***
- Czemu na mnie patrzycie ? Nie
będę znów robił za jego psychologa – Sasuke próbował zignorować natarczywe spojrzenia
kolegów, raz posyłane w jego stronę, a raz w stronę Naruto, który od pół
godziny kręcił słomką w swoim piwie. Tak poświęcał temu zajęciu swoją uwagę, że
nawet nie słuchał o czym reszta rozmawia.
- Nie żeby mnie obchodziły jego
humory, ale tego się nie da wytrzymać – zrzędził Kiba – No popatrzcie na niego –
wskazał podbródkiem na blondyna, który właśnie znudził się kręceniem słomką w
prawo i zaczął w lewo – Odbija mu.
- Jakie to …
- Upierdliwe – dokończyli
jednocześnie Sasuke, Kiba i nawet Shino.
- Wymyśl nową kwestię Shikamaru –
odparł Uchiha, ale Nara puścił ten przytyk mimo uszu – Dobra, niech wam będzie.
Sasuke przysunął się trochę w
stronę nieświadomego niczego Naruto i … walnął go pięścią w łeb.
- Ała ! Za co, głupku ?! –
spytał, a raczej krzyknął trzymając się za głowę.
-Za nic. Przywróciłem cię tylko
do rzeczywistości. O to wam chodziło ? – spytał pozostałej trójki, której szczęki
opadły na blat.
- Mniej więcej – Shino odzyskał
mowę jako pierwszy.
- Już pomyśleć spokojnie nie
można – Uzumaki zrzędził pod nosem, na co Kiba zaczął się śmiać.
- Ty i „myślenie”. Hahaha to żeś
mnie rozbawił – stwierdził i posłał blondynowi najbardziej kpiące spojrzenie na
jakie było go stać.
- Jacy wy jesteście upierdliwi –
Shikamaru nie pozwolił dojść do głosu Naruto, który był już gotowy do bójki –
Robicie z igły widły, przecież to oczywiste. Najpierw całe tygodnie łazi z
Hinatą za rękę i uśmiechają się jak zakochani idioci. A potem ona wraca od
rodziców i przez ostatnie pięć dni na zmianę, albo są zamyśleni lub podenerwowani.
Pierwsza opcja to mogli się pokłócić, ale odpada, bo nadal się nie odstępują. Pozostaje
więc druga opcja. Zresztą bardziej prawdopodobna. Oboje poznają swoich teściów.
Ona się boi, że źle wypadnie, a on, że zrobi z siebie idiotę co jest bardzo
prawdopodobne. Widzicie ? Czysta dedukcja.
Przez cały swój monolog chłopak patrzył
ze znużeniem w sufit. Za to reszcie szczęki ze stołu spadły na podłogę. Rzadko mają
okazję by zobaczyć swojego kolegę gdy daje popis swojego intelektu.
- Taaa, jasne – mówił Inuzuka z pobłażaniem
- Sherlock Holmes się znalazł. Wiesz,
mógłbyś czasem…
- Ma rację – Przerwał mu Naruto –
Jutro idziemy razem do mojego wujka, a wieczorem jadę do niej i zostaje
tam na noc.
- Co, serio ?!
- Świetnie, wszystko wyjaśnione, więc mogę
się wreszcie napić ? – Sasuke wyraził swoje niezadowolenie i wypił łyk ze
swojego kufla.
- Jasne, nie przeszkadzaj sobie –
już większego sarkazmu, blondyn nie mógł wsadzić w to zdanie.
- W każdym razie powiem, że ci
nie zazdroszczę – Inuzuka wziął przykład z Uchihy i też zaczął opróżniać swoją
szklankę.
- I ja też – Shino nie zawsze
musi milczeć.
- Dzięki, wszyscy jesteście po
prostu wspaniali – rzekł Naruto i oparł, ze zrezygnowaniem, czoło o blat stolika.
- Kiedy mówimy prawdę. Tylko raz z
Kibą widzieliśmy jej ojca i zapamiętamy to do końca życia. Jej matka jest w porządku, ale
on… – to była chyba najdłuższa dzisiejsza wypowiedź Aburame.
- Sprecyzuj.
- Jak byliśmy jeszcze w szkole,
oboje pojechaliśmy do niej by pożyczyć zeszyty – zaczął opowiadać Kiba – Akurat
obaj wtedy zachorowaliśmy. W szoku byliśmy jak zobaczyliśmy tę chałupę. Bogactwo
wszędzie się leje, a on sam posyłał nam tak nienawistne spojrzenia, jakich
nawet u ciebie nie widziałem.
- Chyba tobie – zauważył Shino –
mnie olewał.
- No dobra, może zachowywałem się
trochę jak rozwrzeszczany gówniarz i mój pies trochę tam nabrudził, ale to nie ma dla niego usprawiedliwienia i
koniec ! Więcej tam nie byłem.
- Bo się bałeś – Aburame znów się
wtrącił.
- Wcale nie ! A w ogóle to nikt
cię nie pytał !!! I przestań nosić okulary przeciwsłoneczne w nocy ! To mnie
wkurza !!!
- Już się nie masz czego czepiać,serio.
Idę do toalety – rzekł i odszedł od stolika.
Naruto natomiast zastanawiał się
czy potrafi panikować jeszcze bardziej niż teraz. Ale oprócz tego poczuł, że
kilka kawałków układanki wskoczyło na swoje miejsce. Chyba coraz bardziej
wszystko rozumiał.
- No, ale przynajmniej nie musisz
się przejmować wizytą w swoim domu. Kiedyś mówiłeś, że twój wujek jest
wyluzowany – tak naprawdę Shikamaru odezwał się tylko dlatego, bo poczuł, że
zasypia.
Na to zdanie Sasuke cicho się
zaśmiał pod nosem.
- Oj musi, musi.
- Ty się lepiej zamknij – Uzumaki
warknął w stronę przyjaciela, a jego spojrzenie mówiło „jeszcze słowo, a po
tobie”. Nie żeby ta groźba jakoś Uchihe ruszała.
- Dobra, ja mam propozycję by
stąd iść. Atmosfera się sypie, a nawet dogryzanie głupkowi już mi się znudziło –
Inuzuka wstał z krzesła, a zanim Nara.
- Czemu ja się z wami zadaję ? –
spytał sam siebie Naruto i razem z Sasuke dołączyli do nich i wyszli z lokalu.
Chwilę później do pustego stolika
podszedł Shino.
- Znowu
o mnie zapomnieli.
***
Naprawdę minął już tydzień ?
Tak minął i właśnie razem z
Hinatą (i agresywnym kundlem przy nodze),
stał pod swoim rodzinnym domem. Jeśli można go tak nazwać.
- Gotowa ?
- Oczywiście – Naruto ścisnął jej
rękę by dodać jej otuchy. Dobrze, że nie wiedziała, że to on ma większe powody
do zdenerwowania niż ona.
Otworzył drzwi swoim kluczem i
weszli do środka. Z miejsca uderzył ich zapach spalenizny i unoszące się w
powietrzu resztki dymu.
- O nie, znowu.
Pociągnął ją w stronę kuchni. Ich
oczom okazał się obraz mężczyzny, który stał przy szeroko otwartym oknie i
próbował zamaszystymi ruchami ręki usunąć dym z pomieszczenia.
- Ile razy mówiłem, żebyś nie
tykał kuchenki ?!
- O, to wy. Już jesteście ? – zakłopotany
szybko zamknął okno i odwrócił się w ich stronę – Taki ważny dzień mamy, więc
pomyślałem, że sam coś przygotuję, ale cóż…
- Ale wysadziłeś kuchnię, to
chciałeś powiedzieć.
- Nie wymądrzaj mi się tu ! Sam
nie potrafisz lepiej !
- Ale przeze mnie przynajmniej nigdy nie
musiała tu przyjeżdżać straż pożarna !
I wtedy trochę za późno zdali
sobie sprawę, że ich potyczka słowna ma widza. Hinata obserwowała ich z boku z
szeroko otwartymi oczami. Zdziwienie mieszało się jej z rozbawieniem. Za to zdenerwowanie
od razu jej minęło.
- Ech, wujku przedstawiam ci moją
dziewczynę, Hyuge Hinate – oficjalnym przedstawieniem próbował naprawić wpadkę
z sprzeczką.
- Dzień dobry panu – uśmiechnęła się
ciepło,a na twarzy zagościł lekki rumieniec na stwierdzenie „moja dziewczyna”.
Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczai i nawet tego nie chce.
Ero-wujek spojrzał na nią i z
miejsca polubił.
„Dobrze go wychowałem”
- Żaden pan, proszę mów mi
Jiraiya – powiedział i uścisnął jej dłoń.
- Do..dobrze – I było czego się
bać ? Nie.
-Tak jak myślałem, nawet pies
tego nie tknie – Naruto tymczasem podtykał pod nos Kuramie talerz z czymś
czarnym co kiedyś było jedzeniem. Pies nie był zbyt chętny.
- Znowu się czepiasz ?! – Jiraiya
znów przeniósł swoją uwagę na wychowanka.
Tym razem Hinata nie mogła wytrzymać
i zaśmiała się. Nie wiedziała, że są tak podobni. To wręcz groteskowe.
- Widzisz przez ciebie,
dziewczyna się ze mnie śmieję !
- Przeze mnie ?! To twoja wina
głupku !
Pomińmy parę następnych zdań i
śmiechów dziewczyny. Czarne i spalone „coś” trafiło do śmieci, a oni
postanowili przenieść się do salonu. Naruto z obawą spojrzał na półki i z ulgą
stwierdził, że „arcydzieła” zniknęły.
- Cóż wygląda na to dzieciaki, że
dzisiaj zaserwujemy sobie pizze – wyciągnął swój telefon i spojrzał na Hinate –
Jest coś, czego nie możesz jeść albo nie lubisz ?
- Zjem obojętnie z czym, byle nie
było żadnych owoców morza.
- Dobrze, ja też ich nie znoszę –
wybierał właśnie numer, gdy zobaczył, że uwagę dziewczyny zajmuje wystrój. Wykorzystując
jej nieuwagę pokazał Naruto uniesiony w górę kciuk i uśmiechnął się wymownie.
„Nie przy niej stary, zboczeńcu!!!” – chciał wykrzyknąć,
ale musiał się powstrzymać.
***
Gdy przywieziono pizze, rozsiedli
się wszyscy na podłodze, ku zaskoczeniu Hinaty. To było bardzo na luzie.
Inaczej niż u niej.
Rozmowa toczyła się sama. Czasem
była tylko przerywane przez małą „wymianę zdań” Naruto i Jiraiyi, ale nie
przeszkadzało jej to, gdyż miała z tego ubaw. Sama odzywała się sporadycznie lub
gdy zadano jej pytanie.
Właściwie czym ona się
denerwowała ? Wujek był szczery, zabawny i najwyraźniej ją
polubił. Zauważyła kilka podobieństw charakterów obu mężczyzn. Chyba się z nim
dogada.
Było jeszcze coś,a mianowicie to mieszkanie.
Cóż, było dość schludnie utrzymane, jak zamieszkane od lat przez dwóch facetów
(no bo Naruto spędza w tym domu ferie i wakacje). W dodatku miało przyjemną i
swojską atmosferę. Tak, to miejsce można z pewnością nazwać, w jej pojęciu
domem.
- I to się nazywa obiad – Ero-wujek
wstał z podłogi z pudełkiem po pizzy w ręku – Pójdę wynieść śmieci i… może
wyprowadzę tego twojego psiaka na spacer. Nie będę wam przeszkadzał, co nie ? – z szerokim
uśmiechem puścił w ich stronę oczko. Hinata, szczerze nie wiedziała co o tym
myśleć, a blondyn wiedział o co mu chodzi, aż za dobrze – To na razie – krzyknął
i już go nie było. Szybki jest.
- To co teraz ? – spytała zwracając
się w stronę chłopaka.
- Nie wiem. Może chcesz zobaczyć
mój pokój ?
- Może być.
Pokój Naruto znajdował się na
piętrze. Nie było w nim nic nie zwykłego: łóżko, biurko, szafa itd. Nie,
właściwie było coś. Porządek, z którym jak wiemy Uzumaki ma lekki problem.
Chwilkę się rozglądała, gdy nagle
coś zwróciło jej uwagę. Na ścianie wisiała tablica korkowa, do której było
przyczepione zdjęcie. Przedstawiało ono dwie osoby: Jiraiye w wieku około 40
lat tarmoszącego po głowie
uśmiechniętego Naruto, który miał na oko 7 lub 8 lat. Uśmiechnęła się na ten
widok.
-Nie wiem skąd tu się wzięło to
zdjęcie – oczywiste kłamstwo blondyna.
- Oczywiście, udajmy, że wierzę –
uśmiechnęła się do niego szeroko i usiadła na łóżku. Poczuła, że uderzyła nogą
o coś, co leżało pod meblem. Zerknęła tam, sprawdzając co to jest i wyciągnęła z
stamtąd kilka książek.
W tym momencie chłopak zaczął
podejrzewać, że dostał zawału. Chyba nigdy nie był tak czerwony ze złości jak
teraz.
„To ma się nazywać schowanie ?! U
mnie, pod łóżkiem ?! Pogięło go ?! Ukatrupie drania!!!”
W pierwszym odruchu chciał jej je
wyrwać, ale było za późno. Zobaczyła tytuł.
„Eldorado flirtujących” Pustelnik
- Czytasz takie książki ? – spytała
będąc w lekkim szoku. Teraz oboje emanowali czerwienią.
- CO ?!!! Nie, nic tych rzeczy ! –
tak energicznie potrząsał głową, że aż mu się w niej zakręciło.
- To, co one tu robią ?! – była już
trochę uspokojona.
- No, no bo… - szlag musi
powiedzieć prawdę, nie ma wyjścia – No, bo widzisz, ten Pustelnik to… to tak
naprawdę … - no wykrztuś to, bądź mężczyzną – NO BO TEN CHOLERNY ERO-WUJEK TO
NAPISAŁ I ZDAJE SIĘ NIE WIE CO ZNACZY SŁOWO „SCHOWAĆ” – wykrzyknął to wszystko
wręcz na jednym wydechu.
- Na…naprawdę ? – zamrugała szybko
w reakcji na ten wybuch.
- Nooo - zwiesił głowę ze wstydem.
Cóż chłopak na pewno nie
spodziewał się takiej reakcji dziewczyny jaka nastąpiła chwilę później. Hinata
wybuchła głośnym, niepohamowanym śmiechem. Nie mogła przestać, aż się złapała
za brzuch. Blondyn tylko na nią patrzył z dezorientacją w oczach.
- To… dlatego … mówisz na niego…Ero-wujek
– udało jej się w końcu wykrztusić.
- No tak. To stary zbok i już –
pod wpływem szoku powiedział co myśli bez żalu.
- Zastępca prezydenta miasta i
pisarz. Prawdziwy człowiek renesansu – powiedziała z rozbawieniem wycierając
załzawione od śmiechu oczy.
- Nie…nie odrzuca cię to ? –
spytał z lekką obawą.
Hinata spojrzała mu w oczu i
rzekła z największą szczerością na jaką było ją stać:
- Naruto-kun, nic, nigdy nie
odrzuci mnie w tobie. A zwłaszcza osoba, która cię przygarnęła i dała ci własny dom.
Anioł. Nie ma nią innego
określenia.
Nie zastanawiając się ani chwili
przywarł do jej ust. Starał się wlać w ten pocałunek wszystkie emocje, jakie w
tej chwili czuje w sobie. Na razie to im
wystarczyło. Uczucia jeszcze niewypowiedziane na głos, ale wyczuwane przez
oboje.
Zawsze
najczęściej przerywali, gdy brakowało im już tchu, ale ostatnio i to wydawało
się za mało. Chcą więcej. Ale, nie, nie, nie, mowy nie ma by się przyznali.
***
- Opowiedz mi wszystko.
- Ale o czym ? – Siedzieli od
kilku minut na łóżku, oparci plecami o ścianę. Naruto otaczał ją delikatnie
ramieniem.
- O waszej dwójce – wskazała podbródkiem
na zdjęcia przypięte do tablicy – Chce wiedzieć więcej o tobie.
- A przy okazji trochę się ze
mnie pośmiać, co ?
- Przejrzałeś mnie. Ale naprawdę
jestem ciekawa.
- No dobrze, czemu nie i tak się
bardziej nie skompromituje. Tylko od czego zacząć ?
- Zacznij od początku – rzekła cicho
i mocniej się w niego wtuliła, zamieniając się w słuch.
*
- Stara idiotka. Jeszcze zobaczy. Oni wszyscy zresztą.
Mały chłopiec o blond włosach zamalowywał właśnie białą farbą swoje
dzieło z zeszłej nocy. Gdy wszystkie dzieci w domu dziecka już spały, zakradł
się do piwnicy, ukradł trochę czerwonej farby pozostałej z ostatniego remontu i
napisał nią na ścianie budynku tyle niecenzuralnych wyrazów ile tylko znał plus
parę karykatur dyrektorki ośrodka.
Oczywiście od razu było wiadomo, że to on. Za bardzo pobrudził się
farbą. A teraz musiał to wszystko zamalowywać.
- Powinienem się poskarżyć, że zmuszają mnie do ciężkiej harówy. W końcu,
halo mam 6 lat, nie mogę pracować fizycznie.
Przez cały czas zrzędził takie rzeczy pod nosem. Był zły, ale nie za
to, że go przyłapano. Myślał, że pomogą mu zamalowywać, a nie zostawią go
samego. Przecież to co zrobił było śmieszne. Więc, czemu byli źli ?
Została ostatnia, frontowa ściana. Zmęczony i usmarowany w farbie
rozpoczął pracę, gdy ktoś go zaczepił.
- Niezłe dzieło zmalowałeś, jestem pod wrażeniem.
Obok niego stał mężczyzna o długich, lekko sterczących białych włosach.
Oglądał jego, jak to nazwał „dzieło”.
- Taa, bo uwierzę – próbował nie zwracać na niego uwagi, podrwi sobie i
se pójdzie. Zawsze tak było. Drwiny lub ignorowanie. Nikt inaczej na niego nie reagował.
Lecz wtedy on zrobił coś niespodziewanego. Zakasał rękawy koszuli,
wziął drugi pędzel i zaczął mu pomagać.
- Co pan robi ? – Naruto był bardzo zaskoczony. Czemu ten pan to robi ?
Przecież nie ma powodu.
- Nie widzisz ciołku ? Maluje.
- Przecież widzę – ten facet go irytuje – Ale czemu ?
- 6-latek nie powinien robić takich rzeczy sam.
Chłopczyk rozchylił lekko usta ze zdziwienia, ale nic nie odpowiedział,
bo nie wiedział co.
We dwóch poszło o wiele szybciej. Jedna z wolontariuszek mówiła mu
kiedyś, że gdy ktoś coś dla nas zrobi powinno się podziękować. Chyba
powinien tak zrobić.
- Proszę pana ?
- Tak ?
- Ja, dziękuję – zwiesił lekko głowę. Żaden dorosły nigdy nie był dla
niego tak miły.
- Nie ma sprawy Naruto.
- Skąd pan wie jak… - podniósł gwałtownie głowę.
-…się nazywasz, tak ? – przyklęknął przy nim by ich wzrok był na tym
samym poziomie – Naruto, co powiesz na to bym cię adoptował ?
To jest sen ? On chce go adoptować ? Zabrać go stąd ? Niemożliwe.
- Jestem Jiraiya – wyciągnął w jego stronę dłoń.
Chłopczyk
z błyszczącymi od szczęścia oczami podał mu małą dłoń.
*
- Jak mam do ciebie mówić ? – spytał Naruto podczas jednej z wizyt Jiraiyi
w ośrodku.
- Jak chcesz. Może być wujek, po prostu.
- Aha – ile jeszcze będzie takich wizyt ? On chce stąd odejść jak
najszybciej.
- Wujku, kiedy z tobą zamieszkam ?
- Jeszcze trochę, niedługo będzie termin rozprawy.
- Czego ? – Trochę trudne słowo.
- Sąd musi wydać zgodę bym mógł się tobą zająć.
- To znaczy, że może się nie zgodzić ? – spytał ze strachem w głosie.
Zaczął lubić tego gościa. Czasem był wkurzający, ale… ktoś wreszcie go widzi,
nie chce tego stracić.
- Zgodzi się – nawet chłopiec wyczuł niezachwianą pewność w jego głosie.
- Obiecujesz, wujku ? – Łatwo przyszło mu tak się do niego zwracać.
- Obiecuje.
*
Jadł właśnie płatki na stołówce, gdy poczuł jak ktoś położył mu dłoń na
głowię. Odwrócił się i zobaczył znajomą twarz.
- Wujek ?
- Pakuj się. Zabieram cię stąd
*
Nie miał wiele rzeczy. Wszystko zmieściło się do plecaka. Wszedł do
domu, który od dziś był jego domem. Duży był.
- Na górze jest twój pokój. Chcesz zobaczyć ?
- Mam własny pokój ? – ucieszył się.
- No jasne.
Szczęśliwy pobiegł na górę go obejrzeć. To było jak spełnienie marzeń.
Dla niego średniego rozmiaru pomieszczenie znaczyło tyle, co wielki skarb.
- Rozpakuj się i wychodzimy – w drzwiach stał wujek i go obserwował z
uśmiechem na ustach.
- Gdzie ?
- Na zakupy. Potrzebujesz paru nowych ciuchów i zabawek, jeśli chcesz.
Sam nie chciałem kupować, bo się nie znam... – chciał jeszcze coś dodać, ale nie
pozwolił mu na to chłopiec, który się do niego przytulił. W końcu, przecież
było to małe dziecko, które po raz pierwszy poczuło, że ktoś go chce.
- Dziękuję.
- No już chłopie, bo się zaraz rozkleję.
*
- Szata zdobi człowieka, co nie ? – spytał go, gdy zapinał przed lustrem
swoją nową bluzę.
- Chyba tak.
- Obyś mi to nosił. W życiu tyle nie wydałem, co dzisiaj na ciebie.
Przy kasie wujek znowu bezczelnie gapił się na biust sprzedawczyni. To
nie pierwszy był raz. Właśnie takim zachowaniem go denerwował. Gdy wyszli ze sklepu dał
temu upust.
- Mam dość. Ty jesteś zwykłym zboczeńcem ty ero-wujku.
- CO ?! Nie wyrażaj się tak o mnie.
Naruto pomyślał czy nie powinien przeprosić gdy…
- Jestem super zboczeńcem.
„Cholernik się przyznał”
*
- Ile jeszcze będą tu przychodzić ? – spytał chłopiec gdy czekali na
kolejną wizytę kuratora – Przecież mieszkam tu już bardzo długo.
- I tak jesteś za smarkaty by tłumaczyć ci te wszystkie procedury. A
skończy się to już bardzo niedługo. To ostatnia wizyta, a potem ostateczna
rozprawa o przyznanie praw rodzicielskich. Aha jeszcze jedno, bo bym zapomniał. Jeśli zwrócisz przy kuratorze do mnie „ero-wujku” to…
- Wiem, nie jestem głupi.
- Taa, jasne.
- Co żeś powiedział ?!
*
Naruto siedział na podłodze i próbował układać te cholerne klocki, ale był zbyt
zmartwiony. Czekał na jego powrót.
Wreszcie usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Wybiegł na korytarz i zobaczył
uśmiechniętą twarz ero-wujka. Trzymał w ręku jakąś kartkę.
- Przywitaj się z prawnym opiekunem.
*
- Chcesz iść ze mną do pracy ?
- Nie chcę. Babunia Tsunade mnie denerwuje.
- Tak, ona już tak działa na mężczyzn – powiedział i odrobinę się
rozmarzył.
- Jeszcze jej pokażę.
- Ale co ? – spytał zdziwiony.
- Mówiłeś, że ona kiedyś chce kandydować na prezydenta, prawda ?
- Owszem, i zrobi to, jak stary Sarutobi skończy kadencję.
- To poczekaj – popatrzył w górę, w oczy ero-wujka – Ja też nim kiedyś
zostanę. A ona przestanie się ze mnie śmiać. I wszyscy w szkole też. Zobaczysz,
uda mi się.
Jiraiya patrzył na chłopca przez chwilę jakby z niedowierzaniem i
poklepał go po głowie.
- Nie śmiejesz się ze mnie ? – spytał blondyn. Trochę bał się, że tak
będzie.
- Nie – ukląkł przy nim tak jak tego dnia gdy się poznali rok
temu – Jeśli właśnie to jest twoim marzeniem to wiedz, że zrobię wszystko by ci
w tym pomóc.
- Naprawdę ?
- Taka już rola rodzica.
*
Jeszcze dużo jej opowiadał. Jak
wizyty babuni Tsunade omal nie kończyły się wizytą Ero-wujka w szpitalu. Jak
złościł się na niego za złe stopnie. Jak kłócili się o to czy jego książki są
nudne, czy nie. Dużo tego było.
- Podoba mi się jak o nim mówisz.
Siedzenie im się znudziło i od
jakiegoś czasu po prostu leżeli.
- To znaczy jak ?
- Raz ze złością, a raz z
szacunkiem.
- Nie mogę go nie szanować. To
pierwsza osoba, która pokazała mi co to jest rodzina i w ogóle... więź.
Hinata na te słowa poczuła
ukłucie w sercu.
Podniosła się na łokciu i
przysunęła twarz w jego stronę.
„Potrafię to zrobić”
Pocałowała go. Ona, a nie on. Po
raz pierwszy sama odważyła się na ruch i on też zdał sobie właśnie z tego
sprawę. Może i trwali by tak dalej gdyby nie czyjeś chrząknięcie. Oderwali się
szybko od siebie i zobaczyli Jiraiye z zawadiackim uśmiechem. Hinata poczuła
jak się rumieni z zawstydzenia. Serio, niedługo czerwień będzie jej naturalnym
kolorem twarzy.
- Przeszkodziłem w czymś ?
- Spadaj – rzucił Naruto krótko i
rzeczowo.
- Jasne – ale zanim zniknął dodał
– Mówiłem, że będziesz miał u niej chody.
„Mogłem się domyśleć, że schował
je tam specjalnie”
- Chody ? – spytała zdezorientowana.
- Nieważne.
***
Spakował wszystkie potrzebne
rzeczy w duży plecak, a Kurame na te dwa dni zostawił u Ero-wujka.
Powoli zmierzali w stronę
przystanku. Spokój jaki czuli przez ostatnie godziny zniknął jak ręką odjął. Podenerwowanie
za to wróciło. Pierwsza wizyta już dziś była i nie wyszła tak źle. Została druga,
ale prawdopodobnie trudniejsza i oboje to czuli przez skórę.
Doszli na miejsce wręcz na styk z
autobusem.
No to nadeszła godzina zero.