Dlaczego to się stało? Powodów jest kilka.
Po pierwsze jestem padnięta. Ledwo znajduję czas na to by spać, a co dopiero pisać. Próbowałam, przysięgam ale nie daje rady. Co najwyżej pare zdanek wyskrobie, a zaraz przypominam sobie o 20 zadaniach z chemii albo jutrzejszej klasówce. W dodatku ostatnie próbne matury uświadomiły mi że mam braki. Muszę się skupić na nauce bo jak nie teraz to kiedy? Za rok na poprawie matury? Co to to nie.
Po drugie mam teraz problem bo nie wiem co ma być dalej. Wiem doskonale jak historia ma się zakończyć i kilka ważnych wątków, ale jest w historii kilka luk, które musze zapełnić np. w tym momencie. A jak wspominałam nie mam czasu by nawet nad tym pomyśleć.
Po trzecie zdołował mnie lekko brak komentarzy ostatniego rozdziału, ponieważ oznaczało to, że rozdział albo był do kitu, albo mało osób już to czyta. Ale to raczej nic zaskakującego. Dużo zawalałam ostatnio z terminami i wszyscy się znudzili. Sama mam siebie dosyć :P Więc może taka oficjalna przerwa się przyda. Zatęsknicie za mną czy coś :P taa wiem zbożne życzenia.
Kiedy wrócę? Teraz rozdziały pojawiać się będą podczas dłuższych przerw w roku szkolnym. Czyli następny będzie w przerwie świątecznej, następny w ferie itd. A po maturach wrócę już na stałe i mam nadzieję, że wówczas to skończę. Mówię to takie zawieszenie, ale niecałkowite. Jedno jest pewne. W takich sprawach jestem zawzięta i po prostu nie mogę zostawić tego bloga nieskończonego.
PS: Paweł o co chodzi z tym"hmm". Może i jestem brunetką ale i tak nie kapuje. Aż tak źle było? Mówić bo dalej będę robić błędy.
Seria 2: Ostatni rok na studiach jest bardzo trudny. Napisanie pracy magisterskiej, szukanie pierwszej pracy, myślenie o przyszłości...A gdyby to tego doszła walka z mafią, która chce cię dorwać oraz powstrzymanie przyjaciela przed zemstą? Czy to nie jest zbyt trudne? Naruto uważa, że da radę. Ale czy wciąż będzie tego zdania, gdy jego narzeczona, Hinata znajdzie się w niebezpieczeństwie? Czy ich miłość przejdzie tą próbę?
:)
niedziela, 6 grudnia 2015
niedziela, 8 listopada 2015
S2 Rozdział 4
(Od autorki) Tak wiem, daje ciała :P ale robię co mogę. To dziś trochę bliżej zapoznamy się z Akatsuki :) najwyższy czas na to :P (Sorki za błędy, korekte jutro robię)
***
***
(Od autorki) Dobra na YT mam dwa nowe filmy, ale...mam obawy.
Pierwszy to crack (zawsze chciałam zrobić coś takiego :D) W nim naprawdę widać jaki mam zrypany łeb i jeśli ktoś ma do mnie choć trochę szacunku to niech nie klika bo go straci.
Drugi znów porusza miłość (NaruHina jest tam trochę) tyle że są tam 3 pary hetero i 3 homo XD hehe jak ktoś nie trawi Yaoi lepiej tam nie zagląda. Tak właściwie to do obu filmów.
(właśnie się przyznałam że oglądałam yaoi, czyli straciłam przynajmniej z połowę czytelników:P ale pamiętajcie gdybym żyła tym obsesyjnie to tutaj byłby teraz NaruSasu a nie NaruHina, wiec...nie zostawiajcie mnie!!!) Po prostu lubię miłość
Crack:
https://www.youtube.com/watch?v=oLLmTV_K_sc
Anime AMV (Love :3)
https://www.youtube.com/watch?v=G0uqyWkI544
***
Naruto stał w
salonie, oparty o drzwi balkonowe i przyglądał się widokowi za oknem. Ulewa
przed którą niedawno musiał uciekać z Hinatą, nie zelżała ani odrobinę. Przez
to okropne zachmurzenie, wydawało się, że jest środek nocy. Krople deszczu
opadały głośno na ziemię. Ich szum mieszał się blondynowi z szumem dochodzącym
z łazienki, gdzie jego dziewczyna brała właśnie prysznic.
Uzumaki po
raz pierwszy dzisiejszego dnia (oprócz nocnej pobudki) był sam ze swoimi
myślami. Myślał o wielu rzeczach. O anonimie, o jego nadawcy i przyszłości. I
jeszcze o tym, że gdzieś tam, w tej ulewie, gdzieś tam daleko jest Itachi.
Człowiek, którego jak się okazało w ogóle nie znał i który jest celem jego
najlepszego przyjaciela. I który jest w organizacji, która chce go zabić. I to
za co? Za czyny ojca. Kompletnie bezsensowne.
Obok niego na
półce, stało kilka oprawionych fotografii. Pierwsza przedstawiała całą rodzinę
Hyuga w komplecie. Pani Hanako obejmowała dwójkę swoich córek, po jej jednej
stronie stał Hiashi z (jak to mówił Naruto) naburmuszoną miną, a po drugiej
stronie Neji.
Drugie
zdjęcie przedstawiało Naruto i Jirayie. Uzumaki miał na nim około 13 lat. Obaj
nie uśmiechali się, tylko raczej szczerzyli. Zostało zrobiono podczas jednej z
ich wycieczek na biwak. Jeździli na nie w każde wakacje, gdy tylko Ero-wujek
dostawał urlop.
Fotografia
obok została zrobiona w dniu zakończenia liceum. Ledwo mieściły się na niej
wszystkie 16 osób, ale jednak się udało. Wszyscy przyjaciele razem, ostatniego
dnia szkoły. Ale na szczęście ich drogi się nie rozeszły po dziś dzień. A
niektóre więzi się nawet bardziej zacieśniły.
Kolejne
zdjęcie zostało zrobione na charytatywnym przyjęciu mikołajkowym kilka lat
temu. Uzumaki uwielbiał patrzeć na fotografię i jednocześnie nienawidził. Sam
uważał, że wygląda na nim jak wystrojony frajer, ale Hinata naprawdę wyszła
zjawiskowo.
Ostatnia
fotografia była najstarsza. Często była zdejmowana z tej półki, na przykład
kiedy przychodzili goście. Nie była przeznaczona do oglądania przez innych
ludzi. Ale i tak zawsze wracała na swoje miejsce. Zdjęcie była trochę
zniszczone, nadpalone na brzegach, ale czerwono-włosa kobieta leżąca na
szpitalnym łóżku z niemowlęciem w ramionach i blond-włosy mężczyzną obok niej
byli doskonale widoczni.
Naruto
przyjrzał się im wszystkim po kolei. Były dla niego ważne, ponieważ pokazywały
wszystko co miało dla niego wartość. Rodzinę, przyjaciół i miłość. Znów
odwrócił się w stronę okna. Widział w nim swoje odbicie na tle spływającej wody.
Niepewnie uniósł rękę i otworzył drzwi balkonowe. Uderzył w niego chłodny
podmuch wiatru i kilka kropel deszczu.
Nie wiadomo
czumu, chciał wyjść na zewnątrz. W pomieszczeniu się dusił. Wyszedł na balkon,
nie przejmując się ulewą. Chłodne
powietrze w płucach i zimne krople na twarzy przynosiły ulgę. Na chwilę
uwalniały go od ciężaru, jaki musiał nosić na swoich młodych barkach. A było
tego całkiem sporo. Zwłaszcza teraz.
Dziwnie się
czuł. Wydawało mu się, że coś mu umyka.
Zamknął oczy
i przeanalizował sobie cały dzisiejszy dzień w myślach. Coś jest nie
tak…Zauważył coś niepokojącego, ale co? Gdy zadał sobie to pytanie, przed
oczami stanęła mu postać Shikamaru, odwrócona do niego tyłem.
To o niego
chodzi? O jego dziwne zachowanie. Tak to też, ale to nie było wszystko. Dziwnie
zachowywał się później. Ale najpierw odwrócił się do wszystkich plecami, tak
jakby nie chciał pokazać swojego wyrazu twarzy, jakby chciał coś ukryć. A może…
A może
Shikamaru wydedukował z tego listu więcej informacji niż sam przyznał. Tylko
czemu miałby to ukrywać? Właśnie, czemu? Tego nie wiedział. Miał po prostu
przeczucie, a w ciągu ostatnich lat nauczył się, że przeczucia wcale nie
musiały być urojeniami.
Jak na złość
znów zaczął myśleć o profesorze Tonerim. Wobec niego też miał złe przeczucia. A
może mylił je po prostu z zazdrością? Skąd ma to wiedzieć, skoro po raz
pierwszy w życiu, czuje na czyjś widok taką niepohamowaną złość i niechęć?
Z zamyślenia
wyrwał go Kurama, który widząc, że jego pan zaraz przemoknie do suchej
nitki będąc na zewnątrz, postanowił
interweniować i wciągnąć go do środka, ciągnąc za nogawkę jego spodni.
- Dobrze, już
wracam do środka – nie warto dla pozostania na balkonie, stracić kolejne
spodnie, prawda.
***
Kilka dni wcześniej
Był środek
dnia. W jednym z wysokich i oszklonych, tokijskich biurowców wrzało jak w
kotle. Tłumy podobnych ludzi, w podobnych garniturach biegły we wszystkie
strony, starając się zdążyć na czas ze swoją pracą. Większość z nich była
typowymi pracoholikami, którzy będę dziś jeszcze wiele godzin ślęczeć nad
dokumentami czy innymi papierzyskami i wrócą do domu późno w nocy, aby
następnego dnia znów tutaj wrócić i robić to samo.
W tym wielkim
mrowisku nikt na nikogo nie zwraca uwagi. Każdy jest zajęty pracą i mało kto
zauważy, że osoba, która przechodzi obok niego nie pracuje w tym biurowcu. Mija
po prostu kolejną osobę w marynarce, taką jakich jest tu setki. Na twarz nawet
nie zerknie. Tak, więc obcy nie wzbudzą tu większego zainteresowania.
Tak jak
dzisiaj. Pierwszy raz od trzech miesięcy do budynku, w 15-minutowych odstępach,
zaczęli wchodzić ludzie, nie mający nic wspólnego z prowadzonymi tutaj
interesami. Właśnie teraz, przez obrotowe drzwi wejściowe weszło dwóch
mężczyzn. Oczywiście mieli na sobie garnitury, aby nie wyróżniać się w tłumie,
ale co ciekawe, nie zdjęli swoich nakryć głowy, choć nie byli już na zewnątrz.
Przemierzyli
cały korytarz, nie przykuwając żadnych ciekawskich spojrzeń. Weszli do
metalowej windy i dopiero po zatrzaśnięciu drzwi zdjęli swoje kapelusze. Teraz
stało się jasne, czemu nie zdjęli ich na początku. Taki wygląd, nawet tutaj,
zwróciłby niepotrzebną uwagę.
U pierwszego
mężczyzny, spod nakrycia głowy, wypadły długie do pasa, złociste włosy. Długa
grzywka przysłaniała jedno z jego błękitnych oczu. Nie imponował wzrostem, lecz
wbrew pozorom był bardzo hardy i silny, ciałem i duchem.
Jego
towarzysz natomiast nie wyróżniał się długością włosów, ale ich kolorem. Miały
rzadko spotykaną, czerwoną barwę. Sam mężczyzna wyglądał na o wiele młodszego
niż był w rzeczywistości. W zasadzie przypominał nastolatka z tymi
rozmarzonymi, brązowymi oczami i twarzą bez żadnej skazy, czy zmarszczki.
Zamiast
wcisnąć konkretny numer piętra, długowłosy blondyn wpisał sześciocyfrową
sekwencję liczb. Winda ruszyła i zatrzymała się dopiero na samej górze.
Mężczyźni weszli do pomieszczenia, o którym wiedziało zaledwie 6% pracowników,
i które było przeznaczone jedynie do „specjalnych” spotkań. Można się było tu
dostać tylko po wpisaniu kodu.
Pokój był
duży i przestronny. Ściany ze szkła pozwalała na podziwianie panoramy stolicy.
Trudno było uwierzyć, że mogą się tu odbywać formalne zebrania. Był tu mały
stół, który mógł pomieścić zaledwie cztery osoby, duża narożna kanapa, a nawet
barek. Wszystko niezbędne dla wygody i komfortu było na miejscu.
W
pomieszczeniu już ktoś był. Siedział w rogu kanapy z założonymi rękami. Miał
bardzo krótko przycięte zielonkawe włosy i żółte oczy oraz spokojną twarz, bez
wyrazu. Lecz, kiedy uśmiechnął się złośliwie na widok nowo przybyłych, przestał
przypominać człowieka. Ta twarz miała dwa oblicza. Ludzką oraz tą, która
przyprawiała o gęsią skórkę.
- Dawno się
nie widzieliśmy Sasori, Deidara – przywitał się, nie wstając z kanapy.
- Zetsu –
mężczyzna nazwany Sasorim, skinął głową, a blondyn tylko prychnął lekceważąco i
obaj zajęli miejsca przy barku.
15 minut
później, drzwi windy ponownie się otworzyły. Najpierw wyszedł z niej wysoki
facet o ciemnej karnacji. Kołnierz jego czarnej koszuli przesłaniał mu połowę
twarzy, odsłaniając jedynie zielone oczy. Wyglądał na najstarszego w tej
grupie, ze względu na zmarszczki wokół oczu i zachrypnięty głos.
Tuż za nim
pojawił się nieco niższy od niego, młody i przystojny mężczyzna. Jego szare
włosy były zaczesane gładko do tyłu. Na szyi miał zawieszony łańcuszek z krucyfiksem.
- Hej,
Kakuzu, Hidan – tym razem Deidara nie zignorował współpracowników, lecz sam
został zignorowany.
Nowoprzybyli
zajęli miejsca obok Zetsu i wszyscy znów zaczęli czekać.
Za kolejne 15
minut, z windy wyszli kolejni mężczyźni, ale jeden z nich jest nam już znany.
Najświeższy członek tej organizacji, czyli Uchiha Itachi. Jak zwykle emanował
chłodną postawą i nie okazywał żadnych głębszych emocji. Tak jak przez ostatnie
2 lata.
Przy jego
boku, stał brunet w średnim wieku. W przeciwieństwie do kolegi Deidary, miał
niecodzienny wzrost, który wynosił prawie 1,9 metra. Gdy spojrzało się na niego
pod pewnym kątem i przy odpowiednim oświetleniu, człowiek doświadczał iluzji,
że mężczyzna przed nim ma jasno-błękitną skórę.
Wszyscy
kiwnęli głowami na powitanie Itachiemu i brunetowi o imieniu Kisame, który
wzbudzał respekt oraz cieszył się w tym gronie dużym szacunkiem. Mężczyzna
zajął miejsce przy stole, a Uchiha zwyczajnie oparł się o jedną ze ścian. Na
takich zebraniach wolał stać i wszystko obserwować z boku.
Oczekiwano
już tylko ostatnich dwóch osób, które zjawiły się punktualnie za kolejne 15
minut. Tym razem, dla odmiany z windy jako pierwsza wyszła kobieta. Na pierwszy
rzut oka, z tymi krótkimi, niebieskimi włosami i łagodnymi rysami wydawała się
piękną i miłą kobietą. Lecz, gdy się spotkało z jej zimnymi, bursztynowymi
oczami, człowieka przenikał chłód i dobre wrażenie zacierało się. Miało około
40 lat, może mniej. Trudno określić.
Kiedy jej
towarzysz wyszedł z windy i dołączył do zgromadzenia, atmosfera w pomieszczeniu
uległa zmianie. Stała się napięta, wszyscy mimowolnie się wyprostowali, a ich
twarze przybrały szczerą powagę. Ten mężczyzna, tak jak jego podwładny Sasori,
miał czerwone włosy, lecz jego odcień był mniej intensywny i gdzie nie gdzie
pojawiły się siwe kosmyki. Jego długa grzywka opadała mu na jedno oko. Wyglądał
na osobę po pięćdziesiątce.
Jednak to co
najbardziej zwracało uwagę w jego wyglądzie, nie były wbrew pozorom włosy. Tak
naprawdę były to oczy. Nie wiele osób takie posiada. Miały w sobie moc,
wystarczyło w nie spojrzeć i zrozumieć o co chodzi. Ludzie różnie to
postrzegali. Patrząc w te oczy, jednych przechodziły ciarki, a u innych pojawiało
się przygnębienie i smutek. Byli też tacy co poczuli na ich widok wstręt.
Kobieta
nazywała się Konan i była drugą, najważniejszą osobą w tej organizacji. Była,
można powiedzieć prawą ręką lidera, czyli owego mężczyzny obok niej. Tylko ona
znała jego prawdziwą tożsamość. Pozostali znali jedynie jego pseudonim – Pain.
Wszyscy
wstali ze swych miejsc i przywitali się z nowoprzybyłymi, którzy zamiast zająć
jakieś miejsce, postąpili podobnie jak Uchiha i stanęli przy szklanej ścianie.
W tym miejscu mogli mieć oko, dosłownie na każdą osobę w pomieszczeniu.
- Zanim
przejdziemy do rzeczy… – zaczął Pain, bez zbędnych formalności – … czy ktoś ma
do mnie jakąś sprawę?
Nikt nie
zabrał głosu.
- Czyli od
ostatniego spotkania, nic ani nikt nie zakłócił waszych interesów?
- Trudno to
nazwać „zakłóceniem” – głos zabrał Deidara – Przypomina to bardziej bzyczenie
irytującej muchy.
- Co masz na
myśli? – zapytała Konan.
- Konohe.
Zapanowało
małe poruszenie. Jeśli ktoś wcześniej nie skupił uwagi na słowach blondyna,
teraz był aż nader skoncentrowany.
- Muszę
przyznać, że podzielam zdanie Deidary – siedzący obok blondyna, Sasori wyraził
swoją opinię.
- I ja także
– przyznał Hidan – Jak długo będziemy tolerować tamtejszą sytuację?
- Krócej niż
myślisz – Pain ponownie zabrał głos – Dzisiejsze zebranie, ma na celu właśnie
załatwienie sprawy Konohy.
To krótkie
zdanie, wprawiło wszystkich obecnych w zdumienie. Jedynie Zetsu i Itachi nie
byli zaskoczeni. U Zetsu pojawił się uśmiech, mężczyzna był wielce z czegoś
zadowolony. Natomiast Uchiha nie zmienił swojego wyrazu twarzy. Jedynie w jego
oczach pojawiło się coś na kształt obawy.
- Od śmierci
Orochimaru minęło ponad 2 lata i dopiero teraz zamierzamy coś zrobić? Trudno o
większe opóźnienie – wypowiedź Deidary nie była pozbawiona sarkazmu.
- Myśleliśmy,
że sytuacja sama się uspokoi, lecz niestety bez naszej interwencji się nie
obejdzie – powiedziała Konan. Nikt jej nie uwierzył. Musiał być inny powód, dla
którego sprawę odkładano tak długo i tylko ich lider go znał. Ale najwidoczniej
nie zamierzał się nim dzielić z resztą, co nie wprawiło jego podwładnych w
dobry humor.
- Spotkałem
się z Orochimaru dzień przed jego śmiercią – oznajmił lider – Chciał sprzedać
mi informacje na temat osoby, którą, jak sądził, chce znaleźć. Mylił się i
umowa nie została zawarta – nikt, słysząc to, nie zdziwił się. Ani Pain, ani
reszta Akatsuki nie czuła wobec Orochimaru żadnej sympatii czy nawet szacunku,
odkąd opuścił ich szeregi dobre 10 lat temu. Każde porozumienie z nim,
oznaczałoby w Akatsuki zdradę.
- Jego
śmierć, o której dowiedziałem się następnego dnia, była miłą niespodzianką –
kontynuował lider – Za to wiadomość o jego zabójcach, zszokowała mnie. A rzadko
mi się to zdarza. Żałośnie skończył.
- Powinieneś
być dumny z braciszka – odezwał się po raz pierwszy Kakuzu, zwracając się do
Itachiego – Idzie w twoje ślady - Nie doczekał się odpowiedzi.
- Możemy
zrozumieć, że sprawa Uchihy Sasuke powinna zostać załatwiona między członkami
rodziny – tu Sasori, rzucił krótkie spojrzenie w stronę Itachiego – Ale co z
tym drugim? Synem Namikaze?
- Właśnie o
tym mówiłem, wspominając o brzęczącej muszce – rzekł Deidara – Ludzie pod nami
się burzą coraz bardziej, że pozwalamy tak hasać wolno, dwóm gnojkom, którzy
zagrali nam na nosie, zabijając naszego byłego towarzysza. Uciekli jego ludziom
ot tak – pstryknął palcami – Po śmierci tego gada zapanował chaos, który my
musieliśmy sprzątać.
- Dodajmy do
tego to, że ten Uzumaki jest synem gościa, przez którego omal nie trafiłem do
pierdla – powiedział Hidan– Ja! Ja do pudła!
- Każdy,
nawet najmniej warty członek podziemia, zastanawia się dlaczego ta dwójka
jeszcze żyje – powiedział Kisame -
Niektórzy zaczynają rozsiewać plotki, że jesteśmy tak słabi, że nie dajemy rady
uporać się z tymi gnojkami. Głównie są to ci, którzy ich zaatakowali i dostali
w mordę.
Pain wydawał
się ignorować te wszystkie wypowiedzi. Nie pierwszy raz je słyszał, lecz
dopiero dziś postanowił zająć się tą sytuacją.
- Zetsu, masz
to? – spytał lider.
Mężczyzna
przytaknął i wyjął jakąś kopertę z teczki, stojącą pod jego nogami. Wyjął jej
zawartość i rzucił ją lekceważąco na szklany stolik, stojący przy kanapie. Były
to dwa zdjęcia o dużym formacie. Pierwsze przedstawiało Uzumakiego Naruto, a
drugie Uchihe Sasuke. Obie fotografie zostały zrobione z ukrycia, zaledwie
kilka dni wcześniej. Teraz każdy członek organizacji znał wygląd swoich ofiar.
Itachi na
chwilę zrezygnował ze swojej stoickiej postawy i na widok fotografii swojego brata
zareagował gniewem.
- Dlaczego tu
jest zdjęcie mojego brata?! Obiecałeś, że to ja będę mógł się nim zająć! –
rzucił oskarżycielsko w kierunku Paina.
- Zgadza się,
obiecałem – mężczyzna nie wydawał się poruszony wybuchem swego podwładnego – I
to podtrzymuje. Kazałem go śledzić jedynie…na wszelki wypadek. Jeśli chodzi o
Uchiha, to wolę dmuchać na zimne. Z wami nigdy nic nie wiadomo. Poza tym, byłem
ciekawy. Czy to jakiś problem, że teraz wszyscy znamy jego twarz?
Akatsuki
działało trochę inaczej niż reszta przestępczych organizacji. Tutaj członkowie
wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Widzieli czym ich współpracownicy
zajmują się w życiu, jak i w przestępczym świadku. Znali swoje tajemnice jak i
samych siebie bardzo dobrze. Jedynie o swoim liderze nic nie widzieli. Nie
znali nawet jego imienia. A mimo to byli mu posłuszni i czuli respekt. Nikt nie
odważyłby się mu przeciwstawić. Szanowali go, ale dlaczego?
Odpowiedź
jest prosta. Żaden z członków Akatsuki nie byłby teraz tam gdzie jest, gdyby
nie Pain. To on założył tą organizację i to on usytuował ją na najwyższym możliwym
szczeblu. Zwerbował każdego z nich, różnymi sposobami. Dał im wysoką pozycję,
władzę i pieniądze. Więc w takim razie mógł w mgnieniu oka je odebrać i
zniszczyć osobę, która mu się naraziła.
Itachi był
jedynym, który wstąpił do Akatsuki sam z siebie. Tylko on doszedł do swej
pozycji samodzielnie i nie musiał czuć wobec lidera szacunku, ani się go bać. Przez
to nie cieszył się tutaj zaufaniem. Przez pierwsze miesiące był nawet bacznie
obserwowany.
Uchiha
pokręcił przecząco głową.
- To nie jest
problem – odparł, wróciwszy już do siebie – Ale po co te fotografie? Skoro
przyszedł czas, aby zająć się tą dwójką, to ja powinienem ich zabić. Znam ich
dobrze, tak samo jak miasto.
- Obiecałem,
że będziesz mógł sam zabić brata, ale nie obiecałem że będziesz mógł zająć się
Uzumakim – wypowiedź Paina sprawiła, że Itachi zaczął bardzo głęboko oddychać.
- Ale…
- To, że
znasz okolicę jest wadą, a nie zaletą. Ktoś może cię rozpoznać i zrobi się
nieprzyjemnie. Dlatego zdecydowałem, że Uzumakim zajmą się Deidara i Sasori –
lider wskazał swoich podwładnych, siedzących przy barku.
Czerwono-włosy
kiwnął głową na znak, że się zgadza. Blondyn natomiast nie mógł powstrzymać
zadowolenia, malującego się teraz na jego twarzy. Natomiast, siedzący z
boku Hidan przeklął rozgoryczony. Miał nadzieję, że to on będzie mógł wziąć
zlecenie.
- Jeśli
chodzi o pozbywanie się niewygodnych ludzi, to ja mam większe doświadczenie –
Itachi wciąż próbował postawić na swoim. Przybrał nieco groźniejszy ton.
- Nie bądź
taki – odezwał się Sasori – Jeśli dobrze pamiętam, wziąłeś nasze ostatnie trzy
zlecenia.
- Zgadza się
– powiedział lider – Czyżbyś, aż tak nie mógł powstrzymać żądzy mordu, Itachi?
Uchiha i Pain
skrzyżowali, pełne wrogości spojrzenia. Po chwili niezręcznej ciszy, Itachi
wrócił do swojej poprzedniej, spokojnej postawy i odwrócił się lekceważąco,
tyłem do stolika ze zdjęciami.
- Róbcie co
chcecie.
- Czyli
ustalone – Pain skierował swoją uwagę na Deidare i Sasoriego i rzekł – Jeśli
chodzi o syna Namikaze to macie wolną rękę, ale… wcześniej macie załatwić coś
innego.
- To znaczy?
– spytał Sasori.
- Dostaniecie
2 zadania. Jak to się mówi, upieczecie dwie pieczenie na jednym ogniu.
Przez
następne 20 minut, należycie omawiano całą sprawę. Wszystkie szczegóły zostały
ustalone. Teraz wszyscy zaczynali opuszczać pomieszczenie. Wychodzili dwójkami,
w odstępach 10 – minutowych.
Kiedy Sasori
i Deidara mieli wychodzić, blondyn zatrzymał się na chwilę przy Itachim.
- Mam
nadzieję, że nie będziesz miał do mnie urazy, jeśli przez przypadek wykończę
twojego braciszka przed tobą.
- Co masz na
myśli? – włosy rzuciły cień na twarz Uchihy, przez co nie było widać jej wyrazu.
- Sasuke
zabił Orochimaru, aby ochronić mój „cel”. Skąd wiesz, że i tym razem się nie
przypałęta? – Itachi podniósł nieznacznie głowę. Gdyby Deidara mógł spojrzeć w
jego oczy, zobaczyłby czystą czerwień.
- Mówię
tylko, że zdarzają się różne przypadki – kontynuował blondyn – Może się zdarzyć
jakiś „wypadek”. W takim bałaganie może się stać wszystko. W każdym razie,
nie będziesz mieć żalu, prawda? – nie pytał o to z obawą. Bardziej słychać w
tym było czystą złośliwość.
Deidara minął
go i wszedł do windy ze swoim towarzyszem. 10 minut później zniknęli w niej też
Hidan z Kakuzu i w pomieszczeniu został już jedynie Uchiha i Kisame.
- Wszystko w
porządku? – spytał starszy brunet. Itachi spojrzał na niego. Jego oczy nie były
już szkarłatne, ale też nie całkowicie czarne.
- Raczej tak.
Ale będę miał do ciebie prośbę.
***
Teraźniejszość
Od nadejścia
anonimu minęło kilka dni, które były wypełnione niepokojem. Wszyscy zbyt często
oglądali się za siebie i nie przebywali sami na zewnątrz. Zachowywali jeszcze
większą ostrożność niż zwykle. I zresztą całe szczęście, bo inaczej Naruto
miałby już nóż w plecach.
- Chłopie, z
czym do ludzi? – powiedział Uzumaki z lekkim rozczarowaniem, jednocześnie
wykręcając rękę mężczyźnie leżącemu na ziemi. Podrzucił w dłoni składany nóż –
Fajnie, takiego jeszcze nie mam. Nowy do kolekcji – zwolnił uścisk i jego
napastnik zerwał się do ucieczki. Kurama, który stał przy swoim panu zaczął
głośno ujadać.
- Nie łapiesz
go? – spytał Shikamaru, opierając się z założonymi rękami o ścianę budynku.
- Już się
rwę. A zresztą po co? Pewnie wróci jutro
– blondyn podniósł się z klęczek – A tak w ogóle to wielkie dzięki za
pomoc!
- Przecież
sam dałeś radę!
- Jak zwykle
– westchnął chowając nóż do kieszeni. Pies już się uspokoił i teraz obwąchiwał
właściciela, jakby sprawdzając, czy temu nic nie jest – Człowiek to się może do
wszystkiego przyzwyczaić. Nawet do tego, że cię atakują bandziory z nożami.
- To się
zdarza coraz częściej. Mają tupet, że próbują cię dorwać na terenie kampusu.
- Przecież
wiem. W sumie mogę powiadomić policję i powiedzieć, że atakują mnie świry, bo
jestem synem byłego prezydenta. Aż mnie zżera ciekawość co odpowiedzą.
- Łatwo się
domyślić – Nara odsunął się od ściany i spojrzał w niebo. Zamyślił się nad
czymś.
Naruto zwęził
brwi, znów nie wiedząc co myśleć. Shikamaru od dnia przyjścia anonimu był
strasznie nieobecny. Często znikał i nie dawał znać, gdzie jest. Był też
chwile, gdy po prostu się wyłączał, jakby zapomniał na chwilę o Bożym świcie.
Blondyn znał przyjaciela na tyle dobrze, że wiedział iż są to oznaki
zmartwienia. Nara martwił się czymś i to bardzo, ale trzymał to w sobie. Coś
ukrywał. Dawno nawet na nic nie narzekał.
- Muszę iść –
Shikamaru wrócił do rzeczywistości – Lepiej wracaj do domu, zanim znowu się
ktoś napatoczy.
- Nie mogę.
Hinata jeszcze nie skończyła… - Naruto zamknął oczy i starał się powstrzymać
rosnącą irytacje - …dodatkowych zajęć. Zaczekam na nią.
- Rozumiem.
To na razie – wyminął szybko blondyna i poszedł w tym samym kierunku, w którym
uciekł napastnik
- A tobie
gdzie się tak śpieszy? – Uzumaki zawołał za przyjacielem, lecz nie dostał
odpowiedzi – Świetnie, znowu gdzieś znika. Mam deja vu. Jeszcze brakuje, aby
dostawał ataków agresji i będziemy mieli drugiego Sasuke – Naruto, aż złapał
się za głowę na tą myśl – Dwóch takich? To ja już wolę 10 kolesiów z nożami –
powiedział i razem z psem poszli w mniej odludne miejsce.
***
- Skoro już
mamy temat to poproszę cię byś za tydzień przyniosła gotowy plan pracy. Dasz
radę to zrobić tak szybko?
- Tak…myślę
że tak – odpowiedziała Hinata, słabym głosem. Wcale nie była tego pewna.
- Pokaże ci
coś – Toneri kliknął jedną z zakładek na swoim laptopie – Tu masz listę
książek, które mogą ci pomóc w pisaniu. Na pewno wszystkie są dostępne w
bibliotece.
- Dziękuję –
Hyuga wyjęła z torby notes i długopis – Spiszę je sobie.
Otsutsuki przyglądał
się z lekko rozmarzonym uśmiechem, na skoncentrowaną twarz swojej studentki,
która skrupulatnie spisywała wszystkie tytuły. Jego zadowolenie jednak minęło,
gdy wzrok powędrował mu niżej, na jej dłonie.
- Ładny
pierścionek – powiedział, siląc się na obojętność.
- Och, dzie…dziękuję.
To prezent.
Mężczyźnie
nie spodobał się uśmiech na twarzy Hinaty, który się pojawił, kiedy spojrzała na
pierścionek. Mówił mu więcej niżby chciał wiedzieć.
- Od
chłopaka? – Toneri zadał od razu drugie pytanie, zanim jeszcze Hyuga mu
odpowiedziała na pierwsze – Długo już jesteście razem?
- Prawie 3
lata – mówiła Hinata, nieco zaskoczona radością jaką czuła, mogąc o tym
opowiadać – Po studiach chcemy się pobrać – naprawdę fajnie było się tym
chwalić.
Mężczyźnie
drgnęła warga, a szczęki się zacisnęły. Do głowy mu nie przyszło, że Hinata
jest zaręczona. W końcu dzisiejsi młodzi rzadko myślą tak szybko o tych
sprawach. Poczuł narastający gniew. Jedyne co go pocieszało to wiadomość o „3
latach”. To długi okres i po takim czasie każdy może mieć ochotę na trochę…nowości.
- Naprawdę?
Gratuluję – rzekł, udając przyjazny ton.
Dziewczyna
wyczuła tą sztuczność. Nauczyciel mówił jedno, a jego oczy co innego. Teraz
wydały jej się one jeszcze bardziej nieprzyjemne niż zwykle.
- Muszę już
iść – wstała z krzesła – Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.
- Nie musisz
dziękować, to była czysta przyjemność – Toneri również wstał – Pamiętaj, że
jakbyś miała pytania, możesz do mnie dzwonić.
- Tak, wiem. Będę
pamiętać – Hinata poczuła ogromną chęć opuszczenia sali. Ta zmiana w postawie
nauczyciela zbiła ją z tropu i chyba nieco przestraszyła - Do widzenia – wyszła z pomieszczenia, zanim
Otsutsuki zaproponował, że ją odprowadzi.
Wyszła z
budynku i odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że Naruto czeka na nią przed
wejściem. Jakoś teraz bardzo chciała go zobaczyć.
- Hej –
przywitał się – I jak było?
- Długo i
nudno – zapewniła go – Ale trochę mi to pomogło – nagle coś sobie przypomniała –
Pamiętasz, że jutro…
- Jedziemy na
weekend do twoich rodziców. Wiem, oczekuje tego – złapał ją za rękę – Te wizyty…
Nie musiał
kończyć. Hinata wiedziała co jej narzeczony chciał powiedzieć.
„Te wizyty są jak
krótki powrót do normalności”
Naruto i
Hinata poszli w swoją stronę. Nie wiedzieli tylko, że są odprowadzani przez parę
obrzydliwych, niebieskich oczu, które wyrażały czystą złość, ale i też
upartość. To były oczy człowieka, który tak łatwo się nie poddaje i zrobi
wszystko by osiągnąć swój cel. Bez względu na koszty.
***
(Od autorki) Dobra na YT mam dwa nowe filmy, ale...mam obawy.
Pierwszy to crack (zawsze chciałam zrobić coś takiego :D) W nim naprawdę widać jaki mam zrypany łeb i jeśli ktoś ma do mnie choć trochę szacunku to niech nie klika bo go straci.
Drugi znów porusza miłość (NaruHina jest tam trochę) tyle że są tam 3 pary hetero i 3 homo XD hehe jak ktoś nie trawi Yaoi lepiej tam nie zagląda. Tak właściwie to do obu filmów.
(właśnie się przyznałam że oglądałam yaoi, czyli straciłam przynajmniej z połowę czytelników:P ale pamiętajcie gdybym żyła tym obsesyjnie to tutaj byłby teraz NaruSasu a nie NaruHina, wiec...nie zostawiajcie mnie!!!) Po prostu lubię miłość
Crack:
https://www.youtube.com/watch?v=oLLmTV_K_sc
Anime AMV (Love :3)
https://www.youtube.com/watch?v=G0uqyWkI544
niedziela, 18 października 2015
Została minuta część II
(Od autorki) NARESZCIE!!! Skończyłam to, niech mnie świat usłyszy! Ale się z tym męczyłam :P Ale robota skończona. Długo rozdziału nie było przepraszam, ale to dlatego że tak się na siebie wkurzałam że tyle odwlekłam publikację 2 części, że nic innego nie robiłam tylko pisałam to.
Ostrzegam, że ta część jest jeszcze dłuższa niż pierwsza. I pod koniec jest +18, zorientujecie się kiedy XD wewnętrzny zbok się odezwał i nie chciał odejść.
W każdym razie zapraszam do czytania i przepraszam, że tak długo to trwało.
***
Ostrzegam, że ta część jest jeszcze dłuższa niż pierwsza. I pod koniec jest +18, zorientujecie się kiedy XD wewnętrzny zbok się odezwał i nie chciał odejść.
W każdym razie zapraszam do czytania i przepraszam, że tak długo to trwało.
***
Została
minuta.
Jeszcze 58
sekund i zadzwoni dzwonek.
Za chwilę
zacznie się pierwsza, poniedziałkowa lekcja. Wszystko jest tak jak zwykle.
Normalna codzienność. No może oprócz kilku szczegółów.
- Hmm… -
Naruto wyglądał, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiał. Oczy miał przymknięte,
a czoło zmarszczone - …40 sekund? – strzelił w ciemno.
- Nie. 47
sekund. Za bardzo się śpieszysz – poprawiła go Hinata. Również miała zamknięte
oczy, ale jej twarz miała spokojniejszy wyraz.
- Naprawdę
nie rozumiem, jak ci się je udaje liczyć w głowie tak dokładnie i jednocześnie rozmawiać
ze mną.
- Ja też nie
wiem. Robię to, tak jakby…naturalnie. Nie wiem dlaczego.
Chłopak
uśmiechnął się do siebie, gdy zaświtała mu w głowy myśl, że powinien zmienić
ksywkę Hinaty z „Jąkałki” na „Minutnik”. Nie powiedział tego na głos, nie chcąc
sprawić jej przykrości. Odliczanie minut było dla niej swego rodzaju rytuałem,
pomagającym się uspokoić. Mógł to zrozumieć, w końcu sam też miał swoje rytuały.
- 5 sekund –
powiedziała Hyuga, pewnym głosem i po chwili faktycznie zadzwonił dzwonek.
- Jesteś
niesamowita – oznajmił Uzumaki, jakby dziewczyna zrobiła coś niezwykle
trudnego, po czym wziął ją za rękę i pociągnął w stronę klasy.
Idąc do
ich ławki, witali się z poszczególnymi osobami. Hinata posiadała już ludzi,
których mogła, bez przeszkód, nazwać przyjaciółmi, ale znalazła także wroga.
Gdy mówiła „cześć”, w stronę swojej nowej przyjaciółki Sakury, po raz setny
poczuła, skierowane w jej stronę, zimne spojrzenie Shion. Nawet po takim długim
czasie, niechęć blondynki do jej osoby nie osłabła, a wręcz przeciwnie.
Dwa miesiące
temu, w dzień świętego Walentego, Hinata i Naruto oficjalnie zaczęli ze sobą
chodzić. Trzy dni później, w poniedziałek, wkroczyli razem do szkoły. Niby nic
niezwykłego, gdyby nie fakt, że blondyn obejmował dziewczynę ramieniem. Tego
dnia przyciągali spojrzenia prawie wszystkich wokół, stali się centrum
zainteresowania i tematem wielu rozmów.
Mnóstwo osób
było zszokowanych. No bo…nowy, popularny i towarzyski chłopak z… jąkającą się,
cichą pustelniczką…razem? Wydawało im się to nierealne. Inni (głownie
dziewczyny) były wściekłe. W końcu kilka dni wcześniej zostały bezlitośnie
odrzucone i już wiedziały czyja była to wina i nie mogły w to uwierzyć.
Była jednak
garstka osób, które nie były ani złe, ani zaskoczone. Szczerze się ucieszyli.
Nawet Sasuke, który zwykle udawał obojętnego, uśmiechał się lekko pod nosem.
Oczywiście tak, aby nikt tego nie widział.
Hinata
natomiast miała mieszane uczucia. Bycie w centrum zainteresowania było, jej
zdaniem, najgorszym koszmarem. Ale z drugiej strony chciało jej się skakać z
radości, z powodu bliskości Naruto i ich relacji. Chciała się cieszyć każdą
chwilą spędzoną z nim i nie zamierzała pozwolić, aby coś zniszczyło to
szczęście, jakie wówczas czuła.
Teraz minęła
już połowa kwietnia. Został lekko ponad miesiąc do egzaminów maturalnych i
jeszcze mniej do krajowego etapu zawodów pływackich. Po wygranej w regionalnym
etapie, Naruto otrzymał kilka ofert od uniwersytetów, które chciały wspierać jego
sportową karierę. Chłopak był uradowany, z tego powodu. Został zauważony i jego
marzenie o wzięciu udziału w olimpiadzie stawało się coraz bardziej możliwe do
spełnienia. Tyle, że warunkiem był dobry w wynik w finałowym wyścigu. Musiał na
nim dobrze wypaść, zrobić wrażenie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Para usiadła
w swojej ławce i czekała na rozpoczęcie lekcji chemii. Do sali wszedł
Kakashi-sensei, wraz z plikiem sprawdzonych klasówek w dłoni. Dla 75% klasy nie
wróżyło to nic dobrego.
- Sprawdziłem
wasze prace klasowe z zeszłego tygodnia – oznajmił nauczyciel – Bieda z nędzą.
Inaczej nie umiem tego określić.
Wszyscy jak
na komendę zwiesili głowę z udawanym wstydem. Hatake zaczął rozdawać
sprawdziany, nie omieszkując sobie, przy tym skomentować głupotę swoich
niektórych uczniów. Podchodząc do ławki Naruto i Hinaty jego sroga mina nieco
złagodniała.
- Hyuga,
ratujesz honor tej klasy – powiedział, oddając dziewczynie jej pracę, na której
widniała maksymalna ocena. Hinata nie mogła pohamować uśmiechu na ten widok.
- Natomiast
co do pana Uzumakiego… - głos Kakashiego-senseia z powrotem stał się ostry i
pełen dezaprobaty. Blondyn wydał z siebie cichy, nerwowy śmiech – Powinieneś
więcej czasu spędzać przy książkach, a nie w basenie. Powoli woda ci się robi z
mózgu. Same najprostsze błędy.
- Ha! Ha!
Woda z mózgu. Bardzo śmieszne – zadrwił Naruto, ale tak cicho, żeby nauczyciel
go nie usłyszał. Starał się ignorować zduszone śmiechy kolegów z klasy, którzy
uznali ten żart za wyjątkowo udany – Przecież nie jest źle. Strzeliłem dobrze w
zadaniach abc.
- Było tylko
jedno zadanie abc – przypomniała mu delikatnie Hinata.
- No to co?
Punkt jest? Jest!
- 1/40, po
prostu geniusz – odezwał się zza pleców chłopaka, jego przyrodni brat, Sasuke.
- A ciebie
ktoś pytał o zdanie?! Siedź cicho, skoro sam za dobrze sobie nie…No bez jaj!!!
Uchiha
podniósł do góry kartkę z oceną 4-, tak aby brat mógł ją wyraźnie zobaczyć.
- Zaliczyłem
– odparł beznamiętnie – Przynajmniej, nie to co niektórzy. Woda się robi z
mózgu, phi – prychnął zuchwale – Toć ty masz tam już ocean. Może nawet rybki
tam żyją.
Naruto
załamał ręce i oparł głowę o blat ławki. Wydał z siebie jęk rozpaczy, podobnego
do takiego, które wydaje dziecko, gdy rozsypie mu się zamek z piasku.
- Po prostu
tego nie ogarniam – westchnął przeciągle. Wszyscy dookoła omawiali swoje testy,
tak więc mógł się skarżyć do woli – Te alkohole, fenole, addycje, chrzani mi się
to w głowie. I ta wydajność reakcji! Co to w ogóle jest?!
- W piątek to
omawialiśmy – niechcący wymsknęło się Hinacie z ust.
- Nie dobijaj
mnie bardziej – mruknął chłopak, wciąż nie odrywając czoła od drewnianego blatu.
- Mogę ci
pomóc w nauce. Jeśli chcesz… - zaproponowała, nieśmiałym głosem. Blondyn
momentalnie odwrócił głowę i spojrzał na nią. Nastrój od razu mu się zmienił.
- Chcę. Będziemy
się uczyć u ciebie?
I tu schemat
zawsze się powtarzał. Naruto potrafił już niemal z zupełną dokładnością
określić kolejność reakcji, jakie nastąpią u dziewczyny na tą propozycję.
Najpierw zamienienie się w głaz.
Jest!
Potem
zblednięcie i strach w oczach.
Jest!
A na koniec
nerwowe gesty połączone z panicznym i nieprzemyślanym słowotokiem.
- Haha, ale
po co u mnie? U ciebie są lepsze warunki i…i…u mnie jest malowanie. Tak
malowanie! Zapach farby nie pomaga się skupić za bardzo – wszystko to było
powiedziane odrobinę za głośno.
- Użyłaś
malowania jako wymówki 3 tygodnie temu – wypomniał jej, z lekkim triumfem, gdy
wszystkie jego przewidywania się sprawdziły.
- No bo…No
bo…Malujemy jeszcze raz…to znaczy inny pokój… - Hinata uważała, że nie jest
złym kłamcą. Uważała, że jest najfatalniejszym kłamcą na świecie i miała
całkowitą rację.
- Dlaczego
nie chcesz mnie zaprosić do siebie? – spytał i tym razem w jego głosie dało się
słyszeć wyrzut i trochę smutku – Wstydzisz się mnie, czy co?
- Nie, to nie
tak – powiedziała już odrobinę ciszej i skruszona spuściła wzrok. Naruto
zrozumiał, że temat został urwany. Nie zamierzał na nią naciskać. Co prawda,
strach przed ludźmi u dziewczyny widocznie zmalał, lecz wciąż zdarzały jej się
ciężkie momenty, a blondyn już się nauczył, że w takich chwilach nie powinien
cisnąć na siłę, a delikatnie popychać. Powolne kroczki, aż się w końcu uda.
Zamiast tego, skupił się na nauczycielu, który uznał, że czas na omawianie testu
już minął i rozpoczął kolejną lekcję powtórzeniową.
Hyuga tymczasem
zaciskała dłonie na materiale spódnicy i starała się zdusić wyrzuty sumienia.
Przez nią i jej zachowanie, jej ukochany myślał, że się go wstydzi. Ale tak
naprawdę było to bardzo, ale to bardzo dalekie od prawdy. To nie jego się
wstydziła tylko tego, co może zastać w jej domu.
Odkąd Hinata
i Naruto zaczęli ze sobą chodzić, dziewczyna robiła wszystko co w jej mocy, aby
trzymać Uzumakiego z dala od jej mieszkania i rodziny. Miała ku temu rozsądny
powód, ale zdawała sobie sprawę, że nie może tego robić w nieskończoność. Musi
w końcu wyjawić prawdę. Wiedziała to, a mimo to, chciała to odwlec w czasie jak
się tylko dało. Głównie ze strachu. Strachu, który był jedyną rzeczą, jaka
rzucała cień na jej szczęście.
„Jak mam mu
to powiedzieć?” – zadała w myślach pytanie – „Mam to rzucić prosto z mostu?
Naruto, mój ojciec jest alkoholikiem, dlatego boję się, że będziesz świadkiem
jakiejś okropnej sceny, która byłaby dla mnie na porządku dziennym, a wtedy
ty…”
- Nie będę się umawiał z patologią.
Wzdrygnęła
się, kiedy te słowa zabrzmiały w jej głowie, niemal jak prawdziwe. Zacisnęła
mocniej pięści. Z jednej strony zdawała sobie sprawę, że blondyn nie należy do
osób, które bezlitośnie by ją zmieszały z błotem, jednakże…ludzie z poprzednich
szkół także na takich nie wyglądali, a maltretowali ją dobrych kilka lat. Zbyt
dużo w życiu przeszła, aby teraz bezgranicznie ufać ludziom. Doznała o wiele
więcej okrucieństwa z ich strony niż dobroci. Mama jako jedyna wyciągała do
niej rękę, ale ostatnio też ktoś jeszcze…
Nie
zauważyła, gdy Naruto położył dłoń na jej zaciśniętej pięści. Uniosła
zaskoczona, wzrok. Chłopak rozplątał delikatnie jej palce i splótł je ze
swoimi. Zawsze tak robił, kiedy widział, że jest bliska paniki. Uśmiechnął się
do niej pocieszająco.
- Spokojnie –
powiedział to tak cicho, aby tylko ona mogła go słyszeć – Możemy się uczyć u
mnie, nie ma problemu.
Hinata
rozchyliła wargi, jak zawsze zszokowana, tym że Uzumaki bezbłędnie potrafi
odczytać jej emocje i tak skutecznie ją uspokoić. Z każdym dniem, ba z każdą godziną
wręcz, czuła jak jej zaufanie do Naruto rośnie. Lecz istniała pewna prawda
życiowa, którą już boleśnie poznała.
Im bardziej
ci na kimś zależy i im bardziej ufasz tej osobie, tym mocniejszy czujesz ból po jej
utracie.
***
- Dobrze ci
idzie!
- Nie
powiedziałabym - rzekła, starając się, aby woda nie wlewała jej się do ust.
- Ależ tak!
Po prostu za wolno ruszasz nogami.
- Szybciej
nie mogę.
Znajdowali
się na basenie, który oficjalnie był przeznaczony do samotnych treningów
Naruto, ale dziś służył do nauki pływania. Uzumaki szedł do tyłu, trzymając
dłonie Hinaty. Był do połowy ud zanurzony w wodzie. Dziewczyna natomiast
ćwiczyła ruchy nóg, przy stylu klasycznym. Trzeba dodać, że gdyby blondyn nie
trzymał jej rąk, od razu opadłaby na dno. Przynajmniej w jej mniemaniu.
- Widzisz! –
mówił Naruto z entuzjazmem – Sama płyniesz w moją stronę, używając tylko nóg.
- Gdyby nie
ty, nie zdołałabym się w ogóle utrzymać na powierzchni.
- Zobaczymy
jak cię puszczę – rzekł i wypuścił jej dłonie.
- Co?! – krzyknęła
spanikowanym głosem. Odruchowo zaczęła machać rękami i zdołała przepłynąć dobre
2,5 metra.
- Ha, a nie
mówiłem?! Coraz lepiej ci idzie.
- Może,
przynajmniej coś tam już umiem – wstała, stwierdzając z ulgą, że może dotknąć stopami
gruntu – Nadal uważam, że powinieneś się skupić na treningu, a nie na uczeniu
mnie pływać. Krajowe są niedługo i …
- Czasem
trzeba odsapnąć. Poza tym, jak tak będę wciąż pływał bez przerwy to…
- …zrobi ci
się woda z mózgu. – Hinata nie mogła się powstrzymać i dokończyła zdanie za
niego.
- Możemy wreszcie
zapomnieć o tym żarcie?! – wrzasnął, rozchlapując przy okazji rękami wodę.
- Ale
przyznasz, że był dobry – zaśmiała się cicho do swoich wspomnień z dzisiejszego
ranka. Po chwili zauważyła, że Naruto jakoś intensywnie się w nią wpatruje – Co
jest?
Dziewczyna
nie miała czepka kąpielowego. Zresztą miała tak krótkie włosy, że nie musiała
ich związywać. Jedyny kostium kąpielowy jaki u siebie znalazła był
jednoczęściowy i miał kolor granatowy. Pasował do barwy jej włosów. Blondyn
pomyślał, że zabranie ją na basen było jednym z jego najlepszych pomysłów.
- Nic –
skwitował z uśmiechem i zaczął się do niej zbliżać – Pomyślałem tylko, że
uroczo byś wyglądała w rękawkach do pływania.
- Huh? Chyba
chciałeś powiedzieć żenująco… – w tym momencie została opleciona w pasie przez
silne ramiona blondyna i przyciśnięta do jego piersi. Nim zdążyła cokolwiek
dodać, ich usta już była złączone.
Ich uszu
dochodziły jedynie dźwięki wody oraz ich przyśpieszonych oddechów. Ich
pocałunek był czuły i delikatny. Nigdzie się nie śpieszyli, mogli spokojnie się
sobą nacieszyć. Hinata zazwyczaj w takich sytuacjach unosiła ręce w górę, w
stronę włosów lub szyi Naruto, teraz było tak samo. Ale ponieważ byli mokrzy,
jej dłonie ześlizgnęły się niżej na jego plecy. Zamiast materiału koszuli poczuła
wilgotną i chłodną skórę i wówczas zawstydzenie wzięło górę.
Oderwała się
gwałtownie od chłopaka, lecz straciła równowagę i poleciała do tyłu. Z pluskiem
wpadła do wody, aż po głowę. Szybko się wynurzyła i pierwsze co usłyszała to
głośny śmiech Naruto, który aż musiał się złapać za brzuch, tak był rozbawiony.
- To nie jest
śmieszne! Woda mi wleciała do nosa - poskarżyła się,
- Jest i to
bardzo – odparł, gdy minął mu atak śmiechu, po czym szybko, znów złapał Hinatę
w pasie i pociągnął ją w stronę drugiej krawędzi basenu.
- Hej, co
robisz?
- Biorę cię
na głęboką, a co?
- Na głęboką?
Ja wciąż nie umiem… - bała się na myśl, że nie będzie mogła dotknąć dna. Ani go
w ogóle widzieć.
- Myślisz, że
pozwoliłbym, aby coś ci się stało? – spytał tak, jakby odpowiedź była oczywista
– Po prostu się mnie trzymaj.
Hinata
trzymała się tak mocno, jakby od tego zależało jej życie i według jej
rozumowania, zależało. Naruto podpłynął do miejsca, w którym głębokość wynosiła
już ponad 2 metry.
- I już.
Zobacz, nie ma się czego bać.
- Ty nie
masz. Ja jak nic tu utonę.
- Nie, jeśli
się mnie nie puścisz – blondyn był całkowicie zrelaksowany. Hyuga natomiast
odrobinę mniej.
Faktycznie
nie mogła dostrzec dna, lecz czuła mniejszy strach niż myślała. Tyle, że
zamiast głębokością przejmowała się raczej tym, że niemal oplotła się wokół
ciała Naruto i nie może go puścić, bo inaczej jak nic pójdzie na dno jak Titanic. Pomimo chłodnej temperatury wody, czuła, że jest jej gorąco, a na twarzy
pojawiły się rumieńce. Chociaż czuła zawstydzenie nie mogła zmniejszyć
uścisku.
Ciekawe, że
jej niewinny umysł, nie wpadł na to, że Naruto zrobił to wszystko właśnie w tym
celu. A może to i lepiej.
- Zobaczysz –
odezwał się Uzumaki – Jeszcze ze trzy takie lekcje i będziesz się mogła ze mną
ścigać.
- I tak nigdy
cię nie pokonam – odpowiedziała z przekonaniem.
- Zawsze
warto próbować – odrzekł i cmoknął ją w wilgotne czoło.
***
Nieco ponad
godzinę później, Hinata była już pod swoim domem. Naruto oczywiście jak zwykle
ją odprowadził, ale nie ośmielił się zapytać, czy może wejść do środka. I tak
wiedział jaka byłaby odpowiedź.
Pożegnali
się, a później dziewczyna weszła na swoją klatkę schodową. Natychmiast do jej
uszu doszedł dziwny, ale jednocześnie bardzo znajomy dźwięk. Poprawiła torbę na
ramieniu i pobiegła schodami na górę, pokonując po kilka stopni naraz. Mniej
więcej w połowie drogi do mieszkania, natknęła się na swojego ojca, który
czołgał się po schodach. A właściwie to na nich leżał.
Zamarła na
kilka sekund, po czym podeszła do ojca, chcąc pomóc mu wstać. Jego twarz była
koloru dojrzałego pomidora, a woń piwa emanowała na odległość jednego metra.
Prawdopodobnie (a właściwie było to zupełnie pewne) Hiashi Hyuga zrobił sobie
dziś święto i wypił jeszcze więcej niż zwykle. Był tak pijany, że nie mógł się
doczołgać do domu i prawie zasnął na schodach.
- Hej, tato –
Hinata spróbowała go obudzić – Wstań. Przecież nie możesz tu spać.
Mężczyzna
wydał z siebie kilka mruknięć, po czym zaczął coś niezrozumiale bełkotać. Nie
potrafił nawet porządnie sklecić zdania. Jednakże udało mu się podnieść i
dzięki ramieniu córki, także ruszyć przed siebie. Nie przestawał wydawać z
siebie dźwięków, które w jego mniemaniu były normalną mową. Osoba, która nie
miała nigdy doświadczenia z osobami, które spożyły sporą ilość alkoholu, nic by
z tego nie zrozumiały, ale Hinacie udało się zrozumieć pojedyncze słowa, czy
zwroty. Takie jak na przykład: „Puść…Sam mogę…iść…Zostaw…ty…matka…jak…daj…odczep…spokój…czemu…chlor”
Jeszcze zanim
dotarli na swoje piętro, drzwi ich mieszkania otworzyły się i wypadła z nich
Hanako Hyuga. Już ze środka usłyszała znajome jęki i domyśliła się co się
dzieje. Powiedziała jedynie:
- Matko
Boska!
A potem czym
prędzej pomogła córce wnieść Hiashiego do mieszkania, a następnie wtaszczyć go
do sypialni. Położyły mężczyznę na łóżku, a ten zasnął w ubraniu, zanim w ogóle
jego ciało dotknęło materaca.
- Jak ci
minął dzień, skarbie? – spytała mama, tuż po tym jak zamknęły za sobą drzwi
sypialni. Kobieta zachowywała pozory normalności. Mogło się wydawać, że okropna
i przykra scena sprzed kilku chwil w ogóle się nie miała miejsca.
- Wspaniale –
odparła z wymuszonym uśmiechem. Dzień był wspaniały…do tej pory. Już nie był.
Teraz wszystkie lęki i zmartwienia wróciły ze podwójną siłą.
Naprawdę,
ostatnimi czasy Hinata miała silne wrażenie, że prowadzi podwójne życie. Gdy
wychodzi z domu jest normalną i zakochaną nastolatką, a kiedy tu wraca,
wszystko co się wydarzyło na zewnątrz wydaje się być pięknym snem. Pięknym, ale
nierzeczywistym. W końcu nie można uciekać od okrutnej prawdy w nieskończoność.
- Co chcesz
na kolację? – zapytała jej mama, nie pozwalając jej na dalsze ponure rozmyślania.
- Wystarczy
mi kanapka z serem. Dziękuję.
- Chcesz też
herbaty?
- Tak,
poproszę – Hinata zrobił kilka pierwszych kroków w stronę łazienki, z zamiarem
wzięcia prysznica. Czuć było od niej chlorowaną wodą i nieco też alkoholem
przez ojca.
- Miętową? -
upewniła się mama, pomimo że jej córka od lat piła tylko ten jeden rodzaj
herbaty.
- Jasne –
odpowiedziała krótko i zniknęła za drzwiami łazienki.
15 minut
później wyszła z niej ubrana w swój standardowy, stary dres do spania oraz z
małym ręcznikiem owiniętym wokół głowy. Czuła się nieco lepiej. Gorąca woda orzeźwiła
ją i obmyła z negatywnych emocji. Ojcem się nie przejmowała, w końcu to była
codzienność.
Weszła do
swojego pokoju, gdzie zastała swoją mamę, stawiającą właśnie talerz z kanapkami
na jej biurku.
- Zaraz ci
przyniosę herbatę – rzekła pani Hyuga i wyminęła ją w drzwiach.
Hinata, nie
zerkając nawet w stronę talerza z kolacją, usiadła po turecku na łóżku i zdjęła
mokry ręcznik z głowy. Miętosiła go dłoniach, gdy wróciła jej mama z kubkiem.
Postawiła go obok talerza i już miała wyjść, gdy zatrzymał ją głos córki.
- Mamo,
możemy porozmawiać?
- Oczywiście
– kobieta nieco zaniepokoiła się smutnym tonem Hinaty. Usiadła obok niej na
łóżku i czekała.
Dziewczyna
tymczasem doświadczyła dziwnego uczucia deja vu. Wydawało jej się, że już
kiedyś była w podobnej sytuacji, a nawet, że użyła tych samych słów. Nagle
sobie przypomniała.
- Mamo, możemy porozmawiać?
- Oczywiście.
Mama usiadła obok niej na łóżku. Dziewczynka
wzięła kilka głębokich wdechów, po czym zadała pytanie, które wywołało u jej
mamy przerażony wyraz twarzy.
- Czemu nie rozwiedziesz się z tatą?
Hinata
potrząsnęła głową, odganiając to nieprzyjemne wspomnienie. Nie czas teraz na
roztrząsanie tej kwestii. Musi wziąć się w garść.
- Mamo,
widzisz… - głos jej się trochę załamał – Nie wiem co mam robić – wyrzuciła z
siebie na jednym wydechu. Zwiesiła głowę, czekając na jakąś reakcje.
- Powiedz co
się dzieje – Hanako przybliżyła się i dotknęła ramienia córki, dodając jej
otuchy.
-
Naruto…on…chce tu przyjść i…
- Nie
powiedziałaś mu – to nie było pytanie, kobieta natychmiast pojęła o co chodzi –
Kochanie, mówiłam ci, żebyś powiedziała mu jak najszybciej.
-
Wiem…Chciałam to zrobić już kilka razy, ale…zawsze coś mi przeszkadzało. Ja po
prostu…się boję. Co jeśli…on… - już nawet nie próbowała powstrzymać trzęsącego
się głosu. Teraz chciała powstrzymać wilgotniejące oczy.
W oczach Hanako,
takich samych oczach jak Hinaty, pojawił się ból. Oraz dużo poczucia winy.
Kobieta powoli podniosła ręce i objęła córkę, przyciskając ją do piersi.
- Jeśli po
dowiedzeniu się prawdy, zostawi cię, to by znaczyło, że nie był ciebie wart.
Hinata wydała
z siebie nerwowy chichot. To zdanie, prawdopodobnie wyszło z ust niejednej,
kochającej matki.
- Ale ja i
tak bym chciała z nim być.
Pani Hyuga
otworzyła usta w niemym zdziwieniu. Nie widziała wyrazu twarzy dziewczyny, ale
w samym jej tonie wyczuła nadmiar uczuć, jakie jej córka żywiła do nieznanego
jej chłopaka. Hanako uśmiechnęła się, ale był to smutny uśmiech.
- Trafiłaś
lepiej niż ja – głos kobiety był pełen ulgi, ale i także ledwo słyszalny.
- Co mówiłaś?
– Hinata zdołała usłyszeć jedynie pierwsze słowo.
- Nic, kochanie
– zastanowiła się nad czymś przez chwile, po czym dodała – Chciałabym poznać
Naruto. Zaproś go do nas, w ten piątek na obiad.
- Ale… -
dziewczyna już chciała coś powiedzieć, ale mama jej przerwała.
- W piątek
wcześnie kończycie. Jeśli przyjdziecie tu od razu po szkole, pozostanie jeszcze
dobre kilka godzin do powrotu twojego ojca. Gdyby jednak był tu zbyt długo,
wymyślę jakąś wymówkę, żeby wyszedł. W ten sposób nie dowie się prawdy.
Przynajmniej na razie.
- Mamo… - nie
widziała co ma odpowiedzieć.
- Nadal uważam,
że źle robisz przedłużając to w nieskończoność, ale skoro nie czujesz się
jeszcze gotowa...
Hinata
odwzajemniła uścisk swojej mamy. Z miejsca poczuła się spokojniejsza. Mama
zawsze była po jej stronie, nie ważne co by się wydarzyło.
Naruto tu
przyjdzie. Pozna mamę. Nie dowie się o tacie.
- Dziękuję.
***
- To mój
limit – wyjęczał Naruto, gdy skończył ostatnie zadanie z chemii, po czym opadł z
głośnym jękiem na kanapę.
- Mówiłam, że
to nie jest takie trudne – powiedziała Hinata, sprzątając zeszyty i książki ze
stołu – Udało ci się rozwiązać wszystkie zadania.
- Mówiłem
już, że nienawidzę chemii?
- W ciągu
ostatnich kilku godzin, ponad 100 razy – odpowiedziała, a potem usiadła obok
niego.
Po szkole,
zamiast na basen, udali się do domu blondyna i ostro wzięli się za naukę. Choć
bardziej Hinata wzięła się za udzielanie korepetycji. Uzumaki po wielu
protestach, bólach głowy, wymówkach w końcu zrozumiał większość zagadnień.
Biedna dziewczyna musiała się nagadać i natłumaczyć za wszystkie czasy. Nie
sprawiało jej to takiego problemu jak to, co miała zamiar teraz powiedzieć.
- Hmm…Naruto?
– zagadnęła nieśmiało.
- Jeśli
jakieś zadanie zostało to mnie to nie obchodzi – nawet nie podniósł głowy z
oparcia kanapy – Przepiszę z internetu. Nie chcę słyszeć o żadnych estrach, czy benzenach.
- Chciałbyś
przyjść do mnie w piątek?
Tym razem
chłopak podniósł na nią wzrok. Jego twarz wyrażała czysty szok.
- Chyba źle
usłyszałem – mówił całkiem szczerze – Możesz powtórzyć?
- Przyjdziesz
w piątek do mnie?
Naruto
zamrugał szybko, kilka razy. Jego spojrzenie z zaskoczonego zmieniło się na
nieufne.
- Taaaaaak –
przyznał ostrożnie – A gdzie jest haczyk?
Hinata
zaśmiała się, naprawdę rozbawiona. Napięcie trochę z niej zeszło.
- Nie ma
haczyka.
- No to, w
takim razie bardzo chętnie – blondyn nie wiedział co myśleć o tej nagłej zmianie
nastawienia swojej dziewczyny. Pomyślał, że może ta wizyta powie mu coś więcej.
Nagle strasznie nie mógł się doczekać piątku.
W tym
momencie usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, a potem czyjeś kroki w korytarzu.
- Czołem
młodzieży – do salonu wszedł Itachi – Mamy coś do jedzenia?
- A jak
myślisz? – spytał Uzumaki, ironicznie unosząc brew.
- Czyli
zamawiamy pizze!
- Ktoś coś
mówił o pizzy? – za Itachim pojawił się Sasuke.
- O, mówimy o
żarciu i ten od razu się zjawia – zadrwił Naruto.
- To
przypadek idioto!
Hinata już
nie jeden wieczór spędziła w tym domu. I za każdym razem nie mogła uwierzyć, że
ta trójka nie jest prawdziwym rodzeństwem. Co prawda ich wygląd zupełnie to
wykluczał, gdyż Naruto ani trochę nie przypominał Uchihów, ale ich zachowanie i
przywiązanie wręcz rzucało się w oczy. Dziewczyna dobrze pamiętała jak Itachi i Sasuke dopingowali
swojemu przyrodniemu bratu na zawodach. Byli pełni…zaangażowania.
Tak, to było
prawdziwe rodzeństwo. Itachi, Sasuke i Naruto stanowili dowód, że więzy krwi
wcale nie muszą być najsilniejszą więzią jaka łączy ludzi. Prawdziwi, kochający
się bracia nie patrzą na to, czy mają tych samych rodziców. Tak jak oni.
***
Te kilka dni
minęły w oka mgnieniu. Wszystko było zaplanowane i nie było możliwości, żeby
Naruto dowiedział się o uzależnieniu Hiashiego, co bardzo podnosiło Hinate na
duchu. Czuła się lepiej z myślą, że może odwlec moment wyjawienia swojego
mrocznego sekretu.
I tak oto
stali teraz oboje pod blokiem Hinaty. Ona, nie wiadomo czemu podenerwowana, a
Naruto trochę zaintrygowany. W końcu do tej pory miał nieoficjalny zakaz
przekraczania progu tego budynku. Dziewczyna otworzyła kluczem drzwi i oboje
weszli na klatkę schodową.
- Na którym
to piętrze?
- Na
czwartym.
Szli w ciszy
po schodach. Hyuga z przodu, a chłopak tuż za nią. Naruto był tak
podekscytowany, jakby zaraz miał poznać jakąś wielką tajemnicę. I faktycznie
tak to postrzegał. Miał nadzieje, że dzisiaj dowie się, dlaczego Hinata ma taki
lęk przed ludźmi, albo przynajmniej dostanie jakąś wskazówkę.
Zatrzymali
się pod drzwiami, jednego z mieszkań na czwartym piętrze. Było otwarte.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i przeszła przez próg, a chłopak tuż za nią.
- No to je…
- Witajcie –
z kuchni wychyliła się pani Hyuga, przerywając córce w pół zdania – Ty
oczywiście jesteś Naruto, prawda? Miło mi cię wreszcie poznać – wyciągnęła dłoń
w stronę Uzumakiego.
- Dzień
dobry. Mi panią również – blondyn uścisnął dłoń kobiety i przy okazji posłał
jej swój firmowy uśmiech. Z miejsca poczuł do kobiety sympatię. Matka i córka
były tak do siebie podobne, a sama pani Hyuga wydawała się przemiła.
- Dużo o
tobie słyszałam. Hinata wciąż o tobie opowiada.
- Naprawdę? –
spojrzał na dziewczynę, która zawstydzona, spuściła wzrok.
- Niestety,
obiad jeszcze nie jest gotowy – przyznała pani domu – Ale skończę go za jakieś
15 minut. Zawołam was.
- Nie ma
sprawy mamo.
Para udała
się więc do pokoju Hinaty. Dziewczyna zamknęła drzwi i spojrzała na chłopaka,
który właśnie, z zainteresowaniem oglądał jej mały pokoik. Dziwnie się czuła.
Nie pamiętała kiedy, ostatni raz, wpuściła kogoś z zewnątrz do swojego azylu.
-
Powiedziałbym, że ten pokój pasuje do ciebie – Naruto odwrócił się do niej –
Gdyby nie brzmiało to tak banalnie.
- Ależ nie. W
ogóle nie brzmi – nie wiedząc co ze sobą zrobić, usiadła na łóżku, a blondyn od
razu do niej dołączył.
Przez chwilę
milczeli.
- Masz miłą
mamę – Uzumaki przerwał ciszę.
- Tak –
Hinata uśmiechnęła się mimowolnie – To najwspanialsza osoba na ziemi.
- Wierzę na
słowo – odparł Naruto, po czym położył swoją dłoń na dłoni Hinaty. Dziewczyna,
zaskoczona spojrzała na niego, ale ten nic nie dodał. Po prostu się uśmiechał.
- Co…co jest?
– spytała nieśmiało.
- Nic –
wzruszył ramionami – Po prostu się cieszę.
- Cieszysz
się wizytą w moim domu?
- No,
przecież to pierwszy raz – odpowiedział, jakby to było coś oczywistego.
Dziewczyna
nie mogąc się powstrzymać, przysunęła się bliżej i oparła się czołem o ramię
Naruto.
- Ja
też…trochę się cieszę.
Tym razem, to
na twarzy blondyna pojawiło się odrobinę czerwonego koloru. Uderzył ręką w czoło,
kolejny raz zaskakując dziewczynę.
- Jakim cudem
jesteś tak cholernie urocza?
- Uro…Urocza?
– zająknęła się i spiekła raka. Nikt, nigdy tak jej nie nazwał.
- Tak,
urocza! – powiedział i przybliżył się do Hinaty jeszcze bardziej.
- Czekaj –
próbowała go powstrzymać, czując do czego to zmierza – Nie jesteśmy sami i…
- Nie
poradzę. To twoja wina – odrzekł tylko i mocno ją pocałował, powalając ją na plecy.
***
- Dzieciaki,
obiad już gotowy – zawołała pani Hyuga i po chwili z pokoju wyszła nasza para,
tylko że Hinata przypominała ludzkich kształtów burak, a Naruto był jeszcze
bardziej zadowolony niż kilkanaście minut temu – Kochanie, wszystko w porządku?
- Ta…tak,
tak! – nie patrzyła mamie w oczy.
- Nakryłam
już do stołu. Wszystko gotowe, możemy jeść.
- Ale mogła
pani nas zawołać – zaoponował Naruto – Pomoglibyśmy…
- Nie trzeba.
Zawsze lubię robić wszystko po swojemu. No zapraszam, chodźcie – wskazała na
salon, który jednocześnie służył za jadalnie.
Hinata z mamą weszły do pokoju, ale Naruto
został z tyłu. Poczuł, że zbiera mu się na kichanie, a uznał, że nie powinien
smarkać w nos, przy „teściowej” i dziewczynie.
- Naruto,
idziesz? – zawołała za nim Hinata.
- Tak, już –
wyjął z kieszeni chusteczkę – Proszę dać mi chwilę.
Schował się
do kuchni i kichnął cicho, dwa razy, zatykając nos chusteczką. Miał nadzieję,
że nie bierze go jakieś przeziębienie i to tuż przed zawodami. Zaczął się
rozglądać za śmietnikiem. Spodziewając się, że znajdzie go pod zlewem, otworzył
szafkę i zamarł. Rzeczywiście był tam śmietnik, ale nie tylko. Szybko
wyrzucił chustkę, przykucnął i otworzył drugie drzwiczki, aby mieć widok na
całe wnętrze szafki.
Stało tam
mnóstwo szklanych butelek. Zajmowały niemal całą przestrzeń. Były to głównie
butelki po piwie. Nie miały zdrapanych nalepek, ani nie było na nich kurzu,
czyli nie stały tam zbyt długo. Chłopak znał markę piwa, która był napisana na
nalepkach. Młodzież mówiła o nim, że jest to piwo, które pije się wtedy, gdy
albo się nie ma kasy, albo spróbowało się już wszystkiego innego.
Naruto nie
mógł uwierzyć własnym oczom. Pani Hyuga nie wyglądała, ani nie zachowywała się
jakby lubiła dać w palnik, więc kto opróżnił te wszystkie butelki? Był tylko
jeden podejrzany, czyli jedyny nieznany mu jeszcze członek tej rodziny.
Uzumaki
otrząsnął się, zamknął cicho szafkę i poszedł do salonu, gdzie zastał matkę i
córkę, siedzące przy małym stole. Starał się nie dać nic po sobie poznać i
chyba mu to wyszło.
- O jesteś!
Zapraszam do stołu.
- Dziękuję –
usiadł przy stole, naprzeciwko Hinaty – Przepraszam, że spytam, ale pana Hyugi
nie będzie?
Naruto mówiąc
to, zerkał kątem oka, w stronę swojej dziewczyny i nie zawiódł się. Warga
Hinaty dziwnie zadrżała, jakby przeszedł ją zimny dreszcz, a dłoń, którą
trzymała na blacie nagle się zacisnęła. Za to jej mama zachowała stoicki
spokój.
- Niestety,
mój mąż pracuje do późna – odpowiedziała uprzejmie i żeby nie drążyć dłużej
tematu, dodała – Hinata wspominała, że chcesz być zawodowym pływakiem.
I tak właśnie
reszta rodzinnego obiadku przebiegła w miłej, rodzinnej atmosferze. Jedzenie
było przepyszne i miło połechtało kupki smakowe blondyna. Dużo rozmawiali. O
szkole, zawodach, planach na przyszłość oraz o przyszywanej rodzinie
Uzumakiego. Trudno było nie zauważyć, że poruszane tematy dotyczyły głównie
Naruto i nie zbliżyły się ani odrobinę do życia rodzinnego państwa Hyuga.
Naruto na
zewnątrz wydawał się radosny i rozmowny jak zwykle, ale tak naprawdę jego umysł
zaprzątały problemy. Otrzymał więcej niż tylko wskazówkę. Prawda była mu podana
jak na tacy. Pytanie tylko co dalej? Ma udawać przed Hinatą, że nic nie wie i
poczekać, aż ona sama mu powie? A może przyzna się do tego, co widział? Ale jak tu
delikatnie ugryźć temat?
Ale pomimo
tego wszystkiego nie denerwował go fakt, że pan Hyuga najprawdopodobniej jest
alkoholikiem, ani to że w takim razie ta rodzina jest patologiczna, ani także fakt,
że Hinata go w pewnym sensie okłamywała. Najbardziej wkurzał się na siebie, że
przez tak długi czas nie wiedział, że osoba w której się zakochał (tak
przyznawał się już do tego w myślach) najpewniej przeżyła w tym domu mnóstwo okropnych
rzeczy.
Cała trójka w
końcu zjadła i wstała ze swoich miejsc.
- Ja
pozmywam, mamo – zaoferowała dziewczyna i mówiła dalej, zanim matka zdążyła jej
przerwać – Ty gotowałaś, ja pozmywam.
- Pomogę ci –
oświadczył Naruto, po czym zebrał brudne naczynia ze stołu.
- Ale jesteś
gościem i … - zaprotestowała młoda Hyuga.
- Chociaż tak
mogę podziękować za gościnę.
W tym
momencie zadzwonił telefon, należący do pani domu. Kobieta wzięła komórkę,
przeprosiła ich i zniknęła w swojej sypialni. Najwidoczniej była to prywatna
rozmowa. Naruto i Hinata natomiast zajęli się zmywaniem. Dziewczyna płukała, a
chłopak wycierał. Nie było tego dużo, więc poszło im dość sprawnie.
- Hinata… -
dziewczyna odwróciła się w stronę Uzumakiego, słysząc swoje imię i zdziwiła się,
widząc szczerą powagę na jego twarzy.
- Tak?
Blondyn
próbował ubrać swoje pytanie w odpowiednie słowa, ale nic w jego głowie nie
brzmiało wystarczająco dobrze. Toczył w sobie wewnętrzną walkę i było to widać.
Zapytać, czy siedzieć cicho? Nie chce jej zmuszać do odpowiedzi, ale musi
wiedzieć, czy dzieje jej się tu krzywda.
- Naruto, czy
wszystko… - dziewczyna niepewnie zaczęła unosić dłoń w stronę jego twarzy, ale
zatrzymała się wpół drogi, kiedy ujrzała w przejściu swoją mamę. Blondyn podążył
za jej wzrokiem.
Hyuga Hanako
nie przypominała już tej samej kobiety co kilka minut temu. Teraz była
roztrzęsiona i autentycznie czymś przestraszona..
-
Naruto…Wybacz muszę cię prosić byś sobie poszedł!
Zszokowany
blondyn spojrzał na Hinate, która zamieniła się w kamienny posąg. Nie była w
stanie drgnąć.
- Proszę
pani, czy coś się sta… - przerwał, słysząc czyjeś wrzaski na korytarzu. Ktoś
głośno krzyczał i awanturował się.
- O nie! –
westchnęła pani Hanako, bliska paniki – Za późno – Jej córka słysząc to zaczęła
mechanicznie kręcić głową, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
– Ten
telefon… - mówiła dalej, przyciszonym głosem pani Hyuga - …był od współpracownika
mojego męża. Powiedział, że Hiashi zjawił się w pracy dopiero niedawno i że
jego stan nie pozwala na… - głos się jej załamał i zaczęła szlochać. Nie była w
stanie nic więcej dodać.
- Nie, nie,
nie, nie… - Hinata zaczęło cicho powtarzać to jedno słowo niczym mantrę, modląc
się w duchu, aby te krzyki na korytarzu, nie wydawał jej ojciec. Niestety było
to nadaremne.
Wszyscy
usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Naruto, mając już przeczucie co za chwilę
zobaczy, wyszedł na przedpokój. Hinata, nawet nie zdając sobie sprawy z tego że
się porusza, poszła za nim.
Uzumaki
stanął twarzą w twarz z mężczyzną, który jak się domyślił, był ojcem Hinaty.
Nie dostrzegł jednak wielkiego podobieństwa. Twarz tego człowieka była
zniekształcona przez lata ciągłego upijania się. Oczy miał prawie takie same jak jego
córka i żona, tyle że nie było w nich żadnego blasku. Czuć od niego było tanią wódę, a
czerwień na twarzy raziła w oczy. Mężczyzna otworzył usta, ukazując ubytek w
uzębieniu i wybełkotał:
- Co to za
gnojek?
„Aż dziw, że
sklecił zdanie” – pomyślał Naruto – „Nie ma sensu się przedstawiać. Pewnie i
tak nie zapamięta”
Hinata
zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie śni. A raczej czy nie ma koszmaru.
To nie może się przecież dziać naprawdę. Jej największy do tej pory lęk właśnie się
ziścił. Naruto i jej tata w jednym pomieszczeniu…
„ Nie…
Nie…Błagam…Nie…”
Pani Hyuga
wzięła się garść i podziękowała koledze z pracy jej męża, który odprowadził
Hiashiego do domu i który wcześniej się z nim kłócił na korytarzu.
Uzumaki
postanowił zignorować nowoprzybyłego i skupił się na swoim priorytecie, czyli
na stanie Hinaty. Dziewczyna stała jak słup, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Drżała przez powstrzymywany płacz.
- Hinata… -
blondyn wyciągnął w jej stronę dłoń, lecz ku jego zdziwieniu, ona ją odtrąciła
i odsunęła się od niego najdalej, jak tylko małe pomieszczenie jej na to
pozwalało. Nie spodziewał się odrzucenia, poczuł jakieś nieprzyjemne ukłucie w
klatce piersiowej – Hina…
- Zo…Zostaw
mnie…kobieto! – Hiashi tymczasem gwałtownie odtrącił dłoń żony, która chciała
pomóc mu iść – Sam idę. Cholerna suka! – Chwiejnym krokiem, przeszedł między
Naruto, a swoją córką i zamknął się w sypialni. Wszystko to działo się jakoś
tak strasznie wolno.
Zapanowała
niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Hinata.
- Idź stąd –
jej głos był cichy i drżący, ale jednocześnie stanowczy.
- Co? Ale… -
Uzumaki wiedział, że to polecenie było do niego i próbował się sprzeciwić.
Dziewczyna podniosła głowę i w końcu ukazała swoją twarz. Łzy powoli zaczęły
spływać po jej policzkach, a jej oczy wyrażały mnóstwo emocji, między innymi
strach, ból i rozpacz. Zupełnie, jakby właśnie straciła coś cennego.
- Powiedziałam
wyjdź stąd! Już! – krzyknęła i pobiegła do swojego pokoju, chcąc zniknąć im z
oczu, zniknąć z powierzchni ziemi.
- Hinata,
zaczekaj! – Naruto chciał za nią iść, ale powstrzymała go dłoń pani Hyugi.
- Ona ma
rację. Idź do domu.
- Ale…
- Ona potrzebuje
czasu – powiedziała z mocą – To dla nas trudne, proszę zrozum to – widząc, że
chłopak nie zamierza się nigdzie ruszać, dodała – Nie pozwolę, aby stała jej
się krzywda.
Naruto nie
miał wyboru. Powoli i bardzo, ale to bardzo niechętnie wyszedł z mieszkania.
Pani Hanako zamknęła drzwi, nie żegnając się z nim. Zszedł na dół i dopiero po
wyjściu na zewnątrz dał upust emocjom i mocno uderzył zaciśniętą pięścią w
ścianę budynku.
- Niech to
szlag – Nic tego dnia, nie poszło tak jak powinno.
***
Przez cały
weekend, Naruto próbował się skontaktować z Hinatą. Bezskutecznie, niestety.
Dzwonił kilka razy, wysyłał smsy i wiadomości na czacie, ale nie otrzymał
żadnej odpowiedzi. Ten brak odzewu z jej stronu bardzo go niepokoił. Chciał z
nią porozmawiać jak najszybciej. Wciąż nie mógł zapomnieć tego cierpienia w jej
jasnych oczach, gdy widział ją ostatni raz.
W
poniedziałek zjawił się w szkole długo przed czasem. Długo stał na zewnętrz,
przed wejściem do budynku i rozglądał się nerwowo dookoła, szukając wśród przechodniów
i uczniów jej granatowych włosów. Wszedł do środka dopiero, kiedy zadzwonił
dzwonek.
Lekcja się
już zaczęła, a miejsce obok niego było puste. Blondyn jeszcze żywił nadzieje,
że dziewczyna się spóźni i zaraz się zjawi. Ale nie pojawiła się.
Na długiej
przerwie wyszedł na zewnątrz, pospacerować po boisku. Jego niepokój wzrósł już
do maksimum. Nie wiedział co się z nią dzieje, czy jej ojciec nic jej nie
zrobił, jak się czuje. Te nerwy doprowadzały go do obłędu. Zapomniał nawet, że
pojutrze ma najważniejszy wyścig w swoim dotychczasowym życiu. Teraz stało się to tak cholernie
nieważne.
- Hejka
Naruto! – nagle wyrosła przed nim jego koleżanka z klasy, Shion i wyrwała go z
zamyślenia – Co robisz?
- Spaceruje –
odparł beznamiętnie.
- Mogę się
przyłączyć? – chłopak mruknął cos w odpowiedzi, nie wiadomo czy to znaczyło tak
czy nie, ale Shion zrozumiała to jak chciała.
Uzumaki nie
był w nastroju do rozmów i było to widać. Blondynka jednak nie zwróciła na to
uwagi.
- Czemu
naszej Hinatki dziś nie ma? – spytała, siląc się na obojętny ton. Chłopak
drgnął.
- Nie wiem –
odrzekł Naruto, grobowym tonem.
-
Pokłóciliście się? – nie udało jej się ukryć nadziei w swoim głosie, co
cholernie zezłościło blondyna.
- Nie… -
przypomniał sobie o braku wiadomości z jej strony – Chyba…
- Słuchaj,
wybacz, że to mówię, ale może to i lepiej.
- Że co?! –
przystanął, zbulwersowany jej słowami.
-
Słyszałam…co nieco…pewne plotki – Shion nie zawracała sobie głowy stanem
Uzumakiego. Była strasznie uradowana, że będzie mogła mu powiedzieć to co wie.
I być może osiągnąć swój cel, czyli zniszczenie tego głupiego, bezsensownego związku.
Naruto już
chciał wykrzyczeć, że gówno go to obchodzi, gdy nagle zmienił zdanie.
-
Jakie…plotki…? – wykrztusił z wysiłkiem.
- Mam
znajomego w mat-fizie – Shion, wielce z siebie zadowolona, zaczęła opowiadać –
Nazywa się Ritsu i jest z naszego roku. Był z Hinatą w tej samej klasie w
gimnazjum – zrobiła pauzę, aby zbudować napięcie – Podobno nie miała tam
najlepszej opinii.
- Czyżby? –
powiedział z jadem w głosie, co bynajmniej nie zniechęciło dziewczyny.
- Chyba nie
wiesz o niej wszystkiego. Ona…urodziła się w jakieś patoli – rzekła z iście
aktorską boleścią – Wszyscy o tym wiedzieli i na szczęście mieli rozum, by
trzymać się od niej z daleka. Ritsu sporo mi opowiedział, na przykład, że
ojczulek to kompletny menel, a mamusia ćpa i się puszcza.
Naruto
zacisnął szczęki, wiedząc, że to o matce Hinaty było kłamstwem. Shion, Ritsu
albo ta gimbaza podkoloryzowali prawdę.
- Podobno
strasznie wyglądała. Nie myła się i wciąż siedziała pod ścianą. Parę osób
mówiło, że poszła w ślady mamusi i też daje w żyłę. Naruto, musisz wiedzieć, że
opowiadam ci to, bo się o ciebie martwię. Nie chce, abyś przez nią…
Przerwała,
ponieważ Naruto wyminął ją, zupełnie jak zwykłego przechodnia na ulicy.
- Hej,
zaczekaj. Czy ty mnie w ogóle słu… - kolejny raz przerwała. Uzumaki odwrócił
się do niej i zmierzył tak lodowatym spojrzeniem, że przeszedł ją dreszcz
strachu.
- Shion… -
zaczął ostrożnie, starając się panować nad emocjami – Nigdy nie uderzyłem dziewczyny.
Chce, żeby tak zostało, więc stul pysk!
Blondynka
skołowana i przestraszona, przez następne, dobre kilka minut nie ruszała się z
miejsca. Trochę późno, ale wreszcie zrozumiała, że przesadziła.
Naruto wrócił
do budynku i poszedł pod klasę. Zerknął na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić
godzinę. Zostało 7 minut przerwy.
Rozejrzał się i
zobaczył grupkę swoich przyjaciół. Jego brat, Sasuke stał z Sakurą, Shikamaru,
Kibą i Saiem i rozmawiali. Inuzuka dostrzegł go i machnął na niego, aby dołączył.
Blondyn pomyślał, że po raz pierwszy w życiu nie ma na to ochoty.
Jego uwagę
przykuł nagle śmietnik, stojący w kącie. Właśnie obok niego siedziała Hinata, gdy
zobaczył ją po raz pierwszy. Nie zastanawiając się wiele, podszedł tam i usiadł
w tym samym miejscu. Objął nogi rękami, a brodę oparł o kolana.
Siedział i
obserwował. Ludzie z tej perspektywy wydawali się tacy ogromni i odlegli.
Uczniowie mijali go obojętnie, zajęci własnymi sprawami, i nawet na niego nie
zerkali. Był niewidzialny dla nich. Sam wszystko widział i słyszał, lecz inni
go nie dostrzegali. Każdy człowiek był poza jego zasięgiem. Jego miejsce było
tutaj…przy śmieciach.
„Hinata…Czy
tak się czułaś przez ostatnie lata?” – potrząsnął głową – „Nie. Ty miałaś
gorzej. Ty z jednego piekła, przechodziłaś do drugiego”
- A ty co
odwalasz? – Sasuke stanął nad nim i wyciągnął rękę w jego stronę. No, tak
przecież był dzwonek.
„Do niej jakoś nikt nie wyciagnął ręki, jak do mnie”
Zlekceważył
brata, zarzucił na plecy swój plecak i pobiegł w stronę wyjścia, zostawiając
Uchihe w stanie osłupienia. Miał straszną ochotę powagarować.
Tego dnia
poszedł na basen, tylko dlatego iż miał nadzieję, że może tam Hinata się zjawi.
Oczywiście zawiódł się.
Następnego
dnia, gdy Hyuga ponownie nie zjawiła się w szkole, Uzumaki znów zerwał się ze
szkoły i poszedł pod jej blok. Zadzwonił kilka razy domofonem, ale nikt się nie
odezwał. Odsunął się kawałek od budynku i odszukał wzrokiem okno pokoju
dziewczyny.
Czy zdawało
mu się, czy zasłona się poruszyła? Nie, nie wydawało się. Ona wie, że on tu
jest i nie zamierza go wpuścić.
***
- Kochanie… -
Hanako bezskutecznie próbowała przemówić córce do rozsądku, lecz ta jej nie
słuchała. Leżała skulona na łóżku i była głucha na słowa matki.
- Hinata, nie
wpuściłam go, bo uważam cię za dorosłą osobę, która sama podejmuje decyzje.
Ufam ci w tych sprawach. Ale teraz…skarbie nie możesz tak tego zostawić. Musisz
przez to przejść, nie uciekniesz przed tym.
Dziewczyna
spojrzała na mamę. Nie dała po sobie poznać, czy w ogóle jej
słuchała.
- Mogę jutro
też nie iść do szkoły?
- Od dawna
miałaś taki zamiar, nie pamiętasz? – rzuciła, tym razem troszeczkę ostrzej i
wyszła z pokoju.
Dziewczyna
przez chwilę nie mogła pojąć o co mamie chodzi. Po chwili sobie przypomniała. Jutro
odbywały się zawody. Naruto jutro się ściga! Zapomniała o tym.
Ostatnie dni
spędziła siedząc w pokoju. Nie pamiętała co dokładnie robiła. Czas jakoś tak
szybko leciał. Wiedziała, że zachowuje się jak tchórz, ale nie mogła nic na to
poradzić. Bała się. Czuła taki ból, jakby straciła coś bardzo cennego. Myślała,
że straciła Naruto. Nie chciała wyjść na zewnątrz i widzieć, jak jej ukochany
od niej stroni, albo i nawet brzydzi.
Po co tu
przyszedł? Czemu jej nie podaruje i te wszystkie przykre słowa zachowa dla
siebie? Przecież sama wie, że to koniec. Nie musi jej tego mówić i sprawiać
więcej bólu. Nie zniesie więcej bólu… Nie od niego…
- HINATA!!!
WIEM, ŻE TAM JESTEŚ!!!
Krzyk z
podwórka sprawił, że dziewczyna aż podskoczyła na łóżku. Był zszokowana.
Podeszła niepewnie do okna, ale nie wychyliła się. Widziała, że Naruto stoi pod budynkiem i patrzy prosto w jej okno. Chłopak wziął głęboki wdech i znowu się
wydarł.
- CZEKAM
JUTRO NA CIEBIE!!! PRZYJDŹ, PROSZĘ!!! – odszedł, wiedząc, że to wszystko co
może w tej chwili zrobić.
Hinata stała
bez ruchu i gapiła się w przestrzeń. Nic już nie rozumiała. Czeka na nią?
Jutro? Prosi? Ale…czemu? To bez sensu. To on jej nie nienawidzi?
Wzięła swój
telefon z biurka, który już od dawna leżał rozładowany. Dziewczyna nie miała
głowy do takich błahostek jak podłączenie telefonu do ładowarki.
Wzięła kabel
i podłączyła komórkę. Gdy ją włączyła, telefon zaczął wariować i wydawać głośne
sygnały, mówiące o nieodebranych połączeniach i przychodzących wiadomościach.
Hinata gapiła
się na wyświetlacz, mocno zaskoczona. Miała 21 nieodebranych połączeń. 2 od Sakury, 1
od Sasuke, a całą resztę od Naruto. Smsów było trochę więcej bo aż 25. Jeden od
Haruno, w którym dziewczyna pytała ją co się z nią dzieje i jak się czuje.
Drugi od Itachiego, który pytał ją czy wie, czemu jego brat chodzi po domu jak żywy
trup. Trzeci od Sasuke, który spytał tylko co z nią.
Cała reszta
była od Uzumakiego i wszystkie smsy były podobnej treści. „Nic ci nie jest?” ;
„Porozmawiaj ze mną”; „Odezwij się, proszę”; „Martwię się o ciebie”; „Błagam,
napisz chociaż czy wszystko jest w porządku
; „Będziesz jutro?”; „Co się dzieje, oszaleje z niepokoju” i ostatni
wysłany wczoraj „Tęsknie za tobą”
Dziewczynie
zaczęły trząść się dłonie. Czytała te wiadomości w kółko i w kółko i wciąż nie
mogła uwierzyć. Te słowa na ekranie, jego słowa, błyszczały jak gwiazdy na
niebie.
- Dlaczego? –
wyszeptała – Przecież to niemożliwe, żebyś kochał mnie równie mocno jak ja
kocham ciebie.
***
Na krajowym
etapie zawodów pływackich zjawiło się jeszcze więcej osób niż na etapie
regionalnym. Trybuny były pełne. Zjawiła się prasa, a nawet lokalna telewizja.
W końcu to już nie były byle jakie wyścigi. Zawodnikami byli najlepsi z
najlepszych. Przyszłe gwiazdy tego sportu.
Zmagania
zawodników nie przypominały ani trochę amatorskich wyścigów dzieci, jakie można
było oglądać na eliminacjach. Teraz trudno było w ogóle, nawet z pierwszych
rzędów, dostrzec kto wygrał wyścig. Różnice czasu były minimalne, czasem
wynosiły jedynie 0,2 sekundy.
Po niecałej
godzinie trwania zawodów, komentator ogłosił.
- Zaczynamy
wyścig w stylu dowolnym na 200m mężczyzn, etap pierwszy.
Naruto wyszedł z szatni i ruszył w stronę
swojego miejsca startu. Nie czuł swej zwyczajowej ekscytacji. Ledwo odbierał
jakieś bodźce czy dźwięki z otoczenia. Był zdezorientowany, nigdy jeszcze tak
się nie czuł. Nie przed wejściem do wody.
Po drodze
zerknął w stronę trybun. Zobaczył jedynie swoich braci i puste miejsce obok
nich. Wygląda na to, że Hinata nie przyszła. Poczuł się jeszcze słabszy niż
przez chwilą.
- Zawodnicy,
na miejsca.
Blondyn
stanął na podeście i założył swoje gogle. Przyjął odpowiednią pozycję do skoku.
Rozległ się
gwizdek. Zawodnicy wskoczyli do wody.
- Ej, co to
ma być?! – Sasuke wyraził swoje zdziwienie. Skok Naruto, trudno było nazwać w
ogóle skokiem. Bardziej wpadł do wody z wielkim pluskiem.
- Nie wiem,
ale… - Itachi obserwował jak, po pokonaniu połowy pierwszej długości basenu, jego brat był daleko
w tyle za resztą zawodników – Tym razem to chyba nie ta sama taktyka co
poprzednio.
- Nie, nie ta
sama – zgodził się Sasuke – Czy on w ogóle chce to wygrać? Co się dzieje?
Blondyn sam
nie znał odpowiedzi na to pytanie. Faktycznie, olał trening przez ostatnie 3
dni, zamiast trenować unosił się na wodzie bez celu, ale nie powinien aż tak
stracić formy. Jego ramiona odmawiały współpracy i były przeraźliwie ciężkie.
Szybciej się męczył. Czuł się tak, jakby oplotły go niewidzialne więzy i
hamowały jego szybkość. Przez nie, nie mógł płynąć jak zwykle. Nie mógł pływać,
on i woda nie byli jednością.
I wtedy to
się stało. Naruto kolejny raz wychylił głowę, aby zaczerpnąć powietrza i
zobaczył ją. To był tylko jedna sekunda, ale nie mógł się pomylić. Przed oczami
mignął mu zarys sylwetki Hinaty, stojącej przy wejściu na hale, pod trybunami.
Jego oczy
rozszerzyły się nieznacznie i wówczas wszystkie więzy, jakie miał na sobie,
opadły. Nagle stał się dziwnie lekki. Mógł już pływać i to szybciej niż
kiedykolwiek wcześniej.
- Oż ty w
mordę – Sasuke znów nie powstrzymał swoich słów – Ale poszedł!
Rzeczywiście,
zawodnik z numerem 7, który był daleko w tyle za resztą, w końcu wziął się w
garść i zaczął płynąć z niezwykłą szybkością. Ledwo było widać ruchy jego
ramion. Przy trzeciej długości basenu dogonił resztę i teraz wszyscy szli łeb
w łeb, ale to Naruto niewątpliwie się wyróżniał.
- Jednak chce
wygrać – powiedział Itachi.
- Nie –
odrzekł młodszy Uchiha, który teraz patrzył w lewo, gdzie w przejściu stała
Hinata i mocno trzymała kciuki – On po prostu chce skończyć ten wyścig jak
najszybciej.
Widownia
oszalała. Krzyki roznosiły się po całej hali. Zawodnicy na ostatniej długości
zaczynali już tracić energię, ale nie Naruto, który nie wiadomo skąd,
wytrzasnął jej ogromne zapasy. Sasuke miał rację. Uzumaki nie myślał o
zwycięstwie. Chciał wyjść z tego basenu jak najszybciej.
Walka był
zażarta do samego końca. Sasuke i Itachi darli się w niebo głosy, tak jak
reszta kibiców. Jedynie Hinata, stała spokojnie w przejściu i nie spuszczała
oka z zawodnika nr 7. Nie mogła powstrzymać zachwytu. Już jakiś czas temu
zauważyła, że w sposobie pływania Naruto, jest coś pięknego, ale dziś to słowo
nie było satysfakcjonujące. To było coś więcej.
Nareszcie.
Rozbrzmiał gwizdek, sygnalizujący koniec wyścigu. Ponieważ nikt nie dostrzegł,
kto wygrał, wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę tablicy wyników. Uzumaki
przypłynął trzeci, ale różnica czasu między nim, jak zwycięzcą wynosiła 0,6s.
Drugi pływak przypłynął tylko 0,3s szybciej.
Naruto gapił
się na tablicę, głośno dysząc. Jego sukces jakoś do niego nie docierał. Ściągnął
czepek, zsunął gogle i wyszedł z basenu. Zamiast do szatni, ruszył w przeciwnym
kierunku, czym przyciągnął kilka ciekawskich spojrzeń. Zdecydowanie, z nierównym
oddechem, zmierzał do celu.
Hinata
patrzyła na powoli zbliżającego się do niej chłopaka. Stała jak zahipnotyzowana
nie mogąc się poruszyć. Blondyn, nie przejmując się tym, że jest tylko w
kąpielówkach, że jest cały mokry, ani tym że niemal cała widownia patrzy się na
niego, dotarł do dziewczyny i porwał ją w objęcia. Przytulał ją tak mocno,
jakby bał się że dziewczyna rozmyje się w powietrzu, gdy tylko ją puści. Jakby
była tlenem niezbędnym mu do życia.
- Nigdy
więcej tak nie znikaj! – wyrzucił z mocą, nie rozluźniając uścisku.
Hyuga nie
wiedziała co zrobić. Cała drżała, poruszona emocjami i uczuciami jakie się
kryły w tym jednym zdaniu. Wyrażało ono wszystko. Dziewczyna niepewnie
odwzajemniła uściska i cicho wypowiedziała jedno słowo.
- Dobrze.
***
Gdy zawody
się skończyły, Naruto zaciągnął Hinate do swojego domu. Musieli omówić kilka
spraw, a do tego potrzebowali spokoju. Tak więc, siedzieli teraz w pokoju
Uzumakiego, on na krześle przy biurku, a ona na brzegu łóżka.
- Mówiąc
delikatnie – blondyn pierwszy rozpoczął drażliwy temat – Twój tata ma problem z
alkoholem, prawda?
- Tak –
odpowiedziała dziewczyna, zaciskając palce na materiale bluzy.
- Od jak
dawna?
- Odkąd
pamiętam – Hinata powstrzymała grymas bólu, który cisnął się jej na twarz,
wywołany przykrym wspomnieniem – Nie chce o tym rozmawiać.
- O tym,
czemu mnie unikałaś też pewnie nie? – odgadł Naruto. Hyuga w odpowiedzi
pokiwała głową, patrząc gdzieś w kąt.
- Rozumiem –
chłopak głośno westchnął – Domyślam się czemu – dziewczyna podniosła na niego
wzrok – Dużo myślałem o tym i sądzę, że też wiele zrozumiałem – teraz wiedział
skąd wziął się u Hinaty lęk przed ludźmi i czemu bała się kogokolwiek wpuścić
do domu – Ale i tak powinnaś była mi powiedzieć.
- Wiem, ale…
- nie wiedziała jak ubrać swoje obawy w słowa, tak aby go nie urazić – Ludzie
różnie patrzą na…tego typu sprawy…
- Naprawdę
myślałaś, że cię odrzucę? – spytał tonem niedowiarka – Po tym wszystkim?
Hinata nie
odpowiedziała.
- Ach, staram
się cię zrozumieć jak mogę – Naruto pochylił się na krześle, wyglądał bardzo poważnie – Nic praktycznie nie wiem i to dotyka mnie najbardziej. Nie mam pojęcia
jak wyglądało twoje życie, ani jak wielkie przykrości cię spotkały, bo mi nic
nie mówisz. Wiem, że dla ciebie to trudne, tak nagle się przed kimś otworzyć,
ale zrozum…kocham cię. Już jest za późno. Nic co ci się przydarzyło, ani co
ludzie o tobie mówią nie zmieni mojego zdania o tobie i…
- Co
powiedziałeś?! – przerwała mu, zbijając go z tropu.
- Kiedy?
- Przed
chwilą.
- Że cię ko…
- wtedy go oświeciło. Wypowiedział te słowa bez zastanowienia, jak oczywisty
fakt. Aż się zawstydził – Że cię ko…kocham – po raz pierwszy to on zająkał się
przy rozmowie.
Hinata, tym
razem to ona zrobiła coś bez zastanowienia, wstała i usiadła Naruto na
kolanach. Była tak poruszona tymi słowami i tak szczęśliwa, że nie myślała o
wstydzie, ani o temacie ich rozmowy.
- Ja ciebie
też – wyszeptała mu w szyję.
- Wiem.
Przez chwilę
siedzieli tak w milczeniu, rekompensując sobie te kilka dni separacji.
Odczuwając wzajemną bliskość czuli wielką ulgę. Koszmar ostatnich dni wreszcie
się skończył.
- Nie chce… -
dziewczyna zaczęła wyrzucać się z siebie słowa – Nie mogę…o tym mówić…Nie
teraz…Może kiedyś…ale nie teraz, proszę…
- Dobrze –
uspokoił ją – Nie musimy teraz. Poczekam.
Przerwało im
czyjeś pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, do pokoju wszedł Sasuke.
Hinata oblała się rumieńcem, przez pozycję, w jakiej zastał ich brat blondyna, lecz ten
w ogóle się tym nie przejął.
- Zejdźcie na
chwilę na dół – rzekł i zniknął. Para spojrzała na siebie, nie rozumiejąc o co
chodzi. Zeszli na dół za Uchihą, do salonu.
Na ich
wielkiej plazmie wyświetlał się obraz Naruto przytulającego Hinate na
dzisiejszych zawodach. Któraś kamera najwidoczniej ich uchwyciła
- O Boże –
wyrwało się Naruto i Hinacie jednocześnie.
- Ciągle o
tym gadają – powiedział Itachi, siedzący na kanapie – Któryś z dziennikarzy
zauważył, że wziąłeś się do roboty dopiero, gdy Hinata weszła na hale. A potem
jeszcze uchwycili ten wasz – chrząknął dwuznacznie – prywatny moment.
- Nazwano ją
amuletem szczęścia – rzekł młodszy Uchiha, siadając na kanapie obok brata – Że
zacytuje jednego dziennikarza „Uzumaki Naruto może i przegrał wyścig, ale bez
wątpienia wygrał tegoroczne zawody” – Sasuke prychnął – Też coś. Tylko niemal
udusiłeś dziewczynę i to takie halo?
- A właśnie
telefony się urywają – dodał starszy Uchiha – Sam je odbieraj, nie jesteśmy
sekretarkami.
Para jednak
stała jak wrośnięta w ziemie i nie ruszała się ani o milimetr. Gapili się bezmyślnie
na ekran, z wielkimi jak spodki oczami.
- Przynieść
wiadro wody? – spytał Sasuke brata - Obleje ich, to może się ruszą.
- Poczekaj z
tym jeszcze kilka minut. Jak się nie poruszą droga wolna.
***
Na szczęście
wiadro wody nie było potrzebne. Jakoś sami wyszli z szoku. Resztę wieczoru
spędzili siedząc we czwórkę o gadając o wszystkim, oprócz szkoły i pływania.
Tego mieli już potąd. Śmiali się i wygłupiali beztrosko.
Naruto
odprowadzał właśnie Hinate do domu. Zapomniał na chwilę o swoim zmartwieniu,
lecz przypomniał sobie, gdy tylko dotarli pod budynek. Nie chciał, żeby tam
wracała, martwił się.
- Spokojnie –
dziewczyna bezbłędnie odczytała jego myśli. Blondyn zwykle, gdy patrzył na ten
dom miał na twarzy wyraz zaciekawienia, ale dziś było na niej widać złość –
Tata nigdy nie zrobił mi krzywdy. Jestem już przyzwyczajona, do tego co się u
mnie dzieje. To już codzienność.
Naruto już
miał krzyknąć, że takie rzeczy nie są codziennością, gdy dziewczyna położyła
dłonie na jego policzkach.
- Nieważne co
zastanę na górze – wyznała – Nic dziś nie zmąci mojego szczęścia.
- Hinata… -
zaskoczony blondyn, nie mógł się powstrzymać i pochylił się, złączając ich usta
razem.
***
Od tamtego
dnia minęło sporo czasu. Gdy Hinata i Naruto wrócili, następnego dnia do szkoły,
zdali sobie sprawę, że za tydzień jest zakończenie roku dla trzecich klas. A co
za tym idzie, zbliżała się matura, toteż nasza para nie miała zbytnio czasu dla
siebie.
Następne
tygodnie były pełne stresu i zakuwania. Zakończenie roku to był pikuś. Teraz
nadchodziło najgorsze. Blondyn nawet stwierdził, że wolałaby jeszcze 10 razy
przystąpić do zawodów i przegrywać niż raz podejść do tej chorej matury. Z jego
wynikami miał się czego obawiać.
Te egzaminy
ciągnęły się w nieskończoność. Kiedy wreszcie ostatni z nich, czyli z chemii, się zakończył, Naruto prawie wypadł
z sali.
- Mam dość!
Nigdy więcej, błagam!
- Nie było
takie trudne – powiedziała Hinata.
- Znowu mnie
dobijasz! – rzekł blondyn, opierając głowę o ścianę, jakby to miało mu pomóc.
- No już nie
przesadzaj – Sasuke trącił go w ramię – Masz już z głowy. O ile zdałeś
oczywiście.
- Zaraz cię
zabiję! – powiedział, z nieukrywaną groźbą w głosie.
- Nie masz
szans, frajerze. A tak w ogóle, muszę lecieć – już chciał odejść, gdy zatrzymał
go głos brata.
- Randka z
Sakurą, co? – rzekł, uśmiechając się złośliwie.
- A ty skąd
wiesz?! – Naruto w odpowiedzi wskazał na Hinate.
-
Zapomniałeś? Dziewczyny rozmawiają ze sobą – zanim Sasuke zdążył się odgryźć,
Uzumaki dodał jeszcze – A tak niedawno mówiłeś, że „ona jest różową lalą i
niczym więcej” – pod koniec, obniżył głos, przedrzeźniając brata, czym wywołał
u Hinaty cichy chichot.
- Grrr – co
dziwne, Sasuke opanował się, odwrócił i rzucił na odchodne – Nie jest aż tak
zła.
- W jego
języku, znaczy że się zakochał – wyjaśnił blondyn, kiedy jego brat się oddalił.
- Na to
wygląda – zgodziła się z nim.
Plusem
mieszkania w stolicy jest to, że najlepsze uniwersytety są na miejscu i nie
trzeba nigdzie wyjeżdżać na studia. Choć może nie wszyscy nazywają to plusem,
dla naszej pary było to jednak dużą zaletą, bo nie musieli się rozstawać.
Naruto
zamierzał pójść uczelnie, która miała jeden z najlepszych klubów pływackich w
kraju i którą opuściło już kilku znanych na świecie zawodowych pływaków. Hinata
natomiast, dzięki swoim wynikom w nauce otrzymała stypendium (Itachi powiedział
jej jak się o nie starać) i mogło bez problemów iść na studia z psychologii.
Uzumaki i Uchiha mogli dalej mieszkać z Itachim w ich domu, a Hyuga nie musiała
wyprowadzać się z mieszkania.
W właśnie w
tej kwestii, Naruto chciał dziś porozmawiać.
- Ehm…Hinata
– zagadał ją, w trakcie powrotu do domu.
- Tak?
-
Zastanawiałem się… czy może…jeśli chcesz to może… - w końcu się zebrał i
wykrztusił – Może wprowadzisz się do nas?
Dziewczyna
przystanęła. Tego się nie spodziewała.
- Co?
- Nasz dom
jest duży – zaczął wyjaśniać – Rozmawiałem już z chłopakami i z rodzicami też.
Ani Sasuke, ani Itachi nie mają nic przeciwko byś z nami zamieszkała.
- Byłoby…to
znaczy…nie mogę – powiedziała z żalem.
- Dlaczego?
- Nie mogę
zostawić z mamy – Naruto w odpowiedzi uniósł pytająco brew – No wiesz, samą z
ojcem. Po prostu nie mogę.
- Ale
mówiłaś, że nie robi wam krzywdy.
Hinate
przeszedł zimny dreszcz. To nie była prawda. Powiedziała, że tata nie robi
JEJ krzywdy. Niestety, blondyn dostrzegł jej zawahanie.
- Nie mów… -
Uzumaki zaczął tracić panowanie nad sobą, gdy prawda do niego dotarła – Co on
robi twojej matce?!
- Nie
zawsze…to znaczy to nic poważnego… - panika przejęła nad nią kontrolę.
- Jak to nic
poważnego?! – złapał ją za ramiona – Dlaczego nic z tym nie robicie?! Tak nie
może zostać!
- Tak musi
zostać.
Naruto już
miał spytać dlaczego, ale wiedział jak to się skończy. Hinata znów nie odpowie,
a po chwili doda, że nie chce o tym mówić i temat się urwie. Kolejny raz…
Znowu nie będzie nic wiedział o krzywdzie, jaka dzieje się osobie, którą kocha.
- Kolejny raz
mnie okłamałaś – Hinata, zaskoczona podniosła szybko wzrok i zaczęła
mechanicznie kręcić głową – Nie okłamałaś? Po prostu nie powiedziałaś całej
prawdy i tyle?
- Nie, to nie
tak…
- A jak? –
omal nie krzyknął, ale się powstrzymał – Wiem, że mówienie o tym jest trudne i
bolesne. Ale niewiedza też jest dla mnie trudna. Nie mogę żyć nie wiedząc o
tym. A poza tym… - zawahał się, czy zadać to pytanie, gdyż bał się odpowiedzi.
Przełamał się - …ty mi wciąż nie ufasz, prawda?
Hinata, z
szoku, otworzyła usta. Nie była w stanie wydać dźwięku.
- Może i znam
prawdę – mówił dalej Uzumaki – Ale nie znam praktycznie żadnych szczegółów, a
ty boisz się, że jak je poznam to cię zostawię. Mylę się?
Dziewczyna
nie zaprzeczyła nawet ruchami głowy. Dłonie Naruto rozluźniły się i puściły
ramiona Hyugi. Jego oczy przez dobrą chwilę były wlepione w chodnik, lecz potem
się uniosły i Hinata mogła zobaczyć czający się w nim ból. Zadrżała.
- Tak
myślałem – zaległa długa, krępująca cisza – Wiesz co? Kiedyś mi zaufasz. Kiedyś
zrozumiesz, że nigdy nie spojrzę na ciebie przez pryzmat twojej rodziny –
pogłaskał ją po włosach – Kiedyś zrozumiesz i wszystko mi powiesz, a póki
co…będę czekał. Mów mi, jeśli coś się dzieje. To moja jedyna prośba – rzekł
i odszedł zostawiając ją na ulicy.
Dziewczyna
przez całą drogę do domu odliczała w głowie minuty, co niestety jej nie
uspokoiło jak zwykle. Odmówiła obiadu i schowała się w swoim
pokoju. Ubrała się w standardowy dres i usiadła na podłodze przy łóżku.
Najpierw trochę poczytała, ale nie mogła się skupić.
Nie podobało
jej się to, że rozstała się z Naruto w takiej okropnej atmosferze. Czuła się
strasznie. Nie mogła zapomnieć bólu, jaki widziała na jego twarzy. To ona go sprawiła, prawda?
Nie będąc z nim szczera i ukrywając prawdę, choć w pełni zasłużył na jej
zaufanie.
Zamknęła oczy
i przeprowadziła eksperyment. Wyobraziła sobie zamianę miejsc. Wyobraziła sobie
jak jest sierotą i mieszka z dwoma braćmi, a Naruto mieszka tutaj i ma takiego
ojca jak ona. Od razu poczuła nieprzyjemne ukłucie na samą myśl. Ukochanej
osobie dzieje się krzywda, ale ona nie jest w stanie jej pomóc, nawet nie wie
jak. Właściwie to nic nie wie, ukochany robi wszystko, aby nic do niej nie docierało.
Czuje się winna. Nie może przestać się o niego martwić, bać. Niewiedza i strach
ją dobija.
„Naruto…Czy
to tak się ciągle czujesz?”
Otworzyła
oczy i wróciła do rzeczywistości.
- Ta
kłótnia…to także moja wina. – powiedział, sama do siebie.
Odliczyła w
głowie 7 minut i podjęła decyzje. Nie może przez całe życie robić z siebie
ofiary i bać się wszystkiego. Uzumaki zasłużył na jej zaufanie, jak nikt inny.
To on pomógł jej wstać, gdy nikt inny nie chciał. To on pokazał jej, że kontakt
z innymi ludźmi nie jest taki przerażający. To on był przy niej przez ten cały czas
i to on pokazał jej czym jest miłość.
Jutro to
zrobi. Otworzy się i zobaczy co się stanie. Raz zrobi coś co musi, bez niczyjej
pomocy i wsparcia i w końcu pokaże jak bardzo silna się stała przez te ostatnie
kilka miesięcy.
Zadowolona, z
powodu podjętej decyzji spędziła spokojnie resztę dnia. Zbliżała się pora, by
się położyć, kiedy do uszu Hinaty doszedł dźwięk otwieranych drzwi. Jej tata
wrócił. Spodziewała się, że zaraz usłyszy jego kroki, gdy będzie szedł do
sypialni, ale tak się nie stało.
Zamiast tego
nastała długa cisza, która niedługo później została przerwana przez dźwięk
tłuczonego szkła, a następnie przez krzyk mamy.
Hinata zeskoczyła
z łóżka i wybiegła z pokoju na korytarz.
- Proszę…nie…
- głos mamy dochodził z dużego pokoju. Pobiegła tam. Tata stał nad nią z uniesioną ręką. Mama siedziała na podłodze i drżała ze strachu. Na ziemi leżały resztki
wazonu. Dziś musiał być jeden z TYCH dni. Dziewczyna podbiegła do taty i
złapała go za ramię.
- Tato,
przestań. Proszę cię, chodź – została brutalnie odepchnięta. Ojciec odwrócił
się do niej.
- Nie wtrącaj
się gnojówo! – zamachnął się i wymierzył cios. Hinata upadła na podłogę. Była w
kompletnym szoku, czuła piekący ból. Co się stało?
Tata ją
uderzył. Po raz pierwszy to zrobił. Przez całe 18 lat jej życia, nigdy nie
podniósł na nią ręki. Aż do dzisiaj.
Patrzyła z
przerażeniem na przekrwione oczy ojca, które były w nią wlepione i błyszczały
furią i wściekłością. Wyglądał jak potwór, a nie jak człowiek. Ohydny zapach
alkoholu drażnił jej nozdrza. To coś przed nią, co zamierzało właśnie zadać jej
kolejny cios, na pewno nie było jej tatą.
Zamknęła oczy
i przez chwilę znów miała 5 lat.
Mała Hinata i jej tatuś klęczeli na jej
łóżeczku i oglądali gwiazdy za oknem. Tej nocy niebo było czyste i widać było
całe plejady pięknych, świecących gwiazdeczek, które w oczach małej dziewczynki
były najpiękniejszym zjawiskiem na świecie.
- Tatusiu zobacz! – Hinatka wskazała
paluszkiem na najjaśniejszą gwiazdę – Ta jest najpiękniejsza.
- W takim razie to jesteś ty.
Dziewczynka spojrzała na tatę, nie
rozumiejąc jego słów.
- Ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą. Mogą
gwiazdą.
„Tato nie!” –
krzyczała w myślach, a jakaś mała cząstka jej świadomości zadała pytanie, czy
jej tatuś z przeszłości wciąż żyje? To coś przed nią, co znów chce ją uderzyć,
na pewno nim nie jest. Tatuś by tego nie zrobił!
Hiashi znów
się zamachnął, ale zamiast Hinaty, cios otrzymała jej mama, która przyjęła
uderzenie na siebie, w ostatniej chwili zasłaniając córkę.
- Mamo! –
krzyknęła dziewczyna, bardziej przerażona niż kiedykolwiek.
- Cholerna
kurwa – wycharczał Hiashi – Odsuń się!
Hanako nie
zwlekając, złapała córkę za ramię i błagalnym tonem, pełnym rozpaczy krzyknęła.
- Uciekaj! –
popchnęła ją w stronę przedpokoju.
- Odsuń się –
Hiashi ponowił rozkaz – Musze nauczyć tą gówniarę szacunku.
- Nie… -
wykrztusiła kobieta i zasłoniła wyjście z pokoju.
Hinata
kręciła głową i powoli się wycofywała. To co miała przed sobą było czystym
obrazem piekła. Matka robiła wszystko by ją ochronić. Walczyła z tatą, choć nie
miała najmniejszych szans. Ten nie miał dla niej żadnej litości. Szarpał ją.
- Uciekaj! –
mama krzyknęła po raz kolejny i trzeci raz nie musiała się powtarzać. Dziewczyna
szybko złapała buty leżące w przedpokoju i wybiegła na klatke schodową. Nie zamknęła
za sobą drzwi. Biegła schodami w dół.
Gdy dobiegła
na parter, wyjęła z kieszeni spodni dresowych, telefon i zadzwoniła na policję.
Nigdy nie widziała ojca tak nieobliczalnego. Nie może tego tak zostawić.
- Przemoc
domowa – wypowiedziała jedynie te 2 słowa i swój adres, po czym się rozłączyła.
Otworzyła
drzwi na zewnątrz. Lało jak z cebra. Dlaczego nie zauważyła, że na dworze
szaleje burza? Błysnęło, a niedługo później zagrzmiało. Dziewczyna wzięła
głęboki wdech i wypadła na dwór.
Biegła tak szybko
na ile pozwalała na to jej kondycja. Musiała wiele razy się zatrzymać z powodu
swojej astmy i uspokoić oddech. Była przemoczona do suchej nitki, a jej ubrania
na pewno nie nadawały się do takiej pogody. W końcu normalnie to w nich
sypiała.
Była roztrzęsiona
i nie myślała jasno. Przed oczami widziała potwora, który niedawno, nareszcie
się jej objawił w całej okazałości. Nogi same niosły ją do tego miejsca. Łzy
spływały z jej twarzy, mieszając się z kroplami deszczu, spływającymi z jej
włosów.
Wreszcie, po
niezmordowanym biegu z przerwami, znalazła się u celu. Pod jego domem.
Chwiejnym krokiem, podeszła do drzwi i zadzwoniła. Modliła się w
duchu, aby to Naruto otworzył drzwi, a nie jeden z jego braci. Nie zawiodła
się.
W progu stanął blondyn w białej koszulce i krótkich spodenkach.
Jego oczy w jednej chwili rozszerzyły się z szoku. Hinata była tak mokra, jakby
właśnie wyszła z wanny, tylko że w ubraniu.
- O Boże –
szybko wciągnął ją do środka. Przez chwilę jej się przyglądał. Była blada i
przemarznięta, a na twarzy miała czerwony, puchnący ślad. Zacisnął gniewnie
szczęki. Nie trzeba było mu niczego wyjaśniać – Chodź – zakomenderował i zaprowadził ją na górę do łazienki.
Wyszedł na
chwilę, po czym wrócił z kocem i jakimiś ubraniami.
- Zdejmij te
mokre ciuchy. Tu masz coś na zmianę. Powinnaś też się wykąpać, aby się
rozgrzać.
- Do…dobrze –
wyjąkała. Naruto wyszedł, dając jej nieco prywatności. Dziewczyny zdjęła mokre
ubrania, zostając w samej bieliźnie i owinęła się kocem. Zsunęła się na ziemię.
Nie miała już siły by płakać.
Po kilku
minutach, do drzwi łazienki zapukał blondyn.
- Hinata,
mogę wejść? – dziewczyna mruknęła coś w odpowiedzi. Chłopak wszedł do
pomieszczenia i ukucnął przy dziewczynie – Skarbie musisz się rozgrzać. Jesteś zimna
jak lód. Rozchorujesz się – Wziął ręcznik z podłogi i zaczął delikatnie
wycierać dziewczynie włosy.
- Zimno –
wyszeptała i spojrzała na niego. Wzrok miała proszący, wyczekujący. Objęła go i
koc nieco się z niej zsunął. Uzumaki głośno przełknął ślinę i wypuścił ręcznik
z rąk – Zimno – powtórzyła.
- Hinata, co
jest?
- Ja…chcę… –
przysunęła się do niego jeszcze bliżej, dając jednoznacznie do zrozumienia,
czego chce. Naruto zdecydowanie ją odsunął, ale nie za daleko.
- Hinata, to
najgorszy moment, abyśmy to zrobili. Nie mogę. Cała się trzęsiesz. Nie
wykorzystam twojego stanu. Wiem, że teraz chcesz zapomnieć o tym co…
- Mylisz się
– przerwała mu dziewczyna, zaskakująco mocnym głosem – Nie chce tego zapomnieć,
a nawet nie mogę. Po prostu teraz, w tej chwili… - spojrzała mu w oczy, aby
zobaczył jej szczerość - …chce myśleć tylko o tobie. O niczym więcej.
Naruto
wciągnął gwałtownie powietrze. Zrozumiał, co dziewczyna ma na myśli i pojął, że
sam też tego chce. Zapomnieć na chwilę o całym złu tego świata, od tego co się
wydarzyło dziś jak i w przeszłości, o ich bólu, jaki mieli w swoich sercach i
którego nigdy się nie pozbędą. Czuć tylko siebie nawzajem i swoją miłość.
Blondyn
dotknął ramienia dziewczyny i jak się spodziewał, było lodowate.
- Naruto,
zimno…
- Tak – rzekł, a po minucie dodał - Więc… musze cię rozgrzać.
Chłopak
ostrożnie wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Dziewczyna przez ten
cały czas wtulała się w jego szyje. Czuła się taka bezpieczna w jego ramionach.
Chciała być tutaj i nigdzie indziej.
Uzumaki położył
ją na swoim łóżku, zdjął swoją koszulę i rzucił ją na podłogę, ukazując nagą
klatkę piersiową. Hinata westchnęła, zachwycona widokiem jego umięśnionego i
wysportowanego ciała. Leżała na ciepłej pościeli i czekała.
- Rozgrzeje
cię – blondyn powtórzył swoje poprzednie słowa i wszedł na łóżko, pochylając
się nad dziewczyną – Całą – położył nacisk na to jedno słowo i pocałował ją.
Całował ją
głęboko, penetrując wnętrze jej ust. Hinata cicho jęczała, to było takie
upajające. Po chwili Naruto oderwał się od jej warg i zaczął obdarowywać
lekkimi muśnięciami, całą jej twarz. Najpierw czoło, potem policzki. Dłużej się
zatrzymał na śladzie po uderzeniu i polizał je, jakby to miało sprawić że
szybciej się zagoi.
Zjechał
pocałunkami od jej ucha do szyi. Gdy ją lekko przygryzł, Hinata jęknęła.
- Ach –
zaczęła się pod nim wić.
Ucałował jej
obojczyki, po czym odsunął się kawałek i ujął jej dłoń. Całował ją i głaskał,
idąc w górę do ramienia.
- Co…Co
robisz?
-
Powiedziałem. Że. Ogrzeje. Cię. Całą.
On zamierzał
tak wycałować każdą część jej ciała? Hyuga nie potrafiła nazwać tego co robili
seksem. To wyglądało bardziej, jakby Naruto ją czcił. Oddawał jej część,
pozbywając się chłodu z jej kruchego ciała. Oni się kochali.
Kiedy Uzumaki
skończył z jej rękami, podniósł ją delikatnie i rozpiął wilgotny stanik.
Odrzucił go na ziemię i spojrzał na swoja dziewczynę, praktycznie nagą, leżącą
pod nim. Jęknął, rozbrojony tym widokiem i ujął jedną pierś w dłoń. Była chłodna.
Hinata
zadrżała i to nie z zimna. Zaczęła jęczeć głośniej i kwilić, gdy zamiast dłoni
Naruto, poczuła na piersiach jego usta i język. Ssał i łagodnie szczypał jej
sutki, które w odpowiedzi twardniały. Jej ręce, z pościeli przeniosły się na
jego plecy.
Blondyn znów
zjeżdżał w dół. Składał pocałunki nad jej pępkiem, aby później zanurzyć w nim
swój język. Jego dłonie wędrowały na linii jej tali, aż do bioder. Przygryzł
jej skórę, wywołując kolejny głośny jęk.
- Ach, proszę
– sama nie wiedziała o co prosi.
Chłopak
usiadł między jej nogami i chwycił jej prawą kostkę. Sunąc wargami po jej
stópce, łydce, kolanie patrzył jej w oczy.
- Nie…Nie
musisz... – szeptała cicho.
- Całą –
Powtórzył całując wnętrze jej uda – Calutką.
To samo
zrobił z jej drugą nogą, aż dotarł do ostatniego miejsca. Położył się pomiędzy
jej nogami i zsunął z niej ostatnią część jej ubioru.
- Nie –
wykrztusiła, wiedząc co chłopak chce zrobić.
Ten jednak
zdecydowanie nie zamierzał przerywać. Zacisnął dłonie na jej pośladkach, a
następnie dotnął ustami jej kobiecości. Hinata zaczęła się wić i jęczeć jeszcze mocniej.
Zacisnęła powieki i wsunęła dłonie w jego włosy.
Te słodkie
tortury trwały i trwały. Dziewczyna krzyczała, wyginając się łuk. Jego język
był bezlitosny. Hyuga drżała, czując jak coś w niej zbiera. Dziwnie
zesztywniała. W momencie, kiedy Naruto nie mógł się już powstrzymać i pociągnął
zębami za jej włoski, by po chwili znów przejechać językiem po jej łechtaczce,
w pomieszczeniu rozniósł głośny okrzyk dziewczyny, gdy wstrząsnął nią orgazm.
Opadła na pościel, ciężko dysząc.
- Już jestem
na granicy – Naruto klęknął i pozbył się swoich spodni. Jego męskość była w
stanie pobudzenia.
Hinata
wiedziała, że chłopak osiągnął cel. Żaden kawałek jej ciała nie był już zimny.
Była ciepła. Płonęła. Lecz teraz troszkę się bała. Zamknęła oczy.
- Hej –
chłopak pochylił się nad nią i pogłaskał po policzku – Boisz się?
Dziewczyna
przytaknęła nieśmiało w odpowiedzi. Naruto więc chwycił jej dłoń i przyłożył
sobie do piersi. Dziewczyna otworzyła usta, zaskoczona nierównomiernym, bardzo
szybkim biciem serca, jakie wyczuła pod skórą. Zrozumiała, on także się
denerwował.
Stanowczym,
ale jednocześnie delikatnym ruchem, Naruto połączył ich ciała w jedno.
- Ach,
cholera – wycharczał – Jak dobrze.
Blondyn
spojrzał na dziewczynę i zobaczył, że w jej pięknych, jasnych oczach błyszczy
szczęście, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widział. Hinata uniosła ręce i
objęła chłopaka za kark. Chciała się podnieść, ale chłopak ją uprzedził i
przytulił ją mocno, tak aby nie było między nimi żadnej wolnej przestrzeni.
- Udało ci
się – powiedziała, głosem nabrzmiałym z emocji – Przywróciłeś mnie, z powrotem
do świata.
***
Leżeli nadzy,
pod kołdrą już dobre dwie godziny. Hinata nie przestawała mówić. Wtulona w
ramię ukochanego, opowiadała wszystko co pamiętała. Każdą scenę, w której jej
tata robił mamie albo jej dziadkom krzywdę. Jak krzyczał. Jak czołgał się po
schodach i zasnął na podłodze w przedpokoju. Jak jej mama błagała go na
kolanach, aby nie szedł się napić z kolegami. Jak została z nim sama, a on
sprowadził swoich kolegów i wszyscy zaczęli pić i jak się ich wszystkich bała. Jak
koleżanki w szkole się o nim dowiedziały i odwróciły się od niej. Jak zaczęły
się o niej pojawiać okropne plotki. Jak traktowano ją niczym trędowatą i
unikano. Jak patrzono na nią jak na wyrzutka społeczeństwa. Jak ciągnęło się to
przez całe lata. I wreszcie o tym, co stało się dzisiejszego wieczoru.
Zamilkła i
czekała na jego reakcję.
- Mam ochotę
go zabić – wyznał.
- Nie żartuj.
- Mówię
szczerze. Mógłbym to zrobić.
Hinata
wtuliła się mocniej w jego ramię.
- Kiedy się
we mnie zakochałeś? – Naruto zaśmiał się cicho, zaskoczony zmianą tematu.
- No, miłość
od pierwszego wejrzenia to, to nie była. Ale od razu zwróciłaś moją uwagę.
Wyróżniałaś się, siedząc tak sama pod ścianą.
- Inni by
powiedzieli, że właśnie siedząc w tym miejscu byłam niewidzialna.
- Nie dla
mnie. Widziałem twoją samotność i z początku chciałem ci pomóc. Lecz potem jak
dałem ci bilet na zawody, zacząłem łapać się na myślach, że bardzo chciałbym
abyś przyszła. Zastanawiałem się, czemu chce tego tak bardzo i puf…oświeciło
mnie. A ty?
- Zdałam
sobie sprawę dopiero po twojej wygranej w regionalnych, ale myślę, że trafiło
mnie twojego pierwszego dnia w szkole. Gdy pomogłeś mi wstać.
- Huh?
Dlaczego?
- Ponieważ
właśnie pomogłeś mi wstać.
- To aż tyle
znaczyło? – Hinata spojrzała mu w oczy i przytaknęła. Podniosła się na łokciu i
pocałowała go lekko w usta. Później to samo zrobiła na jego szyi i obojczyku.
- Co ty
robisz? – spytał zaskoczony.
- Teraz ja… -
musnęła wargami jego mostek - …będę czcić ciebie – zjechała ustami na jego
pępek.
- Nie…Nie
musisz się zmu…szać. Ach – westchnął, gdy usta Hinaty dotarły do miejsca poniżej jego
pasa.
***
Naruto
obudził jakiś obcy dźwięk. Otworzył oczy i ujrzał najmniej spodziewany widok.
W progu pokoju stał Itachi i dziwnie się uśmiechał. W nogach jego łóżka zaś, stał
Sasuke z telefonem w dłoni. To właśnie dźwięk komórki go obudził, a dokładnie
dźwięk sygnalizujący zrobienie zdjęcia.
- A wy tu
co…! - zerwał się do pozycji siedzącej i szybko ucichł, zdając sobie sprawę, że
Hinata leży tuż obok niego, wciąż pogrążona we śnie. Całe szczęście, że była
opatulona kołdrą.
- Nic.
Zbieram materiał rzeczowy – Sasuke wskazał na swój telefon – Może się przydać,
do szantażu, czy coś.
- Ja ci dam…
- już chciał wyjść z łóżka, ale przypomniał sobie, że jest goły jak święty
turecki.
- Tego
szukasz? – spytał Itachi, wskazując na jego spodnie, leżące na podłodze.
- Widzę, że
macie niezły ubaw – mówił szeptem, żeby nie obudzić dziewczyny.
- A żebyś wiedział. Rzadko mamy taką okazję do
rozrywki – wyznał młodszy Uchiha, cały w skowronkach.
- No że
Sasuke to jeszcze rozumiem, ale ty Itachi?!
Straszy
Uchiha wzruszył ramiona w odpowiedzi. Wtedy Hinata coś cicho wymruczała i
przewróciła się na drugi bok, wciąż się nie budząc.
- I na co się
gapicie?! – spytał blondyn, zasłaniając dziewczynę pościelą aż po samą szyję –
Spierdalać Uchiha! W tej chwili.
- No już,
już. Coś taki nerwowy? – bracia wyszli, cicho zamykając za sobą drzwi.
Uzumaki wziął
komórkę z szafki nocnej i sprawdził godzinę. Była 8 rano. Wstał z łóżka i
szybko się ubrał. Poszedł do łazienki, gdzie cały czas leżały wilgotne ubrania
Hinaty i rzeczy, które jej wczoraj przyniósł. Mokre ciuchy powiesił na
grzejniku, a ubrania na zmianę zaniósł do swojego pokoju i zostawił dziewczynie
na krześle. Musi mieć w co się ubrać, gdy wstanie.
Zszedł na dół
i zawołał do braci.
- Wychodzę!
- A ty gdzie?
– z kuchni wychylił się Itachi.
- Muszę coś
załatwić. Jeśli Hinata wstanie zanim wrócę, powiedzcie jej, że niedługo będę z
powrotem – powiedział i wyszedł.
Niecałe pół
godziny później stał już pod blokiem Hinaty. Drzwi były zepsute, więc nie
musiał dzwonić domofonem. Wszedł na górę i zapukał do drzwi.
Otworzyły się
prawie natychmiast i w progu stanęła pani Hyuga. Wyglądała okropnie. Miała
czerwone, zapuchnięte oczy i siniaki na rękach i szyi. Na policzku miała taki
sam czerwony ślad jak jej córka. Uzumaki zacisnął pięści czując jak wzbiera w
nim wściekłość. Pieprzony damski bokser.
- Ach,
Naruto! – wykrzyknęła na jego widok – Powiedz, czy…
- Hinata jest
u mnie. Proszę się nie martwić.
- Och, całe
szczęście – powiedziała, z ogromną ulgą w głosie – Tak się bałam, gdy nie
wróciła.
- Proszę pani, gdzie jest pani mąż?
- Wczoraj
przyjechała policja i go zabrała – wyznała z ciężkim sercem.
- Rozumiem –
no tak, Hinata mówiła mu wczoraj, że zadzwoniła po policje – Mogę z panią
porozmawiać?
- Oczywiście
– wpuściła go do środka. Przeszli do dużego pokoju i usiedli przy stole. Po
chwili milczenia, chłopak przeszedł do sedna sprawy.
- Proszę
pani…chcę aby Hinata zamieszkała u mnie – nie ujrzał na twarzy kobiety
zdziwienia, zachowała spokojny wyraz –
Ale sądzę, że ona boi się zostawić panią samą i jeśli mam być szczery, to teraz
ja również się boję.
-
Niepotrzebnie – odrzekła – Dam sobie radę sama.
- I mówi to
pani po tym jak… - ugryzł się w język. Nie przyszedł tutaj, aby się unosić –
Hinata wszystko mi opowiedziała.
- Wszystko? –
chyba trochę mu niedowierzała.
- Tak –
pokiwał głową – I muszę o coś spytać. Czemu nie wykopała go pani jeszcze za
drzwi?!
Hanako
zaśmiała się cicho i odrobinę też nerwowo.
- Skoro wiesz
co się wczoraj stało, wiesz także że mój mąż nigdy nie podniósł na naszą córkę
ręki – nieoczekiwanie kobieta zmieniła temat.
- Tak, ale do
wczoraj – sprecyzował Naruto.
- A wiesz
dlaczego? – spytała, zbijając chłopaka z tropu. Kobieta wstała od stołu i
wyszła na przedpokój, gdzie stała duża, drewniana komoda. Z drugiej szuflady,
od góry wyjęła jakiś plik kartek.
- Przeczytaj –
powiedziała, podając mu ów plik. Uzumaki przeczytał uważnie treść.
- Marskość? –
był zaszokowany tą wiadomością.
- Tak –
Hanako opadła na krzesło – To wieloletnie upijanie się musiało w końcu
przynieść konsekwencje. Wiesz na czym polega ta choroba, prawda? Wątroba
przestaje pracować i wszystkie toksyny przechodzą do mózgu, czyniąc tam
nieodwracalne szkody. Nieleczona marskość wątroby doprowadza do śmierci.
- A…pani mąż…
- Rozmawiałam
z Hiashim, na tyle na ile było to możliwe. On nie zamierza się leczyć.
- Dlaczego?! –
Naruto nie mógł tego zrozumieć.
- Pewnie
uważa tak samo jak ja. Że jest dla niego już za późno. On pożyje jeszcze z rok,
ale nie dłużej. Chyba, że przestanie pić, a to jest niemożliwe.
- Wiedziałam,
że stanie się jeszcze gorszy – po chwili przerwy pani Hyuga kontynuowała –
Byłam przygotowana na przemoc wobec mnie, na znikanie na całe noce i dnie, ale nie na…
- kobieta schowała twarz w dłoniach i stłumiła szloch – Proszę zabierz ją stąd.
Zabierz ją z tego piekła... od tych okropności – to nie była prośba, to było błaganie.
- Ale…pani
tutaj zostanie…w tym piekle jak pani to nazwała.
- To moja
pokuta – uniosła twarz i chłopak zobaczył obraz silnej kobiety, pogodzonej ze
swoim losem – Pokuta za to, że ślepo za niego wyszłam, nie widząc jego
problemu. Teraz ja…nie mogę go zostawić w takim stanie. Jeśli choć mała cząstka
człowieka, którego kiedyś kochałam w nim jeszcze żyję, nie opuszczę go. To on podarował
mi Hinate i będę mu za to wdzięczna do końca życia. Ten ostatni rok…spędzę
tutaj.
- Gdybym tu
dziś nie przeszedł… - zaczął ostrożnie Naruto - …i nie zaoferował wzięcia
Hinaty do siebie, co by pani zrobiła?
- Jak to
wcześniej ująłeś, wykopałabym go za drzwi – odparła bez wahania – Dobro mojej
córki jest dla mnie najważniejsze.
Uzumaki pokręcił
z niedowierzaniem głową. Kobieta przed nim, na pewno przeszła o wiele więcej
niż jej córka. Mnóstwo nieprzespanych nocy, stresu i strachu. A mimo to, jest
taka niezłomna. Dobro innych, ukochanego dziecka jak i męża alkoholika
przedkłada nad własne.
- Jest pani
niesamowita.
- Mów mi
Hanako – uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością – Spadłeś mojej córce z
nieba. Dziękuję ci, za wszystko.
- Ja tylko…pomogłem
jej wstać.
***
Naruto wrócił
do domu, gdzie zastał Sasuke przerzucającego pilotem kanały w telewizorze.
- Cześć.
Hinata wstała?
- Nie –
odparł, nie zerkając w jego stronę – Itachi też się gdzieś zmył.
Uzumaki poszedł
na górę, do swojego pokoju. Dziewczyna wciąż spała, ale zamiast leżeć po lewej
stronie, przesunęła się na sam środek łóżka. Blondyn usiadł na jego brzegu i
przez twarz przeszedł mu bolesny grymas, gdy zobaczył, że ślad na jej policzku nie
zszedł. Delikatnie przesunął po nim kciukiem.
Dziewczyna
mruknęła cicho i rozchyliła powieki.
- Hej –
powiedziała, mocno zaspanym głosem.
- Hej – nie oderywał
dłoni od jej policzka – Przepraszam, że cię obudziłem.
- Nie szkodzi
– przylgnęła do jego dłoni, zadowolona z tego dotyku. Był tak przyjemnie ciepły
– To nie boli – zapewniła go, widząc jego zbolałą minę.
- Hinata… -
wziął głęboki wdech – Masz dzień na spakowanie rzeczy – widząc jej zdziwienie,
dodał – Jutro się tu wprowadzasz.
***
Rzeczy
osobiste i wszystkie książki, zapakowane w kartony pojechały już do nowego
domu. Zostały jeszcze walizki z ubraniami, które Naruto i Sasuke właśnie
pakowali do bagażnika, do samochodu Itachiego, który sam siedział na miejscu
kierowcy.
Hinata mocno
trzymała mamę w objęciach i nie chciała jej puścić.
- Masz
dzwonić codziennie. Inaczej będę się martwić.
- Oczywiście,
mamo – odsunęła się nieznacznie. Łzy cisnęły się jej do oczu.
- Nie martw
się, kochanie. Dam sobie radę.
- Będę za
tobą tęsknić – wyznała zmieszana.
- Nie
wyprowadzasz się na koniec świata – westchnęła przeciągle. Ją emocje też ściskały
za gardło – Ale ja za tobą też będę. Już teraz umieram z niepokoju, że będziesz mieszkać
z trzema chłopakami.
- Ale mamo,
nie…
- Żartuję –
uspokoiła ją i zerknęła w stronę Naruto, który darł o coś koty z Sasuke. Chyba
chodziło o sposób ułożenia walizek – Mam przeczucie, że on się dobrze tobą
zajmie – kobiety znów mocno się przytuliły.
Uzumaki
podszedł do nich, ale się nie odezwał, nie chcąc psuć im tej chwili.
- A tata…? –
Hinata już na dobre przerwała uścisk.
- Jutro go
wypuszczą. Bez moich zeznań nie postawią mu zarzutów. Nie będzie zły, jak się
dowie o wyprowadzce. Może cię to zaboli, ale spłynie to po nim.
- Tak, wiem –
nie zabolało jej to jednak. Sama także tak sądziła.
Naruto stanął
obok niej i objął ramieniem.
- Jeśli coś
by się działo… - powiedział do pani Hyuga - …cokolwiek to proszę dzwonić albo przyjść. O każdej porze dnia i nocy.
- Dziękuję –
odpowiedziała z wdzięcznością – Będę o tym pamiętać.
Została
minuta.
Jeszcze 58
sekund i Hinata opuści swój dom na zawsze.
Zerknęła
jeszcze raz do tyłu, gdzie jej mama wciąż stała pod drzwiami klatki i
odprowadzała ją wzrokiem. Rzuciła ostatnie spojrzenie na budynek, po czym
wsiadła do auta. Naruto ani na moment nie puścił jej ramienia.
***
Kilka lat później
- Kochanie,
co robisz? – Naruto wszedł do sypialni i zastał swoją żonę siedzącą po turecku
na łóżku i oglądającą coś w telewizji. Spojrzał na ekran i westchnął – Znowu oglądasz
mój wyścig w Sydney?
- Znowu?
Dopiero 7 raz. No co, nie mogę się napatrzeć. Za każdym razem tak
spektakularnie wygrywasz.
- Powiedzmy,
że jestem zaszczycony tym stwierdzeniem – dosiadł się do niej i obejrzał
końcówkę filmu.
- Moja mama
dzwoniła – powiedziała Hinata, gdy film się skończył.
- Tak? I co
mówiła?
- Zaprasza
nas w piątek na obiad. Itachiego i Sasuke z Sakurą też.
- Super –
Uzumaki szczerze się ucieszył – Następnym razem to my musimy wszystkich
zaprosić.
Pani Hanako
dobrze sobie radziła. Żyła skromnie z renty, po zmarłym mężu i małej pensji,
pracownika biura turystycznego, ale za to jej życie było spokojne, jak jeszcze
nigdy.
Pani Hyuga
miała rację i jej mąż zmarł po niecałym roku z powodu nieleczonej marskości
wątroby. Na pogrzebie, ani ona ani jej córka nie uroniły żadnej łzy. Tłumaczyły
to potem tym, że Hyuga Hiashi dla nich, umarł już dawno temu, a dziś chowają już
tylko jego ciało.
Po skończeniu
studiów Naruto i Hinata od razu wzięli ślub. Ona znalazła pracę w klinice
leczenia uzależnień. Czuła, że to jej powołanie. Natomiast Uzumaki kontynuował
swoją karierę sportowca i szło mu fenomenalnie. Brał już udział w wielu, dużych
zawodach, na całym świecie i osiągał wspaniałe wyniki. Za 2 lata miała się
odbyć następna olimpiada i póki co, Uzumaki Naruto był najpoważniej
rozpatrywanym kandydatem, jeśli chodzi o pływanie w stylu dowolnym.
Tego dnia był
14 luty. Walentynki, a jednocześnie rocznica śmierci rodziców Naruto. Jak co
roku, nasza para przeprowadzała ich „prywatny rytuał”, polegający na oglądaniu
starych filmów z dzieciństwa blondyna. Kiedyś ten rytuał był tylko jego, lecz
teraz dzielili go razem.
Naruto
właśnie wkładał kasetę do odtwarzacza, gdy do ich uszu doszedł płacz dziecka z
sąsiedniego pokoju.
- Ja pójdę –
zaoferowała się Hinata i wyszła z pokoju. Chwilę później wróciła, niosąc na
rękach półrocznego chłopczyka. Miał krótkie blond włoski i niebieskie oczy po
tacie – Boruto nie chce spać. Posiedzi trochę z nami i może zrobi się śpiący.
Naruto
włączył przycisk play. Na ekranie pojawiła się dobrze znana im scenka kąpieli
małego blondynka. Mężczyzna położył się na łóżku obok żony, a między nimi leżał
ich synek.
- Lubię ten
fragment… - odezwała się Hinata, kilka minut później, zorientowawszy się, że
jej mąż i syn smacznie już śpią. A nawet trochę pochrapują. Ucałowała każdego z
nich w czoło i sama się położyła.
- Boże –
westchnęła – Jestem taka szczęśliwa – niedługo później, zmorzył ją sen.
Została
minuta.
Jeszcze 58
sekund i Boruto obudzi rodziców, swoim płaczem, sygnalizującym czas na nocną
przekąskę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)