pakunek, był mały i lekki. Jednym, sprawnym ruchem go rozwinął i jego oczom ukazał się czerwony, wełniany szalik. Odrzucił papier i przesuwał szalik w dłoniach.
- Nie mów, że…sama go zrobiłaś – mówił z niedowierzaniem w głosie. Dziewczyna pokiwała lekko głową i zaczęła się bawić swoimi palcami. To był jej nerwowy gest.
 - Ja… - kontynuował – Nie wiem, co mam… - zwiesił głowę by lepiej widzieć swój prezent. Szalik był długi i jednym słowem: doskonały. Nie było wątpliwości, że osoba, która go zrobiła poświęciła dużo czasu, pracy i uwagi w zrobienie go. Naruto poczuł mieszankę wzruszenia i wstydu. Wstyd mu było za siebie. On na ostatnią chwilę pobiegł i coś tam kupił, a ona poświęciła godziny pracy na robienie szalika.
„Jaka jest nazwa na takich jak ja ? Nie pochlebna z pewnością”
„Nie podoba mu się…Nie podoba mu się…Nie podoba mu się” – w głowie Hinaty panował taki właśnie chaos.
- Nie martw się. Podoba mu się, aż się wzruszył chłopak – Jiraiya jakby bezbłędnie odczytał ich myśli i ZNÓW się wtrącił.
- Ty…  ! – blondyn zacisnął zęby i wysłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Cieszę się… - jej słowa z powrotem zwróciła uwagę chłopaka - …jeśli ci się podoba – Hinata poczuła jakby kamień spadł jej z serca.
- Podoba się to raczej za małe słowo – powiedział to ciszej ze względu na szczerość tego zdania.
„Czy nie miałem kiedyś podobnego ?” – skąd się wzięła ta myśl ? Przyszła samoistnie.
Gdy Uzumaki w końcu oderwał uwagę od szalika, zobaczył, że granatowo włosa zagląda do jednej z toreb. W końcu teraz jej kolej, a najgorsze ma za sobą. Naruto pod wpływem nerwów, jak zwykle zaczął gadać więcej niż powinien.
- Wiesz, widziałem wcześniej, że nie masz u siebie takich przyborów. A te twoje obrazy były naprawdę ładne i… i jeśli to lubiłaś to nie powinnaś przestawać. To znaczy, mówiłaś, że lubiłaś malować no i wiesz… Nie wiem, czy kupiłem dobre. Wiesz, ostatni raz byłem w sklepie plastycznym, gdy potrzebowałem farbek na plastykę. Ale wiesz, zawsze mogę wymieć… Chyba nadużywam słowa wiesz, wiesz…
Hinata słyszała może, co drugie słowo. Teraz było wiadomo, czemu torba była taka duża. W środku był „zestaw początkującego malarza”. Jakby wielkie opakowanie farb akrylowych, pędzle i paleta nie wystarczyły. Były nawet dwie blejtramy. Patrzyła z niedowierzaniem i ani drgnęła. Dopóki nie poczuła, że pieką ją oczy.
A Naruto nawijał dalej.
- W każdym razie sklepikarka mówiła, że farby są odpowiednie, ale mówię, nie znam się. Mogę oddać, wymienić… - wreszcie ktoś przerwał ten jego słowotok. Dziewczyna podniosła się z klęczek, omal nie przewracając torby i rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję – tyle zdołała wykrztusić. Byłaby zadowolona ze wszystkiego, co by jej dał, ale to… Dawno nie malowała, a rzeczywiście kiedyś ją to cieszyło. Czemu przestała ? – Dziękuję.
Blondyn bez słowa odwzajemnił uścisk, obejmując ją w pasie. W głowie odezwał się wredny głosik.
„Upiekło ci się. Zadowolony ? To ci powiem, nie zasłużyłeś na to”
Naruto z całych sił odsunął ten głos w najdalszy kąt swojej podświadomości i skupił się na tym, co jest tu i teraz.
Nie zauważyli, że cały czas mieli widownię. Tylko Hanabi, jako jedyna miała tę sytuację gdzieś (dostała iPada, więc on zajmował pierwsze miejsce). Ero-wujek szczerzył się jak głupi do sera, w przeciwieństwie do Nejiego, który próbował opanować uśmiech wpełzający mu na wargi. Pani Hyuga była poruszona i mile zaskoczona. Tylko Hiashi… znów popadł w zadumę.
- Teraz chyba nasz prezent nie zrobi takiego wrażenia, prawda kochanie ? – ciszę przerwała pani domu – Naruto nas przeskoczył – dodała z czułością w głosie. Wstała z sofy, wzięła do ręki kartkę, leżącą wcześniej na stoliku i podeszła do starszej córki – Tak naprawdę to tata na to wpadł, a ja go poparłam. To prezent na święta i jednocześnie na urodziny. Wszystkiego najlepszego, skarbie.
Hinata musiała puścić swojego chłopaka i ze zdziwionym wyrazem twarzy wzięła do ręki kartkę i rozwinęła ją. Blondyn zerkał jej przez ramię by też przeczytać, co nieco.
To była umowa kupna.
- Kupiliście mi mieszkanie ?! – po pokoju rozniósł się podniesiony i zszokowany głos młodej Hyugi.

***
Shikamaru w końcu znalazł tylne drzwi prowadzące na zewnątrz. Po co ci Sabaku mieszkają w takim wielkim domu ? To takie kłopotliwe. Ale jak się jest prezydentem Suny, nie można mieszkać z rodziną, byle gdzie.
Zimno mu nie przeszkadzało. Ważne, że udało mu się uciec, choć na chwilę. Zdaje się, że zaraz będą sprzątać. Może uda mu się to ominąć? Znając charaktery Temari i jego matki jest bez szans. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił i z westchnieniem ulgi wypuścił pierwszy dymek.
Jego spokój zakłócił dźwięk czyiś kroków. Ktoś także zamierzał wejść na taras. Gdy zobaczył kto, od razu poczuł ulgę. To był starszy Nara.
- No hej tato. Myślałem, że źle się poczułeś i poszedłeś się położyć.
- A ty miałeś być w toalecie – odparł na to Shikaku i wyjął swoją paczkę fajek. Jaki ojciec, taki syn.
Palili w milczeniu. Raz patrzyli na niebo, a raz na bawiącego się w śniegu psa. Jak on się wabił ? Shukaku ? Chyba jakoś tak.
- Czy mi się wydaję, czy straszy brat Temari ma fioletowe kreski pod okiem ? – zabrał głos starszy Nara. Trochę go to ciekawiło.
- Nie pytaj. On tak lubi, nie oceniajmy.
- Mądre słowa – po chwili milczenia spytał - To prawda ? To, co mówiłeś przy stole ? - Właściwie od początku chciał zadać to pytanie.
- Czyli, co ? – syn udał, że nie wie, o co chodzi.
- To, że znalazłeś pracę. Nie wspominałeś.
- Nie było za bardzo, o czym wspominać. To świeża sprawa – Shikamaru wypuścił kolejny dymek – To takie upierdliwe.
- A jakieś szczegóły ? Co będziesz robić ?
- Nie wiem dokładnie. Zdaje się, że będę kimś w rodzaju asystenta.
Ojciec nie mógł dalej drążyć tematu, gdyż dało się słyszeć donośny głos pani Nara. Chyba odkryła nieobecność męża na górze.
- Muszę lecieć ! – rzucił i już go nie było. Jak na swój wiek ma niezłą formę… i sporą ilość strachu przed swoją żoną.
Chłopak zgasił niedopałek i po raz setny pomyślał o nowej „pracy”. Nie kłamał. Naprawdę nie wiedział o niej za wiele. Mimo to się jej podjął. Ciekawe, co by powiedzieli rodzice, albo Temari, gdyby się dowiedzieli.
- To nie ważne. Jestem po właściwej stronie – szepnął sam do siebie w ciemności.
Teraz czas by obmyślić plan jak się wymigać od zmywania.

***

Wszyscy zabrali się za sprzątanie. Hanako i Jiraiya dzielnie zmywali wszystkie naczynia, a Hanabi i Hinata je wycierały. Neji i Naruto natomiast wszystko im przynosili z jadalni, a jak już nie było, czego dołączyli się. Kiedy większość roboty została wykonana, blondyn przeprosił na chwilę i udał, że idzie do toalety. Jednakże ominął drzwi do łazienki, nawet na nie, nie patrząc i poszedł dalej.
Znalazł się w końcu pod właściwymi drzwiami i wszedł do środka. Gabinet pana domu. Hiashi rzeczywiście tam był. Tak się zresztą spodziewał. Stał przy otwartym oknie i palił. Zlekceważył wejście chłopaka. Spodziewał się go.
- Nie rozumiem – powiedział blondyn jakby do siebie.
- Czego niby ? Może wytłumaczę – mężczyzna w końcu uraczył go swoją uwagą.
- To mieszkanie – Naruto czysto i wyraźnie wypowiedział swoje myśli – Gdyby naprawdę chodziło o „usamodzielnienie się” oraz „niewygodę mieszkania w akademiku”, kupiłby pan jej to mieszkanie już na początku studiów. Jeśli natomiast chodziłoby o rozdzielenie mnie z Hinatą, to to też nie ma sensu. Przeczytałem adres. Blok, czy tam apartamentowiec jest rzut kamieniem od miasteczka studenckiego. Pięć minut drogi najwyżej. Więc dlaczego ?
- Jesteś bystrzejszy niż się wydaje – przerwał na chwilę, po czym odrzekł – Racja, nie zamierzałem was rozdzielać. Raczej coś sprawdzałem – widząc, że dla chłopaka na za małe wyjaśnienia, kontynuował – Coś, czyli czy jesteście od siebie uzależnieni. Taka niewielka odległość od siebie, nawet niewiele znacząca tylko wam pomoże. Para, która nie może znieść małej rozłąki nigdy nie powinna być razem. Skoro żadne z was nie spanikowało, widzę, że się tym za bardzo nie przejęliście, co dobrze świadczy – wziął papierosa do ust, po czym wypuścił mały kłębek dymu – I tak coś czuje, że będziesz tam częstym gościem.
- Więc nam pan pomaga ? – ton głosu Uzumakiego zdradzał, że chłopak za bardzo mu nie wierzy – I to wszystko ? Żadnego haczyka ? Co to Opowieść wigilijna ? Przyszły do pana trzy duchy i zabrały w podróż w czasie ? – nie silił się na grzeczność. W końcu pan Hyuga sam go już parę razy źle potraktował.
- Nie. Przyszedł do mnie bezczelny studencik i przypomniał mi przeszłość, to wszystko.
Naruto  zaintrygowany tymi słowami, podszedł bliżej i przysiadł na krawędzi biurka. Potem skrzyżował ręce i czekał.
- Naprawdę chcesz tego słuchać ? To dość długa historia. Pewnie nawet nie zrozumiesz mojego postępowania.
- Proszę mi pozwolić spróbować.
- Ach, uparty jesteś – zgasił niedopałek w popielniczce i zaczął opowieść – Trzeba zacząć od tego, że pomimo iż firma Hyuga produkuje nowoczesne technologie, sama jest zaskorupiała w tradycji. Kierownictwo zawsze przechodziła na najstarsze dziecko prezesa i tak jest do dziś. Ja sam urodziłem o kilka minut wcześniej od swojego brata toteż praktycznie w dniu narodzin otrzymałem pracę.
- Nie wiedziałem, że ojciec Nejiego był pana bliźniakiem – Naruto był zaskoczony tą wiadomością.
- A owszem był. Nigdy nie mogłem mu dorównać – prychnął, wspominając swoje dzieciństwo – Zawsze był we wszystkim lepszy. W nauce, w sportach… i kierowaniu dużą firmą. Kiedy przejąłem stołek prezesa, od razu zatrudniłem Hizashiego, jako swoją prawą rękę. Byłem młody i bałem się, że nie dam rady. Razem rozkręciliśmy ten biznes i tak było przez pierwsze lata. Pamiętam nawet jak kiedyś, kilka tygodni po urodzeni Hinaty rozmawialiśmy o naszych dzieciach. Powiedziałem, że moja córka tak jak ja urodziła się już z pracą. A wiesz, co on odparł ? Powiedział dokładnie: Dzieci nie są narzędziami swoich rodziców. Daj dziewczynie samej wybrać, co chce robić. Nie bądźmy jak nasi staruszkowie. Słowo w słowo.
Naruto patrzył oniemiały. To były jego słowa. Jak mu się udało…?
- Tamtego dnia miałem odebrać Hizashiego i jego żonę z lotniska. Wracali z wakacji. Ich synek był pod naszą opieką. Niestety wypadło mi ważne zebranie i musieli wrócić taksówką. Nie wiedzieli tylko, że kierowca wypił sobie wcześnie co nieco i spowoduje wypadek – przerwał w tym momencie, poruszony bolesnymi wspomnieniami – Biznes to naprawdę brudny interes.
- Tak – w umyśle Naruto powstał nareszcie pełen obraz – Nie ważne jak bardzo Hinata byłaby zdolna, ani jak bardzo by się starała, prawda ? – Hiashi podniósł zaskoczony wzrok na chłopaka – I tak nie pozwoliłby pan przejąć jej interesu.
- Nie zawsze grałem uczciwie, zniszczyłem wiele osób. Robiłem rzeczy, z których nie jestem dumny. Nigdy nie nadawałem się na fotel prezesa, ale Hizashi i Neji owszem. W dniu pogrzebu Hizashiego przysiągłem sobie, że mój bratanek przejmie całą firmę w przyszłości i, że zmienię Hyuga na część mojego brata. Długo to sobie wmawiałem.  Z całych sił starałem się widzieć w córce jedynie wady i słabość. Usprawiedliwiałem sobie swoje czyny moją przysięgą i bezwartościowością mojej córki. Z czasem naprawdę zacząłem w to wierzyć. Dopiero te twoje krzyki na tym tarasie przypomniały mi moje prawdziwe motywy. Uświadomiły mi, że ta obietnica była jedynie samolubnym kłamstwem wobec siebie.
- Nie chciał pan by Hinata stała się taka jak pan, prawda ? – odgadł trafnie Uzumaki.
- Wbrew pozorom ona przypomina mnie zza młodu. Nie chciałem by w przyszłości zmieniła się w kogoś, kto wywyższa pracę nad rodzinę. Dla mnie było już i tak za późno.
Naruto wstał z biurka, podszedł do mężczyzny i (ku zaskoczeniu Hiashiego) poklepał go w ramię.
- Jeśli pan chce, może być pan całkiem spoko gościem – rzekł, po czym ruszył w kierunku wyjścia. Jeszcze przy drzwiach, odwrócił się na chwilę i dodał – Tylko niech pan coś zrobi z tą miną gbura, to wtedy więcej osób pana polubi – wyszedł nie oglądając się za siebie.
- Słowo daję, co za chłopak, co za chłopak.
Naruto, uśmiechnięty zmierzał w kierunku kuchni. Czuł, że teraz w sprawach rodzinnych, będzie o niebo lepiej.
W kuchni już nikogo nie było. Dopiero w salonie, przy drzwiach tarasowych zauważył panią Hyuga i Nejiego.
- Co się dzieje ?
- Twój wujek i Hanabi-sama zdecydowali zorganizować sobie bitwę na śnieżki. Hinata-sama natomiast została zmuszona siłą. Miałem spytać czy się przyłączysz.
- Żartujesz ?! Jasne, że tak ! – sprintem pobiegł po kurtkę i nowiutki szalik, po czym, wręcz wypadł na zewnątrz by dołączyć do towarzystwa.
- A ty się nie przyłączysz ? – spytała Hanako.
- Nie mam ochoty – odparł brunet – Za bardzo dziecinne… - nie zdążył skończyć, bo na swoje nieszczęście stał zbyt blisko otwartych drzwi i dostał śnieżką w sam środek twarzy – NARUTO !!!
Tak oto Neji jednak przyłączył się do tej dziecinnej zabawy.

***
- Sasuke, czekaj !
Chłopak nie zważając na brata, szedł w stronę wyjścia.
- Co jest z tobą ?! – Itachi rzadko bywał zły, ale tym razem został wytrącony z równowagi – Najpierw zjawiasz się łaskawie po dwóch godzinach od ustalonego czasu i wychodzisz po dwudziestu minutach ?!
- Sam pytasz, sam odpowiadasz ! – zerkniecie na te cholerne drzwi od sypialni rodziców – Mówiłem, że nie mam czasu !
Itachi dogonił go i złapał za ramię.
- Co się dzieje ? – wyczuł, że coś jest nie tak z jego bratem.
- Odwal się, nie twój interes !
Sasuke odepchnął go i wyszedł w ciemną noc.
Czemu tak się zachował ? Jakoś wszystko, i w tym domu, jak i zachowaniu Itachiego, strasznie go irytowało. Nie chciał kolejnego, cichego obiadku i kolejnych rozmów o niczym. W zasadzie miał dość udawania, że są normalną rodziną i, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Wesołych świąt Sasuke – powiedział sam do siebie.

***
- Wiesz, że jutro prawdopodobnie będziemy chorzy, prawda ?
- To będzie się, czym jutro martwić – odrzekł Naruto, kompletnie nieporuszony.
Bitwa na śnieżki pozostała nierozstrzygnięta, ponieważ dwaj czołowi zawodnicy gdzieś się zmyli. Gdzieś, a mianowicie tutaj, na znaną wszystkim polankę. Tym razem zamiast stert liści, wszędzie leżały grube warstwy białego puchu. Nawet ich prowizoryczną „ławeczkę” z pnia ledwo było widać.
Dwie powyższe wypowiedzi zostały powiedziane, gdy leżeli na ziemi, robiąc na śniegu aniołki. Zgadniecie czyj to był pomysł ? Przynajmniej mieli ładny widok. Nocne niebo było bezchmurne toteż widać było wszystkie gwiazdy jak na dłoni.
- Kiedy się wyprowadzisz ? – zapytał mimochodem. Tak naprawdę była to jednak ważna kwestia.
- Nie wiem – powiedziała szczerze – Uważam, że rodzice trochę przesadzili. To bardzo miły gest oczywiście, ale to za dużo. Nie, że jestem niewdzięczna, wręcz przeciwnie, ale… To mieszkanie nie było tanie, w dodatku wpłacili mi na konto taką sumę, że bez problemu utrzymam się sama bez pracy przez najbliższy czas. I właśnie o tym mówię. To jest…
Chłopak nie miał wątpliwości, że mówiła to wszystko szczerze. Była zwyczajnie zakłopotana, przez tak wielką hojność. Z natury była raczej skromna, a to… Nigdy się nie zdoła odwdzięczyć i to ją trapi.
- Jedno dobre… – powiedziała już innym, weselszym tonem - … że zaopiekuję się Kuramą.
- Weźmiesz go ? Serio ?
- Oczywiście, ale tylko na zimę. Nie mam serca was rozdzielać – dodała, po czym zaśmiała się z miny chłopaka.
- Mówisz jakbym nie mógł bez niego żyć – powiedział to z naburmuszoną miną.
- Bo nie możesz.
- Wcale nie ! Ani trochę mnie to nie ruszy, jeśli się wyprowadzi na zawsze ! – odpowiedział mu kolejny chichot Hinaty. Zdaje się, że nie wygra tego starcia – Wiesz… – „znowu to „wiesz”. Co ja w ogóle gadam ?” - …ja się tam nie przejmuję tą hojnością, tak długo jak jesteś szczęśliwa. – Tak jak była dzisiaj.
- Ja… myślę, że… - mówiła powoli, zbierając całą swoją odwagę – Tak długo jak Naruto-kun będzie po mojej stronie, ja będę bardzo…szczęśliwa – Użycie zwrotu grzecznościowego sprawiło, że ton zdania brzmiał bardzo oficjalnie.
Uzumaki przez chwilę skupiał wzrok na jej twarzy, po czym podniósł się do pozycji siedzącej i ujął jej dłoń.
- W takim razie, chcę być po stronie Hinaty już na zawsze.
Dziewczyna również się podniosła i przytuliła go. Z jednej strony, bo chciała, a z drugiej by ukryć swoją reakcję na jego słowa. Naruto jednak ją rozpracował i wziął jej twarz w obie dłonie, odsuwając ją kawałek dalej. Teraz mogli sobie patrzeć w oczy.
- Wesołych świąt, Hinata.
- Wesołych świąt, Naruto.
Pocałunek, którym następnie się obdarzyli był tak gorący, że wydawać by się mogło, że potrafi roztopić cały śnieg dookoła, w oka mgnieniu.
Niestety, w końcu zimno zaczęło im doskwierać, więc postanowili wracać. Ale i tak szli wolnym spacerkiem, ciesząc się sobą i ciszą wokół.
Gdy byli już pod domem, usłyszeli głośne śmiechy dochodzące z wewnątrz. A to dzięki uchylonym drzwiom tarasowym. Dało się słyszeć donośny głos Ero-wujka.
-…a gdy pojechałem z nim na biwak…
- Nie, tylko nie to o trującym bluszczu ! Er… pfu.. Wujek, to było na liście ! To było na liście ! – krzyknął Uzumaki i pobiegł spanikowany, prosto w stronę domu, ciągnąc za sobą zdezorientowaną dziewczynę.

***

Dobijała już ta godzina.
Sasuke odłożył na bok książkę, której i tak nie czytał. Wstał i zdecydowanym krokiem zszedł na dół. Założył kurtkę i już miał wychodzić, gdy usłyszał za sobą jakieś warczenie. Para czerwonych ślepi wpatrywała się w niego, a obnażone zęby mówiły „Spróbuj wyjść, a rzucę się na ciebie i nie będzie litości”
Uchiha jednak był szybszy i zdążył zatrzasnąć drzwi tuż przed nosem psa. Ruszył przed siebie nie zważając na głośne szczekanie i dźwięki walenia łapą w drzwi.
Na podjeździe stało czarne auto, o które stał oparty chłopak z białymi włosami. Jak on się nazywał ? Chyba Suigetsu. Pozostała dwójka zapewne jest w wozie.
- To co, przejedziesz się z nami ?



***
(Od autorki) Znów nie wiem jak to będzie z rozdziałem za tydzień, może będzie może nie. Będę miała w pokoju w weekend totalny rozpi..... ponieważ będzie mały remoncik, nowe mebelki i tede. Rozumiecie, że w takich warunkach trudno się dostać do laptopa i jednocześnie pomagać sprzątać.  W dodatku znów jestem chora (teraz chyba angina, bo gardło mnie tak męczy), a muszę robić testy na prawko bo egzamin już w piątek, niech to szlag ! W każdym razie postaram się, ale nic nie obiecuje. Najwyżej chapek będzie trochę krótszy.
PS: Mam pomysły na 2 jednopartówki, ale biorąc pod uwagę ile brałam się za "Skandal w Sunie" trochę z tym poczekacie. Spiszę je pewnie gdy rozdział będzie trzeba dopracować, tak jak poprzednio.

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 16

(Od autorki) Żyję tylko dzięki myśli "Jeszcze tydzień i ferie". Ale będzie cudownie. To znaczy, aż do terminu egzaminu na prawko. To będzie dzień mojej śmierci. Przyślijcie wieniec. Nie przeciągając zapraszam na rozdział 16.

***



- Co tata powiedział ?
Reszta dziewczyn przerwała swoje rozmowy i skupiła uwagę na Hinacie. Próbowały coś wychwycić z kontekstu jej wypowiedzi.
-  Naprawdę ? …  No, dobrze … Oczywiście, spytam … Nie zapomnę… Aha … Tak, wszystko w porządku, po prostu mnie zaskoczyłaś … Ciebie też ? … Rozumiem … Ok … Ja ciebie też kocham. Do zobaczenia, mamo.
Rozłączyła się i przez chwilę stała spokojnie bez ruchu, jakby zapomniała o obecności innych.
- Coś się stało ? – pytanie wyszło od Sakury, która przemówiła w imieniu całej grupy.
- Tak, jakby. Mój ojciec zaproponował, by Naruto i pan Jiraiya spędzili z nami święta – ton jej głosu zdradzał zaniepokojenie tym faktem.
- Ach, już bałyśmy, że coś się stało – rzekła Ino, łapiąc się za głowę - Co to za grobowy ton ? Powinnaś się cieszyć. Przecież to super.
- No, tak, w sumie… - powiedziała obojętnie Hinata.
Dziewczyny wróciły do poprzedniego tematu, czyli pocieszania Tenten, zapominając o sprawie. Tylko Haruno, co chwilę zerkała w stronę granatowowłosej, która miała na twarzy wymalowane głębokie zamyślenie.
Prawdą, było to, że na myśl iż mogłaby spędzić ten wyjątkowy dzień z rodziną i ukochanym czuła ogromną radość. A nawet lekką ekscytację. Jednakże niepokoiła ją myśl, że ta propozycja wyszła od jej taty. To było tak do niego niepodobne. Czemu to zrobił ? Robi to dla niej ? Ma jakiś własny cel ?
I jeszcze jedna sprawa. Gdy wyobraziła sobie swojego ojca i Ero-wujka przy jednym stole, przeszły ją ciarki. Nie to, że nie lubiła Jiraiyi. Wręcz przeciwnie. Ale on i Hiashi Hyuga stanowią całkowitą sprzeczność charakterów. Może stać się praktycznie wszystko. Zobaczy, co Naruto na to powie.
- O czym tak rozmyślasz ?
- Ach.. – głos Sakury przywrócił ją do rzeczywistości – O niczym specjalnym.
- Nic cię nie gryzie ? Możesz mi powiedzieć.
- To nic ważnego – zbagatelizowała sprawę i postanowiła skupić się na trwającej dyskusji.
Właściwie to najczęściej na tym polegała jej rola. Słuchać i czasem coś poradzić. Nie nadawała się do plotek czy ogólnej dziewczęcej paplaniny. Co nie znaczy, że jej to przeszkadzało. Wolała się trzymać z boku. Bycie w centrum uwagi nie było w jej stylu.
A, może już się do tego przyzwyczaiła ?

 ***

W drodze powrotnej Neji, Lee, Sasuke i Naruto spotkali braci Sabaku i razem wrócili do akademika. Było już trochę po 23. Chłopaki starali się po cichu wchodzić na górę, co było trudne przez ciągłe śmiechy Kankarou, który na pewno nie był w stanie trzeźwości.
„Ciekawe, co by było, gdyby Gaara go nie pilnował ? Pewnie trzeba by było go tu wnosić” – rozważał w myślach blondyn.
- Może coś zaśpiewamy – zaproponował brunet, uśmiechając się i chwiejąc się na nogach.
- Co to, to nie – jego brat starał się go pociągnąć w stronę ich pokoju – Jutro sobie pośpiewasz.
- Oj, Gaara, ty zawsze byłeś sztywniakiem – obaj w tej chwili zniknęli za drzwiami swojego lokum. Dało się tylko słyszeć jeszcze tylko parę jęków oburzenia Kankarou.
- Jeszcze moment i to on byłby tu sztywny – rzekł zirytowany Uchiha.
- Boże jak ja cię rozumiem – powiedział Uzumaki, wspominając incydent sprzed prawie 2 tygodni.
Nikt nie zdążył tego skomentować, bo usłyszeli szczeknięcie. Naruto aż zesztywniał.
- Co to było ? – spytał Hyuga.
- Pies – rzekł sucho Sasuke, wzruszając ramionami i poszedł do swojego pokoju.
- Wiem, ale zabrzmiało, jakby tutaj…
- Co ty, pewnie jakiś kundel szczeka pod oknem ! – blondyn mówił szybko, nerwowym tonem – Zaraz se pójdzie ! To wszystko ?! To cześć, do jutro – rzucił na odchodne i szybko zniknął za drzwiami, zostawiając Nejiego i Lee w osłupieniu.
- Odbiło ci ? – syknął od razu w stronę psa – Omal się nie wydało !
Kurama tylko zamerdał ogonem i trącił pyskiem nogę swojego pana. Był to jego rodzaj przywitania. Naruto westchnął i podrapał psa za uchem.
- Tak, w ogóle to nie powinienem zły, co nie ?
Chłopak powoli przebrał się w rzeczy do spania, czyli w spodnie dresowe i czarny podkoszulek. Lecz zamiast położyć się do łóżka, usiadł na podłodze i patrzył na Kurame, który z ożywieniem gryzł jeden ze swoich gryzaków.
Pojawił się pewien problem. Na dworze jest pełno śniegu i wciąż panuje mróz. W dodatku przepowiada się, że będzie tak trwało całą zimę, a to oznacza, że trzymanie Kuramy na zewnątrz w ciągu dnia jest już niemożliwe. Zamarznąłby na śmierć. Musi go trzymać w domu, tyle, że tak żywiołowy pies nie zniesie zamknięcia w takim małym pokoiku. Dzisiaj to udowodnił. Nie mówiąc o tym, że trzeba go wyprowadzać, a w budynku pełnym ludzi jest to dość trudne.
Jutro wszyscy wyjeżdżają do domów, więc pies będzie miał dla siebie cały akademik. Zostają tylko Sasuke i Hinata, która chciała tu zostać jak najdłużej, a oni są wtajemniczeni w sprawę. Ale co będzie potem ?
- Niestety, jedyną opcją jest oddanie cię do Ero-wujka. Tyle, że on ledwo potrafi zadbać o siebie, ale nie mam wyboru.
Pies na te słowa, przerwał zabawę i podbiegł do właściciela. Zaskamlał i położył łapę na jego kolanie.
- Co, aż tak się do mnie przywiązałeś ? Oj, nie tak będzie źle. Przecież wezmę cię z powrotem.
Kurama, jakby mu nie wierząc, położył się na nim i cichutko piszczał. Miał już kilku panów i pań, którzy właśnie tak mówili, a potem po niego nie wracali. Wreszcie skończył na ulicy, wyrzucony ponieważ „był niedobrym psem”. Przez takie życie nabył dużo nieufności i agresji wobec ludzi.
 Jednak zwierzę potrafi wyczuć wiele rzeczy. Więcej niż ludzie. Pomimo nieudanego pierwszego spotkania kundel z premedytacją poszedł za tym blond chłopakiem. Instynkt podpowiadał mu, że powinien mu zaufać. I faktycznie, znalazł swój dom. Ma nowego pana i panią, którzy się nim zajęli i których kocha. Czy to się ma znowu skończyć ?
- Rany, rany - westchnął chłopak - Ja chyba też się przywiązałem – pies podniósł swoje czerwone ślepia na Naruto – Nie martw się, w końcu jesteśmy kumplami. Ten czas szybko minie.
Też był niezadowolony. Przywiązał się do tej wrednej, rudej bestii. Zdał sobie sprawę jaka to jest więź człowiek-pies. Kto przez 3 miesiące będzie mu nie pozwalał spać, albo próbował zabić podczas mycia ? I za kogo będzie przepraszał przechodniów na ulicy ?
Jest za czym tęsknić. Głaskał psa po głowie, mając nadzieję, że to go uspokoi, gdy usłyszał cichy głosik.
- Muszę to powiedzieć. Uroczo razem wyglądacie – pod drzwiami stała Hinata, która przed chwilą bezszelestnie weszła do pokoju.
Kurama widząc swoją panią podbiegł się przywitać.
- Błagam cię, nie powtarzaj tego – zażartował Uzumaki i wstał z podłogi – Po prostu biedak przeżywa rozstanie i boi się mieszkania z Ero-wujkiem to go pocieszałem.
- A może było na odwrót ? – zrozumiała o jakie rozstanie chodzi. Już przez jakiś czas się zastanawiała nad losem psiaka w ciągu najbliższych miesięcy.
- A w życiu ! – usiadł na łóżku i pomyślał -„Może ją spytać co chce dostać ? Nie już za późno. Wyda się, że tuż przed świętami, nic dla niej nie mam” – Opadła mu głowa – „Co ze mnie za chłopak ?”
- Mama do mnie dzwoniła – dziewczyna przeszła do sedna. Podeszła trochę bliżej niego.
- I co ?
- Mój tata zaprosił ciebie i Ero-wujka do nas na Wigilię – powiedziała na jednym wydechu i usiadła obok niego.
Naruto uniósł ze zdziwieniem brwi i spojrzał na nią. Miała zmartwioną minę.
„No i wykonał ruch. To miły gest i dlatego nie pasuje do tego gościa. Co on kombinuje ? Po pierwsze nie lekceważ przeciwnika. Musi mieć powód. Poza tym, czy ja w ogóle powinienem… ?”
- Serio ? To uprzejme z jego strony, ale Boże Narodzenie to święto, które powinno się spędzać z całą rodziną. My tam będziemy bardziej zawadzać. Jeszcze coś palniemy i … Po co to ? – niechętnie to mówił. Bycie z dala od dziewczyny, którą kochał w tak wyjątkowy czas, było więcej niż nieprzyjemne. Będzie tęsknił.
- To nieprawda ! Ja chcę byście tam byli. Byś ty tam był – mówiła patrząc mu w oczy. Na początku pewnie, ale później jej głos stał się bardziej cichy i speszony – Świąt nie spędza się z rodziną, tylko z ludźmi, których się kocha. Jeśli ciebie ze mną nie będzie, to… - nie dokończyła, bo poczuła jego wargi na swoich. To było delikatne. Czuła jego język, na swoich wargach.
- Z którymi się kocha, tak ? – spytał z szelmowskim uśmiechem, gdy się od niej oderwał.
- Nie łap mnie za słówka – powiedziała lekko zaczerwieniona, ale uśmiechnięta – Wiesz o co mi chodzi – zawstydzona spuściła wzrok.
- Wiem – odgarnął jej za ucho niesforny kosmyk – Ja ciebie też kocham.
Przeszedł ją dreszcz, na to wyznanie. Znów to powiedział.
- Jutro pogadam z Ero-wujkiem. Zobaczę co powie, ale myślę, że się zgodzi. Pójdziesz ze mną ?
- Nie mogę. Obiecałam, dziewczynom  że pomogę im się spakować.
- Ach, no trudno.
To było niewinne kłamstwo z jej strony. Sakura, Ino i Temari spakowały się już dzisiaj. Tak, naprawdę to chciała wykorzystać nieobecność blondyna i dokończyć swój prezent dla niego. Był tylko w połowie gotowy.
Chwilę później, zgasili lampkę i położyli się spać. Dało się słyszeć jedynie ich oddechy (i sapanie pieska kawałek dalej).
Hinata mile połechtana jego słowami poczuła nagły przypływ odwagi. Podniosła się lekko i pocałowała Naruto w szyję. Tym razem to chłopaka przeszedł dreszcz.
„Czemu tu tak gorąco ?”
- Kocham cię – szepnęła.
- Tak, ja ciebie też – odpowiedział i pogłaskał ją po głowie.
Mała istotka wtulona w niego. Zapach jej włosów. Wszystko jest na swoim miejscu.

***

- To pewnie moja taksówka – rzekła Sakura, gdy usłyszeli na zewnątrz dźwięk klaksonu. Wszyscy inni już pojechali, z Hinatą już się pożegnała, a Naruto gdzieś zniknął. Został tylko Uchiha.
Sasuke niósł właśnie jej torbę podróżną do samochodu. Ona na chwile jeszcze poszła do pokoju, bo czegoś tam zapomniała. Kierowca był „tak miły”, że nie pomógł mu i sam musiał pakować tę torbę do bagażnika. Co ona tam ma ? Cegły ?
- Już jestem – podbiegła do niego, zdyszana – Przepraszam, że nie zapakowane, ale… - W rękach trzymała parę skórzanych, motocyklowych rękawiczek bez palców. Sasuke zamrugała zaskoczony – widziałam, że ci się podobały więc… Wesołych świąt – wyciągnęła ręce w jego stronę.
Chłopak jakby automatyczne wziął od niej swój prezent. Rękawiczki, rzeczywiście były takie jakie chciał, ale w ogóle nie pomyślał, że ona…
- Wiesz… dzięki, ale ja nic dla ciebie nie mam – powiedział szczerze.
- Nic nie szkodzi. I tak się spodziewałam – uśmiechała się, ale chyba była odrobinę rozczarowana – W każdym razie jeszcze raz wesołych świąt – po tych słowach pocałował go w policzek.
- Tak, nawzajem – nie wiedział to więcej powiedzieć.
Dziewczyna wsiadła do auta i Uchiha przez chwilę patrzył jak odjeżdża. Potem założył swój „prezent” i przez chwilę patrzył na swoje dłonie.
Jak spędzi tegoroczne święta ? Jak zwykle zje szybki obiad z bratem i wróci do domu. Nic niezwykłego. To nie był dla niego żaden wyjątkowy czas czy coś takiego. Właściwie czysta strata czasu.
Ale chyba wypada coś dać Sakurze, jak wróci. By się zrekompensować, nic więcej, oczywiście. Tylko, co ?
- Całkiem ładna ta twoja dziewczyna. – Sasuke odwrócił i zobaczył grupkę ludzi. Jego rówieśników, jeśli nie młodszych. Było ich troje.
Pytanie wyszło od chłopaka, stojącego na czele. Miał charakterystyczne, purpurowe oczy i białe włosy z lekkim odcieniem niebieskiego. Uśmiechał się złośliwie w jego stronę.
Za nim stał chłopak z kolczastymi, pomarańczowymi włosami. Był w cholerę wysoki,  najmniej 2 metry wzrostu. Miał spokojny wyraz twarzy, wręcz obojętny.
Ostatnia była dziewczyna, najniższa z całej grupy. Miała długie, czerwone włosy. Nosiła okulary. Wyraz twarzy miała… naburmuszony, inaczej tego nie można nazwać.
U Sasuke wzrosła czujność. Zwęził gniewnie brwi.
- A owszem, ale nie powinno cię to obchodzić.
- Jesteś Uchiha, co nie ? – chłopak jakby olał jego wrogi ton.
- Tak.
Wtedy białowłosy rzucił w jego stronę jakiś pakunek. Sasuke z łatwością go złapał.
- To twój szczęśliwy dzień. Same prezenty dostajesz. Ten jest od szefa.
Chłopak na te słowa zesztywniał i zaczął uważniej przyglądać się grupce. Oni byli od NIEGO ?
- Jestem Suigetsu – przedstawił się – A to Jugo i Karin – wskazał swoich towarzyszy.
- Miło mi, ale po cholerę mi to wiedzieć ?
- Phi, gbur – rzuciła Karin, ale zaczerwieniła się.
„No nie, następna. Serio, czy Hinata to jedyna dziewczyna na ziemi, która nie zwróciła uwagi na mój wygląd ? Ale ona to inna bajka.”
- Co tak chłodno ? Dobrze wiedzieć z kim człowiek będzie pracował, co nie ?
- Orochimaru zlecił nam danie ci tej paczki – po raz pierwszy głos zabrał wielkolud – Poza tym mamy ci powiedzieć, że 25 grudnia zaczniesz spłacanie długu.
- Długu ? To znaczy, że znalazł coś … - ożywił się Sasuke.
- My tam nic nie wiemy – rzekł Jugo – W każdym razie będziemy tu około godziny 1 w nocy. Szef pomyślał, że jak na pierwszy raz da ci towarzystwo. Zadanie też raczej jest proste.
- A co mamy zrobić ? – spytał swojej „drużyny”.                         
- Zobaczysz – złośliwy uśmieszek Suigetsu nie schodził mu z twarzy – Ale radzę ci byś zamiast flirtować z różowymi ciziami, skupił się na tym – skinął w stronę paczki w jego rękach – Mam nadzieję, że wiesz gdzie jest strzelnica. Obyś sobie tym krzywdy nie zrobił.
Po tym cała trójka jak gdyby nic poszła w stronę zaparkowanego kilkanaście metrów dalej czarnego auta. Nie powiedzieli żadnego „na razie” ani nic. Nie powiedzieli mu też o zadaniu. Najwyraźniej nie doceniają go jako nowicjusza. Wkurzyło go to.
Ciekawe. Tacy młodzi, a już są pod dowództwem mafioza.
Uchiha szybkim krokiem wszedł do środka, wbiegł na górę i schował się w swoim pokoju. Położył paczkę na biurku i zaczął ją otwierać. Gdy ujrzał jej zawartość zacisnął mocno pięści. Czego innego się spodziewał ?
W środku był pistolet. Nie znał się na broni, ale nawet laik zobaczy, że to dobrej jakości sprzęt. Do tego zestaw naboi i tłumik.
 Sasuke wziął broń do ręki. Zważył ją w dłoni. Była cięższa niż się wydawała. Cóż lepsze to niż głupi, składany nożyk, prawda ? Przynajmniej ma czym zabić tego skurwysyna, który…
Z westchnieniem odłożył pistolet do paczki po czym zadbał by dobrze ją ukryć. Naszło go wtedy dziwne uczucie. Chciał wyjść na zewnątrz, porozmawiać. Ale z kim ? Z bratem ? Nie, lepiej nie. Jest ktoś z kim ma bliższą więź.

***

- I co ty na to ?
- Coś nie w stylu tej szui.
- No dokładnie ! – Naruto aż klasnął w dłonie.
- Ale ja tam darmowego jedzenia nie odmawiam. Z przyjemnością się tam przejdę.
- Oczywiście – chłopak cicho się zaśmiał, by szybko spochmurnieć.
- Mów co ci naprawdę leży – blondyn zaskoczony spojrzał na Ero-wujka – Przecież widzę. Coś cię gryzie.
- Powiedzmy, że moja ostatnia rozmowa z teściem była…nieco wybuchowa. Mieliśmy szczęścia, w środku był tłum, więc nikt nas nie słyszał, ale teraz… - przerwał by pomyśleć jak sprecyzować swoje obawy – Teraz to będzie ciche spotkanie rodzinne. Wiesz jaki jestem. Łatwo mnie sprowokować. Co jeśli nie wytrzymam i ktoś nas usłyszy ? Neji, Hanabi, jej mama albo co najgorsze Hinata – Ona już i tak swoje słyszała. Nie powinna więcej. ale tego nie powiedział na głos.
- A myślisz, że do dojdzie do konfrontacji ?
- Nie wiem – odparł szczerze – Ale to możliwe. Muszę pilnować raczej by nie być z nim sam na sam, bo mogę mu coś zrobić.
- Według mnie nie masz się czym przejmować – rzekł Jiraiya – Utrzymuj temperament na wodzy, a będzie ok. No, bo w końcu pomyśl. Co takiego mógł ten gość wymyślić by zmusić cię do zerwania z Hinatą ? Jakoś nic mi do głowy nie przychodzi. Biorąc pod uwagę to jak na nią patrzysz i twoją upartość osła nie widać żadnej możliwości. Słuchasz w ogóle?
- Tak, tak – chłopak jakby się otrząsnął – Po prostu dawno nie słyszałem powagi w twoim głosie i mocno to przeżyłem. Daj mi chwilę, wyjdę z szoku.
- Ha ha bardzo śmieszne – i dawny Jiraiya wrócił – Po coś jeszcze przyszedłeś ? Bo jak nie to zmykaj. Jestem zajęty.
- Twoja gościnność mnie poraża – powiedział z ironią Naruto - A serio to … nie chciałbyś mieć współlokatora ?
Widząc zaskoczoną pytaniem minę Ero-wujka, zaczął tłumaczyć mu całą sytuację.
- Pewnie, czemu nie. Zawsze chciałem mieć psa.
- Po pierwsze to tylko na 2 miesiące, a po drugie błagam niech on przeżyje – złożył teatralnie ręce w błagalnym geście.
- Kurna dziecko wychowałem, a psem nie potrafię się zająć ?! Będzie dobrze, niech cię głowa nie boli.
Blondyn odchylił mocno głowę, tak, że patrzył w sufit.
- Serio nie ma pojęcia jakim cudem ośrodek adopcyjny oddał mnie tobie – ponieważ patrzył w górę, nie mógł dostrzec nerwowego gestu Jiraiyi na to stwierdzenie – A właściwie gdzie ten kundel ? – rozejrzał się szybko po pokoju – I tak muszę coś załatwić, więc będę się zbierał. Tylko znajdę tą bestię.
Wstał z fotela i wyszedł na korytarz. Gdy Ero-wujek został sam złapał się za głowę by się uspokoić. Chłopak nawet nie wiedział, jak bardzo to jedno zdanie go poruszyło.
Tymczasem Naruto sprawdził cały parter, ale nigdzie nie było Kuramy. Wspiął się w takim razie na piętro.
- Hej – zagwizdnął – Gdzie jesteś ? Nie będę się bawił w chowanego.
Wszystkie drzwi były zamknięte oprócz tych na końcu korytarza. Dziwne, przecież zwykle zamykano je na klucz. Blondyn zajrzał tam i rzeczywiście, pies tam się schował.
Pomieszczenie to służyło za strych, gdzie Jiraiya trzymał mnóstwo starych rupieci. Stare meble, kilka kartonów z albumami, parę obrazów i różne niepotrzebne drobiazgi.  Wszędzie walały się tumany kurzu, na suficie były pajęczyny, a jedynym źródłem światła było maleńkie okno, które dawało go tyle co nic.
Uzumaki pamiętał, że jak był mały Ero-wujek zabronił mu tu wchodzić. Nie miał problemu z tym zakazem, ponieważ nie bardzo obchodziły go schowane tu rzeczy.
Kurama nie zauważył go, gdyż cały pysk miał włożony do jednego z kartonów, stojących na podłodze.
- Ej, co ty robisz ? – podszedł do niego. Podłoga lekko zaskrzypiała pod jego ciężarem – Zostaw to – pociągnął go za obrożę – Idziemy już… hę ?
Chłopak zerknął do wnętrza pudełka. Owszem były tam jakieś stare albumy, ale chyba nie to przykuło uwagę jego i psa. Na dnie leżał łańcuszek. Naruto wyjął go i obejrzał dokładnie. Pomimo iż leżał tu prawdopodobnie już dość długo, upływ czasu nie zniszczył go. Był wykonany ze srebra, trwałego materiału jeśli chodzi o biżuterię. Wisiorek stanowił mały okrągły diamencik, jeśli nie kryształek. Gdy chłopak uniósł go wyżej do światła kuleczka zamigotała. Prosty i piękny, te słowa idealnie go opisują.
Zszedł na dół, wciąż trzymając w dłoni wisiorek. Jiraiya stał w kuchni i robił sobie kawę, gdy usłyszał pytanie:
- Mogę to wziąć ?
Mężczyźnie na widok łańcuszka kubek wypadł z ręki. Na szczęście na blat, więc nic się nie stłukło.
- A gdzieś ty to znalazł ? – czy mu się wydawało czy w głosie Ero-wujka dało się słyszeć zdenerwowanie.
- Na strychu. W zasadzie to Kurama znalazł. To co, mogę ? Raczej nie będziesz tego nosił.
- A weź se, nie ma sprawy – robił wszystko by stać tyłem do wychowanka, nie wiadomo czemu. Może nie był dobry w kłamaniu ? – Dostałem go w spadku po ciotce. Miałem go sprzedać, ale widocznie wyleciało mi z głowy – nie zwrócił uwagi, że przez te nerwy miesza kawę dwoma łyżeczkami.
- Ok – powiedział Naruto, przeciągając drugą sylabę – To ja idę, na razie.
Gdy byli na zewnątrz, blondyn włożył wisiorek do kieszeni kurtki i zapiął zamek, żeby go nie zgubić.
- O co mu chodziło ? Odbija mu na starość, czy co ? – odpowiedziało mu tylko krótkie szczeknięcie – Nic ciekawszego nie masz do powiedzenia ?
Pies z radości, że jest na zewnątrz zaczął biegać wokół właściciela i tarzać się w śniegu. Blondyn szedł spacerkiem, mając radochę z obserwowania zwierzaka. W tym momencie usłyszał dźwięk przychodzącego SMSa. Wyjął telefon i zerknął na wyświetlacz.
- Sasuke ?

***

Naruto zaglądał do każdej witryny sklepu, obok którego przechodził. Próbował znaleźć cokolwiek, ale nic nie mogło mu wpaść w oko. Musi ten prezent znaleźć dzisiaj, bo potem wszystko będzie zamknięte. Dobrze, że przynajmniej ma coś dla niej na urodziny.
Ten jego amok obserwowali z boku jeden pies i jeden człowiek. Stali i po prostu się gapili, a co mieli zrobić ? Wariata nie uspokoisz.
- Dupa, nic nie ma ! – krzyknął blondyn wybiegając z księgarni – Serio literatura na psy schodzi !
- Po pierwsze ostatni raz dotykałeś jakiejś książki gdy stolik się kiwał, bo miał za krótką nogę. A po drugie słyszałem, że magia świąt nie polega tylko na wręczaniu durnych drobiazgów.
- Daruj sobie te ironię ! Sam się przychrzaniłeś ze swoim towarzystwem ! Mogłeś ze mną nie iść – krzyknął i pobiegł dalej, mając nadzieję, że w końcu coś na tym pasażu go olśni.
Sasuke szedł za nim, spokojnym krokiem. Kuramie natomiast znudziło się jego towarzystwo i zaczął biec za swoim panem.
„Ale się dobrali” – pomyślał Uchiha po kilku minutach – „Wszędzie jest ich pełno i nawet nie dostali zadyszki. Nieźle”
Patrzył z zainteresowaniem na przyjaciela, który wkładał tyle zaangażowania by znaleźć, rzecz, która ucieszyłaby jego dziewczynę.
Czemu on tak nie potrafi ?
I kto by pomyślał, że podarunek w postaci spluwy może tak zmusić do przemyśleń.
„Naruto. Od śmierci moich rodziców, jedyną osobą jaką akceptowałem w moim życiu był Itachi. Dopóki nie poznałem ciebie. Do tej pory nie wiem, jak zmusiłeś mnie do zaakceptowania cię jako mojego przyjaciela. Przez te lata przewinęło się mnóstwo osób, ale nic się we mnie nie zmieniło. Nie pozwoliłem sobie na więcej więzi oprócz tych dwóch. Nie potrafię szanować nikogo innego. Sakury tu nie wliczam. To co czuję do niej jest bardziej skomplikowane, a w dodatku to zupełnie inna kategoria”
Sasuke tak zagłębił się w swoich myślach, że nie zauważył iż parę metrów dalej Naruto dojrzał coś i stanął jak słup. W nieświadomości szedł dalej.
„Ciekawe co by było gdybyś dowiedział się co robię ? Niemożliwe jest byś mnie zrozumiał, ale…”
Chłopak zderzył się z Uzumakim, który z zamyśleniem patrzył na witrynę sklepu.
- A tobie co ?!chodzić nie umiesz ?! – Sasuke powędrował za wzrokiem przyjaciela. Chyba znalazł on to czego szukał.
- Nie sądziłem, że Hinata interesuje się…
- No, ja do niedawna też. Że ja na to nie wpadłem – już robił krok w stronę wejścia, gdy… załamał ręce – Ale ze mnie debil !
- No zgadza się, ale o co dokładnie chodzi ?
- Nie ma ani jednego jena ! No przecież po to poszedłem do Ero-wujka ! Miałem poprosić o kasę, a na śmierć zapomniałem. Znowu !
- Ale mi problem, pożyczę ci.
Naruto podniósł wzrok, zastanawiając się czy się nie przesłyszał.
- To ile chc… - przerwał, gdy poczuł dłoń blondyna na swoim czole – Co ty, kurwa wyprawiasz ?!
- Sprawdzam czy nie masz gorączki – wyjaśnił – Zdajesz sobie sprawę co przed chwilą powiedziałeś ? Dobrze się czujesz ?
- Zaraz ktoś tutaj będzie się czuł naprawdę źle. Zabieraj te łapy !!!
Niby obaj tacy spostrzegawczy, a nie widzieli, że wszyscy ludzie na pasażu mają z nich niezły ubaw. Ale najważniejsze, że wyszli z tych zakupów żywi i ze spełnionym celem.

***
(Od autorki) No to za tydzień mamy święta. Ale ten czas leci,  ja nie mogę.
Jeszcze się do czegoś odniosę. Zraziłam was śmiercią rodziców, co ? Gdybym spróbowała "ożywić" Minato i Kushinę (mnie ich śmierć też dobiła, nie jestem bezduszna) to wtedy zaleciałoby tu lekko "Modą na sukces" nie sądzicie ? Lepiej nie będę tego robić bo mi się fabuła zepsuje.