Seria 2: Ostatni rok na studiach jest bardzo trudny. Napisanie pracy magisterskiej, szukanie pierwszej pracy, myślenie o przyszłości...A gdyby to tego doszła walka z mafią, która chce cię dorwać oraz powstrzymanie przyjaciela przed zemstą? Czy to nie jest zbyt trudne? Naruto uważa, że da radę. Ale czy wciąż będzie tego zdania, gdy jego narzeczona, Hinata znajdzie się w niebezpieczeństwie? Czy ich miłość przejdzie tą próbę?
:)
piątek, 24 lipca 2015
Bez tytułu
Już teraz mówię, że rozdziału nie będzie. Mam pogrzeb w rodzinie. Mój wuj dostał zawału. Nie mogę teraz nawet myśleć o pisaniu
niedziela, 19 lipca 2015
S2 Rozdział 1
(Od autorki) Hello I'm back!!! Turcja była super, ale już czas wracać do roboty ;) Dosyć tego lenistwa. Trzeba się rozruszać.
***
***
(Od autorki) Powiem tylko, że dobrze jest wrócić. Już serio nie wiem co dodać. Dużo się nie rozgadałam :P taki milczek dziś ze mnie.
***
To był jeden
z ostatnich bezchmurnych i słonecznych dni tego roku. Jesień nadchodziła
nieubłagalnie i było widać jej pierwsze oznaki. Liście na drzewach zmieniły
swoją barwę, a chłodny wiatr wywoływał zimne dreszcze. Możliwe, że była to
jedna z ostatnich okazji, aby wybrać się na poranny spacer i poczuć na twarzy
ciepłe promyki słońca.
Tylko, że nie
każdemu taki poranny spacerek wychodzi na dobre…
- Jeszcze raz
bardzo przepraszam! – młody blondyn po raz kolejny wykrzyczał słowa przeprosin.
Jego skrucha była jak najbardziej szczera.
- Ugh! –
starsza dama skrzywiła się z niesmakiem – Nie przepraszaj, tylko kup temu
kundlowi kaganiec! Skaranie boskie, z tymi psami. Kiedyś to była taka spokojna
okolica! Gdybym mogła to bym uśpiła tego zapchlonego… - reszty wypowiedzi
kobiety nie było już słychać, gdyż odeszła pośpiesznie. Byleby być jak najdalej
od nielubianego sąsiada i jego kundla (w jej mniemaniu pies był chory na
wściekliznę).
Naruto z
głośnym westchnieniem odwrócił się w stronę psa.
- I znowu to
samo! – wykrzyczał pełen frustracji – Ile razy mam powtarzać?! Kurama, przestań
wreszcie rzucać się na ludzi z kłami! Znowu przestraszyłeś tą babę! Wiem, wiem,
ja też jej nie lubię, no, ale to już przeginka. Szósty raz w tygodniu, a mamy
środę rano! W końcu na nas doniesie przez ciebie…Eee…, co ty robisz? – spytał z
obawą, gdy rudy pies zaczął głośno warczeć i powoli zbliżać się do swojego
właściciela.
- To taki
żart, prawda? – mówił dalej Uzumaki, cofając się do tyłu – Jaja sobie robisz,
co nie? – Kurama wydał ostre warknięcie i szczeknął parę razy. Wciąż
niebezpiecznie się zbliżał, z zamiarem ataku – No weź, chyba nie zaatakujesz
swojego pana? – sądząc po jego tonie, Naruto wcale nie był tego taki pewien.
Rude psisko
zamierzyło się i skoczyło na swojego właściciela, przygniatając go swoim ciężarem do
ziemi. Nie zaprzestał wydawania groźnych odgłosów.
- Dobra,
dobra – blondyn uniósł ręce w poddańczym geście - Przepraszam, przepraszam,
wygrałeś!!! Możesz robić, co chcesz! Już ci nic nie będę zakazywał!
Kurama w
jednej chwili ze wściekłego wilczura zmienił się w uradowanego psiaka i zaczął
ze szczęścia lizać chłopaka po twarzy.
- Ble, weź
przestań! – Naruto próbował odepchnąć od siebie psa – Ohyda. Jak nie zęby, to
ślina. Złaź ze mnie, nie ważysz 3 kilo! – uwolnił się od zwierzęcia i wytarł zaśliniona
rękę o trawę – Stary, ty mnie wykończysz normalnie.
Uzumaki
uniósł wzrok i jego zły humor wyparował jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. A wszystko, dlatego, że Hinata, tak jak wcześniej obiecała, przyszła
przyłączyć się do spaceru.
Mało, która
dziewczyna decyduje się, tak jak Hinata, wyjść na dwór bez makijażu, w
ubraniach, w których zwykle chodzi po domu. Rzadko, która w ogóle ścina włosy
na tak krótko i wygląda w nich tak dobrze. Naprawdę jej było do twarzy.
Na jego widok
zaśmiała się cicho i zapytała:
- Czemu
leżysz na ziemi?
- A to przez
niego! – wskazał na psa – Znowu przestraszył tą babę, mieszkającą na piątym
piętrze, a potem rzucił się na mnie z zębami – mówił takim tonem jak dziecko,
które skarży się swojej mamie na młodszego brata, który zbił jej ulubiony
wazon.
Kurama w
odpowiedzi na te oskarżenie, głośno szczeknął w proteście.
- No, co?
Taka prawda! I się tu nie wykręcaj!
Hinata
podeszła, ukucnęła obok zwierzaka i pogłaskała go z czułością.
- Przecież
Kuramuś nie skrzywdziłby swojego pana, prawda? – pies w odpowiedzi wesoło
zamerdał ogonem.
Naruto, aż
otworzył usta z szoku.
„A przy niej
to udaję świętoszka!” – pomyślał – „Oszust jeden! Łże ja pies! Zaraz przecież
on jest psem…”
- Znowu
przestraszyłeś kogoś? – kontynuowała Hyuga, drapiąc psa za uchem – Kurama,
wiesz, że nie wolno warczeć na ludzi. Już nie będziesz tak robił? – zwierzak
zareagował na pieszczoty pomrukiem zadowolenia – Dobry piesek.
„No świetnie!
Do mnie z zębami, a do niej z miną szczeniaczka. Ale udaję, kundel jeden.
Normalnie go utłukę jak psa…I znowu to samo. Już rozumiem, czemu jest tak dużo
wrednych powiedzeń o psach. Wystarczy spojrzeć na to rude coś…”
- To ja tu
jestem poszkodowany, a ty rozczulasz się nad nim? – spytał, udając obrażonego.
- Poszkodowany?
A boli cię coś? – widać było, że w to wątpi.
- A wiesz, że
tak. Serce mi się złamało, bo moja narzeczona woli tego… - spojrzał w
skierowane na niego, złowrogo wyglądające oczy Kuramy - …tego cudownego
pieseczka ode mnie.
Hinata znów
zachichotała i może odrobinę się zaczerwieniła słysząc słowo „narzeczona”, ale
była to już automatyczna reakcja.
Wstała z
ziemi, stanęła za plecami blondyna i objęła go za szyję.
- Teraz
lepiej? – spytała, uśmiechającym się przy tym lekko.
- Trochę –
przyznał – Ale będzie jeszcze lepiej, jeśli mnie pocałujesz.
- Bardzo
chętnie, ale… - zmarszczyła nos – Czuć od ciebie mokrym psem.
No tak,
przecież Kurama przed chwila go całego wylizał. Kolejny raz żyła na czole
Uzumakiego zaczęła pulsować.
- Po raz 1000
spytam, po co ja go przygarnąłem?
- Bo masz
dobre serce – odpowiedziała Hyuga bez wahania.
- Nie dobre
serce, tylko po prostu padło mi na mózg – Naruto poczuł, że coś go trąca w
ramię – Co znowu… - Zobaczył rudego psiaka z patykiem w pysku – O mowy nie ma!
Nie będę się bawić w aportowanie! Nic z tego! – Kurama w tym momencie zrobił
słodkie, maślane oczy szczenięcia. Nie tylko na jego panią to działało –
No…niech ci będzie.
- Wiedziałam
– wykrzyknęła z triumfem Hinata – Kochasz go.
-Ta jeszcze
czego! Kocham to tylko ciebie – wyjął patyk z pyska Kuramy i rzucił go daleko
przed siebie – Jego to najwyżej toleruję – mimo tych słów, nie mógł powstrzymać
uśmiechu, widząc ile pies ma uciechy z tej zabawy.
Gra w
aportowaniu trwała dość długo, dopóki zwierzak nie stracił całych sił. Ale i tak
nikomu czas się nie dłużył. Wszyscy mieli z tego trochę radochy.
Kilka osób,
przechodzących obok, uśmiechnęło się na widok tej scenki. Większość pomyślała o
tym samym. Ten obrazek był tak oczywisty, że nie można było dojść do innych
wniosków. Młode narzeczeństwo, spędzające jesienny poranek na zabawie z
ukochanym pupilem. Szczęśliwa, urocza i idealna scenka. Tylko, że każdy medal
ma dwie strony. Było coś, czego przechodnie nie mogli dostrzec na pierwszy rzut
oka.
To prawda, że
przed dwoma laty Naruto wprowadził się do mieszkania Hinaty i byli szczęśliwym
narzeczeństwem. Ale było coś, co kładło cień na ich przyszłości i nie dawało o
sobie łatwo zapomnieć. Dziewczyna na przykład, pomimo upływu czasu wciąż
dostawała zimnych dreszczy, gdy widziała małą bliznę na ramieniu jej
ukochanego. Pamiątki po kuli, która przecięła mu skórę. To samo tyczy się
niepokoju, który czuła za każdym razem, kiedy zerkała w stronę małego sejfu,
ukrytego w szafie. A to, dlatego, że wiedziała, co w nim jest. Broń na „wszelki
wypadek”.
- Pamiętasz o
dzisiejszym wypadzie, co nie? – zagadał Naruto, rzucając patyk po raz któryś.
- Trudno
zapomnieć. Kiba-kun, Kankarou-kun i Ino-san mówią o tym od trzech tygodni.
- Nie dziwię
im się. Już dawno nie wychodziliśmy gdzieś wszyscy razem.
Dzisiejszego
wieczoru, cała szesnastka Konohy planowała wspólny wypad do klubu, w ramach
uczczenia rozpoczęcia ich ostatniego roku na studiach. Nie wszyscy mieli na to
ochotę, ale nie chcieli rozczarować reszty.
- Nie boisz
się? – odezwała się Hinata, ściszonym głosem.
- Czego?
- No wiesz…to
nasz ostatni rok…magisterka…potem praca i dorosłe życie… - „A ja wciąż nie wiem,
co chce robić”
- Zawsze
sobie mówię, że jakoś to będzie. Ale nie boje się, bardziej jestem ciekawy. A
ty się nie martw. Na pewno wymyślisz swój wymarzony zawód.
Hyuga wtuliła
się w jego ramię. Z upływem czasu Naruto coraz łatwiej potrafił odczytywać jej
myśli.
***
Sakura stała
z założonymi rękami i nie odrywała oczu od toru. Wytężała wzrok, aby wypatrzeć
w kłębach dymu i wśród innych motocyklistów tego jednego, konkretnego. Jednakże
nie było to takie łatwe. Wszyscy ci „zawodnicy” z Bożej łaski wyglądali
identycznie.
Chociaż
Haruno już po raz 100 oglądała nielegalny wyścig motocyklowy, wciąż nie mogła
poczuć żadnej ekscytacji. Zawsze tylko chciała, aby to jak najszybciej się
skończyło i aby nikomu nie stała się krzywda.
Nareszcie
wyścig zbliżał się ku końcowi. Wtedy ryzyko kolizji było największe, ponieważ
zawodnicy maksymalnie przyśpieszali i ważne było dla nich jedynie zwycięstwo.
Nie liczyło się wówczas nic innego, nie mieli zahamowań, ani skrupułów.
Motory z
piskiem opon zahamowały po przekroczeniu linii mety. Sakura jęknęła z
frustracji, gdy zwycięzca zdjął kask i okazało się, że był nim Uchiha Sasuke.
Już się przyzwyczaiła, że jej facet wygrywa, w co drugim lub trzecim wyścigu,
ale nie potrafiła znieść tego jego zadowolenia z siebie.
Sasuke
spojrzał na twarze swoich przeciwników i
zmierzył się z nienawistnymi spojrzeniami wysyłanymi w jego stronę. Nie
były dla niego nieprzyjemne wręcz przeciwnie. Czerpał z nich satysfakcję. Zsiadł
ze swojego motoru i poprowadził go w stronę swojej dziewczyny.
- I jak? –
spytał, pewien odpowiedzi.
- Co, czekasz
na brawa? – odparła zgryźliwie – Wiesz jak się czuję, kiedy się ścigasz! Po co
to w ogóle robisz?
- Mówiłem ci
już. To pozwala się wyładować, a poza tym lubię ucierać nosa tym gówniarzom –
uśmiechnął się złośliwie.
- Mówiłeś,
ale po co mnie tu zawsze wleczesz? – próbowała skupić się na swojej złości, a
nie na tym jak dobrze Sasuke wygląda w skórze. Chłopak wzruszył ramionami na to
pytanie.
- Maskotka,
amulet na szczęście. Nazwij to sobie jak chcesz – tuż przed wymówieniem
ostatniego słowa, uchylił się unikając pięści Haruno – Zresztą, o co jesteś
zła? Przecież chciałaś przede wszystkim bym zerwał kontakty z ludźmi z
podziemia, a tutaj jakoś żadnych przestępców nie ma. Same rozpieszczone paniczyki – dziewczyna spojrzała na
niego spod łba i uniosła brew – No dobra, poza tą trójką. O właśnie o wilku
mowa.
- Świetne
widowisko, szefie! Jak zwykle – znikąd pojawił się Suigetsu, a zanim pozostała
część tria.
- Dzięki –
odrzekł Sasuke i dosiadł swój motocykl. Nie zaszczycił białowłosego jednym
spojrzeniem. Trochę go wkurzało, że z Suigetsu zrobił się taki lizus – Macie mi
coś ważnego do przekazania?
- Nie, ale… -
powiedział Jugo, lecz niedane mu było dokończyć.
- To po
cholerę zawracacie mi głowę?! Chodź Sakura, jedziemy!
W normalnej
sytuacji dziewczyna by coś odpyskowała, ale tym razem okoliczności były inne.
Grzecznie usiadła na motorze i mocno się wtuliła w chłopaka, przy okazji
posyłając Karin triumfujące spojrzenie. Zdążyły się już odrobinę poznać i
cóż…sympatii między nimi nie było.
Sasuke czując
w powietrzu kolejną awanturę miedzy dziewczynami, czym prędzej uruchomił
maszynę i odjechał. Podczas jazdy myślał jak to ciekawie się ułożyło jego
życie.
Minęło już
dużo ponad dwa lata, odkąd zabił Orochimaru, szefa sporej organizacji
przestępczej, tym samym ją rozbijając. W ten sposób podziemie podzieliło się na
2 obozy. Na tych, co się go bali i takich, co chcieli go wykończyć. Ale jednak
nikt nie podjął w tej kwestii poważnych kroków i Uchiha domyślał się, dlaczego.
Te groźne
szychy może się go i nie bały i chciały widzieć go w grobie, ale z całą
pewnością czuły strach przed starszym Uchihą. Nikt nie chciał z nim zadzierać,
więc jego brata też zostawili w spokoju. Wyglądało na to, że Sasuke, jak na
ironię, zawdzięczał Itachiemu życie…no przynajmniej na razie.
Oczywiście to
nie znaczy, że nie było żadnych ataków, ale było one mało ważne.
Po rozbiciu
organizacji, jej członkowie rozeszli się w różne strony. Jedynie Suigetsu, Jugo
i Karin okazali niesłychaną, jak na nich, lojalność i wyrazili dalszą chęć na
współpracę z Sasuke, co on dobrze wykorzystał. Sam trzymał się od złego
środowiska z daleka, ale im kazał mieć wszystko na oku i w ten sposób mógł znać
całą sytuację w podziemiu. Ich działania mało go obchodziły, najważniejsze, że
miał dostęp do informacji i rękę na pulsie. Dzięki temu miał nadzieję, że uda
mu się przewidzieć ruchy Akatsuki oraz chciał…w końcu namierzyć Itachiego i
dorwać go, zanim tamten to zrobi.
Gdy dawno
temu okazało się, że pomimo trudnego położenia, ani on, ani jego przyjaciel nie
zamierzają porzucać swoich drugich połówek, obaj podjęli pewne środki
ostrożności. Wiedzieli, że będą spokojniejsi, jeśli będą mieć swoje dziewczyny na
oku. Wobec tego Sasuke i Naruto wynieśli się z akademika. Blondyn wylądował u
Hinaty, a Uchiha zainstalował się w swoim dawnym, rodzinnym domu (w końcu
Itachi już go nie potrzebował i wręcz mu go zostawił). Oczywiście zabrał ze
sobą Sakurę, oficjalnie dla jej bezpieczeństwa.
Naruto i Sasuke postanowili wówczas poczekać na ruch przeciwnika. I do dzisiejszego dnia ciągle czekają…
***
- Jeszcze
jedną kolejkę!
- Nie za dużo
pijesz, Kiba?
- Oj Neji, ty
się nie odzywaj. Sztywniak jesteś!
- Nie jestem
sztywniak… - Hyuga zacisnął szczęki, aby nie wybuchnąć – Ale od jutra wracamy
na uczelnię i nie było by dobrze, gdybyś przyszedł na zajęcia na kacu.
- Weź, nie
przypominaj mi! Ja tu przyszedłem o tym zapomnieć!
Jako, że cała
grupa składała się z 16 osób, zarezerwowali sobie wcześniej loże w klubie i
teraz wszyscy byli na miejscu.
- Wyobrażacie
sobie? – zagadał Lee – Jeszcze tylko jeden rok i koniec. Jak to się mówi
ruszamy w świat.
- Może i wy
tak – rzekła Ino – Ale my z Sakurą nie. Zaczną się te wszystkie staże, latanie
po oddziałach…Ach, jak dobrze pójdzie to zostaniemy lekarkami po trzydziestce.
- Że się wam
chce… - skomentował Shikamaru.
- Ale jedno
jest dobre – odezwał się Naruto – Przynajmniej jak się skończą studia, Gaara zacznie
sypiać i znikną mu te wory pod oczami – Uzumaki odwrócił lekko głowę i zerknął
na parkiet taneczny. Coś przykuło jego wzrok. Jego twarz w sekundę zmieniła się
z roześmianej na poważną. Spojrzał na Sasuke, siedzącego naprzeciwko i dał mu
dyskretnie znać, co się święci. Uchiha od razu zrozumiał przekaz.
Tymczasem
Shino próbował coś cicho przekazać Saiowi, Naruto, Sasuke i Shikamaru, ale
przez lecącą muzykę było to niemal nie wykonalne. Musiał spróbować mówić
głośniej.
- Możecie tak
nie obejmować swoich dziewczyn? – widząc zdziwione spojrzenia kolegów, dodał –
Wiecie…Kiba się jeszcze nie pozbierał po zerwaniu z Na…
- Nagisa!!! –
wydarł się Inuzuka, waląc głową w stół.
- Chyba cię
usłyszał – zwrócił się Kakarou do Shino – No i teraz mamy beksę na głowie.
- Muszę iść
do łazienki – powiedział Naruto, wstając z miejsca.
- Ja też –
Sasuke dołączył do przyjaciela.
- Razem? –
zapytał Gaara. Od razu zauważył zmianę w ich postawie. Ani Uchiha, ani Uzumaki
nie odpowiedzieli, jedynie odeszli i zniknęli w tłumie.
- Oho –
odezwała się Tenten – Mister Hyde wrócił.
Mister Hyde i
doktor Jekyll …Tak zawsze były komentowane dziwne zmiany nastroju Naruto i Sasuke,
jakie coraz częściej u nich występowały.
Każdy z ich
przyjaciół wyczuł, że coś jest z nimi nie tak, że się zmienili w pewnym
stopniu. A wszystko zaczęło się od tajemniczego zniknięcia Naruto ponad dwa
lata temu. Na szczęście szybko się odnalazł. Próbował się wytłumaczyć, że
został napadnięty…ale kilka rzeczy w jego wersji się nie zgadzało.
Później
wszyscy przyjaciele na chwile o tym zapomnieli i dali się zwieść, gdy usłyszeli
radosną nowinę. A mianowicie wiadomość, że Naruto i Hinata się zaręczyli.
Oczywiście
reakcje były różne. Jedni przyjęli to ze spokojem i uśmiechem, spodziewając się
tego, innym szczęki opadły na podłogę, a paru niedyskretnych zapytało, czy
Hinata jest w ciąży (Neji miał wówczas niesamowitą żądzę mordu w oczach).
Dziewczyny natomiast po usłyszeniu tego, spojrzały wściekle na swoich chłopaków
(biedacy przez jakiś czas mieli przechlapane), a ich wzrok mówił „A ty, kiedy
się za to weźmiesz?!”
Wszyscy
zapomnieli o tym zaginięciu, ale niedługo później ta kwestia zaczęła do nich
wracać. Każdy z nich zauważył, że od tamtej pory Naruto potrafił w jednej
chwili z wesołości przejść to całkowitej powagi i nie wiadomo było, co to
wywołuje. W ogóle blondyn się zmienił. Stał się dojrzalszy, spokojniejszy i
chyba…bardziej zdystansowany. Podobnie Sasuke.
Nikt nie miał
pojęcia, co te zmiany wywołało. Jedynie najbardziej spostrzegawczy, Gaara, Neji
i Sai zauważyli, że u Naruto pojawiła się dziwna blizna na ramieniu, ale i tak
niewiele im ona powiedziała. Nie powiązali jej z bronią, no bo skąd mogło im to
przyjść do głowy.
Nie mieli
pojęcia, że kilka osób z ich grona jest doskonale o wszystkim poinformowana i
znają całą prawdę. Na przykład Nara Shikamaru, który przeprowadził wśród nich
mała intrygę i nikt nie zdawał sobie z tego sprawy.
Mianowicie,
gdy Naruto, Sasuke i Sakura wynieśli się z akademika, pojawiły się kolejne
wolne pokoje. Shikamaru nie zwlekając, przeprowadził kilka rozmów(z góry
zaplanował ich przebieg) i namówił wszystkich przyjaciół, aby wynajęli
tam pokój. Nawet sam się tam wprowadził.
Czemu to
wszystko zrobił?
Każdy wie, że
gdy mafia chce się do kogoś dorwać, a nie ma możliwości, próbuje dostać się do
swojej ofiary poprzez bliskie jej osoby. Tak, więc im też trzeba zapewnić
odpowiednią ochronę. Tak, więc Naruto przeprowadził się do Hinaty i się nią
opiekował. Sasuke pilnował Sakury, mieszkając z nią w swoim domu. A Shikamaru
czuwał nad pozostałą jedenastką przyjaciół w akademiku. To, że miał ich
wszystkich na miejscu było mu bardzo dogodne.
W ten sposób
nikt nie został bez ochrony.
Ale wracając
do teraźniejszości…Naruto i Sasuke opuścili loże, ale nie udali się w stronę
toalet. Przemierzyli cały parkiet i przeszli na zaplecze. Wyszli tylnym
wyjściem na zewnątrz. Nie minęła minuta, a ktoś do nich dołączył.
***
Szybki
ruch…pierwszy cios…drugi…trzeci…i przeciwnik leży na ziemi.
- Ha!
Załatwiłem swojego szybciej niż ty – zawołał z triumfem Naruto.
- I co z
tego? – Sasuke zamachnął się i po chwili jego przeciwnik również leżał na łopatkach
– Ja tam się nie bawię w rywalizację.
- Akurat. Uważaj,
bo ci jeszcze uwierzę.
Chłopcy
pochylili się nad dwójką swoich przeciwników, którzy leżeli na ziemi, ledwo
przytomni. Uchiha ukucnął, aby ich przeszukać.
- I co?
Przyszli po ciebie, czy po mnie? – zapytał Uzumaki po krótkiej chwili.
- Z tego, co
widzę to po nas obu – odpowiedział Sasuke, przyglądając się karteczce,
wyciągniętej z kieszeni jednego z pobitych.
- Po nas obu?!
– Naruto prychnął, rozbawiony – Chyba ich powaliło, aby przychodzić po nas obu,
będąc uzbrojonym tylko w nóż – mówiąc to podrzucił w dłoni składany nożyk,
który wcześniej wyjął z rąk napastnika.
- A co się
dziwisz? To zwykłe płotki, zresztą jak zawsze – chłopak wstał i przeciągnął się
– Przynajmniej się rozruszałem. Zostawmy tutaj te ścierwa. Niech se leżą.
Chłopacy
weszli z powrotem do klubu, ale nie weszli głębiej, tylko oparli się o ścianę i
stali przez chwile w ciszy.
Takie ataki
na nich powtarzały się, co jakiś czas od śmierci Orochimaru. Całe przestępcze
środowisko wiedziało, że jedna z największych organizacji w kraju – Akatsuki –
wydało na tą dwójkę wyrok śmierci. Większość ze strachu przed nią lub przed
samym Uchihą Itachim zrezygnowała z samodzielnych działań. Ale zdarzali się tacy,
co myśleli, że są lepsi od Akatsuki i próbowało „zapolować” na Naruto lub
Sasuke. Oczywiście tak naprawdę nie znaczyli nic, tak jak tamta, pokonana
dwójka i kończyli z połamanymi szczękami.
Natomiast
samo Akatsuki nie dawało znaków życia.
- Myślisz o
tym samym, co ja? – odezwał się Sasuke, odwracając głowę w stronę przyjaciela.
- Sądzę, że
tak. Te ataki…
- …są coraz
częstsze – dokończył za niego Uchiha.
Zwykle takie
napaści na nich zdarzały się raz na dwa miesiące. Ale ta dzisiejsza napaść był
już czwartą w ciągu trzech ostatnich tygodni. To się dotychczas nigdy nie
wydarzyło.
- Płotki są
aktywniejsze. Domyślasz się, czemu, no nie?
- Nie mam pojęcia
– przyznał blondyn – Ale ty masz jakąś teorię, jak widzę.
- A mam, lecz
nie jest dla nas zbyt optymistyczna – Sasuke podrapał się po podbródku i
kontynuował – Fakty są takie, że jacyś żałośni popaprańcy, z niższych szczebli,
próbują nas dostać, aby wybić się w górę. Mają nadzieję, że dzięki nam zyskają wreszcie
jakiś szacunek w środowisku. Ale ich próby są coraz częstsze, co oznacza, że… -
krótka pauza - …coś na nich naciska. Mają coraz mniej czasu, dlatego działają w
pośpiechu, w ogóle nie myśląc, jak tamci.
- Nie mają
już czasu – Naruto powtórzył to zdanie jeszcze raz i przeszedł go zimny dreszcz
– Faktycznie, to nam źle wróży. To oznacza, że…
Żaden z nich
nie dokończył tego zdania. Nie było takiej potrzeby.
Jeśli płotki
w jeziorze są niespokojne, to znak, że większe rybki planują polowanie.
- Ta twoja
trójeczka dowiedziała się czegoś? – zapytał Naruto, po krótkiej przerwie. Zza
uchylonych drzwi słyszeli jak pokonani przez nich goście, podnoszą się z ziemi
z jękami bólu, ale nie przejęli się tym zbytnio.
- Niestety…nie
sięgają tak daleko. Wciąż wiemy o Akatsuki tylko, co Kakashi – Sasuke oderwał
się od ściany i westchnął z irytacją – Czyli gówno.
Blondyn
jednak poczuł małą ulgę na tą wiadomość. Bał się nawet pomyśleć, co by się
stało, gdyby Sasuke dowiedział się, gdzie jest jego brat.
Chłopcy
skierowali się w powrotem na salę.
- Chcesz? –
spytał Uzumaki, wskazując na nóż.
- Nie, mam
już takich ze trzy.
- Super, a ja
cztery. I co, mam to składować?!
Wrócili do
loży, gdzie Kiba wciąż płakał po utraconej Nagisie, a Neji robił wszystko,
aby Lee nie dostał szklanki w swoje ręce.
- Coś
przegapiliśmy? – Naruto usiadł obok Hinaty, która uśmiechnęła się na jego
widok. Jej mina jednak szybko zrzedła.
Zobaczyła,
bowiem, że na dłoni blondyna są brudne ślady po ziemi. Od razu się domyśliła,
że chłopak nie był łazience, tylko na zewnątrz. Zacisnęła mocno powieki.
Blondyn
widząc to, przeklął w myślach swoją głupotę i pochylił się w jej stronę.
- Nie martw
się, to nic takiego. Przysięgam – szepnął jej do ucha i pocałował w policzek.
Potem wziął ją za rękę, aby dodać jej otuchy. Zawsze starał się, by wiedziała
jak najmniej, ale co mógł poradzić, że była taka spostrzegawcza.
***
- No i znowu
harówa – powiedział Naruto z udawaną boleścią w głosie, gdy wszedł na teren
kampusu.
- To już
ostatni raz – Hinata próbowała go pocieszyć.
- Ta, a potem
co? Jeszcze większa harówa, ale przynajmniej za kasę. Ach, życie jest
niesprawiedliwe! – udał płaczliwi ton, co bardzo rozbawiło dziewczynę. W
gruncie rzeczy, właśnie o to chodziło.
Uzumaki
odprowadził dziewczynę pod budynek, gdzie miała pierwsze zajęcia.
- Już tęsknie
– wyznał Naruto, obejmując Hinate w
pasie.
- Zobaczymy
się za kilka godzin.
- To brzmi
jak wieczność – wyjęczał i zaczął pochylać się w jej stronę.
Usłyszał
czyjeś głośne, sugestywne chrząknięcie. Podniósł wzrok i ujrzał Nejiego, który
niecierpliwie stukał w zegarek.
- Hoho!
Strażnik jak zawsze na posterunku – widząc niezrozumienie w oczach Hinaty dodał
– Wybacz, ale to chyba koniec widzenia. Zobaczymy się jak znowu dostanę
przepustkę – zaśmiał się z tej więziennej metafory, pocałował dziewczynę
przelotnie, w kącik ust i poszedł w swoja stronę.
Kuzynostwo
weszło do sali wykładowej i zajęli swoje zwyczajowe miejsca. Nie zdziwili się,
widząc zamiast wykładowcy, swojego dziekana.
- Jak wiecie…
- zaczął mężczyzna – Kurenai-sensei zaszła w ciąże i przebywa obecnie na
urlopie macierzyńskim. Wiem, że nie chcecie już dłużej czekać i od razu zacząć pierwsze
zajęcia – po sali rozszedł się jęk sprzeciwu – Dlatego pozwólcie, że
przedstawię wam osobę, która zgodziła się zastąpić panią Kurenai.
Do
pomieszczenia wszedł mężczyzna i wzrok wszystkich powędrował na niego. Mało,
kto nie zszokował się jego niecodziennym wyglądem.
- To wasz
nowy wykładowca. Pan Otsutsuki Toneri.
***
(Od autorki) Powiem tylko, że dobrze jest wrócić. Już serio nie wiem co dodać. Dużo się nie rozgadałam :P taki milczek dziś ze mnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)