:)

:)

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 9



Przewracała się z boku na bok, mając nadzieję na jeszcze kilka godzin snu. Chyba nic z tego. W końcu podniosła się do pozycji siedzącej i zerknęła na zegar stojący na stoliku nocnym. 4.50 rano. Niezwykle wcześnie, nawet jak na nią.
Wstała i zaczęła się ubierać. Miała ochotę się przejść, w ogóle wyjść stamtąd. To, że jest tak wcześnie i że wszyscy jeszcze śpią jest wielkim plusem. Nie musi się tłumaczyć dokąd chce iść ani po co. Jej mama jest czasem nazbyt opiekuńcza.
Po cichu wymknęła się na korytarz i zeszła na dół do holu. Narzuciła na siebie płaszcz, buty i wyszła z domu, powoli zamykając drzwi. Ruszyła wolnym krokiem w stronę lasu, w jej tylko znanym kierunku. Jak była młodsza tak często chodziła tą drogą, że wydeptała ścieżkę, która była wyraźna do dzisiaj. Nie bała się chodzić sama po lesie, nawet po ciemku. Znała tu każde drzewko i krzaczek.
Po jakiś 20 minutach doszła do celu. Minęło 12 lat odkąd znalazła to miejsce i nic się przez ten czas nie zmieniło. Mała polana, tworząca wręcz idealne koło, nadal miała swój urok, nawet w okresie jesiennym. Dookoła mnóstwo było kolorowych liści, na ziemi, w powietrzu niesione przez wiatr. Na niebie wciąż jeszcze widać było gwiazdy i księżyc w fazie pierwszej kwadry. Na środku leżał stary pień drzewa, w całości obrośnięty mchem. Można powiedzieć, że pełnił tu rolę ławeczki.
Wiosną i latem było tu jeszcze piękniej, ponieważ było pełno kwiatów, ale dla Hinaty to nie było teraz tak ważne. Ta polana służyła jej za azyl. Dla niej zawsze było tu cudownie, z kwiatami, liśćmi czy śniegiem, to nieważne. Często przychodziła tu poszkicować, czytać lub po prostu pomyśleć.
Zdjęła płaszcz i rozłożyła go na pniu, gdyż był lekko wilgotny i usiadła. Patrzyła na księżyc, który powoli zaczął zanikać. Otuliła się ramionami, było bardzo chłodno.
Dużo się zmieniło w jej życiu odkąd była tu ostatni raz. Chcąc nie chcąc, zaczęła wspominać. Czuła, że powinna zmierzyć się z przeszłością, a to było najlepsze do tego miejsce.

- Kochanie, muszę ci coś powiedzieć.
- Tak mamo ? –5-letnia Hinata przerwała zabawę ze swoją lalką i jak zwykle przez moment przyglądała się dużemu brzuszkowi mamy. Tam jest jej siostrzyczka. Tylko jak ona wyjdzie z brzucha ? Podniosła głowę i zobaczyła, że mamusia jest smutna.
- Wujek Hizashi… on… - uklękła przy niej i spojrzała w oczy – Przykro mi skarbie, nie wiem jak ci to powiedzieć – otarła spływającą łzę – Twój wujek… miał wypadek.
*
Stali całą rodziną dookoła grobu. Mała Hinata trzymała się spódnicy mamy i cicho szlochała. Obok stał jej tata. Nie płakał, tylko patrzył. Dziewczynka miała od jakiegoś czasy wrażenie, że tatuś się zmienił. Oczy nie miały blasku, a na twarzy nie pojawiał się nawet ślad uśmiechu.
- Mamusiu, czy wujek jest w niebie ?
- Tak, kochanie – pogłaskała córeczkę po główce – będzie teraz nad nami czuwać.
- Nad tatą też, prawda ? Musi go pocieszyć, jest taki smutny.
- Nie martw się, jak to się mówi czas leczy rany. Zobaczysz, że przyjdzie czas, w którym nawet Neji będzie się uśmiechał, choć teraz trudno w to uwierzyć.
Dziewczynka zerknęła w stronę kuzyna. Miał łzy w oczach, ale próbował je zdusić. Rodzice mówili, że teraz Neji-niisan będzie z nimi mieszkał.
Ona, mama, tata i kuzyn byli ostatnimi którzy zostali przy grobie. Złożyła na nim kwiaty i razem z mamą poszły w stronę wyjścia z cmentarza. Hinata na chwilkę się obejrzała i zobaczyła jak tata i Neji-niisan nadal stoję w tym samym miejscu i patrzą na nagrobek.
- Muszą się pożegnać – wyjaśniła mama, wyczuwając o czym myśli.
*
2 lata później
- Nie musiałeś jej zwalniać.
Hinata bawiła się w ogrodzie, gdy usłyszała głos mamy dochodzący z domu. Okno było otwarte, więc mogła usłyszeć całą rozmowę. Nie powinna podsłuchiwać, ale też była ciekawa, czemu tata zwolnił jej nianię.
- Musiałem. Po pierwsze sądzę, że Hinata jest za duża na nianię, to zbędne koszty. A po drugie zostawiła ją samą. Pomyśl co by było gdyby znalazła ją parę minut później. Tacy chuligani są zdolni do wszystkiego.
Dziewczynka wzdrygnęła się na to wspomnienie i chyba po raz setny zastanawiała się czy z tym chłopcem wszystko w porządku.
- No, ale…
- Żadnego ale. Dostała duża odprawę, powinna być zadowolona.
Hinata nie chciała dłużej podsłuchiwać, to było nie ładnie. Pobiegła na górę i zobaczyła swoją 2-letnią siostrzyczkę bawiącą się kuzynem. Rozśmieszał ją robiąc przeróżne, zabawne miny.
On w przeciwieństwie do tatusia potrafi się już śmiać. Czemu tata nie ?
*
To był pierwszy dzień szkoły. Trochę się bała.
- Nie bój się. Zobaczysz, że szkoła to nic strasznego – pocieszała ją mama prowadząc korytarzem w stronę klasy.
W środku było pełno innych, tak samo zaniepokojonych dzieci z rodzicami. Hinata poczuła się trochę pewniej, wszyscy wyglądali na miłych, a klasa była taka…kolorowa i duża.
W końcu dorośli musieli wyjść, lekcja miała się za chwilę zacząć. Usiadła w ławce obok chłopaka, który jako pierwszy się do niej odezwał. Był bardzo miły i chyba jako jedyny nie był zdenerwowany. Nazywał się Kiba. Łatwo zapamiętać.
- No dobrze, dzieci. Myślę, że możemy zaczynać. Na początek się wszyscy przedstawmy. Ja nazywam… - Przepraszam za spóźnienie ! – wypowiedź nauczycielki przerwał blondwłosy chłopczyk, który wbiegł do klasy i od razu w wejściu potknął się o swoje sznurowadło i się przewrócił. Wszystkie dzieci zareagowały głośnym śmiechem. Wszyscy oprócz niej. Była w szoku. To był ON.
- Nic ci nie jest ? – Pani pomogła mu wstać
- Nie, nic – chłopak był zirytowany, gdyż wciąż słuchać było chichoty.
- W takim razie przedstaw się pierwszy. Zobaczymy kto pierwszego dnia szkoły raczył się spóźnić.
- Jestem Uzumaki Naruto.
Twarz nauczycielki zmieniła się ze srogiej na współczującą.
- No dobrze, dzisiaj ci wybaczę. Znajdź sobie miejsce.
Została tylko jedna wolna ławka, w której siedział jakiś czarnowłosy chłopak, który patrzył się na coś za oknem.
- No nie, tylko nie z nim – Hinata usłyszała to gdy Naruto przechodził obok jej ławki. Mówił jeszcze coś cicho pod nosem. Cały czas odprowadzała go wzrokiem. Nie poznał jej.
- Chyba mamy klasowego frajera – zaśmiał się Kiba.
*
Rok później
- Jak możesz tak mówić ? Przecież ona ma prawie osiem lat. Jest za młoda by już oceniać ją pod tym kątem.
Hinata przechodziła obok drzwi gabinetu ojca. Gdy usłyszała wypowiedź mamy mimowolnie stanęła i zaczęła słuchać.
- Teraz jest idealny czas – głos ojca był zimny i twardy – Hinata mnie zawiodła.
- Ale czym ? To jeszcze dziecko.
- Ma słaby charakter. Z tą swoją łagodnością nigdy nie będzie w stanie przejąć interesu. W dodatku ma beznadziejne wyniki.
- Przecież to dopiero 1 klasa podstawówki. Jak możesz już teraz tak twierdzić. Jej oceny wcale nie są najgorsze, są…
- Jeśli nie jest najlepsza, nic nie znaczy. Mówisz, że jest za wcześnie ? Jest wręcz późno. Wspomnisz moje słowa. Z tej dziewczyny nic nie będzie. Neji to co innego. To geniusz. Szkoda, że nie jest moim synem.
Granatowowłosa nie mogła tego dłużej słuchać. Wybiegła, ile sił w nogach z domu. Pędziła przez las. Przez łzy nie widziała gdzie biegnie, ale nic jej to nie obchodziło.
*
I właśnie tak trafiła tutaj. Długo płakała, siedząc na tym samym pniu i myśląc „czemu”. Od tamtej pory aż do dzisiaj ojciec ignorował ją na każdym polu. Czasem myślała, że byłoby lepiej gdyby ją skrzyczał niż udawał, że nie istnieje.
Tata miał rację. Charakter w ogóle się jej nie zmienił, a nauka nie szła idealnie. Było dobrze, ale zawsze za mało. Odwiedzała tę polanę prawie codziennie by uciec z tego domu choć na chwilkę. To miejsce przynosiło jej ulgę. A może to był po prostu płacz. Ileż ona się napłakała przez całe życie ? Małe jeziorko by się chyba uzbierało. Ale nic nie mogła poradzić, nie umiała tego powstrzymać.
Teraz nie miała jednak łez w oczach. Tylko uśmiech na twarzy. Pojawiły się nowe wspomnienia, które przyćmiły te stare. Były wyjątkowe, szczęśliwe i zmieniły ją, a wszystkie były z wiązane z tym samym szeroko uśmiechniętym blondynem, którego Kiba swego czasu nazwał „klasowym frajerem”.
Na myśl o przywiezieniu go tutaj i przedstawieniu ojcu, czuła niepokój, ale jednocześnie nadzieję. Może dzięki niemu dom znów stanie się dla niej domem. Może znów powstaną dobre wspomnienia, które sprawią, że będzie tu cieplej.
Na niebie zaczęła się pojawiać pomarańczowa poświata. Słońce budziło się do życia. Powinna już wracać, jeśli nie chce by odkryto jej nieobecność.

***


- Dokładkę, proszę !  - krzyknęli naraz Naruto i Konohamaru, podnosząc w górę puste miski.
- I co mnie podkusiło by stawiać im ramen na obiad ? – Ero-wujek przeliczał pieniądze w portfelu upewniając się, że starczy mu jeszcze na postawienie paru porcji – Nie macie już dość ? Zjedliście już 3 miski.
- Wiesz, że nie. To nawet za mało – powiedział Naruto śmiejąc się w duchu.
- A ja nie mogę zjeść mniej od Naruto-niichan – krzyknął Konohamaru jakby to było wyzwanie jego życia.
- Zapomnij, nie dasz rady.
- A właśnie, że dam !
Jiraiya załamał ręce. Ta dwójka chce go oskubać z każdego jena. Kiedy on się nauczy, że nie wolno tej dwójki nigdzie zapraszać.
W tym momencie komuś z barze zadzwoniła komórka co przypomniało o czymś blondynowi.
- Ach, zapomniałem zadzwonić do Hinaty ! A przecież obiecałem, cholera.
- Niichan, ma dziewczynę, niichan ma dziewczynę – zaśpiewał Konohamaru po czym głośno się zaśmiał.
- Ile ty masz lat, 5 ? - spytał Naruto wyciągając telefon z kieszeni – A ty – wskazał palcem na ero-wujka, który właśnie otwierał usta – Nie waż się odezwać.
- Będę grzeczny.
Uzumaki wybrał numer i zadzwonił. Odebrała o 2 sygnałach.
Sarutobi pałaszował swoją 4 porcję, a Jiraiya przypatrywał się swojemu wychowankowi.
Coraz bardziej był ciekaw tej całej Hyugi. Skoro Naruto tak się boi, że może powiedzieć coś niestosownego przy niej znaczy, że mu na niej zależy. Normalnie to by się po prostu denerwował za te teksty, a on się boi, że ją wystraszy. To dużo mówi.
Wyjął długopis z wewnętrznej kieszeni i napisał coś na serwetce i podsunął blondynowi pod nos.

„Spytaj co ma na sobie”

W końcu miał nic nie mówić.
Mina Naruto była bezcenna. Zaczerwienił się po same uszy i spojrzał na niego z mordem w oczach.

***


- Naruto-kun ? - zrobiło się trochę cicho po drugiej stronie słuchawki.
- Jestem, słuchaj muszę kończyć i kogoś zabić.
Zaśmiała się na to stwierdzenie. Już jakiś czas temu przestała się dziwić takim wypowiedziom.
- Dobrze, do jutra.
- A moment, o której wracasz ?
- Około 14.
- Będę czekał. Do jutra.
- Pa - rozłączyła się i w myślach dodała "kocham cię". Jeszcze nie miała odwagi tego powiedzieć.
- A teraz mów wszystko – odwróciła się i zobaczyła stojącą w drzwiach siostrę – Cały dzień się chowasz. Mówiłam, że nie odpuszczę – rozsiadła się na łóżku i popatrzyła na starszą siostrę z wyczekiwaniem.
- Ale co mam ci powiedzieć ? – Próbowała jakoś to odwlec w czasie.
- No wszystko – widząc czerwoną twarz siostry zmieniła taktykę – Dobra prościej. Wiem już jak się nazywa, więc teraz opisz wygląd.
- No…. Jest wysoki, ma blond włosy, niebieskie oczy.
- Nieźle, nieźle. Umięśniony ?
- Eeee znaczy, raczej tak..
- Dobra, sama zobaczę – widziała, że Hinate to krępuje. Po co w ogóle zapytała – A jaki jest ?
- Hmm jakby to – ile jeszcze razy będzie musiała przechodzić przez takie przesłuchanie.
- Mów pierwsze co ci przyjdzie do głowy. Jakie słowa najlepiej go opisują ? – już Hanabi wiedziała jak sobie z nią radzić.
- Energiczny, impulsywny, niecierpliwy, wytrwały – Hinata wyrzuciła szybko te słowa, wiele nie myśląc.
- Uff.
- Uff ? – zdziwiła się granatowowłosa, otwierając szeroko oczy.
- Bałam się, że przyprowadzisz jakiegoś nudnego, spokojnego kujona. A teraz mów jak to było z wami ?
Hinata popędzana i zachęcana przez siostrę, opowiedziała jej całą historię. Oczywiście pominęła incydent z Mizukim.
- Chodzisz na tai coś tam ? Tata by cię zabił.
- No wiem, tylko nie mów mu. O psie też nie.
- A co ja kapuś ? Nie pisnę słówka. Ale jakie to słodkie. Połączył was pies, ale dobre -  zaśmiała się z własnych słów.
Tak o tym nie myślała. W sumie jest tym trochę racji. To faktycznie słodkie.

***


Niedziela w Konoha przywitała mieszkańców ładną, ale dość chłodną pogodą. Sakura zapinała właśnie swój płaszcz. Zastanawiała się co Sasuke chce z nią robić. Nie denerwowała się, raczej była podekscytowana.
Wyszła przed budynek i stanęła jak wryta. Sasuke już na nią czekał, jednakże stał oparty o duży, przerażający (dla niej) czarny motocykl.
- No, jesteś – wsiadł na motor i wyciągnął w jej stronę kask.
- Musimy tym jechać ? – mówiła próbując ukryć strach – Może lepiej się przejść… - przerwał jej jego drwiący śmiech.
- Boisz się ? – spytał drwiąco. Na te słowa dziewczyna zjeżyła się i wzięła od niego kask.
- Jeszcze czego – bez wahania wsiadła na to „coś” – A ty nie masz kasku ?
- Mam tylko jeden – wyjaśnił, zakładając  okulary. Chwycił ręce Sakury i oplótł je wokół pasa – Tylko trzymaj się mocno.
„Może jednak motocykle moją swoją dobrą stronę” pomyślała, ciesząc się, że Uchiha nie widzi jej zadowolonej miny.
Jazda nie była aż tak straszna, a nawet sprawiała frajdę. Po kilku minutach odważyła się otworzyć oczy. Chyba kierowali się w stronę wyjazdu z miasta. Dokąd on ją wiezie do diabła ?
Gdy wyjechali poza teren zabudowany, Sasuke przyśpieszył i wtedy Sakura znów zamknęła oczy. Obraz jej się rozmazywał z tej prędkości. Przycisnęła się mocniej do chłopaka, starając się zdusić lęk przed upadkiem z maszyny.
Nie wiedziała ile jechali. Chyba nie za długo, może 20 minut, ale biorąc pod uwagę szybkość z jaką jechali to byli daleko od miasta. Poczuła, że zwolnił, a więc zjechali z autostrady.
Gdy się zatrzymali Haruno zdziwiła się, że wciąż słyszy ryk silnika. Otworzyła oczy.
Nic dziwnego, że go słyszała skoro w tym miejscu było kilkanaście takich maszyn z właścicielami u boku. Nie wiedziała gdzie dokładnie są. To było dużo, puste pole pełne wzniesień. Żadnej roślinności tylko ziemia.
Cholera, to tor wyścigowy.
- Możesz mnie już puścić – zdała sobie sprawę, że wciąż go trzyma i zabrała ręce. Próbowała zejść, zachowując jednocześnie równowagę. Taka przejażdżka robi swoje – I co, nie było tak źle.
- Może i nie, ale co my tu robimy ? Zabrałeś mnie na oglądanie nielegalnego wyścigu jakiś bogatych smarkaczy ?
Dziecko by się zorientowało, że wyścig nie jest legalny. Byli tu tylko ich rówieśnicy, w dodatku z tak samo wielkimi motocyklami, które musiały swoje kosztować. Ten tor też był dziwny. Żadnych poprzeczek ochronnych, z dala od drogi, nie na widoku. Patrząc na to jak był wyjeżdżony, musiał służyć do tych celów od dawna.
- Błąd. To ty będziesz oglądać, a nie ja.
- Ty bierzesz w tym udział ? Zabijesz się – w jej głosie mieszało się zdenerwowanie ze strachem o niego.
- Myślisz, że to mój pierwszy raz ? Nie jestem nowicjuszem – zachowywał stoicki spokój, co było dla niej wkurzające.
- Mówiłeś, że nie masz dzisiaj nic do roboty. A jednak masz – szukała innych argumentów.
- Bo nie mam. To nic wielkiego, czysta rozrywka. Przyjeżdżam tu tylko popatrzeć na ich miny, gdy przegrywają.
- Aż tak pewny siebie jesteś ?
- Spójrz na ich miny. Czy wyglądają na szczęśliwych, że mnie widzą ?
Sakura rozejrzała się i niestety musiała mu przyznać rację. Wszyscy uczestnicy patrzyli na Uchihe niezbyt przychylnie.
- Sama widzisz. Już wiedzą kto wygra.
- Może przegrana plus pęknięta czaszka utemperowały by ci trochę ego.
- Tego mi życzysz ? – spytał cichym tonem i pochylił się w jej stronę tak, że niemal stykali się nosami.
To lekko ją zamroczyło. Ta czerń jego oczu, była prawie nie do zniesienia. Serce mocno jej przyśpieszyło.
- Wiesz, że nie.
W tym momencie wołanie jakiegoś kolesia o rozpoczęciu wyścigu zirytowało ją bardziej niż zachowanie Sasuke.
- Muszę iść – rzekł tylko odsuwając się i kierując swój motor w stronę miejsca startowego.
- A ja co ? Mam robić za cheerleaderkę ?
- Czemu nie – rzucił na odchodne.
A niech go szlag.
Nie widząc co robić, po prostu podeszła do małej grupki dziewczyn, które pewnie też zostały przywiezione jako kibice. W przeciwieństwie do nich ona nie czuła takiego entuzjazmu. Pomimo zapewnień, że to nie jego pierwszy raz i tak się bała. Strach przed jazdą był niczym w porównaniu z tym lękiem o niego.
Zawodnicy ustawili się w jednej linii i czekali na znak, który miała dać jakaś dziewczyna o czerwonych włosach. Gdy machnęła ręką wszyscy ruszyli do przodu z piskiem opon.
Sakura mocno zacisnęła pięści, modląc się by nie doszło do żadnego nieszczęścia. Przez dość wysokie pagórki miała ograniczoną widoczność, lecz za każdym razem gdy można było ich wszystkich dostrzec, pierwsze co robiła było odnalezienie wzrokiem  motoru Sasuke. Rzeczywiście był na prowadzeniu. Gdy zjechali ze wzgórka, skacząc w górę przycisnęła dłonie do ust. Ile to jeszcze będzie trwać.
Dodatkowo nie mogła słuchać zachwytów dziewczyn, którym się to najwyraźniej podobało. One się w ogóle o nich nie martwią ?
No to końcu chyba ostatnie okrążenie, bo przyśpieszyli. Chwila. Jeszcze bardziej ?
Przy linii mety dało się słyszeć mocny pisk, gdy te maszyny śmierci hamowały. I jeszcze przez ten kurz w powietrzu nie widziała kto wygrał. Ale teraz to nieważne.
Pył w końcu opadł i zobaczyła wściekłe twarze chłopaków, mordujących zwycięzcę, którym był…oczywiście Sasuke, a jakże.
Sakura miała sprzeczne uczucia. Po pierwsze duża ulga, że to koniec i że jest cały. Po drugie zazdrość o te babskie, które znów zaczęły piszczeć, ale tym razem wyraźne „Uchiha-kun”. Po trzecie irytacje i wściekłość, ponieważ tak ryzykował, a w dodatku po tym popisie jego arogancja pewnie znów wzrośnie.
W tym czasie on czerpał przyjemność ze swojej „rozrywki”, czyli śmiania się z przegranych min znajomych. Ale dobry humor szybko mu przeszedł, gdyż dosłyszał za plecami męski głos.
- Zobacz tę różową. Ta to jest pierwsza klasa – jakiś wysoki brunet dzielił się swoją opinią koledze – Chętnie bym ją…
Uchiha zacisnął pięści i opanował chęć połamania gościowi szczęki. Odwrócił się do niego przodem.
- Zbliżysz się do różowej na odległość 5 metrów to obiecuję, że jutro będziesz karmiony kroplówką.
Brunet wzdrygnął się i lekko cofnął pod wpływem złowrogiego spojrzenia, w którym było widać czerwone błyski.
„Tchórzliwe ścierwo” zakpił w myślach i pociągnął swój pojazd w kierunku Sakury. Co to było ? Możliwe żeby poczuł zazdrość ? On ? To niepodobne.
- Tylko nie mów „a nie mówiłem” bo tego nie zniosę.
- A tobie co ? – nie pokazał, że lekko zdezorientowało go jej zachowanie.
- Co ? Ty się jeszcze pytasz ? Jak możesz robić coś takiego ? Adrenaliny ci brakuje, czy co ? Wiesz jak się o ciebie bałam ? Przecież wystarczył jeden zły ruch, jedno poślizgnięcie, a już byłbyś martwy.
- Ty… martwiłaś się o mnie ? – spytał.
- Jeszcze pyta. Oczywiście, że tak i to bardzo. To było głupie, tak bardzo głupie. Wstrzymywałam oddech z każdym zakrętem. Czemu…
- Zamknij się na chwilę – przerwał jej dialog i … pocałował.
Nie do wiary, że kiedyś uważał ją za pustą. Nie, na pewno taka nie była. Może kiedyś, ale teraz już nie. Całując ją czuł satysfakcję, że wszyscy to widzą. Jakby zaznaczał swoją „własność”.
Praktycznie od razu się poddała. Może i chciał odwrócić jej uwagę od niebezpieczeństwa na jakie się naraził, ale mogła o tym myśleć w tym momencie. Nie teraz, kiedy czuje jego wargi na swoich.
To nie był czuły pocałunek, tylko zaborczy, namiętny i bardzo jej się podobał. Gdy wsunął jej język do ust jęknęła z zadowolenia. Objęła go za szyję i przeczesała dłonią jego czarne jak noc włosy.
Kilka chwil później oderwał się od niej i powiedział spokojnie:
- Nie powiem, zaczynam lubić ten twój charakterek.
- Jak ja cię… - nie mogła dokończyć. Teraz rozumiała Hinate. Sama czuła, że może zemdleć.
- Właśnie widzę.
Sakura, lekko zamroczona po raz drugi dzisiaj wsiadła na „maszynę śmierci”. Jeśli tym pocałunkiem chciał odwrócić jej uwagę od tego wyścigu, to mu się udało.

***

Hinata i Neji wyszli z autobusu i swoim tempem zmierzali w kierunku akademika. Wyjechali trochę wcześniej niż planowali. Na pożegnanie mama wyściskała ją z tysiąc razy. A tata… nawet nie przyszedł, ale nie zdziwiło jej to specjalnie.
Gdy byli pod drzwiami omal nie zderzyli się z Naruto, który wręcz wyskoczył zza drzwi.
- Hinatka ?! Właśnie chciałem wyjść po ciebie.
- Nie szkodzi, po prostu przyjechaliśmy wcześniej – wyjaśniła, ciesząc się, że go widzi.
- To ja pójdę do siebie – Neji szybko wszedł do środka, pierwszy raz od dawna współczuł blondynowi, bo wiedział co go czeka.
- Ochroniarz tak szybko się zmył ?
- Ochroniarz ? – zachichotała na to jakże trafne stwierdzenie – chodź na górę, stęskniłam się za Kuramą.
- A za mną nie ?
- O wiele bardziej.
Ruszyli na górę trzymając się za ręce. Każde zastanawiało się jak przejść do sedna sprawy.
Gdy weszli do jego pokoju, Naruto usiadł na łóżku i obserwował jak Hinata drapie psa za uchem.
Cisza nieznośnie trwała.
- Posłuchaj, muszę ci coś… - wyrzucili jednym tchem, jednocześnie.
- Ty pierwsza.
- Nie ty pierwszy.
- Mój er.. to znaczy wujek chce cię poznać – powiedział pewnym głosem, jakby w ogóle się tego nie obawiał.
- Na..naprawdę ? A to się złożyło – zaskoczona trawiła nową informację.
- Co się złożyło ? – spytał zdezorientowany.
- No bo moi rodzice też… - zawahała się widząc jak jej ukochany rozszerza oczy – chcą cię poznać.
Każde powiedziało to czego się obawiało powiedzieć i teraz patrzyli na siebie myśląc co teraz.
Dziewczyna poczuła lekki stres. Ledwo pamiętała jego wujka, ale ktoś kto wychował Naruto-kun nie może być zły, prawda ?
Za to stres blondyna wzrósł dwukrotnie. Teraz ma większy problem niż zachowanie tego zboczeńca. Hinata ma go przedstawić u siebie w domu ? Przecież oni są cholernie bogaci. Na pewno zrobi coś głupiego i wtedy wywalą go za drzwi. No ale chwila, przecież ludzie, którzy wychowali Hinatkę nie mogę być tacy źli, prawda ?
Jak widać ich tok myślenia w tej sprawie był identyczny.
- To jak to zorganizujemy  ? – dziewczyna postanowiła pierwsza zabrać głos.
- Możemy każdy dom załatwić w jednym tygodniu albo oba naraz w jednym. To jak ?
- W jednym – znów byli jednomyślni. Jak się szybko zerwie plaster to nie boli.
- Nie…nie jesteś zły ? – spytała cicho patrząc w podłogę. Nie chciała go do niczego zmuszać.
- Nie no, za pomysł. Jasne, że nie. Przecież będzie super, mnie nie można nie kochać – wymusił nerwowy śmiech. Owszem można.
- Racja – O nie, powiedziała to na głos – to znaczy … - Przerwała. Jak on tak szybko się zbliżył ? Jego twarz była oddalona zaledwie o kilka centymetrów.
- Racja ? – uśmiechnął się, ale tym razem szczerze i pocałował ją.
Przycisnął ją mocno do siebie, a ona zarzuciła mu ręce na szyję by być jeszcze bliżej.
Ach, jak dobrze być w domu. Właśnie tu, w jego ramionach.



(Od autorki) I ta dam nowy rozdział. Chcę jeszcze raz podziękować autorowi Przemysław Dembowski za polecenie u siebie mojego bloga. Tak się cieszę, że się podoba. Poczekajcie jeszcze trochę, a będzie więcej akcji, mam spore plany.
Uprzedzam iż nie wiem czy wyrobię się za tydzień z rozdziałem gdyż jadę na małe zakupy z rodziną do trójmiasta, a dodatkowo mam dwa sprawdziany w poniedziałek. Mogę się nie wyrobić, ale postaram się z całych sił.
Sasuke trochę kradnie show, co nie ? Muszę się bardziej na NaruHina skupić.

7 komentarzy:

  1. znowu swietna notka mi sie podobała . nie mam większych zastrzerzen hociasz mogła byc dłurzsza . powodzenia w pisaniu i rzycze weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. EXTRA nocia masz rację trochę mało naruhina ale jest spoko impreza dopiero się rozkręca haha
    To miłych zakupów z rodzinka a co to sprawdzianów to powodzenia trzymamy kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cóż nic dodać nic ująć genialne chociaż przychylam się też do mojego koment z poprzedniego rozdziału heh :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heh jak zawsze świetnie. Nawet podobał mi się moment sasusaku, a tu się dziwie, ponieważ nie przepadan za sakurą xD świetne te wspomnienia Hinaty... i ten tekst kiby "klasowy frajer" haha :D się uśmiałam... no nic pozostaje mi czekać na kolejną notkę. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, pora na mnie :) Od razu mogę Cię zapewnić, że nie przeszkadza, jeśli czasem dasz mniej naruhina albo jeśli czasem pominiesz tą parę. Z kilku powodów. Raz, że sama tak szybko nie znudzisz się tą parą dzięki czemu nie opuści Cię wena. Dwa, samo opowiadanie będzie ciekawsze i bardziej wiarygodne, gdyż nadajesz osobowości innym postaciom i sprawiasz, że nie są one tylko tłem (Jeden z nielicznych wyjątków, gdy powołam się na swoje opowiadanie: Hidan, Kakuzu gdzie stworzyłem dla nich osobne rozdziały). Tak więc im więcej postaci z historią, tym lepiej. Ważne, żeby nie przesadzić i się w tym nie pogubić. Tak więc wątek sasusaku jak najbardziej rozwijaj. Sasuke na motorze całkiem fajnie pasuje, a jak wyobraziłem sobie jego w stroju motocyklisty oraz róż Sakury na maszynie...padłem :D W sumie zrobić, z niej taką ułożoną dziewczynkę z dobrego domu, która poznaje te ciemniejsze strony życia...może być ciekawie.
    Naruto i Hinata, wiadomo, że ulubiona para większości czytelników :) Spotkanie rodzinne, naprawdę spędza sen z powiek. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, chcesz ich wszystkich na raz ze sobą przedstawić? Ero-Senin wgapiony w matkę Hinaty swoim świńskim wzrokiem (nie mogłem się powstrzymać xD). Czekam oczywiście na kolejny rozdział :)
    Co do wyglądu. Nie wiem jak innym i Tobie, ale moim skromnym zdaniem, tekst wyjustowany, wygląda lepiej i wygodniej się go momentami czyta :) Druga rzecz, jak przechodzisz do nowej linijki, to dobrze jest dać akapit, to także ułatwia czytanie :)
    Pozdrawiam serdecznie i weny moja droga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to nie przeszkadza hę !? Prawdziwy fan NaruHina nigdy się tą parą nie nudzi !!! noi czasem może ich być mniej ale pominąć absolutnie nie ani się waż tej pary pomijać!!! NARUHINA LOVE FOREVER wkońcu to coś znaczy nie !? więc PISZ DALEJ I WIĘCEJ NARUHINA

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!
    Twój blog został pomyślnie zareklamowany na spisie Świat Blogów Narutomania (post: Naruciak nr. 391). Dziękuję, że zgłosiłaś się do nas :) Zapraszam do zgłaszania nowych rozdziałów.

    Pozdrawiam,
    Vanai z Świat Blogów Narutomania

    OdpowiedzUsuń