Teraz może zdarzać się, że nie wyrobię się z rozdziałem, jak dziś. Jestem w klasie maturalnej i nie mam tyle czasu co wcześniej. W dodatku w zeszłym tygodniu złapałam wirusa i cały tydzień mnie w szkole nie było (szybko co) i cały ten tydzień nadrabiałam zaległości. A było tego dużo i nie wszystko wyszło tak jak chciałam (dwie 3 to dla mnie porażka na całej linii, tak jestem kujon, nie czepiać się) Ale czuje się usprawiedliwiona bo naprawdę miałam mało czasu i nie dałabym rady za Chiny Ludowe zrobić wszystko na 100%.
Od teraz się może tak zdarzać, ale i tak będę się starać. I tak już teraz mogę zapowiedzieć że pod koniec kwietnia zniknę gdzieś tak do połowy maja. Matura te sprawy (brrr nie chcę o tym myśleć) ale potem mam tyle wolnego czasu jak jeszcze nigdy. O Boże jak ja bym chciała aby było już po wszystkim.
PS: Zrobiłam nowy film, ale nie wiem czy kogoś zainteresuje, bo nie jest o Naruto, tylko o mojej drugiej miłości ;) można wydedukować po mojej profilówce. Kuroshitsuji, więc dam link jeśli ktoś chce zobaczyć
https://www.youtube.com/watch?v=vNs3HJ9iGkQ
Seria 2: Ostatni rok na studiach jest bardzo trudny. Napisanie pracy magisterskiej, szukanie pierwszej pracy, myślenie o przyszłości...A gdyby to tego doszła walka z mafią, która chce cię dorwać oraz powstrzymanie przyjaciela przed zemstą? Czy to nie jest zbyt trudne? Naruto uważa, że da radę. Ale czy wciąż będzie tego zdania, gdy jego narzeczona, Hinata znajdzie się w niebezpieczeństwie? Czy ich miłość przejdzie tą próbę?
:)
niedziela, 27 września 2015
niedziela, 20 września 2015
S2 Rozdział 3
(Od autorki) Nie wiem, czuję, że przez to że zmuszam się do pisania na czas rozdziały wychodzą gorzej, ale co tam. O Oneshocie pamiętam, spokojnie.
***
***
- Kurwa mać,
zaczęło się.
Przeczytał
wiadomość jeszcze raz. Literka po literce.
Minęła 1
sekunda.
Potem druga.
I jeszcze
jedna.
W końcu
Sasuke zerwał się z podłogi jak oparzony. Popędził ile sił w nogach do salonu i
dopadł stojący na stoliku telefon. Wykręcił szybko numer, który na szczęście
znał na pamięć. Z każdym usłyszanym w słuchawce sygnałem, jego nerwowe
postukiwanie palcami o blat, stawało się coraz bardziej niecierpliwe.
- Odbierz,
głupku! No odbierz szybciej!
***
Naruto potarł
oczy wierzchem dłoni. Był mocno zaspany. Piosenka „This Means War”, czyli jego
dzwonek w telefonie, dość słabo docierał do jego świadomości. Stoczył się z
łóżka z głośnym jękiem. Zerknął w stronę Hinaty, leżącej po drugiej stronie
łóżka. Spała jak zabita. Jakże jej teraz zazdrościł.
Wyszedł z
sypialni i zaczął macać rękami blat w kuchni, by znaleźć swój telefon. Był tak
zmęczony, że aż nie miał siły podnieść powiek.
W końcu
znalazł komórkę, ale ponieważ był półprzytomny to najpierw zapomniał wcisnąć
zieloną słuchawkę i gdy przyłożył aparat do ucha to omal nie wyskoczył ze
spodni. Potem naprawił błąd i odebrał połączenie, ale nie usłyszał głosu
rozmówcy.
- Halo? Halo!
– powtórzył kilka razy, zanim zorientował się, że trzyma komórkę do góry
nogami.
- Tak,
słucham. – powiedział słabym głosem, powstrzymując ziewnięcie, tym razem
trzymając telefon właściwie – Kto mówi i czy wie która jest godzina?! – jęknął
pełen boleści.
- Po drugiej
w nocy. Naruto, sprawdź mieszkanie! – głos Sasuke sprawił, że Uzumaki
momentalnie się rozbudził. Jego przyjaciel mówił tonem, pełnym napięcia i
niepokoju. Od razu można się było domyślić, że coś się stało. I na pewno nie
było to nic dobrego.
Blondyn
powoli odsunął telefon od ucha i przyłożył go do piersi. Czujność i w ogóle
wszystkie zmysły zaczęły pracować na zwiększonych obrotach. Nasłuchiwał
uważnie, lecz oprócz miarowego oddechu Kuramy, leżącego na kanapie nie
dochodził do niego żaden, podejrzany dźwięk. Zastanawiał się, czy powinien
cofnąć się do sypialni, po broń, ale stwierdził, że gdyby do mieszkania włamał
się ktoś ze złymi zamiarami, dostałby już po głowie, w chwili, gdy wychylił się
z sypialni.
Mimo to
zachował szczególną ostrożność. Sprawdził jeszcze dokładnie salon i łazienkę,
ale nikogo tam nie było.
-
Sprawdziłem, nikogo nie ma – wznowił rozmowę.
- Na
korytarzu, także? – upewnił się Sasuke.
- Nie. Daj mi
chwilę – odparł po czym schował komórkę do kieszeni.
Postanowił
nie ryzykować i wrócił do sypialni. Otworzył cicho szafę i wpisał kod na
sejfie, który był ulokowany głęboko, na najniższej półce. Wyjął z niego swój
„domowy” pistolecik. Hinata jedynie przewróciła się na drugi bok, ale chyba się
nie obudziła.
Naruto
upewnił się, że broń jest naładowana, ale zabezpieczona, po czym wyszedł z
pokoju na przedpokój. Jak najciszej potrafił, otworzył drzwi i wyszedł na
korytarz. Przemierzył go wzdłuż, ale jedyne co słyszał to echo swoich kroków.
Był pusto i bardzo cicho. Co dziwne, właśnie ta cisza była najbardziej
złowroga. Taka cisza przed burzą.
Mała część
umysłu blondyna myślała o tym co zrobi, jeśli jakiś sąsiad wyjdzie z mieszkania
i zobaczy jego, w spodniach od dresu, podkoszulku i z pistoletem. To by było
ciekawe.
- Na korytarz
też czysto – rzekł Naruto, wróciwszy do siebie.
- A balkon?
- Sasuke,
możesz mi powiedzieć o co chodzi? Budzisz mnie o drugiej nad ranem i każesz mi
sprawdzać każdy kąt w budynku. Odwaliło ci, kurwa, czy co?
- Zamknij się
i rób co ci mówię!
Uzumaki
westchnął z irytacją, ale poszedł na balkon. Choć bardzo niechętnie.
- Sprawdziłem
górę, dół, prawo i lewo. Nikogo tu nie ma! A teraz gadaj!
- Dostałem
ostrzeżenie.
- Jakie
ostrzeżenie, do cholery? – cierpliwość u blondyna już sięgała zenitu.
- No ktoś mi
podrzucił list, czy tam anonim, nie wiem. I tu pisze, że mój znajomy jest w
niebezpieczeństwie, więc o kim pomyślałem?
- O mnie –
odpowiedział za niego – Ale jak to podrzucili ci? Opowiedz dokładnie.
Uchiha szybko
i zwięźle wyjaśnij okoliczności znalezienia wiadomości.
- Nie podoba
mi się to – powiedział Naruto, ale bardziej do siebie niż do przyjaciela –
Serio, czy ty choć raz nie mógłbyś się pomylić?
- Uwierz mi
tym razem, chciałbym – Uchiha wiedział, że jego rozmówca nawiązuje do ich
krótkiej wymiany zdań na dyskotece 2 dni wcześniej.
- Trudno i
tak zbyt długo panował spokój – jeśli spokojem można nazwać ataki z nożami raz
na dwa miesiące.
- Jutro po
zajęciach pogadamy z Kakashim na treningu i zobaczymy co powie, ale nie sądzę
żeby wniósł cos nowego. Bo prawda jest taka…
- …że mamy
przerąbane – dokończył za niego Uzumaki i rozłączył się.
Westchnął
przeciągle, pozbywając się większości swojego stresu. Takie westchnięcie dla
ciała, jest jak przycisk reset dla komputera.
Wszedł do
środka i dokładnie zamknął drzwi balkonowe. Później upewnił się, czy dobrze
zatrzasnął drzwi wejściowe. Ostrożności, zwłaszcza w takich sytuacjach, nigdy
nie za wiele.
Wrócił do
sypialni na palcach i włożył broń z powrotem do sejfu. Zamknął szafę, odwrócił
się i zamarł. Hinata już nie spała. Siedziała na łóżku i patrzyła na niego z
lękiem w oczach.
- Ja…Jak
długo nie śpisz? – spytał, kompletnie otępiały z emocji.
- Krótko –
przyznała i spuściła wzrok – Słyszałam jak kręcisz się po domu, a potem z kimś
rozmawiałeś, ale nie wiem o czym – jej oczy przez chwilę skupiły się na szafie,
w miejscu, gdzie powinien znajdować się sejf.
- Sasuke
dzwonił – wyjaśnił.
Przez chwilę
panowała pełna napięcia cisza.
- I dlatego
musiałeś wyjąć … to? – widać było, że powstrzymywała się przed podniesieniem
głosu. Udawała spokojną, ale trzęsła się na całym ciele.
Dłoń Naruto
automatycznie powędrowała na bliznę na ramieniu. Czując pod palcami tą czerwoną
szramę, zawsze nachodziły go te okropne wspomnienia. Las. Broń wycelowana w
Hinate. Strach przed tym, że nie zdąży jej osłonić na czas.
Przeżywając
to wszystko od nowa, postanowienie, aby nigdy więcej nie dopuścić do takiej sytuacji
wzrastało niesamowicie mocno. A teraz tym bardziej potrzebował takiego
dopalacza. Teraz, gdy ponad dwuletnia cisza została nagle zmącona przez
tajemniczą wiadomość. Kto ją wysłał i czemu? Co się z nimi stanie? Trzeba
poznać tyle odpowiedzi.
Uzumaki w
końcu się ruszył i wszedł na łóżko. Najmocniej, ale jednocześnie najdelikatniej
jak tylko potrafił, wziął dziewczynę w ramiona i przytulił. Wiedział, że jego
bliskość ukoi jej nerwy. Zresztą to działało w obie strony. Sam był w środku
roztrzęsiony.
To prawda.
Bał się. Bał się tego co może nadejść i tego co ta banda szykuje na niego i
jego bliskich. Uważał, że tylko głupcy nie odczuwają strachu i kuszą los.
Natomiast prawdziwa odwaga polega na pokonaniu tego oto strachu.
- Wziąłem ją
na wszelki wypadek. Naprawdę. Nic się teraz nie dzieję. Jesteśmy bezpieczni.
Przysięgam.
- TERAZ nie
dzieje ? – powtórzyła, kładąc nacisk na pierwsze słowo – Co się stało? Czemu on
dzwoni w środku nocy?
Nie dała
sobie zamydlić oczu.
- Dostał
jakąś wiadomość. Jutro się więcej dowiemy – odrzekł krótko, chcąc nie zagłębiać
się w szczegóły. Nie teraz, gdy Hinata jest taka roztrzęsiona.
Dziewczyna
zrozumiała niemy przekaz. To nie był czas, ani miejsce na takie rozmowy. Jutro
wszystkiego się dowie. To nie jest coś co musi wiedzieć akurat w tej chwili.
Koniec, kropka.
Położyli się
razem, a ona wtuliła się w jego ramie. Jego ciepło, jego zapach i bicie jego
serca zabrały ją w powrotem do krainy snów. Naruto natomiast, pomimo że
wcześniej był niesamowicie zmęczony, wiedział że nie zmruży już oka dziś w
nocy. Następne kilka godzin spędził na głaskaniu pleców Hinaty i gapieniu się w
ścianę.
***
Właśnie
zakończył się ostatni dzisiejszy wykład, który prowadził Otsutsuki. Hinata cały
dzień zachowywała się strasznie nerwowo i nie potrafiła się skupić przez
dłuższy czas na jednej, konkretnej czynności. Nawet posoliła herbatę i zrobiła
kanapki z podwójną warstwą masła.
Dziewczyna właśniet
zmierzała szybko w stronę wyjścia, zostawiając nawet kuzyna w tyle, gdy nagle,
jak z podziemi wyrósł przed nią Toneri-sensei.
- Mogę
zamienić z tobą słówko, Hinato?
- No dobrze –
nie udało jej się ukryć niechętnego tonu. Bardzo się śpieszyła.
- Wiem, że
chcesz już biec do swojego chłoptasia, ale mogłabyś chociaż posłuchać, gdy
nauczyciel ma ci coś do powiedzenia! – ostry ton mężczyzny przywołał ją do
porządku i trochę przestraszył.
- Przepraszam,
nie chciałam pana urazić – przyznała ze skruchą.
- Nie zajmę
zbyt dużo twojego cennego czasu. Chciałem ci tylko dać to – wyciągnął w jej
stronę jakąś karteczkę.
Hinata
niepewnie ją przyjęła i ze zdziwieniem zauważyła, że jest tam napisany jakiś
numer telefonu. Albo w zasadzie nie jakiś.
- Gdybyś
jednak przed piątkiem miała wolny czas zadzwoń do mnie – wyjaśnił Toneri –
Jestem do dyspozycji przez większość czasu.
- Cóż…dziękuję
ale…
- Wiem –
przerwał jej w pół zdania – Po szkole jesteś zajęta, ale powiedzmy, że to tak
na wszelki wypadek – jego ton był już łagodniejszy, przyjaźniejszy – To się
tyczy wszystkiego. Jeśli będziesz miała jakiś problem lub pytanie, jestem pod
tym numerem – dotknął jej dłoni, na której leżała owa karteczka i delikatnie ją
zamknął – Przyjmij to, proszę.
- Dobrze,
dziękuję – odwróciła wzrok. Inni powiedzieliby, że ze wstydu, ale ona po prostu
nie chciała patrzeć mężczyźnie w oczy. Już zastanawiała się, co zrobić aby
jakoś stamtąd uciec, kiedy jak na zawołanie pojawił się przy niej Neji.
- Proszę
wybaczyć, Otsutsuki-sensei – Hyuga położył nacisk na to, że nie mówi mężczyźnie
po imieniu – Ale Hinata-sama się śpieszy. Chodź, bo się spóźnisz.
- Ach no tak.
Do widzenia, Toneri-sensei – rzekła i już ich nie było.
Strażnik Neji
zawsze czujny i gotowy do pracy.
Toneri
chrząknął, jakby czymś rozbawiony, po czym wolnym krokiem przemierzył całą
salę. Podszedł do dużego, panoramicznego okna i zaczął obserwować studentów
spacerujących po błoniach. Gdy wśród nich dostrzegł Hinatę, uśmiechnął się, czymś
rozczulony.
- Naprawdę,
chciałbym cię lepiej poznać, Hinata – powiedział cicho do siebie.
Jednak mina
mu zrzedła, kiedy dziewczyna oddzieliła się od kuzyna pobiegła w stronę
studenta, którego poznał poprzedniego dnia. Tego cholernego blondasia.
- Dlaczego
on?!
***
Sześć osób
stała jak zahipnotyzowana i gapiła się na kartkę położoną przed nimi na stole.
Wielkie, wycięte z gazet litery, aż raziły im w oczy.
Pilnuj swojego znajomego. Jest w wielkim niebezpieczeństwie. Wy też
niedługo się w nim znajdziecie. Bądźcie ostrożni.
Każdy z nich
chyba już ze sto razy przeczytało wiadomość, lecz przez długi czas nikt się nie
odzywał, aż wreszcie Sasuke (który mógł tą notatkę wyrecytować z pamięci już
dawno temu) zabrał głos.
- I? –
ponaglił wszystkich – Co o tym myślicie?
- Może to po
prostu żart? – podsunęła Sakura, ale chyba sama nie był co do tego pewna. Głos
ją zdradzał, że wątpi w swoje słowa.
- To raczej
wykluczone – powiedział Kakashi – Po pierwsze co w tym śmiesznego? A po drugie,
kto mógłby wiedzieć o waszym położeniu, poza nami i poważnymi kręgami
przestępczymi? Ta wiadomość zbyt mocno podkreśla waszą sytuację, aby to mogła
być pomyłka, czy żart.
- Ale czy to
w takim razie nie oznacza, że mamy gdzieś tam cichego sojusznika? – spytała
Hinata, rozbudzona płomykiem nadziei.
- Tak to
możliwe. Ale równie dobrze może to być pułapka – odparł Hatake, studząc
entuzjazm wszystkich.
- Taka
podpucha – odezwał się Naruto – Udaje naszego przyjaciela, zdobywa nasze
zaufanie, a potem trach! – walnął pięścią w otwartą dłoń.
- No … coś w
ten deseń – powiedział Uchiha, lekko zażenowany, iście intelektualnym
słowotokiem kolegi – A ty, Shikamaru co myślisz?
Nara stał
spokojnie, wciąż pochylając się nad stołem i przyglądając się kartce.
- Coś mi w
tym liście nie daje spokoju – podzielił się w końcu swoimi obawami, lecz długo
nie dodawał nic więcej.
- To może nam
powiesz, co?! – u Sakury poziom złości zaczął niebezpiecznie rosnąć – Czy może
mamy zgadywać?!
- Podsumujmy
fakty – Shikamaru wyprostował się i zwęził oczy, intensywnie się zastanawiając
– Gdzieś tam jest osoba, lub osoby, które znajdują się na tyle blisko Akatsuki,
że znają ich najbliższe zamiary. Z jakiegoś niewiadomego powodu, postanawiają
nas ostrzec i wysyłają tą wiadomość do Sasuke. Czemu akurat do niego, a nie do
Naruto lub Kakashiego? Czemu w ogóle nam to wysłał? Pomimo stosunków z
Akatsuki, chce nam pomóc? A może, jak wcześniej zasugerowano, jest to zwykła
pułapka? Na te pytania nie znajdę na razie odpowiedzi, ale… - wskazał palcem na
treść notatki – …według mnie źle interpretujemy wiadomość.
- Hę, co masz
na myśli? – zapytał Naruto, w imieniu grupy.
- Po pierwsze
jestem absolutnie pewien, że przynajmniej jedno z nas, bardzo dobrze zna autora
anonimu.
- Z czego to
wnosisz, Shikamaru-kun? – odezwała się Hinata.
- Ponieważ
powycinał literki z gazet. Bał się, że któreś z nas rozpozna charakter pisma.
Gdyby był nam obcy, napisanie wiadomości odręcznie nic by mu nie zaszkodziło, a
wręcz ułatwiło robotę. Wyklejenie takiej długości notatki jest kłopotliwe, nie
sądzicie?
- Nie wszyscy
są tacy leniwi jak ty, Shikamaru – powiedział lekceważąco Uzumaki, krzyżując
ręce na piersi.
- Ale ma to
jakiś sens – przyznał Sasuke – A ta druga sprawa?
- Znaczenie
wyrazów – rzekł krótko Nara, po czym widząc niezrozumienie w oczach reszty
kontynuował – Pierwsze dwa zdania mówią konkretnie, że ktoś kogo Sasuke zna
jest w niebezpieczeństwie. Mówi o tym kimś w 3 osobie. Natomiast później zwraca
się do ciebie w 2 osobie liczby mnogiej. Używa słowa „wy”. Nadążasz Naruto?
- Czemu
akurat mnie pytasz?! – blondyn dziecinnie udał, że strzela focha – Oczywiście,
że rozumiem! Osoby 2, 3, liczba mnoga, wszystko kapuje!
- Czyli nie
rozumiesz – westchnął ciężko – Chodzi o to, że Sasuke się pomylił sądząc, że to
ciebie dotyczy treść notatki – powiedział Nara, wprawiając wszystkich w
osłupienie. Po chwili wznowił swoją mowę:
- Zdania „Pilnuj
swojego znajomego. Jest w wielkim niebezpieczeństwie” mówią o osobie z naszego
otoczenia, która jest w tej chwili pierwsza do odstrzelenia na liście Akatsuki.
Natomiast następne kwestie „Wy też niedługo się w nim znajdziecie. Bądźcie
ostrożni.” Są bezpośrednim ostrzeżeniem dla waszej dwójki, czyli dla Naruto i
Sasuke. Mówi nam, że oni są następni. Tylko tym mogę wytłumaczyć użytą liczbę
mnogą.
No to teraz
Shikamaru dał popis. Każdy był pod wrażeniem, oprócz samego zainteresowanego,
który nie sądził, że zrobił coś szczególnie niesamowitego.
- Dobrze
wybrałem asystenta – powiedział Hatake niby do siebie, ale w jego tonie dało
się słyszeć cichą pochwałę.
- Ale skoro
na razie Naruto i Sasuke są bezpieczni… - przy słowach „na razie” Haruno
zatrząsnął się głos - … To kto jest zagrożony?
- To musi być
proste – rzekł Sasuke, skupiając myśli na konkretnym celu – Jakiś nasz znajomy
jest ważniejszy niż nasza dwójka – wskazał na siebie i blondyna – Ważniejszy
dla Akatsuki rzecz jasna, tylko kto?
W tym
momencie Shikamaru odwrócił się gwałtownie plecami do reszty. Nie chciał im
pokazać wyrazu swojej twarzy.
- Wbrew
pozorom to może być sporo osób – Kakashi wypowiedział na głos swoje myśli –
Pani Tsunade, Jiraiya lub…lub najprawdopodobniej ja sam.
- Sensei?! –
Hinata podniosła głos wyżej niż zamierzała.
- Ale jeśli
to chodzi o mnie, to nie ma się czym martwić – mężczyzna chyba się wówczas
uśmiechnął pokrzepiająco, ale przez maskę gówno widać.
- Czyli nie
podejmujemy żadnych działań? – upewnił się Uchiha, nie bardzo z tego
zadowolony.
- Owszem
podejmujemy – powiedział Kakashi odchodząc od stołu – Robimy to co każe nam
nasz dobroczyńca. Zachowujemy ostrożność!
Naruto nie
bardzo był skupiony na słowach senseia. Bardziej interesowała go postawa Nary.
Wciąż stał odwrócony do wszystkich tyłem. Blondyn podrapał się po głowie, jak
zawsze w chwilach, gdy czegoś nie rozumiał.
Pomyślał, że
może Shikamaru martwi się o los swojego szefa i dlatego chowa przed wszystkimi
swoją twarz, ale szybko odrzucił tą myśl. To nie w jego stylu, aby przejmować
się, aż do tego stopnia.
I miał
całkowitą racje. Myśli Nary był bardzo daleko od Hatake Kakashiego, ale za to
bardzo blisko „grożącego niebezpieczeństwa”. Jednak jakaś tajemnicza siła
kazała mu trzymać gębę na kłódkę. Choć było to dość kłopotliwe.
***
Jak tylko
minęły zwyczajowe 2 godziny, Shikamaru ulotnił się, z niezwykłą jak na niego,
szybkością. Pstryk i już go nie było. To był już drugi raz dzisiejszego
wieczory, gdy zachował się…dziwnie, nawet bardzo. Lecz wszyscy zrzucili to na
emocje związane z otrzymaniem anonimu. Zresztą wszyscy mieli z tego powodu swój
własny mętlik w głowie.
Po
przekazaniu Kakashiemu wielu próśb o zachowanie ostrożności i uważaniu na
siebie Sasuke i Sakura poszli do domu, a Naruto i Hinata zaszli jeszcze do baru ramen (zgadnijcie za
czyją prośbą).
- Nadal
uważam, że to głupie, że nic nie robimy. Tak po prostu zostawiamy całą sprawę?
- A fo mamy
frobic? – oczywiście Naruto odpowiedział z pełnymi ustami. Ramen jest święte,
nie wolno przerywać posiłku nawet na ważną rozmowę.
- Cokolwiek –
zaoponowała – Sensei powinien iść na policję, ale załatwić sobie ochronę, czy coś
w ten deseń. Jeśli ktoś chce go zabić to nie powinniśmy być tacy spokojni –
mówiła tak cicho, aby tylko blondyn mógł ją słyszeć. No bo rozmowa o
porachunkach mafijnych w barze jest trochę…nieodpowiednia.
- Tho
pforosll – przełknął – Znaczy to dorosły facet, w dodatku wyszkolony w tych sprawach.
Sam wie co robić, na pewno 100 razy lepiej od nas. Zresztą jak możemy mu pomóc,
skoro sami ledwo byśmy dali radę siebie… - przerwał, orientując się, że źle
dobrał słowa.
Dalej jedli
już milczeniu. Bardzo niezręcznym milczeniu.
Trudno jest
prowadzić podwójne życie. Z jednej strony musisz żyć w swojej normalnej
rzeczywistości i udawać szczęśliwego i radosnego, a tak naprawdę otaczają cię
demony o których nie możesz nikomu powiedzieć, a które mogą cię zniszczyć. I
jak tu z nimi walczyć?
Hinata
skończyła pierwsza swoją porcję (swoją pierwszą porcję, bo jej facet wcinał już
trzecią) i zaczęła szperać w kieszeniach w poszukiwaniu drobnych. Aby było łatwiej
wyjęła z nich klucze, telefon, jakąś karteczkę i położyła je na blat.
Uzumaki,
pomimo oddawaniu się jednej ze swoich ulubionych czynności, skupił część swojej
uwagi na tych czynnościach i omal nie spadł ze stołka, gdy zobaczył, że na karteczce
jest napisany czyjś numer telefonu. Nieznany mu numer.
- Co…Co to
jest?
- Ach to? – znalazła
pieniądze, więc zaczęła właśnie chować swoje rzeczy – Numer do
Toneriego-sensei.
- A…a…po co…ci
go dał? – jakoś dziwnie głos mu się załamywał.
- Na wypadek,
gdybym miała pytania związane z pisaniem. W końcu jest moim promotorem.
- Aha…No tak…
- jego normalne ruchy stały się nagle nieskoordynowane, jakby panikował –
Rozumiem…Wszystko jasne…hahaha.
- Naruto, czy
wszystko w porządku? – Hinata mocno zaniepokoiła się jego stanem.
- Oczywiście!
Czemu miałoby być inaczej?! – nie musiał się, aż tak drzeć, aby zapewnić o
swoich racjach, a jednak to zrobił.
- Bo złamałeś
swoje pałeczki.
Naruto powoli
obrócił swoją głowę. Rzeczywiście, pałeczki, którymi przed chwilą jadł, były
złamane na pół. W ogóle nie zauważył kiedy to zrobił.
- A tak…I to
jedną ręką – „Jak ja to wyjaśnię?! Z niedorzecznych powodów jestem zazdrosny o
twojego nauczyciela, dlatego nie kontrolowałem swojej siły? Nawet w moim
myślach kretyńsko to brzmi!!!”
- Może wciąż się
przejmujesz dzisiejszym dniem? – na szczęście Hinata sama podała mu wymówkę jak
na tacy.
- Tak, wciąż
o tym myślę – w gruncie rzeczy, nie kłamał. Wiadomość mówiąca, że jemu i jego
przyjacielowi i senseiowi grozi niebezpieczeństwo nie jest czymś, o czym można
łatwo zapomnieć. Nawet przy misce ramen.
- Ja też –
przyznała cicho.
Zapłacili za
jedzenie i wyszli na zewnątrz. Pogoda nie zapowiadała się najlepiej na ten
wieczór. Wyglądało na to, że niedługo miało zacząć padać.
- Ponad 2
lata mieliśmy święty spokój, co? – ciężko było poruszać ten temat, ale niestety
wisiał on między nimi jak niewidzialna bariera.
- Nie mogę
znieść myśli, że coś się komuś stanie. Jak możemy być tacy spokojni w takiej
sytuacji? Nie wiemy z kim mamy do czynienia, poza nazwą i wiedzą, że są
niebezpieczni. No i pewnie jest ich wielu i…
- Ale nas też
jest dużo – Naruto przerwał tą mowę, wiedząc do czego ona zmierza – Hinata zapominasz,
że my też nie jesteśmy sami. Jest nas sporo i każdy chce ochronić pozostałych.
- No to
prawda, ale…
- I
oczywiście co najważniejsze… - przystanął na moment i spojrzał w górę. Pierwsze
krople ulewy zaczęły rozbijać się o jego bluzę, twarz i włosy - …My przez
ostatni czas, również staliśmy się niebezpieczni.
Hinata
otworzyła usta ze zdumienia. Nigdy nie patrzyła na to z tej perspektywy, ale
rzeczywiście jej narzeczony miał racje. Nauka walki wręcz…posługiwanie się
bronią…wyprawy w teren na które zabierał ich Ero-wujek. Naprawdę jej przyjaciele
i może nawet ona sama byli…niebezpieczni.
- W końcu
wiedzieliśmy, że kiedyś nadejdą takie ciężkie chwile – kontynuował Uzumaki – Od
dawna się na nie przygotowywaliśmy. Ale musimy pamiętać, że nie stajemy do
walki sami i bezbronni. To będzie równy pojedynek. No i… - wreszcie odwrócił
się w jej strony i mrugnął porozumiewawczo - …nie możemy się poddać już na
starcie, co nie?
Dziewczyna
przytaknęła, mocno podniesiona na duchu.
Drogę do domu
pokonali szybkim truchtem, bo w końcu zaczęło lać jak z cebra. Myśli o
Tonerim-sensei na chwilę uleciały Naruto z głowy. Uważał, że cholerny
wykładowca i Akatsuki to dwie zupełnie różne kategorie i powinien najpierw
skupić się na priorytetach.
Szkoda, że
się mylił. Ponieważ Otsutsuki także należał do kategorii pod nazwą „niebezpieczeństwo”.
Tyle, że nie dla niego.
niedziela, 13 września 2015
S2 Rozdział 2
(Od autorki) Przepraszam
***
***
(Od autorki) Jakoś się udało to napisać. W ratach, ale jakoś. Najwidoczniej Clarissa się jeszcze nie spaliła. Dobrze być w siodle
https://www.youtube.com/watch?v=0O2ZaQbPUto
***
- To wasz
nowy wykładowca. Pan Otsutsuki Toneri.
Nowoprzybyły
mężczyzna w mgnieniu oka zmienił panującą na sali atmosferę. Stała się bardziej naelektryzowana,
bardziej tajemnicza. Jednym słowem niezwykła. Nowy profesor miał w sobie coś,
co przykuwało uwagę i nie był to tylko jego wygląd.
Mężczyzna
miał krótkie, śnieżnobiałe włosy i bardzo bladą skórę. Jego oczy miały
jasnoniebieską barwę, taką jaką ma bezchmurne niebo o poranku. Jego postawa była
pełna pewności siebie oraz wewnętrznego spokoju. Emanował od niego taki blask,
że paru studentów pomyślało o nałożeniu okularów przeciwsłonecznych.
W czasie
krótkiej wędrówki Otsutsukiego od drzwi w stronę biurka wykładowcy, w
pomieszczeniu rozległy się ciche szepty. Niecodzienny wygląd profesora nie budził
konsternacji, ale za to bardzo dużo ciekawości i fascynacji. Wszyscy zaczęli
się zastanawiać skąd pochodzi nowy profesor, ile ma lat, a kilka
przedstawicielek płci pięknej zastanawiało się, czy ma kogoś. Zamarzył im się
romans z nauczycielem. Nic dziwnego, mężczyzna nie wyglądał byle jak.
Gdy Toneri
był w połowie drogi, jego głowa jakby sama z siebie odwróciła się w bok, w stronę
drugiego rzędu ław. A wówczas spojrzenie jego i Hyugi Hinaty skrzyżowały się.
Dziewczynie wydawało się, że oczy mężczyzny rozwarły się nieco szerzej na jej
widok. Ale mogło to być jej wyobrażenie. Tak samo jak to, że profesor patrzył
na nią trochę dłużej niż by wypadało.
Toneri
wreszcie doszedł do celu i zamieniał właśnie kilka słów z dyrektorem.
- Ciekawe,
jaki będzie? Jak myślisz Neji…eee nii-san?
Wyraz twarzy
kuzyna ją zaskoczył. Było jasne jak na dłoni, że Neji nie polubił nowego
wykładowcy. Jego brwi zwęziły się, aż na jego czole pojawiła się duża literka
V, a oczy świeciły wrogością. Był chyba jedynym studentem na sali, który nie
poczuł do Otsuksukiego sympatii.
- Tak…ciekawe
– odparł, po czym podrapał się po podbródku.
- Coś nie
tak? – spytała Hinata, nie będąc pewna o co kuzynowi chodzi. Nie wierzyła, że
Neji tak po prostu znienawidził kogoś od pierwszego wejrzenia. Mogło chodzić o
uprzedzenia, ale to też nie mieściło jej się w głowie.
- Nie,
wszystko ok. Tylko, że… - zmrużył oczy, jakby się nad czymś intensywnie
zastanawiał – Sam nie wiem. Nie lubię go.
To było coś
nowego. Neji nie należał do ludzi, którzy oceniają innych po pozorach, a tu taka
niespodzianka.
- Dlaczego?
Wydaje się w porządku – dziewczyna drążyła temat.
- Mówiłem, że
nie wiem. Coś w nim mnie irytuje.
Teraz to
Hinata zwęziła brwi. Nie podobała jej się postawa kuzyna, ale nie odezwała się
już więcej ani słowem. Nie chciała się kłócić o coś tak trywialnego.
Dyrektor
opuścił salę wykładową i nowy profesor postanowił jeszcze raz, sam się
przedstawić.
- Witajcie.
Nazywam się Otsutsuki Toneri, ale możecie mi mówić Toneri-sensei. Nie dbam tak
bardzo o formalności. Nie spędzimy razem dużo czasu, bo tylko niecały rok, ale
i tak liczę na owocną współpracę – mężczyzna posłał swoim studentom uśmiech
pełen serdeczności i dobrej woli. Kilku studentkom zabrakło tchu.
Wykład nie
był nudny. Nowy sensei, mimo młodego wieku nie był nowicjuszem i wiedział jak
mówić, aby zainteresować młodych ludzi swoim monologiem. Miał wiedzę i
charyzmę, czyli wszystko czego potrzebuje idealny nauczyciel.
Hinata jednak
nie skupiała się zbytnio na zajęciach. Przez cały czas obserwowała Toneriego,
choć z innych powodów niż reszta kobiet w pomieszczeniu. Niechęć kuzyna, tak ją
zastanowiła, że sama postanowiła poszukać w nim czegoś, co wzbudza wrogość.
Jego wygląd…nie,
trochę dziwny ale nie aż tak… ubiór też nie…zachowanie, postawa nie…stosunek do
innych także nie. No to w takim razie co?
***
Po skończonym
wykładzie Hinata zebrała swoje rzeczy do torby. Była zła na siebie, że nie
wyniosła nic nowego z zajęć, a zamiast tego gapiła się jak kretynka na nowego wykładowcę,
bo jej kuzynowi coś się uroiło. Co za absurd.
Właśnie
zmierzała w stronę wyjścia, gdy głos wykładowcy ją zatrzymał.
-
Przepraszam, pani nazywa się Hyuga Hinata? – zapytał Otsutsuki.
- Tak, to ja.
- Możemy
chwilkę porozmawiać? – zadał kolejne pytanie, wskazując ręką w stronę biurka.
- Do…dobrze –
dała znak Nejiemu, żeby na następny wykład poszedł bez niej, a sama podeszła
bliżej Toneriego.
Przez chwilę
bała się, że mężczyzna zauważył jej wgapianie się i źle je zinterpretował.
- Chciałem z
tobą porozmawiać w związku z twoją pracą magisterską – dziewczyna odetchnęła z
ulgą, ale tylko na chwilę – Twoim promotorem była Kurenai-sensei, prawda?
- Tak, zgadza
się.
- W związku z
jej urlopem ten zaszczyt przechodzi na mnie – posłał jej przyjacielski uśmiech –
Zauważyłem, że jako jedyna nie podałaś jeszcze tematu swojej pracy.
Ulga Hyugi
prysła jak bańka mydlana i powróciła panika. No tak, zapomniała o tym.
Faktycznie nie miała pomysłu na to, o czym ma napisać. A co gorsze teraz był
czas, aby pisać plan pracy, a nie zastanawiać się nad tematem, który powinna
mieć już gotowy pod koniec poprzedniego semestru.
- Spokojnie –
Toneri spróbował ją uspokoić, poklepaniem w ramię – Nie jesteś pierwszą
studentką, która ma z tym problem. To nie jest proste, wiem z własnego
doświadczenia – jego ton naprawdę dodawał otuchy – Dlatego chcę ci zaproponować
pomoc.
- Naprawdę?! –
na błysk nadziei w jej białych oczach, uśmiech mężczyzny na chwilę stał się
triumfujący, ale zaraz szybko wrócił do normy.
- Oczywiście –
odparł uprzejmie – Jako nauczyciel mam obowiązek ci pomóc. Co powiesz na to,
byś po zajęciach posiedziała ze mną godzinkę? Omówimy twoje mocne strony i
znajdziemy dla ciebie idealny temat. Moglibyśmy nawet od razu przejść do planu.
- Byłoby super,
ale dopiero w piątek mogę zostać dłużej.
Czy Hinacie
się wydawało, czy naprawdę przez twarz Toneriego przeszedł grymas
niezadowolenia? Chyba jednak tak, bo jego głos stał się ostrzejszy.
- Jesteś już
opóźniona z pracą! Jest pani pewna, że może w kółko odkładać rzeczy na później.
To nie leży w pani interesie.
Hinata
spotulniała i zwiesiła głowę z poczuciem winy.
- Tak, wiem,
że to nieodpowiedzialne. Ale naprawdę od poniedziałku do czwartku, po wykładach
jestem zajęta. Są to sprawy, które…także są bardzo ważne. Ale będę w piątek,
naprawdę! – dodała szybko – Przyjdę, proszę dać mi szansę.
Mężczyźnie
znów wrócił dobry humor.
- Dobrze,
rozumiem. Wierzę, że jesteś rozsądną osobą – Toneri podszedł bliżej swojej
studentki i uścisnął lekko jej dłoń. Dopiero wtedy Hinata zrozumiała o co mogło
chodzić Nejiemu, gdy mówił o swojej niechęci.
To nie
zachowanie, czy postawa obudziła w nim niechęć. To były te oczy. Niby miały
zwykłą niebieską barwę, lecz była ona zbyt…jaskra. Przyprawiała o niepokój. Ten
kolor był nienaturalny i krótko mówiąc po prostu ohydny. Hyuga poczuła chęć,
aby się cofnąć, ale uznała, że byłoby to bardzo niegrzeczne.
- Będzie nam
się dobrze współpracować. Z całych sił będę się starał ci pomóc, Hinato.
- Dziękuję –
odrzekła krótko, starając się nie patrzeć mężczyźnie w oczy.
***
- Ech, mam
dość tego!
- Po jednym
dniu?
- Jeden
dzień? Myślałem, że jestem tu już tydzień.
Nareszcie
wszystkie wykłady na dziś już się skończyły. Naruto i Sasuke przemierzali
spacerowym krokiem teren miasteczka uniwersyteckiego. Uchiha ze znużeniem
wysłuchiwał narzekań przyjaciela jednym uchem, a drugim wyrzucał zbędne dane.
- Kilka
godzin to nie tydzień – w tym momencie minęli profesora Yamato, który zmierzył
Sasuke wrogim (przynajmniej tak mu się wydawało) spojrzeniem. Na Naruto nawet
nie zwrócił uwagi.
- Jeszcze mu
to nie przeszło? – spytał Uchiha, lekko zirytowany.
- Dziwisz mu
się? Mogę się założyć, że mu to nie przejdzie do końca kariery zawodowej.
2 lata temu
Sasuke musiał bardzo, ale to BARDZO postarać się, aby zostać na uczelni. Nie dość,
że jego wyniki były potworne, to do tego dochodził jeszcze wandalizm. Chłopcy nie
mogli powiedzieć dyrekcji, że wybicie krzesłem okna można jak najbardziej
usprawiedliwić. Uchiha uważał, że miał prawo wybić to okno, Naruto zresztą
zaznajamiając się z sytuacją również tak sądził. Ale dyrektor i profesor
uważali inaczej. Po godzinach nauki i wydaniu wielu jenów na naprawę okna i
łapówkę dla dyra, Sasuke mógł (łaskawie) pozostać w gronie studentów. Ale od
tamtego czasu nie spotykał się z przychylnymi spojrzeniami ze strony
nauczycieli.
- Szkoda, że
nie widziałem jego miny, gdy zobaczył, że uciekłem przez okno – powiedział Uchiha
ze złośliwą satysfakcją.
- Ja się tam
dziwię, że nie dostał zawału jak usłyszał alarm…
Ostatnie
słowo w tym zdaniu, bardzo przeciągało się w ustach blondyna. Uzumaki stanął
jak wryty, aż Sasuke musiał pójść za jego wzrokiem, aby sprawdzić co nim tak
wstrząsnęło.
Z
przeciwległego budynku właśnie wyszła Hinata i to nie sama. I nie, nie była z
Nejim jak by się można było spodziewać.
Obok niej
stał wysoki, białowłosy mężczyzna. Przystojny mężczyzna. Niedobrze. Byli
pochłonięci rozmową, nie wiadomo o czym.
- Co to za
kutasina? – Sasuke niemal podskoczył słysząc te słowa z ust przyjaciela. To
zdanie było tak bardzo nie w jego stylu. I tym tonem! Musiał się uśmiechnąć,
jak zwykle złośliwie. Teraz będzie miał wreszcie rozrywkę.
- A bo ja
wiem – Naruto nie zwrócił uwagi na zadowolenie w głosie Uchihy – Nowy znajomy,
albo bliski przyjaciel…
Uzumaki nie
tracąc ani chwili dłużej, ruszył przed siebie z zamiarem przerwania tej
pogawędki. Nie wiedział co się z nim dzieję. Jak tylko zobaczył tą dwójkę,
poczuł jak złość ogarnia całe jego ciało. I nie mógł się jej pozbyć, była zbyt
silna. Nie podobało mu się to.
Był już
prawie u celu, gdy zobaczył, jak białowłosy dotyka ramienia Hinaty. No to teraz
dopiero poczuł furie.
„Zabieraj
łapy ty skurwysynu!!!”
- Hej,
Hinata! – zawołał głośno, żeby Hyuga go usłyszała, zanim do nich dotrze. Poczuł
się lepiej, gdy zobaczył uśmiech swojej narzeczonej na jego widok.
„Ha, do mnie
się uśmiecha, a nie do ciebie, palancie”
- To twój
przyjaciel, Hinato? – mężczyzna ani myślał zabrać rękę z ramienia dziewczyny.
Naruto wpadło
coś do głowy. Już drugi raz w ciągu minuty sam siebie zaskoczył. Najpierw
dziwna nienawiść od pierwszego wejrzenia (bardzo nie w jego stylu), a teraz ta
myśl…Cóż to była nowość.
Blondyn
podszedł do dziewczyny i zamiast powitania objął ją w pasie, kładąc rękę na jej
biodrze. Potem pociągnął ja delikatnie do tyłu, aby znalazła się poza zasięgiem
ręki białowłosego, a na koniec pocałował ją w policzek.
- Jak ci
minął dzień, kochanie?
Ostatni raz
Hinata dostała tak dorodnego rumieńca wiele miesięcy temu, na początku ich
związku. W sumie nic dziwnego. Byli ze sobą ładnych parę latek, ale nigdy nie
zwracali się do siebie per „kochanie”; „skarbie” czy „kotku”. Teraz był
pierwszy raz
- Do…dobrze –
wymamrotała cicho, ale się nie odsunęła. Naruto udając, że nie zauważył grymasu
niezadowolenia na twarzy „przeciwnika” rzekł niby to przyjaźnie.
- Dzień dobry.
Pan to…
- Otsutsuki
Toneri. Nowy wykładowca panny Hyugi.
„Hmm,
wykładowca…bardzo źle, będą się codziennie widywać. Kuźwa, co mi odbija?!”
- Uzumaki
Naruto, miło mi.
Mężczyźni
wymienili uściski dłoni, lecz blondyn nie wypuścił Hinaty z uścisku.
„Jak ja
jestem w pobliżu to wówczas strażnik Neji czuwa” – pomyślał z irytacją blondyn –
„A gdy pojawia się to białe coś, to jego nie ma.”
Sasuke
obserwował to wszystko z boku i miał w cholerę dużo uciechy. Jego przyjaciółka
prawdopodobnie tego nie zauważyła, bo ma zbyt niewinny umysł, ale on widział
wszystko doskonale. Ta ciemna aura wokół Naruto i Toneriego była niemal
namacalna. Ta dwójka się nienawidzi jak diabli.
-
Porozmawiałbym dłużej, ale mamy plany. Proszę wybaczyć – Naruto chciał jak
najszybciej odejść, odseparować dziewczynę od nauczyciela.
- Oczywiście,
rozumiem. Do zobaczenia Hinato – Toneri pożegnał się z przesadnym żalem.
- Do
widzenia, sensei – dziewczyna ledwo zdążyła to powiedzieć, gdy jej narzeczony
wręcz ją wyprowadził na ulicę – Naruto, co…
- Co? Co, co?
– przerwał jej szybko wiedząc, że chciała zapytać o jego dziwne zachowanie – Nic.
Nic się nie dzieje.
Sam nie
wiedział co się właściwie dzieje. Nigdy nie należał do zaborczych i zazdrosnych
facetów. A teraz nagle się to pojawiło. Czemu? Dlatego, że pierwszą rzeczą jaką
dostrzegł u tego faceta były te obrzydliwe gały wlepione w jego dziewczynę? Bo
niewątpliwie wlepiał gały. Znów się zirytował. Jak go kręcą studentki, to nie
powinien robić w tym zawodzie.
Nie zwrócił
uwagi, że przez swoje ponure myśli, jeszcze mocniej przycisnął Hinate do
siebie. Biedna, była kompletnie skołowana.
W oddali,
przy krawędzi jezdni stali Sakura, Gaara i Shikamaru i o czymś dyskutowali. Widząc
zbliżające się sylwetki kątem oka, odwrócili się i…zdębieli.
Czerwoniutka
Hinata przyciśnięta do ciała Naruto, niczym przywiązana łańcuchem to jeszcze
było pół biedy. To miny chłopaków ich zszokowały. Uzumaki był naburmuszony i
zirytowany. Natomiast Sasuke był strasznie czymś rozbawiony.
- Co to?
Zamienili się minami, czy co? – odezwał się Shikamaru w imieniu grupy.
Nadęty Naruto
i uśmiechnięty Sasuke… Coś tu było na opak.
- Hej –
powiedziała Sakura, zbyt długo przeciągając samogłoskę – Naruto, wiesz, że
Hinata zaraz nie będzie miała czym oddychać?
- Co? Ach tak
– odburknął i zwolnił uścisk. Dziewczyna była wolna. Teraz mógł to zrobić. „Kutasina”
była daleko. Mając wolne ręce, zagwizdną najgłośniej jak tylko potrafił. To był
znak, na który po najwyżej 10 sekundach przy jego boku pojawiał się Kurama i
tak było i w tym przypadku.
- Psst! Co
się dzieje? – Haruno pomyślała, że może od swojego chłopaka się czegoś dowie.
- Później ci
powiem – odparł, tłumiąc kolejną falę rozbawienia – Lepiej już chodźmy bo się
spóźnimy.
- Racja –
przyznał Uzumaki i wziął Hyugę za rękę, byleby mieć z nią jakiś kontakt
fizyczny – Na razie Gaara.
Subaku przez
dobrą chwilę stał i przyglądał się odchodzącym przyjaciołom. Po raz setny
myślał o tym. O tym miejscu gdzie teraz idą. Naruto, Hinata, Sasuke i Sakura
idą oficjalnie na trening taijutsu, a Shikamaru razem z nimi, ponieważ tam
pracuje.
W pracę Nary
to Gaara mógł jeszcze uwierzyć, ale w trening już nie. Dlaczego?
Ponieważ
niecałe 7 miesięcy temu, przechodził obok tej sali treningowej i przeczytał na
tablicy ogłoszeń informację o trzech grupach wiekowych, które mogą uczestniczyć
w zajęciach.
Jego
przyjaciele przekroczyli najstarszy dopuszczalny wiek dobry rok temu. A mimo to
dalej tam chodzą, a przecież można powiedzieć, że już są na to za starzy.
Dosłownie.
Gaara nie
powiedział o tym nikomu, ani też nie spytał o to wprost. Czuł przez skórę, że i
tak nie dostałby szczerej odpowiedzi. Zbyliby go, każdy z tej piątki.
Dawno temu w
jego umyśle kilka faktów się połączyło, z całej grupy jedynie jemu udało się to
zrobić. Wiedział, że mają ze sobą związek, tylko nie wiedział jaki. 2 lata temu…zachowanie
Sasuke…zniknięcie Naruto…jego blizna na ramieniu, skąd się wzięła?...treningi…zmiana
zachowania.
- Co się tu dzieję?
– ostatni raz zerknął w ich stronę po czym skierował swoje kroki do domu.
***
Gaara dobrze
dedukował. Nasza czwórka już od dawno nie uczęszczała na zajęcia taijutsu.
Teraz trenowała coś o wiele trudniejszego.
Kiedy nasi
bohaterowie doszli do siebie, po wyczerpujących przeżyciach w lesie grozy,
Kakashi postanowił im coś zaprezentować. Budynek w którym ćwiczyli miał 3
poziomy. Na parterze znajdowały się 4 sale treningowe, a na piętrze znajdował
się duża sala, która z reguły służyła do oficjalnych sparingów na zawodach.
Jednakże była
tam także piwnica, do której tylko Hatake miał klucze. Okazało się, że urządził
sobie tam (dzięki szczodrobliwości pani Tsunade za jego osiągnięcia) całkiem
przytulne zacisze. Pojedyncze akcesoria do ćwiczenia taijutsu oraz mini
strzelnica. To raj dla trenującego, tajnego agenta, takiego jak Kakashi. Tyle,
że on postanowił podzielić się swoim tajnym miejscem z młodzieżą.
Początkowo
przy ćwiczeniach pomagał Jiraiya. Naruto zaczynał naukę strzelania od zera,
więc potrzebował, jakby to ująć, więcej uwagi niż Sasuke, który miał już w tym
wprawę.
Jak jego
ojciec chrzestny obiecał, zajął się treningiem wychowanka. Okazało się, że zna
się na broni równie dobrze jak Kakashi, a może i lepiej. Dzięki niemu Uzumaki
szybko dogonił przyjaciela i znów stał z nim na równi.
Od 3 miesięcy
ich trening nadzorował sam Hatake (Jiraiya uznał, że nie może nic więcej
chłopaków nauczyć). Nadzorował, gdyż zarówno Naruto jak i Sasuke dojrzali na tyle,
by wiedzieć co powinni w swoich umiejętnościach podszlifować, a co potrafią już
zrobić idealnie, więc sami się sobą zajmowali. Uzumaki na przykład miał
problemy z strzeleniem z lewej ręki. Uchiha za to, od jakiegoś czasu fascynował
się mieczami. W Japonii wciąż się ich używało. Lecz na razie nie mógł o sobie
mówić, jako o zawodowcu w tej dziedzinie.
Dziewczęta
natomiast zostały poinformowane, że jak nie chcą, to nie muszę przychodzić na te
specjalne treningi. Ale one były w 100% zdecydowane, że nie pozwolą swoim
drugim połówkom wkroczyć w ten mroczny świat zupełnie sami. Chciały stać przy
ich boku.
Dziś blondyn
wszedł do piwniczki, z większym zapałem niż zwykle. Hmm, ciekawe czemu?
Wszyscy
rozeszli się na swoje stanowiska. Kurama znalazł sobie ciepły kącik i zwinął
się w kłębek. Shikamaru i Kakashi zasiedli przed komputerem i zaczęli „pracować”
choć tylko licho wie co oni tam robili. Hinata i Sakura zajęły się ćwiczenia fizycznymi,
a Naruto i Sasuke ładowali swoją broń (jedną z dwóch egzemplarzy, które tu
trzymali).
- Co powiesz
na pojedynek? – zaproponował Sasuke, wiedząc, że przyjaciel się do tego pali.
- Jestem za –
odpowiedział z ogniem w oczach – Ale wiedz, że skopię ci tyłek.
Uchiha tylko
prychnął po czym dodał.
- Nigdy nie
sądziłem, że jesteś typem zazdrośnika – Naruto wyprostował się jak struna.
- Wcale nie
jestem zazdrosny! – krzyknął z oburzeniem.
- Jesteś i to
jak cholera. Nikogo nie oszukasz.
- Nie jestem
zazdrosny – powiedział jeszcze raz z pełną mocą, lecz doskonale wiedział, że
kłamie w żywe oczy, po czym założył słuchawki i wycelował załadowaną bronią w
tarczę przed sobą – Po prostu nie podobało mi się to jego spojrzenie.
Wraz z
pierwszym strzałem Hinata odwróciła się i przez moment przyglądała się
blondynowi z niepokojem.
- Hinata,
halo! – Sakura sprowadziła ją na ziemię – Chcesz walczyć czy nie?
- Tak, chce –
skupiła całą uwagę na sparingu jaki miała zaraz stoczyć.
***
2 godziny
później Naruto wolnym krokiem zmierzał w stronę domu. Trzymał Hinate za rękę, a
Kurama dreptał przy jego nodze. Wciąż miał kwaśny humor i nie ukrywał tego.
Hyuga była
przygaszona. Kilka razy otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale słowa nie
wychodziły na zewnątrz. Aż w końcu odważyła się odezwać.
- Jesteś na
mnie zły?
Choć zadane
pytanie było powiedziane bardzo cicho, Uzumaki je usłyszał i bardzo się nim
zdziwił. Spojrzał na nią.
- Zły na
ciebie? W życiu. Czemu pytasz?
- Bo od kilku
godzin masz taki podły nastrój. Myślałam, że może coś zrobiłam lub… jeśli tak
to przepraszam - nie dokończyła zdania. Zamilkła i spuściła wzrok.
- Nie, to nie
tak – Naruto od razu ogarnęły wyrzuty sumienia. Przez jego wymysły, zrobił
dziewczynie przykrość – Tu nie chodzi o ciebie. Po prostu – zdobył się na
szczerość – Myślałem o twoim profesorze.
Co za
debilizm. Widział tego gościa tylko jeden jedyny raz. I od razu go
znienawidził, bo ten robił do Hinaty maślane oczka (to mu się na pewno nie
przewidziało). Ale potem aż nazbyt dosadnie pokazał mu, że dziewczyna ma kogoś.
Zresztą jest nauczycielem, nie wolno mu się spotykać ze studentką. Teraz na pewno sobie odpuści. Prawda? Niby tak, ale niepewność jest. Kurde, chyba
za bardzo wyolbrzymia całą sprawę.
- O Tonerim -
sensei? – odezwała się niepewnie.
„Hoho już
mówią sobie po imieniu. Naruto, weź się ogarnij człowieku!”
- Tak, nie
lubię go – sam nie wiedział co go tak w tym człowieku denerwuje. Ale w głębi
duszy znał odpowiedź. W tamtej chwili stanął jak wryty i ogarną go straszny gniew, przez wzrok mężczyzny skierowany na jego narzeczoną. Jego oczy były paskudne nawet z
daleka. Były jak rdza na rurze ściekowej. A Hinata musiała się w nich odbijać i
to mu się nie podobało.
Hinata była
mocno zaskoczona. Już druga osoba czuła niechęć do jej wykładowcy. Użyła nawet tych samych słów. Teraz nie
mogło chyba chodzić o zwykłe uprzedzenia. Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć.
- Nie martw
się – przejechał kciukiem po wnętrzu jej dłoni – To nic takiego. Przejdzie mi.
O patrz już mi przeszło – rzekł i uśmiechnął się jak najbardziej szczerze,
odsłaniając przy okazji wszystkie zęby.
Dziewczyna
odetchnęła z ulgą i przytuliła się do jego boku.
Naruto postanowił
wziąć się w garść. Jego głupie myśli odbiły się na niej, a nie powinny.
Przecież jak na razie nie ma się czym przejmować. Wszystko jest dobrze, dopóki
ona jest obok…dopóki Hinata stoi przy jego boku…WSZYSTKO będzie w porządku.
***
Sasuke
wybudził się gwałtownie ze snu. Zerwał się do pozycji siedzącej i zaczął
nasłuchiwać. Coś go obudziło, tylko co?
Wtedy to
usłyszał. Coś na parterze. Albo nie coś tylko ktoś? Ktoś na dole majstrował
przy drzwiach.
Uchiha szybko
zerwał się z łóżka i wyjął spod niego swój drugi pistolet. Zerknął jeszcze na
chwilę w stronę posłania, gdzie leżała Sakura, pogrążona w głębokim śnie. Nie
obudziła się, ale to dobrze. Nie może pozwolić, aby ktoś tu się dostał. Musi
chronić Sakure.
Wyszedł z
sypialni i ostrożnie zaczął schodzić po schodach. Broń trzymał w pełnej
gotowości. Na parterze nikogo nie dostrzegł. Poszedł w stronę korytarza.
Dawno
przeszedł mu zwyczaj spoglądania w stronę dawnej sypialni rodziców, lecz za to
pojawił się nowy. Zerkał w stronę kuchni, miejsca, gdzie po raz ostatni widział
swojego starszego brata. Teraz także tam spojrzał.
Nienawidź mnie. Nienawidź rodziców. Zdobądź
siłę, a kiedy będziesz już mi równy, sam po ciebie przyjdę.
- Czyżbyś
wpadł z wizytą nii-san? – odezwał się cicho, ale nic mu nie odpowiedziało.
W przedpokoju
rzuciła mu się w oczy koperta leżąca na podłodze. Tajemniczy dźwięk wyjaśnił się. Nikt
nie próbował się włamać, po prostu ktoś wrzucał kopertę przez szparę, tyle że…listonosz
nie wpada z wizytą o drugiej w nocy.
Sasuke wypadł
na zewnątrz, ale nikogo nie dostrzegł. Jedynie gdzieś w dali znikały właśnie
tylne światła jakiegoś auta, ale było za ciemno, by cokolwiek więcej dostrzec.
Uchiha cofnął
się do środka i skupił swą uwagę na kopercie. Zbadał ją palcami, po czym
ostrożnie ją otworzył. W środku była tylko kartka papieru, nic więcej. Sasuke
wstał i zaczął szukać włącznika światło. Gdy w korytarzu zrobiło jasno, mógł
się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć.
Koperta była
czysta, nie była adresu odbiorcy, ani nadawcy. Jej zawartość natomiast, czyli
wspomniana kartka miała na sobie przyklejone pojedyncze literki, wycięte
najpewniej z różnych gazet. Układały się w zdanie, które zmroziło Sasuke krew w żyłach.
- Kurwa mać,
zaczęło się.
Po raz drugi
odczytał treść kartki.
Pilnuj swojego znajomego. Jest w
wielkim niebezpieczeństwie. Wy też niedługo się w nim znajdziecie. Bądźcie
ostrożni.
Kto mu
przyniósł tą kopertę? Skąd ma tą całą informację? I na Boga, dlaczego
przekazała je akurat JEMU?
***
(Od autorki) Jakoś się udało to napisać. W ratach, ale jakoś. Najwidoczniej Clarissa się jeszcze nie spaliła. Dobrze być w siodle
https://www.youtube.com/watch?v=0O2ZaQbPUto
Subskrybuj:
Posty (Atom)