Pisanie drugi raz tego samego jest naprawdę męczące. Mam wrażenie, że wyszło gorzej niż w pierwotnej wersji.
***
- … o twojej „twórczości”,
o twojej młodości, o moim dzieciństwie, o …
- Nie
prościej było zrobić listę rzeczy, o których MOGĘ mówić ?
- Mogłem, ale
jakoś nic nie przychodziło mi do głowy.
Rozmowa była
toczona w samochodzie, przez dwóch mężczyzn. Młodego i żeby nie obrazić powiem
starszego. Obaj prowadzili zawziętą dyskusję o tematach rozmów, jakich nie
wolno poruszać temu „starszemu”.
Jak na tę
porę roku przystało, pomimo wczesnej jeszcze godziny, zaczynało się już ściemniać.
Na poboczu było pełno śniegu, a jezdnia była oszroniona toteż prędkość pojazdu
była ograniczona. Akurat to było kierowcy na rękę, gdyż za wszelką cenę
próbował wypatrzeć zjazd z drogi.
- Kto to słyszał by
mieszkać w takim miejscu ? Łatwo się zgubić, a przez te drzewa prawie nic nie
widać. Może komuś to odpowiada, takie mieszkanie na pustkowiu, ale mnie na
pewno nie.
- Powiedział
„Pustelnik” – skomentował blondyn, z odpowiednią ilością ironii.
- Tylko mi tu
nie wpadaj w kwaśny humorek, bo potem będziesz taki cały rok. I ja tego nie
przeżyje – odparł Jiraiya.
Podjechali
pod dom i zaparkowali na podjeździe. Wbrew oczekiwaniom Uzumakiego, Ero-wujek
nie zdziwił się wyglądem domu. Był pewny siebie i cały w skowronkach. Naruto
również był w dobrym humorze, jak zwykle zresztą, ale zachowywał czujność. Taką
jak na terytorium wroga.
Tymczasem w
środku, biedny Neji był pod rozkazami trzech kobiet. Hinata wraz z Hanabi i
mamą dokonywały w kuchni ostatnich przygotowań. Brunet wciąż latał w tę i z
powrotem, z kuchni do jadalni, rozkładając rzeczy na stole. Cóż…lekko nie miał.
Na dźwięk
dzwonka Hinata ożywiła się. Wychyliła się z zamiarem otworzenia drzwi, ale
ubiegła ją jej mama. Hanako Hyuga powitała gości z iście doskonałym uśmiechem
pani domu.
- Och, już
jesteście. Wejdźcie, proszę. Naruto, Panie Jiraiya, jeśli mogę się tak zwracać…
- Ależ
Jiraiya wystarczy. Po co nam formalności ? W końcu jesteśmy niemal rodziną.
Proszę – wyciągnął zza pleców bukiet herbacianych róż – Kwiaty dla gospodyni.
- Och,
dziękuję bardzo. To miło z pana strony. Rozgośćcie się. Ja pójdę poszukać
wazonu.
Gdy tylko
znikła im z oczu, blondyn powiedział półgłosem do Ero-wujka.
- Póki, co
nieźle, ale ciesz się, że nie dostałeś sierpowym za ten tekst o rodzince !
- Nie spinaj
się tak – zaczął klepać chłopaka po ramieniu – Za bardzo się stresujesz.
Przedwcześnie osiwiejesz.
- Ciekawe,
przez kogo ? – Naruto odsunął się mając już dość tego poklepywania.
- Daj spokój – mówił dalej Jiraiya, wieszając ich płaszcze – Pamiętaj, że jestem
politykiem. Kłamanie i udawanie kogoś, kim nie jestem to dla mnie pestka –
podsumował wypowiedź pstryknięciem palcami.
- To lepiej w
końcu zacznij kłamać, bo ta zbytnia szczerość nie wyjdzie ci na dobre – odparł
blondyn, trochę skonfundowany tym, co usłyszał.
Mieli właśnie
opuścić korytarz, gdy chłopak sobie o czymś przypomniał.
- Tym razem
wyciszę komórkę.
***
Wigilia u
rodziny Haruno ruszyła dawno pełną parą. Jak zwykle zgromadziła się liczna
rodzina, ta bliższa jak i dalsza. To nie było święto spędzane w małym gronie, o
nie. Było wręcz przeciwnie. Dobrze, że dom był sporych rozmiarów, inaczej można
było dostać klaustrofobii.
Sakura jak
zwykle była w centrum uwagi. Ale trzeba tu dodać, że nie z własnej winy, czy
woli. Kizashi oraz Mebuki, czyli jej rodzice byli tego sprawcami. Jak
najgłośniej rozprawiali z każdym członkiem rodziny, że ich córka dostała się na
medycynę ! I to z najwyższym wynikiem ! Są z niej tacy dumni ! Jest najlepsza
na roku i różne tego typu rzeczy.
Sama
zainteresowana przyznawała, że na początku sprawiało jej to przyjemność, ale
już dawno się przejadło. Od tych ciągłych krzyków bolało ją i uszy i głowa.
Kiedy jej matka opowiadała kolejną historyjkę typu „ona tyle w przyszłości
osiągnie…to duma rodziny” kolejnej z rzędu ciotce, rzuciła mimochodem pierwszą
lepszą wymówkę i uciekła do łazienki. Jedyny pokój, w którym panowała cisza.
Wyciągnęła
komórkę by po raz trzeci spróbować zatelefonować do Sasuke, ale znów nikt nie
odebrał. Chciała osobiście złożyć mu życzenia świąteczne, ale niestety okazało
się to niemożliwe. Może ma wyciszony ?
Z głośnym
westchnieniem usiadła na kafelkach. Nie chciała więcej próbować dzwonić. To już
by było nachalne. Napisała mu, więc w Smsie to, co chciała przekazać, ale nie
była tym usatysfakcjonowana. Praktycznie to samo napisała wszystkim innym
przyjaciołom. Jego powinna potraktować bardziej wyjątkowo. I czemu ten Uchiha
sam milczy ? Czy on musi być taki zimny ?
Doszły ją
głosy rodziców. Najwidoczniej jej szukali. Po co ? By znów mogli się nią
pochwalić ? Jak jakąś rzeczą kupioną na wyprzedaży ? Może innym by się to
podobało, ale nie jej.
- Wesołych
świąt Sakura – szepnęła w ciemność, sama do siebie.
***
Atmosfera
przy stole nie mogła być weselsza. A co dziwne wszystko za sprawą Jiraiyi i
Naruto. Można powiedzieć, że oni praktycznie rozkręcili towarzystwo. Potrafili
rozmawiać na każdy temat. Ero-wujek wdawał się w dyskusje z Hiashim i Nejim na
tematy biznesowe. Trochę się na tym znał i musiał się popisać. Naruto natomiast
wciąż rozbawiał panią Hanako (chyba sam nie wiedział, czym) i znalazł wspólny
język z Hanabi. Była tylko odrobinę młodsza od Konohamaru, więc miał już
doświadczenie w rozmowie z nastolatkami.
Uzumaki
musiał oczywiście dorwać miejsce koło Hinaty. Młodzi siedzieli bardzo blisko
siebie, niemal stykając się ramionami. Pod blatem były schowane ich złączone
dłonie. Utrudniało im to oczywiście używanie sztućców, ale uparcie nie chcieli
puścić, czekając, aż ten drugi to zrobi. Niestety, zostało to skomentowane.
- Może
pozwolisz wreszcie dziewczynie zjeść. Puść tę rękę, przecież nie ucieknie –
powiedział Ero-wujek, trochę głośniej niż powinien, po czym sam zaczął
opróżniać swój talerz.
Para spiekła
raka jak na gwizdek. Co za synchronizacja !
Zdaje się, że
jedynie pan Hyuga nie czuł atmosfery świąt. Naruto, co jakiś czas zerkał w
jego stronę. Łatwo było dostrzec różnicę, jaka zaszła w zachowaniu tego
człowieka. Podczas pierwszej wizyty blondyna w tym domu, od mężczyzny emanowała
taka duma i wyższość, że od razu przyszło mu do głowy słowo „król”. Doskonale
pamiętał tę jego twarz bez emocji. Minę gbura jak to nazywał. Teraz jego twarz
wyrażała głęboką zadumę. Jakby rozmyślał nad czymś intensywnie, rozważał jakiś
problem w głowie.
Ze stołu
jedzenie znikało błyskawicznie. Kuchnia pani Hanako była wyśmienita, co
oczywiście zostało przez wszystkich pochwalone.
Już od kilku
minut Hanabi niecierpliwie wierciła się na krześle i wysyłała matce rozpaczliwe
spojrzenie.
- Dobrze,
możesz już iść, rozpakować swój prezent – mama w końcu uległa. Łatwo zgadła, o co córce
chodzi.
Nastolatka z
piskiem radości rzuciła się w stronę wyjścia z jadalni. Pałała takim
entuzjazmem niczym małe dziecko.
W ogóle całe
towarzystwo postanowiło przenieść się do salonu. Bałagan na stole zdążą
sprzątnąć później. Dorośli rozsiedli się na kanapach i zajęli się rozmową.
Prezenty już nie bawiły ich jak dawniej. Były raczej przewidywalne. Pod choinką
bojowała jedynie mała brunetka, dla której prezenty stanowiły jeden z
najważniejszych elementów świąt. Tak jak dla większości jej rocznika, nie
oszukujmy się.
Tylko Hinata
i Naruto jakby nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Wcześniej podrzucili prezent
dla partnera pod choinkę i każde chciało je sobie teraz wręczyć, ale jak ? Tak
przy wszystkich ? Mają z nimi wyjść ? I co właściwie powiedzieć ? Nie ma to jak
nowe sytuacje. Ale problem rozwiązała za nich Hanabi.
Dziewczyna
otwierała właśnie swój prezent (miała nadzieję, że to nowy iPad), gdy niechcący
potrąciła torbę obok i ukradkiem do niej zajrzała.
- Nii-sama,
to jak sądzę dla ciebie – zawołała i puściła siostrze oczko.
Cóż oboje
musieli już podejść do drzewka. Reszta tymczasem zaczęła „udawać” rozmowę.
Bardziej woleli posłuchać.
- To, co,
otworzysz ? – spytał Naruto, ciekaw jej reakcji.
- Nie –
szybkim ruchem chwyciła leżący na ziemi pakunek i wcisnęła chłopakowi w ręce.
Nawet nie udawała, że nie jest kłębkiem nerwów – Ty pierwszy.
- Ok –
pakunek, był mały i lekki. Jednym, sprawnym ruchem go rozwinął i jego oczom
ukazał się czerwony, wełniany szalik. Odrzucił papier i przesuwał szalik w
dłoniach.
- Nie mów,
że…sama go zrobiłaś – mówił z niedowierzaniem w głosie. Dziewczyna pokiwała
lekko głową i zaczęła się bawić swoimi palcami. To był jej nerwowy gest.
- Ja… - kontynuował – Nie wiem, co mam… - zwiesił
głowę by lepiej widzieć swój prezent. Szalik był długi i jednym słowem:
doskonały. Nie było wątpliwości, że osoba, która go zrobiła poświęciła dużo
czasu, pracy i uwagi w zrobienie go. Naruto poczuł mieszankę wzruszenia i
wstydu. Wstyd mu było za siebie. On na ostatnią chwilę pobiegł i coś tam kupił,
a ona poświęciła godziny pracy na robienie szalika.
„Jaka jest
nazwa na takich jak ja ? Nie pochlebna z pewnością”
„Nie podoba
mu się…Nie podoba mu się…Nie podoba mu się” – w głowie Hinaty panował taki
właśnie chaos.
- Nie martw
się. Podoba mu się, aż się wzruszył chłopak – Jiraiya jakby bezbłędnie odczytał
ich myśli i ZNÓW się wtrącił.
- Ty… ! – blondyn zacisnął zęby i wysłał mu
ostrzegawcze spojrzenie.
- Cieszę się…
- jej słowa z powrotem zwróciła uwagę chłopaka - …jeśli ci się podoba – Hinata
poczuła jakby kamień spadł jej z serca.
- Podoba się
to raczej za małe słowo – powiedział to ciszej ze względu na szczerość tego
zdania.
„Czy nie
miałem kiedyś podobnego ?” – skąd się wzięła ta myśl ? Przyszła samoistnie.
Gdy Uzumaki w
końcu oderwał uwagę od szalika, zobaczył, że granatowo włosa zagląda do jednej
z toreb. W końcu teraz jej kolej, a najgorsze ma za sobą. Naruto pod wpływem
nerwów, jak zwykle zaczął gadać więcej niż powinien.
- Wiesz,
widziałem wcześniej, że nie masz u siebie takich przyborów. A te twoje obrazy
były naprawdę ładne i… i jeśli to lubiłaś to nie powinnaś przestawać. To
znaczy, mówiłaś, że lubiłaś malować no i wiesz… Nie wiem, czy kupiłem dobre. Wiesz,
ostatni raz byłem w sklepie plastycznym, gdy potrzebowałem farbek na plastykę.
Ale wiesz, zawsze mogę wymieć… Chyba nadużywam słowa wiesz, wiesz…
Hinata
słyszała może, co drugie słowo. Teraz było wiadomo, czemu torba była taka duża.
W środku był „zestaw początkującego malarza”. Jakby wielkie opakowanie farb
akrylowych, pędzle i paleta nie wystarczyły. Były nawet dwie blejtramy.
Patrzyła z niedowierzaniem i ani drgnęła. Dopóki nie poczuła, że pieką ją oczy.
A Naruto
nawijał dalej.
- W każdym
razie sklepikarka mówiła, że farby są odpowiednie, ale mówię, nie znam się.
Mogę oddać, wymienić… - wreszcie ktoś przerwał ten jego słowotok. Dziewczyna
podniosła się z klęczek, omal nie przewracając torby i rzuciła mu się na szyję.
- Dziękuję –
tyle zdołała wykrztusić. Byłaby zadowolona ze wszystkiego, co by jej dał, ale
to… Dawno nie malowała, a rzeczywiście kiedyś ją to cieszyło. Czemu przestała ?
– Dziękuję.
Blondyn bez
słowa odwzajemnił uścisk, obejmując ją w pasie. W głowie odezwał się wredny
głosik.
„Upiekło ci
się. Zadowolony ? To ci powiem, nie zasłużyłeś na to”
Naruto z
całych sił odsunął ten głos w najdalszy kąt swojej podświadomości i skupił się
na tym, co jest tu i teraz.
Nie
zauważyli, że cały czas mieli widownię. Tylko Hanabi, jako jedyna miała tę sytuację
gdzieś (dostała iPada, więc on zajmował pierwsze miejsce). Ero-wujek szczerzył
się jak głupi do sera, w przeciwieństwie do Nejiego, który próbował opanować
uśmiech wpełzający mu na wargi. Pani Hyuga była poruszona i mile zaskoczona.
Tylko Hiashi… znów popadł w zadumę.
- Teraz chyba
nasz prezent nie zrobi takiego wrażenia, prawda kochanie ? – ciszę przerwała
pani domu – Naruto nas przeskoczył – dodała z czułością w głosie. Wstała z
sofy, wzięła do ręki kartkę, leżącą wcześniej na stoliku i podeszła do starszej
córki – Tak naprawdę to tata na to wpadł, a ja go poparłam. To prezent na święta i
jednocześnie na urodziny. Wszystkiego najlepszego, skarbie.
Hinata
musiała puścić swojego chłopaka i ze zdziwionym wyrazem twarzy wzięła do ręki
kartkę i rozwinęła ją. Blondyn zerkał jej przez ramię by też przeczytać, co
nieco.
To była umowa
kupna.
- Kupiliście
mi mieszkanie ?! – po pokoju rozniósł się podniesiony i zszokowany głos młodej
Hyugi.
***
Shikamaru w
końcu znalazł tylne drzwi prowadzące na zewnątrz. Po co ci Sabaku mieszkają w takim
wielkim domu ? To takie kłopotliwe. Ale jak się jest prezydentem Suny, nie
można mieszkać z rodziną, byle gdzie.
Zimno mu nie
przeszkadzało. Ważne, że udało mu się uciec, choć na chwilę. Zdaje się, że
zaraz będą sprzątać. Może uda mu się to ominąć? Znając charaktery Temari i jego
matki jest bez szans. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, zapalił i z
westchnieniem ulgi wypuścił pierwszy dymek.
Jego spokój
zakłócił dźwięk czyiś kroków. Ktoś także zamierzał wejść na taras. Gdy zobaczył
kto, od razu poczuł ulgę. To był starszy Nara.
- No hej
tato. Myślałem, że źle się poczułeś i poszedłeś się położyć.
- A ty miałeś
być w toalecie – odparł na to Shikaku i wyjął swoją paczkę fajek. Jaki ojciec,
taki syn.
Palili w
milczeniu. Raz patrzyli na niebo, a raz na bawiącego się w śniegu psa. Jak on
się wabił ? Shukaku ? Chyba jakoś tak.
- Czy mi się
wydaję, czy straszy brat Temari ma fioletowe kreski pod okiem ? – zabrał głos
starszy Nara. Trochę go to ciekawiło.
- Nie pytaj.
On tak lubi, nie oceniajmy.
- Mądre słowa
– po chwili milczenia spytał - To prawda ? To, co mówiłeś przy stole ? - Właściwie
od początku chciał zadać to pytanie.
- Czyli, co ?
– syn udał, że nie wie, o co chodzi.
- To, że
znalazłeś pracę. Nie wspominałeś.
- Nie było za
bardzo, o czym wspominać. To świeża sprawa – Shikamaru wypuścił kolejny dymek –
To takie upierdliwe.
- A jakieś
szczegóły ? Co będziesz robić ?
- Nie wiem
dokładnie. Zdaje się, że będę kimś w rodzaju asystenta.
Ojciec nie
mógł dalej drążyć tematu, gdyż dało się słyszeć donośny głos pani Nara. Chyba
odkryła nieobecność męża na górze.
- Muszę
lecieć ! – rzucił i już go nie było. Jak na swój wiek ma niezłą formę… i sporą
ilość strachu przed swoją żoną.
Chłopak
zgasił niedopałek i po raz setny pomyślał o nowej „pracy”. Nie kłamał. Naprawdę
nie wiedział o niej za wiele. Mimo to się jej podjął. Ciekawe, co by
powiedzieli rodzice, albo Temari, gdyby się dowiedzieli.
- To nie
ważne. Jestem po właściwej stronie – szepnął sam do siebie w ciemności.
Teraz czas by
obmyślić plan jak się wymigać od zmywania.
***
Wszyscy
zabrali się za sprzątanie. Hanako i Jiraiya dzielnie zmywali wszystkie
naczynia, a Hanabi i Hinata je wycierały. Neji i Naruto natomiast wszystko im przynosili
z jadalni, a jak już nie było, czego dołączyli się. Kiedy większość roboty
została wykonana, blondyn przeprosił na chwilę i udał, że idzie do toalety.
Jednakże ominął drzwi do łazienki, nawet na nie, nie patrząc i poszedł dalej.
Znalazł się w
końcu pod właściwymi drzwiami i wszedł do środka. Gabinet pana domu. Hiashi
rzeczywiście tam był. Tak się zresztą spodziewał. Stał przy otwartym oknie i
palił. Zlekceważył wejście chłopaka. Spodziewał się go.
- Nie
rozumiem – powiedział blondyn jakby do siebie.
- Czego niby ? Może
wytłumaczę – mężczyzna w końcu uraczył go swoją uwagą.
- To
mieszkanie – Naruto czysto i wyraźnie wypowiedział swoje myśli – Gdyby naprawdę
chodziło o „usamodzielnienie się” oraz „niewygodę mieszkania w akademiku”,
kupiłby pan jej to mieszkanie już na początku studiów. Jeśli natomiast
chodziłoby o rozdzielenie mnie z Hinatą, to to też nie ma sensu. Przeczytałem
adres. Blok, czy tam apartamentowiec jest rzut kamieniem od miasteczka
studenckiego. Pięć minut drogi najwyżej. Więc dlaczego ?
- Jesteś
bystrzejszy niż się wydaje – przerwał na chwilę, po czym odrzekł –
Racja, nie zamierzałem was rozdzielać. Raczej coś sprawdzałem – widząc, że dla
chłopaka na za małe wyjaśnienia, kontynuował – Coś, czyli czy jesteście od
siebie uzależnieni. Taka niewielka odległość od siebie, nawet niewiele znacząca
tylko wam pomoże. Para, która nie może znieść małej rozłąki nigdy nie powinna
być razem. Skoro żadne z was nie spanikowało, widzę, że się tym za bardzo nie
przejęliście, co dobrze świadczy – wziął papierosa do ust, po czym wypuścił mały kłębek dymu – I
tak coś czuje, że będziesz tam częstym gościem.
- Więc nam
pan pomaga ? – ton głosu Uzumakiego zdradzał, że chłopak za bardzo mu nie
wierzy – I to wszystko ? Żadnego haczyka ? Co to Opowieść wigilijna ? Przyszły do pana trzy duchy i zabrały w podróż
w czasie ? – nie silił się na grzeczność. W końcu pan Hyuga sam go już parę
razy źle potraktował.
- Nie. Przyszedł do mnie bezczelny studencik i przypomniał mi przeszłość, to wszystko.
Naruto zaintrygowany tymi słowami, podszedł bliżej i
przysiadł na krawędzi biurka. Potem skrzyżował ręce i czekał.
- Naprawdę
chcesz tego słuchać ? To dość długa historia. Pewnie nawet nie zrozumiesz
mojego postępowania.
- Proszę mi
pozwolić spróbować.
- Ach, uparty
jesteś – zgasił niedopałek w popielniczce i zaczął opowieść – Trzeba zacząć od
tego, że pomimo iż firma Hyuga produkuje nowoczesne technologie, sama jest
zaskorupiała w tradycji. Kierownictwo zawsze przechodziła na najstarsze dziecko
prezesa i tak jest do dziś. Ja sam urodziłem o kilka minut wcześniej od swojego
brata toteż praktycznie w dniu narodzin otrzymałem pracę.
- Nie
wiedziałem, że ojciec Nejiego był pana bliźniakiem – Naruto był zaskoczony tą
wiadomością.
- A owszem
był. Nigdy nie mogłem mu dorównać – prychnął, wspominając swoje dzieciństwo –
Zawsze był we wszystkim lepszy. W nauce, w sportach… i kierowaniu dużą firmą.
Kiedy przejąłem stołek prezesa, od razu zatrudniłem Hizashiego, jako swoją
prawą rękę. Byłem młody i bałem się, że nie dam rady. Razem rozkręciliśmy ten
biznes i tak było przez pierwsze lata. Pamiętam nawet jak kiedyś, kilka tygodni
po urodzeni Hinaty rozmawialiśmy o naszych dzieciach. Powiedziałem, że moja
córka tak jak ja urodziła się już z pracą. A wiesz, co on odparł ? Powiedział
dokładnie: Dzieci nie są narzędziami
swoich rodziców. Daj dziewczynie samej wybrać, co chce robić. Nie bądźmy jak
nasi staruszkowie. Słowo w słowo.
Naruto
patrzył oniemiały. To były jego słowa. Jak mu się udało…?
- Tamtego
dnia miałem odebrać Hizashiego i jego żonę z lotniska. Wracali z wakacji. Ich
synek był pod naszą opieką. Niestety wypadło mi ważne zebranie i musieli wrócić
taksówką. Nie wiedzieli tylko, że kierowca wypił sobie wcześnie co nieco i
spowoduje wypadek – przerwał w tym momencie, poruszony bolesnymi wspomnieniami
– Biznes to naprawdę brudny interes.
- Tak – w
umyśle Naruto powstał nareszcie pełen obraz – Nie ważne jak bardzo Hinata
byłaby zdolna, ani jak bardzo by się starała, prawda ? – Hiashi podniósł
zaskoczony wzrok na chłopaka – I tak nie pozwoliłby pan przejąć jej interesu.
- Nie zawsze
grałem uczciwie, zniszczyłem wiele osób. Robiłem rzeczy, z których nie jestem
dumny. Nigdy nie nadawałem się na fotel prezesa, ale Hizashi i Neji owszem. W
dniu pogrzebu Hizashiego przysiągłem sobie, że mój bratanek przejmie całą firmę
w przyszłości i, że zmienię Hyuga na część mojego brata. Długo to sobie
wmawiałem. Z całych sił starałem się
widzieć w córce jedynie wady i słabość. Usprawiedliwiałem sobie swoje czyny
moją przysięgą i bezwartościowością mojej córki. Z czasem naprawdę zacząłem w
to wierzyć. Dopiero te twoje krzyki na tym tarasie przypomniały mi moje
prawdziwe motywy. Uświadomiły mi, że ta obietnica była jedynie samolubnym kłamstwem
wobec siebie.
- Nie chciał
pan by Hinata stała się taka jak pan, prawda ? – odgadł trafnie Uzumaki.
- Wbrew
pozorom ona przypomina mnie zza młodu. Nie chciałem by w przyszłości zmieniła
się w kogoś, kto wywyższa pracę nad rodzinę. Dla mnie było już i tak za późno.
Naruto wstał
z biurka, podszedł do mężczyzny i (ku zaskoczeniu Hiashiego) poklepał go w
ramię.
- Jeśli pan
chce, może być pan całkiem spoko gościem – rzekł, po czym ruszył w kierunku
wyjścia. Jeszcze przy drzwiach, odwrócił się na chwilę i dodał – Tylko niech
pan coś zrobi z tą miną gbura, to wtedy więcej osób pana polubi – wyszedł nie
oglądając się za siebie.
- Słowo daję,
co za chłopak, co za chłopak.
Naruto,
uśmiechnięty zmierzał w kierunku kuchni. Czuł, że teraz w sprawach rodzinnych,
będzie o niebo lepiej.
W kuchni już
nikogo nie było. Dopiero w salonie, przy drzwiach tarasowych zauważył panią
Hyuga i Nejiego.
- Co się
dzieje ?
- Twój wujek
i Hanabi-sama zdecydowali zorganizować sobie bitwę na śnieżki. Hinata-sama
natomiast została zmuszona siłą. Miałem spytać czy się przyłączysz.
- Żartujesz
?! Jasne, że tak ! – sprintem pobiegł po kurtkę i nowiutki szalik, po czym,
wręcz wypadł na zewnątrz by dołączyć do towarzystwa.
- A ty się
nie przyłączysz ? – spytała Hanako.
- Nie mam
ochoty – odparł brunet – Za bardzo dziecinne… - nie zdążył skończyć, bo na
swoje nieszczęście stał zbyt blisko otwartych drzwi i dostał śnieżką w sam
środek twarzy – NARUTO !!!
Tak oto Neji
jednak przyłączył się do tej dziecinnej zabawy.
***
- Sasuke,
czekaj !
Chłopak nie
zważając na brata, szedł w stronę wyjścia.
- Co jest z
tobą ?! – Itachi rzadko bywał zły, ale tym razem został wytrącony z równowagi –
Najpierw zjawiasz się łaskawie po dwóch godzinach od ustalonego czasu i
wychodzisz po dwudziestu minutach ?!
- Sam pytasz,
sam odpowiadasz ! – zerkniecie na te cholerne drzwi od sypialni rodziców –
Mówiłem, że nie mam czasu !
Itachi
dogonił go i złapał za ramię.
- Co się
dzieje ? – wyczuł, że coś jest nie tak z jego bratem.
- Odwal się,
nie twój interes !
Sasuke
odepchnął go i wyszedł w ciemną noc.
Czemu tak się
zachował ? Jakoś wszystko, i w tym domu, jak i zachowaniu Itachiego, strasznie
go irytowało. Nie chciał kolejnego, cichego obiadku i kolejnych rozmów o
niczym. W zasadzie miał dość udawania, że są normalną rodziną i, że wszystko jest
w jak najlepszym porządku.
- Wesołych
świąt Sasuke – powiedział sam do siebie.
***
- Wiesz, że
jutro prawdopodobnie będziemy chorzy, prawda ?
- To będzie się,
czym jutro martwić – odrzekł Naruto, kompletnie nieporuszony.
Bitwa na
śnieżki pozostała nierozstrzygnięta, ponieważ dwaj czołowi zawodnicy gdzieś się
zmyli. Gdzieś, a mianowicie tutaj, na znaną wszystkim polankę. Tym razem
zamiast stert liści, wszędzie leżały grube warstwy białego puchu. Nawet ich
prowizoryczną „ławeczkę” z pnia ledwo było widać.
Dwie powyższe wypowiedzi zostały powiedziane, gdy leżeli na ziemi, robiąc na śniegu aniołki.
Zgadniecie czyj to był pomysł ? Przynajmniej mieli ładny widok. Nocne niebo
było bezchmurne toteż widać było wszystkie gwiazdy jak na dłoni.
- Kiedy się
wyprowadzisz ? – zapytał mimochodem. Tak naprawdę była to jednak ważna kwestia.
- Nie wiem –
powiedziała szczerze – Uważam, że rodzice trochę przesadzili. To bardzo
miły gest oczywiście, ale to za dużo. Nie, że jestem niewdzięczna, wręcz
przeciwnie, ale… To mieszkanie nie było tanie, w dodatku wpłacili mi na konto
taką sumę, że bez problemu utrzymam się sama bez pracy przez najbliższy czas. I
właśnie o tym mówię. To jest…
Chłopak nie
miał wątpliwości, że mówiła to wszystko szczerze. Była zwyczajnie zakłopotana,
przez tak wielką hojność. Z natury była raczej skromna, a to… Nigdy się nie
zdoła odwdzięczyć i to ją trapi.
- Jedno
dobre… – powiedziała już innym, weselszym tonem - … że zaopiekuję się Kuramą.
- Weźmiesz go
? Serio ?
- Oczywiście,
ale tylko na zimę. Nie mam serca was rozdzielać – dodała, po czym zaśmiała się
z miny chłopaka.
- Mówisz
jakbym nie mógł bez niego żyć – powiedział to z naburmuszoną miną.
- Bo nie
możesz.
- Wcale nie !
Ani trochę mnie to nie ruszy, jeśli się wyprowadzi na zawsze ! – odpowiedział mu
kolejny chichot Hinaty. Zdaje się, że nie wygra tego starcia – Wiesz… – „znowu
to „wiesz”. Co ja w ogóle gadam ?” -
…ja się tam nie przejmuję tą hojnością, tak długo jak jesteś szczęśliwa. – Tak
jak była dzisiaj.
- Ja… myślę,
że… - mówiła powoli, zbierając całą swoją odwagę – Tak długo jak Naruto-kun
będzie po mojej stronie, ja będę bardzo…szczęśliwa – Użycie zwrotu
grzecznościowego sprawiło, że ton zdania brzmiał bardzo oficjalnie.
Uzumaki przez
chwilę skupiał wzrok na jej twarzy, po czym podniósł się do pozycji siedzącej i
ujął jej dłoń.
- W takim
razie, chcę być po stronie Hinaty już na zawsze.
Dziewczyna
również się podniosła i przytuliła go. Z jednej strony, bo chciała, a z drugiej
by ukryć swoją reakcję na jego słowa. Naruto jednak ją rozpracował i wziął jej
twarz w obie dłonie, odsuwając ją kawałek dalej. Teraz mogli sobie patrzeć w
oczy.
- Wesołych
świąt, Hinata.
- Wesołych
świąt, Naruto.
Pocałunek,
którym następnie się obdarzyli był tak gorący, że wydawać by się mogło, że
potrafi roztopić cały śnieg dookoła, w oka mgnieniu.
Niestety, w
końcu zimno zaczęło im doskwierać, więc postanowili wracać. Ale i tak szli
wolnym spacerkiem, ciesząc się sobą i ciszą wokół.
Gdy byli już
pod domem, usłyszeli głośne śmiechy dochodzące z wewnątrz. A to dzięki
uchylonym drzwiom tarasowym. Dało się słyszeć donośny głos Ero-wujka.
-…a gdy
pojechałem z nim na biwak…
- Nie, tylko
nie to o trującym bluszczu ! Er… pfu.. Wujek, to było na liście ! To było na
liście ! – krzyknął Uzumaki i pobiegł spanikowany, prosto w stronę domu,
ciągnąc za sobą zdezorientowaną dziewczynę.
***
Dobijała już
ta godzina.
Sasuke
odłożył na bok książkę, której i tak nie czytał. Wstał i zdecydowanym krokiem
zszedł na dół. Założył kurtkę i już miał wychodzić, gdy usłyszał za sobą jakieś
warczenie. Para czerwonych ślepi wpatrywała się w niego, a obnażone zęby mówiły
„Spróbuj wyjść, a rzucę się na ciebie i nie będzie litości”
Uchiha jednak
był szybszy i zdążył zatrzasnąć drzwi tuż przed nosem psa. Ruszył przed siebie
nie zważając na głośne szczekanie i dźwięki walenia łapą w drzwi.
Na podjeździe
stało czarne auto, o które stał oparty chłopak z białymi włosami. Jak on się
nazywał ? Chyba Suigetsu. Pozostała dwójka zapewne jest w wozie.
- To co,
przejedziesz się z nami ?
***
(Od autorki) Znów nie wiem jak to będzie z rozdziałem za tydzień, może będzie może nie. Będę miała w pokoju w weekend totalny rozpi..... ponieważ będzie mały remoncik, nowe mebelki i tede. Rozumiecie, że w takich warunkach trudno się dostać do laptopa i jednocześnie pomagać sprzątać. W dodatku znów jestem chora (teraz chyba angina, bo gardło mnie tak męczy), a muszę robić testy na prawko bo egzamin już w piątek, niech to szlag ! W każdym razie postaram się, ale nic nie obiecuje. Najwyżej chapek będzie trochę krótszy.
PS: Mam pomysły na 2 jednopartówki, ale biorąc pod uwagę ile brałam się za "Skandal w Sunie" trochę z tym poczekacie. Spiszę je pewnie gdy rozdział będzie trzeba dopracować, tak jak poprzednio.