Została
minuta.
Jeszcze tylko
58 sekund i zadzwoni dzwonek.
Hinata
siedziała, jak zwykle pod ścianą w korytarzu. Koło kosza na śmieci, tak by nikomu nie
przeszkadzać. Spędzała tak każdą przerwę. Zawsze w tym samym miejscu i w tej
samej pozycji, czyli skulona z kolanami pod brodą. Czasami przynosiła książkę,
wtedy nie miała problemów z tym, gdzie podziać wzrok.
Gdy od
usłyszenia dzwonka mijało równo 20 sekund, podnosiła się i czekała, aż
przyjdzie nauczyciel i wpuści wszystkich do klasy. Wchodziła na końcu,
niezauważona niczym duch. Tak samo dziś, weszła i zajęła swoje zwykłe miejsce
pod oknem w ostatniej ławce. Siedziała sama, jak zresztą na każdej lekcji.
To była już
ostatnia godzina lekcyjna, lekcja japońskiego, a potem do domu i weekend. Dla
wszystkich licealistów oznaczało to wolność, coś na co czekają przez cały
tydzień, ale nie dla niej. Dla niej było to bez różnicy.
Pod koniec
zajęć, nauczycielka przeczytała na głos oceny z ostatniego wypracowania. Hinata
dostała 5, co poprawiło nieco jej humor. Szybko jednak zniknął, kiedy
podchodząc po swoją pracę potknęła się, niemal upadając na biurko nauczycielki.
Wszyscy jak na zawołanie zaczęli się śmiać, a ci nieco grzeczniejsi cicho
chichotać. Dziewczyna szybko wróciła na swoje miejsce, wlepiając wzrok w swoje stopy i starając się ignorować szepty typu:
-
Co za niezdara.
Po zajęciach
schowała się w szatni i czekała, aż wszyscy wyjdą (zazwyczaj odliczała w głowie 8 minut) i dopiero wtedy opuściła
budynek szkoły. Nie miała daleko do domu, tylko kilka przecznic. Mieszkała w
bloku, na czwartym piętrze, w małym mieszkaniu z mamą i tatą.
Jej matka nie
pracowała, zajmowała się domem. Była dobrą, ale prostoduszną kobietą. Hinata
mogła na niej polegać prawie we wszystkim, oprócz…spraw związanych z ojcem. Jej
tata był z zawodu elektrykiem i ciężko pracował, aby utrzymać dom, co było
trudne z związku z jego…zainteresowaniami.
Otóż ojciec
Hinaty – Hiashi Hyuga – zawsze po pracy szedł na „piwo z kolegami”. Kiedy
koledzy nie mogli to szedł sam. Wracał do domu po kilku, albo nawet kilkunastu
kolejkach, a wtedy mogło zdarzyć się wszystko. Czasami zdarzały się szczęśliwe
dni, gdy pan Hyuga po prostu wtoczył się do mieszkania i od razu poszedł do
łóżka, ale to zdarzało się rzadko. Częściej w domu wybuchała kłótnia, z której
Hinata słyszała każde słowo, a jej mama często obrywała fizycznie.
Tak wyglądała
jej rzeczywistość. Przez te wszystkie lata, za każdym razem, gdy dziewczyna
usłyszała słowo „alkoholik”, ściskała mimowolnie pięści i przechodziły ją
dziwne dreszcze strachu. Nie potrafiła także powstrzymać wielu okropnych
wspomnień, które pojawiały się w jej głowie.
Na przykład
widok ojca, kiedy nie udało mu się wtoczyć do sypialni i upadł na podłogę w
przedpokoju i tam usnął. Albo jak została sama z ojcem na noc w domu i on
zaprosił kilku swoich kolegów z pracy. Po paru piwach stał się agresywny i
strasznie nakrzyczał na małą, wówczas Hinate. Dziewczynka większość nocy przesiedziała
na podłodze łkając i zastanawiając się, czemu tatuś tak przerażająco wyglądał.
Nie zrobiła nic złego. Nie rozumiała niestety, wówczas co „takiego” wstępuje w
jej ukochanego tatusia. Innym razem, po powrocie z pracy pan domu, był tak
wściekły, że do mieszkania przyszli jej dziadkowie, aby go uspokoić. Mała
dziewczynka była świadkiem strasznej rodzinnej awantury, a później tego jak
tatuś przyciska szyję jej babci do ściany. Chciał ją udusić. Przyjechała
policja, ale nic poważnego się nie stało. Co prawda zauważyli siniaki na rękach
pani Hyugi, ale udało jej się jakoś je wytłumaczyć.
Tak właśnie
wyglądała jej codzienność. Jedno było dobre, że ojciec nigdy nie podniósł ręki
na NIĄ. Hinata do dnia dzisiejszego nie wie, dlaczego.
Dziewczyna po
kilkuminutowym spacerze weszła do bloku, po schodach i wreszcie do swojego
domu. Mama była w kuchni, przygotowywała obiad.
- O już
wróciłaś kochanie ? – uśmiechnęła się pokrzepiająco, a córka
spróbowała go odwzajemnić – Jak było w szkole ?
- Dobrze. Nic
się działo – standardowa odpowiedź. Powtarzana tak często, że stała się niemal odruchowa.
Hinata poszła
do siebie, zamknęła za sobą drzwi i rzuciła plecak na podłogę. Jak zwykle
zdjęła z siebie mundurek szkolny i od razu przebrała się w dres, w którym sypiała.
I tak nigdzie nie wyjdzie, mimo że dziś był piątek.
Zerknęła w
lustro, które wisiało naprzeciwko jej łóżka. Nie uważała siebie za ładną, ale
też nie za brzydką. Przeciętna, tak by siebie oceniła. Była szczupła, ale nie
wysportowana. Włosy bardzo krótkie, koloru granatowego, a oczy duże i niemal
białe.
Podeszła do
okna i uchyliła je, aby przewietrzyć pokój. Na dworze panował mróz i padał
śnieg, więc musiała je szybko zamknąć. Był styczeń i w szkole niedawno zaczął
się drugi semestr. Dziewczyna zaledwie 2 tygodnie temu osiągnęła pełnoletność,
jako ostatnia w klasie. Była to klasa biologiczno-chemiczna, która w tym roku
miała zdawać maturę.
Hinata
podziwiała przez moment widok za oknem. W ten sposób chciała oddalić od siebie
myśli o przyszłości. Nie miała na siebie pomysłu, a przede wszystkim pieniędzy
na studia. Zawsze mówiła sobie, że na pewno istnieją jakieś stypendia, ale
nawet nie wiedziała jak je dostać. Może ojciec miał rację, że zamiast do liceum
powinna pójść do zawodówki ? Miałaby wtedy pracę. W końcu tylko do tego się nadaje.
Dziewczyna
usłyszała wołanie matki. Obiad był gotowy. Jadły same, w ciszy, w pokoju, który
służył jako salon i jadalnia naraz.
Spyta ktoś
jakim cudem miła i mądra dziewczyna nie ma żadnych kolegów ani przyjaciół, żyje
jak odludek i wręcz boi się ludzi ? Tak więc, wszystko zaczęło się dawno temu,
gdy dziewczyna była w czwartej klasie podstawówki.
Wtedy była
jeszcze normalnym, szczęśliwym dzieckiem, które nie rozumie zła tego świata.
Miała kilka oddanych, według niej, przyjaciółek. I wreszcie kiedyś, jej rodzina
musiała wyjechać zagranicę na pogrzeb jej wujka. Ponieważ rodzice nie chcieli,
aby opuszczała szkołę, zamieszkała w domu swojej przyjaciółki na 5 dni. Dziewczynka
mogła wtenczas obserwować normalne, rodzinne życie i była … w szoku.
Nikt się nie
kłócił. Nikt nie krzyczał. Nikt nie podnosił ręki na nikogo. Nie rozumiała,
dlaczego u niej tak nie jest. I wtedy
Hinata Hyuga popełniła pierwszy błąd. Podzieliła się tym wszystkim ze swoją
przyjaciółką. Opowiedziała jej o swojej rodzinie i swoim zaskoczeniu tym, jak
jest w tym domu. Nie przewidziała jednak reakcji przyjaciółki, która powtórzyła
to wszystkim w klasie.
Od tamtej
pory coś się zaczęło zmieniać. Jej koleżanki zaczęły wyłączać ją z rozmów,
odwracały się do niej tyłem, szły gdzieś razem roześmiane, ale bez niej. Nie
tylko najbliżsi, ale i reszta dziwnie na nią patrzyła i odsuwała się od niej,
jakby mogła czymś zarazić. Hinata nie rozumiała co się nagle stało, czemu
wszyscy się od niej odsunęli, czemu wszystkich straciła ? Wyjaśniło się pod
koniec roku szkolnego, gdy jedna z najbliższych przyjaciółek, na jej pytania
czemu nie chcą się już z nią przyjaźnić, odpowiedziała prosto w oczy, że:
- Jesteś córką pijaka, a ja nie zadaję się z
patologią.
Świat
dziewczynki rozpadł się wtedy na kawałeczki. Do końca szkoły podstawowej, inne
dzieci nie przestały traktować jej jak osoby trędowatej i szydzili z niej na
każdym kroku. Dziewczynka wiele razy płakała po nocach, nie mogła znieść
psychicznie widoku osób, które kocha, a które tak obrzydliwie ją teraz
traktują, choć kiedyś…było inaczej.
Później
Hinata Hyuga popełniła drugi błąd. W jej szkole mieściła się podstawówka i
gimnazjum, więc tak jak większość uczniów chciała kontynuować naukę w tym samym
miejscu. Nawet pomimo, że przybyło kilku nowych uczniów z innych szkół, zła
sława wciąż się jej trzymała. Wciąż wszyscy wiedzieli, że to „ta” dziewczyna z
menelskiej rodziny.
W liceum
znała zaledwie kilka osób, które na szczęście nie były w jej klasie. Mogła
zacząć tu od początku, od zera, ale było już dla niej za późno. Ponad 5 lat
żyła jak pustelnik, bez nikogo. Wyśmiewanie lub ignorowanie jej przez ludzi
dzień w dzień, przez długie lata odcisnęło swoje piętno w jej psychice. Nie
wiedziała już co to jest „zaufanie” czy „przyjaźń”. Nie oszukujmy się, nie
wiedziała też co to „rodzina”. Bała się ludzi. Nawet kiedy nauczyciel ją o coś
pytał, to ona zaczynała panikować i jąkać się, mimo że znała odpowiedź. Już
bardzo dawno temu zrozumiała, że jest sama i na zawsze zostanie sama. Nie
próbowała z tym walczyć, bo po co ? Nie potrafi już funkcjonować wśród ludzi,
jest zniszczona od wewnątrz.
W końcu
dziewczyna skończyła jeść, podziękowała grzecznie i uciekła do swojego pokoju i
zajęła się nauką, nie mając nic ciekawszego do roboty. Od dawna ucieczka w
świat książek stanowiła dla niej ulgę. Mogła choć na chwilę zapomnieć o
rzeczywistości.
O właśnie,
rzeczywistość. Tata wróci z pracy za kilka godzin, chociaż skończył ją jakieś
15 minut temu. Ciekawe, jaki będzie dzisiaj ? W każdym razie na pewno musi
wyjść mu na spotkanie. Jeśli ona będzie obecna, jest większe
prawdopodobieństwo, że mamie nic się dzisiaj nie stanie.
***
Został
minuta.
Za 58 sekund
zadzwoni dzwonek i zacznie się pierwsza, poniedziałkowa lekcja, czyli chemia.
Hinata siedziała pod ścianą, obejmując nogi rękami i starając się nie
przejmować tym tłumem dookoła. Była niespokojna, jak zwykle zresztą. Czemu tak
musi być ? Ona nie zadawała sobie tego pytania, już nie. Tak musiało być i
koniec.
Nagle
przeżyła największy szok, jakiego nie doświadczyła od bardzo dawna. Rozszerzyła
oczy i wciągnęła gwałtownie powietrze. Ujrzała przed sobą wyciągniętą dłoń.
Była bardzo blisko. To na pewno o nią chodzi ? Tak, na pewno. Ktoś chce jej
pomóc wstać ? Ale…czemu… ?
Niepewnie
podniosła, lekko głowę do góry. Nie wiedzieć, czemu zaparło jej dech. Po raz
pierwszy widziała tego chłopaka. Miał bardzo charakterystyczne blond włosy,
sterczące we wszystkie strony. Na policzkach miał kilka rysek. Może jakieś
zadrapania ? Uśmiechał się do niej. Co za uśmiech! Szczery i szeroki, tak że
było widać większość jego zębów. Patrzył na nią bardzo…dziwnie, przyjaźnie
wręcz. Chyba przyjaźnie, skąd ma wiedzieć?
Nie wiedziała
z początku, co zrobić. Widok nieznanego jej chłopaka, robiącego w jej stronę
gest, nie przyjazny, ale jakikolwiek, ją onieśmielił. Ale nie tylko to. Jego
wygląd, jego uśmiech, on jest taki…żywy, prawdziwy.
- Chodź, już
był dzwonek – jego głos był…trudno było jej to ubrać w słowa. Może po prostu
miły ? Tyle, że było w nim coś…dziecinnego.
Kompletnie
zamroczona i zauroczona nowo poznanym chłopakiem, powoli uniosła swoją małą
dłoń i położyła ją na dłoni blondyna. Była ciepła, a uścisk silny. Gdy pomagał
jej wstać miała dziwne wrażenie, że to co się w tej chwili dzieje jest niejako
symboliczne. On ją podnosi, powoduje że frunie ku górze. Dziwne uczucie.
Kiedy już
stanęła prosto, on wciąż nie puszczał jej ręki. Otworzył usta, aby coś
powiedzieć, ale przerwał mu nauczyciel, popędzający uczniów by szybciej
wchodzili do sali.
Hinata weszła
i przez całą drogę do swojej ławki gapiła się bezmyślnie na swoją dłoń. Jeszcze
czuła to ciepło. Usiadła na swoim miejscu i ze zdziwieniem zauważyła, że ów
blondyn także tu jest i stoi teraz na środku klasy. Ale nie sam, obok niego stał
inny chłopak. On także był obcy dla dziewczyny. Miał czarne włosy i oczy. Jego
wyraz twarzy był wrogi, ale czuło się od niego jakąś aurę tajemniczości. Trzymał
niedbale ręce w kieszeniach.
Chłopcy
stojąc obok siebie, tworzyli zabawny kontrast, ale była 1 rzecz, która ich
łączyła. Obaj byli bardzo atrakcyjni dla płci przeciwnej. Oczy wszystkich były
utkwione w tajemniczej dwójce, chłopcy patrzyli z zawiścią, a dziewczyny z
zainteresowaniem.
Nauczyciel
chemii, a jednocześnie wychowawca klasy Hatake Kakashi zabrał głos:
- Wyobrazicie
sobie, że pomimo iż to ostatnia klasa i ostatni wasz semestr w tej szkole to i
tak doszło do nas dwóch nowych uczniów ? Dwóch braci, dokładnie rzecz biorąc.
„Braci ?!
Jakim cudem ?! Są całkowitymi przeciwieństwami. Nawet wzrost nie jest taki
sam.”
-
Przedstawcie się, chłopaki – zachęcił Hatake.
- Uzumaki
Naruto, siemano! – blondyn niemal wykrzyczał swoje imię.
- Uchiha
Sasuke, nic do dodania. – rzekł, a raczej odburknął czarnowłosy.
Dookoła dało
się słyszeć szepty. Skoro są braćmi, czemu mają inne nazwiska ? Sasuke szybko
wyjaśnił tą sytuację.
- Jesteśmy
przyrodnimi braćmi – no i wszystko jasne.
- Ok, czyli
teraz wszyscy się znamy tak ? Zajmijcie jakieś miejsce.
Jedyna pusta
ławka znajdowała się na końcu. Bracia ruszyli w jej stronę. Hinata ich
obserwowała, a dokładnie tego niebieskookiego. Wtedy chłopak jakby wyczuł jej
spojrzenie i odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna chciała szybko spojrzeć
gdzieś w bok, ale zdążyła dojrzeć jak Uzumaki puszcza jej oko.
Hinata
poczuła pieczenie na policzkach. Rumieni się ?
***
Lekcje się
już skończyły. Hinata wciąż chowała się w szatni. Kiedy uznała, że wszyscy
wyszli, sama zaczęła zmierzać do wyjścia, lecz przy drzwiach zauważyła, że
kilku uczniów stoi i rozmawia przy bramie. Postanowiła poczekać w budynku,
dopóki sobie nie pójdą.
- A ty co się
tak czaisz? – aż podskoczyła na dźwięk głosu, za swoimi plecami. Odwróciła się
i zobaczyła Naruto, patrzącego na nią z niejakim zdziwieniem i wyczekiwaniem –
Wychodzisz?
- Ni…Znaczy
tak, wychodzę…to jest do domu… - zaprzestała tych prób sklecenia zdania i lekko
trzęsącą się dłonią, otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz.
Ze wzrokiem
wlepionym w ziemię, jak najszybciej potrafiła, minęła śmiejącą się grupkę
uczniów i wyszła przez bramę. Westchnęła z ulgą, kiedy oddaliła się od szkoły.
Wtedy usłyszała, że ktoś za nią idzie.
- Czemu tak
szybko idziesz? – znów podskoczyła. Tym razem nie z powodu głosu, lecz jego
posiadacza – Mam aż tak straszny głos? – zadał jej kolejne pytanie, zrównując
się z nią. Teraz szli obok siebie.
- Nie…nie
masz – odpowiedziała, spoglądając gdzieś w bok. Nerwowymi gestami zaczęła
zaciskać, a potem rozluźniać dłonie. Dawno nie wracała ze szkoły, tak z kimś.
Ciekawa jest taka odmiana raz na jakiś czas. Ale też trochę przytłaczająca.
- Hej… -
próbował jakoś zwrócić jej uwagę i nawiązać rozmowę, ale było to trudniejsze
niż się spodziewał – Jestem Naruto, a ty jak się nazywasz?
- Hi…Hinata –
kolejny raz nie obyło się bez jęknięcia. Była zła, że nawet własnego imienia
nie potrafi spokojnie powiedzieć, tylko musi być taka nerwowa.
- Ok, Hinata
– wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy wymówił jej imię, ale on chyba tego nie
zauważył – Tak właściwie, to czemu nie ćwiczysz na wfie? – zadał to pytanie,
ponieważ ich klasa kończyła zajęcia dopiero za godzinę, po wychowaniu
fizycznym.
- Jestem
zwo…zwolniona, bo…bo mam as…astmę - wyjaśniła, wpatrując się w swoje dłonie – A
ty, cze...czemu? – odważyła się zerknąć w jego stronę.
- Ja? Nie
muszę, skoro ćwiczę gdzieś indziej. Właśnie teraz idę na trening – uśmiechnął
się, kiedy Hinata wreszcie na niego spojrzała.
- A…Aha –
chciała zapytać, co chłopak trenuje, ale zabrakło jej odwagi. I tak dziś
przeszła samą siebie, nawet taką krótką pogawędką. Ale to był jej limit –
Przepraszam…ja…muszę i…iść – wyrzuciła z siebie, widząc rozwidlenie dróg. Szybko
skręciła w prawo i bez słowa pożegnania, dała nogę. Nie przejęła się tym, że
idzie w złym kierunku.
Trudno, jakoś
dotrze do domu, tyle, że inną, okrężną drogą. A wszystko przez głupią panikę.
Teraz pewnie blondyn uważa ją za dziwaczkę. Wcześniej, czy później i tak by się
tak stało.
Uzumaki patrzył
jak ona „ucieka”, a na jego twarzy było widać kompletne osłupienie. Zastanawiał
się, czy zrobił coś co ją wystraszyło, skoro tak się przed nim nerwowo
zachowywała.
- Nic nie
rozumiem – podrapał się po głowie – Co jest z nią?
***
Jako, że
Naruto był bardzo towarzyską osobą, dość szybko znalazł sobie znajomych.
Sasuke natomiast nigdy towarzystwa nie chciał, ale ono samo go znajdowało, co
osobiście uważał za pech. Wystarczyło na to kilka dni.
Blondynowi
nie udało się zamienić z Hinatą, ani słowa od ich krótkiego, poniedziałkowego
spaceru. Nie dlatego, że nie chciał, po prostu postanowił ją trochę
poobserwować. Nie wiedział czemu, ale ta dziewczyna zainteresowała go, odkąd
tylko zobaczył ją na korytarzu i pomógł jej wstać. Roztaczała wtedy wokół
siebie taka aurę smutku, że z miejsca chciał jej pomóc, nie ważne w czym.
Odezwał się jego wewnętrzny rycerz. Teraz jego zainteresowanie wzrosło.
Przez cały
wtorek, środę i czwartek, przyłapywał się na tym, że na nią zerka. Miał coraz
większy mętlik w głowie. Hinata nigdy z nikim nie rozmawiała, ani nie siedziała
z nikim w ławce. Zawsze była sama. Przerwy spędzała, siedząc pod ścianą na
korytarzu, zawsze w tym samym miejscu. Parę razy miała ze sobą książkę. Kiedy
nauczyciel o coś ją zapytał natychmiast zaczynała się jąkać, zupełnie jak
podczas ich prywatnej rozmowy.
„Ta
dziewczyna jest…dziwna” – pomyślał, znów nieświadomie na nią patrząc – „Ale
właśnie takich ludzi lubię”.
- Ej, mogę o
coś zapytać? – zagadnął podczas przerwy, jednego ze swoich nowych znajomych,
Shikamaru.
- No o co
chodzi?
Naruto
wskazał na Hyugę, siedzącą kilka metrów przed nimi. Miała nos schowany w
książce.
- Czy ona
zawsze…To znaczy, czy wiesz czemu ona tak się dziwnie zachowuje?
- O Hinate
chodzi, taa ? – chłopak zamyślił się, a później obojętnie odparł – Podejrzewam,
że w każdej szkole znajdzie się taki typ człowieka.
- To znaczy
jaki? – blondyn dalej drążył temat.
- Typ cichej
kujonicy – po chwili przerwy dodał – Tak naprawdę to nikt o niej nic nie wie.
Odkąd się tu uczę, w życiu nie widziałem, by zamieniła z kimś parę zdań. Stroni
od ludzi jakby mogli ją oparzyć, czy coś. Przez takie zachowanie, ludzie tutaj
podzielili się na 2 obozy. Są osoby które z niej drwią, albo zwyczajnie
tolerują.
- A ty do której
grupy należysz? – spytał ostrożnie Naruto, zwężając oczy.
- Nic do niej
nie mam. Jak lubi się bawić w pustelniczkę to jej sprawa – odwrócił się do
okna, po czym zmienionym głosem, bardziej pewnym siebie, dodał – Myślę, że ona
boi się ludzi.
Uzumaki, aż
drgnął, taka była trafność tego zdania.
- Ale czemu?
- A mnie skąd
wiedzieć – Nara wzruszył ramionami –
Mówiłem, że nic o niej nie wiadomo. To wkurzające i tyle. Takie izolowanie się
bez powodu.
„A może jest
powód? Sama nieśmiałość, nie sprawia, że człowiek boi się zwykłej rozmowy,
niemal z każdym”
- Po co w
ogóle o nią pytasz? – pytanie Shikamaru, przywróciło chłopaka do
rzeczywistości.
- Bez powodu,
po prostu… – znów na nią zerknął i westchnął ciężko – Tak nie powinno być i
koniec.
***
Hinata siedziała
w szatni już jakieś 5 minut. Jeszcze ze 3 i będzie mogła bezpiecznie
wyjść. Szatnie mieściły się w piwnicy i były podzielone. Każda klasa miała swój
własny mały, ogrodzony metraż 3mx3m.
Dziewczyna wstała
z ławki, z zamiarem opuszczenia szatni, gdy ktoś zagrodził jej drogę. A
mianowicie wysoki blondyn.
- Tak jak
myślałem, równo 8 minut – uśmiechnął się, zadowolony z wyników swoich
obserwacji – Serio liczysz je w głowie, czy jak?
Hyuga z
wrażenia, nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Rozchylała w kółko wargi, po
czym je zamykała, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk.
- Nie musisz
nic mówić – uspokoił ją tymi słowami – Po prostu przejdź się gdzieś ze mną –
wyciągnął w jej stronę dłoń, w zapraszającym geście.
Hinata
zamrugała szybko, mocno zaskoczona. Spojrzała niepewnie na swoją dłoń, po czym
przygryzła swoją wargę. Zacisnęła pięść, a później rozprostowała ją niczym
kotka i wreszcie podała chłopakowi swoją dłoń.
Wygrała
wewnętrzną walkę. To już był drugi raz.
***
Szedł kawałek
przed nią, ale i tak trzymał ją za rękę. Wymówką było to, że dzięki temu Hinata
mogła ściskać jego dłoń, żeby się uspokoić. A uścisk miała całkiem mocny, ale
nie powiedział jej tego. Jeśli dzięki temu przestanie się denerwować to dobrze,
ale serio zaraz przestanie czuć swoją rękę.
- Da…daleko
jesz…jeszcze? – powiedziała, a raczej wyjąkała Hyuga.
- Nie, już
niedaleko. Właściwie to… - wyszli zza zakrętu i znaleźli się pod wielkim, białym budynkiem – Jesteśmy na miejscu!
- Ba…basen?!
– wykrztusiła zdziwiona.
- Yup –
mruknął zadowolony, że jest znowu w swoim ulubionym miejscu – Przecież mówiłem,
że po szkole trenuję, co nie? – powiedział i pociągnął ją w stronę wejścia.
- Ale nie…nie
mówiłeś, że pły…pływa…nie.
- No to mówię
teraz – pociągnął ją w stronę wejścia.
Weszli do
środka i wtedy Naruto puścił jej rękę.
- Muszę iść
się przebrać – wyjaśnił wskazując na swoją torbę na ramieniu – Idź w tamtą
stronę – wskazał palcem kierunek – Na końcu korytarza jest pływalnia. Zaczekaj
tam na mnie. Aha i jeszcze jedno – dodał, przypominając sobie coś – Nie musisz
się bać, nikogo tu nie ma. Najwyżej sprzątacz, ale wystarczy, że powiesz, że
jesteś ze mną, a nie będzie się czepiać – powiedział i zniknął za drzwiami
szatni.
„Co ja tu
robię?”
Przez chwilkę
w jej umyśle pojawił się pomysł, aby uciec, ale odgoniła go. Tak naprawdę to
chciała zostać, ale była strasznym tchórzem.
Odliczyła 1
minutę w myślach, a później ruszyła naprzód. Rzeczywiście budynek świecił
pustkami. Ciekawe dlaczego oni mogą tu być, skoro wygląda na to, że budynek jest
zamknięty? W dodatku to nie był zwykły basen publiczny. Tylko basen
przeznaczony do zawodów regionalnych i krajowych.
Szła wolno
korytarzem. Czuła się spokojniejsza, wiedząc, że nikogo tu nie ma. Naprawdę
Naruto uspokoił ją tamtymi słowami. Ciekawe, czemu to powiedział?
Zanim weszła
na pływalnię, postanowiła jeszcze skorzystać z toalety. Znalezienie jej zajęło
jej kilka minut. Spędziła w toalecie 2 razy więcej czasu niż zwykle. Opłukiwała
tam twarz wodą, co działało bardzo orzeźwiająco.
Gdy skończyła
i weszła na pływalnię, zatrzymała się w miejscu i wciągnęła powietrze z
wrażenia. Basen był ogromny, a woda w nim błyszczała w świetle lamp i nawet ona
poczuła chęć by do niej wskoczyć. Dookoła były długie i puste rzędy trybun.
Naprawdę niezwykłe miejsce.
- Już się
bałem, że uciekłaś – powiedział Uzumaki z ulgą, wystawiając głowę z wody. Stał
tuż przy krawędzi basenu. Miał założony pomarańczowy czepek i okulary do
pływania.
- A nie…ja…ja
tylko byłam w to…toalecie – wyjaśniła.
- Rozumiem.
Sorki, że cię tu ściągnąłem. Działałem impulsywnie. Teraz zdałem sobie sprawę,
że będziesz się tu nudzić, tylko patrząc jak pływam.
- Nie, nie
będę, a tak wła…właściwie… – podeszła do krawędzi zbiornika i przykucnęła, aby
lepiej im się rozmawiało – To czy nam na pewno wolno tu być? – spytała
zaniepokojona.
- Tak, nie
martw się. Pozwolono mi z niego korzystać, abym mógł trenować w spokoju.
Wejście na basen rekreacyjny jest z drugiej strony i tam zwykle są tłumy, a ja
potrzebuję swobody, więc udostępniono mi ten specjalny.
- Udostępniono
ci go? – spytała unosząc brew.
- Ano. Pewnie
nie wiesz, ale w przyszłym tygodniu odbędzie się tu druga część zawodów
pływackich. Etap regionalny i biorę w nich udział.
- Naprawdę?!
– nie mogła ukryć podziwu, co bardzo podniosło chłopakowi ego.
- Tak jest –
uśmiechnął się z dumą – Jakieś 3 miesiące temu udało mi się wygrać etap
miastowy w stylu dowolnym na 200m i się zakwalifikowałem dalej. Inni zawodnicy ćwiczą
w szkołach, w swoich klubach pływackich, ale nasza szkoła nie ma takiego klubu,
więc pozwolono mi korzystać z tego miejsca. Trzeci, krajowy etap zawodów też tu
będzie.
- To z powodu
zawodów się tu przeprowadziłeś? – spytała z ciekawością.
- To był
główny powód. Starszy brat Sasuke…jego prawdziwy brat Itachi, nie taki jak ja –
poprawił się – studiuje tutaj prawo i przyjął nas pod swój dach. Sasuke ciągle
narzekał, że nie chce, ale rodzice zaczęli mu ględzić o nauce, odpowiedzialności
i praktycznie sami wywalili go z chałupy – zaśmiał się na to wspomnienie, a potem
spojrzał na nią i znowu zachichotał.
- Czemu się
śmiejesz?
- Zauważyłaś,
że przestałaś się jąkać?
- Huh? –
faktycznie, zdała sobie sprawę, że ostatnie kilka zdań powiedziała normalnie,
bez załamywania głosu. Prawie w ogóle jej się to nie zdarzało.
- Ale to
dobrze – rzekł Uzumaki, opierając się rękami o podłogę – Przestajesz się mnie bać –
uśmiechnął się, bardzo szczęśliwy z tego powodu.
- Chyba tak –
odpowiedziała, bardzo przeciągając to zdanie.
- Może
następnym razem, popływasz ze mną?
„To on chce
jeszcze raz mnie tu przyprowadzić?”
- Lepiej nie
– odrzekła nieśmiało, odwracając wzrok – Nie chce ci przeszkadzać, a poza tym
to ja… - przełknęła głośno ślinę - …nie umiem pływać.
- To co za
problem? Nauczę cię! – wykrzyknął pełen entuzjazmu do nowego zadania.
- Nie, nie
trzeba. Powinieneś trenować, ja będę tylko zawadzać. Właśnie lepiej pójdę –
wstała z podłogi z zakłopotaną miną.
- Poczekaj
chwilę! – zatrzymał ją – Chciałem ci coś dać. Trzymałem to tutaj w szafce, dlatego cię tu przyprowadziłem – podciągnął się i wyszedł z basenu.
Hinata
zamarła i zrobiła się czerwona jak burak. Na widok chłopaka dostała niezłych
zawrotów głowy. W jednej chwili, zrobiło jej się strasznie gorąco.
„O…mój…Boże”
Blondyn zdjął
czepek i kropelki wody z jego włosów zaczęły skapywać. Najpierw po twarzy, a
później po odsłoniętej klatce piersiowej. Naprawdę posiadał ciało pływaka.
Takiego wytrenowanego i umięśnionego ciała nie widzi się na co dzień. Miał na
sobie czarne kąpielówki do kolan.
Chłopak minął
ją, podszedł do swojej torby, leżącej pod ścianą, wyjął z niej coś i wrócił do
dziewczyny. Ta nie ruszyła się ani o milimetr.
- Proszę, mam
nadzieję, że przyjdziesz – rzekł ze szczerością w głosie, podając jej jakiś
świstek papieru. Ona jednak jakoś nie mogła po niego sięgnąć. W ogóle nie mogła
się ruszyć.
„Woda
ciągle…spływa mu po torsie. Aaaa! O czym ja myślę?! Zaraz się spalę ze wstydu!”
I wtedy zauważyła, że kolor oczu chłopaka jest identyczny jak kolor wody.
Identyczny, morski błękit.
- Halo,
Hinata – sprowadził ją na ziemię. Dziewczyna drżącą dłonią, odebrała prezent.
-
Dzię…Dziękuję – pisnęła i niemal wybiegła z pomieszczenia. Aż się dymiło za
nią.
- Ach i
jąkała wróciła – Naruto westchnął ciężko i podrapał się po głowie – A już było
tak dobrze. Ale małymi kroczkami idąc, też się w końcu uda – stanął na podeści,
założył czepek i okulary, ustawił się i wskoczył do wody. Czas wrócić do
treningu.
Tymczasem
Hinata wybiegła na zewnątrz i złapała zimnego powietrza w płuca. Zawroty głowy
minęły. Już myślała, że tam zemdleje z ekscytacji. Tak, to była ekscytacja.
Spojrzała na
kawałek papieru, który trzymała w dłoni. To był bilet na zawody regionalne.
Miejsce z przodu, w pierwszym rzędzie na trybunach.
„Mam
nadzieję, że przyjdziesz” – tak powiedział.
Zwiesiła
głowę i ruszyła w kierunku domu.
Chciała
pójść. Naprawdę. Ale chyba nie powinna. Lubiła Naruto. Nawet za bardzo. Był
dla niej taki miły. Dawno nikt z nią tak normalnie nie rozmawiał. Ale była
pewna, że gdyby znał o niej całą prawdę, nie chciałby się z nią przyjaźnić.
Nikt by nie chciał.
„Sprawię mu
kłopot. Przecież już dawno pogodziłam się z tym, że jestem sama i mogę liczyć
tylko na mamę. Dla Naruto będzie lepiej, jak będę się trzymała z daleka.
Nie zasługuję nawet na znajomość z nim. Ale skoro tak, to …”
***
„Ale skoro
tak, to co ja tu robię, do diaska?!”
Stała właśnie
na samym szczycie trybun. Na pływackie zawody regionalne zebrał się spory tłum.
Głównie byli to rodzina i przyjaciele zawodników, ale także i entuzjaści tego
sportu, no i oczywiście paru łowców talentów.
Po tym jak
Hyuga wybiegła z budynku i wróciła do domu, nie miała kontaktu z Naruto przez
cały weekend. Potem przez tydzień, odprowadzała chłopaka pod budynek
basenu. Głównie dlatego, że blondyn czaił się na nią w szatni i wyciągał ją na
ten spacer, a ona nie mogła odmówić. Rozmawiali wtenczas bardzo dużo, a głównie
to Uzumaki gadał, ale Hinacie to odpowiadało. Bardziej lubiła być słuchaczką
niż rozmówcą. Podczas tych spacerów, jąkała się najwyżej 2 razy, a poza tym
jej głoś brzmiał czysto jak nigdy.
Tylko trochę cicho.
Pomimo
obietnicy, jaką dziewczyna złożyła sobie przed tygodniem, Hyuga nie mogła się
powstrzymać i nogi same zaniosły ją na zawody. Do tej pory miała w głowie minę
swojej mamy, kiedy oznajmiła jej, że wychodzi. Czysty szok. W końcu, nigdy
wcześniej nie wychodziła w soboty.
Schodziła na
dół po schodach, szukając swojego miejsca. To zbiorowisko ludzi, ten hałas ją
peszył. Nie lubiła przebywać wśród tłumu.
Zeszła na sam
dół i znalazła swoje miejsce. Ze zdziwieniem zobaczyła, że siedzi obok
przyszywanego brata Uzumakiego – Sasuke. Niepewnie podeszła do swojego
krzesełka. Chłopak wówczas zwrócił na nią uwagę.
- Cześć –
przywitał się, z obojętną miną.
- Cze…cześć
Sasu…Sasuke.
Osoba
siedząca obok Uchihy z drugiej strony, wychyliła się z zaciekawioną miną.
- A więc to
ty jesteś Hinata – rzekł, przyglądając się jej.
- Ta…tak,
a..a…pa…
- Uchiha
Itachi, miło mi – podał jej dłoń, którą nieśmiało uścisnęła. A więc to był
rodzony brat Sasuke. Byli bardzo podobni, tyle że Itachi miał długie, związane
w kitek włosy – Od razu wiedziałem, że to ty.
- Czemu?
- Naruto
ciągle o tobie gada, to wydaje mi się, że znam cię na wylot – zaskoczył ją tymi
słowami.
- Ciągle? Raczej
chciałeś powiedzieć bez przerwy – powiedział młodszy Uchiha – Jak nie pływanie
to Hinata. Woda i znowu Hinata. I tak w
kółko, aż głowa boli.
- A więc
przyszłaś dopingować naszego Naruciaka, tak? – zagadał Itachi, ignorując
narzekania brata.
- Ta..tak –
odpowiedziała, patrząc przed siebie. Głupio jej było, że tak ciągle się jąka.
- Trochę
będziemy musieli poczekać. Ściga się w pierwszej turze, ale wyścigi w stylu
dowolnym są trzecie. Najpierw styl motylkowy na 100m, potem styl grzbietowy na
100m, a na koniec styl dowolny na 100m. Każdy po 5 tur zawodników. Dopiero
wtedy będzie ten co nas interesuje, czyli dowolny na 200m.
- Wkułeś cały
program na pamięć? – spytał Sasuke, ale nie czekał na odpowiedź – Niech on się
lepiej postara, bo jeśli przeprowadziliśmy się tu tylko po to, aby znowu
zjebał, to mu tak przypieprzę, że żadna kończyna nie będzie się już nadawała do
pływania.
- Znowu? –
wymsknęło się dziewczynie.
Wówczas
rozległ się głos z głośników, nakazujący zawodnikom zajęcie miejsc. Za chwilę
miał się zacząć wyścig w stylu motylkowym, ale on nie interesował żadnego z
tej trójki, więc mogli dalej rozmawiać tyle, że przez wrzaski tłumu musieli to
robić głośniej.
Itachi wstał
z miejsca i oparł się o barierkę.
- W zeszłym
roku Naruto także brał udział w zawodach, ale nie przeszedł przez pierwszy
etap. Ani w wyścigu na 100m, ani na 200m – Hinata rozszerzyła oczy ze zdziwienia –
W pierwszym wyścigu zajął 3 miejsce, a w drugim 2, ale i tak się nie zakwalifikował.
- W tym roku…
- wyjaśnienia przejął Sasuke - … znowu przegrał na 100m, ale rzutem na taśmę
udało mu się wygrać w wyścigu na 200m. To znaczy źle powiedziałem. Nie wygrał,
znowu miał 2 miejsce.
- Ale
przecież dostał się do drugiego etapu – zauważyła Hinata.
- Tak, bo nie
trzeba wygrać wyścigu, aby przejść dalej – wyjaśnił starszy Uchiha – Trzeba się
zmieścić w określonym limicie czasu. I tak jak powiedział Sasuke, w tym roku mu
się w końcu udało.
- To był fart
– stwierdził młodszy z braci – Wystarczyło 0,2 sekundy i już by go tu nie było.
- Oj nie
marudź jak baba, durniu – zrugał brata Itachi – Nawet jeśli to był fart, to
teraz Naruto ma nareszcie szansę, aby zostać zauważonym.
„Zostać
zauważonym”
Nie dalej jak
przedwczoraj, podczas powrotu ze szkoły, Naruto powiedział, że…
- Chciałbym zostać pływakiem na poziomie
olimpijskim. Zobaczysz, kiedyś obejrzysz mój wyścig w telewizji – jego
niebieskie oczy zaczęły świecić blaskiem, pełnym ekscytacji na myśl o
przyszłości – Popłynąć na olimpiadzie…To moje marzenie.
Racja,
wygrana w regionalnych, może bardzo przybliżyć to marzenie. Pomimo, że do
wyścigu blondyna było jeszcze daleko, Hinata już teraz zaczęła trzymać kciuki.
Podczas
następnych wyścigów, Hyuga skupiała się, aby nie przestawać ściskać kciuków,
Sasuke co chwilę ziewał i tylko Itachi poświęcał jakąkolwiek uwagę zmaganiom
zawodników. Aż nareszcie, na hali rozbrzmiał głos zwiastujący rozpoczęcie
pierwszej tury wyścigu na 200m stylem dowolnym.
Hinata szybko
podniosła głowę i zaczęła się rozglądać, szukając wzrokiem swojego kolegi. Nietrudno
było go dojrzeć, w tym pomarańczowym czepku. Dziewczyna zawsze miała doskonały
wzrok i nawet z tej odległości zobaczyła na jego twarzy, wyraz podenerwowania.
Taki sam jaki u niej występuje praktycznie codziennie. Nie mogła mu się dziwić,
w końcu to pierwszy w życiu wyścig, który może coś wnieść w jego sportową
karierę.
Naruto
skierował wzrok na trybuny i rozglądał się, aż odnalazł swoich przyszywanych
braci. Kiedy zobaczył siedzącą obok nich Hinatę, nie mógł powstrzymać
szerokiego uśmiechu. Poczuł ulgę, bał się już, ze nie przyjdzie. Pomachał
wesoło w jej stronę, a ona nieśmiało odwzajemniła ten gest. Sasuke i Itachi
wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Zawodnicy,
na miejsca!
Uzumaki
nałożył swoje gogle i stanął na podeście. Rozpościerająca się przed nim woda, wręcz
wołała by do niej wskoczyć. Wziął kilka uspokajających wdechów. Nie ma się czym
denerwować. Ma plan, który musi zadziałać. On i woda to jedno, da sobie radę.
Gwizdek kazał
zawodnik przyjąć pozycję do startu. Dzisiaj jest dzień jego triumfu, a najlepsze
jest to, że ten dupek Sasuke to będzie oglądał, no i…Hinata też. Aż mu się
zrobiło cieplej w środku, na tą myśl. Naprawdę się musi postarać, halo
dziewczyna patrzy! Może jeszcze nie jego dziewczyna, ale…
Kolejny
gwizdek ogłosił start. Zawodnicy wskoczyli do wody.
- Idealny
wyskok – ocenił Itachi. Sasuke i Hinata wstali ze swoich miejsc i podeszli do
barierki, aby lepiej obserwować wyścig.
- O nie -
pisnęła dziewczyna – Jest na samym końcu.
-
Rzeczywiście jest ostatni – stwierdził starszy Uchiha – W ogóle wszyscy płyną
jakoś tak wolno.
- No jasne,
że płyną wolno, debilu – powiedział Sasuke z wyższością – 200m to przepłynięcie
czterech długości basenu. Na początku kluczowe jest, aby oszczędzać energię.
Dopiero na ostatniej długości zrobi się naprawdę gorąco.
Hinata już
nie czuła swoich zdrętwiałych dłoni. Serce biło jej bardzo mocno, zupełnie
jakby sama brała udział w tych zawodach, a nie Naruto. Z całego serca
chciała żeby wygrał, chciała wiedzieć jego szczęśliwą twarz, bo wtedy…sama
będzie szczęśliwa.
Z coraz większym
niepokojem oglądała wyścig. Zawodnicy przepłynęli już 2 długości basenu, a
Uzumaki wciąż był na samym końcu, oddalając się od reszty coraz bardziej.
Aż
nagle coś się zmieniło. Hyuga potrafiła to wyczuć, gdy nagle ramiona chłopaka
zaczęły intensywniej pracować. Sama jego postawa zaczęła emanować siłą i
zdecydowaniem. Teraz zaczął się ścigać na serio. Dziewczyna patrzyła na niego
oczarowana. Nie zdawała sobie sprawy, że można płynąć tak…pięknie.
- No
nareszcie wziął się do roboty – westchnął Sasuke, na którego także działały
emocje tłumu.
- Teraz cała
reszta jest wyczerpana po 100m, a on wciąż ma zapasy energii, bo wlókł się za
nimi. Dobra strategia, tak poleniuchować przez pół wyścigu – Itachi mówił to
całkowicie poważnie.
- Ale jakie
to ryzyko – odezwał się młodszy – Nie ma gwarancji, ze uda mu się teraz
nadgonić te straty.
- Musi dać
radę – powiedziała Hinata i wciąż nie odrywała wzroku od sylwetki blondyna w
wodzie. Tłum przestał się przez moment dla niej liczyć i poddała się emocjom.
Zapomniała jaka jest i co ją czeka na zewnątrz. Poddała się i wreszcie
zachowała się tak jak chciała. Nic już jej nie hamowało.
- Wyprzedził
jednego – krzyknęła podekscytowana. Bracia spojrzeli na siebie, nieco zbici z
tropu tą zmianą zachowania dziewczyny, ale szybko o tym zapomnieli, gdy Uzumaki
zaczął wysuwać się na prowadzenie.
- Jest w
czwórce! – zauważył, zaskoczony Sasuke.
Zawodnicy
wykonali odbicie od ściany i zaczęli pokonywać ostatnie 50m
- Minął
kolejnego – krzyknął Itachi. Cała trójka nie mogła usiedzieć w miejscu. Emocje
brały górę, nawet u młodszego Uchihy.
- Trzeci! –
skomentował Sasuke
- Naruto…
– powiedziała cichutko Hinata, a później
krzyknęła wraz z tłumem na cały głos – Dalej! Dalej!
Uzumaki w tym
momencie dostał wręcz skrzydeł i znowu przyśpieszył.
- I kolejny! – odezwał się starszy Uchiha,
zaciskając dłonie na metalowej barierce.
- Drugi! Jest
drugi! – pisnęła Hyuga.
- Zbliżają
się – skomentował Uchiha, gdy zawodnikom została już tylko połowa drogi.
- Zrównali
się! – zauważyła dziewczyna. Rzeczywiście Naruto i jego przeciwnik, który przed
chwilą był pierwszy, płynęli teraz łeb w łeb.
- Naruto, jak
teraz nie wygrasz to masz w ryj! - wydarł się młodszy Uchiha, a pozostała
dwójka ograniczyła się jedynie do wykrzykiwania imienia zawodnika, któremu
dopingowali.
Napięcie było
nie do wytrzymania. Wyścig należał do jednych z najbardziej zażartych i kiedy
nareszcie dłonie zawodników dotknęły ścianki, głowy wszystkich skierowały się
na tablice wyników.
1. Uzumaki Naruto
- Skubaniutki
– westchnął Itachi, był pod głębokim wrażeniem tych zmagań.
- No to mu
się upiekło – Sasuke wydawał się niezadowolony z tego faktu, ale kącik jego ust
drgał, jakby próbował powstrzymać uśmiech.
- Wy…wygrał?
– wyjąkała Hinata. Oczy zaświeciły się jej z radości – Dostał się dalej? – spytała
obydwu braci.
- Ten czas,
który ma wystarczy – odpowiedział Itachi – Zakwalifikował się krajowych – powiedział
to z podziwem w głosie.
Blondyn gapił
się na tablicę wyników, by po chwili wyskoczyć z wody, zerwać z głowy czepek i
rzucić go w górę z okrzykiem radości.
- Nie
wytrzymam tu dłużej – powiedział Sasuke i skierował się do wyjścia – Co?
Chcecie coś jeszcze oglądać? – zwrócił się do tamtej dwójki, a oni zaprzeczyli
głowami i poszli za nim.
Przez
kilkanaście minut czekali przy drzwiach wejściowych. Do Hinaty wróciło jej
prawdziwe ja i znów był jej niezręcznie przebywać przy ludziach. Stała nieco z
boku, z daleka od braci Uchiha. Chciała już wracać do domu, ale chciała także
pogratulować Naruto, więc czekała.
W końcu
blondyn wyszedł im na spotkanie, przebrany już w dres i szczęśliwy jak jeszcze
nigdy. Szczerzył się pokazując wszystkie swoje zęby.
- No to stary
zaszalałeś – rzekł Itachi, podchodząc i klepiąc przyszywanego brata po ramieniu
– Gratuluję.
- Dzięki.
Wciąż do mnie nie dociera.
- Dobra
przyznaje – odezwał się młodszy Uchiha – Jesteś mniejszym patałachem niż
przypuszczałem.
- Bardzo miłe
słowa jak na ciebie, Sasuke.
- Ale jeśli
narobisz wiochy na krajowych to…
- No i
wróciłeś – chłopaki przybili żółwika. Rozumieli się bez słów. Jak prawdziwi
bracia.
Uzumaki
zerknął za plecy swojej rodziny i zobaczył speszoną Hinatę, która za bardzo nie
wiedziała co ze sobą zrobić. Minął swoich braci i podszedł do niej. Itachi i
Sasuke postanowili się zmyć dyskretnie.
- Cześć –
przywitał się chłopak – Cieszę się, że przyszłaś – wyznał szczerze.
- Cze…cześć.
Ja też – „No dalej pogratuluj mu, no dalej” Na jej policzkach zakwitły rumieńce
i to nie z powodu mrozu na zewnątrz.
- Podobał ci
się wyścig?
- Tak i to
bardzo. Serce aż mi przyśpieszyło. Właściwie to wciąż bi… - ucięła i spojrzała
gdzieś w bok. Może i już rzadko się przy nim jąkała, ale ciągle czuła
nieśmiałość – Ja…chciałam ci – miętosiła w dłoniach brzeg swojej kurtki –
chciałam szczerze…pogratulować… - Dziewczyna czuła się jakby zaraz dym miał jej
polecieć uszami.
- Hinata… -
chłopak powoli zaczął unosić swoja dłoń, ale został zatrzymany przez czyjś
krzyk z oddali.
- Ej, Naruto!
Rusz dupę albo odjedziemy bez ciebie – krzyczał Sasuke.
- No już idę
no! – odkrzyknął zirytowany – Przepraszam, że nie odprowadzę cię do domu.
- Och, nie
szkodzi. Nic się… - nie skończyła ponieważ blondyn objął ją i przytulił.
Rozchyliła usta, zdumiona tym gestem. Rumieniec zmienił się na ciemniejszy
odcień. Sparaliżowało ją i kolejny raz myślała, że zemdleje przez tą bliskość.
Czuła przyjemny zapach chlorowanej wody.
- Dziękuję –
powiedział Uzumaki – Naprawdę chciałem, abyś przyszła. Dlatego dziękuję. No to
– rozluźnił uścisk, odsunął się kawałek i spojrzał na jej czerwoniutką twarzyczkę –
Do zobaczenia w szkole, moja ty jąkałko. Niezła ksywka co nie? – zaśmiał się i
zniknął.
Hinata stała
jak posąg. Dotknęła swoich ust, aby uspokoić przyśpieszony oddech. Dobrze
zdawała sobie sprawę, że jej reakcje na niego to coś więcej niż jej zwykły
strach przed ludźmi.
„Co to…Co to
jest?” – zastanawiała się, a po jej głowie zaczęły krążyć wszystkie wspomnienia
związane z niebieskookim z całych dwóch tygodni ich znajomości. Tylko dwóch?
Dziwne, wydawało jej się, że znają się dłużej. Znaczenie dłużej…
„Czy to…może
być…” przeszedł ją dziwny dreszcz, który potwierdził słuszność jej myśli.
„…Miłość”
- O raju –
jęknęła – Chyba wpadłam po uszy.
***
Niedziela
strasznie jej się dłużyła. Może dlatego, że po raz pierwszy od dawna chciała
iść do szkoły. Zupełnie nowe uczucie. Chciała znowu go zobaczyć.
Z jednej
strony, jakaś jej część mówiła, że pożałuje swojej decyzji i się mocno sparzy.
Kazała jej od niego uciekać. To przyniesie jedynie cierpienie, właśnie do tego
prowadzą wszystkie znajomości. Ma być zawsze sama, aby już więcej nie cierpieć
z powodu odrzucenia, ale…
Ale…nie mogła
tego zrobić. Po raz pierwszy od tak dawna, nawiązała z kimś więź…po raz
pierwszy się zakochała…i on ją chyba lubi…nie nazwał jej dziwaczką, czy coś…nie
chce tracić tego miłego uczucia, które czuje, gdy z nim jest. Chce spróbować,
chociaż ten jeden raz…Jeśli znów się sparzy to trudno, przecież już wie jakie
to uczucie, więc będzie przygotowana na zaś i przynajmniej nie będzie niczego
żałować.
Przyszła w
poniedziałek do szkoły trochę wcześniej niż zwykle. Od razu dostrzegła Naruto w
otoczeniu znajomych. Wesoło o czymś rozprawiali. Nawet przez myśl jej nie
przeszło żeby tam podejść.
Oparła się o
ścianę i już zamierzała przykucnąć, kiedy zatrzymała ją dłoń Uzumakiego na jej
ramieniu.
- Nawet o tym
nie myśl.
-
Na…Naruto? – wykrztusiła zaskoczona i kolejny raz poczuła jak się
czerwieni. Chyba pobije w tym rekordy.
- Zapamiętaj
sobie, że masz teraz mnie, wiec nie waż się więcej sama siadać pod ścianą,
jasne?
Dziewczyna
nie wiedząc co powiedzieć, po prostu pokiwała głową.
- Skoro się
rozumiemy to chodź – pociągnął ją w stronę grupy swoich kolegów.
Hyuga
poczuła, że zaczyna panikować. Nie, to zbyt dużo jak na jej siły! Spróbowała wyrwać
rękę, ale blondyn jej na to nie pozwolił.
- Nie Naru…
ja nie mogę…nie umiem…
- Spokojnie –
zatrzymał się i ścisnął mocniej jej dłoń, aby dodać jej otuchy – Nie masz się
czego bać, będę tuż obok – uspokajał ją, niczym przestraszone dziecko –
Obiecuję, że jeśli rozmowa nie będzie się kleić odejdziemy i posiedzimy gdzieś
we dwójkę, dobrze?
„On nie tylko
nie nazywa mnie dziwaczką, ale…on chyba mnie… rozu…”
- Rozumiem co
czujesz. I mówię ci, że ludzie nie są tacy straszni jak myślisz.
„I jeszcze
czyta mi w myślach?!”
Hinata
zerknęła na grupkę osób, które ich obserwowały. Znała ich imiona, bo w końcu
chodzili do tej samej klasy. Stali tam przyrodni brat blondyna Sasuke, Sakura
obok niego i jeszcze chłopcy o imionach Sai, Gaara, Kiba i Shikamaru.
- Zaufaj mi –
w głosie chłopaka zabrzmiała szczera prośba.
Dziewczyna
spojrzała na niego i nieśmiało pokiwała głową. Pozwoliła się poprowadzić prosto
do grupki roześmianych przyjaciół.
***
Następne
kilkanaście dni miały podobny scenariusz. Naruto przysiadał się do jej ławki na
każdej lekcji. Wszystkie przerwy spędzali razem. Często chłopak ciągnął ją do
swoich znajomych, aby oswoiła się z towarzystwem innych ludzi, a nie tylko jego.
Zawsze przy tych rozmowach brano ją za jąkałe, ale Uzumaki wciąż jej mówił, że
niedługo się przyzwyczai i przestanie się jąkać. Przede wszystkim ciągle
powtarzał jej, aby się nie poddawała. Powoli wyprowadzał ją z lęku przed
ludźmi, zaznajamiając ja z innymi osobami. Gdy czuła, że już nie wytrzymuje z
paniki, zabierał ją na ubocze i cicho uspokajał. Naprawdę ją rozumiał i robił
wszystko, aby „wróciła do społeczeństwa”. Kiedy ani razu nie załamała głosu,
chwalił ją, a gdy nie udało jej się zrobić, powiedzieć czegoś lub po prostu
uciekała mówił, że następnym razem się uda.
Zawsze po
szkole odprowadzała go pod budynek basenu. Blondyn nawet odczekiwał z nią
zwyczajowe 8 minut w szatni, aby mogli wyjść niezauważeni. Teraz kiedy zbliżały
się zawody krajowe, Naruto trenował więcej niż wcześniej.
W weekendy
wciąż nie wychodziła z domu, ale kiedy czuła, że tęskni za swoim „przyjacielem”
wchodziła na facebooka, na którym mogli rozmawiać przez kilka godzin,
praktycznie o niczym.
Hinata zdała
sobie sprawę, że odkąd blondyn wtargnął w jej życie, doświadczyła mnóstwa
nowych rzeczy i nowych uczuć. A ponieważ zbliżały się walentynki, to sama z
siebie postanowiła spróbować nowego doświadczenia, które w jej mniemaniu
równało się poziomem ze wspięciem się na Mont Everest.
Był czwartek,
13 lutego. Hinata weszła do domu i zdjęła buty.
- Wróciłam.
- Witaj
skarbie – powiedziała jej mama, wchodząc do przedpokoju.
- Mamo… -
dziewczyna postanowiła od razu przejść do sedna - …mogę o coś zapytać –
odwiesiła kurtkę na wieszak.
- Oczywiście,
o co chodzi?
- Mamo…jak
się robi czekoladki walentynkowe?
Pani Hanako
zamrugała zaskoczona, pytaniem córki. Po chwili uśmiechnęła się, można wręcz
rzec, że się rozpromieniła.
- Czyżby był
jakiś chłopak, którego lubisz?
- No cóż… –
zaczerwieniła się na wspomnienie blondyna - …tak.
- Hmm…
Zawrzyjmy umowę – powiedziała jej mama, cała w skowronkach – Ja pomogę ci
zrobić czekoladki, a ty masz mi o nim wszystko opowiedzieć, jasne?
- Dobrze –
łatwo się zgodziła. Ona i mama prawie w ogóle nie miały przed sobą tajemnic.
Oprócz spraw z związanych z problemami z komunikacją z innymi. Tym Hinata nie
chciała jej martwić.
- Poczekaj na
mnie, a ja pójdę kupić składniki – rzekła jej mama, zakładając płaszcz –
Czy dobrze się domyślam, ze to przez tego młodzieńca, przychodzisz ostatnio
później do domu?
- Skąd… -
wykrztusiła zaskoczona.
- Jestem taka
ja ty córeczko. Odliczam minuty w głowie. Trudno nie zauważyć, że twój powrót
ze szkoły wydłużył się o dobre 20 minut – odpowiedziała z uśmiecham i zniknęła
za drzwiami z siatką na zakupy.
***
Hinata
jeszcze nigdy wcześniej nie spóźniła się do szkoły, ale dziś był jej pierwszy
raz. Był środek pierwszej, piątkowej lekcji chemii, kiedy dziewczyna
wpadła do sali zdyszana, przepraszając za spóźnienie. Powodem tego było to, że
przez zdenerwowanie nie mogła zasnąć w nocy i zwyczajnie zaspała.
Usiadła
zwyczajowo obok Naruto. Przywitali się zwykłym „cześć”. Dziewczynę zdziwiła
pewna rzecz. Blondyn był uśmiechnięty jak zwykle, ale w jego oczach…było coś
dziwnego. Nie błyszczały jak zwykle. Był w nich jakiś głęboko zatajony smutek.
Ale mogło jej się wydawać.
Jej ręcznie
robione czekoladki czekały bezpiecznie w szatni, w szafce. Zamierzała wręczyć
je chłopakowi po lekcjach, gdy będę czekać, aż zrobi się pusto w ich zwyczajowe
8 minut. Wolała nie trzymać ich w plecaku, bo mogły się roztopić. Nie mogła też
dać mu ich podczas przerwy, ponieważ byłoby to na oczach wszystkich, a to
zdecydowanie był dla niej za wysoki poziom. Nie przewidziała niestety jednego…
Gdy chemia
dobiegła końca i wyszli z klasy, Naruto został od razu otoczony przez grupkę dziewczyn
z drugiego rocznika. Wszystkie trzymały opakowania czekoladek i próbowały się
do niego dopchać, aby wręczyć je mu jako pierwsza.
Hinata
patrzyła na ten obrazek z ciężkim sercem. Odsunęła się na bok, nie mogąc
na to patrzeć. Uciekła do łazienki i tam mocno objęła się ramionami.
Jej pewność siebie, gdzieś wyparowała. Po co on miałby przyjąć czekoladki od
niej, skoro tyle dziewczyn ustawiało się w kolejce, aby mu je dać?
Z każdą
godziną było coraz gorzej. Co prawda, każdy przystojny chłopak miał swoje
własne grono wielbicielek, ale to do Naruto i Sasuke były zdecydowanie najdłuższe
kolejki dziewczyn z prezencikami. Zarówno z równoległych klas, jak i roczników
niżej. Pewnie w dużej mierze przyczyniło się do tego to, że obaj chłopcy byli
swego rodzaju nowością w szkole. A dodając do tego ich wygląd i fakt, że jeden
z nich wygrał regionalne zawody pływackie, tylko podsyciło zainteresowanie
nimi dwoma.
Hinata cały
dzień trzymała się od przyjaciela z daleka. A on nigdy nie mógł do niej podejść,
bo był z każdej strony otoczony przez, tak zwane harpie. Dziewczyna ciągle
czuła okropne ukłucia w sercu. Jej postanowienie gdzieś zniknęło, a zastąpiła
je ogromna chęć ucieczki do domu. Czuła się żałośnie ze swoją postawą,
najchętniej to by schowała się pod ławkę.
Wreszcie te
tortury się skończyły wraz z ostatnim dzwonkiem. Hinata wręcz zerwała się z
miejsca, aby pobiec po swoją kurtkę i uciec do domu. W korytarzu ktoś za nią
zawołał:
- Ej Hinata,
zaczekaj na mnie – Naruto biegł w jej stronę. Przez chwilę chciała
się uśmiechnąć, gdy nagle ktoś zagrodził Uzumakiemu drogę. Blondynka z ich
klasy – Shion. To była jedna z tych osób, które lubiły po cichu podśmiewać się z
Hyugi i Hinata doskonale o tym wiedziała. Wyczytywała to w jej wrogich
spojrzeniach.
- Naruto
– powiedziała kokietująco Shion – Zrobiłam to dla ciebie. W pracę włożyłam całe
serce, więc proszę…
Hinata więcej
nie słyszała ponieważ zbiegła po schodach na dół, nie mogąc dłużej patrzeć na
tą sytuację. To bolało.
Wpadła do
szatni, wyciągnęła z szafki czekoladki, z zamiarem pozbycia się ich gdzieś po
drodze. Zwyczajnie nie da rady mu ich wręczyć. Ośmieszy się i tyle. Co ona
sobie w ogóle myślała? Taka walka sama ze sobą…nie to od początku było
bezcelowe.
Zakładała
szybko kurtkę i szalik. Chciała wyjść z budynku jak najszybciej. Nieważne, że
wyjdzie razem ze wszystkimi, raz jakoś to zniesie, byleby już było po
wszystkim.
Odwróciła
się, aby wyjść z szatni na korytarz, gdy zderzyła się z kimś. Podniosła głowę i
zobaczyła Naruto, który patrzył na nią z wyrzutem.
- Czemu na
mnie nie czekasz?
- No…No bo
ja… - dziewczyna poczuła się nieco winna, że chciała przed nim uciec, ale to
jakoś było silniejsze od niej. Zauważyła, że wzrok blondyna, przeniósł się na
ładne opakowanie czekoladek w jej dłoniach – Nie…To nie tak jak myślisz! Wiem,
niepotrzebnie je robiłam! Nie przejmuj się! Na pewno dostałeś dziś mnóstwo
czekolady, wiec tylko się wygłu…
- Czekaj,
wstrzymaj się – przerwał jej Uzumaki, kładąc ręce na jej ramionach – Mów
wolniej, bo nie rozumiem. Ja nie dostałem dziś żadnej czekolady, więc nie
kapuje o czym…
- Co? – teraz
to Hyuga mu przerwała – Przecież cały dzień ci jakieś wręczano. Nawet przed
chwilą… ty i Shion…
- No to
akurat prawda – powiedział Naruto, czym wywołał u Hinaty kolejne przykre
ukłucie – Tyle, że ja ich nie przyjąłem, tak się składa.
Dziewczyna
zaskoczona, odsunęła się nieco, aby móc go lepiej widzieć.
- Ale…jak to?
– Nie mogła uwierzyć, że odrzucił prezenty od tylu dziewczyn. Dlaczego?
Przecież to nie ma sensu.
- Normalnie –
blondyn wzruszył ramionami, nie przejmując się tym, że prawdopodobnie sprawił
dziś przykrość nie jednej dziewczynie. Patrzył przez chwilę na podłogę, po czym
podniósł wzrok i spojrzał Hinacie w oczy – Przyjmę czekoladki, jedynie od
osoby, którą lubię.
Hyuga
wciągnęła gwałtownie powietrze i znów cofnęła się o krok. Ponieważ znajdowali
się w małym, ogrodzonym pomieszczeniu, atmosfera wokół nich stała się dziwnie
naelektryzowana. Oboje mogli wręcz poczuć ten prąd, który ich do siebie
przyciągał, Nie przeszkadzały im nawet kroki i rozmowy w sąsiednich szatniach i
korytarzach, które i tak zaczynały powoli cichnąć.
Po chwili
milczenia Uzumaki dodał:
- Nie chcesz
mi czegoś powiedzieć? – spytał, uśmiechając się nie jak zwykle szeroko, ale
delikatnie, a jego niebieskie oczy odzyskały dawny blask. Chyba był nawet lekko
czerwony, nie to co ona, która emanowała tym kolorem.
- Ja… -
przełknęła głośno ślinę, zacisnęła powieki, pochyliła się i szybkim ruchem
wyciągnęła w jego stronę opakowanie czekoladek – Naruto, przyjmij proszę te
czekoladki – wyrzuciła na jednym wydechu. Wzrok miała utkwiony w swoje buty, a
wyciągnięte ręce wyraźnie drgały.
Chłopak wziął
pakunek z jej drżących dłoni.
- Dziękuję –
odparł z wdzięcznością – Z radością je przyjmę.
Dziewczyn
wypuściła powietrze z ust. Wielki ciężar spadł jej z serca i poczuła się bardzo
lekka i…szczęśliwa. Podniosła głowę i odkryła, że blondyn również się pochylił,
aby mieli wzrok na tym samym poziomie. W dodatku przybliżył się tak, że ich
oczy znajdowały się w odległości jedynie kilkunastu centymetrów. Hinacie aż się zakręciło w głowie z tej
bliskości. Przynajmniej rumieniec się nie pogłębił, ale to dlatego, że po
prostu już bardziej nie mógł.
- A gdzie
wyznanie? – spytał prosto z mostu.
- C...co?
Ja…Jakie wyzna…wyznanie?
- Podarowanie
czekoladek w walentynki łączy się zwykle z wyznaniem uczuć, co nie? Nie pomogę
ci, więc musisz sama to powiedzieć –
uśmiech z delikatnego, zmienił się w chytry uśmieszek.
- Ja…ja… -
znowu zamknęła oczy, aby nie widzieć jego twarzy. Ale jak może się zebrać, aby
to powiedzieć, skoro i tak czuje jego obecność? – Naruto…ja…lu…lubię
cię…już jakiś…czas. Ja lu… - zamilkła, gdy poczuła jak chłopak bierze jej twarz w
dłonie. Rozszerzyła oczy z szoku.
- Wiedziałem,
że ci się uda. Hinata… - zaczął się przybliżać w jej stronę – Ja też cię lubię
– rzekł i pocałował ją.
Jakby
wszystkie myśli wyparowały jej z głowy. Miała szeroko otwarte oczy, stała jak
posąg i pozwalała chłopakowi na wszystko. Muskał delikatnie jej wargi, prawą
rękę trzymał na jej plecach, a lewą w jej włosach. Po chwili zwykły pocałunek
mu się znudził i chłopak naparł językiem na jej zaciśnięte wargi.
Hinata była
oszołomiona tą sytuacją. Nie wiedziała co robić, aż w końcu pomyślała sobie:
„A do diabła
ze strachem” I wówczas rozchyliła usta, pozwalając Naruto na pełną swobodę
działań, a chłopak od razu to wykorzystał.
Ich języki
wirowały ze sobą w ich własnym tańcu. Uzumaki zrobił kilka kroków do przodu i
przycisnął ciało dziewczyny do ściany. Jej dłonie zaciskały się na materiale
jego bluzy. Oboje otworzyli oczy, aby móc się widzieć. Delektowali się powoli
swoim pierwszym, namiętnym pocałunkiem, pełnym nienazwanych uczuć. Nic i nikt
nie mógł zburzyć im tej chwili.
Kiedy blondyn
się od niej oderwał, Hinata straciła równowagę i dosłownie, wpadła mu w
ramiona.
- Ej Hinata!
– zawołał zaniepokojony chłopak – Tylko mi nie mów, że zemdlałaś!
- Nie, nie.
Wszystko jest dobrze – zapewniła go, unosząc głowę do góry. W jej białych
oczach było widać rozmarzenie – Tylko jakoś…trudno mi ustać – to prawda. Nogi
miała jak z waty, serce biło chyba 3 razy szybciej niż zwykle.
„Samym
całowaniem doprowadziłem ją do takiego stanu” – pomyślał Naruto – „Ale jestem
zajebisty! Super, znowu mi ego rośnie”
- No już, już
– pomógł jej stanąć na nogi. Był gotowy złapać ją w każdej chwili, gdyby znów
straciła równowagę.
- Już jest w
porządku – zapewniła go, choć ciągle była skołowana.
- W takim
razie, chodźmy stąd. Pewnie już minęły te 8 minut – wyprowadził ją z szatni za
rękę i zaczął zmierzać ku wyjściu – Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym
żebyśmy poszli do mnie. Chce ci coś pokazać.
- To nie
trenujesz dzisiaj?
- Nie, raz
mogę sobie zrobić wolne – wyszli na zewnątrz.
Dziewczyna
nie widziała jego twarzy, ale usłyszała w jego głosie nutkę żalu. Ponieważ
myślenie o tym, co się stało w szatni doprowadzało ją wręcz do arytmii, Hinata
zastanawiała się praktycznie całą drogę, dlaczego Naruto jest dziś taki smutny?
***
Hinata gapiła
się idiotka, z szeroko otwartymi ustami na dom. Naruto zresztą nie miał jej
tego za złe, spodziewał się takiej reakcji.
- Ta… -
mruknął blondyn – Ta rodzinka Uchihów jest nadziana. Kupili Itachiemu ten dom
na czas studiów, a ponieważ miał wolne pokoje to…się wprowadziliśmy.
- Po co
jednemu studentowi, taki duży dom? – dziewczyna odzyskała głos.
- Mnie nie
pytaj. Ważne, że się przydał, w końcu teraz jest nas trójka – poprowadził ją do
drzwi wejściowych.
Dom był
dwupiętrowy, pomalowany na beżowy, piaskowy kolor. Był zbudowany na prostym
planie kwadratu, ale mimo to robił wrażenie bardzo nowoczesnego. No i na pewno
nie kosztował mało. Nawet gdyby chłopcy jedynie wynajmowali pokoje, wydaliby
fortunę.
Weszli do
środka. Hinate zaskoczył wystrój, który nie pasował do stylu, w jakim został
zbudowany dom. Z zewnątrz wydawało się, że musi tu mieszkać jakiś biznesman,
człowiek na poziomie. Za to w środku było kompletnie na odwrót. Żaden mebel,
ani część wyposażenia nie owiewała luksusem. No może poza dużym plazmowym
telewizorem w salonie. Panował lekki nieład, jak to zwykle bywa, gdy domem zajmują się
trzej, młodzi chłopcy. Gdy dziewczyna przyglądała się pomieszczeniom pomyślała,
że to zupełnie tak, jakby ktoś zawinął zwykły kubek (umeblowanie) w piękny,
złoty papier (ściany budynku). Niezła metafora.
- Mój pokój
jest na piętrze, pierwszy od prawej – powiedział Naruto – Idź, a ja przyniosę
nam coś to picia – Hyuga kiwnęła głową, a chłopak zniknął za drzwiami kuchni.
Hinata weszła
na górę po schodach, a potem do pokoju pierwszego od prawej. Była już pewna, że
to na pewno jest pokój blondyna, kiedy dostrzegła ściany pomalowane na jego ulubiony
pomarańczowy kolor oraz gogle pływackie, leżące na szafce nocnej. Zdziwił ją
tylko mały, stary telewizorek. Po co mu taki staroć, skoro na dole jest plazma?
Usiadła na skraju
niepościelonego łóżka i zastanowiła się nad kilkoma faktami. Jest w domu chłopaka
swoich marzeń. Nikogo oprócz nich prawdopodobnie tu nie ma. Jakieś pół godziny
temu, ten sam chłopak zabrał jej pierwszy pocałunek. Chyba zaraz dostanie
zawału.
Niedługo
potem przyszedł Naruto, z dwoma szklankami coli.
- Nie mamy w
domu nic innego – wytłumaczył się – Tylko cola i woda. Mam nadzieję, że może
być? – podał jej jedną szklankę.
- Tak,
dziękuję – wypiła spory łyk. Nawet nie zauważyła, że tak bardzo chciało jej się
pić – Gdzie Sasuke i Itachi?
- Zmyli się
gdzieś. Wiedzieli, że dziś będę chciał być sam – odparł i podszedł do
telewizorka.
- To czemu
mnie tu przyprowadziłeś, skoro…
- Ty jesteś
wyjątkiem – rzekł i zaczął coś majstrować przy odtwarzaczu na kasety VHS.
- Będziemy
coś oglądać? – Hinata odważyła się zadać kolejne pytanie.
- Tak, choć
martwię się, że może ci się to wydać nudne. Ale oglądam to każdego roku, więc
dziś też muszę – przewinął kasetę do początku i włączył play.
Uzumaki
usiadł na podłodze, naprzeciwko telewizora i oparł się o krawędź łóżka. Hinata
niepewnie usiadła obok niego i skupiła się na filmie.
Na ekranie
pojawił się obraz kiepskiej jakości. Było widać, że film był nagrany dawno
temu, z domowej kamerki. W dolnym rogu ekranu wyświetlała się data 14.12.1996. Kamerzysta
filmował niemowlę w kołysce. Dziecko trzymała rączki pod brodą i patrzyło się w
obiektyw kamery dużymi, niebieskim oczami. Na każdym policzku miało ledwo
widoczne ryski.
- A kto to wstał? – odezwał się męski głos
zza kamery – Miałeś małą drzemkę? Nic
dziwnego, w nocy dałeś nieźle popalić mnie i mamusi.
- Minato, odłóż tą kamerę – w kadrze pojawiła się czerwono-włosa kobieta.
Wzięła niemowlę na ręce – Trzeba go
wykąpać. Pomóż mi.
- Tak już, już – mężczyzna odłożył
kamerę na szafkę i odwrócił ją tak, aby mogła uchwycić małą wanienkę w stojaku
i obu rodziców, kąpiących swoje dziecko. Kamerzystą okazał się młody,
blond-włosy mężczyzna. Jego błękitny kolor oczu był taki sam jak u …
- To…To… -
wyjąkała Hinata, całkiem zszokowana.
- Tak, to moi
rodzice – powiedział Naruto, głosem wypranym z emocji – Dziś jest rocznica ich
śmierci.
Dziewczyna
zakryła dłonią usta. No tak, teraz jego nastrój jest wytłumaczony.
- Dzi…dziś? –
wyjąkała oniemiała. Znowu zerknęła na ekran, na tą rodzinną scenkę i zachciało
się jej płakać.
- Gdy miałem
6 lat, rodzice wybrali się na walentynkową kolację i już nie wrócili – Uzumaki
zaczął opowiadać. Nie odrywał oczu od telewizora – Jakiś tir uderzył prosto w
ich samochód – wzdrygnął się nerwowo – Potem państwo Uchiha, rodzice mojego
kolegi z przedszkola adoptowali mnie. Od tamtej pory, w każde walentynki
oglądam moje rodzinne filmy, jakie zdążyliśmy nagrać. To taki mój prywatny
rytuał.
Hinata
pomyślała, że wybrała najgorszy z możliwych dni na wyznanie uczuć. To nie była
gafa. To był straszny nietakt. Współczucie całkowicie wyparło z niej zakłopotanie.
-
Ja…przepraszam. Nie wiedziałam, że dziś…Gdybym wiedziała nie zachowałabym się
tak…W dodatku przeszkadzam teraz…ja lepiej…
- Nie mów
tak. Powiedziałem przed chwilą że jesteś wyjątkiem – położył dłoń na jej dłoni
– Nie znoszę walentynek odkąd pamiętam, ale w tym roku naprawdę ich oczekiwałem
– odwrócił się w jej stronę i posłał lekki uśmiech – W końcu to idealny dzień
na wyznanie uczuć. A poza tym…pierwszy raz…ja… - spuścił wzrok, jakby
przyznawał się do swojej słabości – Ja nie chciałem być dziś sam.
Nie wiedziała
co odpowiedzieć. Była taka… szczęśliwa, że to powiedział. Że chce być dziś z
nią.
- I nie
jesteś – odpowiedziała, nieśmiało przesuwając się w jego stronę. Spletli razem
swoje dłonie i przez następne kilka godzin oglądali, w ciszy, domowe filmiki.
Przedstawiały
różne sytuacje. Po każdym następnym filmie, chłopiec na którym skupiała się
cała uwaga, rósł jak na drożdżach. Najpierw jako niemowlę było kąpany w
wanience, wyprowadzany w wózku na spacery. Był posadzony w bujaczku. Później,
gdy nauczył się siadać, był pokazywany na składanej huśtawce i z różnym
zabawkami, przede wszystkim z grzechotkami.
Następnie
chłopiec uczył się chodzić. Podciągał się w górę, trzymając się szuflady i
śmiał się, kiedy udało mu się osiągnąć sukces. Oczywiście dostawał pochwały od
swoich rodziców. Na następnym ujęciu brzdąc robił pierwsze, chwiejne kroki w
stronę swojej mamy.
Było tego
jeszcze wiele. Pierwsze urodziny, wspólne rodzinne wyjścia, wizyty, zwykłe
codzienne chwile, drugie urodziny i następne, pójcie do przedszkola oraz nauka
pływania.
- Ech, byłem
w tym beznadziejny – zaśmiał się Naruto, oglądając na filmie jak jego ojciec
pomaga mu utrzymać się na wodzie. Chłopczyk, pomimo starań, nie mógł przepłynąć
sam ani kawałeczka. Ciągle szedł na dno – Kupe czasu mi to zajęło, zanim załapałem
jak przepłynąć chociaż 1m.
I kto by
pomyślał, że ten sam chłopiec stanie się jednym z najlepszych pływaków w
regionie?
Filmy
skończyły się na scenie, gdy mały Naruto pociesza płaczące dzieci w grupie
6-latków i zachęca je do zabawy. Układał właśnie klocki z jakimś czarno-włosym
chłopcem, gdy nagranie dobiegło końca.
- To już
wszystko – westchnął Uzumaki i wyłączył telewizor pilotem.
Hinata była
poruszona tymi nagraniami. Sama miała wiele takich, ale jej filmy różniły się
od tych. Te były pełne rodzinnego szczęścia i miłości, a jej… Przez te kilka
godzin, na ani jednym ujęciu nie widziała pana Minato z puszką piwa, czy innego
alkoholu.
Mogła niemal
sobie wyobrazić scenę, gdy w domu zjawia się policja i mówi małemu chłopcu, że
już nigdy nie zobaczy rodziców. Nie raz wyobrażała sobie taką sytuację. Wiele
razy marzyła, aby jej ojciec po prostu nie wrócił do domu. Śmierć rodzica,
która dla niej byłaby wybawieniem, dla niego była największym koszmarem.
Poczuła jak zapiekły ją oczy.
Nie
zastanawiając się wiele, rzuciła się chłopakowi na szyję i mocno go objęła.
- Hi…Hinata?
– chłopak zdziwił się tak odważnym zachowaniem z jej strony. Ale i tak
odwzajemnił uścisk.
- Mogę coś
zrobić, aby cię pocieszyć? Cokolwiek – spytała, odsuwając się kawałek. Mówiła
całkiem poważnie.
Naruto udał,
że się zastanawia.
- Możesz mnie
pocałować – odparł, uśmiechając bardziej łobuzersko, niż zwykle.
- Po…Po…Po… -
znowu zaczęła się jąkać. W głowie jej się zakręciło.
- Dobrze,
rozumiem. To wciąż nie twój poziom – rzekł, uspokajająco, przenosząc rękę z jej
pleców na jej kark – Ale powoli do niego dojdziemy. Mamy czas, w końcu teraz
jesteśmy parą.
- Pa…parą?! –
„To za wiele emocji jak na jeden dzień. Ile ja jeszcze zniosę tych palpitacji
serca?”
- A co, nie
chcesz? – zapytał, trochę zaniepokojony – Myślałem, że po tym co się stało w
szatni ty…
- Nie… to
znaczy tak…jesteśmy…tak sądzę…znaczy na pewno…!
- Oj długa
droga nas czeka – powiedział blondyn, przerywając jej atak paniki – Ale w końcu
się uda – rzekł pewny swego i przytulił ją jeszcze mocniej, tak że mógł czuć zapach jej
włosów.
- Chce ci
się…zawracać sobie mną głowę? – to nie było planowane pytanie, ale jednak szczere. Przez to
skołowanie samo się jej wyrwało.
- Ej, jak to
brzmi? Ja nie zawracam sobie niczym głowy. Mówiłem już… - odsunął się i spojrzał
jej w oczy – Lubię cię i chce być z tobą i choćbyś się broniła rękami i nogami,
sprowadzę cię z powrotem do świata.
***
Było już
ciemno, gdy Naruto odprowadził ją pod dom.
- To do
zobaczenia jutro – przelotnie musnął ją w usta na pożegnanie.
- Tak, do
jutra – odprowadziła go wzrokiem, dopóki nie zniknął za najbliższym budynkiem.
Wspinając się
po schodach na klatce schodowej, jeszcze raz prześledziła wszystkie wydarzenia
dzisiejszego dnia. Bez skrępowania mogła powiedzieć, że to był najwspanialszy dzień
w jej życiu. Dawno nie czuła się tak cudownie i normalnie. Zupełnie jakby jej
przeszłość zniknęła i zamiast jąkającym się odludkiem była zwykłą, zakochaną
nastolatką.
Niestety bardzo
krótka trwała w tej euforii. Jej dobry nastrój zniknął, gdy tylko przekroczyła
próg swojego mieszkania.
Pierwszą rzeczą, którą
zobaczyła, była postać mamy, skulonej pod ścianą. Miała zadrapania na ręce i
siny ślad pod okiem. Trzęsła się, hamując płacz. Hinata szybko do niej
podbiegła.
- Mamo! –
zawołała przestraszona - Mamo co się stało?
- Nic.
Naprawdę nic takiego, skarbie – kobieta dzielnie podniosła się z ziemi –
Dobrze, że cię tu nie było – powiedziała cicho, jakby z ulgą, że córka nie była
świadkiem kolejnej awantury domowej – Nie martw się. Prześpię się i poczuję się
lepiej – zapewniła ją z wymuszonym uśmiechem i poszła do swojej sypialni.
Hinata dawno
temu przestała wierzyć w te słowa. Znała bolesną prawdę i nie miała klapek na
oczach.
Przeszła do
dużego pokoju, a tam na kanapie leżał jej śpiący ojciec. Z jego ust czuć było
nieprzyjemną woń alkoholu, a jego twarz była cała czerwona.
Dziewczyna
przyniosła koc ze swojego pokoju i przykryła nim tatę. Patrząc na niego nie
czuła już nic. To naprawdę nie było nic nowego. Widziała go w gorszym stanie.
To już była zwykła codzienność.
„Jesteś córką pijaka, a ja nie zadaję się z
patologią”
Te słowa już
kiedyś raz ją zniszczyły, a usłyszała je od zwykłej przyjaciółki. Ale co powie
ukochana osoba, gdy dowie się prawdy? Czy usłyszy jeszcze gorsze i
straszniejsze słowa? I co się wówczas z nią stanie? Można się stoczyć jeszcze
bardziej?
Weszła do
swojego pokoju i ułożyła się na łóżku, nie zdejmując ubrań. Zwinęła się kłębek
i starała się o niczym nie myśleć. Było to jednak trudne…
„Gdybym tylko
mogła sprawić, aby on nigdy nie dowiedział się prawdy. Tak bardzo…tak bardzo
pragnę pobyć z nim trochę dłużej…chociaż odrobinę”
Przycisnęła
poduszkę do brzucha. Wszystkie pogardliwe i nienawistne spojrzenia, jakimi ją
obdarzono przez ostatnie lata, zaczęły przelatywać jej przed oczami.
„Ja nie chcę,
aby on mnie znienawidził”
***
(Od autorki) https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82y_Dzie%C5%84
W następnej części napiszę skąd wzięłam inspirację i w ogóle skąd mi się wziął ten pomysł.
Data publikacji drugiej części jest nieznana.