Przewracała się z boku na bok, mając nadzieję na jeszcze
kilka godzin snu. Chyba nic z tego. W końcu podniosła się do pozycji siedzącej
i zerknęła na zegar stojący na stoliku nocnym. 4.50 rano. Niezwykle wcześnie, nawet jak
na nią.
Wstała i zaczęła się ubierać. Miała ochotę się przejść, w
ogóle wyjść stamtąd. To, że jest tak wcześnie i że wszyscy jeszcze śpią jest wielkim
plusem. Nie musi się tłumaczyć dokąd chce iść ani po co. Jej mama jest czasem
nazbyt opiekuńcza.
Po cichu wymknęła się na korytarz i zeszła na dół do holu.
Narzuciła na siebie płaszcz, buty i wyszła z domu, powoli zamykając drzwi.
Ruszyła wolnym krokiem w stronę lasu, w jej tylko znanym kierunku. Jak była
młodsza tak często chodziła tą drogą, że wydeptała ścieżkę, która była wyraźna
do dzisiaj. Nie bała się chodzić sama po lesie, nawet po ciemku. Znała tu każde
drzewko i krzaczek.
Po jakiś 20 minutach doszła do celu. Minęło 12 lat odkąd
znalazła to miejsce i nic się przez ten czas nie zmieniło. Mała polana,
tworząca wręcz idealne koło, nadal miała swój urok, nawet w okresie jesiennym.
Dookoła mnóstwo było kolorowych liści, na ziemi, w powietrzu niesione przez
wiatr. Na niebie wciąż jeszcze widać było gwiazdy i księżyc w fazie pierwszej
kwadry. Na środku leżał stary pień drzewa, w całości obrośnięty mchem. Można
powiedzieć, że pełnił tu rolę ławeczki.
Wiosną i latem było tu jeszcze piękniej, ponieważ było pełno
kwiatów, ale dla Hinaty to nie było teraz tak ważne. Ta polana służyła jej za
azyl. Dla niej zawsze było tu cudownie, z kwiatami, liśćmi czy śniegiem, to
nieważne. Często przychodziła tu poszkicować, czytać lub po prostu pomyśleć.
Zdjęła płaszcz i rozłożyła go na pniu, gdyż był lekko
wilgotny i usiadła. Patrzyła na księżyc, który powoli zaczął zanikać. Otuliła
się ramionami, było bardzo chłodno.
Dużo się zmieniło w jej życiu odkąd była tu ostatni raz.
Chcąc nie chcąc, zaczęła wspominać. Czuła, że powinna zmierzyć się z
przeszłością, a to było najlepsze do tego miejsce.
- Kochanie, muszę ci
coś powiedzieć.
- Tak mamo ? –5-letnia
Hinata przerwała zabawę ze swoją lalką i jak zwykle przez moment przyglądała
się dużemu brzuszkowi mamy. Tam jest jej siostrzyczka. Tylko jak ona wyjdzie z
brzucha ? Podniosła głowę i zobaczyła, że mamusia jest smutna.
- Wujek Hizashi… on… -
uklękła przy niej i spojrzała w oczy – Przykro mi skarbie, nie wiem jak ci to powiedzieć
– otarła spływającą łzę – Twój wujek… miał wypadek.
*
Stali całą rodziną dookoła
grobu. Mała Hinata trzymała się spódnicy mamy i cicho szlochała. Obok stał jej
tata. Nie płakał, tylko patrzył. Dziewczynka miała od jakiegoś czasy wrażenie,
że tatuś się zmienił. Oczy nie miały blasku, a na twarzy nie pojawiał się nawet
ślad uśmiechu.
- Mamusiu, czy wujek
jest w niebie ?
- Tak, kochanie –
pogłaskała córeczkę po główce – będzie teraz nad nami czuwać.
- Nad tatą też, prawda
? Musi go pocieszyć, jest taki smutny.
- Nie martw się, jak
to się mówi czas leczy rany. Zobaczysz, że przyjdzie czas, w którym nawet Neji będzie
się uśmiechał, choć teraz trudno w to uwierzyć.
Dziewczynka zerknęła w
stronę kuzyna. Miał łzy w oczach, ale próbował je zdusić. Rodzice mówili, że
teraz Neji-niisan będzie z nimi mieszkał.
Ona, mama, tata i
kuzyn byli ostatnimi którzy zostali przy grobie. Złożyła na nim kwiaty i
razem z mamą poszły w stronę wyjścia z cmentarza. Hinata na chwilkę się obejrzała i
zobaczyła jak tata i Neji-niisan nadal stoję w tym samym miejscu i patrzą na
nagrobek.
- Muszą się pożegnać –
wyjaśniła mama, wyczuwając o czym myśli.
*
2 lata później
- Nie musiałeś jej
zwalniać.
Hinata bawiła się w ogrodzie,
gdy usłyszała głos mamy dochodzący z domu. Okno było otwarte, więc mogła
usłyszeć całą rozmowę. Nie powinna podsłuchiwać, ale też była ciekawa, czemu
tata zwolnił jej nianię.
- Musiałem. Po
pierwsze sądzę, że Hinata jest za duża na nianię, to zbędne koszty. A po drugie
zostawiła ją samą. Pomyśl co by było gdyby znalazła ją parę minut później. Tacy
chuligani są zdolni do wszystkiego.
Dziewczynka wzdrygnęła
się na to wspomnienie i chyba po raz setny zastanawiała się czy z tym chłopcem
wszystko w porządku.
- No, ale…
- Żadnego ale. Dostała
duża odprawę, powinna być zadowolona.
Hinata nie chciała
dłużej podsłuchiwać, to było nie ładnie. Pobiegła na górę i zobaczyła swoją
2-letnią siostrzyczkę bawiącą się kuzynem. Rozśmieszał ją robiąc przeróżne,
zabawne miny.
On w przeciwieństwie
do tatusia potrafi się już śmiać. Czemu tata nie ?
*
To był pierwszy dzień
szkoły. Trochę się bała.
- Nie bój się.
Zobaczysz, że szkoła to nic strasznego – pocieszała ją mama prowadząc
korytarzem w stronę klasy.
W środku było pełno
innych, tak samo zaniepokojonych dzieci z rodzicami. Hinata poczuła się trochę
pewniej, wszyscy wyglądali na miłych, a klasa była taka…kolorowa i duża.
W końcu dorośli
musieli wyjść, lekcja miała się za chwilę zacząć. Usiadła w ławce obok
chłopaka, który jako pierwszy się do niej odezwał. Był bardzo miły i chyba jako
jedyny nie był zdenerwowany. Nazywał się Kiba. Łatwo zapamiętać.
- No dobrze, dzieci.
Myślę, że możemy zaczynać. Na początek się wszyscy przedstawmy. Ja nazywam… -
Przepraszam za spóźnienie ! – wypowiedź nauczycielki przerwał blondwłosy
chłopczyk, który wbiegł do klasy i od razu w wejściu potknął się o swoje
sznurowadło i się przewrócił. Wszystkie
dzieci zareagowały głośnym śmiechem. Wszyscy oprócz niej. Była w szoku. To
był ON.
- Nic ci nie jest ? –
Pani pomogła mu wstać
- Nie, nic – chłopak był
zirytowany, gdyż wciąż słuchać było chichoty.
- W takim razie
przedstaw się pierwszy. Zobaczymy kto pierwszego dnia szkoły raczył się
spóźnić.
- Jestem Uzumaki
Naruto.
Twarz nauczycielki
zmieniła się ze srogiej na współczującą.
- No dobrze, dzisiaj
ci wybaczę. Znajdź sobie miejsce.
Została tylko jedna
wolna ławka, w której siedział jakiś czarnowłosy chłopak, który patrzył się na coś za oknem.
- No nie, tylko nie z
nim – Hinata usłyszała to gdy Naruto przechodził obok jej ławki. Mówił jeszcze
coś cicho pod nosem. Cały czas odprowadzała go wzrokiem. Nie poznał jej.
- Chyba mamy klasowego
frajera – zaśmiał się Kiba.
*
Rok później
- Jak możesz tak mówić
? Przecież ona ma prawie osiem lat. Jest za młoda by już oceniać ją pod tym
kątem.
Hinata przechodziła
obok drzwi gabinetu ojca. Gdy usłyszała wypowiedź mamy mimowolnie stanęła i
zaczęła słuchać.
- Teraz jest idealny
czas – głos ojca był zimny i twardy – Hinata mnie zawiodła.
- Ale czym ? To
jeszcze dziecko.
- Ma słaby charakter.
Z tą swoją łagodnością nigdy nie będzie w stanie przejąć interesu. W dodatku ma
beznadziejne wyniki.
- Przecież to dopiero
1 klasa podstawówki. Jak możesz już teraz tak twierdzić. Jej oceny wcale nie są
najgorsze, są…
- Jeśli nie jest
najlepsza, nic nie znaczy. Mówisz, że jest za wcześnie ? Jest wręcz późno. Wspomnisz moje słowa.
Z tej dziewczyny nic nie będzie. Neji to co innego. To geniusz. Szkoda, że nie
jest moim synem.
Granatowowłosa nie mogła tego
dłużej słuchać. Wybiegła, ile sił w nogach z domu. Pędziła przez las. Przez łzy
nie widziała gdzie biegnie, ale nic jej to nie obchodziło.
*
I właśnie tak trafiła tutaj. Długo płakała, siedząc na tym
samym pniu i myśląc „czemu”. Od tamtej pory aż do dzisiaj ojciec ignorował ją
na każdym polu. Czasem myślała, że byłoby lepiej gdyby ją skrzyczał niż udawał,
że nie istnieje.
Tata miał rację. Charakter w ogóle się jej nie zmienił, a
nauka nie szła idealnie. Było dobrze, ale zawsze za mało. Odwiedzała tę polanę
prawie codziennie by uciec z tego domu choć na chwilkę. To miejsce przynosiło
jej ulgę. A może to był po prostu płacz. Ileż ona się napłakała przez całe
życie ? Małe jeziorko by się chyba uzbierało. Ale nic nie mogła poradzić, nie
umiała tego powstrzymać.
Teraz nie miała jednak łez w oczach. Tylko uśmiech na twarzy. Pojawiły
się nowe wspomnienia, które przyćmiły te stare. Były wyjątkowe, szczęśliwe i
zmieniły ją, a wszystkie były z wiązane z tym samym szeroko uśmiechniętym
blondynem, którego Kiba swego czasu nazwał „klasowym frajerem”.
Na myśl o przywiezieniu go tutaj i przedstawieniu ojcu,
czuła niepokój, ale jednocześnie nadzieję. Może dzięki niemu dom znów stanie
się dla niej domem. Może znów powstaną dobre wspomnienia, które sprawią, że będzie
tu cieplej.
Na niebie zaczęła się pojawiać pomarańczowa poświata. Słońce
budziło się do życia. Powinna już wracać, jeśli nie chce by odkryto jej
nieobecność.
***
- Dokładkę, proszę !
- krzyknęli naraz Naruto i Konohamaru, podnosząc w górę puste miski.
- I co mnie podkusiło by stawiać im ramen na obiad ? – Ero-wujek
przeliczał pieniądze w portfelu upewniając się, że starczy mu jeszcze na postawienie
paru porcji – Nie macie już dość ? Zjedliście już 3 miski.
- Wiesz, że nie. To nawet za mało – powiedział Naruto śmiejąc
się w duchu.
- A ja nie mogę zjeść mniej od Naruto-niichan – krzyknął Konohamaru
jakby to było wyzwanie jego życia.
- Zapomnij, nie dasz rady.
- A właśnie, że dam !
Jiraiya załamał ręce. Ta dwójka chce go oskubać z każdego
jena. Kiedy on się nauczy, że nie wolno tej dwójki nigdzie zapraszać.
W tym momencie komuś z barze zadzwoniła komórka co
przypomniało o czymś blondynowi.
- Ach, zapomniałem zadzwonić do Hinaty ! A przecież
obiecałem, cholera.
- Niichan, ma dziewczynę, niichan ma dziewczynę – zaśpiewał Konohamaru
po czym głośno się zaśmiał.
- Ile ty masz lat, 5 ? - spytał Naruto wyciągając telefon z
kieszeni – A ty – wskazał palcem na ero-wujka, który właśnie otwierał usta –
Nie waż się odezwać.
- Będę grzeczny.
Uzumaki wybrał numer i zadzwonił. Odebrała o 2 sygnałach.
Sarutobi pałaszował swoją 4 porcję, a Jiraiya przypatrywał
się swojemu wychowankowi.
Coraz bardziej był ciekaw tej całej Hyugi. Skoro Naruto tak
się boi, że może powiedzieć coś niestosownego przy niej znaczy, że mu na niej
zależy. Normalnie to by się po prostu denerwował za te teksty, a on się boi, że
ją wystraszy. To dużo mówi.
Wyjął długopis z wewnętrznej kieszeni i napisał coś na
serwetce i podsunął blondynowi pod nos.
„Spytaj co ma na sobie”
W końcu miał nic nie mówić.
Mina Naruto była bezcenna. Zaczerwienił się po same uszy i
spojrzał na niego z mordem w oczach.
***
- Naruto-kun ? - zrobiło się trochę cicho po drugiej stronie
słuchawki.
- Jestem, słuchaj muszę kończyć i kogoś zabić.
Zaśmiała się na to stwierdzenie. Już jakiś czas temu
przestała się dziwić takim wypowiedziom.
- Dobrze, do jutra.
- A moment, o której wracasz ?
- Około 14.
- Będę czekał. Do jutra.
- Pa - rozłączyła się i w myślach dodała "kocham
cię". Jeszcze nie miała odwagi tego powiedzieć.
- A teraz mów wszystko – odwróciła się i zobaczyła stojącą w
drzwiach siostrę – Cały dzień się chowasz. Mówiłam, że nie odpuszczę –
rozsiadła się na łóżku i popatrzyła na starszą siostrę z wyczekiwaniem.
- Ale co mam ci powiedzieć ? – Próbowała jakoś to odwlec w czasie.
- No wszystko – widząc czerwoną twarz siostry zmieniła
taktykę – Dobra prościej. Wiem już jak się nazywa, więc teraz opisz wygląd.
- No…. Jest wysoki, ma blond włosy, niebieskie oczy.
- Nieźle, nieźle. Umięśniony ?
- Eeee znaczy, raczej tak..
- Dobra, sama zobaczę – widziała, że Hinate to krępuje. Po
co w ogóle zapytała – A jaki jest ?
- Hmm jakby to – ile jeszcze razy będzie musiała przechodzić
przez takie przesłuchanie.
- Mów pierwsze co ci przyjdzie do głowy. Jakie słowa
najlepiej go opisują ? – już Hanabi wiedziała jak sobie z nią radzić.
- Energiczny, impulsywny, niecierpliwy, wytrwały – Hinata wyrzuciła
szybko te słowa, wiele nie myśląc.
- Uff.
- Uff ? – zdziwiła się granatowowłosa, otwierając szeroko oczy.
- Bałam się, że przyprowadzisz jakiegoś nudnego, spokojnego
kujona. A teraz mów jak to było z wami ?
Hinata popędzana i zachęcana przez siostrę, opowiedziała jej całą
historię. Oczywiście pominęła incydent z Mizukim.
- Chodzisz na tai coś tam ? Tata by cię zabił.
- No wiem, tylko nie mów mu. O psie też nie.
- A co ja kapuś ? Nie pisnę słówka. Ale jakie to słodkie.
Połączył was pies, ale dobre - zaśmiała
się z własnych słów.
Tak o tym nie myślała. W sumie jest tym trochę racji.
To faktycznie słodkie.
***
Niedziela w Konoha przywitała mieszkańców ładną, ale dość
chłodną pogodą. Sakura zapinała właśnie swój płaszcz. Zastanawiała się co
Sasuke chce z nią robić. Nie denerwowała się, raczej była podekscytowana.
Wyszła przed budynek i stanęła jak wryta. Sasuke już na nią
czekał, jednakże stał oparty o duży, przerażający (dla niej) czarny motocykl.
- No, jesteś – wsiadł na motor i wyciągnął w jej stronę kask.
- Musimy tym jechać ? – mówiła próbując ukryć strach – Może lepiej się
przejść… - przerwał jej jego drwiący śmiech.
- Boisz się ? – spytał drwiąco. Na te słowa dziewczyna
zjeżyła się i wzięła od niego kask.
- Jeszcze czego – bez wahania wsiadła na to „coś” – A ty nie
masz kasku ?
- Mam tylko jeden – wyjaśnił, zakładając okulary. Chwycił ręce Sakury i oplótł je wokół
pasa – Tylko trzymaj się mocno.
„Może jednak motocykle moją swoją dobrą stronę” pomyślała,
ciesząc się, że Uchiha nie widzi jej zadowolonej miny.
Jazda nie była aż tak straszna, a nawet sprawiała frajdę. Po
kilku minutach odważyła się otworzyć oczy. Chyba kierowali się w stronę wyjazdu
z miasta. Dokąd on ją wiezie do diabła ?
Gdy wyjechali poza teren zabudowany, Sasuke przyśpieszył i
wtedy Sakura znów zamknęła oczy. Obraz jej się rozmazywał z tej prędkości.
Przycisnęła się mocniej do chłopaka, starając się zdusić lęk przed upadkiem z
maszyny.
Nie wiedziała ile jechali. Chyba nie za długo, może 20 minut, ale
biorąc pod uwagę szybkość z jaką jechali to byli daleko od miasta. Poczuła, że
zwolnił, a więc zjechali z autostrady.
Gdy się zatrzymali Haruno zdziwiła się, że wciąż słyszy ryk
silnika. Otworzyła oczy.
Nic dziwnego, że go słyszała skoro w tym miejscu było
kilkanaście takich maszyn z właścicielami u boku. Nie wiedziała gdzie dokładnie są. To
było dużo, puste pole pełne wzniesień. Żadnej roślinności tylko ziemia.
Cholera, to tor wyścigowy.
- Możesz mnie już puścić – zdała sobie sprawę, że wciąż go trzyma i
zabrała ręce. Próbowała zejść, zachowując jednocześnie równowagę. Taka przejażdżka robi swoje
– I co, nie było tak źle.
- Może i nie, ale co my tu robimy ? Zabrałeś mnie na
oglądanie nielegalnego wyścigu jakiś bogatych smarkaczy ?
Dziecko by się zorientowało, że wyścig nie jest legalny. Byli
tu tylko ich rówieśnicy, w dodatku z tak samo wielkimi motocyklami, które
musiały swoje kosztować. Ten tor też był dziwny. Żadnych poprzeczek ochronnych,
z dala od drogi, nie na widoku. Patrząc na to jak był wyjeżdżony, musiał służyć
do tych celów od dawna.
- Błąd. To ty będziesz oglądać, a nie ja.
- Ty bierzesz w tym udział ? Zabijesz się – w jej głosie
mieszało się zdenerwowanie ze strachem o niego.
- Myślisz, że to mój pierwszy raz ? Nie jestem nowicjuszem –
zachowywał stoicki spokój, co było dla niej wkurzające.
- Mówiłeś, że nie masz dzisiaj nic do roboty. A jednak masz –
szukała innych argumentów.
- Bo nie mam. To nic wielkiego, czysta rozrywka. Przyjeżdżam
tu tylko popatrzeć na ich miny, gdy przegrywają.
- Aż tak pewny siebie jesteś ?
- Spójrz na ich miny. Czy wyglądają na szczęśliwych, że
mnie widzą ?
Sakura rozejrzała się i niestety musiała mu przyznać rację.
Wszyscy uczestnicy patrzyli na Uchihe niezbyt przychylnie.
- Sama widzisz. Już wiedzą kto wygra.
- Może przegrana plus pęknięta czaszka utemperowały by ci trochę
ego.
- Tego mi życzysz ? – spytał cichym tonem i pochylił się w
jej stronę tak, że niemal stykali się nosami.
To lekko ją zamroczyło. Ta czerń jego oczu, była prawie nie
do zniesienia. Serce mocno jej
przyśpieszyło.
- Wiesz, że nie.
W tym momencie wołanie jakiegoś kolesia o rozpoczęciu wyścigu zirytowało ją
bardziej niż zachowanie Sasuke.
- Muszę iść – rzekł tylko odsuwając się i kierując swój
motor w stronę miejsca startowego.
- A ja co ? Mam robić za cheerleaderkę ?
- Czemu nie – rzucił na odchodne.
A niech go szlag.
Nie widząc co robić, po prostu podeszła do małej grupki dziewczyn,
które pewnie też zostały przywiezione jako kibice. W przeciwieństwie do nich
ona nie czuła takiego entuzjazmu. Pomimo zapewnień, że to nie jego pierwszy raz
i tak się bała. Strach przed jazdą był niczym w porównaniu z tym lękiem o niego.
Zawodnicy ustawili się w jednej linii i czekali na znak,
który miała dać jakaś dziewczyna o czerwonych włosach. Gdy machnęła ręką
wszyscy ruszyli do przodu z piskiem opon.
Sakura mocno zacisnęła pięści, modląc się by nie doszło do
żadnego nieszczęścia. Przez dość wysokie pagórki miała ograniczoną widoczność,
lecz za każdym razem gdy można było ich wszystkich dostrzec, pierwsze co robiła
było odnalezienie wzrokiem motoru Sasuke. Rzeczywiście był na prowadzeniu. Gdy
zjechali ze wzgórka, skacząc w górę przycisnęła dłonie do ust. Ile to jeszcze
będzie trwać.
Dodatkowo nie mogła słuchać zachwytów dziewczyn, którym się to najwyraźniej
podobało. One się w ogóle o nich nie martwią ?
No to końcu chyba ostatnie okrążenie, bo przyśpieszyli.
Chwila. Jeszcze bardziej ?
Przy linii mety dało się słyszeć mocny pisk, gdy te maszyny
śmierci hamowały. I jeszcze przez ten kurz w powietrzu nie widziała kto wygrał.
Ale teraz to nieważne.
Pył w końcu opadł i zobaczyła wściekłe twarze chłopaków,
mordujących zwycięzcę, którym był…oczywiście Sasuke, a jakże.
Sakura miała sprzeczne uczucia. Po pierwsze duża ulga, że to
koniec i że jest cały. Po drugie zazdrość o te babskie, które znów zaczęły
piszczeć, ale tym razem wyraźne „Uchiha-kun”. Po trzecie irytacje i wściekłość, ponieważ tak
ryzykował, a w dodatku po tym popisie jego arogancja pewnie znów wzrośnie.
W tym czasie on czerpał przyjemność ze swojej „rozrywki”, czyli śmiania się z przegranych min znajomych. Ale dobry humor szybko mu
przeszedł, gdyż dosłyszał za plecami męski głos.
- Zobacz tę różową. Ta to jest pierwsza klasa – jakiś wysoki
brunet dzielił się swoją opinią koledze – Chętnie bym ją…
Uchiha zacisnął pięści i opanował chęć połamania gościowi
szczęki. Odwrócił się do niego przodem.
- Zbliżysz się do różowej na odległość 5 metrów to obiecuję,
że jutro będziesz karmiony kroplówką.
Brunet wzdrygnął się i lekko cofnął pod wpływem złowrogiego
spojrzenia, w którym było widać czerwone błyski.
„Tchórzliwe ścierwo” zakpił w myślach i pociągnął swój
pojazd w kierunku Sakury. Co to było ? Możliwe żeby poczuł zazdrość ? On ? To
niepodobne.
- Tylko nie mów „a nie mówiłem” bo tego nie zniosę.
- A tobie co ? – nie pokazał, że lekko zdezorientowało go
jej zachowanie.
- Co ? Ty się jeszcze pytasz ? Jak możesz robić coś takiego
? Adrenaliny ci brakuje, czy co ? Wiesz jak się o ciebie bałam ? Przecież
wystarczył jeden zły ruch, jedno poślizgnięcie, a już byłbyś martwy.
- Ty… martwiłaś się o mnie ? – spytał.
- Jeszcze pyta. Oczywiście, że tak i to bardzo. To było
głupie, tak bardzo głupie. Wstrzymywałam oddech z każdym zakrętem. Czemu…
- Zamknij się na chwilę – przerwał jej dialog i … pocałował.
Nie do wiary, że kiedyś uważał ją za pustą. Nie, na pewno
taka nie była. Może kiedyś, ale teraz już nie. Całując ją czuł satysfakcję, że
wszyscy to widzą. Jakby zaznaczał swoją „własność”.
Praktycznie od razu się poddała. Może i chciał odwrócić jej
uwagę od niebezpieczeństwa na jakie się naraził, ale mogła o tym myśleć w tym
momencie. Nie teraz, kiedy czuje jego wargi na swoich.
To nie był czuły pocałunek, tylko zaborczy, namiętny i
bardzo jej się podobał. Gdy wsunął jej język do ust jęknęła z zadowolenia.
Objęła go za szyję i przeczesała dłonią jego czarne jak noc włosy.
Kilka chwil później oderwał się od niej i powiedział
spokojnie:
- Nie powiem, zaczynam lubić ten twój charakterek.
- Jak ja cię… - nie mogła dokończyć. Teraz rozumiała Hinate.
Sama czuła, że może zemdleć.
- Właśnie widzę.
Sakura, lekko zamroczona po raz
drugi dzisiaj wsiadła na „maszynę śmierci”. Jeśli tym pocałunkiem chciał
odwrócić jej uwagę od tego wyścigu, to mu się udało.
***
Hinata i Neji wyszli z autobusu i swoim tempem zmierzali w
kierunku akademika. Wyjechali trochę wcześniej niż planowali. Na pożegnanie
mama wyściskała ją z tysiąc razy. A tata… nawet nie przyszedł, ale
nie zdziwiło jej to specjalnie.
Gdy byli pod drzwiami omal nie zderzyli się z Naruto, który
wręcz wyskoczył zza drzwi.
- Hinatka ?! Właśnie chciałem wyjść po ciebie.
- Nie szkodzi, po prostu przyjechaliśmy wcześniej –
wyjaśniła, ciesząc się, że go widzi.
- To ja pójdę do siebie – Neji szybko wszedł do
środka, pierwszy raz od dawna współczuł blondynowi, bo wiedział co go czeka.
- Ochroniarz tak szybko się zmył ?
- Ochroniarz ? – zachichotała na to jakże trafne
stwierdzenie – chodź na górę, stęskniłam się za Kuramą.
- A za mną nie ?
- O wiele bardziej.
Ruszyli na górę trzymając się za ręce. Każde zastanawiało
się jak przejść do sedna sprawy.
Gdy weszli do jego pokoju, Naruto usiadł na łóżku i
obserwował jak Hinata drapie psa za uchem.
Cisza nieznośnie trwała.
- Posłuchaj, muszę ci coś… - wyrzucili jednym tchem,
jednocześnie.
- Ty pierwsza.
- Nie ty pierwszy.
- Mój er.. to znaczy wujek chce cię poznać – powiedział pewnym
głosem, jakby w ogóle się tego nie obawiał.
- Na..naprawdę ? A to się złożyło – zaskoczona trawiła nową
informację.
- Co się złożyło ? – spytał zdezorientowany.
- No bo moi rodzice też… - zawahała się widząc jak jej
ukochany rozszerza oczy – chcą cię poznać.
Każde powiedziało to czego się obawiało powiedzieć i teraz
patrzyli na siebie myśląc co teraz.
Dziewczyna poczuła lekki stres. Ledwo pamiętała jego wujka, ale
ktoś kto wychował Naruto-kun nie może być zły, prawda ?
Za to stres blondyna wzrósł dwukrotnie. Teraz ma większy
problem niż zachowanie tego zboczeńca. Hinata ma go przedstawić u siebie w domu
? Przecież oni są cholernie bogaci. Na pewno zrobi coś głupiego i wtedy wywalą
go za drzwi. No ale chwila, przecież ludzie, którzy wychowali Hinatkę nie mogę
być tacy źli, prawda ?
Jak widać ich tok myślenia w tej sprawie był identyczny.
- To jak to zorganizujemy ? – dziewczyna postanowiła pierwsza zabrać
głos.
- Możemy każdy dom załatwić w jednym tygodniu albo oba naraz
w jednym. To jak ?
- W jednym – znów byli jednomyślni. Jak się szybko zerwie
plaster to nie boli.
- Nie…nie jesteś zły ? – spytała cicho patrząc w podłogę. Nie chciała go do niczego zmuszać.
- Nie no, za pomysł. Jasne, że nie. Przecież będzie super,
mnie nie można nie kochać – wymusił nerwowy śmiech. Owszem można.
- Racja – O nie, powiedziała to na głos – to znaczy … - Przerwała. Jak
on tak szybko się zbliżył ? Jego twarz była oddalona zaledwie o kilka
centymetrów.
- Racja ? – uśmiechnął się, ale tym razem szczerze i
pocałował ją.
Przycisnął ją mocno do siebie, a ona zarzuciła mu ręce na
szyję by być jeszcze bliżej.
Ach, jak dobrze być w domu. Właśnie tu, w jego ramionach.
(Od autorki) I ta dam nowy rozdział. Chcę jeszcze raz podziękować autorowi Przemysław Dembowski za polecenie u siebie mojego bloga. Tak się cieszę, że się podoba. Poczekajcie jeszcze trochę, a będzie więcej akcji, mam spore plany.
Uprzedzam iż nie wiem czy wyrobię się za tydzień z rozdziałem gdyż jadę na małe zakupy z rodziną do trójmiasta, a dodatkowo mam dwa sprawdziany w poniedziałek. Mogę się nie wyrobić, ale postaram się z całych sił.
Sasuke trochę kradnie show, co nie ? Muszę się bardziej na NaruHina skupić.
Sasuke trochę kradnie show, co nie ? Muszę się bardziej na NaruHina skupić.
znowu swietna notka mi sie podobała . nie mam większych zastrzerzen hociasz mogła byc dłurzsza . powodzenia w pisaniu i rzycze weny :D
OdpowiedzUsuńEXTRA nocia masz rację trochę mało naruhina ale jest spoko impreza dopiero się rozkręca haha
OdpowiedzUsuńTo miłych zakupów z rodzinka a co to sprawdzianów to powodzenia trzymamy kciuki :)
cóż nic dodać nic ująć genialne chociaż przychylam się też do mojego koment z poprzedniego rozdziału heh :)
OdpowiedzUsuńHeh jak zawsze świetnie. Nawet podobał mi się moment sasusaku, a tu się dziwie, ponieważ nie przepadan za sakurą xD świetne te wspomnienia Hinaty... i ten tekst kiby "klasowy frajer" haha :D się uśmiałam... no nic pozostaje mi czekać na kolejną notkę. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńWitam, pora na mnie :) Od razu mogę Cię zapewnić, że nie przeszkadza, jeśli czasem dasz mniej naruhina albo jeśli czasem pominiesz tą parę. Z kilku powodów. Raz, że sama tak szybko nie znudzisz się tą parą dzięki czemu nie opuści Cię wena. Dwa, samo opowiadanie będzie ciekawsze i bardziej wiarygodne, gdyż nadajesz osobowości innym postaciom i sprawiasz, że nie są one tylko tłem (Jeden z nielicznych wyjątków, gdy powołam się na swoje opowiadanie: Hidan, Kakuzu gdzie stworzyłem dla nich osobne rozdziały). Tak więc im więcej postaci z historią, tym lepiej. Ważne, żeby nie przesadzić i się w tym nie pogubić. Tak więc wątek sasusaku jak najbardziej rozwijaj. Sasuke na motorze całkiem fajnie pasuje, a jak wyobraziłem sobie jego w stroju motocyklisty oraz róż Sakury na maszynie...padłem :D W sumie zrobić, z niej taką ułożoną dziewczynkę z dobrego domu, która poznaje te ciemniejsze strony życia...może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńNaruto i Hinata, wiadomo, że ulubiona para większości czytelników :) Spotkanie rodzinne, naprawdę spędza sen z powiek. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, chcesz ich wszystkich na raz ze sobą przedstawić? Ero-Senin wgapiony w matkę Hinaty swoim świńskim wzrokiem (nie mogłem się powstrzymać xD). Czekam oczywiście na kolejny rozdział :)
Co do wyglądu. Nie wiem jak innym i Tobie, ale moim skromnym zdaniem, tekst wyjustowany, wygląda lepiej i wygodniej się go momentami czyta :) Druga rzecz, jak przechodzisz do nowej linijki, to dobrze jest dać akapit, to także ułatwia czytanie :)
Pozdrawiam serdecznie i weny moja droga :)
Jak to nie przeszkadza hę !? Prawdziwy fan NaruHina nigdy się tą parą nie nudzi !!! noi czasem może ich być mniej ale pominąć absolutnie nie ani się waż tej pary pomijać!!! NARUHINA LOVE FOREVER wkońcu to coś znaczy nie !? więc PISZ DALEJ I WIĘCEJ NARUHINA
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTwój blog został pomyślnie zareklamowany na spisie Świat Blogów Narutomania (post: Naruciak nr. 391). Dziękuję, że zgłosiłaś się do nas :) Zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów.
Pozdrawiam,
Vanai z Świat Blogów Narutomania